piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 16

Heej! :) Dziękuję za wszystkie miłe komentarze :3 Może dobijecie do 10 ? Proooszę ! Może jakiś bonusik będzie... :d Przepraszam za błędy, zdarza mi się zjadać literki...

Miłego czytania!
_________________________________________




Soudtrack: 

* Something I Need – One Republic
* Somewhere Onle We Know – Keane
* The Scientist – Coldplay


- Nie, to ja mam rację! - kłócę się z nim. Spieramy się o to od dobrych kilku minut. Szczerze mówiąc to zapomniałam już nawet pytanie, ale jestem pewna, że mam rację. Choć właściwie to nie, po prostu nie pozwolę, by to on ją miał. To nie on jest tutaj tym mądrym.

- Nie kłóć się już kochanie – czuję, jak moja twarz czerwieni się na jego słowa – Przyznaj w końcu, że nie masz racji – uśmiecha się czarująco. Ciasno zaciskam szczękę i przecząco potrząsam głową.

- Nie – wycedzam przez zęby. Jest już późno w nocy, chyba za niedługo wstanie nowy dzień.

- Oj, daj spokój, sama powiedziałaś, że nie podejmujesz idealnych decyzji – mówi wyraźnie rozbawiony, a ja staram się nie uśmiechnąć.

- Nie podejmuję takich, nikt tego nie robi – ripostuję. Zabiera mu chwilę zanim odpowiada. Jego ton już nie jest taki luźny.

- Nie jesteś już tym zmęczona? - pyta – Zmęczona byciem idealną dziewczyną prowadzącą swoje idealne, nudne życie. Musisz być, musisz chcieć coś więcej – przypominam sobie, jak powiedział mi to ostatnio.

Wyszeptał mi dokładnie to samo, zdałam sobie sprawę jakaś wewnętrzna cząstka mnie zawsze pragnęła czegoś więcej. Marzę o przygodach, niebezpieczeństwie, o miłości unoszącej mnie na swoich skrzydłach każdego dnia. Chcę nieoczekiwanego... on ma racje i strasznie mnie to irytuje.

Oczekuję, że znów mnie dotknie, wyszepcze mi wprost do ucha podobne słowa do tych, które powiedział ostatnio. Chcę, żeby to się stało.. Nie, to nie jest to czego pragnę, on nie jest tym kogo oczekuję.

- To bezpieczne i proste – wzruszam ramionami. Dlaczego znów rozmawiałam z nim o moim życiu? To nie jest noc, w której się poznaliśmy – Jednak to ja mam racje – Szybko powracam do naszej kłótni – Zawsze ją mam.

- Najwyraźniej nie, twoja ocena mówi sama za siebie – parska śmiechem, na szczęście zrezygnował z rozmowy o mnie – Wiesz, zgaduje, że będziesz już zawsze zdobywać gorsze oceny ode mnie – ogłasza ze wzruszeniem ramion. Siedzimy na podłodze, no, on leży poparty na łokciu. Z kolei jak siedzę oparta o jego łózko.

Mnóstwo kartek jest porozkładanych między nami, więc z łatwością odczytujemy z nich kolejne informacje. Cieszę się, że tam są, to zmusiło go do zachowania pewnej odległości. Właściwie to udało mi się czegoś nauczyć na tej nieoczekiwanej lekcji.

Nie spodziewałam się tego, ale Zayn okazał się być całkiem pomocny, do tego pozwolił mi się trochę zabawić i nie zrujnował tego wieczoru tak całkiem. Nie był złośliwy, kiedy się myliłam, ale wypominał mi błędy.

Doskonale wiedział o czym mówił, czasem po prostu gapiłam się na jego usta, kiedy odczytywał coś z kartki. Wyobrażałam sobie nasz pocałunek, wsłuchiwałam się w jego cudowny akcent, podobało mi się, jak wypowiadał niektóre słowa...

- Lubisz The Script, tak? - zaskakuje mnie, wykonaliśmy kawał dobrej roboty, bo skupialiśmy się na nauce. Jeśli zbaczaliśmy z psychologicznych tematów, to tylko na kłótnie o to kto miał racje.

- Co? - pytam, słyszałam go, ale z jakiegoś powodu nie byłam pewna, czy usłyszałam poprawnie.

- Ostatnim razem, kiedy tu byliśmy, powiedziałaś mi, że twoim ulubionym zespołem jest właśnie The Script – przypomina mi. Pamiętam o tym świetnie, ale próbuję grać przed nim, że nie wiem o co chodzi.

- Oh.. - staram się brzmieć na niezainteresowaną, ale czuję przyjemne ciepło rosnące w klatce, wiedząc, że o tym pamięta i otwarcie się do tego przyznaje – Ja.. nie mam tylko JEDNEJ ulubionej.

- Kto jeszcze? - zauważam po jego tonie, że jest wyraźnie zainteresowany. Gapię się przez moment próbując domyślić się co chce wywnioskować z tej rozmowy.

Podciągam kolana do klatki i opieram na nich brodę. W głowie przewijam tytuły piosenek, do których tańczę, tych, które do mnie przemawiają. Rozmyślam o piosenkach, kótre śpiewamy razem z Sarą podczas jazdy samochodem oraz tych które nucę pod prysznicem.

- Jeśłi miałabym zrobić listę wokalistów, których lubię, byli by to na pewno The Civil Wars, Coldplay... Christina Perri ma przepiękny głos i..

- Nie mów mi, że kochasz ten cały Zmierzch, na którym płaczą wszystkie laski – przerywa mi z żartobliwą, ale irytującą postawą. Śmieję się i potrząsam głową, nie miałam na myśli Zmierzchu. Nie byłam fanką tej sagi, ale lubiłam to oglądać.

- Nie po prostu uważam, że ma niesamowity głos – wzruszam ramionami. Kiedy nie odpowiada kontynuuję – Lubię One Republic, razem z Sarą często śpiewamy ich utwory – wyznaję.

- Śpiewacie? - pyta z pół uśmieszkiem. Uwielbiam to, jak wtedy wygląda – zwykle jego prawa strona warg podnosi się i eksponuje w małym ale zabójczo przystojnym uśmiechu.

- Tylko dla zabawy, nic co byśmy mogły robić wśród ludzi – zauważam, że patrzy na swoją gitarę i mam desperacką nadzieję, że nie poprosi, abym zaśpiewała.

- Jaką piosenkę lubisz najbardziej? - pyta podkładając ręce pod siebie, by było mu wygodniej. Zatrzymuję się, gdy patrzę na jego napięte mięśnie, kiedy unosi siebie.

- Jedną? - pytam. Przytakuje wyczekując mojej odpowiedzi. Przygryzam usta – Bardzo lubię The Scientist i Somewhere Only We Know – nie potrafiłam wybrać jednego tytułu. Nie wiem, jak inni to robią, kocham tak wiele różnych piosenek.

- Też lubię The Scientist – mów szczerze. Unoszę brew w zaskoczeniu – Ma taki znaczący tekst – wzrusza ramionami – Tej nocy powiedziałaś, że The Script jest twoim ulubionym zespołem, tak? - pyta z przebiegłym uśmiechem. Nie chcę odpowiadać, bo wiem, że do czegoś to zmierza, ale robię to.

- Taak – mówię cicho.

- To nie była twoja pełna odpowiedź – mówi, jakby coś mi udowadniał. Patrzę na niego podejrzliwie, zauważam, że pasuje do tego pokoju po prostu idealnie. Jednak na ścianach nie ma plakatów z rockowymi kapelami, a sądziłam, że tu będą.

Spokojny i prosty pokój pasował do bredzącego Zayn'a. Mogę wyobrazić sobie go siedzącego wczesnym rankiem lub późnym wieczorem przy swoim biurku z ołówkiem w ręce i skrawkiem papiery pod dłonią. Jak szkicuje to co ma w głowie, nie przejmując się, że jest nieidealne.

- Nie – potrząsam głową, byłam zakłopotana tym do czego zmierzał. Wypuszcza spomiędzy zębów swoją dolną wargę, zanim szeroko się uśmiecha.

- Bezpiecznie jest przyznać, że twoja odpowiedź na to pytanie była niekompletna – patrzy w dół na kartkę. Zwężam wzrok i wzdycham zirytowana. Oczywiście, że po to zadawał te pytania, jest i cel. Dlaczego oczekiwałam, czegoś zupełnie innego?

Słyszę, jak się śmieje na moją reakcję – W końcu zauważyłaś, że to ja mam racje - 
kpi. Spoglądam na swój telefon, jest godzina 23.49.

- Nadal nie – przeczę – Może ty zrozumiesz, że to ja mam racje i zaczniesz zdobywać słabsze stopnie – bronię się wstając na nogi.

- Gdzie idziesz? - siada na podłodze. Wstaje i przejeżdża dłonią po włosach.

- Już prawie północ, a jutro mamy zajęcia, więc muszę wracać do domu – wyjaśniam podchodząc do wyjścia. Z tak niewielką ilością snu, jutro będę nieprzytomna. Podczas liceum najpóźniej kiedy chodziłam spać to była 23.30, w tym wieku robię to o północy, więc jeszcze nic nie straciłam.

- Kto cię tam zabierze? - zatrzymuje się plecami do niego i wiem, że jest z siebie zadowolony. Nie otwieram drzwi, pozostawiam dłoń na ramie i odwracam do niego głowę.
Wygląda jakby spytał dogłębnie i poważnie, wyczekując cudownej odpowiedzi. Jego wzrok jest skupiony na mnie, ma założone ręce, a usta ułożone w cienką linię. Jego usta.. - Nie – tylko nie jego usta. 

- Ty mnie tu przywiozłeś – przypominam mu.
- Obawiam się, że nie. Potrzebuje snu – mówi podnosząc kartki z podłogi i odkladając je na biurku. Szczęka mi opada, on żartuje, tak?

Nie mam podwózki. Jestem wściekła, wychodzę z jego pokoju i schodzę na dół po schodach. Dobra, myślę, że dam radę przyprowadzić pieszo swój tyłek z powtotem na kampus.
Przechodzę głównym korytarzem, po drugiej stronie idzie dwóch chłopaków, którzy na mój widok zatrzymują się w mojescu. Stoją bez koszulek w samych spodnach z miskami płatków w rękach. Jeden z nich ma pełne usta smakołyków, a drugi trzyma w nich łyżkę. Szczęki im opadają i gapią się na mnie.

- Hej – macham niekomfortowo
.
- Co tak piękna dziewczyna robi tutaj? - bardziej umięśniony chłopak pyta z uśmiechem. Ku mojemu zaskoczeniu nie ma akcentu, jego głos jest sugestywny, podchodzę bliżej nich.

- Ja.. - Powinnam powiedzieć, że się uczę. Niall, Harry, Liam wiedzieli, dlaczego miałabym ukrywać to przed innymi? - Uczyłam się z.. kimś – powoli odpowiadam, to była bezpieczna forma.

Czuję,że inni kpili by z Zayn'a za naukę, ale czy ja naprawdę znałam tego Zayn'a? Dlaczego go broniłam? W końcu zostawił mnie bez żadnej podwózki w domu bractwa z dala od kampusu.

- Powinnaś tu zostać, co nie Blake? - chudszy z nich z nutką akcentu nie może się przestać szroko do mnie uśmiechać. Jest północ, nie zdają sobie sprawy, że jutro szkoła? Prawdopodobnie nie, wyglądali na typowych chłopaków z bractwa.

- Ja..

- Gdzie idziesz? - Zayn przerywa schodząc w dół po schodach. W jego głosie słyszę troskę i jestem trochę tym przerażona. Podchodzi do chłopaków, którzy się na niego gapią z szeroko otwartymi oczami. Nie jestem pewna, czy to z szoku, czy może obawy.

- Malik – chudszy z nich wita go szybkim skinięciem głowy.

- Tom, Blake, przepraszam was za nią, już zabieram ją do domu – oznajmia. Ją? Byłam jakąś bezimienną osóbką? Oczywiście, że byłam, po ich wzroku zdałam sobie sprawę, że jestem tylko przypadkową laską, którą Zayn przyprowadził sobie dla własnych korzyści. Rozważam, czy powiedzieć im, że uczyłam się właśnie z nim, ale pewnie pomyślą, że nauka oznacza seks.
Zanim zdążam pomyśleć trochę głębiej, Zayn mocno łapie mnie za ramię i wyprowadza na zewnątrz. Nie walczę z nim, rozmowa z nimi była bardzo niezręczna.  Jak tylko zatrzaskuje za sobą drzwi rzuca we mnie spojrzeniem, jakby był zawiedzionym ojcem.

- Co? - domagam się wyjaśnień. Nic nie odpowiada, tylko siada na pierwszym schodku. Przymrużając oczy przechodzę obok niego i kieruję się na dziedziniec. Jest dużo chłodniej, niż wcześniej, księżyc jest w pełni i to od niego bije jedyne światło.

- Gdzie dokładnie zamierzasz pójść? - Zayn pyta zza mnie. Nie odwracam się tylko odpowiadam wystarczająco głośno,

- Do akademika.

- Jak się tam dostaniesz?

- Myślę, że się przejdę.

- To jakieś trzydzieści minut drogi kochanie – krzyczy, zmuszam się zignorować to 'kochanie', prawdopodobnie nazywa tak każdą bezimienną dziewczynę, która kręci się po ich domu.

- Ostrożnie, zaczynasz brzmieć, jakby cię to obchodziło! - odkrzykuję, na moment zapada cisza i podążam przed siebie ciemną ulicą.

- Julio! - woła mnie, a ja kontynuuje i idę dalej. Ignoruję go i skupiam się na światłach lamp samochodów, które mnie oświetlają. Jeden z nich zwalnia koło mnie. To Niall, opuszcza szybę i uśmiecha się do mnie. Porusza brwiami w dziwny sposób i nie mogę powstrzymać wkradającego się na moją twarz uśmiechu.

- Wracasz do domu? - pyta rozglądając się dookoła uciszając muzykę.
- Taak.. Zayn.

- Jest po prostu sobą – Niall odpowiada z grymasem. Wszyscy chłopcy chyba wiedzą, jaki on jest, ale nigdy o tym otwarcie nie mówią.

- Tak, właśnie tak – przytakuję mu. Był kimkolwiek sobie udawał, nie ważne, czy inni go takiego lubili lub nie. Czy on  siebie takiego lubił...

- Wskakuj, odwiozę cię do akademika – oferuje wsazując na miejsce pasażera. Spoglądam przez sekundę za siebie, ale Zayn'a już tam nie ma. Prawdopodobnie zobaczył samochód i nie chciał być widziany, jak oferuje mi podwózkę – nie zrobiłby tego, pewnie nie chciał, żeby ktokolwiek zauważył go rozmawiającego z dziewczyną przed budynkiem.

- Dzięki wielkie! - wchodzę do ciepłego samochodu Niall'a. Podkręca ogrzewanie, chłopak nie zadaje mi na szczęście żadnych pytań.

Podczas jazdy jednak cały czas tańczy i śpiewa, skaluje głosem raz wysoko, raz nisko, brzmi jak nie on. Za to ja dostaję histerycznego napadu śmiechu, tak, że pod koniec boli mnie już brzuch. Jeszcze raz jestem mu bardzo wdzięczna, że tu jest, że pozwolił mi na moment zapomnieć o chamskim zachowaniu Zayn'a.

- Dasz sobie radę Jula? - pyta, kiedy dojeżdżamy do kampusu. Rzucam w niego zakłopotanym spojrzeniem.

- Pewnie – śmieję się z niego. Nie odpowiada, tylko skanuje mnie swoimi błękitnymi tęczówkami.

- Słuchaj, wiem, że Zayn jest trudny.. ale myślę, że nie miał tego na myśli.. - tłumaczy się Niall. Blondyn jest pełen nadziei, Zayn miałby być dobry? Kiedy go spotkałam po raz pierwszy, a raczej jego nieznajomą mi osobę, również miałam nadzieję, że jest inny i spodziewałam się czegoś innego. Teraz staram się tylko przestać o nim myśleć, ale to chyba niemożliwe.

- Taak.. - nie chcę się z nim kłócić i zgasić iskrę nadziei, która nadal płonie w jego myślach – Dzięki za podwózkę – uśmiecham się do niego i zaczynam wysiadać z samochodu. Wracam do pokoju. Sara szybko zasnęła, więc poruszam się bardzo cichutko, kiedy zmieniam ubrania i kładę się do łóżka.

- Jak nauka? -  słyszę jej wycieńczony głos. Spoglądam na nią, ma zamknięte oczy, ale wygląda na to, że nie śpi.

- Sama nauka nie była taka zła – przygryzam wargę. Nie była, przecież nauczyłam się nowego materiału, a raczej tego, czego do tej pory nie zrozumiałam. Nauka z  Zayn'em była całkiem przyzwoita; nawet jeśli przez chwilę wyciągną ode mnie kilka informacji, tylko po to, by udowodnić mi swoją rację. Wszystko się kręci wokół tego, nie?

Zawsze zdobywa to czego on chce i to za każdym razem. A kto zmusza drugą osobę do pojechania z nim do domu bractwa, żeby się uczyć? Następnie zawozi ją tam i odmawia powózki z powrotem?

- A Zayn? - mimo niewielkiej ilości światła w pokoju, widzę pojawiający się na jej twarzy głupkowaty uśmieszek. Myśli Sary o tym, że spędzam czas z jakimkolwiek chłopakiem są dla niej niezwykle ekscytujące. Zwykła nazywać mnie i Matt'a 'najbardziej nudną parą' na całym świecie. Nie mogłam się z nią nie zgodzić, takie było moje życie, idealne i nudne. Więc nuda była idealna, bezpieczna i monotonna.

- Był.. on .. - jaki był? Bipolarny, okropnie irytujący, był dupkiem, czy po prostu miał jakieś problemy?  - Był okej – odpowiadam. Chyba nawet Sara nie zadaje mi więcej pytań, tylko kładzie się z powrotem na plecach, bo w pokoju nastaje grobowa cisza.

Myśli wypełniają moją głowę.

O tym co ze mną robi. To była tylko głupia gierka, tak? Znudzony chłopak z bractwa chce rozbić na kawałki życie pewnej dziewczyny, prawda? Właściwie to pomógł mi się uczyć, były momenty pełnej szczerości i dziwnej, luźnej atmosfery pełnej zabawy. To była tylko część gry. Jego chorej gry... musiała być.


*Przeczytałeś/aś to zostaw komentarz*

______________________________________

Oficjalnie ogłaszam, że Zayn to dupek! No proszę.. nie odwiózł? Ciekawe co będzie dalej... :D 

Do następnego! xx

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to opowiadanie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :o świetny! :3 dopiero dziś znalazłam Twojego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały, ale już jestem pewna, że zostanę z Tobą na dłużej. ;3
    z niecierpliwością czekam na następny! :3
    ---------------------------------------------------------------------------------------
    SPAM, ZA KTÓRY Z GÓRY PRZEPRASZAM. ;)
    BLOG: http://eyes-mirror-of-the-soul.blogspot.com/
    ZWIASTUN: https://www.youtube.com/watch?v=qhPoDJ9nklI
    OPIS: Ona - spontaniczna, szczera, z poczuciem humoru, zaskakująca optymistka.
    On - pochłonięty pracą, tajemniczy, raczej poważny, bogaty biznesmen.
    Oczy są zwierciadłem duszy, a jego zdecydowanie były hipnotyzujące.
    Wiele osób uważa, że historia mojego życia przypomina bajkę o kopciuszku.
    Jednak czy tak jest naprawdę? Musicie ocenić sami.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle się zapowiada to opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic