sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 21

Soudtrack:

* Been a Long Day - Rosi Golan
* Wildest Moments - Jessie Ware


W niedzielę rano Sara zmusza mnie, żebym poszła z nią do kościoła. Nie jest tak źle, jak myślalam. Znajduję tam dużo zrozumienia wobec mojej sytuacji, zwłaszcza, dlatego że jest cicho. Kiedy wracamy do domu wybieram się potańczyć, a Sara rozmawia z Niall'em przez telefon.

Oni nigdy się sobą nie nudzą. Nawet ja i Matt potrzebowaliśmy czasem od siebie odpocząć, ale ja to nie ona. Tańcząc myślę o sobotniej randce oraz o tym, kiedy  pierwszy raz spotkałam Zayn'a. Odtwarzam wszystkie momenty odkąd go poznałam.

On non stop na mnie wpada, miesza mi w głowie do tego stopnia, że nie wiem co już jest właściwe. To za dużo jak na trzy tygodnie znajomości.

Od tej nieszczęsnej środy udało mi się już nieco podnieść stopnie z psychologii , zrobię wszystko, by Zayn nie musiał mnie już uczyć. Nie to, że mi się nie podobało, po prostu to ja byłam tą, która mogła uczyć innych, jestem za mądra i za dumna.


*   *   *


Nadchodzi poniedziałek i obawiam się go spotkać w klasie. Nie wiem co wolę bardziej. Najwyraźniej podświadomie chce go zobaczyć, bo nigdzie go nie widzę. Krzywię się na świadomość rozpoczynającej się lekcji. Dlaczego go nie było? Czy coś się stało?

Męczą mnie myśli i jeszcze więcej pulsujących myśli. Nawet gdy go tu nie ma to i tak mnie rozprasza i odpędza od zajęć. Jak on to robi? Jak na boga mu się to udaje? Przez resztę dnia czuję pustkę, brakuje mi naszych kłótni, jego trapiących mnie komentarzy.

Rozwiązuję swój test z AP chemii i czuję się niesamowicie pewna siebie, dzięki wsakzówkom Liam'a. Umawiamy sie na kawę, czas na odpoczynek i przyjacielska rozmowe. Zasiadamy przy naszym zwykłym stoliku w ulubionej kawiarni, relaksując się przy panującej tam atmosferze.

- Dobrze bawiłeś się na ognisku? - pytam.

- Tak, spotkałem kogoś – jego twarz jaśnieje jak buzia dziecka w święta Bożego Narodzenia.

- Naprawdę, kogo? - podnoszę się zwracając więcej uwagi.

- Nazywa się Danielle.

- Powiedz mi więcej! - Wiem, że cieszy się, że proszę o więcej detali, bo nie przeczy i kontynuuje.

- Jest cheerlideką – uśmiecha się – Jest niezwykle zabawna, dowcipna i mądra, jak ty. Ma zdrowy rozsądek i jest oczytana – poprawia – Ma najzabawniejszy śmiech, marszczy przy tym nos i często parska – uśmiecha się.

- Spotkałeś ją w środę? - jestem zaskoczona, że wie o niej już tak wiele. Jestem o nią zazdrosna, o to, że Liam już zdążył zapamiętać już dźwięk jej śmichu.

- Nie do końca. Zauważyłem ją już wcześniej, ale nigdy nie miałem śmiałości, żeby zagadać. 

Liam nie miał odwagi? Pewnie, nie był umięśnionym chłopakiem z bractwa, ale był bardzo atrakcyjny, miły i mądry. Dostał się do najlepszych w mojej 'księdze znajomych'.

- Ale na ognisku... - zaczynam mając nadzieję, że skończy swoją historię.

- Wpadłem na nią. Moje szczęście – drapie się z tyłu po szyi z uśmiechem na samo wspomnienie – Zaczęliśmy rozmawiać i przełamaliśmy pierwsze lody. Poszliśmy na jedną randkę w piątek wieczór, zabrałem ją na lodowisko – mówi o tym, jak się tam bawili. Gadamy długo, wydaje się że minęło kilka godzin, aż w końcu rozchodzimy się w różne strony. Ściskam go na pożegnanie życząc szczęścia z Danielle.




We wtorek Zayn'a znów nie ma na zajęciach i martwię się jeszcze bardziej. Coś musiało się wydarzyć... może powinnam pójść do domu bractwa i to sprawdzić.. Nie, to było by dziwne, nie ponosiłam za niego odpowiedzialności. Nie miałam się o co martwić, nie przejmować się nim.. przynajmniej nie powinnam.

Na Literaturze gawędzę z Lindsay i jest całkiem zabawnie. Opowiada mi o tym, jak dorastała i jak po roku odwiedziła swój dom rodzinny w zeszły weekend. Nie byłam w swoim odkąd wyjechałam na studia, powinnam zadzwonić do mamy i ustalić dzień odwiedzin.

- Chciałabyś pójść na lunch? - pytam ją. Razem z Lindsay nie spotykałyśmy się nigdzie, poza klasą. Uśmiecha się na moją propozycję i wesoło się zgadza.

- Z przyjemnością.

- Świetnie, chodźmy po coś do jedzenia – podążamy do mojego samochodu. Lindsay jest wyższa ode mnie, bardziej umięśniona. Pamiętam jak wspominała, że gra w siatkówkę – Jak tam … sezon siatkówki? - pytam kiedy wsiadamy do środka.

- Fantastycznie! Wygrywamy 4-2 – wykrzykuje z radością.

- To super! - przynajmniej tak myślę, nie wiem zbyt wiele o tym sporcie, ale doceniam go. Doceniam każdego, kto uprawia jakąś dyscyplinę, poświęca swoją ciężką pracę i czas na to. Dziewczyna tłumaczy mi wszystko oraz wymienia kolejne zawodniczki, kiedy dojeżdżamy do kawiarenki.

Wybieramy miejsce na zewnątrz ze względu na piękną pogodę, a on nadal mówi. Wydaje mi się to zabawne, bo w klasie jest taka nieśmiała Może po prostu musiała się upewnić, że interesuje mnie o czym mówi i chce z się z nią zadawać Też zachowałabym dystans, gdyby ktoś mnie nie lubił.

- Przyjaźnisz się z tą dziewczyną.. Sarą, tak? - otwieram szerzej oczy, znała Sarę? O boże, mam nadzieję, że poznały się w dobrych okolicznościach, ale kiedy Sara stwarza złe?

- Tak – przytakuję z uśmiechem.

- Ona jest taką szczęściarą, że rozmawia z Niall'em – Linsay wzdycha – Zrobiłabym wszystko, żeby spotkać jakiegoś faceta z bractwa – wyznaje. Myślę przez chwilę o domu pełnym chłopaków z bractwa z akcentami. Zastanawiam się ilu z nich go ma i ilu jest spoza kraju?

- Czemu tego nie zrobisz? Dlaczego nie spotkasz się z którymś z nich – spoglądam na menu  zatrzymując wzrok na kanapce z indykiem. Z tyłu swoich myśli słyszę jak on drwi ze mnie, że wybrałam najbardziej typowe i nudne danie całej karty.

- Nigdy bym tego nie zrobiła, nie jestem wystarczająco towarzyska i popularna – rumieni się zerkając w menu.

- Dla mnie wydajesz się być towarzyska – uśmiecham się ciepło.

- To dlatego, że ty jesteś miła, nie przypominasz mi żadnego słodkiego chłopaka z akcentem – wytyka. Kelner odbiera od nas zamówienia i kontynuujemy rozmowę, jak tylko się oddala.

- Nie są, aż tak onieśmielający, jak myślisz – No, wszyscy oprócz Zayn'a. Gdybym nie spędziła z nim tej jednej nocy to pewnie zawstydziła bym się jego zabójczym wyglądem, postawą niegrzecznego chłopca i asortymentu tatuaży na ramionach – Następnym razem jak się z nimi umówię to z przyjemnością cię zaproszę – informuję ją, to nie brzmi za bardzo jak zaproszenie.

- O, nie, nie, nie zrobisz tego – speszyła się i bawi się teraz włosami.

- Nie kłóć się! Oni są naprawdę mili, uwielbiają poznawać nowe osoby – zapewniam ją. Zaciska usta i pojawia się na nich coraz większy uśmieszek.

- Skoro tak mówisz – Wiem, że bardzo tego chciała, więc łatwo było mi ją nakłonić.

- Powiedz mi więcej o sobie Lindsay. Grasz w siatkówkę, jesteś mądra, towarzyska ale nieśmiała? - śmieję się.

- Coś takiego – wyznaje – Mam na myśli to, że miałam swój buntowniczy okres w liceum, ale zmieniłam zachowanie, kiedy zostałam przyłapana na piciu alkoholu na jednej imprezie – zaskakuje mnie, nie spodziewałam się, że jest z niej dusza imprez – Wiem – czyta moje myśli – Byłam nieśmiała w liceum ale uwielbiałam wyczyniać niegrzeczne rzeczy – śmieje się.

- Wow, nigdy bym nie zgadła.

- To dobrze, łatwiej mi to ukryć – tu miała racje. Nigdy nie oczekiwałabym od niej niczego złego, co dla nastolatki jest dobre – Masz jakieś dzikie zdarzenia? - pyta ciekawa.

- Nie – śmieję się potrząsając głową – Byłam całkiem nudnym dzieciakiem – potakuję.

- Nic? - unosi brew, nie wierząc mi – Żaden wygłup w liceum? - Nie, cała moja głupota wyszła na wierzch właśnie teraz... a zaczęło się po tej jednej nocy, kiedy go spotkałam.

- Nie. Jestem klasyczną, grzeczną dziewczynką – śmieje się, kiedy kelner przynosi nasze zamówienia.

- Wątpię, że byłaś nią tak w stu procentach przez cały czas! - uśmiecha się pragnąc usłyszeć coś niegrzecznego, niestety nie miałam niczego w zanadrzu.

- Nie – potrząsam głową biorąc gryza przepysznej kanapki – Spotykałam się z kochaniem z dzieciństwa, z nim przeżyłam swój pierwszy pocałunek. Nigdy nie uprawiałam seksu, nie wpadłam w kłopoty, nie upiłam się bez wiedzy rodziców, nie imprezowałam, nie wydurniałam się, nie oszukiwałam - Bardzo dużo tego 'nigdy' ; krzywię się jak wiele nudnej prawdy wypłynęło z moich ust.

- Wiesz, myślę, że to dobrze, że masz tak wiele rzeczy, których jeszcze nie robiłaś – jej odpowiedź zaskakuje mnie, oczekiwałam, że zacznie się ze mnie śmiać – Pomyśl nad tym... Wszystkie moje doświadczenia, gdzieś zniknęły. Nigdy więcej nie będę dziewicą, wyprawiałam tak wiele, że ciężko mi stwierdzić, co było zabawne i warte mnie. Ale ty masz wszystko przed sobą i wciąż jesteś młoda – mówi – Zapewne też dokonasz rozważniejszych decyzji – dodaje z uśmiechem.

- Masz rację – uwielbiam to, w jaki sposób podniosła mnie na duchu, poczułam się lepiej ze swoim zacisznym życiem. Jemy, więcej mówimy o szkole, zainteresowaniach. Mówię jej o tańcu, ale nie wchodzimy w szczegóły – Powinnyśmy robić to częściej – oferuję jej, kiedy płacimy za posiłki i wracamy do samochodu.

- Z wielką chęcią, zawsze chciałam się z tobą widywać, ale.. wydałaś się być bardzo... zajęta – dobiera słowa bardzo ostrożnie. Wiem, co ma na myśli, zawsze byłam głęboko pogrążona w myślach o nim.

- Wiem, mam dużo na głowie, ale.. jestem zawsze otwarta na różne wyjścia – uśmiecham się i odwożę nas na kampus.

- Świetnie – odwzajemnia gest – Powinnyśmy robić to znacznie częściej – wykrzykuje. 

Wsadzam Lindsay niedaleko jej pokoju i sama idę do swojego, by przygotować się na AP chemię, chwytam też torbę, bo od razu po zajęciach pojadę do studia tańca.

Reszta dnia ciągnie się wolno, cieszę się, że spotkałam się z Lindsay i zdaję sobie sprawę, że minęło już trochę czasu odkąd spędziłam takie dziewczyńskie chwile razem z Sarą. Decyduje się na krótki taniec, rozciągam się i wykonuję kilka układów przez jakieś pół godziny, po czym wracam do domu. Wchodząc do pokoju zauważam Sarę i Niall'a śmiejących się.

- Hej – uśmiecham się upuszczając torbę na podłogę. Niall unosi brew zaskoczony, pewnie dlatego, że cała ociekam potem, jestem czerwona, i mam rozczochrane włosy.

- Jula! - Niall wstaje i ściska mnie. Jestem zaskoczona jego reakcją, głównie dlatego, że trochę śmierdzę, ale on chyba nie ma nic przeciwko, odsuwa się, a Sara podnosi się z miejsca z uśmiechem. Oboje byli tacy szczęśliwi. Całkiem jak wtedy, gdy Sara zaprosiła mnie na tę podwójną randkę... o nie.

- Co się dzieje? - rozważam, czy przełamać się przez te drzwi, boję się o co może im chodzić. Odsuwam się od nich i Niall obejmuję blondynkę swoim ramieniem. Unoszę brew, odkąd żadne z nich nie wyraża chęci, by odpowiedzieć na moje pytanie. Jeśli tylko usłyszę 'podwójna randka', będę uciekać.

- Jesteśmy parą! - Sara piszczy radośnie. Czuję ulgę widząc, że nie zamierzali zapraszać mnie na kolejną podwójną randkę – On oficjalnie zapytał mnie dziś w czasie lunchu! - uśmiecha się, odwraca do niego i uroczo cmoka chłopaka w usta. Czuję ostrą zazdrość, ale chodzi przecież o ich szczęście.

- Gratulacje! Wezmę teraz prysznic, ale powiecie mi więcej potem?
- W zasadzie to wychodzimy – Sara uśmiecha się do blondyna – Ale dziś wieczorem, jak wrócę?

- Pewnie, bawcie się dobrze – żegnam się z nimi wślizgując się do łazienki, kiedy wychodzą.

Pod prysznicem znów rozmyślam nad swoim życiem i porównuję je do Sary. Byłam dziewczyną, której życie zazwyczaj było idealne, w jednym kawałku, bez żadnych tragedii. Z kolei życie Sary jest spokojne i ustatkowane. Wychodząc spod prysznica, gapię się przez moment na swoje odbicie w lustrze.

Staję się bardziej umięśniona, stwierdzam to mimo że jestem otoczona ręcznikiem. Moje włosy falami opuszczone były wzdłuż pleców. Przyglądam się swojemu ciału, nie wyglądało, jak to Sary, nie mam tak wąskiej tali. Nadal jestem drobna, ale nie tak, jak Sara, czy inne dziewczyny, z którymi Zayn zwykł... I znów moje myśli powracają do niego.

Wychodzę z łazienki i przebieram się w coś wygodnego, zanim otaczam włosy ręcznikiem. Siadam przy biurku i odrabiam zadanie z AP chemii, staram się zrobić go jak najwięcej.

Zasypiam, zanim Sara wraca z powrotem, ale jestem pewna, że ich randka była niesamowita. Oboje byli dla siebie stworzeni, byli jak jedna osoba, słodka i popularna. Nigdy nie myślałam, że będą tak do siebie pasować. Ostatnia myśl wypełniająca moją głowę jest o nim; czy jest z nim w porządku, i czy pojawi się na jutrzejszych zajęciach.





Notka od autorki: Kto wie gdzie podział się Zayn? Myślicie, że gdzieś wyjechał, czy po prostu ją unika? Co się dzieje! Kto uważa, że przyjdzie jutro na lekcje?!

10 komentarzy:

  1. hmmm ciezko mi cos wymyslic gdzie on mogl sie faktycznie podziac....w kazdym badz razie nie tylko ona czeka az sie pojawi ;p noi i czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial ;d pzdr Kinga ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi sie wydaje ze poprostu nie chce jej widziec, chce o tym zapomnieć. Ale mam nadzieje ze w kolejnym rozdziale pojawi sie Zayn.
    Pozdrawiam Paula"*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że nie było Zayna. Ciekawe co się z nim stało. Mam nadzieję,że nie zmienił szkoły ; p Czekam na next ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak do tej pory najgorszy z rozdziałów xD
    Brak Zayna= brak fajności (jest w ogóle takie słowo? Wtf?)
    Dzięki za tłumaczenie, jest naprawdę świetne. Mam nadzieję, że w następnym będzie juz Zayn:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny spokojny rozdział (takie też są potrzebne ) :) mam nadzieje , ze w kolejnym będzie Zayn i wyjaśni się gdzie się podziewał ;p tłumaczenie jak zawsze super i czekam na kolejny ~M

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaynie! Gdzie jesteś?! Ale pomimo jego braku, świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział jak i całe opowiadanie :) Wielkie podziękowanie za tłumaczenie tego :) Domyślam się, że to trochę czasu pochłania....
    Zapraszam do mnie na mojego bloga: http://two-boys-from-1d-and-one-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, super blog!
    Zapraszam do mnie
    http://lostdreams-opowiadaieozyciu-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic