* Wrap My Mind Around You - Trent Dabbs
* Almost Lover - A Fine Fenzy
Zayn prowadzi mnie przez dom z ogromną lekkością znając układ pomieszczeń jak własną kieszeń. W końcu dochochodzimy do salonu, słyszę śmiechy i rozmowy innych. Gdy nagle zatrzymujemy sie na korytarzu, zanim ktokolwiek mógł nas zobaczyć chłopak rzuca we mnie zakłopotanym spojrzeniem.
- Nie dbam o to - Nie jestem pewna, czy ten wzrok był zapytaniem, o to co sobie o nas pomyślą nasi znajomi, ale nie obchodziło mnie to. Zayn przygryza wargę, mam nadzieje, że teraz nie poczuł się, jakbym go zmuszała do trzymania mnie za rękę na oczach wszystkich.
- Pieprzyć to, niech sobie gadają - jestem zaskoczona, ale i szczęśliwa jego odpowiedzią. Schodzimy w dół po schodach, które prowadzą do salonu. Jeden za drugim, wzrok każdego zwraca się w naszą stronę i podąża dokładnie wprost na nasze zaplecione palce.
Czuję się nieco zawstydzona, że z Zayne'em publicznie pokazujemy swoją sympatię*, ale jego dotyk mnie koi. Przypomina mi, że jestem tu z nim, dlatego nie obchodzi mnie, co myślą o tym inni. Pozwólmy im gadać, nie dbam o to.
- Zayn, czy to nie my znaleźliśmy Julie? - pierwszy odzywa się Louis, na szczęście udaje mu się przełamać tę niezręczną ciszę.
- Taa - Zayn przytakuje mu. Przez moja twarz przebiega fala ciepła - oni wiedzieli, ze się całowaliśmy i powiedzieli całej reszcie?
- Widzicie! My wygraliśmy! - Louis śmieje się zwracając się do Liam'a, który kreci głową w niezgodzie. Jestem wdzięczna Louis'owi za to, ze natychmiast przejął cala uwagę ze mnie i Zayn'a, przynajmniej starał się to zrobić.
- Nie prawda, nie wygraliście! To my znaleźliśmy Harry'ego, a to najtrudniejszy zawodnik! Przecież wiesz, on jest jak ninja! - Liam broni się. Zapomniałam o Harry'm, czuję się winna. Powoli na niego zerkam. Chłopak stoi oparty o parapet okna, jego wzrok skupiony na naszych złączonych dłoniach. Jego twarz nie ukazuje żadnej emocji, bezwiednie się gapi.
Chcę odciągnąć swoją rękę, czuję się beznadziejnie robiąc TO, czymkolwiek to było na jego oczach, wiedząc co do mnie czuje. Niestety nie mogłam, nie dlatego, że znów popchnęłabym siebie i Zayn'a krok w tył, ale nie chce się teraz od niego odwracać. Doskonale wiem, że jeśli to zrobię to skończy się na tym, że będzie mi brakować jego dotyku - tak jak za każdym poprzednim razem.
- Wygraliśmy Liam i nawet nie zaczynaj! Umieram z głodu, więc prędko idź kupić nam jakiś obiad! - nalega Niall. Danielle mocno śmieje sie z chłopaków. Uwielbiam kiedy oni się tak zachowują - są jak dzieci, nie ma miejsca na niezręczne sytuacje... Spoglądam na Harry'ego, który teraz gapi się w okno, przy nim stoi Sara. Nie sądzę, że ze sobą rozmawiają, ale znów, trudno jest mi się skupić na czymkolwiek, kiedy dotyka mnie Zayn.
Danielle w uspokajającym geście kładzie dłoń na plecach Liam'a, a on zerka na nią smutno, przez co chcę wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna śmieje sie i klepie go - ta urocza sytuacja wywołuje mój szeroki uśmiech. Oni wszyscy tworzą grupę najlepszych przyjaciół.
- Zapłacę za obiad. Co powiecie na pizze? - Liam rozgląda sie po wszystkich, na chwile zatrzymuje wztok na Zayn'ie.
- Brzmi znakomicie! - Niall odpowiada za wszystkich głośnym śmiechem. Lindsay samotnie siada na kanapie. Podnoszę swoją wolna rękę, aby delikatnie dotknąć ramienia Zayn'a.
On odwraca się i patrzy na mnie skanując moją twarz z zaciekawieniem. Rzucam w nim spojrzeniem, po czym dyskretnie spoglądam na Lindsay mając nadzieje, że mulat zrozumie co mam na myśli. Odwraca się w stronę dziewczyny, i chyba załapał, bo kiedy puszczam jego dłoń, nie ma nic przeciwko i nie wygląda na złego, czy zranionego.
Od razu pragnę znów złapać jego rękę, ale nie chce być złą przyjaciółką dla Lindsay. Podchodzę do kanapy i siadam obok niej, dziewczyna cieszy się moja obecnością.
- Dobrze się bawisz? - uśmiecham się do niej. Kanapa jest nisko nad ziemia, i bardzo wygodna. Znajdujemy się w tym domu dopiero od niecałej godziny, a dochodziła już godzina 17, jestem wykończona, w większości przez emocjonalną huśtawkę.
Całowanie się z Zayn'em, rozmowa o tym co z nami będzie dalej... to było wyczerpujące, całe to zastanawianie się jak on może zareagować. Byłam nadal przygotowana, ze może wybuchnąć na kogokolwiek w każdej chwili.
- Wiec on i ty? - Lindsay przycisza swój ton z porozumiewawczym uśmiechem, nie odpowiadając na moje poprzednie pytanie. Patrzę na nią, jej wzrok skupiony jest na Zayn'ie. Smieję się i potrząsam głową.
- Taa.. Sama nie wiem - wyznaję.
- Oboje trzymalicie sie za rece, na oczach wszystkich tu zgromadzonych - przypomina mi. Tak to prawda, roblilismy to...
- Ja... poprostu nie jestem pewna, co tworzymy - mamrocze z malym usmiechem. Pamietam te pierwsza noc naszej rozmowy... on nie lubi sie afiszowac. Nawet nie zgodzilismy sie na cos wiecej... tylko poszliśmy za tym, czego on pragnal. Przyrzekl mi, ze nie bylam dla niego gra.. To jakis start - Dobrze sie tu bawisz? - odwracam sie do niej, a dziewczyna przytakuje z jasnym usmiechem.
- Oczywicie, ze tak! Ci chlopcu sa tacy zabawni! - smieje sie spogladajac na Liam'a i Niall'a. Niall mowi mu, na jaka pizze ma ochotę, ale Liam jej nie chce. Kloca sie o jedzenie oraz ilosc jaka powinni zamowic - Kto normalny spiera sie o jedzenie?
Najlatwiejsza odpowiedzia jaka znam to Niall... przez te kilka tygodni zdazylam zauwazyc u niego dwie glowne cechy. Pierwsza bylo to, ze zawsze byl radosny, i podnosil kazdego na duchu, w jakiejkolwiek sytuacji. Druga - mogl jesc. Kiedy mowie jesc, mam na mysli pochlanianie, wiecej niz normalny nastolatek. Chyba czarna dziura doskonale opisuje jego zoladek.
- Dobra - slysze, glos Liama, ktory wzdycha w woli poddania sie. Niall za to wydaje lekki okrzyk zwyciestwa.
- Co wygral? - pytam.
- Zamawiamy pięć pizz - Liam belkocze.
- Pięć? - unosze brew, bylo nas tylko dziewiecioro.
- Taa - wzrusza ramionami - Niall zabiera dwie z nich oraz resztki. - Liam wyjaśnia spogladajac na Zayn;a. Mulat stoi w miejscu gdzie go zostawilam, z zalozonymi rekami. Wyglada na zupelnie niezainteresowanego otaczajacym go swiatem. Niall zje dwie pizze... calkiem sam... czy to możliwe dla czlowieka?
- Zayn, gdzie jest twoj telefon? Muszę zamówić pizze, za które zaplaci Liam i jego przegrana drużyna! - Niall domaga sie podchodząc do Zayn'a. Chlopak wskazuje na telefon powieszony na ścianie w kuchni. Blondyn cieszy sie i szybkim husem dosięga przedmiotu.
- Hey Zayn, Charles powiedział mi, że chce zorganizowac impreze na jutro, z tego powodu potrzebuje pieniędzy od nas wszystkich, żeby zapewnić tam wódkę - odzywa sie Louis trzymając telefon przy torsie, zgaduję, że właśnie rozmawia z Charles'em.
Charles... przywódca bractwa, głowa całego ich domu. Zastanawiam się dlaczego to Zayn nim nie jest, odkąd w zasadzie to jego wujek by założycielem bractwa oraz fundatorem ich siedziby. Czy Zayn w ogóle lubił Charles'a?
- O tak, powiedz mu, że wybiorę niezłą sumkę, kiedy będę wracać z powrotem - Zayn usmiecha sie, po jego odpowiedzi wnioskuję, że lubili się. Louis powtarza słowa mulata przez telefon, po czym kończy połączenie.
- Pizza w drodze! - Niall oglasza dumnie. Obserwuję Zayn'a, ale on na mnie nie patrzy. Zamiast tego idzie w stronę Liam'a i Danielle, rozmawia z nimi. Nie chcąc się wtrącać zwracam swoja uwagę znów na Lindsay, która obecnie gawędzi z Sarą.
Rozgladając sie po pokoju, zauważam, że Harry zniknął. Przygryzam wargę, nie jestem pewna, czy powinnam go szukać. Wiem, że nie jesteśmy razem, ale czuję się winna i zdaję sobie sprawę, że powinnam mu sie wytłumaczyć. Zauważam, że Sara i Lindsay przeniosły się na kanapę - poznają się nawzajem. Robi się już ciemno, i przywożą pizze.
Kiedy idziemy do kuchni, by zjeść, szybkim ruchem chwytam Sarę i odciągam nas od innych. Kieruję ją w bardziej ustronne miejsce, w stronę ściany pełnej okien. Jej brwi łączą się w dezorientowaniu, a oczy rozszerzaja.
- Wszystko w porządku? - śmieje sie nerwowo rozglądając się po pokoju.
- Gdzie poszedł Harry? - nie wiedziałam, co miałabym zrobić, czy powiedzieć, gdyby nadal tu był. Tłumaczenie się przed nim nie miało by najmniejszego sensu, ale jednak czułam, że tak należało postąpić. Wiedziałam, że mnie lubi - przynajmniej tak twierdziła Sara, dlatego też wina wypełniała wszystkie myśli i całe serce.
- Oh, powiedział, ze musi wyjść - bełkocze tak cicho, że tylko ja jestem stanie to usłyszeć - To może mieć zwiazek z tym całym.. czymś - pokazuje w stronę gdzie staliśmy razem z Zayn'em. Przełykam ślinę, przytakuje, próbując za wszelką cenę wytrząsnąć z głowy poczucie winy. Może miał pilną sprawę do załatwienia? Miałam nadzieję, że z Zayn'em nie stanowimy głównego powodu. Razem z Sarą idziemy do kuchni, dołączając do reszty.
Niall pochłania całe pudełko, kiedy reszta jest w trakcie konsumowania drugiego kawałka. Nie wydaje sie, żeby Sara cokolwiek zauważyła, bo gawędzi z innymi. Siedzimy w jadalni. Stół został wykonany z pięknego drewna, a na nim leży kremowy obrus. Zayn siedzi naprzeciwko mnie z Lindsay i Louis'em.
Nie zerknął na mnie odkąd usiadłam razem z Lindsay, czuję jak skręca mnie od środka. Wyobrażam sobie te wzystkie myśli biegnące w jego głowie. Istnieje możliwość, że mnie okłamał i jednak byłam dla niego jakąś grą bądź zakładem, a teraz po cichu triumfuje swoje zwycięstwo. Bałam się, że właśnie powoli zdaje sobie sprawę, że zgodził sie na to... czymkolwiek to było ze mną - nudną i zwykłą dziewczyną. Ewentualnie uswiadomił sobie, że nie jestem w jego typie.
Kiedy nasza noc dobiega końca, wszyscy wychodzimy na zewnątrz do samochodów żegnając się. Zayn nikomu nie odpowiada, więc ja też mu nic nie mówię, zwłaszcza odkąd stał sie taki zdystansowany. Podchodząc do samochodu razem z Lindsay jestem zakoczona, kiedy mnie woła.
- Juilo - zatrzymuję swoje kroki, chciał sie ze mną pożegnać? Słyszę, jak sie do mnie zbliża, odwracam się w jego stronę. Kiedy znajduje się niedaleko mnie, wszyscy starają sie nie gapić i udawać, ze prowadzą niezwykle interesujące rozmowy.
- Hej? - nie wiem co powiedzieć, ale napewno nie powinnam była mówić tego.
-Myślisz, że mogłabyś mnie podwieźć najpierw do banku, a potem do domu bractwa? Przyjechałem tu z Louis'em, ale on musi coś załatwić - wyjaśnia.
- Muszę zabrać Lindsay.. - spoglądam na uśmiechającą sie dziewczyne.
- Sara! - przerywa mi wołając do blondynki, która odwraca sie w naszą stronę - Mogłabyś odwieźć mnie do domu? - pyta ją. Czuję, ze zalewa mnie krew, nie wiem jak mam sie czuć z Zayn'em w jednym samochodzie.
Zgodziliśmy sie spróbować robić to, czego w głęi duszy oboje pragnęliśmy, ruszyć dalej - przynajmniej tak myślałam - ale, minutę po tym, jak usiadłam z Lindsay, on znów zaczął mnie ignorować, jak zwykle.
- Pewnie! Niall? - Sara odwraca sie do niego. Chłopak przytakuje z uśmiechem. Oni wszycy godzili sie, abym wsiadła z nim do tego samochodu z nim, sama.
- Dzieki Jula! Oszczędziłaś mi czasu! - Louis woła ze swojej wielkej, srebrnej ciężarówki. Zayn uśmiecha sie do mnie, a ja staram sie zrobić to samo, przygotowując się na niezręczną jazdę - prawdopodobnie spowoduje ona naszą kolejną kłótnię.
- Do zobaczenia na kampusie Jula - Sara macha do mnie. Przytakuje i podchodzę do samochodu, zanim udaje mi sie jednak podejść od strony kierowcy, dlon Zayn'a chwyta mnie a nadgarstek. Odwracam sie do niego zaskoczona jego gestem.
- Ja prowadzę - mówi gładko.
- Co? - śmieję się. Każdy wsiada do swoich pojazdów zostawiając nas samych na podjeździe domu - Nie - śmieję się potrząsając głową - Nie ma mowy - mówię, jego dłon nadal mnie trzyma. Nie potrafie zignorowac iskierek przechodzacych przez moje cialo na jego dotyk. Mimo wszystko probuje, poniewaz, to on chcial prowadzic mój samochód.
- Julia, nie kloc sie, z pewnością jestem lepszym kierowcą.
- Nigdy nie widziales, jak prowadze! - nie zgadzam sie z nim.
- Jedzmy - mowi zabierajac klucze z mojej reki. Zanim zadazam jakos zareagowac, on siedzi juz na miejscu kierowcy. Wzdycham ze zloscia, i przechodze na strone pasazera. Przynajmniej ze mna rozmawial.
Wsiadam do srodka i ruszamy. Chlopak wlacza radio, tak, ze da sie rozmwaiac, ale wcale nie musimy tego robic. Wygladam za ono, chce z nim pogadac, ale nawet nie wiem od czego zaczac, czy co powiedziec.
- Wszystko w porzadku? - decyduje sie na to. Widze, jak przez moment wbija we mnie swoj wzrok, a potem znow patrzy na droge.
- Dlaczego mialo by nie byc? - po jego tonie wiem, ze pyta powaznie. Czy nie zauwazyl, ze ignorowal mnie cala noc? Czy to tylko obraz z mojej glowy?
- To znaczy... Ignorowales mnie odkad usiadlam z Lindsay - mowie. Chlopak zaciska usta. Kiedy to powiedzialam, zdalam sobie sprawe, jakie to bylo glupiutkie. Ale rozwazajac nasza relacje, ktora jest jak zacieta plyta, mam prawo sie martwic.
Zajmuje mu moment, zanim odpowiada. Oblizuje wargi i siega dlonia w moja strone, kladzie ja na moim udzie. Moje cialo natychmiast wypelnia przyjemne uczucie ciepla.
- Przepraszam, ze znow to zrobilem... - belkocze - Ja... nie przywyklem to tego, czymkolwiek to jest i po prostu... do konca nie wiem, jak powinienem sie zachowywac wsrod innych - rozumniem go, sama nie wiedzialam.
Razem z Matt'em trzymalismy sie za rece, czasem dzielilismy slodkie pocalunki, nigdy nie potrzebowalimy niczego wiecej. Ale kiedy dotyka mnie Zayn, kiedy otrze sie o mnie, pojawia sie tęsknota za czym wiecej.
- Ja chyba tez nie.. Oczekiwalam, ze bedziesz taki, jak Matt - mamrocze. Czuje, jak jego dlon napina sie, zdalam sobie sprawe, jak zabrzmialy moje slowa - To znaczy, nie chce, zebys byl taki jak on - wyjasniam szybko - On bym moim jedynym chlopakiem, jakiego kiedykolwiek mialam.
- Bylem juz w kilku zwiazkach - wyznaje skrecajac samochod, wyjezdzamy z tej ekstrawaganckiej dzielnicy - Mialy one krotka trwalosc, ale dobrze to wykorzystywalem - smieje sie, Czuje sie nieswojo rozmawiajac o tym, wiem, ze nie jesteśmy w zwiazku i nie zamierzam tego podwazac.
Nie chce myslec o tym, jak bardzo on nie lubi sie afiszowac, tworzyc cos stalego. Nie cierpie tego, jak zawsze szuka drogi, aby mnie od siebie odepchnac. Nie lubie, jak przed chwila przyznal mi sie, ze tak naprawde nigdy nie byl w prawdziwym zwiazku - czego innego oczekiwalam? Przygryzam jezyk i na moment zamykam oczy, aby wypchnac te mysli gdzies w tyl glowy.
- Czyj to byl dom? - pytam podnoszac powieki, podciagam sie na fotelu - To znaczy.. z kim jetes bezposrednio spokrewniony? Z ciocia, czy wujkiem?
- Ciocią. Dlatego miala na mnie silny, kobiecy wplyw - mowi monotonnie.
- Oh.. - odecham, kolejny kawalek ukladanki. Zadaje kolejne pytanie, starajac ie brzmiec na niezbyt ciekawska - Ona jest krewna mamy.. czy...
- Taty - dokancza za mnie. Wyczekuje odpowiedzi, ale zdaje sobie sprawe, ze wlasnie to zrobil. Czuje, jak jego dlon napina sie. Nienawidze siebie za to, ze go zdenerwowałam wracając do tego tematu.. Podnosze jego dlon i otaczam obiema rekami. Chlopak uspokaja sie.
Podjezdzamy pod bank, nie wysiadajac z samochodu chlopak wybiera ogromna ilosc pieniedzy wkladajac je do portfela. Odwozi nas spowrotem do domu bractwa. Musze to przyznac, niestety, ale orowadzi lepiej ode mnie. Ostatnim razem bylam zbyt zla na niego, aby zauwazyc te umiejętności. .
Zatrzymujac sie pod domem chlopak wysiada, ja rowniez. Przechodze na druga strone samochodu, oboje stoimy przed samym wejsciem - jest niezrecznie, nie wiemy co robic, ani powiedziec.
- Prosze - podaje mi klucze. Umiecham sie lekko i spogladam na auto.
- Wiec... Widzimy sie? - pytam, kiedy on podchodzi blizej. Czuje, jak chwyta mnie w talii, jego uta w mimencie znajduja sie na nich. Mimo, ze mineo dopiero kilka godzin, brakowalo mi jego pocalunkow.
Jego idealne usta dotykaja moich wysylajac iskierki po calym ciele, krew w moiach zylach plynie szybciej, a kolana, jak zwykle staja sie miekkie. Po chwili odsuwa sie, na jego twarzy pojawia sie maly usmieszek.
- Malik! - wola go ktos z australijskim akcentem. Zwracamy nasza uwage do chlopaka kroczacego w naza strone. Wyglada na starzego od Zayn'a, orzynajmniej ze trzy lata.
Ma blond, wystylizowane wlosy oraz mglisto zielone oczy. Jest tez dobrze zdudowany. Jak tylko znajduje sie blizej, porownuje go z Zayn'em. Nie wygladal jednak tak dobrze, jak mulat, choc byl wyzszy. Mieli taka sama wage, ale Zayn wydawal sie miec wiecej miesni.
- Charles! - Zayn usmiecha sie podchodzac do chlopaka i sciskajac na powitanie. Charles ma pojedynczy tatuaz na lewym przedramieniu, drugie zas jest calkiem czyste.
- Masz pieniadze na alkohol? - chlopak wyciaga dlon z powaga na twarzy. Charles był przyjacielski, a Zayn chyba go bardzo lubil.
- Wiesz, ze tak - smieje sie wreczjac mu plik pieniedzy.
- A kim jest ta mala istotka? - Charle usmiecha sie do mnie ze wzrokiem, na ktory mam ochote sie odwrocic z zazenowania.
- Oh.. ona jest.. - Zayn nie wie co powiedziec, troche mnie to rani. Jednak nie mam powodu, czego moglam oczekiwac? Jestem ta dziewczyna, z ktora probuje cos stworzyc? To brzmi beznadziejnie.
- Julia - przedstawiam sie stawiajac krok i podaje mu dlon. Charles umiecha sie i odwzajemnie gest.
- Milo cie poznac Panno Julio. Czy razem z Zayn'em zagoicie na jutrzejszej imprezie?
- Charles, my nie jestesmy razem - Zayn szybko przemawia. Czuje uklucie prosto w serce, choc wiem, ze oficjalnie nie jestesmy razem. Nie oczekiwalam, ze sie do czegokolwiek przyzna - ale tez, ze tak szybko wszystkiemu zaprzeczy. Nie bylam pewna, jak nas nazwac, ale nie chcialam, aby byl w tej kwesti taki obronny.
- To nawet lepiej - blondyn uśmiecha sie do mnie, zauwazam, jak Zayn zaciska dlonie w piesci, ale nic nie mowi - Powinna wpasc na tę imprezę, czyż nie Malik? - Zayn stoi w ciszy, czuje, jak staje sie zimny i oddala sie. Wzruszajac ramionami odwraca sie i podaza do srodka domu bractwa.
- Hmm... - wzrok Charles'a podaza za Zayn'em, ale zaraz powraca do mnie z jasnym usmiechem - Mam wielka nadzieje, ze jednak cie jutro tu zobacze Julio - mruga do mnie i idzie za Zayn'em.
Zostalam sama na podjezdzie domu bractwa. Czuje sie opuzczona. Nawet nie pięć minut temu Zayn calowal mnie na pozegnanie, a potem potwierdzil fakt, ze nawet nie jestemy razem, nastepnie nie mowiac nic odszedł...
Oddalił się i wyparł tych malych kroków, które udalo nam sie razem dziś wykonac, odszedl od nadziei, ktora dla nas zyskalam...
Stoje przyklejona do chodnika przed domem bractwa. Sama i zaklopotana... tak jak zawsze czuje sie, kiedy Zayn mnie opuszcza.
* taka ciekawostka: z ang. PDA - Public Display od Affection, czyli publiczne trzymanie się za ręce, uściski, niewinne pocałunki, pokazywanie innym, że dana para jest w jakiejś głębszej relacji...
+ Nie macie pojęcia jak długo główkowałam o co z tym chodzi :D
________________________________
Przepraszam za brak polskich znaków w większości miejscach, nie zdążyłam poprawić, na ipodzie jest to piekielnie monotonne i ciężkie do zrobienia... Chciałam za wszelką cenę dziś dodać ten rozdział!!
Zimny Zayn wrócił.. ehh.. ta rutyna.
Już to pisałam - zaskoczyłyście mnie tymi 30 komentarzami dwa rozdziały temu, ale pod ostatnim było tylko 9.. to trochę tak związek Juli i Zayn'a, krok w przód, dwa w tył..
Whatever, mam nadzieję, że to przejściowe i zamiast coraz mniej, będzie coraz więcej. Chyba nie muszę zaznaczać, że komentarze to jedyna motywacja :)
Zaciskam pas i tłumaczę 27, uuu kolejna impreza.. co to będzie?!
Do następnego!!! xx
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie Xxx
cudny..*-*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na 27. Jest to jedno z moich ulubionych ff, dziekuje za tlumaczenir :)
OdpowiedzUsuńZayn się chyba nigdy nie zmieni. Szkoda. Już miałam nadzieję, że będzie dobrze. Świetny rozdział, czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuńkurcze a już było tak dobrze. no nic czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za tłumaczenie:-)
OdpowiedzUsuńKocham czekam na next..;-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału ciekawe co teraz zrobi Zayn :d
OdpowiedzUsuńZaynowi cos odwala i uuuu nie moge sie doczekac jutra jejeje
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń