środa, 15 lipca 2015

Rozdział 71

Dom Elizabeth i Jonah wygląda zupełnie inaczej, niż zazwyczaj – został udekorowany w najpiękniejszy sposób, jakim miałam okazję go ujrzeć. Wzdłuż głównego wejścia, po sam salon ciągną się sznury jasnych, błyszczących światełek. Fotele zostały odsunięte na bok, aby nie oddzielać tego pomieszczenia od otwartej kuchni.
Przez wielkie okna można ujrzeć gości bawiących się na balkonie – śmieją się, rozmawiają, miło spędzają czas przy rozgrzewającym świetle lamp. Odnoszę wrażenie, jakbym wkroczyła w inny świat, pełen eleganckich ludzi biznesu bawiących się na wykwintnym bankiecie. Wszyscy mężczyźni są ubrani podobnie do Zayn’a ,a kobiety do mnie. Wzdłuż pokaźniej wielkości stołu porozstawiano znakomicie wyglądające przekąski. Znaleźć je również można na nieco mniejszych, okrągłych stolikach w rogach pomieszczenia.
Jestem zaskoczona ilością osób, jakie jest w stanie pomieścić ten dom. Wiem, że nie powinnam, jest to przecież ogromny budynek, ale jeszcze nigdy nie widziała tylu eleganckich osób w jednym miejscu, pod jednym dachem. Jestem oszołomiona ich wyglądem, każdy w jakiś indywidualny sposób się do siebie różni. W salonie pozostało jeszcze sporo wolnego miejsca, dlatego też sądzę, że kolacja odbędzie się gdzieś indziej.
Nagle uświadamiam sobie, że wszyscy goście przyglądają się mnie i Zayn’owi. Ich spojrzenia są wlepione w nas, jakbyśmy mieli co najmniej zieloną skórę i przylecieli do środka w metalowym statku kosmicznym. Szepczą coś pomiędzy sobą. Ciepła dłoń Zayn’a nadal znajduje się na moich plecach, chłopak zachęca mnie, abym poszła nieco dalej.
- Rozmawiają o mnie, nie martw się – szepcze mi do ucha. Rozumiem co ma na myśli – wszyscy są niemało zaskoczeni faktem, iż Zayn postanowił się pojawić na tak wykwintnym wieczorze, w garniturze i dziewczyną przy boku. Sądzę jednak, że nie powinno ich to aż tak dziwić – Zayn może robić w większości to, na co ma ochotę.
- Zayn? – oboje zatrzymujemy się słysząc ciepłe głosy Elizabeth i Jonah. Jego ciocia podchodzi do nas z zaskoczeniem i trwogą wymalowaną na jej młodej twarzy. Prezentuje się nieziemsko w wąskiej, opinającej jej ciało czarnej sukience kończącej się na wysokości kostek. Jej ciemne włosy opadają kaskadami wzdłuż policzków w pięknych lokach. Jonah ma na sobie koszulę z kołnierzykiem, eleganckie, garniturowe spodnie i marynarkę. Jego jasne, sterczące włosy zostały profesjonalnie wystylizowane i idealnie wpasowują się w charakter wieczoru.
- Elizabeth, Jonah – chłopak wita ich uroczyście, bez najmniejszego uśmiech na ustach. Przyglądam się mu zaskoczona jego profesjonalnym zachowaniem. Po chwili uśmiecham się zwracając się do jego krewnych.
- Dom zapiera dech w piersiach – mówię przyglądając się światełkom oświetlającym gości, którzy wreszcie zajęli się sobą.
- Dziękuję ci Julio, cieszymy się, że jesteście tu oboje – kobieta zachwyca się przyglądając się naszej dwójce jasnymi oczami.
- Dobrze ci w garniturze – Jonah komplementuje wygląd Zayn’a. Chłopak jest wdzięczny za aprobatę wuja, spogląda na mnie z miłym uśmiechem.
- Ty też nie wyglądasz najgorzej – mulat droczy się z nim. Czuję ulgę widząc, że z Zayn’a nie umknęły wszelkie emocje.
- Bawcie się dobrze, szalejcie na patio, tańczyć możecie właśnie tam. Częstujcie się przygotowanym jedzeniem, ah Zayn – jeszcze zanim wyjdziesz, chcielibyśmy abyś poznał kilku znajdujących się tutaj absolwentów – pospiesza go ciotka. Chłopak zgadza się skinieniem głowy, nie wygląda na zadowolonego. Oboje odchodzą trzymając się za rękę, chwilę później znikają w niekończącym się tłumie.
- To jest niesamowite – uśmiecham się ponownie rozglądając się po domu.
- To tylko zwykły wieczór – Zayn wzrusza ramionami mając zdystansowany stosunek do tego całego wydarzenia. Wślizguję ramię po jego plecach , chłopak przytula mnie do siebie.
- To będzie znakomity wieczór – zapewniam go. Chłopak znika na sekundę, po czym wraca z dwoma kieliszkami pełnymi szampana i podaje mi jeden z nich.
- Zayn? Przyszedłeś! – nasze spojrzenia przenoszą się na nadchodzących Liam’a i Danielle. Dziewczyna ma na sobie piękną, czerwoną suknię bez ramiączek, która nadaje jej wrażenie modelki pozującej do katalogów ślubnych. Liam wygląda niemalże identycznie, jak reszta zebranych tu mężczyzn, jednak zamiast klasycznego krawatu, wokół jego szyi zawiązana została mucha.
- Julia – Danielle uśmiecha się do mnie jasno.
- Cześć – odwzajemniam gest – Cieszę się, że tu jesteście, nikogo innego nie znam – śmieję się. Wątpię, że Zayn zechciałby mnie przedstawić swoim znajomym z bractwa. Liam uśmiecha się do nas przyciągając swoją dziewczynę do siebie.
- My również! Zayn pojawił się tu po raz pierwszy – chłopak zaczepia mulata, który utrzymuje poważny wyraz twarzy nie ukazując żadnej kłębiącej się w nim emocji.
- Ile tu jest osób? – śmieję się przytulając się mocniej do Zayn’a. Mam nadzieję, że wkrótce ścignie tę kamienną twarz i okaże mi choć trochę czułości.
- Takie uroczystości organizowane są raz na kilka miesięcy, każda na inną okazję – Liam wzrusza ramionami – Aczkolwiek to pierwszy raz, gdy została zorganizowana tutaj – wyjaśnia mi. Zayn nawet nie zwraca uwagi na to co mówi przyjaciel.
- Oh – uśmiechem się biorąc łyka szampana. Zayn wykonuje to samo.
- Liam wspominał coś w dużej, grupowej randce – tęczówki Danielle rosną w nadziei na wielkie wyjście. Zayn krztusi się na słowa ‘grupowa randka’, łapie się za klatkę piersiową starając się przełknąć niechciany płyn. Spoglądam na dziewczynę, która wygląda na zmartwioną.
- Taa, um.. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy – wyjaśniam jej, na co dziewczyna od razu jaśnieje. Zayn rzuca we mnie spojrzeniem rodzaju ‘Co do cholery?’, jednak ja nadal zwracam się do dwójki znajomych.
- Myśleliśmy nad wyjazdem nad jezioro, czy coś w tym rodzaju – dziewczyna proponuje uradowana. Odwzajemniam się najszczerszym uśmiechem na jaki mnie stać. Ramię Zayn’a otacza mnie wokół talii, jego dłoń spoczywa na moim biodrze przyciągając mnie do siebie.
- O czym ona do cholery mówi? – szepcze mi do ucha tak dyskretnie, aby nie mogli nas usłyszeć.
- Wyjaśnię ci to później – zapewniam go szybko.
- Aczkolwiek naszym pomysłem była również wędrówka po górach – Liam uśmiecha się. Marszczę brwi, nie wyobrażam sobie Zayn’a szczęśliwie wędrującego po pagórkach. Nie uważam, że sobie nie poradzi, po prostu nie wygląda na typ podróżnika i miłośnika natury. Wyłączam się, gdy Liam i Danielle zaczynają nas obsypywać kolejnymi świetnymi pomysłami dotyczącymi wspólnego wyjazdu.
Moje spojrzenie ponownie wędruje na zaproszonych tutaj gości, moje myśli powracają do przepięknych dekoracji. Nigdy wcześniej nie spostrzegłam, że bractwo zawiera tak wielu członków – co prawda, jakaś części gości to absolwenci, jest ich ogromna liczba. Spoglądam na drzwi i zauważam wchodzącego do środka Charles’a. Na widok jego z dziewczyną u boku opada mi szczęka.
- Jula? – słyszę głos Liam’a, jednak nie jestem w stanie oderwać wzroku od Charles’a i dziewczyny wchodzących do salonu.
- Julia? – głos Zayn’a przywraca mnie do rzeczywistości. Spotykam jego zatroskany wzrok i uśmiecham się szeroko.
- Przepraszam – śmieję się – Co powiecie na dokładkę szampana? – pytam. Zayn zgadza się – Zaraz wracam – uśmiecham się do nich i odchodzę znikając w tłumie. Z łatwością odnajduję drogę do Charles’a, który wita mnie uśmiechem. Garnitur leży na nim wprost niesamowicie – jestem zażenowana, że zauważyłam to już za pierwszym spojrzeniem.
- Julia – chłopak jak zwykle ma flirciarski wyraz twarzy – Jak się miewasz? – pyta bawiąc się krawatem uwieszonym na szyi. Nie rozmawialiśmy od kiedy przypadkiem się spotkaliśmy, chłopak zaprosił mnie na lunch, podczas, którego przyłożył Derek’owi.
- Świetnie, ja.. um.. Czy ja właśnie widziałam, jak wchodzisz tu z..
- Hej Jula – obracam się do niej. Jej jasno brązowe włosy są upięte, a biała suknia odsłaniająca jedno z ramion prezentuje się na niej doskonale. Staje tuż obok chłopaka z jasnym uśmiechem skierowanym na mnie. Dzieli ich kilka centymetrów. Przyglądam się niej w zaskoczeniu, jednak natychmiast otrząsam się z niego.
- Lindsay – witam ją nadal zdumiona tą sytuacją. Spoglądam na chłopaka, który odchrząkuje zdając sobie sprawę z mojego zakłopotania – Nie miałam pojęcia, że się tu dziś zjawisz – mam nadzieję, że ją tym nie urażę.
- Charles mnie zaprosił – dziewczyna uśmiecha się do niego – Pomyślał, że miło było by, gdybyśmy spędziły czas razem, po za zajęciami z Literatury – wyjaśnia.
- Skąd wy się w ogóle znacie? – pytam.
- Spotkaliśmy się w Starbuck’się – śmieje się – Rozmawiał przez telefon ze swoją kuzynką, czy kimś o tobie, a ja poskładałam sobie to wszystko i zapytałam skąd cię zna. Potem jakoś zaczęliśmy rozmawiać – wzrusza ramionami. Charles uśmiecha się do mnie, a więc zaprosił ją tu jako swoją parę, czy raczej..
- To przyjacielska sprawa – odpowiada, jakby czytała mi w myślach – Miałam nadzieję spotkać tu Harry’ego – dodaje cicho. Charles udaje, że niczego nie słyszał, z kolei ja jestem więcej, niż pewna, że było inaczej.
Harry się tutaj pojawi, czuję się z tego powodu nieco podekscytowana, ale też nieco zdenerwowana. Nie mogę się doczekać, aż w końcu będziemy mogli porozmawiać, wcześniej nie miałam na to czasu, byłam zbyt skupiona na Zayn’ie. Może teraz uda nam się normalnie porozmawiać? Znajdujemy się w po środku ogromnego tłumu, być może nie dojdzie do nieporozumień.
- Oh tak, jestem pewna, że przyjdzie – mówię bardziej dla siebie, mam nadzieję, że tak będzie.
- Świetnie – uśmiecha się cofając się, po czym zerka na Charles’a. Chłopak od razu unosi spojrzenie z powrotem na nas.
- Julio, chciałbym móc zostać i pogawędzić, ale.. – chłopak mówi mi bez przekonania w głosie.
- Julio – jego głos jest niski, ochrypły i sprawia, że mój żołądek wykonuje fikołka w tył. Dłoń Zayn’a łapie mnie za plecy, chłopak pojawia się tuż koło mnie. Mulat niemalże wypala spojrzeniem dziury w głowie Charles’a, nawet nie zauważa stojącej obok Lindsay.
- Zayn, pamiętasz Lindsay, prawda? – odwracam jego uwagę z Charles’a. Jego spojrzenie mięknie, chłopak spuszcza je na dziewczynę – Przyszła tu, jako para Charles’a – wyraźnie akcentuję słowo ‘para’. Zayn ma jakąś obsesję na temat tego chłopaka, ale czemu miałabym go za to winić. Charles sam się przyznał, że uważa mnie za bardzo atrakcyjną.
- Hej – chłopak zwraca się do niej. Lindsay uśmiecha się do niego niepewnie szarpiąc delikatnie ramię Charles’a.
- Charles, powinniśmy wyjść na zewnątrz się przewietrzyć – uśmiecha się do niego. Spoglądam na dziewczynę, na co ona rzuca we mnie spojrzeniem oznaczającym ‘nie ma za co’.
- Masz rację – chłopak uśmiecha się do niej – Julio, Zayn – żegna nas. Mulat nie odzywa się więcej, więc oboje odchodzą.
- Okay, co jest z tobą nie tak? Dlaczego się tak dziwacznie zachowujesz? – dopytuję go cicho – Rozumiem, że Charles nie jest twoim ulubionym towarzyszem, ale odkąd tu weszliśmy zachowujesz się jakbyśmy wstąpili do piekła, to nie jesteś ty – dodaję.
- Czy nie zauważyłaś, jak wszyscy się na ciebie gapili, gdy tu weszliśmy? – chłopak buczy równie cicho wprost w moją małżowinę uszną. Pozwalam mu się objąć, jego wargi ocierają się o płatek ucha wysyłając po całym moim ciele przyjemnie dreszcze.
- Patrzyli się na nas – poprawiam go. Czy to dlatego się tak zachowuje? Zdenerwował go fakt, że wszyscy szeptali o nas?
- Wszyscy mężczyźni się wpatrywali, nadal to robią zupełnie ignorując soje pary – wyjaśnia cicho. Przewracam oczami.
- Nie popadaj w paranoję – oddalam się mierząc go wzrokiem. Chłopak kręci przecząco głową wskazując na chłopaków stojących pod oknami. Spoglądam w tamtą stronę, by się upewnić, o czym mówi Zayn. Ich spojrzenia wlepione są w naszą dwójkę, lecz nagle odwracają swoją uwagę i zaczynają prowadzić rozmowę. Zachowują się, jakby nigdy nic się nie stało. Obracam się do Zayn’a łapiąc go za szyję i łączę nasze usta w agresywnym pocałunku.
Jego wargi z początku są sztywne, chłopak jest zaskoczony moją reakcją. Jednak po krótkiej chwili wtapia je w moje, nadaje nam żwawsze tempo, przyciąga mnie do siebie. Wykorzystując sytuację wślizguję język do jego ust, a on to akceptuje. To najbardziej czuła chwila, jaką dzieliliśmy przez ostatni tydzień.
Jego dłonie spoczywają na dole moich pleców, moje palce wplatają się w jego kruczoczarne włosy. Mimo uczucia rozkoszy uważam, aby nie zniszczyć jego fryzury. Uśmiecham się oddalając się od niego.
- Co to było? – uśmiecha się cwaniacko, jego ramiona nadal trzymają mnie przy torsie.
- Teraz już nie musisz się martwić tymi gapiami, już wiedzą, że jestem twoja – odwzajemniam gest. Wkrótce jego uśmiech szerzy się uwydatniając jego białe zęby, chłopak składa na moich ustach delikatny pocałunek.
- Jesteś moja – jego wargi po raz ostatni ocierają się o moje usta. Spoglądam na niego spod rzęs, chłopak patrzy na mnie z błyskiem w oku, nutką zaborczości i opiekuńczości.
- Tylko twoja – przytakuję. Jego dłoń łapie mnie w nadgarstku, oboje zerkamy na idealnie narysowane serce. Po chwili spoglądam na ludzi znajdujących się na balkonie, uśmiecham się do mulata – Zatańczysz ze mną? – wskazuję na roztańczone ciała zza okna. Chłopak nie odpowiada, ale też nie walczy, gdy powoli zaczynam nas prowadzić na parkiet.
Powietrze na zewnątrz jest mroźne, dzięki temu mogę śmiało wtulać się w rozgrzany tors mojego chłopaka. Wkraczamy w taneczną strefę, większość znajdujących się tam osób wydaje się być zajęta sobą. Zatrzymuję się niemalże na środku parkietu, przekładam dłoń Zayn’a na moją talię. Opieram głowę o jego klatkę piersiową, oboje zaczynamy poruszać się w rytm muzyki.
- Dużo bardziej wolę sposób w jaki tańczysz na imprezach bractwa, niż teraz – szepcze wprost do mojego ucha. Uśmiecham się uderzając go lekko, na co chłopak  zaczyna chichotać. Cieszę się, że jego nastrój się poprawił i dobrze się bawimy. Co jakiś czas chłopak całuje mnie, przyciąga za każdym razem gdy owiewa nas zimny i nieprzyjemny podmuch wiatru powodując moje ciarki.
Jego dłonie niespodziewanie pojawiają się w moich włosach, chłopak jest ostrożny, aby nie zniszczyć misternej fryzury wykonanej przez Sarę. Jego delikatne palce osuwają się niżej, po barkach, plecach, wszędzie czuję iskierki, ciepło. Nie jestem pewna, jak długo tańczyliśmy. Nasz romantyczny moment przerywa Jonah wołając Zayn’a do siebie.
- Zayn, chciałbym, abyś poznał kilku absolwentów – mówi do niego. Zayn oddala się ode mnie, jego dłonie nadal spoczywają wokół mojej talii – jednak już nie spoczywamy w bliskości. Stawia krok ode mnie, jednak zatrzymuje się na chwilę.
- Kochanie? – stado motyli unosi się do góry w moim żołądku na dźwięk tego czułego słówka.
- Idź poznać tych ważnych absolwentów, znajdę sobie jakąś rozrywkę – zapewniam go z ciepłym uśmiechem.
- Jesteś pewna? – pyta z troską.
- Tak, znajdź mnie, jak już będziesz wolny – uśmiecham się. Zayn przytakuje, spogląda na mnie niechętny do odejścia, jednak wkrótce oddala się podążając za wujkiem.
Rozglądam się po balkonie, przyglądam się każdej osobie, poszukuję znajomych mi twarzy. Mówiąc całkiem szczerze, to chyba najbardziej cywilizowana i normalna impreza bractwa, na jakiej przyszło mi się bawić. Wkrótce sukcesywnie odnajduję stojącego pod ścianą Louis’a. To było prostsze, niż sądziłam.
- Lou! – uśmiecham się, na co chłopak nieco podskakuje. Nie spodziewał się mnie, zaczyna rozglądać się za osobą, która wezwała jego imię. Przepycham się przez tłum gości, chłopak jaśnieje zauważając mnie.
- Jula – szeroki uśmiech promienieje na jego twarzy.
- Wielmożny Panie,  czyż nie wygląda Pan zjawiskowo? – pytam go z uśmiechem używając elokwentnego tonu, po czym ujmuję w dłoń krawędź jego marynarki. Chłopak śmieje się dotykając materiału mojej sukni.
- Dziękuję drogiej Panience, Pani również wygląda niesamowicie – odpowiada podobnym tonem do mnie. Wybucham śmiechem przewracając oczami. Rozglądam się zauważając, że chłopak stał tu zupełnie sam.
- Gdzie podziewa się Eleanor? – zwracam się do niego, na co chłopak kręci głową. Marszczę brwi zaskoczona, mam nadzieję, że nie wydarzyło się nic poważnego.
- Ona um.. Nie chciała tutaj przychodzić – spoglądam na niego. Dlaczego nie miała ochoty? – Sama rozumiesz.. Wreszcie zrozumiałem dlaczego szukała wymówek za każdym razem, gdy zapraszałem ją tutaj – wzdycha.
Nagle ogarnia mnie rzeczywistość. Ojciec Zayn’a był bratem Elizabeth, a tato Eleanor ożenił się z jego matką. Wątpię, że jego ciotka chowa o to urazę.. Zastanawiam się, czy wie o tym, czego dopuścił się jej brat, co Zayn musiał znosić w dzieciństwie.. Jestem pewna, że tak, nie było możliwości ukrycia takiego faktu.
- Przykro mi – marszczę brwi – Dotrzymam ci towarzystwa – mówię mi opierając się o balustradę. Metalowe rurki są przyjemnie chłodne.
- Nie przyszłaś tu z Zayn’em? – chłopak rozgląda się w poszukiwaniu mulata.
- Właśnie wita się z jakimiś ważnymi absolwentami – przewracam zabawnie oczami. Louis śmieje się przybliżając się do mnie.
- Z ogromną przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa Jula – uśmiecha się – Wyglądasz nieziemsko w tej sukni. Zayn był grzecznym chłopcem? Trzymał rączki przy sobie? – unosi brew z dziecięcym uśmiechem przyklejonym do twarzy – Czy muszę sobie porozmawiać z moim drogim przyjacielem? – mruga.
Wybucham śmiechem  i trącam go łokciem kręcąc głową nieco zawstydzona. Jeżeli ‘rozmową’ nazywał kilka sierpowych, myślę, że porywa się z motyką na księżyc. Przypominam sobie dzień, w którym Louis pomógł mi znaleźć i okiełznać Zayn’a kilka tygodni temu. Bronił go przed tym kolesiem, uderzył go, przez to jego ręka potwornie go bolała. Staram się jednak nie śmiać, mimo wszystko nie chcę go niczym urazić.
- Nie powinieneś się martwić o Zayn’a trzymającego ręce z dala ode mnie – Louis unosi brwi pytająco. Jestem gotowa na żarty od strony Louis’a.
- Powinieneś się martwić o mnie – jego wzrok wyraża zakłopotanie – Zayn wygląda dziś bardzo gorąco – Louis wybucha niepohamowanym śmiechem zbierając wścibskie spojrzenia gapiów. Mało się tym jednak przejmuję, dołączam do przyjaciela.
- Cholera Jula, nie sądziłem, że z ciebie taka śmiała dziewczyna – kręci się mrugając do mnie porozumiewawczo.
- Poczekaj, aż go zobaczysz, założę się, że ty również nie będziesz się mógł powstrzymać – dodaję ze śmiechem, przez co chłopak chichocze jeszcze głośniej. Uwielbiam jego śmiech, to zawsze podnosi mnie na duchu.
- Być może zabiorę go dziś do siebie na noc – droczy się.
- Najpierw będziesz musiał pokonać mnie Tomlinson – udaję, że mu grożę, na co po policzkach chłopaka spływają łzy śmiechu. Udaję urażoną jego śmiechem. Chłopak łapie się pod boki.
- Czemu się tak śmiejecie? – słyszę obok nas Lindsay. Po chwili dziewczyna pojawia się z Charles’em przy boku. Ja nie mam mu nic przeciwko, myślę, że Zayn nie zdąży mnie zobaczyć w jego towarzystwie.
- Jula mi grozi – chłopak wydusza z siebie pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Mierzę go wzrokiem, na co chłopak jaśnieje.
- Rozmawialiśmy o tym, jak przystojnie wygląda dziś Zayn – wyjaśniam.
- Wiecie, oboje wyglądacie niesamowicie, jak para modeli – dziewczyna śmieje się.
Śmieję się z jej komplementu kręcąc głową – Zayn zdałby egzamin na modela, ale ja? Dostrzegam w sobie ogrom niedoskonałości, nie byłam tak szczupła, jak Sara, czy Lindsay. Nie miałam też kobiecych kształtów, jak większość tutejszych dziewczyn – mam umięśnione ciało. Czasem przeszkadzał mi kształt mojego nosa, czy wielkość ust. Dużo by tu wymieniać.
- Dzięki – zwyczajnie przyjmuje komplement – Ty również wyglądasz uroczo – odwzajemniam się.
- Gdybym tylko wyglądała w połowie tak dobrze, jak ty – uśmiecha się. Nie prawda, jestem pewna, że Lindsay wygląda równie świetnie, jak ja. Wszystkie kobiety na tej sali wyglądają przepięknie.
- Gdybyś wspomniała, że zostałaś zaproszona, zaprosiłabym cię do nas i przygotowałybyśmy się razem z Sarą – odpowiadam ze wzruszeniem ramion, Gdybym tylko wiedziała wcześniej, nie to że jestem na nią o to zła, czy coś, po prostu wolałabym wiedzieć.
- W zasadzie to wyjście wyskoczyło mi tak w ostatniej chwili, a dokładniej dwie godziny przed rozpoczęciem – marszczy brwi. Jak na niewiele ponad godzinę do przygotowania, dziewczyna wygląda wystrzałowo – Para Charles’a w ostatniej chwili zrezygnowała – wzrusza ramionami. Zastanawiam się co to za dziewczyna.
- Następnym razem zabieram cię do siebie i Sara nam we wszystkim pomoże – nalegam.
- Czy ja właśnie słyszałam tutaj moje imię? – blondynka wślizguje się pomiędzy nas, jej szmaragdowa suknia promienieje w świetle – wygląda, jak anioł zesłany nam z niebios. Niall podąża zaraz za nią, oboje mają uśmiechy na twarzach, ich palce u rąk złączone razem. Cieszę się, że są tu razem, szczęśliwi i pełni życia. Miło widzieć, że Sara znów jest szczęśliwa zważając ostatni  kiepski tydzień, który na szczęście mamy już za sobą.
- Sara! – wyskakuje radośnie. Dziewczyna podbiega do mnie, łączymy się w ciasnym uścisku. Po chwili oddala się przyglądając się mi uważnie – chyba ocenia swoją pracę. Po tym jak wyszłam, musiała podkręcić nieco swój wygląd – we włosach widnieje kryształowa spinka, a na szyi błyszczy wieńczący całość naszyjnik – Przepiękny naszyjnik – uśmiecham się lustrując błyskotkę.
- Dziękuję – chichocze – Kupiłam go podczas ostatnich zakupów, ale go chyba nie pamiętasz – śmieje się. Nigdy nie zwracam wielkiej wagi do tego, co ona kupuje. Z resztą za każdym razem jest tego tak wiele, że trudno by to zapamiętać.
- Niall! – Louis cieszy się towarzystwem przyjaciela, rzuca się na niego, niczym małpa. Nagle słyszymy ich wysokie głosiki.
-  Mój Boże Lou! Tak dawno cię nie widziałem! Zrobiłeś coś nowego z włosami? – Niall mruga swymi oczami prezentując wachlarz rzęs.
- Tak, masz rację Niall! Czy to nowe buty? – Louis odpowiada damskim głosem.
- Przestańcie się z nas nabijać – Sara upomina ich z uśmiechem na twarzy. Obaj śmieją się, ale nie kontynuują już swojej zabawy.
- Lindsay, zaskoczyłaś mnie swoim przyjściem, ale cieszę się móc cię tu spotkać – blondynka wita ją. Przez moment lustruje ją wzrokiem. Prawdopodobnie ocenia założoną kreację i dobór dodatków.
- Mnie również – odpowiada.
- Gdzie jest Zayn? – Sara rozgląda się po balkonie zmartwiona.
- Musiał przywitać się z grupą absolwentów – wyjaśniam jej szybko. Sarę oblewa ulga, że nie bawię się sama z powodu naszej kolejnej kłótni. Przez dobrą chwilę gawędzimy w piątkę na różne tematy, Lindsay opuszcza nas i idzie poszukać Charles’a. Ostatecznie Sara i Niall uciekają na parkiet, zostawiając mnie i Lou znów samych.
- Lou, jest tutaj Harry? – pytam go dyskretnie.
- Sądzę, że wpadnie – mówi – Nadal z nim nie rozmawiałaś?
- Nie miałam zbyt wiele czasu – wyjaśniam – Nie wydaje mi się, że skacze z  radości na nasze spotkanie – mówię. Chłopak wzdycha ciężko.
- Tak, ostatnio był bardzo.. zajęty sobą – dobiera kolejne słowa bardzo ostrożnie.
- Jesteś pewien, że tu przyjdzie? – dopytuję. Zaczynam mieć coraz większe wątpliwości, robi się coraz później.
- Tak, zazwyczaj pojawia się na takich wydarzeniach – zapewnia mnie. Chłopak pociera pocieszająco moje plecy – Nie smuć się Jula. To fantastyczny wieczór! Przekonałaś Zayn’a do wystrojenia się, przyjścia tutaj, sama wyglądasz wystrzałowo! – uśmiecha się. Dzięki tym słowom smutek nieco przemija.
- Wiesz, chyba pójdę go poszukać – wzruszam ramionami – Zanim ty go dopadniesz – droczę się. Louis wystawia mi język, kiedy ja wracam z powrotem do środka. Zatrzymuję się przy jednym ze stolików spoglądając na rozstawione na nim przekąski.
Nagle wyczuwam czyjś dotyk, ktoś wypowiada moje imię. Nie jestem w stanie zidentyfikować kim jest ta osoba, w ogóle nie poznaję tego głosu. Obracam się ociężale spotykając przed sobą Blake’a. Chłopak uśmiecha się do mnie. Jego włosy są postawione na żelu, jego fryzura to klasyczny faux hawk, po za tym ma na sobie to co inni mężczyźni na tym przyjęciu – koszulę z kołnierzykiem, marynarkę i garniturowe spodnie.
- Cześć – uśmiecham się do niego. Zdaję sobie sprawę, że Zayn ma z nim jakiś problem, ale nie widzę powodu, dla którego nie miałabym się z nim grzecznie przywitać. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej, przez co czuję się bardziej zakłopotana. Nigdy wiele nie rozmawialiśmy. Obracam się do stojącej obok niego wysokiej dziewczyny.
Ma długie, płomienisto czerwone włosy, porcelanową skórę, niebieskie oczy i figurę w kształcie klepsydry. Ma na sobie krótką, czerwoną sukienkę. Jest jedną z niewielu kobiet tutaj, które zdecydowały się na krótką kreację.
- Julio, chciałbym, abyś poznało moją parę – przyglądam się raz niemu, a raz czerwonowłosej. Przez krótki moment nikt się nie odzywa, Blake wpatruję się w dziewczynę, która jakby wie, co ma teraz zrobić. Wyciąga swą chudą dłoń w moją stronę z jasnym uśmiechem.

- Witaj Julio, jestem Stacy.



Kto pamięta Stacy? (Wszystko o niej w rozdziale 24) Jakieś sugestie? Jak nie to pomogę xD Wierzę w Was!! Proszę o więcej komentarzy, uwielbiam je czytać!

4 komentarze:

  1. Dziękuje za tłumaczenie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Stacy? Chyba nie pamiętam.. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze przez tyle rozdziałów zapomniałam już kim była Stacy. A co do Julii i Zayna to bardzo mi się podobają. W ogóle świetny rozdział. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny
    zapraszam na mojego bloga o Justinie
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic