niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 41

(Ostatnio słuchałam piosenki Just Give Me A Reason wykonania P!ink i wydaje mi się, że jej tekst doskonale pasuje do relacji/sytuacji Zuliet, myślę, że powinniście je zobaczyć!)


Następnego dnia budzę się, zakładam na siebie luźny sweter i legginsy. To nie do końca mój styl, ale nie mam czasu, ani nastroju na strojenie. Po wczorajszej rozmowie z Louis'em ogarnęły mnie jeszcze większe nerwy - całą noc myślałam i martwiłam się o Zayn'a, bardziej, niż zwykle. Nie mam ochoty też kombinować z włosami, więc wiążę je w luźnego koka i ruszam na zajęcia.


Na uczelnię idę znacznie dłużej, niż zwykle - próbuję mentalnie przygotować się na spotkanie z Zayn'em. Może mieć tak wiele różnych humorów - będzie zły, flirciarski, czy może mnie zignoruje? Z pewnością będzie mnie rozpraszał i przykuwał moją uwagę - jak zawsze.

Nadszedł październik, wszystkie liście powoli opadają już z drzew. Kilka z nich leży na chodniku i porusza nimi lekki podmuch wiatru. Korony roślin tracą też już swoje jesienne barwy - jednak ich niektóre gałęzie posiadały jeszcze złoto-czerwone listki.

Te liście wisiały na krawędzi życia. Trzymały się na cieniutkich trzonkach wystarczająco mocno, aby nie opaść na chodnik i odfrunąć w niekończącą się przestrzeń. Mam wrażenie, że sama staję się takim liściem - stoję na krawędzi własnego życia. Na druzgoczący upadek nie pozwala mi jedynie żyjąca we mnie nadzieja, z całej siły staram się nie poddać.

Przez moment gapię się w to drzewo, po czym potrząsam głową pozbywając się tych dziwnych przemyśleń i ruszam na zajęcia.

W klasie zjawiam się zaledwie kilka minut przed rozpoczęciem, przez co Pan Collins mierzy mnie z niepokojem. Uśmiecham się do niego grzecznie, po czym zwracam się do ławki. Obok siedzi Zayn. Zatrzymuję się na środku salki.

Chłopak ma na sobie ciemno szary T-shirt, który całkowicie zakrywa jego klatę, skórzaną kurtkę i ciemne spodnie. Wygląda jak zawsze, jak zwykle otrzymuje też zalotne spojrzenia innych dziewczyn. Zerkam na niego dyskretnie, tak żeby mnie nie zauważył. Podnoszę głowę wyżej, niż zwykle, mijam go i siadam na swoim miejscu. Czuję się, jak na pierwszych zajęciach - znów wyczuwam między nami niekomfortowy dystans.

- Dobrze klaso, w końcu udało mi się  do końca ocenić wasze testy, więc za moment wam je rozdam. Zaraz po ich obejrzeniu zajmiemy się kolejnym tematem i zobaczycie krótki film - ogłasza, po czym bierze w dłonie plik kartek.

Zerkam na mulata, chłopak nadal tylko tępo gapi się w przestrzeń przed sobą. Przeczesuję włosy dłonią, zastanawiam się czy powinnam do niego zagadać, ale wtedy na myśl przychodzą mi słowa Loui'a - Nie mogę być pierwszą, która się przełamie i przybiegnie z przeprosinami. Biorę swoją kartkę i widzę na niej 6 - na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

- Dobra robota Panno Augustine, widzę, że współpraca działa. Oboje dostaliście świetne oceny - Pan Collins chwali mnie i Zayn'a. Chłopak zerka na nauczyciela, który wręcza mu jego test. Na jego twarzy nie widać żadnego uczucia, tylko ignorancja.

Przez resztę zajęć chłopak nadal się nie odzywa, ale od czasu do czasu wyczuwam na sobie jego palący wzrok. Powoduje on pojawiające się na moich policzkach rumieńce j jestem wręcz pewna, że bardzo mu się to podoba. Pojawił się we mnie ognik nadziei, że patrząc na mnie próbuje skleić w głowie jakieś wyjaśnienia, ale z zakończeniem lekcji po prostu podnosi się z miejsca i wychodzi.

Biorę głęboki oddech i powoli robię tę samą czynność. 'Wszystko tylko za nim nie idź' - myślę. Czy nasza sprzeczka była, aż tak druzgocząca?

W mgnieniu oka jakimś cudem znajduję się w sali od Literatury siedząc obok Lindsay, która bez przerwy nawija o imprezie Sary. Zupełnie zapomniałam, że w ogóle tam była - musiała przyjaechac zaraz po sprzeczce z Zayn'em.

- Jula? - odwracam się w jej stronę równo z dzwonkiem. Mrugam oczyma, na co dziewczyna tylko się śmieje - Czy słyszałaś co powiedziałam?

- Eh.. no wiesz... nie - potrząsam głową.

- Powiedziałam, że powinnyśmy zjeść wspólnie lunch! - uśmiecha się i wychodzimy z klasy. Przytakuję opornie, kiedy podążamy w stronę drzwi wyjściowych.

- Brzmi świetnie - zgadzam się - Możesz ty prowadzić? Nie wiem, czy ja powinnam - Przecież na niczym nie potrafię się skupić, nie wyobrażam sobie wskoczyć teraz za kółko. Mimo wszystko miło byłoby się móc na czymś skoncentrować.

- Tak, będę się czuła dużo bezpieczniej, ty nawet średnio radzisz sobie z jednoczesnym spacerem i rozmową - chichocze - Wszystko okej? - teraz brzmi serio. Uśmiecham się do niej,

- Tak, po prostu jak zwykle mam dużo na głowie. Dobrze bawiłaś się na imprezie?

- Oczywiście! Wydawało mi się jednak, że ty nie bardzo - spogląda na mnie badawczo, gdy wsiadamy do jej srebrnego samochodu. Wzruszam tylko ramionami, nawet nie wiem co mam jej na to odpowiedzieć - nie byłyśmy zbyt bliskimi znajomymi. Powinnam się jej zwierzyć?

- Może byłam troszkę nietrzeźwa - śmieję się. Mam nadzieję, że mi uwierzy. To nie kłamstwo, wypiłam niecałego drinka.

- Troszkę nietrzeźwa? No tak, Sara wspominała, że masz słabą głowę - dziewczyna śmieje się, gdy wjeżdżamy do miasta. Lindsay wybiera jakąś przyjemnie wyglądającą kawiarnię, zamawiamy posiłki i czekamy przy jednym ze stolików.

Lokal jest średniej wielkości, w środku jest jednak czysto i nieco zimno. Nie ma dużych stołów, tylko takie, które maksymalnie zmieszczą cztery osoby. Ściany pomalowane są na zielono, farba niestety odchodzi w kilku miejscach. Wydaje mi się, że to rodzinna firma, ponieważ to nie jakiś ogromny budynek i nie pracuje zbyt wielu pracowników

Ku mojemu zdziwieniu przesiaduje to całkiem spora grupa osób. Zapewne robią przepyszne kanapki - podczas przerwy na lunch do pomieszczenia przychodzi jeszcze więcej klientów. Staram się skupić całą swoją uwagę na Lindsay.

- Masz oko na któregoś chłopaka z bractwa? - może życie miłosne Lindsay trochę podniesie mnie na duchu. Dziewczyna peszy się nieco i zerka na swoje dłonie z uśmieszkiem na twarzy - Powiedz mi! - nalegam.

- Wiesz, to znaczy rozmawialiśmy tylko, ale myślę, że.. że go lubię - wyznaje z uśmiechem. Jej tęczówki pełne są takiej dziecinnej radości.

- Okej, zdradź mi więcej! - powtarzam z ekscytacją w głosie. Dziewczyna podciąga się na foteli u oblizuje usta.

- To Harry - kąciki moich ust natychmiast opadają. Harry? Zauroczyła się w Harry'm?

- Harry? - pytam pełna zaskoczenia. Harry jest czarujący i bardzo lekko się z nim rozmawia, ale w życiu się tego nie spodziewałam - Ten z kręconymi włosami? - Nie wiem czemu, aż tak mnie to szokuje. Może dlatego, że był skrytym chłopakiem - nigdy nie słyszałam, aby mówiła o nim jakakolwiek dziewczyna. Wyobrażam go sobie obok Lindsay... nie do końca przychodzi mi do głowy taki obraz.

- Tak! Gawędziliśmy na imprezie, i był dla mnie taki miły! Zaproponował mi wspólne towarzystwo, piliśmy napoje - wspomina. Oblizuję usta i przytakuję w zrozumieniu - powinnam uświadomić ją o naszym wspólnym wyjściu na lasery? Czy on odwzajemniał uczucie? - O! Jest tu! - dziewczyna wykrzykuje.

- Zaprosiłaś go tu? - pytam zakłopotana, kiedy Harry wchodzi do budynku. Ma na sobie brązową kurtkę, która świetnie do niego pasuje, obcisłe spodnie a jego włosy jak zwykle ułożone są w nieładzie.

- Tak, mówiłam ci o tym wcześniej - śmieje się. Odwracam się do niej z jeszcze większym zakłopotaniem. Pewnie wspomniała o tym gdy myślami pofrunęłam do innego świata - Nie odpowiada ci jego towarzystwo? - na jej twarzy maluje się zmartwienie.

- Nie, jest w porządku, zaskoczyłaś mnie. Nie dotarło do mnie, że go tu zaprosiłaś - Może Harry też ją lubił. Być może ją również zaprosił na lasery. Wtedy nie czułabym się jak na podwójnej randce.

Czy tego właśnie chciałam? Nie mieć go tylko dla siebie? Nie wiem, czego chce, jedno jest pewne - jego obecność tutaj martwi i cieszy mnie jednocześnie.

- Cześć Harry! - dziewczyna wita się z nim, kiedy podchodzi do naszego stolika. Spotykam jego wzrok, na co chłopak uśmiecha się.

- Witajcie kochane - uśmiecha się głupkowato zasiadając obok nas. Zerkam pomiędzy nimi, robi się niezręcznie.

- Cieszę się, że tu jesteś - Lidsay przykuwa jego uwagę na siebie, na co czuję ulgę. Wparuję się raz w blat stołu, a raz w śmiejąca się dwójkę. Teraz już wiem, że Harry się jej podoba, muszę poszukać jakiś znaków. Dziewczyna chichocze nerwowo, stale dotyka swoich włosów i mruga oczami.

- Miło, że mnie zaprosiłaś.

- Chcesz coś zamówić? - pyta go. Zapach jedzenia roznosi się po pomieszczeniu, na co niemalże natychmiast zaczyna mi burczeć w żołądku. Nie zdawałam sobie sprawy z własnego głodu, dopóki nie przypomniała mi o tym Lindsay.

- Nie, nie mam ochoty - potrząsa głową - wpadłem się tylko przywitać.

- I tak cieszę się, że wpadłeś - dziewczyna powtarza się. Czuję wyrzuty sumienia przez to, że zgodziłam się na tę nieszczęsną podwójną randkę z Harry'm i Louis'em. Nie byłam nawet nim zainteresowana.. nie mogłam.

- Co takiego dziś robiłyście? - spogląda na nas obie.

- Właśnie wracamy z Literatury. Zajęcia były mało interesujące, gdyby nie Jula, umarłabym z nudów! - Lidsay zachowuje się dziwacznie, jest zbyt pobudzona.

Siedząc pomiędzy tą dwójką czuję się strasznie niekomfortowo, Harry non stop na mnie patrzy -  i za każdym kolejnym razem wprawia we mnie poczucie winy o tą durną grę w lasery.

Jedyne co robię to gapię się na twarz Lindsay. Jej oczy błyszczą nadzieją na zainteresowanie chłopaka. Zauważyłam też, że wystroiła się bardziej, niż zwykle - przez co ciąży na mnie jeszcze większa wina. Zastanawiam się, czy zaprosiłaby mnie dzisiaj na wspólny posiłek, gdyby nie Harry. to nie miało dla mnie żadnego sensu.

- Przepraszam na chwilę - Lindsay podnosi się i wychodzi na zewnątrz odbierając telefon. Nawet nie zauważyłam, ze cokolwiek dzwoniło, nie słyszałam tego. Harry odwraca się w moja stronę na co rzucam w niego uśmiechem.

- Lou dzwonił do mnie i powiedział, że lasery zaplanowane są na przyszłą sobotę, pasuje ci? - jego zielone tęczówki pełne są optymizmu.

- Ta.. Zaprosisz też Lindsay? - pytam go z wyraźną nadzieją, przez co chłopaka ogarnia zakłopotanie.

- Nie planowałem tego robić... Powinienem? - jego głos jest  przytłumiony i wiem, że jest zaskoczony moim pytaniem. Zwracam się do kelnera, który właśnie przyniósł nasze dania.


Pracownik odkłada posiłki na nasz stolik u rzuca w nas uprzejmym uśmiechem, po czym znika na zapleczu. Tłumy ludzi znikły - widocznie skończyła im się już przerwa na lunch. Wolałabym, gdyby tu jednak nadal byli - w pomieszczeniu robi się za cicho.

- Tak, tylko się zastanawiałam - mówię - Wydaje mi się, że bardzo cię lubi - dodaję szybko, na co chary chichocze.

- Jest naprawdę bardzo miłą dziewczyną, ale wolałbym gdybyśmy byli tam tylko ja, ty, Louis i Elenour - wymienia wszystkich uczestników zerkając cały czas na stolik, żeby na mnie nie patrzeć. Chyba Harry naprawdę żyje świadomością, że to podwójna randka. Nerwowo rozglądam się po pomieszczeniu wyczekując powrotu Lindsay. Na moje nie szczęście dziewczyna nadal stoi na zewnątrz i rozmawia przez telefon.

- Brzmi naprawdę dobrze, więc sobota? - staram się wyrzucić z tonu cały ten niepokój po czym uśmiecham się do chłopaka. Chłopak jak zwykle ma ten flirciarski błysk w oku i cieszę się, że niczego nie podejrzewa.

- Tak - kącik jego ust unosi się - Mogę wpaść po ciebie i pojedziemy tam razem - Jest i wisienka na torcie, podwieźć mnie? Brzmi jak randka, tym razem nie zaprzeczył.

Kogo ja próbuję oszukać? Zgodziłam się na wspólne wyjście z nim, Louis'em i jego dziewczyną. To oczywiste, że wybieramy się na podwójną randkę, tylko my z Harry'm technicznie nie byliśmy w żadnych związkach. Mimo wszystko próbowałam się łudzić, że sprawa wcale tak nie wygląda. Martwiłam się i obawiałam, i nie mogłam znaleźć powodu dla którego w ogóle zgodziłam się na te lasery.

- Ja.. um-

- Przepraszam, że zeszło mi tak długo - mówi do nas Lindsay siadając na swoim krześle. Odchrząkuję i odwracam głowę od chłopaka.

Co mam odpowiedzieć Harry'emu? Nie chcę, aby mnie podwoził - no w sumie nie miałam nic przeciwko. Ale to zmierza tylko w jednym kierunku, i wcale mi się to nie podoba.

Ale z drugiej strony dlaczego, aż tak się tym przejmuję? Harry był nieziemsko czarujący i miły - zupełne przeciwieństwo Zayn'a, a my nie byliśmy nawet razem. Nie mam powodu dla którego mam się, aż tak tym martwić. Boję się, że to tylko trochę nie w porządku wobec Lindsay.

- Kto dzwonił? - pyta ją Harry odwracając się w jej stronę. Dziewczyna uśmiecha się i potrząsa głową.

- Ach, tylko mój tata. Chciał mi tylko przypomnieć, że wpadnie za niedługo w odwiedziny z Oregonu - Harry unosi brew w zainteresowaniu przybliżając się do niej.

- Pochodzisz z Oregonu? - pyta ją. Nie miałam o tym pojęcia - być może kiedyś o tym wspominała, ale nie zwróciłam pewnie na to uwagi.

- Tak, w Gresham. To całkiem duże miasto, naprawdę przyjemne, takie pełne zieleni. Dostaniesz się tak w pół godziny od Portland - informuje nas biorąc kęs swojego posiłku. Zauważam też, że nie tknęłam swojego odkąd przyniósł nam je kelner.

- Od zawsze chciałem zwiedzić Oregon, wydaje mi się, że to przepiękny stan - Harry opiera się na swoim krześle z czarującym uśmiechem.

- Może kiedyś mnie odwiedzisz? - proponuje mu tryskając nadzieją na wspólne spotkanie. Harry chyba jednak nie robi sobie z tego nic, bo wzrusza obojętnie raminami.

- Taa, może - przytakuje głową.

- Przyjeżdża tylko twój tata, czy mama też? - pytam ją. Widzę, jak dziewczyna momentalnie smutnieje - Przepraszam cię, ja nie-

- Nie, wszystko okej - unosi brew z uśmiechem - To żaden sekret, moi rodzice się rozwiedli - wzrusza ramionami - Nie przepraszaj - mówi mi - Wyznam tylko, że mam słaby kontakt z moją mamą..

- Prz..- Wstrzymuję się - To smutne - szepczę.

- Jest okej.. to znaczy.. powiem wam przykrą, aczkolwiek krótką historię. Moja mama zerwała z tatą, kiedy byłam bardzo mała, .. on.. on zakochał  się w innej kobiecie - potrząsa głową - Wolał ją bardziej, niż mamę, ale nadal mnie chciał i kochał - utrzymywał kontakt. Na jego nieszczęście kobieta którą wybrał okazała się być bardzo szalona i dzika.. Można ją było nazwać 'niebieskim ptakiem', więc ich związek nie przetrwał długo...

Zagryzam wargę przyjmując do wiadomości jej opowieść, nigdy bym się nie domyśliła, że jej rodzice są w separacji. To w jaki sposób o tym wszystkim opowiadała, jaka silna była - stała się moją inspiracją.

- Pewnie myślicie, że nienawidzę ojca za to co zrobił, ale wcale tak nie jest - mówi powoli - Kocham go, i wiem, że ją również kochał, nie potrafię zwalczyć miłości - bełkocze, po czym uśmiecha się.

Lindsay bierze kolejny kęs posiłku. Nie wyobrażam sobie, żeby coś takiego przydarzyło się mnie, widząc, że mój tata wybrał inną kobietę. Przynajmniej ojciec Lindsay nadal ją kochał.

Przez resztę lunch'u odzywają się tylko Harry i Lindsay. Pozostawili mnie swoim myślom, zastanawiałam się co odpowiedzieć chłopakowi na jego propozycję.

Kiedy skończyłyśmy już nasze posiłki, obie żegnamy się z Harry'm. Chłopak ściska ją na pożegnanie i jestem pewna, że w ciele dziewczyny fruwa stado motyli na ten mały gest. Kiedy zwraca się do mnie czuję ścisk w żołądku. Lindsay zmierza w kierunku samochodu zerkając na naszą dwójkę.

- Więc.. um.. sobota? - pyta spoglądając na Lindsay.

- Taa.. - nie mogłam mu powiedzieć, aby po mnie nie przyjeżdżał . Nie mogłam mu wyznać, że Lindsay bardzo go lubi, kiedy widzę, że on wcale tego nie odwzajemnia - Brzmi, jak plan - mówię głośniej, aby dziewczyna domyśliła się, że to wcale nie jest randka. Harry uśmiecha się tylko pełen ekscytacji.

- Przyjadę koło 12, okej? - pyta wsuwając dłonie do kieszeni brązowej kurtki. Odwracam się do dziewczyny, która stoi przy samochodzie w niezręcznej ciszy.

- Brzmi świetnie, do zobaczenia - macham mu, unikając pożegnalnego uścisku i wracam do Lindsay. Chłopak odwzajemnia gest i odchodzi.

- Co to było? - dziewczyna chichocze, kiedy wsiadamy do auta.

- Zwykła rozmowa - wzruszam ramionami, mając nadzieję, że niczego nie podejrzewa. Boję się, że kiedy się dowie będzie na mnie zła - muszę ją uświadomić, że nie lubię Harry;ego w ten sposób. Przynajmniej nie potrafię myśleć o nim w ten sposób, tak jak myślę o Zayn'ie - Naprawdę powinnaś poznać mojego tatę, bardzo mi go przypominasz.

Wskakuję do samochodu zaskoczona jej komentarzem. Dziewczyna uśmiecha się zapewniając mnie, że nie miała na myśli niczego złego.

- Serio? - Mam nadzieję, że dobrze jej się z nim kojarzę.

- On jest mądry, towarzyski, przyjacielski... myślę, że dogadalibyście się. To zabawne, oboje reagujecie tak samo na stres - pocieracie kciukiem miejsce między oczami - uśmiecha się.

- Tak, mam to po tacie - wzruszam ramionami. Mój tato robił dokładnie to samo, za każdym razem kiedy siedział w papierach lub gdy sprzeczali się z mamą - Z przyjemnością go poznam.

- Powinnaś też poznać mojego brata Joshua - znów uśmiecha się do mnie w sposób, dzięki któremu wiem, że jest szczęśliwa, że mi ufa.

- Masz brata?

- Tak - przytakuje przygryzając dolną wargę - Mieszka w Las Vegas, i tak jakby nie nie cierpi mojego taty....  Kiedy moi rodzice się rozwodzili miał zaledwie cztery, bądź pięć lat więcej ode mnie. Obwinił mojego ojca o to wszystko.

- Jak udaje ci się być taką otwartą w tej sprawie? - nie potrafiłabym mówić tak otwarcie o czymkolwiek. Udało mi się raz - wobec Zayn'a tej pierwszej nocy.

- Ufam ci - mówi. Gapię się na nią w niedowierzaniu - ufa mi. Lindsay odpala samochód. Oblewa mnie fala poczucia winy - nie powinnam się spotykać z Harry'm.

- Idę na podwójną randkę z Harry'm, będziemy grać w grę na lasery - słowa wystrzeliwują ze mnie niczym z procy. Lindsay gapi się na mnie - jej twarz pełna jest zakłopotania i rozbawienia.

- W zasadzie to nie randka, po prostu raz palnęłam, że wybrałabym się pograć w tą grę z Louis'em i wyszło, jak wyszło. Zabiera się z nami również Elenour - dodaję.

- Lubisz go? - jej pytanie ma dziwny charakter - nie słyszę, ani złości, ani zazdrości. Potrząsam przecząco głową.

- Nie - przynajmniej tak sądzę. W moim życiu miłosnym i tak pojawiło się stanowczo za dużo komplikacji, nie warto wplątywać w to również Harry'ego - Zapewniam cię, że to tylko przyjacielskie wyjście.

- Dziękuję, że mi o tym mówisz - dziewczyna odpala wóz, zapina pasy i ruszamy - Jesteś dobrą przyjaciółką - chwyta moją dłoń i ściska w przyjacielskim geście, po czym wyjeżdżamy z parkingu.

Dobrą przyjaciółką... Może wcale nie byłam taka samotna, jak sądziłam. Może Sara nie jest moją jedyną przyjaciółką? Może jestem już w stanie zaufać innym? Być może.


Notka od autorki:

( Podwójna randka! O matko! :) Jestem podekscytowana i zestresowana! Biedny Zayn! Cieszycie się na randkę? Co sądzicie o całym opowiadaniu?!)



_______________________________________

PRZEPRASZAM :C


PS. KTO OGLĄDA MTV EMA? :D



3 komentarze:

Lydia Land of Grafic