czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 46

Enjoy ! ❤️🔥
 Soundtrack: 
I wont give up - Jason Mraz

Juliet POV

Zasypiając cały czas myślę o krótkiej wizycie, którą złożył mi Zayn i zaprosił na randkę. Jego plany były zawsze unikatowe, nigdy nie wiem co może sie wydarzyć. Jednak musi sobie zdać sprawę z jednej podstawowej rzeczy - nie pozwolę mu tak sobą manipulować. Skoro już raz ciś schrzanił, musi się teraz nieźle postarać, abym mu wybaczyła.


Następnego dnia rano Sara leży w łożku, dziewczyna jest zupełnie wykończona, ale na jej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Ubieram się i przygotowuje do zajęć. W klasie ledwie rozmawiam z Zayn'em, szczerze mówiąc wcale sie nie odzywamy - mimo to chłopak odprowadza mnie po wykładzie pod sam akademik.

Idąc z nim ramię w ramię czuję coś przyjemnego, a za razem jest to niezwykle trudne. Nie byłam w stanie zacząć z nim spontanicznej rozmowy, wiedziałam, że jeśli tylko otworzę usta zacznę wypytywać go o wszystko, co wydaje mi sie miedzy nami nadal nie jasne. Tonęłam we własnej chorobliwej ciekawości, jednak z całej siły próbowałam się powstrzymać i nie zniszczyć tego co jeszcze miedzy nami sie trzyma.

Ten tydzień jest niesamowicie spokojny. Miedzy mną, a Zayn'em panuje dziwna armosfera. Oboje nie mamy sobie nic do powiedzenia, w końcu zgodziliśmy sie wszystko wyjaśnić dopiero na randce. Nadal uważam, ze to kiepski pomysł.

Jestem pewna, że jeśli tylko zaczniemy rozmawiać na ten delikatny temat, skończy sie na ponownym skakaniu do gardeł. Nie mam najmniejszej ochoty na sprzeczki podczas randki - a może to właśnie jest sposób, jedyne rozwiązanie dla nas. Zayn nie chciał, abym sie na niego wściekała wiec zaprosił mnie na wspólne wyjście.

W każdym bądź razie i tak nie unikniemy tego tematu i rozmowy; o Erice, Harrym, o nas. Matt.. Przygryzam sobie język, powinnam mu o tym powiedzieć? Oboje z Mattem staramy sie powrócić do tego co kiedyś, spróbować odbudować to co straciliśmy. Wydaje mi sie, że mieszanie w to Zayn'a będzie dolaniem oliwy do ognia.

Sara podczas całego tego tygodnia była dużym wsparciem. Nie zaczynała rozmów, ani o Zayn'ie, ani o Macie. Zabrała mnie na zakupy, a kilka razy poszła ze mną do studia i tańczyłyśmy.

Cały wykład jest zlepkiem niezrozumiałych słów, cały czas skupiam sie na tym co zamierzam mu powiedzieć na najbliższym spotkaniu. Nie mogę pozwolić mu na jakiekolwiek ulgi, ani sprośne gesty, czy słowa. Nie pozwolę się oczarować tym pięknym uśmiechem. Bóg wie czy jeśli będzie próbował mnie pocałować, nie poddam sie. Chciałabym, aby ten tydzień już sie skończył. 

W środę spotykamy sie z Liam'em na naukę, a towarzyszy nam przy tym Louis. Potrzebuje rozmowy z kimkolwiek, z kimś kto nie jest Sarą.

- Jula! - Liam podnosi sie z krzesła i ściska mocno. To samo po chwili robi Lou. 

- Cześć chłopaki - witam ich i zajmuję własne miejsce. Przyglądam sie Liamowi i zdaje sobie sprawę, ze minęło potwornie dużo czasu, odkąd go ostatnio widziałam. Było to w domu ciotki i wujka Zayn'a, gdy graliśmy w chowanego. 

- Miło widzieć cię w jednym kawałku - Lou śmieje sie. Jego rownież nie widziałam go trochę czasu, ostatnio spotkaliśmy sie na podwójnej randce.. Nie rozmawiałam też z Harrym. Nie mam pojęcia, jak mam sie przed nimi wytłumaczyć.

- Ciebie rownież - odpowiadam z uśmiechem - Jak trzyma sie Harry? - pytam cicho. Liam stara sie zbytnio nie wsłuchiwać w nasza prywatną rozmowę. 

- Wszystko z nim w porządku .. Chciał tu dziś przyjść i się z tobą zobaczyć, ale mu zabroniłem - wyznaje niewzruszony. Cieszę się, że to zrobił. Myślę, że obecność Harry'ego w niczym by mi nie pomogła. 

- Ale ma sie dobrze? 

- Tak, wydaje mi sie, że zrozumiał, że ty z Zayn'em .. Macie sobie dużo do wyjaśnienia - wzrusza ramionami.

- Przeprosisz go ode mnie? - pytam. Chcę, aby wiedział, jak bardzo mi przykro, że sprawa obrała akurat taki, a nie inny obrót. Czuję się z tym okropnie - Pogodziliście się z Zayn'em? - pytam go, na co chłopak kiwa głową z uśmiechem.

- On po prostu musiał sie uspokoić, ale jest mi bardzo bliski, my, sama rozumiesz  nie odpuszczamy tak łatwo.

- Nie odpuszczacie? Co masz na myśli? - martwię sie o co mu chodzi. Chłopak chichocze.

- Mam na myśli lekkie uderzenie w ramię, żadne rękoczyny - zapewnia mnie, na co schodzi ze mne całe napięcie. Cieszę się, że Zayn nie posunął sie, aż tak daleko i nie uderzył Louisa.

- Okej - śmieje sie lekko.

- Przyniosę nam coś do picia - chłopak wstaje i kieruje sie w odpowiednią stronę. Przy stoliku zostaje z Liam'em, odkładam książki na blat i patrzę na niego.

- Zgadnij co - chłopak uśmiecha sie do mnie, przez co dołeczki w jego policzkach stają sie widoczne.

- Co takiego? - cieszę sie, że chłopak emituje tak wielką energię. Jego uśmiech jest zawsze tak samo ciepły.

- Ja i Danielle jesteśmy już oficjalnie razem - poszczę z radości wyskakując ze swojego miejsca, aby uścisnąć go. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mu sie znaleźć tak wspaniała dziewczynę, która go uszczęśliwia.

- To wspaniałe! Kiedy to się stało? - pytam popychając go w ramię. 

- Spytałem ją o to w tamtą sobotę - W sobotę... Tego wieczoru pokłóciliśmy się z Zayn'em, zadzwonił też Matt, potrząsam głową - wcale nie chodzi teraz o mnie.

- To niesamowite! Gratuluje! - ciszę sie z jego szczęścia. Wydaje mi sie, ze razem stworzą piekną parę.

- Gratulacje? - słyszymy nagle pytanie Louisa - Czy coś wygrałem? - żartuje sobie.

 - Nie - śmieje sie z niego - Gratuluje Liamowi i Danielle - wyjaśniam mu wskazując na uśmiechniętego bruneta przede mną. 

- Tak. No tak, przecież wydarzył sie cud, w końcu ja zapytałeś ją o chodzenie - patrzy na niego z dumą.

- Jak to sie stało? - pytam żądna szczegółów.

- Um.. Wiesz, chyba to co wszyscy. Spytałem 'Czy zostaniesz moja dziewczyną?' - mierzę go wzrokiem na te głupią odpowiedź.

- Mam na myśli, co przygotowałeś, rozumiesz; okoliczności, miejsce - potrząsam głowà. Liam chichocze tylko, po czym zabrał sie za opowieść.

- Wybrałem sie na mecz piłki nożnej, podczas przerwy miedzy pierwszą, a drugą połową, kiedy ona i reszta dziewczyn z drużyny wykonywały swój układ, udałem sie na murawę. Całe szczęście, że znam tam jednego gościa - chłopak uśmiecha sie dumnie na swoje znajomosci - W każdym bądź razie, miałem ze sobą bukiet róż, zapytałem ją o chodzenie właśnie wtedy, na oczach wielu uczniów - na oczach wszystkich zebranych. Pokazali te sytuacje nawet na wielkim ekranie - uśmiecha sie.

Ta historia była wzruszająca. Cieszę sie, ze Liam nie krył swych uczuć i był otwarty, nawet na oczach innych. Ja nigdy nie byłabym w stanie zrobić czegoś takiego, nie lubię być w centrum uwagi. 

- To piękne, wiesz? - wyjrzykuje radośnie, na co Lou szydzi - Coś nie tak Lou?

- Właśnie Tomlinson? - Liam uśmiecha sie do niego wyzywająco. Z jego grymasu na twarzy mogę wyczytać, ze chłopak doskonale wie o co chodzi Lou. Rzucam w bruneta pytającym spojrzeniem, na co on śmieje sie i potrząsa głową - Louis żyje w świętym przekonaniu, że sposób w jaki on oczarował El jest najlepszy i nikt nie jest w stanie go pobić - wyjaśnia.

- Jak to sie stało? - zwracam sie do Louisa, który unosi sie z szerokim uśmiechem.

- Cieszę się, że pytasz - obejmuje mnie swym ramieniem, podczas gdy drugą dłonią wymachuje w pustej przetrzeni - Wyobraź sobie! - zaczyna dramatycznie, na co zaczynam sie śmiać - Ciepła, jesienna noc - na niebie migoczą, jasne  gwiazdy.

Zerkam na Liama, który wydaje sie być nieco podirytowany, ale chyba już przywykł do sposobu bycia naszego wspólnego kolegi. Louis zabiera ze mne swoje ramię, teraz może śmiało gestykulować obiema dłońmi.

- Trzy lata temu - kiedy zacząłem studia, spotkałem Elenour podczas dni otwartych kampusu. To była miłość od pierwszego wejrzenia, wpadłem jak śliwa w kompot; ale kto by nie wpadł? - chłopak mruga do nas porozumiewawczo. Minęły już trzy lata.. To znaczy, ze Lou kończy w przyszłym roku szkole, stracę go już za rok..

- Wiele razy starałem sie, aby piekna Elenour zechciała ze mną porozmawiać, jednak zawsze odmawiała. Uparta i trudna do zdobycia - mruga po raz kolejny. 

- Wcale nie była, aż tak uparta, to Louis był nachalnym dupkiem - informuje mnie Liam, na co Lou obrzuca go zawistnym spojrzeniem.

- W każdym bądź razie .. Po kilku próbach, minęło trochę czasu - pare miesięcy! - chłopak kładzie specjalny nacisk na ostatnie słowo i patrzy na nas szeroko otwartymi oczyma. Śmieję się z jego umiejętności opowiadania wszystkiego z tak wyraźnym zachwytem. Wyobrażam go sobie jako tatusia, widzę, jak opowiada swym dzieciom bajki na dobranoc.

- A dokładnej jakieś dwa miesiące - Liam znów go poprawia.

- Liam, koleżko, nie zapędzaj sie tak - Louis poucza go, po czym zostaje obdarzony przeprosinowym spojrzeniem - Jak już powiedziałem, minęły miesiące pustych prób zwrócenia na siebie uwagi, aż w końcu zgodziła sie! Zabrałem ją wiec na kolacje przy świecach, na dachu jednego z budynków biznesowych, w którym wtedy pracowałem. Tam podziwialiśmy piękne niebo i fajerwerki! Następnie przywieziono jej ulubiony deser - ciasto red velvet, a na nim napisane lukrem 'Czy zostaniesz moja dziewczyną?' Co prawda nie miałem bukietu czerwonych róż, ale obdarowałem ją jej ulubiona białą lilią.

Wyobrażam sobie ile trudu włożył w to Lou. Oczami wyobraźni widzę, jak pożycza od kogoś klucz, aby dostać się na ten dach i przygotować romantyczną kolacje. Pewnie umówił sie ze znajomymi, aby odpalili fajerwerki - dzięki temu oboje mogli je podziwiać z wysoka. Widzę, jak przygotowuje jej ulubione ciasto i kwiat.

- Awwwwww - uśmiecham sie do niego. Kocham ich oboje. Liama za to, ze jest taki śmiały i radosny, a Louisa za to, że zawsze pomaga mi w bardziej prywatnych sprawach. Wydaje mi sie, że do tego drugiego mam jakiś większy kredyt zaufania. Bardziej cenię sobie bliskość i prywatność.

- Czy wygrałem? - pyta mnie Lou.

- Nikt nie wygrał - potrząsam głowa zerkając na stolik z uśmiechem - Nie miałam pojęcia, ze pracowałeś w jakiejś firmie.

- Zwolniłem sie po krótkim czasie, szef był strasznym dupkiem.

- Wiesz, moj wujek Steven jest szefem CEO w jednej z nowojorskich firm.. Mają nawet oddział tu w Boulder .. Mogę mu o tobie wspomnieć i szepnąć pare dobrych słów - sugeruje mu. Wujek Steven to mój kolejny ulubiony krewny, którego nienawidziła moja mama. Miał coś nieco z kobieciarza, jednak prawdziwym powodem tej nienawści była ciocia Kate.

Moi dziadkowie dorobili sie niezłego majątku, po tym jak zamarli w spadku wszystko otrzymała Kate, Steve i mój tato. Tata jednak odmówił tych pieniędzy, powiedział, ze wolałby już sam dokopać sie do wnętrza ziemi, niż je wziąć. Dodał, ze woli sam tyle zarobić, polegać tylko i wyłącznie na sobie i własnych umiejętnościach. Kate i Steven zabrali spadek na spółkę bez żadnego zająknięcia, wiem, ze moją mamę zabolała ich chciwość.

Ja jednak nie uważam ich za chciwych. Sa najbardziej przyziemnymi ludźmi, jakich kiedykolwiek poznałam - co prawda, to co robią wymaga ogromnych kosztów, ale nadal bardzo ich kocham.

- Mogłabyś? - Louis uśmiecha sie - W zasadzie to sam czegoś szukałem, wl skoro on mógłby mi pomoc, to bardzo chętnie ! 

- Nie ma problemu, zadzwonię do niego -dodałam sobie tę sprawę do myślowej listy obowiązków. Nie rozmawiałam, ani nie widziałam mojego wujka od dwóch lat - odkąd Jeremy obchodził pierwsze urodziny, Steven odwiedził nas wtedy. Przypominam sobie też, jak pokłócili sie razem z moja mamą na tyle ogrodu. Matka była zła na niego za prezent jaki podarował małemu. Wydaje mi sie, ze był bardzo kosztowny, a moja mama nie pochwala rozrzutności. Następnie Steven zniknął pochłonięty swoją praca.

- Jak sie trzymasz Jula? Dawno nie rozmawialiśmy - pyta mnie Liam. 

- Dobrze. Wiesz, lepiej niż tego oczekiwałam - wzruszam ramionami. Jak oczekiwałam; od Zayn'a nie wiele można było sie spodziewać. Ledwie radzimy sobie z własnymi problemami, jeśli miała bym jeszcze czegokolwiek od niego wymagać, dawno byśmy sie pozabijali.

- Wyglada na to, że ty i Zayn swietnie do siebie pasujecie - dodaje po chwili. Zerkam na niego pytającym spojrzeniem. Zayn i ja? Ciekawe co wszyscy chłopcy o nas myśleli, za kogo nas uważali. Zastanawia mnie, czy widzą w nas parę, czy zupełne nieporozumienie. 

- Dlaczego tak uważasz? - w zasadzie naszej dwójce wiodło sie nie najgorzej. Pomijając fakt, ze po ostatniej wielkiej kłótni, jeszcze niczego sobie nie wyjaśniliśmy. 

- Ostatnio coraz cześciej widuje go w dobrym humorze - Liam wzrusza ramionami. Akurat w tym samym momencie barista podchodzi i stawia zamówione wcześniej kawy na naszym stoliku uśmiechając sie do mnie i Liama. 

- Tak, Zayn zawsze zawracał każdemu dupę i robił problemy z byle gówna. Teraz stał sie inny, zaczyna z nami nawet czasem rozmawiać, ot tak - zerkam na Lou, ktory przytakuje zgadzając sie z tym - Powiedziałem ci, daj mu sie sparzyć.

- Powiedziałeś jej, aby Zayn sie sparzył? - Liam pyta wyraźnie zaciekawiony.

- To taki mały sekrecie pomiędzy mną i Julą - Lou puka mnie w ramie z śmiechem.

- Rozumiem - Liam odpowiada z lekceważącym machnięciem dłoni. Razem z brunetem wymieniamy spojrzenia, po czym ponownie zerkamy na Liam'a - Taka dziewczyńska rozmowa - chłopak wzrusza ramionami z uśmieszkiem.

- Oh zamknij się - Louis uderza go w ramię, a ja wybucham śmiechem. Czuje ogromna ulgę spędzając z nimi czas. Ostatni tydzień był męka.

Chociaż oni wcale nie przypominali mi Sary, byli świetnymi przyjaciółmi. Odkąd w moim życiu znowu pojawił sie Matt, spędzanie czasu z Sara przypomina mo stare czasy. Myśle, ze czasem warto jest sie móc od tego oderwać.

Resztę wieczoru spędzamy na spontanicznej rozmowie - totalnie zapominając o nauce. To wszystko naprawdę pomogło mi w końcu zrozumieć, że nie jestem sama ze swoimi problemami. Może powinnam zaufać komuś wiecej, nie tylko Sarze.. Może...



- Jak minęła ci randka z Harrym? - odrywam wzrok od czytanego eseju, by spojrzeć na Lindsay. Dziewczyna z całych sił stara sie wyglądać jakby jej wcale nie zależało na mojej odpowiedzi. Widzę, ze skręca ja niecierpliwość i niewiedza. Zupełnie zapomniałam, ze dziewczyna jest zainteresowana Harrym. 

- Um... Było w porządku .. - wzruszam ramionami - Nic specjalnego - Bawiłam sie rewelacyjnie, ale to spotkanie niczym nie równa sie randkom z Zayn'em.

- Hum.. Wspominał cos o mnie? - spoglądam na Panią Parks, ktora czyta jąkas książkę przy swoim biurku. Wszystkie pozostałe osoby w klasie szepczą pod nosami czytając książki.

- Szczerze mówiąc .. Nie bardzo pamietam.. Tak jakby Zayn złożył nam niezapowiedziana wizytę - wyjaśniam patrząc na nią. Nie mam serca mowić jej, ze Harry w ogóle o niej nie mówił. Ale z drugiej strony czy oczekiwała, ze będziemy o niej rozmawiać?

Oczywiście, ze tak pomyślała. Gdybym była dobra przyjaciółka, sama zaczęłabym z Harrym ten temat. Mogłam stać sie ich swatką i przekonać chłopaka, aby dał Lindsay szansę. Jeśli zamieniły byśmy się rolami, jestem przekonana, ze ona by to dla mnie zrobiła. 

- Naprawde? - jej ton wzrósł i jedna oktawę wyżej. Śmieje sie zażenowana tą sytuacją, odgarniając kosmyk włosów z twarzy za ucho.

- Tak - potrząsam głowa gapiąc sie na zapisane kartki przede mną. Nie jestem pewna, co czytam, o czym jest ten tekst - to chyba jakaś klasyczna powieść, ktorą miałam przerobić jakiś tydzień temu - To nic wielkiego.. Tylko rozmawialiśmy - wzruszam ramionami.
 
- Jesli nie masz nic przeciwko, to zapytam; O czym? - jej wzrok pozostaje wbity we mnie. Zerkam raz na kartkę, raz na Lindsay - chyba moge jej zaufać. Pora na budowę mostów, nie tylko murów.

- Tak w zasadzie to jeszcze nie rozmawialiśmy.. - spoglądam na blondynkę, ktora uśmiecha sie przyjacielsko. Drapie sie po szyi czując nieco mniejszy ciężar całego tego wydarzenia. Strasznie sie denerwuje, o to jak przebiegnie nasze wspólne spotkanie z Zaynem. Dlaczego sie stresuje? To w końcu Zayn. Wszystko co dotyczyło Zayn'a było niespodziewane, szalone, niesamowite i jednocześnie okropne.

- On nie wyglada na typa, który mówi wprost o tym co leży mu na sercu - dziewczyna kręci głową z chichotem. 

- Myślałam, ze oboje jesteście razem - dziewczyna mówi mi opierając się nadgarstkiem o podbródek.

- Nie jesteśmy.. Nie oficjalnie - wzruszam ramionami pocierając miejsce miedzy oczami - To znaczy, nadal próbujemy wszystko miedzy sobą poukładać. Obgadać - jeszcze to sie nie stało, ale już jutro wszystko stanie sie jasne. Jednak nadal uważam, żeto beznadziejny pomysł. Co jak pożremy się ze sobą bez odwrotu? To bardzo możliwe.

- Podoba ci sie to? Chcesz tego? - pyta mnie. Marszczę brwi na jej pytanie. Było mi z tym dobrze, ale im wiecej czasu spędzam z nim wiedząc, ze on prawdopodobnie nic do mnie nie czuje, tym coraz gorzej mi to znieść.

- Nie - wyznaje cicho - Po prostu... Potrzebuje to przemyśleć.. Pukładać - potrząsam głowa - A jak ty sie trzymasz? - bardzo chce już zmienić ten niewygodny dla mnie temat. Przez to stresuje sie jeszcze bardziej.

- Swietnie, mój tato przyjeżdża mnie odwiedzić w przyszłym tygodniu. Bardzo sie za nim stęskniłam. Myśle, ze powinnaś go poznać, może pójdziesz z nami na lunch? - proponuje. Spędzenie czasu z Lindsay jest wspaniałym rozwiązaniem, zwłaszcza jesli randka będzie zupełną katastrofa. 

- Oczywiście, z wielka przyjemnością - zgadzam sie. Lindsay uśmiecha sie i wraca do czytania lektury. Przez resztę wykładu nie rozmawiamy, pozostaję sama ze swoimi myślami.

Nie podobała mi sie ta niejasna sytuacja z Zayn'em. Już teraz walczyliśmy z wieloma przeciwnościami, obawiam  się, że jesli oficjalnie ogłosimy sie para będzie jeszcze gorzej. Doda mi to stresu, presji, oczekiwań...

---------------------------
Wracając do akademika słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. To od Zayn'a. Biorę głęboki oddech, zatrzymuje sie w drzwiach i odczytuje sms-a.

"Załóż coś ładnego"

Wzdycham i jeszcze raz odczytuje wiadomość. Załóż coś ładnego? Zayn nigdy wcześniej nie instruował mnie co powinnam założyć, nie podawał wskazówek, nic.

Powoli wchodzę wgłąb pomieszczenia i odkładam podręczniki na biurku. Zauważam, ze Sara jest już w pokoju. Spoglądam na nią. Dziewczyna patrzy na mnie pytająco. 

- Chcesz pomóc mi ładnie sie ubrać? - pytam na co wyraz jej twarzy natychmiast jaśnieje. Dziewczyna wstaje z podskokiem, chwyta lokówkę i zestaw kosmetyków do makijażu. Śmieje sie po czym zasiadam i przyglądam sie poczynaniom przyjaciółki.

Po niecałej godzinie jestem gotowa. Słońce zaczyna pomału chować sie za horyzontem. Dziewczyna chrząka i odwraca mnie w stronę lustra dumnie. Przyglądam sie sobie. Zrobiła mi make-up w stylu 'smokey eye', co powiększa mi oczy. Dodatkowo maskara i eyeliner dodają drapieżności. Moje włosy kaskadami opadają wzdłuż pleców. Dziewczyna wykonała idealne loki.

Miałam ją zapytać co powinnam włożyć, ale dziewczyna jest szybsza. Po chwili biegnie do garderoby i w mgnieniu oka przynosi sukienkę, której nigdy wcześniej nie widziałam.

- Wiedziałaś, ze zaprosił mnie na randkę? - pytam ja ostro podnosząc sie z krzesła. Dziewczyna uśmiecha sie nieśmiało. Oczywiście, ze wiedziała - pewnie usłyszała od Niall'a, który był jednym z bliższych kolegów Zayn'a. 

- Wiec, jaki ma plan?

- Nie! Nie powiem ci! - dziewczyna śmieje sie podając mi sukienkę. Wykonana jest i a z szyfonu - Sara kupuje sukienki tylko z tego materiału. Biorę ja od niej, przykładam do siebie i spoglądam w lustro. Ma głęboki niebieski kolor. Z fasonu przypomina tę malinowa, którą miałam na sobie podczas urodzinowej imprezy Sary. Wyglada jednak na nieco dłuższa, jest zwężona w talii, ma falbane na środku. W tym samym miejscu widać kilka pasków materiału, które połączone  są w kokardzie.

- Czy nie jest przesadzona? - pytam zmartwiona.

- Co? Nie! Spodoba mi sie - dziewczyna zapewnia mnie uśmiechając sie dumnie - Ekstawagancka randka.. Czyli wszystko miedzy wami jak dawniej? - uśmiecha sie do mnie. 

- Nie jestem pewna - potrząsam głowa - Dowiem sie dzis wieczorem - wzdycham cieżko. Staram sie ignorować okropne myśli.

- Dzis wieczorem, czyli tak jakoś teraz? - przypomina mi wskazując na zegar. Szczeka opada mi na te wiadomość. Ale ten czas szybko leci. Spędziliśmy kilka dobrych godzin przygotowując mnie do randki, ktora może okazać sie totalna katastrofa.

Jesli cos pójdzie nie tak, będzie mi głupio. Sara tyle sie napracowała. Zakladam kosmyk za ucho, szybko chwytam torebkę, wkładam trochę pieniędzy i telefon.

- Wychodzicie dzisiaj gdzieś z Niallem? - pytam ja, na co dziewczyna kręci głowa.

- Nie, mam zadanie do odrobienia. A tak po za tym to wiszę mu męska noc - śmieje sie. Ona będzie robic zadanie? Co za szok! Odkąd przyjechaliśmy na CU, jeszcze nigdy nie widziałam jej robiącej czegokolwiek w kierunku nauki.

- Męska noc? - pytam - Nie martwisz sie, ze Niall wpadnie w jakieś kłopoty? - żartuje. 

- Totalnie - śmieje sie - Znasz go, przecież jest takim głuptasem - obie wybuchamy śmiechem. Nasza radość jednak milknie, gdy słyszymy stukanie do drzwi.

- Życz mi szczęścia.

- Szczęścia! - wykrzykuje, po czym zasiada przy komputerze. Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi Zayn'owi. 

Napawam sie jego niesamowitym wyglądem. Chłopak ma na sobie skórzana kurtkę, szary t-shirt wycięty w V, który eksponuje kilka z jego tatuaży. Chłopak lustruje mnie wzrokiem, przez co o mało co nie padam na kolana z pożądania. 

- Wyglądasz zdumiewająco - mruczy cicho.

- Dziękuję - szepczę w odpowiedzi.

- Narazie Sara - chłopak macha do niej na pożegnanie, a ona udaje, ze wale sie na nas nie gapiła.

- Oh Zayn, jesteś tu? - dziewczyna uśmiecha sie do niego głupio. Śmieję sie z niej. Wychodzę zamykając za nami drzwi. Oboje kierujemy sie na parking w zupełnej ciszy. Chłopak kroczy kilka krokow przede mną. Nigdzie na placu nie widzę jego samochodu.

Nadal nie zauważam jego auta, czuje sie zdezorientowana. Zamierzamy przespacerować sie? Mój krok zwalnia, kiedy Zayn podchodzi do ciemno czerwonego motocyklu. Zatrzymuję sie, gdy Zayn wcale nie zamierza przestać.

- Nie - mowię krótko. Chłopak jednak nie przestaje - Nie ma opcji - Kręcę przecząco głowa. Zayn wskakuje na maszynę i odwraca sie w moja stronę z durnym uśmieszkiem - Nie wsiądę na ten motor - chłopak nie odpowiada.

Jego karmelowe tęczówki patrzą na mnie wyzywająco, a na jego twarzy widnieje zabawny uśmiech. Gapię sie na niego, nie poruszam. Nie wsiądę na ten motor, to idiotyczne.

- Możemy zginać - zakładam ręce na piersi i rzucam w niego złośliwie. On jest nienormalny; motory sa najbardziej niebezpiecznym środkiem transportu. Nie istnieje żadna ochrona poza kaskiem! Zero osłony.

- Możesz umrzeć w każdym momencie - Zayn wytyka mi, czekając, aż sie zdecyduję. Siedzi, tam na motorze, chłopak żądny przygód, niebezpieczeństwa i czeka. Oczekuje na mnie. Pragnie, abym sie zgodziła, uległa mu.

- Myślisz nieracjonalnie, co jesli sie rozbijemy? - unoszę brew pytająco. Założę sie, ze wypadek na motorze przyniesie dużo większe konsekwencje, niz kraksa samochodem. Nie ma tam żadnych poduszek bezpieczeństwa. 

- Wydaje mi sie, ze musisz zaryzykować - uśmiecha sie do mnie, nadal czeka. Nie ma mowy, nie pozwolę, aby do tego doszło. Mój żołądek wywijał fikołki na samą myśl wsiadania na tego potwora.

- Nie - powtarzam - Nie ma mowy. Nie.

Notka od autorki: 
Głosujcie proszę! :) 
Czyje 'pytanie o chodzenie' było waszym zdaniem lepsze? Lou czy Liama? Prawdopodobnie jeszcze długo nie poznacie wujka u cioci Julii, ale wyobrażam ich sie jako Ben'a Affleck'a i Shiri Appleby!


----------------------
Przepraszam.

Teraz będę tłumaczyć, ze tak powiem hurtowo to pojawia sie kolejne rozdziały ❤️ 

3 komentarze:

  1. Ciekawe co on wymyśli?? :D xd umieran z ciekawości :) mam nadzieję że szybko dodasz nexta bo po tym mam tyle pytań że już chyba długo nie wytrzymam ;) życzę weny i wesołych świąt! :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twojego bloooga i nie mogę sie doczekać nn :) !!

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic