środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 59

Ważna notka pod rozdziałem
Enjoy :)
  Zayn POV
- Proszę! Przestań! - słyszę przeraźliwy, ociekający cierpieniem i bólem krzyk mojej mamy. Kobieta dusi się własnymi łzami, ciągle słychać jej łkanie, jej płacz.
- Mamo? - wołam do niej, stoję na tyłach domu - domu, w którym się wychowałem. Stoję na szczycie schodów, moje stopy wrosły w podłogę, nie potrafię się ruszyć.
- Proszę! - szlocha - To boli! George przestań! - jej płacz jest takie rzeczywisty, przejmujący... Wspomnienie jest jednocześnie odległe i bliskie..
- Zamknij się Trisha! - słyszę, jak cedzi przez zęby, mój żołądek przekręca się na drugą stronę, czuję się winny, krew się we mnie gotuje.
Nagle moje uszy wypełnia dźwięk uderzenia, następnie atakuje mnie hałas rozbijanego szkła.. Wiem, że właśnie w tej chwili ona upada na podłogę rozpaczliwie łapiąc się czegokolwiek co stoi wkoło. Wykonuję krok w przód, biegnę w dół po stromych schodach pędząc jej na ratunek. Wtedy dociera do mnie inny płacz - ktoś cierpi. Ten głos trafia w moje serce dużo mocniej, niż ból własnej matki. Dziewczyna woła o pomoc.
- Odejdź Derek! - zastygam w miejscu odwracając się w tył - moje plecy zwrócone są w stronę schodów, uważnie egzaminuję wzrokiem cały korytarz. Słyszę ją, jej szloch, bolesny płacz, cierpienie, strach, panikę.. - Proszę! To boli! - jej głos przedostaje się zza zamkniętej powłoki drewnianych drzwi.
- Co z tym teraz zrobisz, co? - mrożący krew w żyłach głos przeszywa cały dom.
- George przestań! - ponownie słyszę krzyk mojej mamy. Odwracam się w stronę schodów, atmosfera w pomieszczeniu staje się coraz grubsza, nie potrafię znieść tego hałasu, płaczu obydwu kobiet.. kobiet, które są mi bardzo bliskie. Debatuję pomiędzy ratowaniem Julii, a mamy.. Julia, czy mama... Julia, czy moja mama?
- Nie! Derek!... Przestań!! - błaga skomląc.
- To boli! - wrzeszczą jednocześnie w wyraźną desperacją rozdzierając moje serce na pół. Obie krzyczą, obie czuję ból, jedna rani mnie bardziej od drugiej.. Zmierzam wzdłuż korytarza.
Nagle pojawiam się na ulicach Bradford, spaceruję wzdłuż chodnika. Wokoło nie znajduje się zbyt wielu ludzi. Zwalniam swój krok przechodząc obok znanej mi piekarni, do której zwykłem przychodzić z siostrami po ciasta, ciasteczka czy innego rodzaju słodkości. Uśmiecham się ciepło do plotkujących ze sobą sprzedawczyń. Moj wzrok spada w pobliże pustej przestrzeni, wbijam go w znane mi osoby.
Jej blond włosy są idealnie proste - jak zwykle. Jej ciemne oczy skupione są na siedzącej na przeciwko niej dziewczynie. Moje źrenice szerzą się, gdy nagle spogląda na mnie. W jej tęczówkach dostrzegam obawę - patrzy na mnie w ten sam sposób jak na Derek'a, gdy ją atakował i napastował.
- Julio - szepczę wstępując do środka, na co ona os razu podnosi się z miejsca. Caroline uśmiecha się złowieszczo, a Julia patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Jesteś okropną osobą - syczy na mnie.
- Pozwól mi się wytłumaczyć - błagam ją cicho stawiając krok w przód, lecz dziewczyna cofa się. Obawia się mnie. Patrzy na mnie, jak na cholernego potwora.
- Nie - odpowiada mi ostro - Nie kocham cię, nie jestem w stanie cię pokochać... Takim uczuciem mogę obdarzyć jedynie Matt'a - jej słowa ranią mnie niczym niże wbijane wprost w serce, jej wzrok ocieka obawą.
- Julio... - szepczę rozpaczliwie - Pozwól mi się wytłumaczyć - spoglądam na uśmiechającą się Caroline - Wszystko ci wyjaśnię. Po prostu nie odchodź - błagam ją pełen desperacji, wiem, że i tak odejdzie.
- Nie posłucha cię - złowieszczy ton Caroline rozbrzmiewa w gęstej atmosferze. Skupiam swój wzrok na delikatnej twarzy Julii, dziewczyna spogląda na mnie bez emocji - tak, jakby zamarzła.
- Ona ma już dość twoich marnych gadek, dosyć słuchania, znudziły się jej te próby zrozumienia.. Miałeś już okazję sie wytłumaczyć; miałeś szansę wyznać jej prawdę, naprawić wasz związek.. ale zamiast tego, zostawiłeś ją. Zniszczyłeś mieszkanie, poszedłeś do Erici.. Czego do cholery się spodziewałeś co? - Caroline uśmiecha się, podnosi się z miejsca i dotyka delikatnie pleców Julii.
- Nie dotykaj jej - buczę pełen poczucia winy. W taki sposób wyobrażałem sobie swój najgorszy koszmar. Widzę w jaki sposób patrzy na mnie Julia, jej tęczówki nie wypełniają żadne emocje, zero złości, obawy, nadziei, litości - tego obawiałem się najbardziej. Wyprania jej z emocji.
- Ty to jej zrobiłeś Zayn.. - szepcze spokojnym głosem.
- Nie dotykaj jej - ostrzegam ją ponownie. Nigdy nie byłem dla niej taki wrogi, ale jeśli chodziło o sprawy pomiędzy mną, a Julią - nie miałem innego wyboru.
- Tak jakby to w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie.. Jesteś nikim Zayn - szepcze jadowicie- Powinieneś był ocalić swoją mamę... Jesteś żałosnym, nic nie wartym dupkiem, jesteś za słaby, by mieć godność człowieka.. Trzeba było bronić własnej mamy - Caroline szepcze mi wprost w ucho, ten dźwięk jest jak szpony wbijane w moje ciało. Już dawno nie słyszałem tych słów.. dopóki nie opuściłem Bradford, słyszałem je codziennie, uciekałem od nich, uciekałem od niej - od wszystkiego.
- Kocham cię Matt.. - głos Julii dobiega do mnie echem. Krzyczę po pomoc, do Julii, do mamy, do kogokolwiek.

Podnoszę się do pozycji siedzącej ciężko oddychając, po moim ciele spływają strużki potu. Rozglądam się wokół siebie, leżę na średniej wielkości kanapie, bez koszulki, biały kocyk okrywa moje ciało. Pokoik jest niewielki, patrzę wprost na drzwi, w progu wzrokiem odnajduję Ericę - dziewczyna wchodzi do środka zatrzaskując za sobą drewnianą powierzchnię.
- Co do cholery? - wypalam zaskoczony. Jakim cudem się tutaj znalazłem?
- Dobry - dziewczyna wita się krótko pochodząc do mnie z dwoma kubkami kawy w dłoniach - Wstąpiłam do naszej ulubionej kawiarni i przywiozłam kawę z bajglami - pokazuje mi papierową torebkę, po czym odkłada ją na niewielki stolik.
 - Co się do cholery stało? Co ja tutaj robię? - pytam łapiąc się za pulsującą głowę.
- Przyszedłeś tu wczoraj nieźle nawalony. Marudziłeś coś o tym, że Julia nie jest dla ciebie, czy inne gówno - wzrusza ramionami siadając na stole na przeciwko kanapy. Dziewczyna bierze łyka kawy patrząc wprost na mnie.
- Do czegoś między nami doszło wczoraj? - Niczego nie pamiętam. Dziewczyna uśmiecha się potrząsając głową - Zrobiliśmy.. prawda? - zawsze rzucała we mnie tym uśmiechem, gdy do czegoś doszło.
- Nie - śmieje się kręcąc głową - Byłeś totalnie nawalony.. Proponowałam ci seks, ale zacząłeś paplać coś o chłopaku o imieniu Matt, po czym zasnąłeś na kanapie - wyjaśnia pokrótce.
- Ehh... - stękam przypominając sobie wydarzenia z wczoraj. Naszą kłótnię, co dziwne, po pocałunku atmosfera stała się zaskakująco spokojna, ale zepsuła to bardzo krótkim, aczkolwiek bolesnym wyznaniem. To mną wzburzyło, wbiło nóż w serce. Rozwaliłem więc wszystko na swojej drodze, wyszedłem i upiłem się w barze. Dzięki temu przestałem o niej myśleć.
- Co?
- Zamieniłem mieszkanie w ruinę - bąkam biorąc od dziewczyny kubek kawy i wypijam z niego pokaźnego łyka kofeiny. Erica unosi brew ironicznie, wyraz jej twarzy, aż krzyczy 'A nie mówiłam?' - Co? - buczę na nią wkurzony.
- Wiedziałam, że tak będzie. Mówiłam, że tak się stanie - odpowiada dumnie.
- Mówiłaś co?
- Że przylecisz do mnie, aby pomóc ci posprzątać gówno, które sam rozwaliłeś - przewraca teatralnie oczami wstając z miejsca i rusza do niewielkiej kuchni. Erica mieszka sama, kilka budynków od miejsca, gdzie pomieszkują dziewczyny z damskiego bractwa. Ta dziewczyna nie potrafi dogadać się ze wszystkimi - chyba można się tego spodziewać. Po co stwarzać dodatkowe kłopoty, lepiej dla wszystkich, że mieszka tutaj.
- Nie przyszedłem tutaj prosić się o pieprzoną pomoc - artykułuję jej stanowczo, moja głowa wręcz huczy od wypitego alkoholu, a Erica dodatkowo przewraca jakimiś garnkami, dodając mi tym samym cierpienia. Jednym ruchem włączam telefon, spoglądam na wyświetlacz i od razu klnę na siebie w duchu - Eleanor dzwoniła do mnie kilkadziesiąt razy.
- Kurwa, Erica muszę lecieć - podnoszę się z miejsca jak oparzony i podchodzę do drzwi.
- Spotkamy się u ciebie o czwartej - krzyczy do mnie.
- Po co?
- Pomóc ci posprzątać ten cholerny bałagan! - jej głos odbija się echem, na co zaczynam się śmiać kręcąc głową.
- Dobra, to do zobaczenia - stawiam krok za drzwi. Nagle ponownie rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu, który odbieram z głębokim wdechem - Co?
- Louis zaczyna mnie wypytywać, o wszystko. Dzięki Bogu na razie wierzy w to co mu powiedziałam, ale to był pierwszy raz. Teraz zabieraj swój tyłek i przyjeżdżaj tu, zanim zaleje mnie  krew - dziewczyna ostrzega mnie.
- Nie przyjadę do ciebie, co jeśli Louis się tam nagle zjawi? - na linii zastaje wymowna cisza, dziewczyna zastanawia się co ma począć. Bierze głęboki oddech i odpowiada,
- Niech ci będzie, spotkajmy się na śniadaniu na mieście, tam gdzie zwykle za 20 minut - rozkazuje mi, po czym kończy połączenie.
^^^
Niewielka piekarnia jest wymalowana na piękny i uspokajający złoty kolor, stoliki są wykonane z ciemnego drewna, a porozkładane na nich obrusy wykonane z tkaniny w ciepłym kolorze. W powietrzu czuć przyjemny i aromatyczny zapach kawy, ciasteczek, jest tu bardzo przytulnie. Przysiadam przy stoliku na tyle pomieszczenia, wyczekując Eleanor stukam opuszkami palców o krawędź kubka. Płyn w jego środku drży z każdym moim ruchem.
Po chwili w moich uszach rozbrzmiewa dzwonek sygnalizujący pojawienie się kolejnego klienta. Podnoszę wzrok w tamtą stronę i doglądam wchodzącej do środka El, która kieruje się w moją stronę ze smutnym wyrazem twarzy. Zauważa mnie i przyspiesza kroku. Jej wzrok błyska złością, dziewczyna ostatecznie zajmuje miejsce przy moim stoliku.
- Nie chcesz czegoś zamówić? - spoglądam na baristę.
- Nie zostanę tu za długo - kręci głową przecząco - Co się do cholery dzieje? Myślałam, że dasz sobie radę z Julią i jej ciekawską naturą.
- Chyba ją wczoraj widziałaś, upiła się do nieprzytomności - mówię jej.
- Tak, ale sądziłam, że z łatwością ją opanujesz. Jeśli nadal zamierzasz ją okłamywać i ukrywać przed nią sekrety musisz się w końcu nauczyć nad tym panować - ostrzega mnie, jej orzechowe oczy mrożą krew w moich żyłach, dziewczyna spogląda na mnie pełna zawodu - Dowiedziała się o tobie o Erice? O tym co robiliście wczoraj? - pyta mnie zakładając ręce na piersi.
- Do niczego między nami wczoraj nie doszło! - buczę zaciskając dłonie w pięści, by wyzbyć się części ogarniającej mnie złości.
- Doprawdy? Dlaczego więc zabrałeś ją do swojego pokoju? Samą? - pyta unosząc brew.
- Kłóciliśmy się - wzdycham łapiąc się za głowę, choć wiem, że El tak samo jak Julia mają swoje własne zdanie i przypuszczenia na ten temat. Sądzą, że pieprzyłem Ericę w tym pokoju, że znów było, jak dawniej.
- Wygląda na to, że walczysz z każdą dziewczyną na swojej drodze Zayn - przewraca oczami zrezygnowana. Sięga dłonią w moją stronę, chwyta mój kubek i wypija z niego łyka kawy z uśmiechem na twarzy.
- Wiesz, mamy za sobą poważną kłótnię - stękam gładząc palcami brzeg stołu. Wpatruję się w dziewczynę, która przytakuje mi opornie.
- Co się stało? - pyta mnie wypijając jeszcze więcej kawy.
- Widziała mnie, jak zabierałem Ericę do pokoju. Potem zaczęliśmy się spierać o nią i Matt'a.. o wszystko - potrząsam głową. Kłóciliśmy się o każdą, nawet najdrobniejszą rzecz. Wyrzuciliśmy sobie wszystkie błędy, niejasności od początku naszej znajomości. Mogłem się jej od początku przyznać, że nie przepadam za dzieciakami - i problem byłby rozwiązany.
Jednak, gdy opowiedziała mi o swoim młodszym braciszku, o tym jak bardzo go kocha.. Nie miałem innego wyjścia, czułem, że należy jej powiedzieć, że je lubię. Nie mam nic przeciwko dzieciom, nie nienawidzę ich.. jednak wolę trzymać się od nich z daleka. Czy aż tak ciężko to zrozumieć?
- Matt to jej ex, tak? - dziewczyna pyta mnie dociekliwie pochylając się w moją stronę z ostrożnością.
- Tak.. a potem było już tylko gorzej,, straciłem cierpliwość.. puściły mi nerwy.. zacząłem tłuc szkło... jeszcze później zabrałem się za inne, kruche przedmioty - spuszczam wzrok na własne dłonie - często kierowała mną agresja, pakowałem się w nikomu niepotrzebne bójki, jednak tylko po alkoholu, Wczoraj byłem czysty.
- Zerwaliście? - jej głos drży niepewnie, jakby wewnętrznie błagała usłyszeć; 'nie'.
- Nie - jej tęczówki wypełnia natychmiastowa ulga - ale tylko na ułamek sekundy.
- Co cię skłoniło do tłuczenia szkła? - pyta oskarżycielsko. Ona zna mnie, aż za dobrze, wie jak łatwo tracę nad sobą kontrolę, widziała moje poczynania już wystarczająco wiele razy.
- Kiedy zasnęła, była pijana,.. może na wpół przytomna? Nazwij to jak jakkolwiek chcesz, ale rozumiesz mnie, kiedy pijana osoba mówi we śnie.. wybełkotała, że nadal go kocha - wykrztuszam czując w sercu znowu ten nieprzyjemny ból. Zaciskam szczękę pozwalając tej chwili krążyć po mojej głowie raz po razie, wbrew samemu sobie.
- Nadal go kocha? - Elenaor wybucha śmiechem - Zayn, była kompletnie pijana, sam dopuściłeś się o wiele gorszego w stanie totalnego upojenia.. - spoglądam na dłonie - Co zrobiłeś potem? - jej głos ocieka zainteresowaniem.
- Upiłem się - dziewczyna wzdycha zawiedziona ze smutnym wyrazem twarzy. Po chwili opiera się o oparcie krzesła kręcąc głową.
- Dlaczego to sobie robisz? Sam doskonale już wiesz, że picie przywołuje w tobie złe wspomnienia - oznajmia spokojnie. Nienawidzę tego, przecież powinno być na odwrót. Alkohol powinien pozbawiać nas emocji, myśli, sprawiać, że człowiek zapomina o bożym świecie. Jest jednak zupełnie inaczej, przez niego pamięta się każdy najdrobniejszy szczegół, a bolesne chwile z przeszłości uderzają ze zdwojoną siłą.
- Nie wiem co jeszcze mogę zrobić - wyjaśniam jej - Wyznała mi, że  nadal go kocha - wykłócam się, choć El wcale nie zamierza mi się stawiać.
- W śnie! - odkrzykuje - Ona prawdopodobnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co palnęła, nie wie o czym myślała! Sam mi przed chwilą powiedziałeś, że się upiła do nieprzytomności i słowa wypowiadane w takim stanie w ogólnie nie powinny mieć w tym momencie żadnego znaczenia, zwłaszcza, że coś do niej czujesz - przygląda mi się ostrożnie wyzywając, abym zaprzeczył.
- Nie kocham jej - przeczę znikomym tonem.
- Oczywiście, że tak - odpowiada sarkastycznie ze śmiechem. Zapada cisza - jedynym odgłosem jest barista przygotowujący napój dla klienta - Jak z twoimi koszmarami? - pyta wygładzając palcami włosy.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać - mówię jej zaciskając dłonie wpatrzony w kłykcie. Chciałbym móc teraz coś uderzyć.
- Jeśli mi o nich nie opowiesz Zayn, kto inny będzie cie chciał wysłuchać? Po prostu mi powiedz - błaga mnie cicho. Zawsze zwierzałem się jej z moich złych snów - może nie za każdym razem, jednak gdy tylko mnie o ty prosi, ulegam. Po prostu tak jest i tyle.
- Są gorsze, niż kiedykolwiek wcześniej... Ostatnio cały czas pojawia się w nich Julia.. Z kolei dziś była w nim również moja mama.. Jestem pewien, że cały koszmar był wspomnieniem z dzieciństwa. Miałem zamiar ją uratować, tym razem chciałem jej pomóc, już zmierzałem schodami w dół, ale musiałem się nagle cofnąć. Po drugiej stronie domu usłyszałem płacz Julii, ten chory dupek znowu chciał się do niej dobrać - gapię się w obrus. Koszmary z udziałem Julii są zawsze żywe i nie cierpię tego.
- Podjąłem decyzje... i wybrałem ją - zaciskam szczękę - Następnie pojawiłem się w Bradford, wędrowałem wzdłuż chodnika koło piekarni, do której zwykłem chodzić, gdy byłem małym brzdącem.. tam spotkałem rozmawiające Caroline i Julię - przymykam powieki widząc ten obraz wzrokiem wyobraźni,
- Zayn.. dlaczego tak się każesz? - szepcze - Doskonale wiesz, że nic takiego nigdy nie będzie miało miejsca.. - dziewczyna pociera miejsce między oczami i przymyka je. Po chwili mierzę ją wzrokiem.
- Nie wiesz tego! - naskakuję na nią - Caroline mnie nękała.. wmawiała mi.. wmawiała, że jestem tym za kogo sam się uważam - Żałosnym, nic nie wartym człowiekiem...
- Zayn. Nie rób sobie tego... Proszę cię - łapie mnie za dłoń i spogląda sympatycznie - Nie wracaj tam - kręci głową. Wyciągam swą dłoń z jej wzdychając.
- Więc.. Louis cię o coś wypytuje? - Wcale nie chciałem o nim dziś rozmawiać, ale nie jestem już w stanie wałkować tematu tych okropnych koszmarów. Już wolę zostać okrzyczanym przez Elenaor, niż spowiadać się z własnych snów.
- Tak.. Pytał, czy się znamy. Czy kiedykolwiek spotykamy się tylko we dwoje, czy utrzymujemy stały kontakt - wyjaśnia z irytacją w tonie.
- I co mu powiedziałaś?
- Wyznałam, że cię nie lubię - śmieje się - To nie do końca kłamstwo - uśmiecha się, na co odpowiadam jej tym samym.
- Prawda - zgadzam się z nią.
- Zayn.. Julia jest zakłopotana. Musisz się nad tym zastanowić, przemyśleć. Postaw się na jej miejscu, wyobraź sobie, że los daje ci szanse spotykania się z dziewczyną, u której myślałeś, że nie masz szans. Wyobraź sobie, że gdy całkowicie się jej oddałeś, ona cię okłamuje, ukrywa przed tobą różne sekrety, a ty o tym wiesz. Pomyśl, że wspólnie idziecie na imprezę, a ona cały wieczór spędza ze swoim ex-
- Erica nie jest moją ex - przerywam jej na co otrzymuję od niej ostrzegawcze spojrzenie mówiące mi, abym się zamknął.
- Mogłaby być - To prawda, Erica w zasadzie mogłaby być moją ex..
- Wyobraź to sobie Zayn. Pomyśl, że olewa cię całą noc i kłóci się z Matt'em.. Po czym zamykają się razem w pokoju.. tylko ona i on.. Jak byś się z tym czuł? Nie byłbyś zakłopotany? Wkurzony? Bez wątpienia puściły by ci nerwy - i jestem więcej niż pewna, że takiej sytuacji nie trudziłbyś się jakimiś wyjaśnieniami.
- Sam pozwoliłeś jej myśleć w taki, a nie inny sposób. Kiedy ona oczekiwała od ciebie wyjaśnień, ty wolałeś obrzucić ją Matt'em i jej przeszłością - przerywa przyglądając się mi - Jestem pewna, że gdybyś znalazł się na jej miejscu, Matt byłby prawdopodobnie martwy, a Julia... aż strach pomyśleć, co mogłoby się z nią stać, gdyby wasze role się odmieniły - wzdycha.
Eleanor dopięła swego. Zawsze była w tym dobra, wiedziała jak rozwiązać każdy mój problem. Doskonale radziła sobie z odkrywaniem mnie, moich sekretów, o najczęściej nie potrzebowała do tego słów. Potrafiła wyciągnąć ze mnie wszystko. Mówiąc krótko - wiedziała o każdej mojej wewnętrznej emocji, nie musiała być świadkiem żadnej z mojej kłótni.
Jestem Zayn, nie dbam o nic i nikogo. Moje własne słowa rozbrzmiewają w mojej głowie. Wiem, że bardzo ją nimi zraniłem. Potrząsam głową. Dlaczego to powiedziałem? W jakim celu posysam każdą naszą kłótnię? Czemu nie mogę się jej po prostu wytłumaczyć?
- Nie słyszałaś całego gówna, którym mnie zraniła - odbijam piłeczkę na jej stronę podnosząc się do góry z napiętymi ramionami.
- Ale ona przynajmniej niczego przed tobą nie ukrywa. Nie robi tego.. próbuje, ale jej nie wychodzi. Zapomniałeś już? Jej serce zostało niedawno złamane przez jakiegoś chłopczyka, którego znała od małego. Ufała mu - piorunuję ją spojrzeniem.
Cholernie żałuję, że powiedziałem Eleanor o Julii. Przez to dziewczynie udało się mnie przejrzeć. Dzięki temu sama skojarzyła co się ze mną dzieje - może powinna zostać jakimś pieprzonym terapeutą, wygląda na to, że nie potrzebuje nawet kończyć studiów.
- Nagle pojawiasz się ty - pan sytuacji i niszczyciel już zniszczonego. Oboje nawzajem się ranicie, ponieważ nie doszliście do tego, jak sobie pomóc, w jaki sposób o siebie zadbać. Najpierw odpychasz ją ty, a potem ona ciebie. Oboje to rozwalacie! - wzdycha - Zayn.. musicie oboje to jakoś poskładać, mam nadzieję, że jakoś to wszystko jej wyjaśnisz..
Obije milkniemy.
- Przepraszam cię za Louis'a - wypowiadam ciche przeprosiny.
- Dam sobie z nim radę... - mówi uspokajająco, po czym wzdycha - Musisz powiedzieć Julii o nas - mój wzrok spotyka jej, dziewczyna jest w tym  momencie śmiertelnie poważna.
- Co? Nie - protestuję. Ona nie musi o nas widzieć... ale w tym właśnie tkwił problem, jednak nie sądzę, że to najlepszy pomysł..
- Musisz jej to wyjaśnić. Kłamstwo tylko wszystko pogorszy. Proszę cię Zayn.. Wiem, że oboje chcieliśmy utrzymać to w tajemnicy przed wszystkimi - ty bardziej, niż ja.. ale teraz to traci sens - kręci głową - Jeśli zamierzasz nadal ukrywać prawdę o Caroline.. przynajmniej opowiedz jej o nas - przekonuje mnie rzeczowym argumentem. Gapię się na nią wyczekując na więcej powodów, dla których miałbym to zrobić.
- Ona czuje, że okłamałeś ją w mojej sprawie... wie, że coś przed nią o mnie ukrywasz. Jeśli ty jej nie powiesz o co chodzi, dowie się od kogoś innego. Jeśli nadal będziesz ją okłamywał.. kiedyś ją stracisz.. 
- J-ja..
- Tylko mi nie mów, że cię to nie obchodzi - ostrzega - Zayn, musisz to w końcu zauważyć. Z jakiego niby powodu nadal się przy jej kręcisz? Po co ta walka o nią? Pamiętaj, że ona przy tobie jest, zawsze już będzie, więc wyznaj jej prawdę o nas, ona musi się dowiedzieć. Ty z kolei musisz znaleźć źródło tej siły, która was przy sobie trzyma. Albo.. inaczej ją stracisz.. stracisz na dobre - w końcu dociera do mnie ta bolesna prawda.
^^^
Schodami udaję się do mieszkania, jednym krótkim ruchem otwieram drzwi. Wybiła już 5 po południu i jestem więcej, niż pewien, że Erica już jest w środku. Nadal żałują, że dałem jej zapasowy klucz zaraz po zakupie tego mieszkania - to coś o czym z pewnością nie przyznam się Julii. Otwieram drzwi do lśniącego czystością mieszkania - jest nieskazitelny.
- Zayn? - Erica woła mnie wchodząc do salonu z uśmiechem.
- Posprzątałaś? - śmieje się rozglądając się po mieszkaniu z podziwem. Tak, to moje miejsce, wygląda jak dawniej, już niczym nie przypomina tej ruiny. Przyglądam się każdemu elementowi, wszystko stoi na swoim miejscu, co prawda brakuje kilku wazonów, ale po za tym jest idealnie.
- Powiedziałam ci, że to ja będę musiała sprzątać po tobie bałagan, Miałeś się tu zjawić godzinę temu- poucza mnie.
- Wiem, ale miałem coś ważnego do załatwienia - mówię jej zamykając za sobą drzwi, Dziewczyna kładzie swe dłonie na biodrach.
- Wiesz, nieźle musiałeś się wczoraj wkurzyć doprowadzając to miejsce do takiego stanu, ale teraz jest czysto.. Musimy to oblać! - śmieje się unosząc dłonie ku górze. Erica zawsze jest gotowa na imprezowanie, dlatego też się dogadujemy. Oboje wręcz uwielbiamy mieć wszystko w nosie - przynajmniej ja zwykłem mieć.
- Nie, nie będziemy niczego oblewać - kręcę głową, która nadal pękała mi z bólu. Muszę znaleźć Julię. Jeśli nie było jej tutaj... - Była tu Julia? - pytam. Jeśli tu była, a nagle pojawiła się Erica... Dobry Boże narobiłem więcej bałaganu, niż myślałem.
- Nie - śmieje się - Czemu pytasz?
- Zostawiłem ją tu wczoraj - wyznaję, Cholera, Eleanor robi ze mnie prawdomównego debila, nawet gdy nie ma jej w pobliżu.
- Zostawiłeś ją? - dziewczyna wybucha niepohamowanym śmiechem - O mój Boże jesteś takim debilem! - śmieje się - Posłuchaj, sprzątnęłam twój pieprzony apartament Zayn! Musimy się napić!
- Nie ma opcji, że ty to sprzątnęłaś - kręcę głową, Erica nie jest typem dziewczyny, która z własnej woli wzięłaby się za sprzątanie, i to jeszcze po kimś. Nie wydaje mi się, że kiedykolwiek widziałem ją zmywającą naczynia.
- No dobra, zadzwoniłam do Charlie'go, pożyczył mi trochę kasy, i zadzwoniłam po sprzątaczki - śmieje się wskakując na fotel. Nadal nie mogę uwierzyć, że ona i Charles to krewni. Nigdy nikt by w to nie uwierzył, dopóki nie zobaczy ich sam na sam. Gdy nikogo nie było w pobliżu zachowywali się jak brat z siostrą - Wiesz.. gdyby Julia nadal nie zgadzała się na przeprowadzkę tutaj, ja to zrobię.
- Oczywiście - opieram się o blat wpatrując się w Ericę, która przewraca teatralnie oczami. Jej ciemne włosy upięte są w luźnego koka.
- Proszę cię! Będziemy się świetnie bawić! Non stop będą tu imprezy - śmieje się - Wyobraź to sobie, wspólne mieszkanie.. - znowu się śmieje. Dziś już wystarczająco wiele razy słyszałem słowa 'wyobraź sobie'.
- Po prostu się napijmy - nie potrafię sobie wyobrazić wspólnego życia z Ericą. Cały czas byśmy pili, albo uprawiali seks.. 
- Serio? - przytakuję - Yay! - dziewczyna wyskakuje z kanapy. Po chwili przeciąga przez głowę swój top i staje przede mną w samym staniku.
- Erica! - krzyczę na nią spuszczając wzrok w ziemię, Pieprzona Erica, dlaczego ona zawsze pakuje mnie w coś takiego, Wiem, że to jej zwykłe zachowanie i nawet już do tego przywykłem - przynajmniej kiedyś mi to nie przeszkadzało... nigdy więcej. Obecnie fakt, że stoi tu bez koszulki, cholernie mnie wkurza.
- Co? Zachowujesz się, jakbyś nigdy wcześniej nie widział mnie w samym staniku - śmieje się głośno - Miałeś nawet okazję widzieć nieco więcej - przewraca oczami przechodząc koło mnie do kuchni - Wiesz, że bardzo lubię pić bez koszulki na sobie, jest dużo zabawniej - mierzę ją wzrokiem, ale nie komentuję.
Erica była pod wieloma aspektami zupełnym przeciwieństwem do Julii. Nie bez przyczyny się nie polubiły. Erica zawsze poszukuje zabawy, podniecenia, a Julia... zawsze robi zupełne nic. Zaciskam usta, nawet nie wiem czym się interesuje, co robi w wolnym czasie, wcale jej tak dobrze nie znam..
- Nigdy nie mogę cię kontrolować - wzdycham jakbym był jej ojcem. Dziewczyna odwraca się do mnie z jasnym uśmiechem.
- Właśnie dlatego tak długo się już przyjaźnimy! - śmieje się. Nagle słyszę ciche pukanie drzwi. Spoglądam na dziewczynę, przyrzekam, że jeśli tylko zdążyła zaprosić to tabun ludzi, nie ręczę za siebie. Jednak jej zakłopotanie daje mi do wiadomości, że tak samo jak ja nie ma pojęcia o co chodzi.
- Pójdę po alkohol.
- Na najwyższej półce - instruuję ją pochodząc do drzwi, po czym je otwieram.
Za ich drewnianą powłoką dostrzegam ostatnią osobę, jakiej się tutaj dziś spodziewałem, Patrzę się na jej śliczną buzię. Płakała, mogę to poznać po jej napuchniętych oczach i czerwonych policzkach. Jej oczy lśnią nadzieją - już dawno jej u niej nie widziałem, dzięki temu przypominam sobie czemu nie mogę jej pozwolić odejść.
Nawet po tym, jak bardzo ją skrzywdziłem, rozwaliłem mieszkanie, zostawiłem ją w nim samą, po tym jak na nią nawrzeszczałem, po naszej kłótni.. Nawet fakt, że oboje niszczymy siebie nawzajem... ona nadal ma nadzieję..  w jej oczach... nadzieję dla mnie... dla nas.
- Zayn, ja.. - jej melodyjny głos zostaje w połowie przerwany.
- Napijmy się wódki! - słyszę za sobą irytujący głos Erici. Zauważam jak jej wzrok spada na dziewczynę stojącą za mną, a jej serce łamie się na kawałeczki - O kurwa - Erica szepcze. Wzrok Julii wraca do mnie, iskierka nadziei, którą przed chwilą dostrzegłem... znikła.


 Minęło już trochę czasu od tej wiadomości, ale wcześniej nie miałam okazji o tym napisać. Informacja o odejściu Zayn'a z 1D trochę mnie przybiła, oblały mnie wątpliwości, zaczęłam się zastanawiać jaki sens ma tłumaczenie tego ff. Jednak po kilku dniach zdałam sobie sprawę, że postać Zayn'a stała się dla autorki czystą inspiracją, wykorzystała jego wygląd, imię, ale przecież One Night nie ma żadnego związku z jego charakterem. Dlatego też uważam, że mimo tego, to opowiadanie jest fantastyczne i będę kontynuować tłumaczenie, bo naprawdę je lubię. Kocham to robić, dzięki temu mam okazję uszczęśliwiać Was - czytelników, ale również rozwijać własne umiejętności języka obcego. Mam nadzieję, że wy też tak uważacie, zostaniecie ze mną i będziecie mnie wspierać :)
Do następnego kochane!

7 komentarzy:

  1. Co za frajer z Zayna!
    Julia powinna zrobić coś aby zdenerwowac Zayna, nie wiem aby zobaczył ją z byłym jak się świetnie bawią to by go wkurzylo na pewno poza tym opowiadanie jest świetne i cieszę się,że będzie prowadzone dalej nie mogę doczekać się następnego buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, to się nie dzieje !
    Zayn stracił w moich oczach przez ten rozdział! Erica z każdym kolejnym rozdziałem denerwuje mnie coraz bardziej !
    A Julia, niech w końcu coś zrobi! Pewny ruch, niech da Zaynowi bardziej do myślenia, bo to co się dzieje to aż boli.
    Generalnie.cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie
    Niech sie juz pogodza, prosze
    Dziekuje za tlumaczenie, jestes swietna

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW. Świetny rozdział i ogólnie całe tłumaczenie.
    Chciałam zapytać ile rozdziałów ma całe opowiadanie w oryginale.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza cześć liczy 99 + 27 drugiej, z tym ze jest ona nadal pisana i szczerze nie mam pojęcia do ilu rozdziałów dojdzie 😊

      Usuń
  5. Ta akcja :o Kiedy next? *prosze na.. Dzisiaj xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Walić to, że to tylko tłumaczenie! Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły -> http://just-one-more-time-the-last-time.blogspot.com/2015/04/lba.html
    PS. Przepraszam za słownictwo ;**

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic