środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 67

Enjoy :)


Uchylając powieki czuję silną, męską dłoń zaciśniętą wokół mojej talii. Powoli przyzwyczajam swój wzrok do panującej w całym pokoju jasności, która wpada do niego przez okna. Zerkam na wciąż śpiącego Zayn’a, uśmiecham się przyciskając swe wargi do jego torsu.
Po kilku minutach wyplątuję się z uścisku chłopaka i przechodzę do sąsiedniego pomieszczenia. Wchodzę do promiennej kuchni, po cichu udaje mi się odnaleźć patelnię, po czym stawiam ją na wolnym ogniu.
Zayn przekonał mnie do spędzenia z nim reszty sobotniego dnia. Właściwie to nie miałam innych planów, więc nie miałam nic przeciwko temu pomysłowi. Chwytam kilka jajek z lodówki, po czym wyciągam dodatkowe produkty do przyrządzenia dania.
Powoli wbijam jajka na patelnię, rozbijając uprzednio ich kruche skorupki. Po chwili dodaję resztę wybranych składników, które zaczynają charakterystycznie skwierczeć i smażyć się. Zaciągam łapczywie powietrze w chwili, gdy czuję dłonie Zayn’a łapiące mnie w talii. Chłopak przyciąga mnie do swojego ciała.
- Zero babeczek? – uśmiecha się przyciskając swą twarz do mojej, po czym składa na policzku soczystego buziaka. Kręcę głową przecząco, a chłopak spoczywa głową na moim ramieniu.
- Nie dziś – uśmiecham się, gdy chłopak przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Hmm.. to nie dobrze – mruczy całując mnie przelotnie w ramię. W tym samym czasie po moim ciele przebiega fala gorąca.
- Przygotowałam dla ciebie śniadanie – zaznaczam wskazując na smażące się jaja.
- A to z jakiej okazji? – pyta prowadząc ścieżkę mokrych pocałunków od ramienia, ku szyi.
- Ty zawsze to dla mnie robisz.. Pomyślałam, że się odwdzięczę – wyjaśniam.
Wyswobadzam się z ramion Zayn’a, zakręcam gaz, wykładam jajecznicę na dwa talerze, wskazuję na stoik, aby chłopak przy nim usiadł. Stawiam na nim naczynia wraz ze sztućcami. Zayn ciągnie mnie za rękę z uśmieszkiem i zmusza do spoczynku na jego kolanach. Otacza mnie swoimi ramionami i składa gorące pocałunki na całej długości mojej szyi.
- Zayn, jedzenie nam wystygnie – śmieję się pomiędzy kolejnymi buziakami. Chłopak wzdycha nadal trzymając mnie blisko siebie, po czym przyciąga oba talerze bliżej naszej dwójki. Przyglądam się mu oczekując, że mnie wypuści, ale tak się nie dzieje. Spokojnie zaczyna jeść swoją porcję, nie zważając na fakt, iż nadal znajduję się blisko niego, na kolanach. Wzdychając chwytam w dłoń swój widelec i wkładam nim pierwszy kęs do ust.
- Kiedy jest ten obiad? – pytam go. Kciuk Zayn’a zaczyna kreślić niewielkie kółeczka na mojej skórze posyłając mojemu ciału gorące iskry.
- W następnym tygodniu – odpowiada spoglądając na mnie przelotnie.
- Czy to będzie bardzo wystawne? – pytam, gdyż chcę dowiedzieć się wszystkiego o nadchodzącym wydarzeniu. Obawiam się tylko, że zbyt duża ilość pytań z mojej strony tylko go zirytuje.
- Tak myślę – wzrusza ramionami - Elizabeth wspominała coś o ‘Imprezie pod krawatem’? – uśmiecham się. Zauważa po mojej reakcji, że nie całkiem spodoba mu się co to może oznaczać – Co to takiego? – odkładam widelec, przekręcam się w jego stronę i przebiegam palcami po jego torsie.
- Oznacza to tylko tyle, że zobaczę Cię w koszuli z kołnierzykiem, eleganckich spodniach, marynarce i prawdopodobnie krawacie, skoro to ‘Impreza pod krawatem’ – uśmiecham się do niego. Chłopak buczy opierając się o oparcie krzesła – Czy to pierwsze takie wydarzenie dla ciebie? Czy kiedykolwiek byłeś na imprezie szkolnej? – pytam.
Zwykłam pojawiać się na każdym wydarzeniu szkolnym, największym powodem była dla mnie Sara i fakt, że Matt chciał zawsze tam iść. Każda z tych imprez była dosyć elegancka, dziewczyny pokazywały się w wystawnych sukniach, a chłopcy garniturach.
- Nie – kręci głową. Czekam, aż chłopak doda, że żartuje, ale tak się nie dzieje. Wybucham niepohamowanym śmiechem, aczkolwiek szybko zakrywam sobie usta dłonią. Chłopak rzuca we mnie skonsternowanym spojrzeniem.
- Nigdy nie uczęszczałeś na szkolne bale? – dopytuję niedowierzająco. Wydaje mi się, że nawet osoby, które nienawidzą tego miejsca zawsze przychodziły choćby na ostatni taniec. Jednak nie jestem w stanie wyobrazić sobie Zayn’a w tej roli – zapraszającego dziewczynę na bal, z bukiecikiem w dłoni, robiącego zdjęcia, uśmiechającego się podczas wolnego tańca.
- Nie. Szkolne bale nie były dla mnie – chichocze lekko. Przewracam teatralnie oczami z uśmiechem.
- W takim razie, będę pierwszą dziewczyną, która ujrzy cie takiego eleganckiego – cieszę się. Na samą myśl bycia dla Zayn’a w czymś tą ‘pierwszą’ robi mi się ciepło na sercu. Pierwszy raz zaprosił dziewczynę na imprezę o takim uroczystym charakterze, dla niego to pierwsze takie wydarzenie w życiu.
- Nie ubiorę się w ten sposób – protestuje. Rzucam w niego morderczym spojrzeniem.
- Właśnie, że tak – odpowiadam stanowczo – To wystawne przyjęcie organizowane w rodzinnym domu twojego wujka oraz ciotki, oczywiście, że się w ten sposób ubierzesz – wymieniam mu matczynym tonem.
- Jeszcze zobaczymy – uśmiecha się, po czym przyciąga mnie do siebie i składa na moich ustach soczystego buziaka.
- Jakie plany na dziś? – spoglądam na niego, kiedy bierze do ust kolejnego kęsa.
- Możemy wypożyczyć jakieś filmy, spędzić dzień tutaj – proponuje. Przytakuję mu z grymasem. Filmy trwają zazwyczaj bardzo długo.. zaczynam się nieco nudzić już po dwóch.
- A może przejdziemy się do parku, czy gdzieś? – dodaję, na co Zayn wzrusza ramionami. Przypominam sobie wtedy, że muszę zapytać go jeszcze o tę grupową randkę. Mimo wszystko mam ogromną nadzieję, że chłopcy nie zaczęli jej jeszcze planować. Nie sądzę, że to dla naszej dwójki odpowiednie rozwiązanie, założę się, że pokłócimy się i obrazimy na siebie nawzajem.
Po skończeniu śniadania, Zayn sprząta brudne talerze. Nie pozwolił mi tego zrobić, mimo, że to ja nabałaganiłam w kuchni. W tym czasie decyduję się przebrać w coś poza moją wygodną pidżamą.
Na moje szczęście pomyślałam, aby zapakować jakieś dodatkowe ubrania, szczerze mówiąc spodziewałam się, że się gdzieś razem wybierzemy. Wsuwam na siebie parę jeans’ów i burgundową bluzkę z długim rękawem. Wpadam do łazienki, wyczesuję swe splątane brąz loki, obmywam twarz i szczotkuję zęby.
Kiedy kończę przygotowywanie się, zauważam, że Zayn siedzi na kanapie w salonie zwarty i gotowy do wyjścia. Ma na sobie białą koszulkę, ciemne spodnie i jak zawsze czarną, skórzaną kurtkę na wierzchu. Siedzi tyłem do mnie, w dłoni trzyma swój telefon i przegląda w nim jakieś strony. Jego twarz pokazuje wyraźny niesmak i czuję, że jego nastój został nieco zaburzony. Powolnym krokiem zmierzam w jego stronę.
- Zayn? – chłopak spogląda na mnie podnosząc się z miejsca, po czym wsuwa komórkę do kieszeni ciasnych spodni. Cały grymas natychmiast znika z jego twarzy, a w zamian pojawia się szeroki uśmiech.
- Nareszcie jesteś gotowa.
- Nie zajęło mi to, aż tak długo – mierzę go spojrzeniem z uśmiechem. Chłopak nie odpowiada, tylko otwiera przede mną drzwi od mieszkania i wychodzimy.
^^^^
Powietrze na zewnątrz jest dużo chłodniejsze, niż się tego spodziewałam. Przechadzając się po spokojnym parku, Zayn przytula mnie ciasno do swojego rozgrzanego ciała. Wędrując wzdłuż jednej ze ścieżek, nie rozmawiamy zbyt wiele. Wokół nas szaleje lekki wietrzyk, poruszając uschniętymi gałęziami drzew.
- Jeśli mógłbyś mieć jakiekolwiek zwierzę, jako swojego domowego pupila, które byś wybrał? – pytam go chichocząc, na co chłopak przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Opieram swoją głowę o jego tors wdychając niesamowity zapach jego wody kolońskiej.
- Wybrałbym.. byłby to lew – potrząsa głową z uznaniem na swoją odpowiedź.
- Pupilek lew? – śmieję się z niego.
- Powiedziałaś, że mogę wybrać każde zwierzę – przypomina mi spuszczając na mnie swoje głębokie spojrzenie.
- Lew by cie zabił – kłócę się z uśmiechem.
- Oswoiłbym go – odpowiada wprost. Nie wątpię, że byłby w stanie tego dokonać – A Ty? Jakie zwierzę byś przygarnęła do swojego domu?
- Słonia – odpowiadam z łatwością. Chłopak zaczyna się ze mnie śmiać. Mierzę go spojrzeniem, przez co wzbudzam w nim jeszcze większą radość – Co? – pytam.
- Słonia? – unosi brew – Gdzie byś go w ogóle trzymała?
- A Ty gdzie trzymałbyś lwa? – odgryzam się z uśmiechem.
- Dlaczego akurat słoń? – zadaje kolejne pytanie nie będąc w stanie odpowiedzieć na moje. Wzdycham spoglądając przed siebie, oboje nadal poruszamy się na przód wzdłuż wspomnianej już ścieżki. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowo pochmurny, co jakiś czas promienie słoneczne przebijają się przez puchate twory na niebie, jednak znikają niedługo po pojawieniu się.
- Uważam, że to fascynujące zwierzę, mogłabym też przemieszczać się na jego grzbiecie – wzruszam ramionami. Myślę, że słonie są przeurocze, a ich małe słoniątka chwytają mnie za serce.
- Mój lew pożarłby twojego słonia – dowcipkuje z uśmiechem. Otwieram usta niedowierzająco, po czym wybucham śmiechem.
- Mój słoń waży dziesięć razy więcej, niż twój lew. Zadeptałby go – wykłócam się. Słonie należą do potężnych zwierząt, jestem pewna, że ten olbrzym zdeptałby lwa z łatwością.
- Nie masz racji, lwy są szybkie, zwrotne i podstępne – odpowiada tak, jakby się na tym doskonale znał.
- Pozwoliłbyś twojemu lwu pożreć mojego słonia? – pytam go nie potrafiąc przestać się szeroko uśmiechać. Uwielbiam się z nim droczyć, jednak nie kłócić.
- Czy to źle? To naturalny proces, rozumiesz, łańcuch pokarmowy – broni swojego zdania z zadowoleniem na twarzy.
- Przestałabym z tobą rozmawiać, jeśli pozwoliłbyś mu zjeść mojego słonia – strzelam starając się utrzymać poważny wyraz twarzy. Przyciąga mnie bliżej siebie, całuje w usta, a ja próbuję nie odwzajemniać tego gestu. Niestety nie udaje mi się. Jego ciepłe wargi są stanowczo zbyt kuszące.
- Nie pozwoliłbym mu na to, gdyby miało by cię to unieszczęśliwić – uśmiecham się na te słowa. Przechadzamy się przez resztę parku w zupełnej ciszy. Po krótkiej chwili przerywam ją pytaniem, które kłębiło się w mojej głowie od samego początku listopada.
- Zbliża się święto Dziękczynienia – mówię jasnym tonem. Spoglądam na niego. Chłopak patrzy przed siebie, przytakuje mi głową w geście zrozumienia, dając mi tym samym sygnał, że nie ma nic na ten temat do powiedzenia – Masz już jakieś plany? – zastanawiam się, czy rozważa odwiedzimy swojej rodziny w Bradford w tym czasie.
Po chwili wsuwa swą dłoń do kieszeni, jego ramię zacieśnia się wokół mojej talii, i kręci przecząco głową. Nadal nie odzywa się, ani słowem. Mijamy uprawiającą sport kobietę.
- Wiesz, moi rodzice organizują obiad z tej okazji w domu i-
- Nie chcę o tym rozmawiać Julio – syczy ostro. Zamykam sobie usta, nie chcąc pogorszyć obecnej sytuacji. Chłopak zauważa moją ciszę, wzdycha, zatrzymuje się przywierając swoim ciałem do mojego i mówi – Po prostu.. Julio.. ja nie bawię się w to całe poznawanie rodziców.
- Nie bawisz się w poznawanie rodziców? – powtarzam gubiąc się w myślach. To tylko rodzice, przecież nie planujemy żadnego ślubu.
- Rodzice nigdy mnie nie lubią.. Nie sprawia mi przyjemności poznawanie rodziców mojej dziewczyny, to tylko dodaje kłopotów w związku – jego ton jest nadal ostry, mimo, że chłopak stara się brzmieć opanowanie.
Musiał już wcześniej być w takiej sytuacji, jednakże po jego nastawieniu, stwierdzam, że nie poszło najlepiej. Spuszczam wzrok wbijając go w chodnik. Kim była dziewczyna, której rodziców poznał? Sądziłam, że mówił prawdę, twierdząc, iż nigdy wcześniej nie był w poważnym związku. Poznawanie rodziców tej drugiej osoby wydaje się być poważną sprawą, zwłaszcza jeśli gra toczyła się o przedstawienie charakternego chłopaka, jakim definitywnie był Zayn.
- Okay – odpowiadam niewyraźnie, nie chcąc się o to z nim dłużej spierać. Święto Dziękczynienia jest za trzy tygodnie – kto powiedział, że będziemy wtedy się jeszcze spotykać? Nie to, że chciałabym to wszystko zakończyć, ale.. nie mam takiej gwarancji.
- Obejrzyjmy jakieś filmy – wzdycha. Widzę, że zakończył rozmowę na ten temat, a ja nie będę w to dłużej wnikać.
^^^^
Razem spieramy się o to, jaki film obejrzymy. Chłopak odmawia wypożyczenia wszelkich babskich typów, w zasadzie to nie zgadza się na każdy film, który ja wybieram. Ostatecznie udaje mi się wywalczyć jeden film wybrany przeze mnie. Cała reszta to filmy akcji. Przez całą drogę ze sklepu do domu kłócimy się o to, który z super bohaterów jest najlepszy. Nie mam pojęcia, skąd wziął się ten temat, po prostu śmieję się przez cały ten czas.
- Kochanie, naprawdę? Superman nazywa się tak, a nie inaczej nie bez powodu – wybucham śmiechem podnosząc się na fotelu.
- I co z tego? Batman nawet nie potrzebuje super mocy! Sam buduje swoją własną broń! Jest idealnym dowodem na to, że każdy może stać się super bohaterem! – niemalże krzyczę do niego.
- Z kolei Spiderman został nim po ugryzieniu pająka. To mogło przydarzyć się każdemu – chichocze, jego wzrok na chwilę zwraca się ku mnie, po czym chłopak skupia go z powrotem na drodze przed sobą.
- Niby tak, ale proszę cię, jakim sposobem ugryzienie zwykłego pająka obdarza cię nadprzyrodzonymi mocami? To nie może się naprawdę przydarzyć.
- James Bond się liczy? – pyta spoglądając na mnie.
- Nie! – śmieję się jeszcze głośniej – Nie możesz tak cały czas zmieniać swojego wybranego super bohatera, i tak nie uda ci się mnie przekonać i wygrać – twierdzę z uśmiechem, wyciszając swój śmiech.
- Lubię Ironman’a. Wydaje się być super cool, to znaczy, wiesz, jest dużo lepszą wersją Batman’a – szczęka mi opada.
- Wcale nie! Ironman to skończony głupiec, choć sam uważa się za geniusza – wykłócam swoją rację – Widziałam te wszystkie filmy Zayn!
- Jest całkiem zabawny – wzrusza ramionami z uśmiechem – Green lantern jest nieco dziwaczny.. Proszę cię, dostaje tajemniczy telefon i tak dalej – mówi wykręcając się w grymasie.
- I tak dalej? - powtarzam ze śmiechem. W końcu dojeżdżamy pod budynek mieszkalny Zayn'a - Jesteś niemożliwy – śmieję się sięgając dłonią do klamki auta, by wysiąść. W tym samym momencie czuję, że chłopak zatrzymuje mnie, łapiąc mnie ramieniem w talii. Jednym swobodnym ruchem przyciąga mnie do siebie. Uśmiecham się mimowolnie wtulając się w jego rozgrzane ciało. Chłopak składa na moim czole opiekuńczy pocałunek.
- To ty jesteś tą niemożliwą – oznajmia ze śmiechem. Poddaję się jego woli spoczywając całym ciężarem na jego kolanach. Obie nogi kładę po obu stronach jego torsu, jedną ręką łapie mnie za udo, a drugą podtrzymuje blisko siebie.
- Julio... Cholera - syczy wprost w moje usta. Nasze wargi łączą się w gorącym pocałunku z niezwykła lekkością, jego język wślizguje sie do wnętrza moich ust równie szybko i sprawnie. Przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek z mrukiem. W kieszeni Zayn'a zaczyna dzwonić telefon, urządzenie wysyła irytujące wibracje, jednak on ignoruje ten męczący dźwięk.
Jednym ruchem otacza mnie ramieniem, chichoczę wprost w jego usta. Chłopak z trudnością stara się przytulić mnie do siebie jeszcze bardziej. Jego telefon ponownie zaczyna dzwonić, oddalam się od niego, by zaczerpnąć powietrze, w tym samym czasie on atakuje swoimi miękkimi wargami moją szyję.
- Zayn, telefon - buczę na jego dźwięk. Chłopak zupełnie ignoruje moje wołanie ponownie łącząc nasze usta. Jego dłoń wędruje do mojej szyi, chłopak przytrzymuje mnie, abym się już więcej od niego nie oddalała. Telefon ponownie wydaje z siebie dźwięk, na który automatycznie sie oddalam.
- Zayn, ktokolwiek do ciebie teraz dzwoni, to musi być widocznie ważne - wzdycham, podczas gdy jego usta atakują linie mojej szczęki ssąc wrażliwe tam miejsce. Nie jestem w stanie powstrzymać wydostającego sie z moich ust jęku rozkoszy. Jego ciepłe dłonie wślizgują sie pod bluzkę, którą mam na sobie. Chłopak zatacza opuszkami palców drobne kółeczka na skórze na wysokości żeber i talii. Jego telefon znów zaczyna dzwonić przerywając nasz namiętny moment. Zayn wydaje z siebie dźwięk pełen frustracji i złości, oddala się ode mnie wzdychając ciężko.
Wzruszam ramionami całując go po raz ostatni, po czym chwytam za klamkę i wychodzę na zewnątrz. Zayn wyciąga telefon z kieszeni, spogląda na ekran, a na jego twarzy maluje sie grymas złości i niezadowolenia. Odbiera go wysiadając z samochodu zaraz za mną.
- Czego ty do cholery chcesz? - jego głos promieniuje czystą irytacją. Oblizuje usta, wyciąga wypożyczone wcześniej filmy i wskazuje w stronę mieszkania, abym tam za nim poszła – Na prawdę Liam? Nie mam pojęcia! - naskakuje na biednego chłopaka - Wyślę ci numer do mojej ciotki, czy naprawdę musiałeś tyle razy do mnie dzwonić w takiej sprawie? - dopytuje się, gdy oboje wstępujemy do windy - Nieważne - buczy - Na razie - syczy kończąc połączenie.
- Liam chciał .. - strzelam mając nadzieję, że Zayn powie mi w jakim celu do niego dzwonił.
- Miał miliony pytań dotyczących tego pieprzonego obiadu - złości się. Uśmiecham sie łapiąc go w pasie i składam na jego policzku słodki pocałunek. Żadne z nas nie odzywa się więcej, chłopak otacza mnie swoim ramieniem i podążamy do środka.
Po wydostaniu się z ciasnej windy, kierujemy się do mieszkania, chłopak otwiera drzwi i oboje wstępujemy do jego wnętrza. Od razu wchodzę do kuchni, by poszukać popcornu do przygotowania. Zayn w tym czasie włącza telewizor, podłącza sprzęt i wybiera film, który będziemy wkrótce oglądać.
- Co chcemy obejrzeć? - krzyczy do mnie.
- Możesz cos dla nas wybrać - odkrzykuję mu. Nie spodziewam się, że wybierze akurat film, który wybrałam ja, czyli The Great Gatsby. Nie oglądałam go od dnia jego premiery, razem z Matt’em mieliśmy go zobaczyć, jednak nasze plany niestety podupadły. Dopiero teraz wszelkie skojarzenia z tym filmem zaczynam nieco bardziej utożsamiać ze sobą - robi mi sie przykro, bo wzbudza to we mnie wspomnienia związane z Matt’em. Nie powinnam sie nim przejmować - przecież mam Zayn'a.
- W porządku – śmieje się. Popcorn szybko się uprażył, wsypuję go do pustej miski, po czym niosąc ją wchodzę do salonu. Film został zatrzymany na stronie z ustawieniami. Uśmiecham się, gdy zauważam, że to The Great Gatsby. Siadam u boku Zayn'a, który udaje, że wcale nie sprawił mi przyjemności puszczając akurat ten film.
Stawiam miskę z uprażoną kukurydzą i uśmiecham się do niego jasno. Zayn unika mojego wzroku, wciska tylko swoim zgrabnym palcem przycisk włączający film. Ukradkiem jednak spogląda na mnie powodując we mnie jeszcze większa radość.
W czasie gdy film się rozpoczyna, chłopak przewraca oczami i zaciąga mnie na swoje kolana. Chichoczę, gdy całuje mnie w policzek i wtula w swoje ciało. Uwielbiam chwile spędzane razem, bez wojen, bezsensownych spięć, imprez.
- Gdybym mógł cofnąć czas... Nigdy nie pozwoliłabym, abyś spotykała sie z Matt’em, nie pozwoliłbym mu cię skrzywdzić i złamać twoje serce - mruczy wprost w moje ucho składając tam słodkiego i pełnego uczucia buziaka. Moje serce zaczyna dziwnie pobolewać, odnoszę wrażenie, że Zayn właśnie pocałował mnie prosto w ten organ. Obracam sie w jego stronę z szerokim uśmiechem. Kładę dłoń na jego policzku, chłopak przygląda mi sie uważnie.
- Chciałabym, abyś był w stanie to zrobić... - szepczę spoczywając głową na podstawie jego szyi. Chłopak otacza mnie swymi ramionami, mocno przytula i zaczynamy oglądać film.
- Poczekaj tutaj - ściąga mnie ze swoich kolan i znika za drzwiami swojej pracowni. Przyglądam się ich drewnianej strukturze czekając na jego powrót. Co on wyprawia? Chce mi wyjaśnić szkic przedstawiający moją osobę, który ostatnio znalazłam? Chłopak wraca do salonu z czarnym długopisem w dłoni. Unoszę brew zdziwiona, podczas gdy Zayn siada przy mnie i przyciąga do siebie.
- Chodź do mnie kochanie - nakazuje opiekuńczo. Przyglądam się mu z ciekawskim uśmiechem, chłopak bierze do dłoni mój nadgarstek. Jego utalentowane palce rysują zgrabny wzór na jego powierzchni.
Uwielbiam czuć jego dotyk, spoglądam mu prosto w oczy - chłopak jest skupiony na tym co robi. Jego karmelowe tęczówki chłonął powstający na mojej dłoni wzór. Przygryzam wargę starając się utrzymać w sobie wybuchającą we mnie ciekawość.
- Co robisz ? - śmieję się, na co na ustach chłopaka pojawia sie tajemniczy uśmieszek. Chichocze wstrzymując się od odpowiedzi.
- Scalam twoje serce na nowo - odpowiada cichym tonem sam do siebie. Zarówno moje serce, jak i ciało mięknął na te słowa. Czuję, że rysik długopisu opuszcza mój nadgarstek, unoszę wzrok przyglądając temu co tam pozostało.
- Zdaje sobie sprawę, że ofiarowanie mi swojego serce jest bardzo ryzykowną i niebezpieczną decyzją... Ale cieszę się, że to robisz - szepcze stykając nasze czoła razem. Nie wiem co mu odpowiedzieć, wiec szybko składam na jego miękkich wargach głęboki pocałunek pełen szalonego uczucia.
Oddalam się od niego, na jego ustach maluje się uśmiech, po czym pochyla sie w celu nabrania garści popcornu. Opadam na jego tors, oboje wpatrujemy się w ekran telewizora zaczynając oglądać film.
Jego dłonie spoczywają na moich udach, chłopak odnajduje drogę do mojej dłoni i splata nasze palce ze sobą. Przyglądam się naszym dłoniom, palcom, mojemu nadgarstkowi. Skupiam swe spojrzenie na malutkim sercu narysowanym na nim. Sercu, które przedstawia i oznacza dla mnie dużo więcej, niż komukolwiek może się wydawać.
Scalam twoje serce na nowo.


Taki słodki i uroczy Zayn to mi się podoba, a Wam? :) Dziękuję za komentarze! Długo potrwa jeszcze ta sielanka? Co przyniesie kolejny rozdział?
Może zadaję to pytanie po raz kolejny (?) nie jestem pewna, haha, ale do końca One Night zostało jeszcze sporo rozdziałów, ponad 30. Druga część jest w trakcie pisania, i moje pytanie jest następujące; byłybyście zainteresowane moim dalszym tłumaczeniem ? 

Do następnego kochane!

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 66

Jak już wspominałam, bransoletka to prezent od Matt'a, znajdziecie o tym wzmiankę tutaj.

Enjoy :)

Przez resztę tego tygodnia udaje mi się całkowicie unikać Sary, ona również nie wygląda na osobę, która pragnie mojego towarzystwa. Nie rozmawiamy odkąd ostatniego wieczoru rzuciła we mnie tą nieszczęsną bransoletką i wybiegła trzaskając za sobą drzwiami.
Czas wlecze się niemiłosiernie wolno, każdego dnia wracam do pokoju, a blondynka nie raczy nawet na mnie spojrzeć. Nie mam pojęcia co mam jej powiedzieć. Przez cały ten ciężki dla mnie okres. Zayn okazał się być ogromnym wsparciem – przynajmniej na tyle ile mógł. Przez większość czasu uczyliśmy się lub po prostu spędzaliśmy miło czas u niego w mieszkaniu.
W czwartek złapałam Liam’a i oboje pouczyliśmy się trochę, zupełnie jak dawniej. Ostatecznie przyłączył się do nas Louis, więc nie mieliśmy okazji otworzyć porządnie podręczników. Jak zwykle wybraliśmy swój stały stolik z tyłu kawiarni, Liam zaoferował mi kupno kawy, z kolei ja gadałam wesoło z Lou.
- Zayn ma dużo lepszy humor – nawet prawie usłyszałem od niego ostatnio przeprosiny! – chłopak uśmiecha się.
- Tak, sama mu przypomniałam, że jest ci je winien, przecież uratowałeś mu tyłek – wytykam z uśmiechem. Lou chichocze mrugając do mnie.
- Stać go było na przyjacielskie klepnięcie w plecy i postawienie kufla piwa. Jak na niego, to wiele – Lou wzrusza ramionami. To są według niego przeprosiny? Za każdym razem, gdy mulat wyrażał mi swoją skruchę przygotowywał coś niesamowitego, wydaje mi się, że przeprosiny dla mnie były dużo lepsze od tych dla Lou. 
- Eleanor ci już powiedziała? – pytam niepewnie. Mam nadzieję, że już to zrobiła, inaczej za chwilkę zrobi się między nami niezręcznie.
- To, że jest przyrodnią siostrą Zayn’a? Tak.. Trochę się o to posprzeczaliśmy – oznajmia spoglądając za mnie. Obracam się w tył zauważając, że Liam nadal stoi w kolejce do baru.
- Trochę? – pytam zwracając się do Lou.
- Po prostu.. Zdenerwowałem się, że to przede mną ukrywała i to jeszcze przez tyle czasu. Wyjaśniła mi, że to wszystko dla Zayn’a – zrozumiałem, nie mogę być na nią wiecznie zły – uśmiecha się spuszczając wzrok.
- Oczywiście – odwzajemniam gest – Eleanor i on.. nie wyobrażam sobie tego, jak się kłócą, przynajmniej nie w ten sam sposób, jak ja i Zayn. Nie wydaje mi się, że jakakolwiek para sprzecza się o takie głupoty, jak my.
- Między wami okay? Wydaje się, że ma ostatnio lepszy humor, niż kiedykolwiek – zaznacza siadając wygodniej na krześle i łączy obie dłonie razem.
- Myślę, że tak – zgadzam się z nim. W zasadzie to nigdy nie było między nami tak dobrze, jak jest teraz. Nie podnieśliśmy na siebie głosu przez cały tydzień, ochoczo wspierał mnie w związku  ze sprawą między mną, a Sarą. Wreszcie przypominaliśmy model normalnej, szczęśliwej dwójki zakochanych.
- Dlaczego się smucisz? – brwi Lou łączą się grymasie niepokoju. Spoglądając na niego orientuję się, że faktycznie jest mi przykro.
- Między mną, a Sarą nie dzieje się najlepiej – odpowiadam wzdychając.
- Jak to?
- Tak to… Zatrzymałam prezent od kogoś kiedyś mi bardzo bliskiego, a nie powinnam była tego robić. Znalazła go – spuszczam wzrok. Nie mam ochoty wyjaśniać mu całej kryjącej się za tym historii, przynajmniej nie teraz i nie tutaj. Jestem więcej, niż pewna, że jemu również nie spodoba się to czego dopuścił się Matt – przede wszystkim jego zdrada, i fakt, że zatrzymałam tę bransoletkę.
- Taak.. Musiałaś go zatrzymać – chichocze – Zayn ma na ciebie niezły wpływ, robisz się tajemnicza moja droga – droczy się.
- Chciałbyś – szczerzę się do niego wesoło. Milkniemy.
- Wiesz, od zawsze czułem, że między nim, Eleanor istnieją jakieś więź.. Dało się to zauważyć, gdy przebywali w jednym pomieszczeniu – nigdy jednak nie mogłem znaleźć w tym wyjaśnienia – mówi, jakby sam do siebie. Stukam opuszkami palców o blat stolika przyglądając się Liam’owi, który wreszcie wyciąga portfel w stronę baristy.
- Jak ma się Harry? – te słowa wychodzą jakby same z siebie. Twarz Louis’a oblewa zdezorientowanie.
- Harry? Racja.. oboje się trochę posprzeczaliście – przypomina sobie. Nie jestem pewna, jakim sposobem się tego domyślił, jestem pewna, że ktoś z imprezy musiał mu o tym opowiedzieć. Pewnie wszyscy imprezowicze słyszeli nasze krzyki na zewnątrz – a raczej dzikie wrzaski Harry’ego. Jeszcze wcześniej nie znałam jego barwnej strony.
- Nie widziałam go już jakiś czas.. Wszystko z nim okay? – pytam. Przyszło mi na myśl zadzwonienie do niego, aczkolwiek uznałam to za niestosowne. Już wystarczająco ostro igram z losem spotykając się ponownie z Matt’em. Gdybym to samo robiła z Harry’m.. stała by się katastrofa okropna w skutkach. Wydaje mi się jednak, że Zayn nie ma pojęcia o tym, co mi wtedy powiedział brunet.. Chociaż, skoro Lou coś wie.. mulat pewnie również. Zastanawiam się jednak, dlaczego nie powiedział nic mnie, skoro wie co dokładnie się wydarzyło.
- Próbuje się po kimś pozbierać – wzrusza ramionami – Ma się dobrze, jednak unika spędzania czasu w bractwie, jak tylko może, martwi się, że wpadnie przypadkiem na Zayn’a – Więc Zayn wie, albo tylko Harry tak sądzi.
- Harry mieszka po za bractwem? – Czy każdy z tych chłopaków pseudo mieszka w budynku bractwa mając jednocześnie mieszkanie na własność? To chyba nieco za wiele.
- Tak, ma mieszkanie – odpowiada szybko.
- Gdzie? – zadaję bezwiednie kolejne pytanie. Louis wzdycha kręcąc głową.
- Jula.. Uważam, że nie powinienem ci tego mówić – odpowiada cicho.
- Ja.. Chyba masz rację – Spotkanie się z brunetem tylko pogorszy sytuację, a dał mi wyraźnie do zrozumienia, że coś do mnie czuje i nie potrafi być moim przyjacielem. Spotykając się z nim wyślę do niego fałszywe sygnały, których pragnę uniknąć.
- Kawa już zamówiona – Liam uśmiecha się dosiadając się do nas.
- Liam, jak między tobą, a Danielle? Dobrze? – zmieniam pytanie jak szybko się da, mając nadzieję, że chłopak nie wyczuje nieco napiętej atmosfery między mną, a Louis’em.
- Więcej, niż tylko dobrze, jest świetnie! Właściwie to zastanawialiśmy, czy ty i Zayn nie chcielibyście się do nas dołączyć na podwójnej randce-
- Podwójne randki zdecydowanie się dla nas nie nadają.. Za każdym razem przeżywamy złe zakończenie – wyjaśniam mu prędko, na co chłopak przytakuje z zrozumieniu. Miałam zupełną rację. Wygląda na to, że takie wypady nie są dla naszej dwójki najlepszym wyjściem.
- Szkoda, Danielle uważa was za zabawnych, rozumiesz, to jak się sprzeczacie i zachowujecie – mówi ze śmiechem. Myślę, że z boku to może faktycznie wyglądać zabawnie – co innego czuje się będąc w roli jednego z atakujących.
- Może tym razem nie będzie tak źle.. Chodźmy na tę randkę – zgadzam się.
- Elanor i ja tez moglibyśmy się dołączyć – Louis proponuje nam. Jego towarzystwo z pewnością pomoże mi się wyluzować – Zorganizujmy grupowy wypad! – śmieje się.
- Moglibyśmy zaprosić również Niall’a i Sarę – Liam dodaje z szerokim uśmiechem –spoglądam na Lou zaniepokojona.
 - Brzmi świetnie. Wielka, grupowa randka – mówię bez emocji. To całe spotkanie skończy  się jeszcze gorzej, niż wszystkie poprzednie podwójne wypady.. Mam tylko nadzieję, że do niego wcale nie dojdzie.


^^^

- Sara! – wołam dziewczynę, która właśnie przymierza się do wyjścia. Zatrzymuje się nie odpowiadając, jednak stoi w miejscu – Dlaczego jesteś na mnie, aż tak bardzo zła? – to pytanie gnębi mnie od tygodnia. Zdaję sobie sprawę, że nie powinnam była zatrzymywać tej głupiej bransoletki, ale nie rozumiem co wyprowadziło ją z równowagi.
Dziewczyna prycha obracając się w moją stronę, po czym zaciska usta w wąską linię.
- Naprawdę Jula? Jeszcze mnie pytasz? – pyta – jej ton nie jest, aż tak wściekły, jak się tego spodziewałam… Wyczuwam w nim ból..
- Sara, przepraszam za trzymanie tej-
- Powinnaś! – naskakuje na mnie – jej tęczówki oblewa chłód i cierpienie.
- Nie powinnaś była grzebać w moich rzeczach, bransoletka leżała w szufladzie, w biurku! Dlaczego tam w ogóle sprzątałaś? - nie mam jej za złe, że tam zaglądnęła, nie miałam przed nią niczego do ukrycia.. oprócz ten nieszczęsnej biżuterii.
- Skąd wiedziałaś, że dostałam ją akurat od Matt’a? – nigdy mi nie wyznała, że o tym wie, ale widząc reakcję na jej widok wszystko stało się dla mnie zupełnie jasne. Dziewczyna znowu wybucha histerycznym śmiechem.
- Wiesz, po pierwsze, już po waszej trzeciej wspólnej rocznicy z kolei nie widziałam cię bez niej na dłoni, aż do dnia zerwania. Po drugie.. Sama ją dla ciebie wybierałam – zakłada ręce na piersi wpatrując się we mnie morderczo. Eh.. Nieważne jak bardzo dobrze znał mnie Matt, Sara i tak zawsze pomagała mu w upominkach dla mnie. Chłopak zupełnie nie radził sobie z wybieraniem biżuterii.
- Sara, przepraszam, że ją zatrzymałam-
- Jula, nie złoszczę się na ciebie za to – spoglądam na nią zaskoczona. Nie? W atkim razie, o co jej chodzi? – To znaczy, jestem.. Skoro spotykasz się teraz z Zayn’em, dlaczego zachowałaś bransoletkę od Matt’a? – dopytuje się.
- Po prostu.. – spuszczam wzrok na własne stopy nie mając w zanadrzu żadnej mądrej odpowiedzi. Zwyczajnie nie potrafiłam się jej pozbyć, jakaś cząstka mnie wciąż mi tego zabraniała.
- Jeszcze jedno. Ostatnimi czasy często widujesz się z Matt’em – oskarża mnie ostrym tonem.
- Sara – kręcę głową spoglądając na nią. To nie prawda, nie widuję się z nim, aż tak często. Od jego wizyty widzieliśmy się tylko ten jeden, jedyny raz. To nie wiele, choć, jak na chłopka, który mnie zdradził, było to o jedno spotkanie za dużo.
- To nie w porządku, wiesz? Masz chłopaka – dziewczyna nie podnosi głosu, jak się tego spodziewałam. Swoją postawą chce, abym zauważyła jej ból i smutek, zrozumiała swoje pochopne postępowanie.
- On nie ma nic przeciwko – wzruszam ramionami. Zayn przyjął to do wiadomości, może nie cieszył się z tego powodu, ale mnie zrozumiał.. Tak mi się przynajmniej wydaje.
-Doprawdy? – dopytuje mnie wątpliwie.
- Tak.. – przytakuję – To znaczy, nie skacze z tego powodu z radości, ale.. – Zayn jest bardzo.. wyrozumiały, jednak od zeszłej soboty wcale się nie kontaktowałam z Matt’em. Myślę, że to bardzo dobrze – Sara, dlaczego robisz z tego taką aferę?
- Jula, nie pozwalasz przeminąć przyszłości, złapałaś się niej, jakby to miało ci w czymś co najmniej pomóc. Bransoletka jest dowodem na miłość do Matt’a – twierdzi przewracając oczami – Jakim sposobem nie widzisz w tym problemu? Dlaczego nadal łudzisz się, że to normalne, że tak powinno już być? Jesteś z Zayn’em, a co wyprawiasz, jak jego nie ma? Zatrzymujesz biżuterię symbolizującą miłość, którą dostałaś na trzecią rocznicę od chłopaka, który pieprzył się z inną będąc w tym samym momencie z tobą? – dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mnie tym zraniła. Oblizuję usta biorąc głęboki oddech.
- Wiesz.. – nigdy nie uważałam jej za jakiś dowód naszej miłości. Nie mam pojęcia dlaczego nadal ją mam, nie potrafię jej wyrzucić i tyle – To tylko zwykła bransoletka – wzdycham.
- W takim razie ją wyrzuć – rzuca mi wyzwanie zakładając ręce na piersi – Skoro jest taka zwykła, jesteś w stanie pozbyć się jej bez najmniejszego problemu – dopowiada po chwili. Nie odzywam się na co, dziewczyna wybucha złośliwym śmiechem – Zayn o niej wie? – Gdyby tylko się dowiedział.. Nie mam pojęcia, co by sobie o mnie pomyślał. To tylko biżuteria, nic wielkiego i wartego tyle uwagi.
- Czy naprawdę chodzi ci o tę bransoletkę? – pytam ją zmęczona. Dziewczyna łagodnieje kręcąc głową. Podejrzewam, że jej złość nie dotyczy tylko tego jednego wątku.
- Jula.. To boli wiedząc, że bardziej ufasz Matt’owi, niż mnie – jej głos cichnie. Marszczę brwi nasłuchując jej, to nie prawda. On zwyczajnie w niektórych kwestiach rozumie mnie nieco lepiej.
- Sara-
- Jula, jestem twoją najlepszą przyjaciółką, jesteśmy nimi od dnia, w którym się poznałyśmy. Zawsze byłam i jestem przy tobie i dla ciebie, choć czasem mnie brakowało. Ty zawsze byłaś przy mnie. Jakbyś się poczuła jeśli zwierzałabym się ze swoich problemów z Niall’em któremuś ze swoich byłych, zamiast tobie?
Byłabym wściekła, tak jak ona, ale i również poczułabym się zrażona, odsunięta.. Myślę, że również zwątpiłabym w ty, czy mi faktycznie ufa.
- Pokłóciłam się z Niall’em – wzdycha głęboko kręcąc głową. Dziewczyna zaskakuje mnie, nie spodziewałam się czegoś takiego. Kłótnia? Jaki sposobem żadne z nas się o tym nie zorientowało? Na dzisiejszej kawie chłopacy nic mi nie powiedzieli.. Pewnie sądzą, że wszystko wiem. Tak powinno być, powinnam o tym wiedzieć i jej pomóc, stało się jednak inaczej. Zamiast być przy Sarze, spędzałam czas z Matt’em rozwiązując zagadkę Zayn’a.
- Ty i Niall? Pokłóciliście się?
- Tak, ale wyobraź sobie, że osoba, z którą chciałam o tym porozmawiać gdzieś zniknęła. Nie było jej , gdy jej potrzebowałam. Co więcej, zajmowała się w tym czasie problemami ze swoim obecnym chłopakiem – drwi nieuprzejmie.
- Jula.. Ja tego nie potrafię zrozumieć.. Nigdy taka nie byłaś. Nie zwykłaś pić, nie wieszałaś się po chłopakach na oczach innych, dawniej nawet nie zainteresowałabyś się facetem na tak długi czas. Zmieniasz się.
- My wszyscy się zmieniamy Sara – wytykam.
- Nie tak, jak ty.. Ja nie.. – buczy sfrustrowana drapiąc się po czole – Wychodzę.. Przenocuję w mieszkaniu znajomej.  Do potem – wzdycha w geście poddania się, po czym opuszcza pokój zostawiając mnie zupełnie samą. Przez moment przyglądam się zamkniętej powierzchni drzwi. Po chwili obracam się skanując wzrokiem pustą przestrzeń.
Sara miała kłopoty, pokłóciła się z Niall’em, potrzebowała mnie, a ja zajmowałam się swoimi sprawami radząc się Matt’a. Powinnam była przy niej być, mogłam się do niej zwrócić o pomoc.
Siadam przy swoim biurku zwisając całym swoim ciałem na krześle. Przyglądam się tempo bransoletce, która leżała niezauważona w szufladzie od tej pamiętnej pierwszej nocy. Nie zawracam sobie głowy  pozbywaniem się jej, czy zmianą jej obecnego położenia, to i tak nie mam sensu, Sara już o niej wie. Po chwili mój wzrok wędruje do naszego wspólnego zdjęcia – mojego i Zayn’a. Fotografia leży na szczycie sterty papierów. Przenoszę go raz na nie, a raz na świecidełko. Zajmuję się tą nużącą czynnością dłużej, niż tak naprawdę powinnam.
Ostatecznie dotykam opuszkami palców zimnej bransoletki ostrożnie podnosząc ją do góry. Jest bardzo prosta, ale przepiękna. Następnie ponownie przenoszę spojrzenie na zdjęcie, na którym razem z Zayn’em całujemy się i jesteśmy szczęśliwi. To zdjęcie przypomina mi najszczęśliwszą chwilę spędzoną z mulatem.. Patrzę po raz kolejny na biżuterię – ta z kolei jest wyraźnym symbolem mojego idealnego, przeszłego życia.. Nie znosiłam wtedy bólu, żadne nieszczęścia nie miały prawa bytu, wszystko było takie proste..

^^^

Przechodzę wzdłuż korytarza z torbą na ramieniu i torebką w drugiej dłoni. Podchodzę do wybranych drzwi stukając cicho po ich powierzchni. Czekając, aż mi otworzy stukam niecierpliwie nogą o posadzkę.
Po niecałej minucie drzwi otwierają się szeroko, chłopak pojawia się w ich progu. Ma na sobie zwykłe spodnie od pidżamy, zauważam brak koszulki na jego umięśnionym torsie ozdobionym czarnym tuszem. Chłopak przygląda się mi, na co posyłam mu lekki uśmiech.
- Julia? – jest wyraźnie zaskoczony moją nagłą wizytą. Wtedy zdaję sobie sprawę, że przecież mogłam do niego zadzwonić i uprzedzić.. jednak chyba wcale tego nie chciałam robić.
- Czy.. Czy mogłabym u ciebie przenocować? – pytam cicho, na co zmieszany chłopak wyraźnie się rozluźnia.
- Oczywiście kochanie – wstępuję do środka otaczając go swoimi drobnymi ramionami – Co się stało? – szepcze składając buziaka na czubku mojej głowy. W tym samym momencie słyszę za sobą zamykające się drzwi. Chłopak od razu łapie mnie w swoje objęcia rysując palcami małe kółeczka na powierzchni moich pleców.
- Sara jest mocno na mnie wściekła – wyznaję oddalając się od niego.
- Powinienem pytać dlaczego? – Zayn nie zadawał mi wielu pytań, i jestem mu za to okropnie wdzięczna. Nie mam pojęcia, w jaki sposób miałabym mu wytłumaczyć dlaczego jest na mnie zła, na jaw wyszłaby również sprawa z bransoletką. To trochę skomplikowane. Podejrzewam, że moje głupie tłumaczenie i wymienianie mu powodów, dla których biżuteria nadal jest u mnie nie wpłynęły by na jego zdanie na ten temat. To nawet nie ma sensu dla mnie samej.
- Nie – kręcę przecząco głową z małym uśmiechem.
- W porządku… jesteś może głodna? Przygotuję coś na szybko – proponuje pełen optymizmu.
- Jasne – uśmiecham się, chłopak całuje mnie przelotnie w usta, po czym zmierza do kuchni. Przysiadam na blacie, podczas gdy on wyciąga jakieś produkty z szafek i lodówki.
- Wiesz..um.. zapowiada się taka jedna impreza-
- Naprawdę uważasz, że powinniśmy oboje iść na jakąś imprezę? – śmieję się niedowierzająco. Ostatnimi czasy dogadywaliśmy się naprawdę świetnie – lepiej, niż kiedykolwiek, a zmieszanie naszych temperamentów z szaleństwem i gorączką imprezy nie wróżyło dobrze.
- Nie taka, jak ci się wydaje – uśmiecha się do mnie krojąc składniki na desce. Po chwili stawia jeden z garnków na gazie uprzednio napełniając go wodą.
- A jaka?
- To.. uroczysty obiad – wyjaśnia. Uroczysty obiad? Od kiedy jesteśmy zapraszani na takie uroczystości? – To obiad organizowany dla całego bractwa, urządzamy go w domu Elizabeth – W domu jego krewnych.. nie można takiego wydarzenia ochrzcić mianem ‘imprezy’.
- Z jakiej to okazji? – Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której zarówno jego wujek, jak i ciocia przygotowują jakieś pyszności zapraszając tłumnie nastolatków tak bez żadnego powodu.
- W zasadzie to jest przyjęcie dla absolwentów, tyle że zapraszani są na nie, zarówno oni, jak i aktualni członkowie bractwa. To bardzo wystawne i pomyślałem.. że mogłabyś tam pójść ze mną, jako osoba towarzysząca – wyjaśnia nie patrząc na mnie. Uśmiecham się z lekkim śmiechem.
- Pewnie, że z tobą pójdę – chłopak spogląda na mnie, na jego ustach widnieje pół uśmiech. Uroczysty obiad, w końcu nie będziemy otoczeni tłumem pijanych nastolatków.
Jestem pewna, że nie podadzą nam tam alkoholu, więc zarówno ja i Zayn nie nadużyjemy go powodując kolejną sprzeczkę między nami. Mam nadzieję, że towarzystwo starszych, doświadczonych osób oraz odpowiednie zachowanie obecnych członków bractwa nie spowoduje tragedii.

Mam po prostu nadzieję, że to przyjęcie zakończy się dużo szczęśliwiej, niż wszystkie poprzednie. Jestem pewna, że tak będzie – co gorszego może się niby wydarzyć?


No właśnie, co gorszego może się jeszcze wydarzyć?
Dziękuję za komentarze! :)
Lydia Land of Grafic