czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 42

ZAYN POV


Niczego nie cierpię bardziej, niż kiedy idę na zajęcia i nie jestem w stanie z nią rozmawiać. Ona zawsze tak cholernie mnie wkurza i za każdym razem kończy się na kłótni, po czym nie mogę się z nią dogadać przez dłuższy czas.

Pójście za zajęcia w środę było wystarczającą trudną walką. Po kolejnej kłótni wymyśliłem, że ignorowanie o odpychanie jej od siebie będzie najprostszym sposobem – miało być łatwo, ale po tym jak ją ujrzałem całe moje przekonanie zniknęło za pstryknięciem palcami.

Zwłaszcza po tym, jak Pan Collins rzucał w nią tym swoim wkurwiającym, czarującym uśmieszkiem. Musiałem mieć na nią oko, wyglądała idealnie – jak zawsze. Co więcej z jej postawy nie widać było, żeby bardzo przejęła się naszą sprzeczką – nie była dotknięta moim nietaktem i Ericą (słówko ode mnie :D Oj Zayn.. jaki ty jesteś ślepy…)

Ona wcale nie musiała wiedzieć o Erice, nie było najmniejszej potrzeby, zwłaszcza odkąd wiem, że leci na Harry’ego.. Dlaczego podawał się za mojego kumpla i w tym samym czasie próbował odebrać mi kurwa Julię? Harry – cholerny Harry musiał się w to mieszać. Tak jest grzeczniejszym typem – bardziej  nadaje się jako chłopak dla niej.

Byłem cholernym idiotą zapraszając Ericę na tę całą imprezę. To był impuls. Zaprosiłem ją po tym, jak Julia pojechała w odwiedziny do rodziców. Wyobraziłem sobie, jak wraca i idzie na imprezę ze swoim idealnym chłopakiem z dzieciństwa. Zrozumiałaby, że jestem dla niej zwykłą udręką, jak bardzo się między sobą różnimy. Nie chciałem tego, naprawdę nie chciałem stać wtedy jak kołek i patrzeć na ich szczęście, na szczęście Julii. Zaprosiłem, więc Ericę, tylko po to, by nie być samotnym.

Ta myśl rozwalała mnie, wypełniała każdą myśl – ona i Matt razem – było tak, dopóki nie zadzwoniła do mnie tego wieczoru. Gdy rozmawialiśmy, póki nie zasnęła coś się we mnie obudziło. Zrozumiałem, że nic takiego jak jej powrót do Matt’a się nie wydarzy.


Tydzień mija w zastraszającym tempie i nadal ją ignoruję, tak silnie jak tylko potrafię.. Chociaż wiem, że tam głęboko wcale tego nie chcę… Wydaje mi się, że średnio ją to obchodzi, jej wzrok zawsze wlepiony jest w Pana Collins’a – jest wciągnięta każdym cholernym słowem, które wydobywa się z tych jego wstrętnych usteczek.

Gdy nadchodzi sobota nie mam co ze sobą począć. Nie mam ochoty na imprezowanie, jeśli znów się upiję to prędzej, czy później skrzywdzę Julię. Plus nie mam pojęcia, czy zdoła mi to kiedykolwiek wybaczyć. Na towarzystwo Ericy też nie mam ochoty, nawet nie wiem co mam jej powiedzieć w związku z Julią.

Erica bardzo dobrze mnie zna - nie jak Julia, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że potrzebowałem seksu bez zobowiązań i uczuć. To obopólna korzyść, ja i Erica byliśmy tylko przyjaciółmi i niczym więcej.

Nie wiem jak poradzić sobie z Julią, cały czas błądzi w moich myślach, ale ja na nią nie zasługuję. Nie powinienem myśleć o kimkolwiek tak często, jak myślę o niej, starałem się ją ignorować - wydaje mi się, że minęły lata od naszej ostatniej rozmowy, wieki odkąd miałem ją w swoich ramionach, odkąd ją całowałem.. ale nie dam rady sobie z tym poradzić.

- Do później chłopaki - zwracam uwagę na to co się wokół mnie dzieje - Louis'a i Harry'ego. Charles odwraca się w ich stronę i rzuca podejrzenia.

- A wy oboje to gdzie się wybieracie? - śmieje się.

- Wychodzimy.. - Louis zerka raz na mnie, raz na Charles;a. Gapię się na ich trójkę - nie jestem pewien co jest grane, ale z pewnością nie poinformowali mnie o czymś istotnym. Na twarzach malowało im się dziwne uczucie.. nie mówili nam wszystkich szczegółów.

- Tak, więc do potem - Charles macha im na pożegnanie, na co Louis rzuca w niego zmartwionym spojrzeniem i wychodzi podążając za Harry'm.

- Co to do kurwy miało znaczyć? - pytam gdy słyszę trzask drzwi frontowych.

- O co ci chodzi? - Charles pyta nonszalancko, przygotowując sobie trochę jedzenia. Nie patrzy na mnie - jest skupiony na gotowaniu. Nie odpowiadam na jego pytanie, czuję, że coś jest na rzeczy. Louis i Harry nie wychodzą nigdy nigdzie we dwoje, zwłaszcza beze mnie i Charles'a

Szybko wrzucam talerz do zlewu pozostawiając go do umycia Chrles'owi. Drażnię go tym, ale zupełnie to po mnie spływa i szybkim krokiem wychodzę z kuchni. On podrywa moją Julię, może więc pozmywać trochę naczyń. Spieszę do swojego pokoju, przebieram się w coś normalnego i wybiegam z domu.

Wiedziałem, że chodzi o Julię, i muszę się dowiedzieć co dokładniej wykombinowali.



JULIA POV


Stojąc w łazience, ostrożnie nakładam cienką warstwę makijażu na oczy. Ten tydzień był nudny i ciężki, nie rozmawiałam z Zayn'em od bitych kilku dni, a on nawet się nie starał. Nie wiem co mam zrobić, skąd mam wiedzieć, czy poczuł się zraniony, skoro się do mnie nie odzywa? Zawsze sytuacje między nami były jedną wielką niewiadomą.

- Nadal nie wierzę, że idziesz na tę podwójną randkę z Harry'm - słyszę głos Sary. Wzdycham robiąc ostatnie poprawki i wychodzę z łazienki.

- To nie jest randka - Wciąż nie udało mi się wyjaśnić tej całej zagmatwanej sprawy z Zayn'em Sarze. Mimo, że byłam mocno na niego wkurzona miałam poczucie, że muszę trzymać ją z dala od tego bałaganu, a najlepiej wszystkich, oprócz Louis'a.

- Jednak wygląda to inaczej. Louis z Elenour, Harry i ty? - wylicza - To jest podwójna randka - dziewczyna obserwuje mnie podejrzliwie - Myślałam, że nie jesteś zainteresowana Harry'm.

- Nie jestem, ja.. nie wiem - wzdycham. W czasie zmagań z Zayn'em Harry był dla mnie jak skała podtrzymująca mnie przed upadkiem i bardzo mu jestem za to wdzięczna. Nadal jednak nie chcę mieszać się w żadne związki z nim, odkąd moje myśli wypełnia tylko mulat - To nie jest podwójna randka, tylko wspólne, przyjacielskie wyjście.

Nie ważne, jak mocno się starałam, aby było inaczej, za każdym razem brzmiało to tak samo - podwójna randka. Nie ma mowy temu zaprzeczyć. Odwracam się w stronę długiego lustra poprawiając swój szary top. Podciągam spodnie i przeciągam przez szlufki pasek zaciskając go wokół pasa. Włosy rozpuściłam pozostawiając je w lekkich falach, grzywkę postanowiłam podpiąć do góry.

- Dyskutowałaś o tym z Zayn'em, czy tak po prostu... - Sara obsypuje mnie kolejnym pytaniem wyczekując odpowiedzi. Gapię się na jej odbicie w lustrze.

- Nie rozmawialiśmy - niemal szepczę potrząsając lekko głową. Odwracam się do niej. Jej oczy smutnieją.

- Tak myślałam... byłaś taka zamknięta, jakby w swoim świecie.. może to czas dać szansę Harry'emu? - proponuje, smutek znikł z jej twarzy. Harry... Harry i ja - to sprawiało więcej sensu, niż z Zayn'em. Ale nawet jeśli pozwoliłabym sobie na zmianę obiektu zainteresowań na drodze pojawiała się Lindsay.

- Nie sądzę, że to dobry pomysł.

- Dlaczego? - natychmiastowo pyta, jej wzrok skanuje mnie przeraźliwie - Harry to bezpieczna droga do szczęścia, jest miły, czarujący, a już na pewno mam milion razy czystszą kartotekę od Zayn'a - rzuca faktami, jakby urodziła się z tą wiedzą.

- Lindsay - wyjaśniam zaczesując kosmyk włosów za ucho - Podoba jej się Harry i nie mam serca jej tego zrobić. Plus nie myślę o Harry'm w ten sposób - Lindsay była moją wymówką, jedynym powodem dla którego zamykałam sobie drogę na związek z Harry'm.

- Oczywiście, że nie zrobisz, Zayn bawi się twoimi uczuciami, nie mam pojęcia co się między wami wydarzyło, ale... Od tamtej pory stałaś się zupełnie inną osobą, ledwie ze sobą rozmawiamy.

- Wiem - wzdycham podchodząc i siadając na swoim biurku, Sara obserwuje mnie z ostrożnością - Przepraszam cię.. w mojej głowie kłębi się od różnych myśli.. Możemy dać spokój Harry'emu? - błagam ją. Dziewczyna przytakuje powoli i kieruje się do kuchni.

Słyszę lekkie stukanie do drzwi i w ciele czuję ekscytację. Spędzenie dnia z Louis'em, Elenour i Harry'm będzie świetną zabawą - choć na moment będę mogła zapomnieć o Zayn'ie. Nadal mam poczucie, że to podwójna randka, ale wolę to, niż samotne siedzenie w pokoju i zadręczanie się.

- Dziś wieczorem spotykam się z Niall'em.. ale opowiesz mi wszystko zer szczegółami jutro? - Sara uśmiecha się biorąc pokaźny kęs batonika zbożowego.

- Jasne - odwzajemniam gest otwierając drzwi frontowe Harry'emu. Loki chłopaka zaczesane są do tyłu, ma na sobie ciemną, niebieską koszulę i spodnie. Uśmiecha się i spogląda raz na mnie, raz na Sarę.

- Hej Sara - mruga do niej przyjaźnie.

- Cześć Harry - odpowiada zasiadając przy biurku, odwraca się i całą uwagę skupia na laptopie.

- Gotowa? - pyta mnie z czarującym uśmiechem.

- Tak - przytakuję sprawdzając czy aby na pewno zabrałam ze sobą telefon i pieniądze. Sekundę potem wychodzimy z budynku.

- Wyglądasz świetnie - chwali mnie, na co uśmiecham się tylko. Mimo, że w mojej głowie maluje się obraz Zayn'a i Lindsay, która darzy go sympatią czuję, że to będzie przyjemne popołudnie.

- Ty też nie wyglądasz najgorzej - śmieję się dźgając chłopaka łokciem w bok.

- Louis i Elenour czekają już na miejscu, na arenie laserów - chłopak wyjaśnia, gdy wskakujemy do jego jeep'a.

- Arenie? - śmieję się zapinając pas - To musi być ogromne - wyobrażam sobie miejsce kształtem przypominające koloseum i przypadkowo postawione ściany. Nie wiem, czego mam się spodziewać.

- Nie jest znów takie ogromne, bardziej przypomina 'zabawną planetę' (nie miałam zielonego pojęcia jak to przetłumaczyć... :c) Są tam gokarty, gry, jedzenie - wzrusza ramionami, po czym odpala wóz i ruszamy.

- 'Zabawna planeta'? - pytam powtarzając jego słowa - Brzmi zabawnie - śmieję się na co chłopak dołącza spoglądając na mnie.

- Tak, zapowiada się świetny dzień.

^^^^

- Po prostu zapnij ją w ten sposób - Harry poprawia czarną kamizelkę, którą mam na sobie. Ma ona przyczepionych kilka białych pól, jak sądzę są to chyba jakieś diody. Chłopak wytłumaczył mi, że zaświecą się one za każdym razem, gdy zostanę 'postrzelona'. Tym samym inni oraz ja będziemy wiedzieć, że oberwałam.

Obawiałam się tej areny/ Harry obiecał, że będzie przy mnie i mi pomoże - będziemy drużyną. Mimo, że w pierwszej rundzie będzie uczestniczyć jeszcze kilkoro obcych ludzi, ja z Harrym będziemy walczyć przeciwko Louis'owi i El.

- Wystarczająco ciasno? - pyta mnie zaciągając pasek, tak, że materiał kamizelki przylega do mojego ciała. Uśmiecham się i przytakuję.

- Idealnie - jego zielone tęczówki lśnią, kiedy spogląda na mnie ostatni raz poprawiając kamizelkę. Rumienię się spoglądając na Elenour i Louis'a, którzy się na nas patrzą. Harry wręcza mi plastkiowy pistolet.

- Pociągnij za spust i dasz sobie radę - wskazuje na miejsce pod bronią. Przytakuję w zrozumieniu i rozglądam się po pomieszczeniu.

- Okej, wszyscy gotowi? - pyta nas instruktor. Facet ma ciemne, blond włosy związane w kucyka i czarne polo na sobie.

- Oczywiście, że tak! - Louis jest bardzo podekscytowany.

Śmieję się z jego entuzjazmu, na co Elenour kręci głową uśmiechając się. Instruktor odsuwa się na bok wpuszczajac nas do ciemnego korytarza. Obracam się do Harry'ego, który rzuca we mnie zachęcającym uśmiechem i wchodzimy do środka. Idę blisko chłopaka, kiedy znajdujemy się już w ogromnym pomieszczeniu.

Wydaje się być nieskończenie wielki, wszystkie ściany i przeszkody pomalowane są na czarno, widać na nich rozmazaną, świecącą paćkę oraz trochę na podłodze. Cała struktura składa się jakby z dwóch światów, są mosty, zamki, schody, czuję narastające napięcie i zdenerwowanie - mam nadzieję, że się nie zgubię w tych ciemnościach.

- Dawaj! - Harry krzyczy do mnie. Muzyka gra, więc chyba grę można uznać za rozpoczętą - wszędzie słychać odgłosy laserów. Ludzie biegają śmiejąc się i ciesząc, ich kamizelki coraz to się zaświecają i gasną. Biegnę za Harry'm, wspinamy się na górę po schodach i w mgnieniu oka znajdujemy się na pierwszym piętrze.

Chłopak szybko zestrzelił kilkoro osób, ale wspinamy się jeszcze wyżej. Nie wiem co robić, w końcu docieramy na najwyższe piętro budowli - doskonale stąd widać przeciwników.

- Lekcja numer jeden: Zawsze stawaj na szczycie; miej przewagę - uśmiecha się. Przytakuję i podążam za nim pod jedną z wież.

- Czy to bezpieczne? - rozglądam się.

- Wiesz, masz ponad 16 lat i podpisałaś dokument potwierdzający odpowiedzialność za własne zdrowie i życie - przypomina mi z mrugnięciem oka, kiedy przebiegamy przez jeden z mostów.

- Ktoś kiedyś tu poważnie ucierpiał?

- Może - wzrusza ramionami - Przy mnie jesteś zupełnie bezpieczna - uśmiecha się podchodząc i dotykając mojego ramienia - Obiecuję - Zwalniam i gapię się w jego oczy. Zauważam w nim nutę zmartwienia.

Obserwuje mnie nieco zakłopotany - Nie miałem tego na myśli.. ja nie.. - jąka się.

- W porządku - zapewniam go cicho. Wymuszam też ciepły uśmiech, nie zamierzam teraz rozmyślać o Zayn'ie i Lindsay - nawet jeśli to wobec niej nie do końca fair. Sama też potrzebuję się rozerwać.

^^^

Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale po pierwszej rundzie w w tabeli wyników jestem druga, zaraz po Lou. Jestem pewna, że Harry specjalnie kilka razy chybił, choć doskonale mógł sobie z poradzić. Mimo to jestem bardzo szczęśliwa. Razem z Louis'em znaleźliśmy się w najlepszej piątce graczy.

- Szczęście początkującego - brunet krzyczy do mnie z uśmiechem - Zagrajmy jeszcze raz, a skopię ci tyłek - śmieje się. Elenou patrzy na niego pogardliwie. Spoglądam na Harry'ego.

- Okej - zgadza się. Bardzo spodobała mi się ta gra, w żyłach płynie mi niezła dawka adrenaliny.

W kolejnym starciu nie jestem już więcej w drużynie z Harry'm i muszę sobie radzić sama. Chłopak mruga do mnie ostrzegawczo, zanim znika w labiryncie ścian i świateł. Szybko odnajduję miejsce dla siebie i pozostaję wysoko w ukryciu, tak jak mnie nauczył.

Udaje mi się zdobyć kilka niezłych strzałów, śmieję się i trafiam każdą napotkaną osobę. Bardzo podoba mi się fałszywe strzelanie, dźwięki broni, to jak kamizelka zaświeca się za każdym razem, gdy ktoś trafi w swój cel.

Kiedy gasną wszystkie światła sygnalizując koniec gry, odnajduję śmiejących się chłopaków, którzy podchodzą do tabeli wynikowej. Wypatruję też El, która się do mnie uśmiecha.

- Czyżby ktoś skopał mu tyłek? - pyta mnie. Rzucam w nią zdezorientowanym spojrzeniem - Louis uważa siebie za króla wszystkich gier, czas, aby jakaś laska pokazała mu, kto tu rządzi. Ja nie mam serca mu tego zrobić - wyjaśnia.

- W takim razie, mam nadzieję, że mi się udało - śmieję się, kiedy podchodzimy do ekranów. Po chwili zauważam swoje imię wyżej, niż Louis'a i szczęka opada mi w zaskoczeniu.

- Nie! - chłopak krzyczy niezadowolony - Nie możliwe, oszukiwałaś! - zwraca się do mnie z udawaną złością.

- Jak niby miałabym to zrobić?

- Nie wiem, pewnie razem z Harry'm włamaliście się do systemu, czy coś - twierdzi - Jestem pewien, że nie przegrałem - wytyka.

- Nie jęcz Lou, zjemy coś? - Elenour śmieje się klepiąc go po plecach.

- Nie miej bólu dupy (nieważne jak kolokwialnie to brzmi..) Chodź! - Harry też się śmieje otaczając mnie swoim ramieniem przytulając do siebie - Dobra robota - uśmiecha się do mnie. Wszyscy wracamy do pomieszczenia, gdzie możemy odpocząć o porozmawiać.

Główne pomieszczenie ma ściany w barwach śliwki, wszędzie porozkładane miękkie dywany. Wydaje mi się, że kolorystyka została specjalnie dobrana dla rodzin z dziećmi. Ogromne okna wpuszczają światło - sprawiają, że pokoje wydają się jeszcze większe, niż w rzeczywistości.

Wkrótce zauważam podejrzliwe spojrzenia El i Lou skierowane w naszą stronę. Nie potrafię do końca odczytać emocji, jaka zawładnęła Louis'em, nie wiem o czym myśli. Zapewne zastanawia się co zrobić z naszą dwójką. Niestety siedział w tym samym wózku co i ja.

- Dzięki - uśmiecham się go bruneta, który uwalnia mnie z uścisku. Na myśl przychodzi mi Zayn, co by było gdyby zamiast Harry'ego był on.

- Jula? - chłopak patrzy na mnie intensywnie śmiejąc się nerwowo - Wszystko w porządku? - na jego czole pojawiają się zmarszczki zmartwienia.

- Tak - wydycham uśmiechając się, Harry marszczy brwi potrząsając głową, Odwracam od niego spojrzenie, zwracając uwagę na miękki kolorowy dywan pod moimi stopami.

Bawiłam się naprawdę świetnie, ale w moich myślach nadal pojawiają się obrazy, które wprawiają mnie w złość. Dlaczego choć na jeden dzień nie mogę przestać o nim myśleć? Czy pytam o tak wiele? Oczywiście, że tak, Już zawsze będę o nim myśleć.

Czuję to coś za każdym razem, gdy na niego zerkam, gdy mnie dotyka. Coś przyciąga mnie do Zayn'a i nie wiem jak się tego pozbyć.

- Jula, powinnaś wiedzieć,.. on nie jest jedynym - spoglądam na chłopaka zdezorientowana. Jedyny? W czym?

- Co? - pytam poszukując odpowiedzi w wyrazie jego twarzy. Harry rozgląda się po pomieszczeniu przeczesując palcami włosy po czym znów nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.

- Nie jest jedynym, który się o ciebie martwi i dba - czuję natłok emocji. Czuję szczęście, że Harry się mną przejmuje, ale w tym samym momencie kuje mnie w żołądku. Nie wiem, czego oczekiwałam od niego, ale nie chciałam, żadnego związku.

Nie mogłam tego chcieć. Jest tyle powodów. Stałam się zupełnym bałaganem we własnych kłopotach, zwłaszcza tych związanych z miłością. Nie mogłam się związać z Harry'm, ponieważ jakaś niewidzialna siła trzymała mnie przy Zayn'ie, przy jego napadach szaleństwa.

- Jula, nie mam zielonego pojęcia, dlaczego jesteś z nim tak blisko... nie wiem, czemu nie zostawi się w spokoju, dlaczego nie odsunie się, ale..

Zostawi mnie w spokoju Odsunie się? Kim on jest, że śmie tak mówić? To nie on decyduje o tym, czy będę, czy też nie widywać się z Zayn'em, nie chciałam, aby zostawiał mnie samą... Chciałam?

- Harry, nie rozmawiajmy o tym - przerywam mu, Chłopak łączy brwi w konsternacji - Nie rozmawiajmy, ani nie kłóćmy się o Zayn'a, ponownie - przytaczam nasze pierwsze wspólne spotkanie, kiedy powiedział mi, że martwi się o mnie, gdy przebywam z mulatem.

- Ja tylko.. Szczerze, to nie ma dla mnie żadnego sensu - bełkocze - Zdaję sobie sprawę, że między wami coś jest.. ale oboje skaczecie sobie do gardeł, on cię rani, ty go wkurzasz... Nie ma sensu.

Czuję ogarniającą mnie złość, gotuje się we mnie, Zupełni bezpodstawnie oceniał mnie Zayn'a. Nie wiedział o mnie nic, tyle samo o Zayn'ie - o nas, ale niestety miał trochę racji.

- Myślisz, że tego nie widzę? Myślisz, że codziennie nie myślę, że to nie ma najmniejszego sensu? - pytam próbując zachować stoicki spokój w tanie - Harry, nawet jeśli coś nie ma sensu, nie oznacza, że jest złe - mówię mu.

Pozostajemy w ciszy. Chłopak spuszcza wzrok i wlepia go w podłogę. Kiedy ponownie otwieram usta, aby coś powiedzieć on bierze moją dłoń w swoją i pociera moje palce - teraz gapi się w nie. Obserwuje, jakby to była ostatnia rzecz, którą będzie w stanie zobaczyć, Trzyma mnie bardzo delikatnie, jakby obawiał się, że za moment zniknę.

W uszach czuję, jak wali mi serce, nie czuję tych samych emocji, gdy dotyka mnie Zayn, ale coś w tym jest, Czuję coś, co wprawia mnie w zmartwienie i obawę o Lindsay. Obiecałam jej coś - że z Harry'm łączy nas tylko przyjaźń...

Jego dotyk mnie uspokaja, jednak nie tak jak robi to Zayn. Kiedy robi to mulat czuję rozpalający się we mnie ognień, pragnienie i pożądanie o więcej, uczucie, dzięki któremu wiem, że nie liczy się nic po za nami. Z Harry'm jestem, jakby bardziej przy ziemi, chłopak przyciąga mnie do rzeczywistości.

- Wiedz jedno... on nie jest jedynym - mówi cicho gładząc mnie kciukiem, po czym puszcze moją dłoń. Odchrząkuje i gęsta atmosfera gdzieś znika - Jesteś głodna? - wskazuje na Louis'a i El, którzy siedzą przy stoliku przeglądając menu.

Ich dwója różni się od Zayn'a, dzięki nim mogę zapomnieć i ruszyć przed siebie, mimo blokady w sercu, która mi na to nie pozwala.

- Trochę - przytakuję.

- Ja stawiam, nie martw się - uśmiecha się czarująco, udając, że sytuacja z przed chwili nie miała miejsca. Uśmiecham się i podchodzimy doi reszty.

Zamawiamy posiłki, które zostają nam podane niezwykle szybko. Siedzimy przy stoliku wybranym przez El - w rogu pokoju, z dala od rodzin z dzieciakami. Po kilku minutach cichego spożywania słyszmy głośne dąsy Louis'a.

- Kochanie, wszystko okej? - El pyta go.

- Nie wierzę, że przegrałem - narzeka.

- Oh, pogódź się z tym, że ja wygrałam - śmieję się rzucając w niego frytką.

- Uważam, że oszukiwałaś, odmawiam uwierzenia w moją porażkę! - protestuje wyrzucając ręce w powietrze. Elenour śmieje się pocierając plecy chłopaka.

- Przestań już, Jula zna pewne chwyty, ktoś musiał nie uważać - uśmiecha się do niego.

- Miałam świetnego nauczyciela - śmieję się pukając Harry'ego, który ponownie otacza mnie swoim ramieniem.

- Miałem świetnego ucznia - odwzajemnia gest, jego zielone tęczówki tryskają radością, Rumienię się, uśmiech schodzi z moich ust.

W tym samym czuje czułam się wspaniale i źle, coś takiego mogło przytrafić się tylko mi. Nie tylko Zayn mnie teraz martwi. Nie potrafię kręcić z Harry'm mając w głowie obietnicę składają Lindsay i wszystko co przeszłam z mulatem.

- Żądam rewanżu - sprawiedliwego! - Louis proponuje ze złością i śmiechem. Robię wszystko, aby otrząsnąć się z denerwujących mnie myśli, z wszystkich otaczających mnie kłopotów.

- Sprawiedliwego? - śmieję się niedowierzając - Dziś walczyłam fair! Po prostu szybko się uczę - bronę się - Ale akceptuję wyzwanie.

- Zawalcz jak mężczyzna Tomlinson - Harry rzuca w niego liściem sałaty, który jęczy.

- Jestem mężczyzną - broni się dziecinnym głosem, na co wszyscy wybuchamy śmiechem. Zerkam na Harry'ego który jeszcze nie zdjął ze mnie swojego ramienia - znów nawiedzają mnie wszystkie wątpliwości.

Jestem naprawdę szczęśliwa, nie tak mocno, gdybym miała Zayn'a. Nie myślałam o nim prawie całą randkę, przynajmniej nie tak często, jak zwykle. Okazyjnie na myśl wpadała mi Lindsay.

Obiecałam jej coś, a teraz nie jestem pewna własnych słów. Harry był czarujący, zawsze udawało mu się odciągnąć mnie od dręczących mnie myśli, wiem, że się o mnie martwił i obchodziłam go.

Sprawy wydawały się być z nim zniewalająco łatwe, nie było żadnych dziwnych znaków, nagłych wybuchów złości, ale brakowało również tej iskry, która gościła zawsze między mną i Zayn'em... Tu pojawiał się jedynie niewielki ognik, który nie za bardzo chciał rozpalić się pełnym płonieniem.

Nagle słyszmy głos, który przerywa mój śmiech i powoduje zatrzymanie serca.

- Chyba sobie kurwa ze mnie żartujecie.



____________________________

PATRZCIE JAK SZYBKO! :D Rozpiera mnie duma normalnie :D
Kocham pisać ZAYN POV :)

Ale się kończy!! :o Kto to? Jak sądzicie ? Occhhh! (wiem że to oczywiste ale jest dreszczyk, co nie?) JA MAM DRESZCZYK!!! ZAPOWIADA SIĘ NIEZŁA KŁÓTNIA :O

Następny koło niedzieli :3

WIĘCEJ KOMENTARZY, LITOŚCI NO :C

Do następnego kochane.

ps. tradycyjnie nie sprawdzane....






9 komentarzy:

  1. Meeega !! Nie mogę się doczekać kolejnego. Wyczuwam niezłą akcję w kolejnym rozdziale ! :D
    Pozdrawiam Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde szykuje sie megaaa duza kłótnia. Swietnie tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny <3
    Proszę o więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. chybcia umarlam. jeju Julka mnie zaczyna wkurzac. nie lubie jak bohaterka sobie lata z platka na platek, ale to wola autorki. coz. tak czy siak. dziekuje za tlumaczenie! jestes na prawde super osoba i zazdroszcze wiedzy i talentu! oxox

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę swietne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny <3 Dawaj następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No bustwo co tu więcej dodać :***

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże ^o^ Brak słów ^_^ Dodasz dzisiaj 43? PROSZĘ +_+

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże cudowne tlumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic