niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 45




Notka od autorki: 
W tym rozdziale rownież pojawiają sie FLASHBACKI :) Sukienka Julii tutaj z boku!


Wciągam na siebie szarą sukienkę, która  kończy sie dosyć nisko - na zakończeniu ud. W pasie posiada ona skórzany pasek. Oprócz niego zdobią ją elementy w kolorze kości słoniowej wykonane z szyfonu. Dekolt został wycięty w literę V.

Przyglądając się sobie w lustrze przygryzam wargę niepewna swojego wyglądu. Dotykam dłonią delikatnej tkaniny sukienki. Zerkam za siebie na śpiącą jeszcze Sarę. Spoglądam na telefon i zauważam, ze mam nieodczytaną wiadomość od Matt'a. Chłopak napisał mi, że jest już niedaleko Starbucks'a.

Czuję, jak potężny węzeł w moim żołądku zacieśnia się jeszcze mocnej. Od wczoraj nie udało mi sie porozmawiać z Zayn'em. Nie mam pojęcia co mu powiedzieć, jak to wszystko wyjaśnić. Szczerze mówiąc nie miałam nawet kiedy porządnie to przemyśleć. Matt dosyć szybko wsadził ponownie swoje cztery litery w moje jak dotąd całkiem spokojne życie. 

Nie odpisuję mu, wrzucam urządzenie do torebki. Zbieram sie do wyjścia, jednak coś mnie natychmiast zatrzymuje. Na biurku w szufladzie zauważam srebrną bransoletkę, świecidełko leży zaraz obok stery papierów i długopisów. Ponownie zerkam na śpiącą przyjaciółkę. Z gniewem zatrzaskuje szufladę. Dlaczego ja nadal trzymam tę biżuterie ..?

Ostatni raz zerkam na własne odbicie w lustrze i z pośpiechem wychodzę z pokoju akademickiego. Moje myśli są zupełnie puste. Powoli toczę się samochodem w stronę umówionego miejsca. Nie wiem czego się spodziewać, ale musiałam za wszelka cenę trzymać sie w kupie i nie dać ponieść emocjom.

Przez chwile siedzę w aucie. Zauważam jego samochód przed budynkiem kawiarni, a po chwili przez szybę rzuca mi sie Matt we własnej osobie. Biorę głęboki oddech, czuję lekkie zawroty głowy, moje serce przyspiesza, a żołądek  wykonuje przeróżne akrobacje.

Oblizuję usta i ostatecznie na miekkich nogach wychodzę z samochodu. Moje ciało uderza zimne poranne powietrze, doskonale słyszę każdy stawiany przeze mnie krok. Z każdym koleknym ruchem czuję rosnące we mnie napięcie. Jego głowa odwraca sie w moja stronę, na dźwięk dzwonka sugerującego moje wejście do środka. 

FLASHBACK:
- Julka - odwracam sie w stronę Matt'a, który wchodzi do restauracji. Chłopak wpuścił ze sobą całe zimne powietrze. Kładzie swą dłoń na moich plecach i wita mnie słodkim pocałunkiem w polik - Przepraszam za spóźnienie, trening trochę się przedłużył, trener był wściekły... Długo już na mnie czekasz?

- Nie - potrząsam przecząco głową spoglądając na menager'a.

- Dobrze, chodźmy więc do naszego stolika - chłopak uśmiecha sie ciepło, po czym podaje swoje imię pracownikowi, który grzecznie wręcza nam dwie karty dań i prowadzi we właściwe miejsce.  Matt zachowuje sie, jak przystoi na mężczyznę i odsuwa dla mnie krzesło. Z uśmiechem zajmuję swoje miejsce.

- Mam dla ciebie upominek - chłopak sięga do swojej kieszeni i wyciąga z niej czarne, jedwabne pudełeczko.

- Naprawde nie musiałeś - mowię do niego odbierając prezent.

- Dziś jest nasza rocznica, pomyślałem, że zasługujesz na coś specjalnego - uśmiecha sie. Z lekkim śmiechem otwieram pudełeczko.

W środku odnajduję przepiękną, srebrna bransoletę. Wygląda niezwykle prosto  - całkiem jak ja i Matt. Uśmiecham się i zakładam ją na nadgarstek. Teraz mam szansę bliżej się jej przyglądnąć. Jest na mnie nieco luźna, ale nie aż tak bardzo, więc na pewno nie spadnie mi z ręki.

- Kocham cię Juleczko - chłopak całuje mnie lekko w usta, po czym wzorkiem wraca do menu. Uśmiecham się spoglądając na prezent. Byłam szczęśliwa, czułam sie spełniona.
KONIEC FLASHBACK'u

- Jukeczko - uśmiecha sie do mnie i podchodzi w moja stronę. Chłopak ma na sobie jasnoniebieską koszulę z kołnierzykiem i spodnie. Nie widzę żadnych tatuaży... To takie obce. Wiem, że to Matt, ale nadal spodziewałam sie dziar i wyglądu bad boy'a... On był czysty... Taki zwykły i grzeczny.

- Hej - udaje mi się w końcu wydusić z siebie jakieś słowo. Chłopak chce mnie przytulić, ale zatrzymuje sie w połowie wykonywanej czynności niepewny czy powinien tak postąpić - Powinniśmy usiąść.

- Taa.. - zgadza sie i siada na swoim miejscu - Chcesz coś do picia? Ja stawiam - proponuje mi wskazując na stojącego za ladą baristę. Skupiam swój wzrok jednak na Macie.

Jego włosy są teraz krótko przystrzyżone, ale nadal podobnie wystylizowane. Wyglądają nieco inaczej, niż pamietam. Zauważam też, że chłopak ćwiczył - przybrał na masie mięśniowej. W sumie wyglada, jak wcześniej. Niewiele sie zmienił, co przywołuje we mnie dawne wspomnienia.

- Nie trzeba, ale dziękuje - potrząsam głową. Już teraz cała się trzęsę - kawa w niczym nie pomoże. Chłopak przyjmuje to do wiadomości skinieniem głowy. Siada na swoim krześle. Panuje miedzy nami gęsta i niezręczna atmosfera, oboje próbujemy unikać własnych spojrzeń.

- Julka, jeszcze raz bardzo ci dziękuje, że zdecydowałaś się ze mną spotkać  - chcę go poprosić, aby przestał mnie nazywać zdrobnieniem, to przynosi mi złe i smutne wspomnienia. Nie mogę jednak wykrztusić z siebie ani pół słówka. Nie potrafię nagle przełknąć śliny. Przytakuję na jego słowa i wlepiam wzrok we własne dłonie.

- Jak sie trzymasz? - jego głos cichnie, pyta, bo faktycznie chce widzieć, czy tylko dla zwykłego podtrzymania rozmowy?

- Ś-swietnie - mój głos łamie się. Zerkam na niego, chłopak obserwuje mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy - Bardzo dobrze - poprawiam się - A ty? 

- Na studiach idzie mi całkiem nieźle - wzrusza ramionami - Jak podoba ci sie dzielenie pokoju z Sarą? 

- Tak, jak tego oczekiwałam - wzruszam ramionami. Przypominam sobie, że gadałam z nim na ten temat już dawno temu. Spodziewałam się po niej ploteczek, dramatów, zakupów, nieprzespanych nocy - i rzeczywiście po trochu tak jest.

- Dobrze się bawicie?

- Taaak.. a ty z kim dzielisz pokój?

- Z jakimś sportowcem, gra w piłkę nożną. W zasadzie to jest ogromnym fanem drużyny z Boulder i zastanawia się, czy się tutaj nie przynieść - dlatego też tu z nim przyjechałem - O Boże.... Mam nadzieję, że Matt nie zamierza zrobić tego samego. To nie ma prawa sie wydarzyć.

- Oh - przytakuję powoli - To fajnie.

- Julka, ja nigdy wcześniej nie miałem okazji, aby cię szczerze przeprosić za swoje błędy - chłopak stuka opuszkami palców o blat stolika. Wstrzymuję oddech, wyczekując tego co ma mi do powiedzenia.

Jego zielone tęczówki spotkają sie z moimi - utrzymujemy chwilowy kontakt wzrokowy. On naprawde tutaj jest... Chłopak, z którym sie wychowywałam, którego nauczyłam sie kochać, ten który bardzo mocno się ze mną zżył i stał się ogromną częścią mojego życia - częścią Mnie. Nestety - w mgnieniu oka zniszczył całe moje zaufanie.

FLASHBACK
Razem z Matt'em siedzimy na kanapie w salonie. Oglądamy jakiś przypadkowy film. Na zewnątrz jest już ciemno, a światło bijące z ekranu telewizora jest jedynym jego źrodłem. Zerkam na chłopaka, którego wzrok utkwiony jest w maszynie. Siedzi około metr ode mnie. Nie dotyka mnie.

Wiedziałam, wiedziałam że to prawda... Ostatnio zrobił sie taki odległy, unikał mnie, wydawało mi się, że coś go stresuje i martwi.

Jakieś dwa tygodnie temu Naomi przybiegła do mnie i opowiedziała mi o pewnej plotce. Na początku myślałam, że sobie ze mne żartuje, potem spostrzegłam, że Naomi to królowa dramatów i nie potrafi wytrzymać jeśli nic sie nie dzieje. Po kolejnym tygodniu dziwacznego zachowania Matt'a i szeptów ludzi ze szkoły, wniosłam podejrzenia.

Zauważyłam, że się od siebie oddaliliśmy. Rzadko kiedy rozmawialiśmy, brakowało mi wspólnych śmiechów. Miedzy naszą dwójką pojawiła sie dziwna atmosfera, staliśmy sie dystansowani. Jedyną osobą, która mogła mi wtedy potwierdzić lub zaprzeczyć plotkom była Sara, zapytałam więc ją.

Wyznała mi, że owszem słyszała o tym co gadają inni, ale nie chciała wnosić nikomu niepotrzebnych oskarżeń bez dowiedzenia sie prawdy. Nie chciała być powodem rozpadu naszego związku bazując na jakiejś durnej plotce.

Chłopak nadal na mnie nie patrzy. Nie dotyka mnie, trzyma swoje ręce przy sobie. Przełykam ślinę i biorę głęboki oddech, po czym wstaję z kanapy i zapalam światło. 

- Wszystko w porządku? - pyta mnie, gdy  żarówki w lampie rosną w energię i pokój staje sie coraz jaśniejszy. Zakładam ręce i potrząsam głowa, czuję ciążące na moich powiekach łzy. Już kilka razy ćwiczyłam przed lustrem, zaplanowałam dokładnie co mam mu powiedzieć, ale teraz czuję pustkę. To nie dzieje się naprawdę.

- Matt.. Słyszałam pewne rzeczy ... - zaczynam, jego wzrok jest nadal utkwiony w ekranie telewizora. Po chwili chłopak decyduje się w końcu na mnie spojrzeć. Po tym jak jego ciało momentalnie sie napina mogę stwierdzić, że on doskonale wie do czego zmierzam.

- Słyszałaś pewne rzeczy? - pyta pełen zakłopotania. Powoli podnosi się z kanapy, cały czas mnie obserwuje. Zamykam oczy starając się za wszelką cenę zwalczyć cisnące się do oczu łzy.

- Powiedz mi, że to nie prawda - błagam go, mój głos załamuje się z każdym wypowiadanym słowem. Moje oczy pozostają zaciśnięte - nie chce na niego teraz patrzeć. Nie chce widzieć twarzy, która mnie zniszczy.

- Co nie jest prawdą? - dopytuje. Moje serce łamie się na tę próbę udawania, że jest niewinny. A co jeśli faktycznie tak jest? Wiem, że nie jest ale miałam nadzieję. To był w końcu Matt - mój Matt, chłopak, dzięki któremu nauczyłam sie ufać i kochać. Powinnam dać mu szanse ... Otwieram powoli oczy i spoglądam na niego.

- Zdradziłeś mnie... Prawda? - Łzy sięgnęły już krawędzi. Chłopak zerka w dół, nie tłumaczy sie, nie próbuje zaprzeczyć - gapi sie w ziemie. Z każdą kolejną chwilą podczas której na mnie nie patrzy moje serce rozpada sie miliony kawałków.

Nie moge wydusić z siebie ani słówka wiecej, co powinnam teraz zrobić? Zdradził mnie. Rozglądam sie po pokoju w poszukiwaniu sensownej odpowiedzi, ale żadna do mnie nie przychodzi. Nie mogę, nie potrafię tu tak po prostu stać. Szybkim susem wybiegam z domu na zewnątrz na nocny chłód. Niedługo wybije północ, jest piątek. Zawsze w piątki spotykaliśmy się i oglądaliśmy wspólnie film.

- Julka zaczekaj! - słyszę zza siebie. Zaciskam szczękę, dłonie zwijam w pieści  i odwracam sie w jego stronę. Wyglada na załamanego, jakby rozpadł sie na strzępy, wyglada dokładnie tak jak czuje się obecnie ja.

Czuję fizyczny ból w klatce piersiowej, krew pompowana jest w moim ciele z niezwykłą siłą - złością i rozczarowaniem( anguish) Nigdy nie pomyślałam, że będę mieć okazje coś takiego poczuć. Widziałam to wcześniej w filmach, czytałam o tym w książkach, ale teraz sama to poczułam. Odniosłam wrażenie, ze moje serce posiada paznokcia - a nawet szpon, który wbijał się w nie za każdym razem gdy widziałam, bądź słyszałam Matt'a powodując jego rozpad na coraz to mniejsze cząstki. 

- Za co? - domagam sie wyjaśnień, opanował mnie gniew. Chłopak powolnie zawstydzony spuszcza wzrok w dół - To jednak prawda .. Zrobiłeś mi to? - pytam, po moich policzkach spływają słone łzy. Całe moje ciało zaczyna sie niebezpiecznie trząść z nadmiaru emocji. 

- Julka... Ja... Ja... Ja... Ja nie potrafię - potrząsa głowa zakrywając sobie twarz dłońmi. Nie potrafi sie wytłumaczyć, nie może sie do tego przede mną przyznać. Nie jest w stanie sie tego podjąć.

- Dlaczego? - szlocham - Dlaczego mi to zrobiłeś? - płaczę - Myślałam, że mnie kochasz.

- Julka kocham cię ..- jego wzrok wlepiony jest w ciemny chodnik. Wyglada, jakby chciał przywołać te lepsze czasy, te które minęły i nigdy nie powrócą.

- Nie prawda! Nie kochasz, nie możesz! Gdybyś mnie kochał, nie zrobiłbyś mi tego! Ufałam ci! Ufałam ci bardziej, niż własnym rodzicom! - ogarnia mnie histeria, a łzy strugami płyną po moich zmarzniętych policzkach. Boli mnie całe serce.

Ufałam temu chłopakowi bardziej, niż komukolwiek w świecie - nawet bardziej, niż Sarze. Teraz? Teraz zostawił mnie ze złamanym zaufaniem... Jeżeli nie miałabym zaufać osobie, z którą spędziłam połowę życia to komu powinnam ?! Czuje sie źle, jestem bardziej samotna, niż wcześniej. Nie mam go już nigdy wiecej, nie mam już swojego zaufania.

- Kto to był? Co to za dziewczyna? - chłopak bierze głęboki oddech potrząsając głową - A wiesz co? Nie obchodzi mnie to! - płaczę. Nawet jeśli zrobił to z przypadkową dziewczyną, nie interesuje mnie to. To w żaden sposób nie zmienia jego beznadziejnej sytuacji. On mnie zdradził.

- To było w sylwestra, i to z przypadkową laską ze szkoły... Nie chciałaś wtedy ze mną pójść, więc ..

- W sylwestra? Miesiąc temu? Ukrywałeś to przede mną ponad miesiąc? - nie mogę w to uwierzyć, rana w moim sercu robi sie jeszcze głębsza, jego szpon wbija sie z jeszcze większa siłą powodując coraz rozleglejsze dziury. 

Osoba której ufałam najbardziej z wszystkich, którą kochałam nad życie, która wydawała mi sie być drugą połówką mnie... Rozrywała mnie na strzępy. 

- Czekaj, Julka, możemy to obgadać - stara sie mnie dosięgnąć i zatrzymać, ale biorę krok od niego. Zimne powietrze odbija sie od mojej rozgrzanej, skóry - czuje sie zraniona, upokorzona. Na twarzy chłopaka maluje sie wyraz poczucia winy, jego klatka piersiowa cieżko unosi sie i opada pod wpływem kolejnych oddechów, jego wzrok błaga mnie, abym została. Nie mogę tego zrobić, upadałam. To nie mogła być prawda... A jednak.
 
Ból staje sie nie do zniesienia, łzy płyną niczym potężny wodospad. Jednak to mi w niczym nie pomaga, nie oczyszcza mnie. Stojąc tu z nim, przed jego domem wracają do mnie wszystkie wspólne spędzone chwile, wszystkie wspomnienia. 

- Nie możemy! Nawet nie starałeś sie jakoś wytłumaczyć! - Czy oczekiwałam, że wszystkiemu zaprzeczy? Nieważne co zrobił, to już nigdy nie będzie mój Matt, on nigdy by mnie nie okłamał - co tylko wyjaśnia, dlaczego mnie unikał. Widziałam to poczucie winy, zjadało go to od środka, męczył sie, ale uważam, że w pełni na to zasługuje - ale do cholery pewnie czuje sie owiele lepiej, niż ja.

- Nie chciałam w to wszystko wierzyć, ale... Nie mogę w to uwierzyć. Trzymaj sie ode mnie z daleka - podążam ulicą - sama i załamana.
KONIEC FLASHBACK'u

Gapię się na blat stołu, moje oczy płoną od bolesnego wspomnienia. Zamykam je i mrugam kilka razy, aby sie ich pozbyć. Nie boli mnie to tak bardzo, jak wcześniej  - ale nadal czuję się zraniona.

- Przepraszam... Bardzo cię przepraszam... Wiem, ze nie istnieją słowa, które mogłyby opisać całą tę sytuacje. Wiem też, że nie ma siły, która zmusiła by cię do wybaczenia mi, nie mam wytłumaczenia. Wiedz jednak jedno - jeżeli mógłbym cofnąć czas, napewno nie popełnił bym tego samego błędu...

Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Zdaję sobie sprawę, ze mu przykro. Co mam jednak zrobić? Nie moge mu powiedzieć 'wszystko w porządku, już o tym zapomniałam', bo wcale tak nie jest.   
Przez cały ten czas mocno cierpiałam, ale nie chce, aby wiedział jak bardzo.

- Ja też. Chciałabym, aby to było możliwe .. Wiesz, żebyś nigdy tego nie zrobił - zgadzam sie. Nie jestem do końca pewna, czy rzeczywiście mam to na myśli. Gdyby nie błąd Matt'a, nigdy nie poznałabym Zayn'a. W jakiś sposób wynikło z tego rownież dobro.

Moje życie wyglądałoby zupełnie całkiem inaczej, pewnie utknęłabym w swojej przeszłości. Jednak żyjąc wspomnieniami myślałam, że postępuje prawidłowo - nikt nie ma prawa mnie oceniać.

Kelsey.... Kelsey Rivers... To nadal wydawało mi sie być zupełna abstrakcja. Zerkam na Matt'a i staram sie ich sobie wyobrazić obok siebie. Zniknęła w połowie imprezy, pytała o niego... Może chciała sie dowiedzieć co już wiem. Jestem prawie pewna, ze pojawiła sie na imprezie sylwestrowej - przypominam sobie, zlże rozmawiałam z nią o tym kolejnego dnia.

- Julka, tęsknie za tobą. Brakuje mi naszych wspólnych spotkań. Cholernie mi brakuje tego, że zawsze mogłem ci o wszystkim powiedzieć, a ty zawsze wszystko rozumiałaś. Brakuje mi twojego uśmiechu.

Moje serce bije mocniej na jego słowa. To mnie zmiękcza, cała złość ulatnia sie.

Od początku roku szkolnego udało mi sie całkiem niezłe bawić, a Matt wcale nie nawiedzał moich myśli. Nie byłam już na niego zła, ale nadal nie czułam sie do końca pewna. 

Zapada cisza. Jego ostatnie słowa nikną w dźwiękach obijanych filiżanek do kawy. Wiem, że chce, abym odpowiedziała. Ja jednak nie jestem w stanie złożyć prostego zdania.

- Tęsknisz za czymś? - pyta mnie po chwili. Nagle ponownie ogarnia mnie złość. Chyba sobie ze mnie żartuje. 

- Przepraszam? 

- To znaczy.. Julka no nie udawaj, nie brakuje ci niczego naszego? - gapie sie na niego zszokowana. Chyba głuchnę. On wcale mnie o to nie zapytał, prawda?

- Nie masz prawa mnie o to pytać - stram sie nie okazać gotującej sie we mnie złości. On mnie zranił, pozostawił z maluteńką obawą wobec ludzi.

- Przepraszam, ja tylko..

- Ty co Matt? - śmieje sie z jego próby wytłumaczenia sie - Zdradziłeś mnie. Ufałam ci, zrobiłeś mi najgorszą rzecz na świecie. Nie masz prawa wypytywać mnie o to, czy za tobą tęsknie! To nie fair, powaliło cię! - szybko zakrywam sobie usta, aby nie wymsknęło sie więcej nieodpowiednich słów. 

Matt dziwi sie moja reakcja, ja rownież. Nigdy wcześniej tak nie wybuchałam - odkąd poznałam Zayn'a zmieniłam sie. 

- To nie fair - bełkocze. Sara miała racje, nie powinnam była pozwolić mu wejść ponownie do mojego życia. 

- Juleczko ja... Nigdy nie uda mi sie z tobą pogodzić... - jego wzrok wlepiony w martwy punkt.

Widzę to w jaki sposób patrzy - jest mu przykro, żałuje swojej decyzji, jest zakłopotany. Nie wie kim jestem ja, nie wie kim jest osoba, którą się stałam. Nigdy wcześniej nie byłam taka bezpośrednia.

Biorę głęboki oddech i oblizuję usta. Dawniej wszystko było zupełnie inne... Te sześć miesięcy daje mi sporą różnice. Odnoszę wrażenie, ze wiodę całkiem inne życie - stałam sie kimś innym. Będę pewnie żałować pózniej tych słów ...

- Brakuje mi twojego uśmiechu... - jego wzrok spoczywa na chwile na mnie. Chyba dziwi sie, ze tak szybko sie uspokoiłam. Wydycham powietrze - jestem sfrustrowana, powinnam być na niego zła, czemu tak szybko mi przeszło?

- Tęsknie za tym, że z tobą wszystko było proste, stabilne - szepczę gapiąc sie w stół. Chłopak nie patrzy na mnie. Matt nigdy sie mi nie przyglądał, nigdy go na czyś takim nie przyłapałam - w porównaniu do Zayn'a, który ciagle to robi - Brakuje mi tej pewności, ze mogłam ci zaufać, i wzajemnie... Że niczego przed sobą nie ukrywaliśmy ... Zawsze byłeś do mojej dyspozycji - Tak było, choć to zaufanie zniko w przeciągu kilku sekund.

Znów zapada cisza. Tym razem jednak wsłuchuję się w hałas dochodzący zza lady. Słyszę prośby kolejnych klientów i pospieszne ruchy pracownikow realizujących ich zamówienia. Skupiam sie w dźwięki dzwoniących telefonów i głosy, odbierających je ludzi.

- Również mi tego brakuje.

Chłopak ponownie zaczyna niecierpkiwie stukać palcami o blat stolika. Czy to dlatego chciał się ze mną spotkać? Aby powiedzieć mi, że jest mu przykro? Doskonale wiedziałam, że czuł sie źle - to w końcu Matt, mimo tego wszystkiego to nadal był chłopak, którego znałam jak własną kieszeń, a nawet lepiej. 

- Czy to jest powód naszego spotkania? Chciałeś mnie po prostu przeprosić? - chłopak powoli przytakuje.

- Julka, ja... Chcę ci powiedzieć, że mimo wszystko zawsze będę przy tobie. Możesz przyjść do mnie z każdym kłopotem - zerkam na niego zakłopotana jego wyznaniem. To nie ma dla mnie sensu - w głowie czułam jeden wielki bałagan. Nie chcę mieć go blisko siebie, przywoływał we mnie złe i bolesne wspomnienia.

Zayn. Chłopak, który obrócił moje życie o 360 stopni - na dobre i złe. Oboje zamotali mną tak bardzo, że sama nie jestem w stanie samodzielnie podjąć żadnej decyzji.

- Skrzywdziłeś mnie Matt - tym jednak Matt różnił sie od Zayn'a. Z mulatem nie byłam w stanie tak szczerze i spokojnie rozmawiać - Ale byłeś całkiem dużą częścią mojego życia - wzdycham.

- Julka nie proszę, abyś mi wybaczyła.. Nigdy tego nie oczekiwałem.. Wiedz tylko, że jestem dla twojej dyspozycji.

- Wiem - przytakuję - Tęsknie ta tobą, ale nie potrafię ci wybaczyć.. Ale nie omieszkam spróbować - wyznaje powoli. Może nie teraz, zaraz, potrzebuje nieci czasu. Za każdym razem byłam pewna, że jestem gotowa na rozmowę z nim. Rzeczywistość jest jednak inna.

- Spróbujesz? - uśmiecha sie do mnie - Okej, zgadzam się, ja rownież postaram sie być tym Matt'em, z którym sie wychowałaś - zapewnia mnie. Stanie sie osobą, którą pokochałam, nadal go kocham. Nie mam pojęcia dlaczego.

Cichniemy. Pojawia sie niezręczny moment. Chyba zaczynam pomału tęsknić za Zayn'em. Nawet milcząc zawsze czuliśmy się komfortowo. Jednak Zayn nigdy mnie nie oszukał i zdradził.

- Pamiętasz naszą nianię Rachel Anderson - pyta z uśmieszkiem.

Rachel Anderson. Ta dziewczyna była tylko 6 lat starsza od nas, mieszkała całkiem niedaleko. W zasadzie była głównym powodem naszej bliskość z Matt'em. Bardzo ją polubiłam. Nie mam pojęcia co sie z nią stało, kiedy zakończyła szkołę.

- Tak. 

- Wyszła za mąż - szczęka mi opada. 

- Wyszła za mąż? - śmieję się - Jej, mam wrażenie że zaledwie wczoraj karmiła nas chrupkami Cheerios - uśmiecham sie. Dokładnie tak samo czuje sie wobec Zayn'a - jakbym poznała go wczoraj.

- Tak, ma też dziecko!

- Dziecko? - niedowierzam. Nie wyobrażam sobie Rachel z własnym dzieckiem. Ale nie widziałam jej odkąd skończyłam 10 lat.

- Tak, całe szczęście radzi sobie z własnym dzieciakiem. Chyba pamiętasz, że nie była zbyt odpowiednim materiałem na mamę.

- Nie była taka zła - bronię ją z uśmiechem, wiedząc, że Matt ma zupełna prawdę. Może nie była najlepsza nianią, miała wtedy tylko 15 lat, nie można było wymagać od tej dziewczyny jakiś cudów.

- Proszę cię, pozwalała nam bawić sie w zimnym deszczy całymi godzinami.

- Jesli dobrze pamietam, to ty wrzuciłeś mnie do kałuży z błotem - zakładam ręce - Z kolei innym razem zabrałeś mi lalkę Barbie i dałeś psom - przypominam sobie, jak starałam sie być wtedy smutna, ale wybuchałam niepohamowanym śmiechem. Tak jak tym razem - to chyba pierwsze nasze szczery śmiech podczas dzisiejszego spotkania.

- To przez to, że bardzo cię lubiłem - wyjaśnia. 

- Mieliśmy po siedem lat.

- Niby tak, ale ja już wtedy widziałem, że my... - nasze śmiechy nikną. Zaciskam szczękę mając nadzieje, że nie odważy sie skończyć tego zdania. Wiem do czego zmierzał - Już wtedy wiedział, ze będziemy razem, że sie pokochamy.

Nasz wspólny związek można posadzić o zaplanowanie - zaczęło sie od dziecięcej przyjaźni, następnie razem dorastaliśmy, kolejnym etapem byłby pewnie ślub, wychowanie dzieci w Loveland. 

- Pójdę do łazienki - odchodzę od stolika. Wchodząc do niewielkiego pomieszczenia czuje częściową ulgę. Opieram sie dłońmi o umywalkę i biorę głębokie oddechy. Nie powinnam była tu przychodzić, Sara miała racje.

Patrzę na własne odbicie w lustrze. Moje włosy jak zazwyczaj opadają kaskadami ku dołowi - wyglądam tak samo, jak sześć miesięcy temu, jednak czuję się inaczej. Wszystko wydawało sie być inne, moge reakcje sie zmieniły - nawet pomiędzy mną, a Sarą.

Nie chciałam tam wracać do niego, ale nie miałam wyjścia. Nie mogłam ukrywać sie w tej łazience z nadzieją, że się znudzi i wyjdzie. Wszystko sie ułoży... Już słyszę Sarę mówiącą 'A nie mówiłam'. Wzdychając wychodzę z toalety. 

Podchodzę w stronę stolika. Zauważam przy nim Sarę i Matt'a, który patrzy ba nią zawistnym spojrzeniem. Co ona tutaj robi? 

- Poważnie Matt? Dlaczego nie możesz jej zostawić w spokoju? Już wystarczajaco namieszałeś.

- Sara? - pytam ją, kiedy docieram do stolika. Wzrok dziewczyny mówi wszystko - jest w szoku, że mnie tu zastała.

- Jula - uśmiecha sie do mnie.

- Co ty tutaj robisz? - spoglądam na podnoszącego sie z miejsca Matt'a, chłopak robi sie zły.

- Po prostu.. Poprosiłaś, abym tu przyszła - przypomina mi. Ciszę sie, że tutaj ze mną jest. Atmosfera miedzy nami staje sie luźniejsza - choć Matt wyjadę sie być poirytowany. Wydaje mi sie, że Sara coś mu nagadała - wydaje się być z siebie dumna. 

- Oh.

- Powonienem już pójść.. Dzięki za spotkanie - chłopak uśmiecha sie do mnie ciepło.

- Jasne - wzdycham.

- Pa Sara - chłopak żegna nas i wychodzi z Starbucks'a.

- Co się stało? - pytam ją.

- Dałam mu do myślenia i tyle - wzrusza ramionami - Powiedz mi tylko, że mu nie wybaczyłaś.

- Sara... Nieważne, jak bardzo mnie skrzywdził, on zawsze będzie sporą częścią życia. Nie potrafię sie ot tak od niego odciąć - oblizuje usta - Nie wybaczyłam mu... Ale próbujemy coś wykombinować.

- Brzmi jak z Zayn'em.

- Nawet mi o nim nie wspominaj - potrząsam głową, na co dziewczyna śmieje sie ze mnie - Co mu nagadałaś? Wyglądał na wściekłego - przyglądam sie jej z powagą. Jedyne co udało mi sie usłyszeć to 'zostaw ją w spokoju'... Ale wypominanie komuś błędu w niczym nie pomaga, a na pewno nie uszczęśliwia.

- Nic takiego - uśmiecha sie niewinnie. Unoszę brew i zakładam ręce - No dobra - wzdycha - Powiedziałam mu, ze nie powinno go tutaj być. Nie powinien wchodzić ci w życie. W końcu udało ci sie oderwać od przeszłości, zaczęłaś sie z kimś umawiać-

- Powiedziałaś mu, że sie z kimś spotykam? 

- A nie? Myślałam, że ty i Zayn... Nie wiem do końca co miedzy wami sie dzieje, ale to na pewno nie zwykła znajomość - wytyka. To prawda... - Powiedziałam mu tylko, żeby sie odczepił. On schrzanił, a ty jesteś szczęśliwa - wzrusza ramionami.

Wiem, ze stara sie być dobrą przyjaciółka widział mine załamanie, była świadkiem mojej walki i jest ze mnie dumna. 

- Spotkamy sie w pokoju .. Spotykam sie z Niall'em. Jula... Uważaj na siebie, bądź ostrożna z Matt'em... On nie zasługuje na  wybaczenie. Nikt... Każdy, kto by sie dostąpił  takiego czynu nie zasługiwałby na przebaczenie.

- tak.. Dozobaczenia późnej - ściskam ja i wychodzę.



Minęły dwie godziny. Przez cały ten czas gapiłam sie tępo w zeszyt. Rozważam opcje spotkania sie z Liam'em, potrzebuję partnera do nauki. Z drugiej strony wiem, że nie będę w stanie robić nic innego, jak teraz.

Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi. Przyglądam sie nim. Kto to? Pewnie ktoś sie pomylił, nikt nigdy nas nie odwiedza, chyba, że się wcześniej zapowie. Po chwili znów słyszę pukanie. Podnoszę sie z miejsca i podchodzę do drzwi.

Otwieram je i opada mi szczęka.

- Cześć - ten melodyjny głos jest czystą przyjemnością. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale podchodzę do niego i przytulam do siebie. Chłopak równie prędko odwzajemnia gest i otacza mnie swoimi ramionami.

Przykładam głowę do jego klatki, wdycham ulubiony zapach perfum. Kocham to bijące ciepło - bezpieczeństwo. 

Zamykam oczy i wzdycham - czuje ulgę, całe napięcie ze mnie schodzi, w końcu sie relaksuję. Dzięki niemu zapominam co sie dziś wydarzyło. Wciąż mieliśmy sporo do przegadania, ale na razie cieszyłam sie jego obecnością.

Dzięki jego uściskowi stałam się mniej zrozpaczona. To dziwne, że dzięki Zayn'owi czułam sie taka silna i rownocześnie słaba.


ZAYN POV

Dziwię się reakcją Julii na mój widok. Oczekiwałem, że będzie na mnie wściekła, zacznie się kłócić, że zatrzaśnie drzwi tuż przed moim nosem. Jej ruch jest inny - całkiem przeciwny. Dziewczyna niemal rzuca sie w moje ramiona i mocno ściska.

Nie odrzucam jej, opatulam ją ramionami i zamykam nas w ciasnym uścisku. Nie przyszedłem tu, by rozmawiać, chciałem ją po prostu zobaczyć. Nawet nie wiem co miałbym jej powiedzieć, jak sie wytłumaczyć. W każdym bądź razie i tak skończyło by sie kłótnią, ale było warto.

Harry'emu nie uda się nas kurwa rozdzielić, nie pozwolę mu zniszczyć mojej... Naszej relacji - cokolwiek to było. Po chwili czuje, jak dziewczyna oddala sie, po czym zerka na nie szklistymi oczami. Stawia krok w tył. Widzę, ze cos jest nie tak, ale nie pytam o to.

Przyglądam sie jej drobnej postaci, zauważam, że ma na sobie sukienkę, w której wygląda przepięknie - zawsze tak wygląda w moich oczach. Zastanawiam sie w jakim celu sie tak wystroiła. Dlaczego siedzi w akademiku ubrana w sukienkę?

- Co ty tutaj robisz? - jej głos brzmi delikatniej, niż zwykle. Dlaczego tak brzmi? Nie pytam ją jednak o to, moje pytania spowodują serię ciekawskich zwrotów wobec mnie. Tego chce uniknąć.

Kurwa, jak je nienawidzę jej pytań. Zawsze bombarduje mnie nimi, jak z procy. Jeśli w końcu uda mi sie odpowiedzieć na jedno z nich, ona ma przygotowane 10 kolejnych.

- Przepraszam.. - Boże, jak ja nie cierpię tego słowa, przez nie czuję się jak mój ojciec. Jak mój popierdolony tatuś, niestety ja nie jestem lepszy.. - Za zkoszczenie sie na ciebie, za to że tak nagle wybuchem ... - bełkoczę. Dziewczyna patrzy na mnie z pogardą - Mogę cię zabrać na randkę? Może uda nam sie to wszystko rozwiązać? - pytam.

Moje przeprosiny nigdy nie brzmiały dla niej wystarczajaco. Wydaje mi sie, ze czyny są bardziej przemawiające, niż słowa. 

- Nie masz prawa zabierać mnie na randki zaraz po tym, jak wszystko spieprzyłeś. Musimy w końcu porozmawiać, szczerze porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Nie możesz za każdym razem wpadać, krzyczeć na mnie. Ranić.

Z tymi słowami cały wewnętrzny spokój ulotnił sie. Doskonale sobie zdaje sprawę, ze to tak nie działa. Kurwa wiem. Muszę z nią pogadać, oczywiście m, że ona tego cholernie bardzo chce. Właśnie po to tutaj przyjechałem... Tak jakby.

- Wiem - przytakuje jej, ale nie chce teraz z nią o tym gadać - Czy możemy to przerobić w piątek? Na naszej randce? - proponuje. Tak czy siak tam ze mną pójdzie.

- Dlaczego nie teraz?- pyta mnie ostrym tonem. Widzę, ze w dziewczynie rośnie złość o frustracja. Kurwa, przez nią sam zaczynam sie irytować. Jakim sposobem tak szybko na mnie wpływa? 

- Ponieważ nie chce sie z tobą kłócić przed rozpoczęciem weekend'u - wyjaśniam. Biorę głęboki oddech starając sie trzymać nerwy na wodzy. Nie mam ochoty jej rozwścieczyć.

- Już sie pokłóciliśmy - wytyka. Dziewczyna jest zmęczona, wykończona - widzę to gołym okiem. Zastanawiam sie, czy zauważa, jak bardzo zmęczony jestem ja. Ostatnią noc spędziłem myśląc o kłótni - o innych możliwościach, jakie mogłem zastosować. Wiem, że mogłem zareagować całkiem inaczej, łagodniej. Jednak w towarzystwie Julii tracę zdrowy rozsądek. Ona zawsze wyzwala ze mnie najgorsze emocje.

Nadal nie wierzę, że ostatnia bójka była aż taka bolesna. Moja dłoń nadal pulsuje od ciosu zadanego Harry'emu - ale on w pełni na to zasługiwał. Wiem, że spieprzyłem krzycząc na nią te wszystkie okropne rzeczy. Zawsze muszę schrzanić, a potem jest już za późno. Z mojej perspektywy schrzaniłem już wiele razy. 

- Wiem... Julio, tylko randka, proszę cię. W piątek - mowię, po czym wychodzę z jej pokoju zanim zacznie zdąży mi sie sprzeciwić. Moje serce pompowało krew z silnym ciśnieniem. Bez najmniejszego problemu słyszałem, jak narząd walił, niczym dzwon. Nie słyszałem żadnych myśli. Mam dosyć tego gówna.

W piątek zrobię to co uważam za słuszne. Gdybym tylko wiedział, zrobiłbym to w dniu kiedy ją poznałem. Nie mam pojęcia dlaczego kiedykolwiek pomyślałem, ze może być inaczej. Muszę to zrobić i zamierzam to zmienić - zmienię wszystko. Nie wiem, czy na gorsze, czy lepsze. Stawię czoło wszystkim przeciwnościom. Muszę wykonać w końcu ten krok.

NOTKA OD AUTORKI: 

O moj Boże ... To dosyć długi rozdział.. Dużo można jednak z niego wyciągnąć .. Myśli Matt'a? Zayn'a? Domyślam sie, ze prawdopodobnie jesteście źli, ze Julka dała mi szanse, ale to jej najlepszy przyjaciel. Naprawdę cieżko jest o kimś takim zapomnieć i odciąć sie. To przynajmniej moje zdanie :)


___________

Jak widzicie rozdział jest nie skończony .. Chciałam coś dziś dodać, został mi malutki kawałek.. Ale potrzymam was w niepewności ... Ciekawe co ma do powiedzenia nasz Zayn? ❤️❤️


Jak wszystko pójdzie po mojej myśli to reszta jutro ☺️☺️👋👋


Ps; sprawdzone jest ponad pół, przepraszam za zjedzone ogonki i bez sensowne wyrazy, ale moje oczy nie widzą już błędów ...

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 44

Notka od autorki: Tekst pisany kursywą to flashback! ;)

Przez kilka kolejnych sekund beznamiętnie gapię się na wyświetlacz telefonu - jego imię wyświetla się na jego środku, czuję jakby zatrzymał się nagle czas. Nie jestem w stanie myśleć, ani się ruszyć - mój kciuk samowolnie przesuwa się w stronę klawisza z zieloną słuchawką. Wciskam go i powolutku przykładam urządzenie do ucha.

- Halo? - pytam cicho - brzmi to jak przerażony szept. Mój wzrok wlepiony jest w podłogę. Biorę płytkie wdechy, żeby przypadkiem nie zemdleć.

- Julka, dzięki Bogu cię złapałem - jego głos dźwięczy w mojej głowie. Głos, którego już nigdy więcej miałam nie usłyszeć - czuję przez niego ból, powracają do mnie wspomnienia i cierpienie.

Patrzę w sufit pełna desperacji - modlę się, aby od natłoku emocji spowodowanych przez Zayn'a w końcu straciła świadomość. Wolałabym, żeby dzwonił do mnie mulat.

- Julka? - woła mnie... Juleczka... on zawsze mnie tak nazywał. Patrzę prze małe, akademickie okienko. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić, jedyne co przychodzi mi teraz na myśl to rozłączenie połączenia i pogoń za Zayn'em. Zrobię wszystko, aby nie musieć kontynuować tej rozmowy.

Moja głowa wypełniona jest przytłaczającymi mnie myślami. Czy Zayn faktycznie mnie zostawił? Może czekał, aż za nim wybiegnę? Powinnam go szukać? Czy lepszym wyjściem jest wysłuchanie mojego telefonicznego rozmówcy? Czuję się obdarta z wszelkiego instynktu, czuję pustkę.

- Hey, naprawdę bardzo cieszę się, że odebrałaś.. nie rozmawialiśmy odkąd - odkąd to wszystko się wydarzyło - niemalże szepcze ostatnie słowa - Miałem nadzieję, że zechcesz się ze mną spotkać, porozmawiać. Nie udało mi się ciebie złapać na imprezie urodzinowej Sary - wyjaśnia. Z każdym kolejnym słowem, które wypowiada moje serce łamie się coraz to na mniejsze kawałeczki.

- Jasne - odpowiadam cicho, nie mam pojęcia czemu się zgodziłam na jego propozycję, na rozmowę, ale tak właśnie zrobiłam. Miałam nagłą ochotę przywalenia samej sobie głową w ścianę, nie byłam w stanie myśleć racjonalnie - ledwie ogarniałam co się w ogóle stało.

- Świetnie - jego ton jest podekscytowany i czuję, że zeszło z niego całe napięcie i stres. Nie jestem do końca świadoma na co się zgodziłam. Potrzebuję Sary, natychmiast, czuję się niestabilna emocjonalnie - atakuje mnie tyle przeróżnych myśli - Może spotkamy się w Starbucks'ie niedaleko Uniwersytetu. Będę w mieście jutro rano.

Ledwie słyszę, co do mnie powiedział, ledwie to zrozumiałam. Gapię się nadal przez to samo, malutkie okienko - jego czysta szybka odbija przyjemne promienie słoneczne. Niebo robi się już ciemne, z każdą kolejną sekundą światło słoneczne znika coraz bardziej.

Jutro rano? Przyjedzie to jutro rano? Mam wrażenie, że podłoga zniknęła spod moich stóp - powolnie i ociężale spadałam w otchłań porażki.

- Julka? - nie odpowiadam natychmiast, nadal zastanawiam się, czy rzeczywiście z nim rozmawiam, czy na prawdę do mnie zadzwonił. To pierwszy jego próba skontaktowania się ze mną odkąd ostatnio się widzieliśmy.

- Tak, do zobaczenia - bełkoczę - Pa - kończę i rozłączam się, nie miałam ochoty nadal wsłuchiwać się w jego głos. Tyle mi wystarczy. Spoglądam na drzwi wejściowe - są nadal zamknięte. Zayn nadal tu nie wrócił i myślę, że już dzisiaj tego nie zrobi.

Powinnam do niego zadzwonić? Moje głowa pęka od myśli na kolejną stoczoną z nim bitwę. Rollercoster, który mi zafundował w ogóle w niczym mi nie ułatwiał.

Siadam przy swoim biurku gapiąc się na własne stopy. Dziś wydarzyło się stanowczo za wiele - za dużo przeróżnych emocji. Przed randką bardzo się denerwowałam, podczas spotkania udało mi się wyluzować i dobrze bawić. Następnie wpadł Zayn i wszystko zepsuł powodując moją diametralną zmianę nastroju - najpierw martwiłam się, jak cholera, bałam się jego reakcji. Ale jak zwykle chłopak doprowadził mnie do czerwonej gorączki. Zranił mnie swoimi słowami.. ale ja też nie byłam lepsza. Wtedy zadzwonił on... Matt.. 

Serce piekło mnie z bólu i cierpienia, czułam, jakby na klatce zaciskano mi pas. Zakładam ręce bawiąc się palcami. Zamykam oczy - próbuje oczyścić swój umysł, choć wiem, że nigdy mi się nie uda.

Kiedy ostatecznie udaje mi się przestać myśleć o Macie, myśl o Zayn'ie od razu wpada do mojego mózgu. Otwieram oczy i sięgam po komórkę wybierając numer Sary, Dziewczyna odbiera połączenie już po trzech sygnałach;

- Halo?

- Sar, potrzebuję cię - mówię desperacko.

- Wszystko w porządku? Coś się stało?

- Tak.. jak tylko.. musisz do mnie przyjechać - potrzebowałam jej, jak ryba wody. Była moją stabilizacją, zwłaszcza w sprawach powiązanych z Matt'em.

- Jasne, zaraz tam będę - odpowiada i kończy połaczenie, Biorę głęboki oddech i przełykam ślinę. Jutro spotkam się z Matt'em, jutro przyjedzie tutaj do miasta. Chciał się z powrotem ze mną zejść? Stało się coś poważnego? Dlaczego..

Czemu chce ze mną rozmawiać? O czym? Daaczego akurat teraz? Powodem była impreza Sary? Jeśli tak, to nie jest dobrze - przypominam sobie jego wściekły wyraz twarzy, kiedy zobaczył, jak uciekam z Jeremy'm na rękach.

- Jula? - odwracam się w stronę blondynki. Siedziałam w tej samej pozycji przez bite pół godziny - Co się stało? - jej niebieskie tęczówki obserwują mnie bacznie. Potrząsam głową:

- Matt do mnie zadzwonił - Mówie bardzo cicho.

- Matt? - Dziewczyna bardzo się dziwi. Po chwili odkłada wszystkie rzeczy na podłogę i ściąga kurtkę. Przysuwa krzesło siadjąc koło mnie i chwyta moje dłonie - Zadzwonił? - Jest w szoku, tak samo jak ja.

Nie mogę znaleźć odpowiednich słów, przytakuje jej. Dziewczyna rozgląda się po pokoju i zapala światło. 

- Czego chciał? - Pyta zniecierpliwiona. - Co ci powiedział? Co się stało? - Rzuca we mnie pytaniami dodając niepotrzebnego stresu. Teraz już wiem jak musi czuć się Zayn kiedy wypytuję go o to wszystko.

- Ja... Nie mówił zbyt wiele. Po prostu chciał się ze mną jutro spotkać i porozmawiać - Mówię ledwie słyszalnie Uszły ze mnie wszystkie emocje - nie byłam pewna jak się z tym czuję, z wszystkim co się właśnie wydarzyło.

- Chcę się z tobą spotkać? Jutro? - Jej głos jest pełen złości i zaskoczenia - dlaczego?

- Chce mi przyłożyć - Śmieję sie - Myślisz, że powinnam iść? - Pytam. Dziewczna przygryza wargę przygladajac się mi uważnie. Pewnie zastanawia się co mi powiedzieć, wiem, że będzie próbować wybić mi to z głowy.

On chce się ze mną spotkać. Jakaś część mnie również chciałaby go zobaczyć. Mimo tego co mi zrobił, tęskniłam za nim. W końcu razem się zachowywaliśmy, stał się ogromną częścią mego życia. Na ostatniej imprezie starałam się go unikać, ale chyba wolę w końcu z nim porozmawiać. Po prostu nie sądzę, że teraz jest na to odpowiednia pora.

- Nie - jej odpowiedź jest krótka - Jula ten chłopak cię zdradził. - Przypomina mi - On nie ma żadnego powodu, aby do ciebie dzwonić, przerywając twój czas z przyjaciółmi! - Wykrzykuje.

- To nie przez niego stamtąd uciekłam - poprawiam ją. To znów była wina Zayn'a.

Czuję jakby minęło kilka dni, ale kłótnia miała miejsce zaledwie godzinę temu. Zayn... Zastanawiam się co on teraz robi, o czym teraz myśli. Wolałabym gdyby był tutaj ze mną.

Gdyby tu był mógłby mnie przytulić, zaśpiewać, sprawić, aby wszystkie moje zmartwienia znikły. Jednak zawsze gdy się pojawia wszystko zaczynać komplikować - pokazał mi część siebie, której nigdy wcześniej nie znałam.

- Dlaczego wyszłaś tak wcześnie? - Pyta mnie puszczając moje dłonie. Oblizuję wargi i spoglądam na przyjaciółkę. Jej oczy niemalże wypalają we mnie dziurę, wyczekując jakiejś racjonalnej odpowiedzi.

- No... Zayn przyszedł I... Pokłóciliśmy się. - Kłótnia to stanowczo za małe słowo. To była najgorsza walka, jaką kiedykolwiek przyszło mi z nim stoczyć.

- Oczywiście. - Mówi ironicznie - dobrze się czujesz?

- Tak - przytakuje - nie mieliśmy nawet okazji, aby wszystko sobie wyjaśnić. Matt dzwonił cały czas - bełkoczę.

- Niepodoba mi się ta Jula. Przecież on nawet nie próbował się z tobą skontaktować od bardzo dawna. Odkąd to wszystko się stało. Nagle sobie o tobie przypomniał? Będzie cię nachodził? - Pyta stukając stopami o podłogę - To niedorzeczne - mówi z lekkim uśmiechem na twarzy.

Widzę, że miała o tym takie samo zdanie jak ja. Bardzo się denerwowałam tym spotkaniem. Matt był ostatnią osobą o której myślałam, że kiedykolwiek do mnie dzwoni. Zastanawiam się jednak, o czym rozmawiali razem na urodzinowej imprezie Sary. 

- Myślę, że powinnam go wysłuchać. - Bronię go. Sara wcale nie musi się na to zgodzić. Muszę spotkać się z nim twarzą w twarz.

- Nie powinnaś.- Dziewczyna potrząsa przecząco głową - On nie może ci tego robić! Dopiero co udało ci się podnieść po zerwaniu. Tak to powinno wyglądać.

- Czyli jak? - Śmieję się - Zayn jest jedynym który robi wokół mnie bałagan. - Rzucam w nią ostrym argumentem.

- Zayn jest.. - Szuka odpowiednich słów - Przynajmniej on cię nie zdradził! - Wykrzykuje ze złością. Patrząsam przecząco głową. Wszystko, co się teraz działo było dla mnie zbyt dużym wyzwaniem.

- Pojedziesz tam ze mną?

- Jednak tam pójdziesz? - Jej głos jest pełen zawodu.

- Proszę? - Błagam ją wzrokiem - Bardzo mi się przydasz.

- To nie moja sprawa Jula... - dziewczyna szepcze - Ty rownież nie powinnaś tam iść. Jak poczuje sie z tym Zayn? - Pyta mnie.

To dobre pytanie. Nigdy nie wiem o czym myśli Zayn. Czy będzie zadowolony? Na jego miejscu nie byłabym - wiem że powinnam mu powiedzieć prawdę ale z drugiej strony to wcale nie dotyczy jego, nie powinno go to w ogóle obchodzić, zwłaszcza po naszej ostatniej kłótni.

- On w ogóle nie powinien się w to mieszać - bełkoczę - Matt i ja dzieliliśmy wspólnie dzieciństwo, prznajmniej on zasługuje na wytłumaczenie się. Co jeśli spróbuje mnie przeprosić?

- Wybaczysz mu? - Sara patrzy na mnie pełna złości. Zaciskam szczękę - Nie możesz mu tego tak po prostu zapomnieć. Wiem, że gdzieś tam głęboko nadal go kochasz... Ale on cię zdadził na litość boską! Wybrał najgorszą rzecz na świecie, on nie powinien mieć szansy na przeprosiny.

- J-ja wiem - przytakuje - tylko... Ja muszę. Muszę go wysłuchać. Muszę dowiedzieć się, co ma mi do powiedzenia.

- Jula proszę cię, przemyśl to zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję. To w końcu Matt - poucza mnie - Pamiętasz jak bardzo złamał ci serce? - Pyta mnie cicho - On nie widział Cię wtedy, kiedy twoimi jedynymi zajęciami było siedzenie w domu, jedzenie lodów, i nauka. Nie widział twojej rozpaczy- mierzy mnie wzrokiem. 

- Ja to wszystko widziałam. Przez pewien czas myślałam nawet, że wpadniesz w jakąś depresję. Ale jakoś sobie poradziłaś i dałaś radę, rownież ze szkołą - Dziewczyna kładzie swe dłonie na biodrach - Inspirujesz mnie. Nawet po zerwaniu nadal byłaś w stanie utrzymywać najlepszy poziom w szkole...

Nie lubię o tym wspominać. Kiedy dowiedziałam się, że mnie zdradził, byłam załamana. Pamiętam, że całymi dniami przesiadywałam w swoim pokoju starając sie za wszelką cenę o nim zapomnieć. Miałam zupełnie złamane serce.

FLASHBACK;
- Wstawaj! - Sara wykrzykuje radośnie wskakując na moje łóżko. Buczę niezadowolona i przewracam się na drugi bok rzucając w nią martwym spojrzeniem. Jej energia była dla mnie zbyt przytłaczająca. - Nie waż się patrzeć na mnie na mnie w ten sposób! Idziesz dzisiaj ze mną na dziewczyńską imprezę! Przekonałam trenera, aby zwolnił mnie z treningu. Mam więc dużo czasu, aby spędzić go z tobą - uśmiecha się do mnie radośnie. 

- Kiedy ja nie mam na to ochoty. Nie możemy zostać w domu i poświętować moj smutny okres? - Mówię z głową w poduszce przekręcając sie na boczek. 

Nie jestem pewna co robi tutaj Sara. Powiedziałam jej że dobrze się już czuję. Dziś mijają dokładnie 3 dni odkąd dowiedziałam się o występku Matt'a. Mimo tego, rana nadal była świeża, miałam wrażenie, że ta informacja dopadła mnie jakąś minutę temu.

Codziennie pojawiałam się w szkole, udawałam że wszystko jest w porządku. Ludzie mi nawet uwierzyli w ten wymuszony uśmiech i sztuczny śmiech. Trzymałam ich wszystkich na dystans i było mi z tym dobrze.

- O no daj spokój. Nie pozwolę, aby ten chłopak zniszczył twój ostatni rok w liceum - Uderza mnie ręką - Wstawaj! Idziemy po kawę i będziemy się świetnie bawić! - Dziewczyna zaczyna wyciągać z szafki jakieś ubrania. Wybiera mi jakieś spodnie oraz koszulkę, po czym rzuca nimi we mnie.

Ona miała rację. Matt nie powinien zniszczyć mojego ostatniego roku przez jakąś głupią decyzję. Serce nadal mnie boli - Za każdym razem, gdy ktoś wypowie jego imię. To głupie, ale nadal ufałam mu bardziej niż komukolwiek...

- No dobra już wstaję - wzdycham podnosząc sie do siadu. Powoli wyciągam nogi spod kołdry i chwytam przygotowane ubrania. Idąc w kierunku łazienki, Sara woła moje imię. 

- Jula... - Odwracam się do niej, a jej niebieskie oczy lśnią przepraszająco - Przykro mi, tak mi przykro, że przydarzyło się to akurat tobie. - Te słowa ledwie wydostają się z jej ust, odnoszę wrażenie, że dziewczyna ma wyrzuty sumienia.

- Naprawdę już czuję się dobrze...

- To nieprawda - zaprzecza mi - Matt nie powinien był tego tobie zrobić. Jula jesteś taką dobrą osobą, nikt nigdy nie powinien skrzywdzić cię w ten sposób - Dziewczyna patrzy na mnie przyjaźnie, na mojej twarzy pojawia się pierwszy, mały uśmiech. Jestem jej wdzięczna, że tu ze mną jest, w tych trudnych chwilach.

- To nie była twoja wina. - Potrząsam przecząco głową - Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, jak ty - dodaję, po czym odwracam się w stronę łazienki. To była decyzja Matt'a. Nie mogłam winić nikogo więcej. 
KONIEC FLASHBACK'u


Szybko odrzucam myśl tego dnia na tył mojej glowy. Tego dnia, udało mi się zabawić, wyluzować. Jednak na moje nieszczęście spotkałam go wtedy, doskonale pamiętam co wtedy poczułam - miałam wrażenie, że powietrze uszło z moich płuc, nie mogłam oddychać. Dodatkowo moje stopy zostały przyklejone do podłogi, nie mogłam się poruszać.

- Jest ok - przytakuję powoli - Myślę, że powinnam się z nim zobaczyć - próbuję przekonać samą siebie, że wszystko będzie w porządku. Szczerze mówiąc, czuję się ślepo. Odkąd poznałam Zayna moje życie opiera się na nieoczekiwanych wydarzeniach. Z Matt'em wszystko było takie przewidywalne.

Zaczynam niespokojnie bawić się swoimi włosami.

- Powiedz mi, że tam nie pójdziesz - jej ton jest cichy. Nie patrzę na nią, nie mam odwagi. Jakaś cząstka mnie mówi mi, że nie powinnam tego robić, ale reszta tęskni za nim - nieważne ile bólu przez niego poczułam.

- Pomyśl o Zayn'ie... Wiem, że znowu się pokłóciliście ale... Matt nie może ponownie zniszczyć tego, co udało ci się tak dzielnie odbudować. Nie może zniszczyć waszej dwójki - Gdyby tylko była obecna podczas naszej kłótni, gdyby usłyszała te raniące słowa wychodzące z jego ust - Nie ma miejsca dla Matt'a, ten chłopak nie ma po co tutaj wracać.

- Czego on chciał... To znaczy, wtedy na imprezie? - Przypominam sobie, że oboje wyglądali na wściekłych. Na wyprowadzinych z równowagi. Sara bierze głęboki oddech i wykonuje krok moją stronę.

- On cię wtedy szukał... Julia ja... Ja muszę ci coś powiedzieć - Sarah gapi się w podłogę. 

- Wszystko w porządku? - Martwię się o nią.

- J-ja - Dziewczyna patrzy na mnie, w jej oczach widzę wyrzuty sumienia - Ja chyba wiem, z kim on cię wtedy zdradził.

- Kim? - Patrząsam głową, nie chcę wiedzieć, ale muszę. Nie powinno mnie to obchodzić, nie powinnam interesować sie z kim mnie zdradził. Ale to pytanie gnębiło mnie od dłuszego czasu.

- Wydaje mi się, że to była Kelsey...

- Kelsey? - powtarzam - Kelsey Rivers? Ta, która była moją partnerką w laboratorium? To nie ma żadnego sensu - Ona i Matt nawet się nie znali. Wiem, że nie... Kelsey nie była takim typem, jezeli miałabym kogokolwiek podejrzewać, byłaby to na Naomi. Ona zawsze ostrzyła pazurki na widok Sary, wiedziałam, ze była rownież zainteresowana Matt'em.

- Wtedy na mojej imprezie kłamałam... Naomi przyszła poplotkować i jednym z wypowiedzianych przez nią imion była właśnie Kelsey...

- Jesteś pewna? - W zasadzie po co pytam. Wcale nie obchodzi mnie z kim on to zrobił, ważny jest fakt, że w ogóle to zrobił. Zdradził mnie z jakąś przypadkową dziewczyną, a to zabolało. To wszystko co musiałam się dowiedzieć.

- Nie - w dziewczyna potrząsa przecząco głową - Ale zapytałam go wtedy o Kelsey i on szybko zmienił temat... Następnie poszłam do niej, była bardzo zaskoczona. Do końca nie jestem pewna kto to był, ale istnieje duże podobieństwo, że to ona.

Wydawało się być to dla mnie szalone. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że Kelsey może być taką osobą. Nigdy też nie zauważyłam w niej cechy imprezowiczki, ani dużo nie piła, nie wydawała mi sie być tak podła. Podejrzenia Sary nie miały dla mnie żadnego sensu.

- Jula... Widziałam cię wtedy na imprezie. Widziałam jak bardzo byłaś zraniona... Nie chcę, abyś znowu musiała to przechodzić - Dziewczyna kładzie dłoń na mojej klatce i uśmiecha się pocieszająco - Proszę cię, nie spotykaj się z nim... Martwię się, że on znów cię skrzywdzi.

Matt? Znów miałbym nie skrzywdzić? Nie wyobrażam sobie co niby miałby mi jeszcze zrobić. Nie ma nic gorszego od tego czego już dokonał. 

Wiem do czego zmierza. Jeżeli kiedykolwiek usłyszałabym, że zdradził ją jej chłopak, a potem wyznała mi, że wybiera się z nim na kawę, byłabym wściekła. Pomyślałabym że jest głupia i że próbuję dać mu kolejną szansę, ale... Matt to co innego, ten chłopak był sporą częścią mojego życia.

- J-ja... - Biorę głęboki oddech i podchodzę do niej - Nie wiem - potrząsam głową - Potrzebuje trochę snu - wzdycham wspinając się na swoje łóżko.

- No dobra... - Dziewczyna szepcze chwytając kilka ubrań, w które za chwilę się przebierze.


Jestem zmęczona, moje myśli są zupełnie wykończone. Wydaje mi się, że za dużo biorę na siebie. Nie mam pojęcia, jak długo będę jeszcze w stanie to wszystko znosić - wspomnienia o Macie i myśli i Zayn'ie. 

To jest właśnie mój problem. Jestem między młotem, a kowadłem - swoją przeszłością i przyszłością, pomiędzy Matt'em i Zayn'em.r


__________________

Dodaję kolejny, wiem, że z opóźnieniem, jest mi okropnie przykro. Mam nadzieję, że to się spodoba. Obiecuję, że następne są pełne emocji. Liczę na komentarze i czekam na wasze opinie.

Miłego czytania i do następnego!

PS.: Oczywiście, jak zwykle nie sprawdzany...

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 43

Zayn POV

Przez ponad pół godziny siedziałem w samochodzie przed tym budynkiem - wiem, bo gapiłem się na ten pieprzony, neonowy zegarek na radiu. Moje dłonie ściśnięte były w pięści, położone na kolanach, zastanawiałem się co powinienem zrobić.

Gotuje się we mnie widząc samochód Harry'ego zaraz koło bryki Louis'a. Podwiózł ją tu, kurwa wziął ją tutaj swoim samochodem. Przyjechał tu z nią na tę pieprzoną podwójną randkę. Kiedy mi o tym powiedziała, sądziłem, że się zgrywa, że kłamie. Musiała sobie kurwa ze mnie żartować.

Myślałem, że była pijana, paplała trzy po trzy, gadała głupoty, żeby mnie wkurzyć. Wydaje mi się, że ona zawsze wymyśla coś co na mnie tak działa, nieważne, jak bardzo chcę to zignorować. Ale teraz.. widząc samochody tej dwójki, wiem wszystko.

Poszła z nim na randkę. Zaciskam szczękę gapiąc się ze złością na durnego jeep'a Harry'ego. Chcę, aby zniknął, chcę, aby on zniknął i zostawił Julię w świętym spokoju. Dlaczego on kurwa nie może zostawić jej w spokoju?

Wzdychając ciężko, wysiadam z samochodu. Zimne powietrze styka się z moją rozgrzaną skórą dodając mi trochę lepszego samopoczucia. Zatrzaskuję za sobą drzwi i szybkim krokiem zmierzam do środka. Kiedy już się tam znajduję pierwsze co zauważam to bandę rozwydrzonych dzieciaków ze swoimi jakże uroczymi rodzicami. Doskonale widzę wzrok ich matek - tę pogardę słaną wobec mojej osoby,

Przechodzę do pomieszczenia pełnego potężnych okien. Wtedy ich zauważam. Widzę Louis'a, który siedzi i śmieje się z Elenour oraz dwójkę siedzącą naprzeciw nich. Wiem też kim oni są. Zauważam Julię - siedzi do mnie tyłem, a Harry ma to swoje pieprzone ramię otoczone wokół jej wątłego ciała.

Czuję wzrastającą złość, która sięga już maksymalnych granic. On jej dotykał - on jej kurwa dotyka. Trzyma ją w swoich objęciach, a ona się śmieje. Śmieje się i wygląda na szczęśliwą... Harry nie potrafił jej uszczęśliwić - nie tak jak ja.

To chyba jakiś żart, chory dowcip, nie ma mowy, że to prawda - Julia na randce z Harry'm. On ją dotykał.. Oni sobie muszą kurwa ze mnie żartować.


Juliet POV

- Chyba sobie kurwa ze mnie żartujecie. Co to ma do jasnej cholery znaczyć? - odwracam się w stronę, z której dochodzi do mnie ten dźwięk i zamieram. Mam ogromną nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia - ale jest inaczej. Właśnie tu stoi, we własnej osobie - wściekły do czerwoności Zayn. Wszyscy milkną, nasze śmiechy gdzieś znikły, powietrze stało się gęste, nikt nie ma odwagi się poruszyć - Zadałem pytanie do kurwy nędzy - buczy.

Wzdrygam się gdy dociera do mnie, że Zayn tu naprawdę tutaj jest - widział mnie i Harry'ego w dosyć jednoznacznej sytuacji. Właśnie tak było, nieważne, jak bardzo tego nienawidziłam, jak bardzo tego nie chciałam, pozwoliłam sobie na to.. na niego.

- Stary tylko się dobrze bawimy  - Louis próbuje go jakoś tym uspokoić. Wiem, że on uważa, że po tym wszystkim Zayn zasługuje na najgorsze, ale ja przyjmuję inną pozycję. W oczach mulata dostrzegam ból i cierpienie - mam ochotę go przytulić i wytłumaczyć się.

Jednak tu przychodzi kolejna myśl, od ostatniej sprzeczki, odkąd poznałam Ericę, unikał mnie jak ognia. Nie wyraził najmniejszej ochoty na rozmowę ze mną, wiec nie jestem pewna, czy w ogóle chce mnie widzieć. Co on tu w ogóle robi? Nie ma prawa tu wtargnąć i robić z igły widły.

- Nie żartowałaś mówiąc, że idziesz z nim na randkę - mówi monotonnie. Stoi na przeciwko naszej całej czwórki, ubrany w białą koszulkę i skórzaną kurtkę - bez najmniejszego wysiłku wygląda, jak model z okładki magazynu. Wtedy zdaję sobie sprawę, że to zdanie było skierowane do mnie, na co oblewa mnie fala poczucia winy.

- Ja.. - staram się to wyjaśnić, ale wtedy ktoś przerywa mi ostrym tonem.

- Dlaczego to cię w ogóle obchodzi Zayn? Czy to nie ty jesteś wolnym ptakiem? Po tym jak to ty zaprosiłeś Ericę na imprezę? - zielone, zazwyczaj przyjacielskie tęczówki Harry'ego ociekają teraz wściekłością, bucha od nich chłód. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego i czuję się przestraszona. Harry miał być tym opanowanym, tym z dobrym wyczuciem sytuacji.

Wyglądało to jak zachęta do dalszej walki - chciał wkurzyć Zayn'a i udowodnić mu, że się myli. Zależało mu na pokazaniu, że z Zayn'em nigdy niczego nie tworzyliśmy.

- Lepiej się kurwa przymknij Styles - Zayn zwraca mu uwagę.

- Zayn! - drę się na niego zwracając w jego stronę. Błagam go o spokój, ale on ma to zupełnie gdzieś.

- Myślałem, że jesteś moim kumplem! - widzę wewnętrzną walkę Zayn'a, aby całkiem nie wybuchnąć. Mógłby wtedy zwrócić uwagę tych wszystkich szczęśliwych rodzin, którzy cieszą się sobą nawzajem przy wspólnym posiłku.

Poczuł się zdradzony tym, że poszłam na randkę z Harry'm, że Louis się mu do niczego nie przyznał, ani nie ostrzegł. Zabolał go fakt, że jego najlepszy kolega osobiście pojawił się na tej randce i brał w tym udział. Powinnam czuć radość z wygranej, że w końcu sam poczuł się tak jak ja, kiedy on robił to wobec mnie - ale mi się to nie podoba. Nie jestem w stanie znieść jego zranionego wyrazu twarzy.

- Zayn, nadal nim jestem - Louis mówi mi spokojnie - Przyszedłem tu tylko z Elenour - dziewczyna patrzy na niego, nie widać po niej strachu, niczego. Tylko na niego patrzy i czeka, aż wybuchnie.

- Zayn, proszę cię - podnoszę się powoli z miejsca. Nie jestem pewna, o co go do końca błagam - żeby nie robił scen, żeby nie był zły na Lou, żeby nie wyżywał się na Harry'm, żeby nie był wściekły na mnie...

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - czeka na jakieś wyjaśnienia od Louis'a.

- Zayn - zaczyna. Rozglądam się po pokoju - już zdobywamy zainteresowane spojrzenia innych.

Jego wściekły wzrok zwraca się w moją stronę, mierzy mnie z dołu do góry, po czym wraca na resztę. Odwracam się do tyłu i spotykam zmartwiony wyraz twarzy Harry'ego. Wzdycham ciężko, kiedy chłopak wykonuje krok w naszą stronę. Proszę cię, nie teraz, nie tutaj, nie rób nie potrzebnych scen. Proszę - błagam go wzrokiem, ale on to całkowicie ignoruje.

- Wychodzimy - jego ton jest niski i władczy. Zayn czeka na mój ruch, ale ja nie jestem w stanie się ruszyć. Stoję tylko nad naszym stolikiem. Nie chcę nigdzie z nim wychodzić - to tak nie działa. On nie ma prawa mi rozkazywać, po tygodniu ignorowania, nie może mnie traktować, jak swoją własność po tym, jak potraktował mnie przy Erice.

Nie może nam tak po prostu przerywać w naszej cudownej zabawie - przychodzi sobie ot tak i wszystko rozwala. To nie fair.

- Julio - ostrzega mnie, jego ton rośnie we wściekłość.

- Ona nie ma ochoty nigdzie z tobą wychodzić - Harry podnosi się ze swojego miejsca i staje zaraz za mną, na co żołądek wiąże mi się w supeł. Przymykam powieki - jeżeli on się w to wtrąci, to wcale mi w niczym nie pomoże. Tylko doprowadzi Zayn'a do krawędzi wytrzymałości. Jestem tego pewna.

- Pytałem cię o zdanie Styles? - jego ton ocieka jadem.

- Nie, ale jej również nie pytałeś - Harry oddala się od swojego krzesła biorąc krok w stronę Zayn'a - stoją naprzeciw mnie. Mulat zaciska szczękę, jego dłonie zaciskają się w pięści.

- Zajmij się swoim pieprzonymi sprawami - Zayn ostrzega go niskim głosem. Harry potrząsa głową i uśmiecha się głupio - nie spodziewałam się po nim takiej reakcji.

- Jesteś jedynym, który się w cokolwiek miesza. Pozwól jej zostać - mówi powoli.

- Ostrzegam cię Styles - poucza go. Chłopak jest już na krawędzi - widzę to w jego tęczówkach. Harry ignoruje jego słowa i kontynuuje.

- Zayn, to, że spieprzyłeś nie oznacza, że możesz tu przyjść i.. - zanim zdąża skończyć to co miał do powiedzenia słyszę dźwięk uderzenia i głowa chłopaka odstrzeliwuje w tył. Biorę głęboki oddech i przykładam palce do twarzy w szoku.Harry jest zdezorientowany, po chwili mimowolnie przykłada dłoń do ust - pozostaje na niej mu plama krwi.

- Zayn! - głos mój i Louis'a rozbrzmiewa w tym samym czasie. Odwracam się w jego stronę - chłopak podniósł się z miejsca i odsunął od siebie El. Louis próbuje go powstrzymać.

Spoglądam na krzyczące dzieci i ich zdenerwowane matki - nikt jednak nie ma odwagi zareagować, prócz Zayn'a, który wykonuje kolejny krok w przód. Harry spogląda na swoje dłonie, po czym mija mnie i podchodzi ponownie do Zayn'a.

- Harry - ostrzegam go cicho powstrzymując go przed kolejnym krokiem w stronę mulata - Proszę - błagam go. Jego wzrok spotyka najpierw mnie, a potem Zayn'a. Wiem, że nie pozwoli mi odejść i nie chce też oddać Zayn'owi - Pójdę - mówię, aby zapobiec dalszej walce.

Zerkam na Harry'ego, który patrzy na mnie z desperacją, błaga, abym została z nim, ale nie mogę. Moje serce i umysł należą do Zayn'a. Chwytam w rękę torebkę przygryzając wargę.

- Dziękuję za randkę - bełkoczę zanim odwracam się do mulata - robię wszystko, aby zignorować zraniony wzrok Harry'ego i podchodzę do Zayn'a. Czuję jego wzrok na sobie - wiem, że wolałby gdybym została. Dłoń Zayn'a szybko owija mój nadgarstek i zostaję mocno pociągnięta w stronę wyjścia. Mimo ogromnej złości, jaką czuję nie potrafię nie zwrócić uwagi na iskierki, które czuję za każdym razem, gdy mnie dotyka.Chłopak milczy, ale złość bucha od jego osoby, niczym płomienie ognia.

Budynek opuszczamy w zupełnej ciszy. Podchodzimy do jego samochodu, tym razem nie otwiera drzwi przede mną, tylko chwyta za klamkę swoich i wskakuje do środka. Powtarzam tę samą czynność i po chwili i wślizguję się na fotel pasażera. Chłopak odpala maszynę, jak tylko zatrzaskuję za sobą drzwi.

- Jak nas znalazłeś? - pytam go cicho kładąc dłonie na kolanach. Ruszamy z parkingu. Wydaje mi się, że mnie nie usłyszał, ponieważ nie odpowiada. Spoglądam na niego, jego wzrok wlepiony jest w jezdnię. Kłykcie na jego nadgarstkach pobielały od zaciskania dłoni na kierownicy.

- Myślałem, że wtedy ściemniałaś - że chciałaś się odegrać za tą sprawę z Ericą - buczy. Przygryzam wnętrze policzka na samo wspomnienie o tej okropnej dziewczynie. Przypomniał mi o niej, jakby była zupełnie nikim. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?

- Nie sądziłem, że rzeczywiście pójdziesz na tą pieprzoną randkę z Harry'm - jego głos załamuje się.

Biorę głęboki wdech i nie odpowiadam. Co niby mam mu powiedzieć? Śledził ich, bo nabrał podejrzeń. Bez powodu uderzył niczemu winnego Harry'ego. Dlaczego wywołał tę scenę? To on mnie ignorował, to on na mnie naciskał, to on wspominał i Erice, a widział, że to działa na mnie, jak płachta na byka.

Zamiast odpowiadać układam się wygodniej na fotelu i czekam. Chłopak włącza cichą melodię, milczymy.

Ostatecznie dojeżdżamy pod akademik. Spoglądam na niego, ale on odmawia zerknięcia na mnie. Gapię się przez moment, ale on nadal milczy - jego wzrok wlepiony jest w kierownicę. Buczę na tę głupią sytuację, więc odpinam pas i wysiadam z samochodu, tak szybko, jak tylko potrafię.

- Julio - buczy na mnie. Idę do akademika, nie mam odwagi na niego spojrzeć. Słyszę, jak zatrzaskuje drzwi, po czym dochodzi do mnie dźwięk kroków. Chłopak chwyta mnie za ramię - Czekaj - nakazuje.

Ignoruję go. Podchodzę do drzwi, wkładam klucze do zamka. Otwieram je. Cieszę się, że Sara jeszcze nie wróciła - jestem pewna, że jej randka z Niall'em obeszła się bez dramatów.

- Julio.

- Co? - krzyczę na niego. Gapię się na niego z pogardą, na co chłopak obserwuje mnie z ostrożnością. Jego szczęka jest nadal zaciśnięta.

- Czego chcesz? - śmieję się nerwowo - Nie odzywałeś się do mnie od tygodnia, nie możesz tak wpaść i sobie mnie zabrać. Nie masz prawa mnie ignorować i oczekiwać, że będę na ciebie czekać! Nie możesz mieć wyrzutów do Louis'a, Elenour i Harry'ego! Nie powinieneś nikogo bić, zwłaszcza na oczach tych wszystkich dzieci! - mój głos rośnie z każdym kolejnym zdaniem.

Po zakończeniu swojego monologu, moja klatka opada w dół i w górę z ogromną prędkością. Próbuję się uspokoić. Nie wierzę, że uderzył Harry'ego, zrobił to i to na oczach wszystkich małych dzieci.

- Wiem - bełkocze zawstydzony.

- Wiesz? - śmieję się z niego niedowierzająco - Właśnie to zrobiłeś! 

- Wiem - powtarza zatrzaskując drzwi i wchodzi do pokoju.

- Nawet nie wiem w jakim punkcie się obecnie znajdujemy - przyznaję ze złością. W noc urodzin Sary nasza walka była całkiem ostra, uderzył w ścianę - teraz doszło do rękoczynów na ludziach. Jeszcze kiedyś wybiegł z podwójnej randki i nie rozmawialiśmy wieki, nie wytłumaczył się.

- Ja też nie - mówi cicho. Nastaje chwilowa cisza. Rozglądam się po pokoju. Jestem zaskoczona, że już mu przeszło, że na mnie nie wrzeszczy.

Atmosfera pomiędzy nami jest dziwna - nadal wyczuwam złość, ale nikt nie podnieca jej słowami, ani czynami. Zastanawiam się jak mi się udało tak dzielnie zachować spokój, nie załamać się. Ale nagle on znów się tu pojawia i cała moja pewność siebie niknie.

- Nie ufasz mi na tyle, abym mogła spędzać czas z Harry'm sam na sam? - czuję się zraniona, że nie ma do mnie zaufania, a nie zrobiłam nic, aby tak myślał.

- To ty mi powiedziałaś, że idziesz z nim na randkę! - odgryza się. Zaciskam usta, zapomniałam, że go tym zmanipulowałam, choć to wcale nie było celowe działanie.

- Kłamałam - bełkoczę.

- Kłamałaś? - unosi brew z zdziwieniu - Więc co to do cholery ma znaczyć? Jak na to patrzę to wydaje mi się, że to jest kurwa randka! - krzyczy. Zaciskam szczękę, co miałam mu na to niby odpowiedzieć? Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak to wyglądało, ale nie nazwałabym tego w ten sposób, gdyby nie durna Erica! To smutne, ale prawdziwe.

- Widzisz, właśnie dlatego nie mogę ci ufać - mówi. Moje oczy spotykają się z jego wzrokiem, nie, on nie powiedział tego.

- Nie możesz mi ufać? - śmieję się histerycznie - To ja nie powinnam ufać tobie Zayn! Nie dałeś mi do tego żadnego powodu! - Przywołuję wspomnienia z nocy, której ośmieszył mnie i wytknął zdradę Matt'a na oczach wszystkich. Potrząsam głową - nienawidzę o tym wspominać.

- Nie rozmawialiśmy cały tydzień! - przypominam potrząsając głową pełna złości. Nie miałam z nim kontaktu tyle czasu, nie ma prawa być na mnie zły i co gorsza pouczać oraz wytykać. Jak zwykle mnie ignorował, w sumie pomału zaczęłam świetnie bawić się całkiem sama. Nie zapomniałam o nim, ale starałam się.

- Wiesz jak ciężko było mi tobie zaufać tej pierwszej nocy, powiedzieć ci o wszystkich tajemnicach? Było mi trudno, zwłaszcza po tym co przeszłam! - przede wszystkim przez Matt'a, po tym jak podeptał moje zaufanie, złamał mi serce - Nie było mi łatwo ci wierzyć po tej nocy, kiedy pijany rozgadywałeś o mnie i moim byłym! Mam problem z zaufaniem komukolwiek! Wszystko przez ciebie!

Zayn zaciska swoją szczękę i pali mnie wzrokiem. Wiem, że nie jest szczęśliwy z faktem, że przypomniałam mi o tym, jak kilka tygodni temu mnie zdradził. Ale musiałam to zrobić, musiałam mu przypomnieć, że nie jestem jedyną winną. Nie może mnie oskarżać o takie rzeczy! Nie dałam mu powodu, aby mi nie ufał. Chłopak milknie, nie odzywa się - co tylko wzbudza we mnie większą złość.

Dlaczego się nie tłumaczy? Nie powiedział mi o Erice, nie przyznał się, że ją zaprosił na imprezę Sary, a potem mnie zignorował. Powinien mieć na swoje wyjaśnienie - nawet czegoś głupiego. Zamiast tego tylko się na mnie gapi.

- Czy to dlatego, że boisz się zobowiązań? - gapię się na niego - Bo boisz się, że cię zranię? - mój głos staje się coraz głośniejszy, mam nadzieję, że żaden sąsiad mnie nie słyszy.

- Nigdy nie uda ci się mnie zranić - szydzi. Czuję ukłucie na sercu, a moje oczy stają się mokre od łez. Nie będę płakać, nie przy nim. Nie pozwolę sobie na taką słabość.

- To rodzaj ochrony, tak? Stajesz niemiły dla mnie, kiedy udaje nam się wkroczyć na prawidłową ścieżkę? To obrona przed zostaniem zranionym! - wrzeszczę na niego. Mój telefon zaczyna dzwonić, przez co chłopak patrzy na moje biurko - Zayn, odpowiedz mi! - nalegam.

- Właśnie to odpowiedziałem - podchodzi do mnie - Nigdy nie uda ci się mnie zranić - jego słowa wychodzą powoli, jak noże wbijające się w moje serce - Aby zostać zranionym, trzeba o kogoś bardzo dbać.

Zadał mi tym ostateczny cios. Trzęsę się z bólu i złości, łzy wiszą już na krawędzi powiek, Dlaczego on mi to zawsze robi? Wiem, że wcale nie miał tego na myśli - mam nadzieję, że nie miał, ale jego lekkomyślność jest wystarczająco krzywdząca. On mnie rani, ale jednocześnie koi moje rany.. Jest moim uzdrowicielem i niszczycielem. Moim niebem i piekłem.

- To wszystko? Nalegasz, abym się z tobą umówiła, była z tobą, pozwoliłeś mi uwierzyć, że istnieje niewielka szansa na wspólny związek.. ty.. - przerwa mi.

- Sądziłaś, że zostaniemy parą? - jego śmiech wypełnia całe pomieszczenie, a ja czuję, że zaraz zwymiotuję - Nie bawię się w związki Julio, wiesz o tym, nie liczą się dla mnie żadne zobowiązania - odpowiada z uśmiechem. Nie wierzę, traktuje to jak jakiś dowcip. A ja głupia zaczęłam mu ufać, zaczęłam wierzyć, że potrafię zaufać kolejnemu facetowi.

- Myślałam tak, bo.. -

- Sądziłaś tak, bo zabrałem cię na kilka głupich randeczek? Uważałaś, że zostaniesz moją dziewczyną, a ja twoim chłopakiem? - jego słowa są głębokie i krzywdzące - Wiesz, źle myślałaś, to chyba pierwszy raz w tym swoim idealnym, patetycznym świecie - Patetycznym? Właśnie nazwał mnie patetyczną? Przygryzam wargę, mój telefon znów dzwoni. Nie zawracam sobie jednak tym głowy.

- Nazywasz MNIE patetyczną? - pytam go. Sposób w jaki to wypowiedział... przez takie zachowanie tydzień temu wróciłam do rodziców. To był czas, w którym pierwszy raz od bardzo dawna śmiałam się i cieszyłam, a nawet flirtowałam... Wydawało mi się to być jakimś odległym snem, a nie rzeczywistością.

- Tak nazwałem cię cholerną patetyczną dziewczynką, dlatego, że tak właśnie się zachowujesz! - jego słowa uderzają mnie.

- Myślisz, że mam wszystko, prawda? Zawsze wykorzystujesz moje dawne życie przeciwko mnie! Ono nie było idealne! - krzyczę - Nic w moim życiu nie było perfekcyjne. Niczyje życie takie nie jest! Było po prostu nudne! Nic poważnego się nie wydarzyło, co wcale nie znaczy, że było świetne! To żadna wymówka, aby nazywać mnie patetyczną! - drę się, zanim jednak udaje mu się kontynuować krzyczę dalej.

- Co z twoją potrzebą do opiekowania się kobietami, gdy w rzeczywistości sam doprowadzasz ja do załamania! Może fizycznie tego nie robisz, ale powodujesz okropną burzę emocjonalną! Rozwalasz je psychicznie, co uważam za dużo gorsze! - serce wali mi jak szalone, sucho mi w buzi, kręci mi się w głowie.

Wiem, że powinnam się powstrzymać, ale pragnę go zranić, tak jak on zrobił to mnie, Powinien zdawać sobie sprawę, które słowa mnie ranią.

Moje słowa powodują natychmiastową zmianę nastroju - jego oczy stają się potwornie zimne. Patrzy na mnie, jak na martwą. Oboje nie możemy znaleźć odpowiednich słów.

Obserwuję jego twarz, i nie widzę na niej żadnej nienawiści wobec mnie. On nienawidzi słów, które na niego wykrzyczałam, nienawidzi prawdy. Chłopak doskonale zdaje sobie sprawę, że rani dziewczyny, tak emocjonalnie. On wie, że mam rację... Mój telefon ponownie dzwoni.

- Odbierz ten cholerny telefon! - wrzeszczy. Nie robię tego.

- Jesteśmy w środku ważnej rozmowy, nie ominie nas to przez jakiś durny telefon! - wrzeszczę wskazując na niego palcem, na co chłopak buczy pełen frustracji - Nie uciekniesz, słyszysz? Nie możesz ot tak wyjść w środku sprzeczki, kiedy zaczyna ci brakować argumentów Zayn! W taki sposób nigdy nie uda nam się niczego rozwiązać! Nie możesz ignorować swoich kłopotów!

Matt chodził za mną wszędzie - mówiąc oczywiście w przenośni. Wszystko mi się z nim kojarzy - moja zdolność do ufania, zdolność do wiary w lepsze jutro oraz do tego, że któregoś dnia uda mi się poznać właściwego faceta. Tak jak Lindsay.. Zaufała mi, dzięki temu otworzyła mi do siebie bramę i również jej ufam.

- Kurwa, wiesz co? - spogląda raz na mnie, raz na dzwoniący telefon - Po prostu odbierz ten cholerny telefon, ja mam już dosyć! - wrzeszczy na mnie.

- Zayn!

Zanim udaje się się go złapać, chłopak wybiega z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Jego siła jest tak potężna, że trzęsą mi się w oknach szyby. Stoję nieruchomo gapiąc się w miejsce, w którym sekundę temu stał. Dlaczego podczas naszych rozmów rodzi się między nami taka nienawiść? Mam wrażenie, że naszą relację można nazwać wojną, zawsze się o coś spieramy. Nieważne, czy chodzi o szkołę, czy o coś zupełnie innego.

Mój telefon ponownie się odzywa. Zamykam oczy w totalnej irytacji, ten dzwonek przerwał upojną ciszę, która w końcu nastała. Stoję, moje oczy są zaciśnięte, znajduję się na polu nie do końca rozegranej bitwy. Miał już dosyć.. Miał na myśli rozmowę, czy nas?

Ten głupi telefon znów zaczyna się drzeć, na co wydaję z siebie odgłos pełen frustracji. Otwieram oczy i podchodzę do biurka. Ktokolwiek dzwoni - mam nadzieję, że ma do tego poważny powód. Podnosząc go w ręce jestem gotowa wrzeszczeć na rozmówcę.

Ale jest jak zwykle - wszystko co się wydarzyło, jakby zniknęło. Nie miało to racji bytu, przestało mieć jakiekolwiek znaczenia. Kiedy odczytuję imię dzwoniącego, czuję, że zapada mi się grunt pod nogami.

Moje serce zatrzymuje swoją pracę.


Notka od autorki:

Wiem... znów przerywam w takim momencie! :) Już długo nie pozostawiałam was w takim momencie, więc zasługujecie na dreszczyk emocji ;) Kocham was wszystkich hahhahaaha! Dziękuję za to ogromne wsparcie i głosy!!


_________________________-

Hej! :)

To chyba najgorzej przetłumaczony rozdział ever... Nie mogłam się skupić, słowa mi się nie kleiły.. :c

Dotrzymałabym obietnicy i rozdział byłby już wczoraj, ale jakże urocza VECTRA pozbawiła mnie wieczorem kontaktu ze światem .. :c

Co to za emołszyns ? ZAYN! WRACAJ :C Kiepsko się dzieje...
Jak myślicie pogodzą się? Czy już wymyślamy zlepkę dla Harry'ego i Julki? Może to im pisana jest wspólna przyszłość....

DZIĘKUJĘ ZA WSPANIAŁE KOMENTARZE :) !! JESTEŚCIE MEGA WSPANIAŁE I NIE MACIE POJĘCIA CO CZUŁAM CZYTAJĄC JE WSZYSTKIE!!

POLECAJCIE TO FF ZNAJOMYM DIRECTIONERS! PROSZĘ!! Chcę, aby One Night stał się naprawdę popularnym blogiem/tłumaczeniem, bo wydaje mi się, że na to zasługuje.. (jeśli ktoś myśli inaczej to proszę o szczerą opinię w komentarzu.. :) )

Do następnego! (za niedługo, obiecuję)
Lydia Land of Grafic