piątek, 23 maja 2014

Rozdział 9


Poranek przemija jak zwykle. Wstaję, ubieram się w ładną bluzkę i spodnie. Wychodzę na zewnątrz zaciągając się świeżym powietrzem, dochodzi 7.40. Zajęcia z psychologii zaczynają się o 8.00. Mimo tego, że budynek jest bardzo blisko akademików, wychodzę wcześniej. Lubię mieć zapas czasu, tak na wszelki wypadek, jakby się coś miało wydarzyć. Mam też chwilę, aby podziwiać piękno kampusu Boulder.
Krocząc przed siebie obserwuję zmiany, jakie zaszły w barwie liści. Sierpień się kończy, a ja już nie mogę doczekać się października. Nie tylko dlatego, że w tym miesiącu są urodziny Sary, ale też to, że pojawiają się wszystkie kolory jesieni. Zawsze wydaje mi się to dziwne, jak wszystko dokoła staje się tak piękne podczas jesieni, kiedy umiera…
Wchodzę do klasy dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. W środku znajduje się około czterdziestu ławek, dokładnie ustawionych w rzędach. Siadam naprzeciwko najbliższych drzwi. Jest już czterech uczniów, ale sala wypełnia się z każdą kolejną minutą.
Pan Collins przygotowuje się. Skrobie coś na tablicy przewracając kartki w książce. Pan Collins – nauczyciel psychologii miał jasno-brązowe włosy i miłe jasne oczy. Był w średnim wieku, wyglądał na trzydzieści pięć lat. Był zabawny i klasa lubiła jego zajęcia.
Lekcja zaczyna się zwyczajnie. Mam na myśli, to że rozmawiamy o zaburzeniach psychicznych i czytamy o nich. Mój artykuł był niezwykle interesujący. Opowiadał o małej dziewczynce z południowej Karoliny z ostrymi zaburzeniami stresowymi, a rodzice próbowali jej pomóc wysyłając na terapię. Głos pana Collins’a odciąga mnie od lektury.
- Spóźniłeś się. Wchodź i zajmij jakieś miejsce – nauczyciel rozkazuje. Podnoszę wzrok z nad gazety, jestem w szoku. To chłopak z imprezy. Chłopak któremu pokazałam swoje serce i duszę, ten który nie znał mojego imienia, i którego nigdy więcej nie miałam ujrzeć. Ten chłopak wypełniał moje codzienne myśli.
Każdy się na niego gapi. Przechodzi obok uczniów, których oczy podążają za nim. Zajmując miejsce tuż obok, nie patrzy na mnie. Wyczuwam, delikatny zapach jego perfum o którym tak długo marzyłam, moje ciało zaczyna mrowić.
Ma na sobie czarną koszulkę wyciętą w serek, dzięki czemu widać tatuaż na torsie oraz czarne spodnie. Patrzę na niego wyczekując jakiegoś słowa, uśmiechu, żeby na mnie zerknął w zrozumieniu. Zamiast tego, odwraca się do blondynki za nim w czarującym uśmiechem i świecącymi oczkami.
- Hej. Opuściłem kilka pierwszych zajęć, może spotkamy się po lekcjach i pomożesz mi nadrobić? – słyszę jego piękny akcent. Czuję, jak zaciskam szczękę, kiedy ona uśmiecha się i przytakuje. Odwraca się nie zwracając na mnie uwagi. Zamierza mnie ignorować? Udawać, że nigdy wcześniej mnie nie spotkał? Racja, to jest co sobie obiecaliśmy tamtej nocy… ale chciałabym od niego jakiegoś gestu ukazującego, że mnie chociaż rozpoznał.
Pan Collins zaczyna dyskutować na temat jakiś artykułów które przeczytał, a ja pilnuję się, aby się na niego nie gapić. Wzdycham i patrzę wprost przed siebie. Czuję się nie komfortowo, kiedy siedzi zaraz koło mnie, nigdy nie patrząc.
Kiedy dzwoni dzwonek, spoglądam na niego. Chłopak wstaje z miejsca znów nie zwracając na mnie uwagi. Trzymam na nim wzrok, zabierając książki, wstaję i przechodzę obok niego. Jego wzrok spotkał mój, ale szybko odwrócił go w inną stronę. Słyszę, jak bełkocze coś pod nosem, kiedy obraca się i idzie w przeciwnym kierunku. Szokuje mnie, zmuszam się nie patrzeć na niego, jak się wycofuje.
Wracając do pokoju potrząsam głową próbując wyrzucić go z moich myśli. Krocząc pomiędzy drzewami zadaje sobie w głowie pytanie; Dlaczego był na mojej lekcji psychologii? Nie miałam pojęcia, że jest tym zainteresowany. Ignorował mnie? Zdaję sobie sprawę, że zgodziliśmy się na wzajemną ignorancję, ale on udawał, że mnie nie widzi. Wzdycham w frustracji i idę do akademików.
Kiedy wchodzę do środka, Sary jeszcze nie ma. Boże, może w końcu poszła na zajęcia. Siadam przy biurku nad książką z chemii. Nie mogę się skupić przez bombardujące moją głowę myśli o nim.  Cały zeszły weekend przypominałam sobie detale z naszej rozmowy, ale nie coś takiego. Nie mogłam się go pozbyć i to mnie powoli zaczynało wkurzać.
Ignorancja z jego strony doprowadzała mnie do szału. Nie powinnam być zła, przecież przestrzegał zasad, ale mógł chociaż się uśmiechnąć, zerknąć. Nie, zamiast tego zachowywał się jakbym była niewidzialna. Stop. Nic się przez to nie nauczę. Szybko włączam laptopa i sprawdzam Facebook’a. Widzę kilka postów rodziców i  dawnych znajomych z liceum w Loveland, nic interesującego.
W jakiś sposób udaje mi się do końca dnia uspokoić myśli. Jednak mimo wszystko nie jestem w stanie opanować czającej się złości. Wiem, że nie powinnam, ale jestem wściekła. Nie zamierzałam przypominać mu o naszej rozmowie, ale mógłby chociaż się przedstawić, moglibyśmy się zaprzyjaźnić… Nieważne. Takim zachowaniem ukazał swoją niedojrzałość. Tylko się pocałowaliśmy… marzyłam o tak niesamowitym pocałunku.
Stop. Przestań o tym myśleć. Nie rób głupot, twój chłopak cię zdradził, a uważałaś go za miłego faceta. Dlaczego łatwiej umówić się z palantem, niż z doczekać się prawdziwej randki? Dlaczego rozważam randkę z kimś takim, jak on?

Następnego dnia poważnie zastanawiam się, czy iść na psychologię, czy nie, ale zbieram się w sobie i idę. Zajmuję swoje stałe miejsce. Zaciskam szczękę, kiedy widzę jak wchodzi do klasy z tą blondynką. Siadają tuż koło mnie, a on szepcze jej do ucha, co sprawia, że ona chichocze jak bobas. Przymrużam oczy i dziękuję Bogu, kiedy w klasie zjawia się Pan Colllins. Ma dla nas jakiś film. Skupiam całą swoją uwagę na osobie z zaburzeniami z przygotowanego materiału.
Jednak, przed zakończeniem dokumentu nie mogę się powstrzymać i zerknąć na niego. Szybko się odwracam i zauważam, że się na mnie gapił. Zaskakuje mnie, ale speszony szybko odwraca wzrok w inną stroną. Ha, więc mnie rozpoznał! Nie byłam niewidzialna. Jaka szkoda, już stracił szansę na bycie miłym i zaprzyjaźnienie się. Kiedy dzwoni dzwonek, oczekuję od niego przeprosin, lub małego ‘cześć’, ale zamiast tego odwraca się i wychodzi z sali.
Okej? On nie był przyjazny. Może to o tej stronie siebie mówił… o stronie, której nie polubiłabym, typowej dla chłopaka z bractwa. Przez kolejne dni postępuje zupełnie identycznie do poprzednich –  zarówno w wyborze miejsca oraz sposobie zachowania. Cudownie. Jedyne co mogę zrobić to tańczyć i próbować wyładować nagromadzoną wobec niego złość. Nareszcie nadchodzi piątek i jestem bardzo wdzięczna.
Kończąc lekcje psychologii wracam do pokoju po książkę z chemii. AP chemia była moim głównym przedmiotem w tym semestrze, a ja rozpraszałam się nie mogąc skupić się na nauce. Zdecydowałam wyjść do kawiarenki. Mogę oczyścić myśli w nowym miejscu. Przyciągam książkę do piersi i wchodzę do ciepłego pomieszczenia.
Wdycham cudowny zapach ziaren kawy i zachwycam się cichą muzyką. W środku jest sporo ludzi czytających książki popijając przy tym kawę. Już czuję pobudzenie mojego mózgu od aromatu czekolady i kawy. Podchodzę do jednego z basistów i zamawiam cappuccino. Płacę piątkę i zapewniam, że może zatrzymać resztę.
- Jula? – obracam się na brytyjski akcent dochodzący zza moich placów i rozpoznaję Liam’a. Jego jasno-brązowe włosy są nieco krótsze, ale od razu rzucają mi się jego jasne oczy i uśmiech.
- Cześć - odwzajemniam gest.
- Co tutaj porabiasz? – pyta.
- Muszę się trochę pouczyć… jakoś nie mogę się skupić w akademiku – mówię pokazując na książkę.
- Oh.. wiesz, uwielbiam tę kawiarnię, jesteś tu pierwszy raz?
- Tak. Zauważyłam ją, a wyglądała na przyjemną.
- W zasadzie to ja też się tu uczę – skrobie się w ramię. Ma na sobie zwykłą jasno niebieską koszulę i spodnie khaki – Chciałabyś się przyłączyć? – proponuje. Spoglądam na stolik przy którym siedział i zgadzam się; nauka z przyjacielem wydała mi się być dobrym pomysłem. Podążam za nim i kładę książkę z chemii na drewnianej powierzchni – Robisz zadanie z chemii, co? – śmieje się, na co się przyłączam.
- To niesamowicie zabawne zadanie z chemii – żartuję otwierając podręcznik – Jesteś z Anglii? – razem z Liam’em poznaliśmy się na zajęciach z AP chemii, ale nie rozmawialiśmy dużo na inne tematy, oprócz zajęć. Niewiele więc o nim wiedziałam.
- Tak, przeprowadziłem się by studiować.
- Czy ta szkoła ma jakiś specjalny program dla tych zza oceanu? – pytam lekko, na co on rzuca mi zakłopotane spojrzenie. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to niemiło – Wydaje mi się, że całe bractwo wypełnione jest ludźmi z akcentem – wyjaśniam.
- Tak, racja. Mają dobry program dla tych z poza kraju – mówi – Ale to przypadek, że wszyscy jesteśmy członkami tego samego bractwa. Fakt faktem Charles jest liderem – bierze łyk kawy a ja spoglądam na kelnerkę, która podaje mi moją. Dziękuje jej stawiając kubek przed sobą i biorę głęboki oddech.
- Naprawdę nie wyglądasz na chłopaka z bractwa – wskazuję. Nie chcę go obrazić, zwyczajnie nie wydaje się być TYM typem faceta. Wzrusza ramionami,
- To sposób na poznawanie nowych ludzi, dogadywanie się z nimi. Bardzo interesuję się szkołą, więc bardziej skupiam się na ocenach.
- Bardzo dużo imprezujecie – wytykam.
- No tak, wiesz… żyj póki jesteś młody*, nie? – unosi brwi. Patrzę na puste krzesło obok niego.
- Uczysz się z kimś jeszcze?
- Nie, pewien chłopak przyszedł tu ze mną po kawę… poszedł poflirtować z basistką – wskazuje na przestrzeń za mną. Obracam się i od razu zauważam jego ciemne włosy i tatuaże. Jestem wyraźnie zirytowana, że potrafię go rozpoznać po plecach. Jednak szybko odwracam się do Liam’a z zaciśniętą szczęką – Spotkałaś go? – Liam śmieje się z mojego wyrazu twarzy.
- Można tak powiedzieć – powoli rozluźniam zacisk – Chodzi na zajęcia z psychologii.
- Psychologii? – chłopak powstrzymuje śmiech i kaszle – Myślałem bardziej o tym, że na niego wpadłaś i uprawialiście seks na imprezie – wyznaje z szerokim uśmiechem – Psychologia, serio? Nigdy bym nie powiedział, że to go interesuje – po jego zachowaniu wyczytuję, że jest o wiele bardziej niż zdziwiony z odkrytej informacji.
- Ja tak samo – śmieję się.
- Dlaczego wyglądasz na niezadowoloną na jego widok?
- On jest moim utrapieniem, bardzo chamski i niezwykle egoistyczny – wymieniam na co Liam potakuje.
- On ma dobre serce, jest świetnym kumplem, ale nie chłopakiem, z którym można zacząć się umawiać – gdyby Liam tylko wiedział, jak wiele o nim wiem…
- Tak.. domyślam się – śmieję się otwierając podręcznik do chemii. Liam robi to samo, tylko, że ma przed sobą angielski. Skanuję wzrokiem wszystkie pytania i zaczynam skrobać coś w zeszycie.
- Liam, ja lecę – słyszę jego niski, jedwabisty, brytyjski akcent tuż za sobą. Napinam się, ale skupiam wzrok na czytanym tekście.
- Jasne, spotkamy się w domu – Liam przytakuję, spoglądam na niego kątem oka, kiedy Liam dzieli z nim szybki uścisk. On odwraca się do mnie, jego karmelowe oczy spotykają moje. Spoglądam w dół, on odchrząkuje. Wzdycham i przygryzając język patrzę na niego, uśmiecha się głupawo.
- Nigdy nie myślałem, że będziemy mieć tą przyjemność się poznać.. Każdy z przyjaciół Liam’a jest moim – mówi – Zayn – podaje mi dłoń.
Znam jego imię. Po tygodniach śnienia o nim, myślałam, że będę bardziej z tego zadowolona. Jednak jestem nadal smutna na jego wcześniejsze zachowanie. Udawał, że nie istnieję.
Postanawiam nie podawać mu ręki. Nie to, że byłam nie miła, po prostu nie chciałam go dotykać. Okej, byłam nie miła, ale zasługuje na chłodniejszą postawę z mojej strony. Uśmiecham się i wracam wzrokiem do książki. Nastaje wtedy niezręczny moment.
- Pójdę po więcej kawy – odzywa się Liam, wyraźnie nie chce być teraz w naszym towarzystwie, przeprasza nas i wstaje od stolika. Błagam go wzrokiem, aby ze mną został, ale on patrzy w ziemię. Opuszcza niezręczną sytuację, którą stworzyłam nie odzywając się do Zayn’a. Zrobiłabym to, gdyby nie był taki dumny.
- Wiesz, że zwykle uprzejmie należy komuś odpowiedzieć. Myślałem, że dziewczyna z małego miasta będzie to wiedzieć – unosi brew patrząc na mnie. Zgrzytam zębami i uśmiecham się do niego.
- Skąd wiesz, że pochodzę z małego miasta? – pytam. Rzucam mu sprośny wzrok, kiedy otwiera usta chcąc coś odpowiedzieć. Zamyka je i wygląda na speszonego, lecz szybko poprawia się i odwzajemnia gest.
- Potrafię odczytać to z ludzkich twarzy.
- Ja również – ostrzegam go wzrokiem, jakbym groziła nie naciskaj, albo nie ominie cię mała kłótnia.
- Powiedz mi tylko swoje imię – nakazuje. Śmieję się z tego i patrzę z powrotem na książkę. Miał już klika szans na poznanie mojego imienia w tym tygodniu. Słyszę jak burczy i po chwili moje książka zostaje mi odebrana. Patrzę na niego kiedy z lekkością trzyma ją w powietrzu.
- Oddaj mi ją – wstaję i jestem wdzięczna, że nikogo nie ma w tym rogu, aby mógł gapić się na naszą scenę.
- Powiedz mi, jak ci na imię – jego czy wypełniają się złością, wydaje mi się, że próbuje mi zagrozić, ale ja tego nie kupuję.
- Nie – mówię głośno. Nie podoba mu się moja odpowiedź. Obraca się na pięcie i wychodzi z moją książką – Hej, to moje! – krzyczę za nim. Zayn zatrzymuje się i patrzy w stronę Liam’a.. który wraca ze swoim napojem. Obserwuje mnie i jego, aż w końcu zatrzymuje wzrok na kawie. Prawie śmieję się na jego wyraz twarzy, wygląda jak smutny piesek, pewnie dlatego, że zdał sobie sprawę, że przyszedł za wcześnie.
- Do zobaczenia stary – Zayn klepie przyjacielsko Liam’a w plecy, zaraz po tym jak zmierzył mnie wzrokiem. Wtedy kontynuuje i oddala się, wychodząc z kawiarni z moją książką. Wzdycham we wściekłości,  siadam i zaciskam włosy w pięściach.
- Powinienem pytać…? – Liam siada z głupawym uśmieszkiem i podejrzliwym wzrokiem na twarzy. Potrząsam głową.
- Czy to jego typowe zachowanie? Nękanie dziewczyn? – gestykuluję wskazując na drzwi, którymi sekundę temu wyszedł.
- Tylko wtedy, gdy na jakąś leci. Powinnaś dać mu to czego chciał – wzrusza ramionami – Im wcześniej, tym lepiej. Zostawi cię w końcu w spokoju – unoszę brew w zdziwieniu, nie spodziewałam się tego. Był to chłopak, który zwykł dostawać zawsze to, czego chciał, a teraz oczekiwał poznać moje imię.
- Naprawdę myślisz, że jak ulegnę to się podda?
- Najprawdopodobniej tak. Mam na myśli; ‘chcesz to czego nie możesz mieć’. Dobra kwestia, naprawdę bardzo dobra – Robi tak z każdą dziewczyną, z którą się droczy – Liam uśmiecha się – Jesteś jedyną, która powinna się tym martwić. Większość z dziewczyn mocno się stara o jego uwagę.
- Gdybym tylko była zainteresowana – przymrużam oczy – Wziął moją książkę, więc… nie mam nic do nauki – zdycham głęboko – Chciałabym kiedyś pouczyć się znowu, może bez jego pięciu groszy -  śmieję się. Liam przytakuje.
- Pewnie. Dasz mi swój numer? – pyta.
- Jasne – wpisuję swój numer w jego telefonie i wysyłam szybką wiadomość do siebie, aby zapisać sobie jego – Dzięki za krótką sesję nauki – śmieję się zabierając swoje kluczyki – Może następnym razem nikt nam nie przeszkodzi.
- Do zobaczenia Jula – macha kiedy wychodzę za na zewnątrz. Wsiadam do samochodu. Świetnie, teraz nie miałam podręcznika do chemii. Zayn spróbował zawalić moje studia już po tygodniu. Wysiadam i wracam do kawiarni. Podchodzę do Liam’a skupionego na książce.
- Przepraszam, że znów przeszkadzam – patrzy na mnie zaskoczony.
- Jest w porządku. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Ma moją książkę, a bardzo jej potrzebuję na ten weekend – wyjaśniam. Liam śmieje się.
- Prawdopodobnie gdzieś wyszedł, i Bóg wie, gdzie może być – przygryza dolną wargę zastanawiając się – Dziś zorganizowaliśmy imprezę.. pewnie tam będzie, jeśli chcesz go złapać.
Zaciskam szczękę. Nie chciałam iść na kolejną imprezę. Dobrze się ostatnio bawiłam, ale patrzcie jak sprawa się obróciła.
Chłopak, który obsesyjnie flirtował z dziewczynami w klasie i ignorował mnie. Była to jedyna szansa na odebranie mu mojej rzeczy. Nie będzie miał mojej książki do chemii na zajęciach z psychologii, to wiedziałam na pewno.
- Dobrze. Do zobaczenia wieczorem – mówię z najbardziej entuzjastycznym tonem na jaki mnie stać i wychodzę z kawiarni. Jakimś sposobem znów wybieram się na zabawę… tylko po to, by się z nim spotkać.


*Przeczytałeś/aś to zostaw komentarz*
_________________________________________

* w oryginale było 'live while we're young', czyli jak wiecie tytuł piosenki, do końca nie wiedziałam, czy to tłumaczyć, żeby był taki klimacik, haha :D


Dodaję wcześniej. Przepraszam, że nie są tak często jakbyście chcieli, ale mam trochę zajęć w tygodniu, a w weekendy też mam odpocząć..
Jak się podobał? W KOŃCU MAMY ZAYN'A!!! Jak myślicie co będzie na kolejnej imprezie Julii? :)

Do następnego xx


3 komentarze:

  1. Ej ale jak nie pamięta jej...cos mi się wydaje ze sie na nia uwezmie narazie takie podchody strasznie jestem ciekawa jak to się potoczy wszystko :d i bardzo sie cieszę ze to tlumaczysz :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa jak brdzie zachowywal sie na imprezie!<333

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic