poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 34

Soundtrack:

* Wings - Birdy


Rano budzą mnie wpadające przez okno do pokoju jasne promienie słoneczne. Mrugam kilka razy ciężkimi powiekami starając się rozbudzić. Przewracam się na drugi bok i wpadam na jakieś ciało.

Moje oczy rozszerzają się w niemałym szoku, staram się jakoś uwolnić, ale jego zacisk zacieśnia się i chłopak przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Śpi, ale jakimś sposobem nad wszystkim czuwa i jest w stanie tak mocno mnie trzymać. Rozglądam się w poszukiwaniu zegarka - jest już po 10. Spóźniłam się na Mszę razem z Sarą.

Podciągam się na łokciach opierając na nich cały swój ciężar, ale on nadal usilnie trzyma mnie w talii.

Przyglądam się mu, wygląda tak błogo i spokojnie, obserwuję wyrzeźbioną linię szczęki, jego ciemne włosy są w uroczym nieładzie, ale nadal wyglądają perfekcyjnie. Delikatnie wiodę palcem po jego bliźnie na klatce piersiowej.

Nadal zamierzam dowiedzieć się skąd ją ma i doskonale zdaję sobie sprawę, że w tej chwili nie będzie z tym zbytnio ze mną otwarty, ale możliwe, że w przyszłości... jeśli w ogóle tak daleko zajdziemy. Moją głowę wypełniają znane mi  już wątpliwości.

Ten chłopak był dla mnie jedynym znalezionym kawałkiem układanki, który starałam się gdzieś dopasować, choć nie miałam poukładanego własnego życia. Zawsze walczyliśmy ze sobą i zawsze wydaje mi się, że on nie jest ze mną do końca szczery.

Czuję, że z każdą kolejną spędzoną z nim sekundą dowiaduję się coraz to nowszych informacji o nim. Potrzebuję czegoś, co pomoże mi go lepiej zrozumieć, ale nagle coś się wydarza i pozostaję zakłopotana.

Czuję na sobie jego wzrok, podnoszę głowę, aby na niego spojrzeć. Widzę w nich emocję, której nie potrafię odczytać; egzaminuje mnie.

Sięga dłonią do mojej i chwyta ją splątując razem nasze palce - skupia się na nich.

Powoli kładę głowę na jego torsie wsłuchując się w spokojne bicie jego serca, nigdy nie będę miała dosyć ciepła jego skóry. Uśmiecham się na widok naszych zaplecionych rąk.

Nasze palce są jakby połączone - promienie słoneczne padały na nas - na tą chwilę. Moje serce drży na samą myśl, że leżymy tutaj razem, w jednym łóżku trzymając się za ręce i nic innego nas nie obchodzi.

Jednak jedno ściągało mnie do rzeczywistości - muszę wracać do akademika. Mam szkołę, mam życie, które pasuje mi prowadzić. Ta chwila i kilka poprzednich wydają się mi być takie nierzeczywiste. Nie czuję tego.

- Muszę wracać do akademika - bełkoczę cicho również wpatrzona w nasze zaplecione dłonie. Nie chcę tam wracać, podoba mi się ten nasz poranny spokój, uwielbiam z nim przebywać, ale muszę już iść.

- No dobrze - wzdycha, czuję, jak oddala się i jestem nieco zawiedziona, że nie walczył ze mną, żeby zostać dłużej.

Chwytam swoje ubrania i przebieram się szybko. Wracam do pokoju, a Zayn stoi już ubrany w spodnie i koszulę. Rzuca we mnie małym uśmiechem, kiedy przechodzimy razem przez dom.

Jak na godzinę 10 jest tu dziwnie cicho, ale o nic nie pytam, kiedy Zayn prowadzi mnie do drzwi wyjściowych. Kiedy w końcu pojawiają się w zasięgu naszego wzroku widzę, jak jego wzrok szerzy się w zaskoczeniu. Patrzę tam gdzie on, i zauważam wchodzącego na hol Blake'a. Jego brąz włosy są w całkowitym nieładzie, dopiero dziś zauważam, że ma on niebieskie oczy.

Wydaje mi się, że od ostatniego razu, kiedy go widziałam przybrał trochę na masie mięśniowej, ale mógł by się obciąć.

Chłopak ma na sobie bro-tank i szorty. Zatrzymuje się, kiedy nas dostrzega. Zerkam na Zayn'a - jego szczęka jest napięta.

- Znowu ty - Blake zupełnie ignoruje mulata, który stoi zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Jego uśmiech jest dla mnie conajmniej niekomfortowy, chłopak stoi zwrócony twarzą w moją stronę. Zanim zdążam mu cokolwiek odpowiedzieć, Zayn ciągnie mnie za sobą przez drzwi i zatrzaskuje je z ogromnym hukiem.

Nie wiem czy się odzywać, więc milczę, kiedy jesienny wietrzyk owiewa nas swoim chłodem. Zayn podchodzi do samochodu - jego dłonie nadal pozostają zaciśnięte w pięści. Podążam za nim przyglądając się widokowi Rocky Mountains.

Chłopak stoi przy aucie z otwartymi drzwiami. Spokój z poprzedniego tygodnia już dawno gdzieś przepadł. Szybko bez słowa wsiadam do środka. Chłopak wskakuje na fotel koło mnie i odpala silnik ruszając z powrotem na kampus. Lekka muzyka gra w tle, a ja gapię się na mijane przez nas drzewa.

- Urodziny Sary są już w następnym tygodniu... Prawdopodobnie w ten weekend pojadę z nią zobaczyć się z rodzicami, więc imprezę niespodziankę zorganizujemy za dwa - bełkoczę.

- Okej - cicho odpowiada, przygryzam usta i odchrząkuję.

- Myślę, że będzie ona w domu bractwa - kładę dłonie na kolana i powoli zerkam w jego stronę. Jego wzrok skupiony jest na drodze, więc przytakuje tylko w zrozumieniu. Dojeżdżamy pod akademik, czekam, aż coś powie - ale na darmo.

Wiem, że ta nagła zmiana nastroju to nie moja wina, tylko Blake'a. Jestem na niego zła, że zrujnował tą przyjemną atmosferę między nami, którą zyskaliśmy w naszej... relacji - myślę, że śmiało mogę to tak nazwać. Wzdycham i otwieram drzwi zaczynając podnosić się z fotela. Czuję zatrzymującą mnie dłoń Zayn'a, który cofa mnie z powrotem na miejsce.

Obraca mnie do siebie pieszcząc mój policzek i złącza nasze usta w słodkim pocałunku. W jego objęciach czuję ogarniający mnie spokój, mimo, że ten gest nie był wypełniony tą znaną mi pasją i gorącem.

- Widzimy się jutro - mruczy cicho i oddala się. Uśmiecham się do niego i macham na pożegnanie wysiadając z samochodu. Kiedy wchodzę do pokoju zastaję pakującą się Sarę.

- Pakujesz się? - pytam zamykając za sobą drzwi. Jej wzrok pada na mnie.

- Gdzie byłaś ostatniej nocy? - rzuca we mnie podejrzliwym wzrokiem, a ja wzdycham na jej sugestię.

- Do niczego nie doszło, tylko tam spałam - zapewniam ją.

- Jasne - śmieje się wrzucając część swoich ubrań do walizki - Wracam do domu w środę po zajęciach i zostaję tam, aż do niedzieli - wyjaśnia - Jedziesz ze mną? - jej ton jest zmartwiony i ciekawski. Nie wiem czym się przejmuje, ale jej przytakuję.

- Jeśli nie masz nic przeciwko. Nie rozmawiałam z moją mamą, ani tatą już sporo czasu i myślę, że powinnam ich odwiedzić, plus są twoje urodziny, więc twoi rodzice z pewnością zaplanowali już z tej okazji obiad - śmieję się.


- Rozmawiałaś w ogóle z Matt'em?- pyta mnie wracając wzrokiem na stertę ciuchów, które składa. Odnajduję swoją walizkę i również upycham do niej ubrania.

- Nie - odpowiadam cicho. Szczerze nie wiem, co czuję teraz wobec tego chłopaka, z pewnością pozostał we mnie ból i odraza i wydaje mi się, że nigdy nie uda mi się o tym zapomnieć. Myślenie o nim nie sprawia mi już tyle bólu, co wcześniej, ale chyba nie mam ochoty się z nim widzieć.

Ciężko mi było sobie z tym poradzić. Dorastałam z nim, ufałam nad życie, a on mnie zdradził... Było mi nawet trudniej, bo nie miałam pojęcia, że może taki być. Patrzyłam na niego przez pryzmat poukładanego i grzecznego chłopaka - kochającego swoją rodzinę. Taki właśnie był. Jeżeli ktoś, jak on mógł mnie tak skrzywdzić, to komu powinnam ufać?

- Oh - jej ton ucichł.

- A ty? - pytam podtrzymując rozmowę. Dziewczyna nie odpowiada przez dobrą chwilę, dlatego zerkam na nią - wygląda na zmartwioną - Sar? - niepokoję się.

- Nie do końca - bełkocze przeczesując włosy swoimi palcami. Matt był dla mnie i Sary zawsze dosyć kłopotliwym tematem. Już wspominałam; Sara zawsze była tu dla mnie, ale rzadko o nim rozmawiałyśmy.

- Byliście jakby przyjaciółmi.. Zrujnowałam to, prawda?

- Nie - śmieje się - Nie mam nic przeciwko, że urwał mi się z nim kontakt, tak naprawdę to ledwo się dogadywaliśmy - zapewnia mnie - Każdy, kto był tak głupi, żeby zrobić ci coś takiego nie zasługuje na moją przyjaźń - kończymy pogawędkę. Dziewczyna włącza piosenki One Republic i przy jej rytmie kończymy się pakować. Na początku milczymy, ale pod koniec pokój wypełniają nasze śmiechy.

- Eww, brzmi obrzydliwie - Sara śmieje się zapinając walizkę i opiera ją o ścianę.

- Mów za siebie - udaję urażoną i również zasuwam zamek własnej walizki, która jest o połowę mniejsza od tej Sary. W domu zostawiłam nieco ubrań, tak samo jak ona, ale przecież odkąd tu przyjechałyśmy zdążyła być na tysiącach zakupów.


Dzień mija mi bardzo szybko, spotkałam się z Liam'em, by pouczyć się AP Chemii - teraz jest to dla mnie najtrudniejszy materiał, odkąd tak świetnie radzę sobie na Psychologii. Po godzinie zakuwania rozmawiamy o Sarze.

- Niall wspomniał o imprezie niespodziance.

- Taa - uśmiecham się do Liam'a, cieszę się, że się dogadujemy - Odbędzie się w domu bractwa.

- Coś ogromnego? - pyta biorąc łyka napoju - Czy skromne wydarzenie? - opiera się plecami o krzesło.

- Wielka impreza - potrząsam głową - To w końcu Sara, czego innego się spodziewałeś? - śmieję się. Liam nie znał jej tak dobrze, ale po pierwszym spotkaniu można dostrzec, że to człowiek stworzony do ekstrawagancji - Zaproś Danielle - chłopak nadal się uśmiecha.

- Okay - przytakuje z radością.

- Jak się oboje macie? - upijam większą część napoju.

- Świetnie - jego uśmiech znacznie się poszerza na samo wspomnienie o tej dziewczynie. Zaczyna mi opowiadać o ich wspólnie spędzonym czasie i cieszę się, że chłopcy zauważają te małe dziewczęce zachowania.


Wchodząc do pokoju niemalże od razu zasypiam, jestem wyczerpana. Myślę, że stres związany z Zayn'em uchodzi ze mnie w niespodziewanie szybkim tempie. Moje oczy zamykają się, kiedy Sara zaczyna mi opowiadać o swoich planach, jak wrócimy do rodzinnych domów.


***


Tan tydzień mija mi niezwykle szybko i miło, Zayn często odprowadza mnie do akademika i na zajęcia, a przy tym dużo rozmawiamy. Nie dochodzi jednak do żadnych intymnych sytuacji, co mnie trochę niepokoi. Staram się jednak zbyt bardzo nad tym nie zastanawiać, publiczne okazywanie uczuć było mi niezwykle zbędne i nie jestem pewna, czy Zayn chciałby, aby ktokolwiek się o nas dowiedział.

W środę kiedy spacerujemy w stronę akademika uśmiecham się do niego, kiedy chłopak znów narzeka na nauczyciela Collins'a.

- Nie będzie mnie jutro na zajęciach - informuję go, aby się nie martwił. Chłopak nie odpowiada, tylko patrzy się na mnie. Nie wiem co na to uczynić, aby przerwać tę ciszę. Na szczęście w końcu odnajduje słowa.

- Dlaczego mi to mówisz? - wydaje się być zirytowany, że go w ogóle uprzedziłam. Przygryzam wargę i potrząsam głową, dlaczego oczekiwałam, że zainteresuje się moją tygodniową nieobecnością? O tak - dlatego, że wszystko szło tak pięknie - ale to wcale nie oznacza, że jesteśmy w związku.

- Pomyślałam... - przerywam - Tak na wszelki wypadek, jakbyś się zastanawiał - kończę wypowiedź zażenowana.

- Oh, okay - bełkocze. Pojawił się niezręczny moment i zaczynam się o nas martwić, nie dotykaliśmy się, ani nie całowaliśmy od pożegnania w niedzielę. Boję się, że Blake znów mu czegoś naopowiadał. Zanim się orientuję, chłopak znika mi z oczu.


Zayn POV

Byłem wkurwiony, nawet bardziej, niż tylko wkurwiony, że wraca do domu. Między nami układa się przecież tak dobrze, jeszcze nigdy się tak nie dogadywaliśmy. Zaprzestaliśmy kłótniom, przestała zachowywać się tak dziwacznie, starałem się od niej nie oddalać. Wszystko działało, jak dobrze naoliwiona maszyna, ale wtedy pojawił się Blake, a Julia wspomniała mi o odwiedzinach w domu rodzinnym.

Wraca do swojego idealnego domowego życia, tam mieszka jej równie idealny chłopak. Były chłopak - ale kogo to obchodzi? Był jej miłością z dzieciństwa, nawet pierwszej nocy kiedy się spotkaliśmy wspomniała mi, że nadal go kocha. Nie mam prawa się do niego porównywać, jestem bałaganem - popieprzonym chłopakiem.

Ruszam do samochodu - kontroluje mnie już tylko buchająca złość. Wiem, że powinienem był być dla niej dużo milszym, być wdzięcznym, że wspomniała o swojej nieobecności, ale myśli wypełniające moją głowę są zbyt trudne do pokonania.

Wróci do domu i zda sobie sprawę, że mnie wcale nie potrzebuje oraz to, jaką pomyłką jestem. Zauważy, że odstaję od jej zwyczajów, i zwyczajnie nie ma dla mnie wokół niej miejsca.

Wsiadam do auta i wracam do domu bractwa - ogarnia mnie furia i gniew. Decyduję się opuścić resztę zajęć -  i tak nie mógłbym się na niczym skupić. Wchodzę do środka i w kuchni napotykam śmiejących się Niall'a i Charles'a.

- Zayn, właśnie planujemy urodziny Sary - Niall oznajmia - Jest z tobą Julia? - chłopak rozgląda się po pomieszczeniu w poszukiwaniu dziewczyny. Czuję się zirytowany, że jej szuka.

- Dlaczego miała by być? - warczę na niego. Obaj wymieniają między sobą spojrzenia, ale nic się nie odzywają. Znam ten wzrok, aż za dobrze, a mówi on - to znów Zayn. Zaciskam szczękę, aby nie palnąć czegoś jeszcze.

- Niall.. czy mógłbyś..? - Charles wskazuje na drzwi, a blondyn łapie myśl i szybko wychodzi z pomieszczenia. Nastaje cisza, Charles spogląda na mnie, gapi się, jak na chorego psychicznie. Rzucam mu zawistne spojrzenie, a on odzywa się w końcu - Co się dzieje? - pyta opierając się z założonymi rękami o blat kuchenny.

Zastanawiam się, czy wrócić szybko do pokoju totalnie go ignorując, aby opanować złość - jak zwykle rzucając kilkoma lampami, potłuc okna, kogoś uderzyć albo wyrwać jakąś naiwną laskę i pozwolić jej oczyścić moje myśli...

Wiem, że ostatnia opcja w ogóle nie wchodzi w grę, nie mogę jej tego ponownie zafundować. Nie mogłem spać, nie mogłem myśleć o niczym innym poza nią. Widok jej twarzy, kiedy obrzuciłem ją zdradą Matt'a i wykrzyczałem, że mam dość tej zabawy na oczach wszystkich nadal przewijał się w mojej głowie. Mogłem ją tylko zaliczyć i zostawić, jak wszystkie, ale nie tym razem.

- Wraca do domu - nie wiem dlaczego decyduję się na otwartą szczerość, prawdopodobnie dlatego, że myśli o tym wszystkim stanowią dla mnie zbyt trudny orzech do zgryzienia. Zazwyczaj Charles'owi potrzeba, aż trzech prób, żeby cokolwiek ze mnie wyciągnąć. Myślę, że Julia mnie zmienia - staję się bardziej otwarty.

- Do domu? Tak na zawsze? - jego ton jest bardzo zaskoczony, a twarz oblewa rozczarowanie. Nie podoba mi się to - wiem, że Charles uważa ją za atrakcyjną dziewczynę, nie mogę tego zmienić. Ale jeśli wykona choćby jeden nieodpowiedni krok w jej stronę, nie zawaham się nie zareagować siłą
To samo tyczy się Harry'ego. On myśli, że nie zauważyłem tych tęsknych spojrzeń kierowanych w jej stronę. Widziałem, że był smutny i zagubiony tego dnia, gdy do salonu weszliśmy razem trzymając się za ręce. Cieszę się, że to widział - niech sobie wybije z głowy zarywanie do niej.

- Jedzie do domu na weekend razem z Sarą, by odwiedzić rodzinę - bełkoczę. Wiem, że zachowuję się okropnie dziecinnie, ale nic nie mogę na to poradzić. Głosik przypominający mi, że nie mam porównania z jej zwykłym życiem wciąż mnie dręczy.

- Dlaczego robisz z tego taką wielką sprawę? - pyta mnie pchając lekko do tyłu. Złoszczę się na niego, na co chłopak natychmiast przestaje - Zayn, kolego, o co chodzi?

- Nie zrozumiesz - potrząsam przecząco głową przejeżdżając dłonią po głowie z irytacją. Nikt tego nie zrozumie, ona wydaje się być jedną, która cokolwiek rozumie - przynajmniej więcej, niż inni. Wiem jedno, teraz z pewnością nie zrozumiała by moich powodów bycia złym.

- Powiedz mi - naciska na mnie dominującym tonem.

- Wraca do swojego malutkiego idealnego świata i zrozumie, że jej tego brakuje - nadal ten sam, stary powód - o jej perfekcyjne życie, ale nadal nie dowierzam, iż wciąż kręci się wokół mnie. Kto wymienił by idealne życie na mnie? To bez sensu.

- Myślałem, że nie jesteście parą - Charles zaznacza z uśmieszkiem. Rzucam w niego śmiertelnym spojrzeniem, ale ten banan nie znika z twarzy. Wiem, że wielu innych ludzi nie ma pojęcia czym jesteśmy - kurwa, nawet jak tego nie wiem. Jedno jest pewne - trzyma się mnie i nie ma prawa na przebywanie z innym facetem.

- Idź do diabła - to jedyne co udaje mi się wykrztusić zanim znikam z kuchni od chichoczącego Charles'a. On zawsze starał się przekręcić wszystko w dowcip, dlatego nie jestem na niego wściekły z tego powodu - jestem zły, bo jest on typem chłopaka, z którym Julia zgodziła by się umawiać. Przynajmniej miał większe szanse ode mnie. Charles był nią zainteresowany, kto nie był, co? Wszyscy faceci gapią się na nią, kiedy ona siedzi w klasie i tylko czyta książkę. Nie wiem jakie zamiary miał Charles, ale mam oczy szeroko otwarte.

Jej powrót do domu wszystko zmieni, jak i również kiedy będzie przebywać z Harry'm lub Charles'em. Ani Blake, ani żaden członek bractwa nie mógł się do niej zbliżyć, ale tu pojawia się kolejny problem. Pierdolona impreza urodzinowa Sary odbywa się właśnie TUTAJ, W BRACTWIE.

Wśród nich wszystkich nie miałem wymówki, aby się nie napić. Tym razem nie mogę, nie skoro wiem, że tutaj przyjdzie.

Jednak nikt nie wspomniał, że jest możliwość, iż wróci tu ze swoim kochaniem.

Nikt nie powiedział, że jeśli wróci to nie zmieni o mnie swojego zdania i że nie będzie chciała odzyskać starego życia. Przede mną wiele rowów do pokonania. Nie mam pojęcia, jak sobie z nimi poradzę. 

Czy ja w ogóle chcę, aby wpakowała się w moje gówniane sprawy? Czy pozwolę jej o nich się dowiedzieć? Z pewnością się o nich dowie, im więcej czasu spędzamy razem, tym coraz szerzej się przed nią otwieram... Może to, że wróci do domu i zda sobie sprawę, że wcale mnie nie chce przyniesie coś dobrego? To powstrzyma ją od odkrycia mojej prawdy, przeszłości.

Prawdy, której jeszcze nikt nie poznał, która spierdoli wszystko co zdążyliśmy razem zbudować. Nie wiem na jak długo uda mi się ją przed nią ukrywać.



Notka od autorki:

Julia wraca do domu! Po raz pierwszy przeczytacie o jej rodzicach!!




Jeśli choć troszkę szanujesz moją pracę, to proszę skomentuj  :)


_______________________________

Taki bad boy, a taki niepewny siebie.. POPIEPRZYŁO CIĘ ZAYN? Ona cię pragnie!!

Załamałam się..



Dziękuję za tyle komentarzy! Nie udało się 40.. może przesadziłam! ( uwielbiam je wszystkie czytać, i robię to po kilka razy, nie macie pojęcia ile to radości móc przeczytać, że komuś podoba się moja praca i ją szanuje. Jesteście kochane! ) wyłączyłam weryfikację obrazkową, mnie roboty z komentowaniem :D 

Jak 1 września? Ja już mam dość, hahaha :D :c

Do następnego :)

Przepraszam, nie sprawdzony :c








12 komentarzy:

  1. Boskie!!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże!!!!!!!!! Zayn jest zdenerwowany a Julia wraca domu
    Wspaniale

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej rozdział z punktu widzenia Zayna. <3 Ale On jest skomplikowany ; o

    OdpowiedzUsuń
  4. Zayn słonko jesteś ślepy :) ?
    Przecież ona Cię uwielbia powiedziała bym nawet że go ... Kocha :)
    Jesteś cudowna , dziękuje że tłumaczysz dla nas i poświęcasz swój cenny czas :*
    Nie pozostaje mi nic innego , jak czekać na następny i powiedzieć Ci że jesteś moim bogiem <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział, a tłumaczka jest jeszcze cudowniejsza. Kocham i uwielbiam. <3 co ty na to abyś może jakoś poprawiła nam humor i dodała nowy rozdzial na osłodę tych pierwszych wrześniowych dni.. Bardzo prosze zrób to dla mnie zrób to dla na NAS! cholera ten komentarz miał byc krotki, no cóż nie jest. Ale nie zapominaj ze kocham i uwielbiam. <3 twoja wierna czytelniczka. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsza dajesz mi tyle szczescia!
    Byle do nn❤
    Dziekuje za tlumaczenie 👍

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju mógłby byc milszy. Czekam na kolejny rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaaleee to jest cudowne !
    Ty jesteś cudowna bo to tłumaczysz i wszystko jest świetnie <3
    Czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic