czwartek, 21 sierpnia 2014
Rozdział 30
Soundtrack:
* Begin Again - Taylor Swift ( ulubiona nuta rozdziału )
* Now Is The Start - A Fine Frenzy
* Anything Can Happen - Ellie Goulding
Kilka godzin później razem z Sarą tańczymy w studiu. Z Zayn'em nie rozwiązaliśmy do końca swoich problemów, ale oboje zdecydowaliśmy zapomnieć o wydarzeniach z ostatniej nocy - chociaż nadal chowam o to urazę, a moje zaufanie wisi na włosku. Nie wchodziliśmy i nie dyskutowaliśmy o szczegółach, ale wszystko wydawało się być stabilne i mam nadzieję, że pozostanie tak na nieco dłużej.
Mimo, że nie byłam w stanie wyrzucić z siebie negatywnych emocji, tańczenie z Sarą przyniosło mi wiele zabawy. Blondynka sprawiła, że o wszystkim na moment zapomniałam. Podczas wymyślania kolejnych choreografii obie dużo się śmiałyśmy. Dziewczyna siada na podłodze, jej blond loki podskakują kiedy chichocze.
- Mam dość, wykończyłaś mnie - ogłasza otwierając szeroko ramiona, jej głowa opada w tył i kładzie się na plecach. Sara oddycha dużo ciężej niż ja, jej ciało pokrywa pot.
- Trochę minęło odkąd ostatnio ćwiczyłaś, co? - drażnię ją siadając i rozpoczynając rozciąganie. W liceum obie zwykłyśmy dużo tańczyć, tylko w ramach zabawy, ponieważ ona była często zajęta treningami cheeriliderek. Dobrze, że już z tym skończyła; mamy dla siebie znacznie więcej czasu.
- Oh zamknij się, doskonale pamiętam jaka obolała wróciłaś po pierwszym razie - odgryza się. Obie wybuchamy śmiechem, do końca nie wiem czemu, to nawet nie było śmieszne. Odnoszę wrażenie, że to wina buzujących w nas endorfin.
Wraz z zachodem słońca nasze śmiechy cichną, postanawiamy wracać do domu. Przerzucam torbę przez ramię, Sra podąża za mną i obie żegnamy się z Tracy. Zimne powietrze przynosi ulgę naszym rozgrzanym ciałom.
- Jak tam z Niall'em? - pytam siadając po stronie pasażera. Dziewczyna wskakuje do środka i odpala samochód. Otwiera też okno, by jesienne powietrze wpadło do środka.
- Świetnie, myślę, że planuje coś na moje urodziny - uśmiecha się i ruszamy. O kurcze, z tego wszystkiego zapomniałam o jej urodzinach. Ta myśl znajdowała się gdzieś na tyle mojej głowy, ale nie miałam czasu się tym zająć.
- Oh? - próbuję zabrzmieć na nie zainteresowaną.
- Taa - uśmiecha się - Pytał o ciebie ostatnio, zastanawiał się czy wszystko w porządku - wyjaśnia. Jestem jej ogromnie wdzięczna, że nie wypytywała, jak poszła mi rozmowa z Zayn'em, chociaż wiem, że głęboko w środku umiera nie znając szczegółów.
- Zastanawiał się jak ja się czuję? - pytam wyraźnie zaskoczona.
- Tak, ponieważ tak szybko chciałaś wyjść z ostatniej imprezy.. wyglądałaś na przestraszoną - przypomina mi - Po prostu się martwił.
- Oh.. powiedziałaś mu, że nie ma czym, prawda?
- Oczywiście - śmieje się z mojego głupiutkiego pytania. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na obiad w Qdoba i bierzemy buritos. Ostatecznie udaje nam się dotrzeć z powrotem, pomagam Sarze z matmą i biorę się za własne lekcje. Kiedy kładziemy się do łóżek modlę się, aby między mną i Zayn'em jutro było wszystko okej.
****
Następnego dnia pojawiam się w klasie 15 minut wcześniej, przeglądam notatki. Razem z Zayn'em nie uczyliśmy się od nocy ogniska, to dobrze, jeśli mielibyśmy się teraz uczyć, wątpię, żeby się udało.
Odnoszę wrażenie, że im więcej spędzam z nim czasu, odkrywam w nim więcej dobroci, jednak nadal większa część jego osoby pozostaje w ukryciu. Nawet podczas szczerych rozmów wiele przede mną ukrywa, tak jest chyba lepiej, wolę na niego nie naciskać.
- Hey - słyszę go koło siebie. Jestem zaskoczona, zerkam w jego stronę. Rzuca we mnie czarującym spojrzeniem, kiedy siada w ławce obok. Zauważam, że dziś po raz pierwszy przywitał mnie w klasie, oraz w ogóle ze mną rozmawiał.
- Cz-cześć - jąkam się. Miałam nadzieję, że między nami będzie w porządku, ale to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Rozmowa w miejscu publicznym? Wokół nieznanych nam osób? Wiele uczniów wchodzi do środka, ale nie zawraca sobie głowy tym, że rozmawiamy.
- Jak minęła ci reszta wczorajszego dnia? - odwraca się do mnie twarzą, rozglądam się raz na notatki, raz na niego. Nie mam pojęcia dlaczego jestem, aż tak zestresowana, czuję motyle w brzuchu.
- Dobrze - odpowiadam powoli. Julia, cholera, zbierz się do kupy, to tylko Zayn... mrugam oczami i biorę głęboki oddech - Z Sarą wybrałyśmy się potańczyć, a także obgadałyśmy sprawę jej urodzin - mówię jasno. Dlaczego tak miła rozmowa wprawiała mnie w frustrację?
- O tak, to już niedługo, prawda? Słyszałem, jak Niall coś o tym wspominał - Notka dla siebie; Zadzwoń do Niall'a i zaplanuj niespodziankę urodzinową dla Sary.
- Tak, to .. pod koniec września - Co daje mi około dwóch i pół tygodnia na zaplanowanie czegoś niesamowitego. Zaczynam rozmyślać nad różnymi pomysłami, wiem, że pewnie pojedzie na weekend do domu, aby zobaczyć się z rodzicami. Zapewne zabiorę się z nią, nie rozmawiałam z mamą odkąd wyjechałam.
- Planujesz coś dla niej? - pyta zwracając się do mnie jeszcze bardziej.
- Dlaczego tak uważasz? - śmieję się. Czy to, aż takie oczywiste, że coś przygotuję?
- Powiedziałaś mi, że chcesz zostać organizatorką takich spotkań, pomyślałem więc, że masz coś z zanadrzu - czuję, jak moje serce przyspiesza na fakt, że coś o mnie zapamiętał - Pamiętam wszystkie informacje na twój temat - dodaje cicho, jakby czytał mi w myślach.
Zerkam na niego kątem oka, kąciki moich ust unoszą się lekko w górę. Bajerował mnie, nie mogę mu na to pozwolić - nie byłam tym typem dziewczyny, która wybacza tak łatwo... Kogo ja oszukuję - chowałam tą cholerną urazę, ale .. nie powinnam się uśmiechać.
- Dzień dobry klaso! - zanim zdążam mu cokolwiek odpowiedzieć Pan Collins wchodzi do sali i wita nas. Zayn oddala się opierając plecy na krześle - Zaczynajmy - nauczyciel zwraca się do nas. Udaje mi się nawet uważać na tych zajęciach.
Nadal od czasu do czasu wyczuwam na sobie jego wzrok, ale wiedząc, że nasza relacja się poprawiła jestem w stanie się skupić. Jego komentarz o tym, że wszystko o mnie pamięta wprawił w ruch motyle w moim brzuchu, i wywołał we mnie nieustępliwy uśmiech. Zayn chyba to zauważył, bo kiedy się do niego odwracałam, na jego twarzy widniał pół uśmiech.
Razem z zakończeniem zajęć zbieram z biurka wszystkie swoje rzeczy i kroczę w stronę wyjścia, gdzie w progu czeka na mnie Zayn. Czuję, jak wali mi serce i kolana miękną - stoi tam w całej swojej okazałości w białym T-shircie wyciętym w V, ciemnych spodniach; patrzy na mnie ciepłym wzrokiem, na jego ustach połyskuje uśmiech. Podchodząc do niego, zaczesuję włosy na tył, tak aby opadały kaskadami na moje plecy, moje policzki przybierają wyraźniejszych barw.
Tylko ten jeden, jedyny raz wszystko wydawało się być normalne, rozmawialiśmy na zwykłe tematy, nie był na mnie zły, nie zachowywał się dziwacznie i podejrzanie - czekał z uśmiechem. Ku mojemu zaskoczeniu w końcu udało nam się wybrnąć z tego martwego punktu. Dokładnie pamiętam wydarzenia z zeszłego tygodnia, ale dostrzegam ten niewielki postęp.
- Panno Augustine, Panie Malik - Pan Collins zatrzymuje nas. Oboje odwracamy się, a on na nas spogląda - Mam nadzieję, że dużo się uczycie, w piątek czeka na was kolejny test. Przypuszczam, że oboje zdacie go śpiewająco - jego wzrok jest podejrzliwy, jakby wiedział co się między nami wydarzyło.
Uśmiecham się do niego i przytakuję pewnie - Oczywiście Panie Collins, zdamy go z ogromną łatwością - mówię, ale nie do końca wierzę we własne słowa. Wydaje mi się, że spodobało mu się to co usłyszał, bo daje nam spokój i wolnym krokiem wraca do swojego biurka. Odwracam się do Zayn'a, który mierzy nauczyciela zawistnym spojrzeniem. Nie wiem o co tu chodzi. Wychodzimy na zewnątrz.
- Powinniśmy się dziś pouczyć? - pyta z nutą złości w tonie.
- Możemy nawet teraz, mam około godzinę wolnego czasu zanim muszę spieszyć na Literaturę - chłopak przygryza wargę myśląc, a ja gapię się na te idealnie wyrzeźbione wargi...
- Pewnie, w bibliotece? - skanuję ruch jego warg, głos rozbrzmiewa w mojej głowie. Przytakuję i zmuszam się do odwrócenia wzroku w inną stronę. Odchodzimy w stronę biblioteki.
W środku jest cicho, ciepło i przytulnie. Imponują mi wysokie sufity z mahoniowymi łukami, z których zwisają niezwykłe, lśniące żyrandole. Ściany pomalowane są na jasno-karmelowy kolor, rozświetla je wdzierające się do środka światło słoneczne.
W każdej alejce widnieją ogromne okna ukazując zapierający dech w piersiach widok na cały kampus. Uczniowie spędzają tu czas przy mahoniowych biurkach z pasującymi do nich krzesłami.
Powietrze jest świeże i czyste, nadal czuć w nim przyjemną nutę papieru z książek, ale to niczym nie przypomina mi kurzu z innych, starych bibliotek, do których zwykłam przychodzić. W niektórych miejscach światło jest przygaszone, reszta pomieszczenia błyska jasnością. Prz jednym ze stolików zauważam młodego chłopaka z nosem w książce, obok niego leży kilka innych egzemplarzy. Gdybym nie spotkała Zayn'a, najprawdopodobniej byłabym to teraz ja...
Czuję uścisk na swoim ramieniu, to Zayn, który wskazuje na biurko przy oknie, wokół którego nie ma nikogo. Podążam za nim i zasiadamy obok siebie przy niewielkim stoliku. Chłopak odkłada czarną teczkę z wystającymi z niej papierami.
- Nie powinieneś tego jakoś poukładać i mieć zorganizowanego? - pytam lekko, na co chłopak uśmiecha się głupkowato i potrząsa przecząco głową.
- Nie zawsze potrzeba być zorganizowanym oraz mieć zaplanowany plan. Może powinienem ci przypomnieć, że to ja otrzymałem lepszą ocenę-
- Okej, wystarczy - uśmiecham się podnosząc rękę do góry - Przejdź do rzeczy - wskazuję na pojemnik z materiałami. Sama chwytam swoje notatki i zaczynam je przeglądać. Miło jest przebywać tu z nim bez żadnych zbędnych kłótni, liczymy się tylko my i ta chwila. Wstrzymuję oddech, kiedy ręka Zayn'a spoczywa blisko mojego biodra, bardzo blisko mojego biodra.
Nie patrzę na jego twarz i staram się udawać, że niczego absolutnie nie zauważyłam spoglądając w dół na trzymane kartki. Powinnam była usiąść z drugiej strony... Odkąd wjechaliśmy na właściwe tory - no lepsze od tych zwykłych, nie powinnam była godzić się na tą naukę. Odnoszę wrażenie, że będziemy uczyć się jeszcze mniej niż wcześniej, kiedy wręcz skakaliśmy sobie do gardeł. Słyszę jego cichy chichot.
Przełykając ślinę jeszcze bardziej wpatruję się papier, podążam wzrokiem od pojęć do samych definicji, w kółko powtarzam je sobie w głowie. To nie działa, jedyne na czym jestem w stanie się skupić to pocierający moje udo kciuk Zayn'a. Sięga on bardzo daleko, niemalże po jego wewnętrznej stronie.
Czuję rozpływające się ciepło w dole brzucha, oddech przyspiesza wraz z sercem. Zaciskam szczękę i nadal upieram się przy gapieniu się na kartkę, słowa które czytam nie stanowią już żadnego sensu. Nie poruszam się, staram się nie rozpraszać. Do myśli nadciąga widok wpatrzonego we mnie Zayn'a, w tej chwili nic nie liczy się bardziej, niż on.
Poprawiam się na krześle, ale jego dłoń nadal pozostaje na moim udzie. Zakładam włosy za ucho i patrzę wprost na kartkę znajdującą się przede mną. Czuję, jak jego palce głaszczą mój policzek, następnie delikatnie pociąga włosy, które wypadły zza małżowiny. Zaciągam łapczywie powietrze, ale nie odzywam się ani słówkiem kontynuując tę samą czynność.
Moja szczęka opada w dół, gdy chłopak zaczyna całować mnie na jej linii. Podnoszę się szybko, na co on znów chichocze. Pozostałe osoby w bibliotece patrzą na nas, są zirytowani, że im przeszkadzamy. Moje policzki płoną czerwienią ze wstydu i złości. Nie pozwolę mu mnie omotać, nie teraz, zwłaszcza, że muszę się uczyć.
- Przestań! - syczę zirytowana - Musimy się pouczyć! - wzdycham, i przesiadam się na przeciwną stronę stołu. Zayn unosi brew zdziwiony moją reakcją i śmieje się cicho.
- Później? - patrzy na mnie z chytrym uśmiechem. Przymrużam oczy i chwytam swoje notatki. Czym jesteśmy? Znów ruszamy gdzieś dalej, ale będziemy też udawać, że wczorajszy dzień nie miał miejsca?
Tak po prostu wrócimy do dotykania i całowania?
Jeżeli chodziło o Zayn'a to mój rozum i serce toczą odwieczną walkę- wybaczyć mu, czy trzymać się na baczności? Prowadziłam wewnętrzną bitwę pomiędzy tymi dwoma organami - mózg nakazywał się wycofać, a serce mimo okropnego bólu pragnęło pozostać na trochę dłużej. Po minucie słyszę, jak buczy;
- Co? - pytam wyraźnie zirytowana jego przeszkadzaniem.
- To nudne, możesz zrobić to całkiem sama w wolnym czasie.
- Wiesz, miałeś mi pomóc w nauce, więc powinieneś się trochę zaangażować! - odpowiadam mu.
- Znam ciekawsze rzecz, które moglibyśmy robić - nie wiedząc czemu jego uwodzicielski ton również mnie irytuje - Skoro jestem twoim nauczycielem, to czy nie ja powinienem układać plan zajęć? - pyta stukając palcami o blat stolika.
- Nie - potrząsam przecząco głową - Muszę to zaliczyć Zayn - mówię poważnie, na co on wzdycha i przytakuje prostując i zaczyna przeglądać papiery. Zaczyna przepytywać mnie z przypadkowych pojęć i niedługo po tym wchodzimy w kolejną sprzeczkę.
- Nie, jestem pewna, że to definicja! - wykłócam się.
- Nie jest - potrząsa głową.
- Pozwól mi zobaczyć kartkę - sięgam do niej, ale chłopak cofa dłoń do siebie.
- Nie, to ja mam rację Julio, ty się mylisz - wiem, że kłamie, musi, gdyby było inaczej z pewnością pozwoliłby mi zobaczyć notatki.
- Jeśli mówisz prawdę to pokaż mi kartkę - wiem, że to ja mam rację, to było pojęcie, widziałam je zanim zaczął mnie dotykać i rozpraszać. Było to jedyne, czego zdołałam się nauczyć przez ten czas.
- Nie - protestuje i nadal trzyma papier z dala od mojego zasięgu.
- Zayn! - śmieję się - Po prostu mi to pokaż!
- Będziesz zawiedziona, gdy potwierdzisz swój błąd, a ja nie chcę cię widzieć smutnej - odgryza się z wesołością w tonie. Ciężko jest być dla niego złą - staram się pozostać wobec niego neutralna. Gdy on jest radosny, wszystko wydaje się dużo łatwiejsze.
- Zayn, przyrzekam-
- Shh! - mężczyzna w średnim wieku ucisza nas, gdyby szept był krzykiem, właśnie by na nas wrzeszczał. Zamykam sobie usta i czuję rozsadzający mnie od środka rechot. Zayn wskazuje na mnie chcąc mojego wybuchu.
Zatykam sobie usta dłonią, aby nie zaśmiać się, nie chciałam kolejnego ostrzeżenia od tamtego faceta. Kiedy się odwraca, Zayn uśmiecha się i odkłada kartkę na stół. Szybko chwytam go, znajduję pojęcie i szczęka opada mi kiedy zdaję sobie sprawę, że byłam w błędzie... To nie może być prawdą, byłam taka pewna, że miałam rację.
- Mówiłem - Zayn wygląda na bardzo z siebie zadowolonego, kiedy widzi, jak odczytuję kartkę. Opiera się o oparcie krzesła, jakby wygrał w coś wielkiego.
- To.. Podmieniłeś kartki? - oskarżam go, nie mogę dopuścić myśli, że byłam w błędzie.
- O tak, bo nie mam co robić w wolnym czasie, przygotowuję je i zawsze trzymam przy sobie dodatkową kartkę z poprawnymi odpowiedziami - odcina się. Mierzę go wzrokiem nie odpowiadając po czym słyszę jego śmiech. Zdaje sobie sprawę co powiedział i układa usta w cienką linię. Atmosferę wypełnia napięcie.
- Muszę lecieć, mam Liteaturę i wiele rzeczy do załatwienia - mówię zerkając na komórkę oraz ignorując przy tym ciężką atmosferę.
Zayn wyprowadza mnie z biblioteki, przechodzimy obok mężczyzny, który nas uciszał. Facet żegna nas z drażniącym spojrzeniem. Wychodząc na zewnątrz kierujemy się do akademików, nie pytam czy mnie odprowadzi, bo nie chcę, żeby już szedł.
- Dlaczego patrzyłeś tak dziś na Pana Collins'a? - pytam patrząc na budynki z czerwonej cegły, są bardzo eleganckie i mają klasyczny wygląd.
Wiele budynków na kampusie wygląda na bardzo stare, niektóre z nich odnowiono, zauważyłam to, ponieważ przechodzę koło nich w drodze na zajęcia. Szczerze uważam, że ta szkoła ma najpiękniejszą zabudowę z wszystkich jakie widziałam.
Szeroko dostępny widok na 'Rocky Mountains' był ogromną zaletą, do tego wszędzie rozciągały się chodniki, które spokojnie wystarczały zarówno pieszym, jak i rowerzystom. Posadzone wokół drzewa były zadbane i jesienią przybierały najpiękniejsze barwy; złote, rude oraz pomarańczowe.
- Co masz na myśli? - pyta, kiedy skręcamy w kolejną dróżkę. Spoglądam rozluźniona na błękitne niebo, po którym wolną płyną puchate, białe chmury.
- Kiedy naglił nas o naukę obserwowałeś go z zawiścią - przypominam mu nieco niepotrzebnie, bo on doskonale wie o czym mówię.
- Nie prawda - chłopak spuścił wzrok na swoje stopy i potrząsa przecząco głową wsuwając dłonie w kieszenie spodni.
- Właśnie, że tak - patrzę na niego surowo. Nie zerka na mnie, kiedy idziemy dalej - Zayn - nalegam.
- Dobra, patrzyłem w ten sposób - odpowiada w końcu, niczym przegrany zawodnik, całkiem jakbym go torturowała, żeby mi powiedział.
- Dlaczego? - śmieję się - Nie masz powodów do zawiści wobec nauczyciela! - przygotowywałam się na jego niedorzeczną odpowiedź, bądź atak wściekłości, nie wiem co wolałabym usłyszeć bardziej. Wyjaśnienia pewnie zdenerwowały by mnie dużo bardziej, ponieważ nie były prawdą. Z kolei złość w jego wykonaniu niesamowicie raniła. Nieważne, i tak nie miałam żadnej przewagi.
- Bez powodu - znów potrząsa głową.
- Zayn i tak prędzej czy później w jakiś unikalny sposób dowiem się prawdy, lepiej dla ciebie, gdy stanie się to teraz - mówię, gdy stoimy już pod moim akademikiem. Chłopak podąża za mną do pokoju. Kiedy otwieram drzwi, zauważam, że Sary nie ma w środku i cieszę się. Nie chciałam wysłuchiwać jej pytań na temat mojego związku z Zayn'em. Chwytam potrzebne podręczniki i rzucam w niego spojrzeniem typu powiedz mi. Gdy znów wychodzimy na zewnątrz zatrzymuję się i gapię na niego.
- Powiedz mi. Muszę zbierać się na Literaturę, więc po prostu to zrób - nakazuję mu.
- Powiem... jeśli- - oczywiście musiało się pojawić jakieś 'jeśli', kolejny warunek za prawdę. Dlaczego on nie może bezinteresownie chociaż raz coś dla mnie zrobić? Powiedzieć i nie oczekiwać zapłaty, bądź przysługi? Nie miał prawa stawiać mi warunków - nie po tym co ostatnio odstawił.
- Wiesz co? Zachowaj swój mały sekrecik dla siebie - spluwam na niego, ogarnęła mnie złość. Odwracając się od niego zaczynam spokojnie kroczyć w stronę sali do Literatury zirytowana jego zachowaniem.
- Julia zaczekaj! - jego głos przepełniony jest paniką. Zatrzymuję się i odwracam.
- Co? - pytam go. Wcale nie jestem zła, ale nie mam czasu na jego zachcianki.
- Powiem ci, jeśli... jeśli ty um... gdy.. - nie może nawet skończyć tego zdania gubiąc się we własnych słowach. Buczę zirytowana.
- Zayn, do jasnej cholery powiedz to wreszcie! Zaraz się spóźnię! - nigdy wcześniej nie widziałam go takiego zagubionego i zestresowanego - przypomina mi mnie, kiedy jestem z w jego pobliżu.
- Powiem ci, jeśli pójdziesz ze mną na randkę - wypala szorstko. Szczęka mi opada. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć to z jego ust.
Notka od autorki:
Proszę głosujcie!
Randka? :) Mam nadzieję, że pójdzie im o wiele lepiej, niż na podwójnej! Jak myślicie, co zaplanował? Czy Julia się zgodzi? Tyle pytań i wątpliwości!!
Jeśli przeczytałaś to proszę skomentuj :)
__________________________________
Tadadadaaaa!! Nie zabijajcie, miałam wstawić wczoraj, ale ogarnął mnie potworny leń i za nic w świecie nie chciało mi się kończyć tłumaczyć...
RANDKA??!! Oszalał, czy co? Tak romantyk.. no zobaczymy co z tego wyjdzie :D
Do następnego!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ŚWIETNE ! :D
OdpowiedzUsuńwow..wow radka...rande wuu...^^
OdpowiedzUsuńyeeh..może coś z tego wyjdzie? pocałują się? omg..*-* albo wyznają sobie coś#-#
czekam n ann kochana :))
Randka?! No no no Zayn brawo :) Rozdział super <3 Do następnego :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za tłumaczenie:-)
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham :*** Boskie tlumaczenie. Ciesze się że już wrocilas:) uzaleznilam się od tego bloga:) i kazdy nowy rozdzial to dla mnie małe święto!!!
OdpowiedzUsuńDzięki za swietne tlumaczenie:)
OdpowiedzUsuńAwwww Zayn taki słodki Wow ; D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tej randki ; p
Świetny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Świetny :D
OdpowiedzUsuńaww ♥♥
OdpowiedzUsuń