Rozdział zawiera sceny z chwili
obecnej i powroty w przeszłość; flashbacki są wyróżnione pochyłą czcionką.
Enjoy :)
- Nie.. Nic nie jest w porządku
Matt - szlocham w słuchawkę telefonu, od ciągle toczonej w sobie walki brakuje
mi już sił.
- Julka? Co się do cholery
dzieje? Wszystko z tobą w porządku? - uciszam się próbując uspokoić swój płacz.
- Możemy się spotkać? - pytam go
nieśmiało gapiąc się skórzany wzór kierownicy samochodu.
- Muszę z kimś koniecznie
porozmawiać - szepczę spłoszona. Z kimś kto na pewno mnie zrozumie - nawet
lepiej, niż ja sama.
- Jasne, myślę, że dojadę do
Boulder w jakąś godzinę - w tle słyszę, jak chłopak się przemieszcza - wydaje
mi się, że próbuje założyć buty na stopy.
- Ja już tu jestem.. To znaczy w
Fort Collins... J-ja.. Musiałam.. Ja - wybucham mocnym szlochem.
- Gdzie dokładniej? - jego głos
staje się spanikowany, przejęty. Założę się, że moja obecność w mieście go
zaskakuje, bo niby z jakiego powodu miałabym tutaj przyjeżdżać? Kręcę głową
powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
- Stoję na parkingu przy
kampusie.. Chcę porozmawiać - wyjaśniam mu cicho. Muszę się z nim skonsultować,
w końcu mi się przyśnił. Nawiedziło mnie wspomnienie - moment, w którym byłam
szczęśliwa.
- Okay, a jeszcze dokładniej?
- Wydaje mi się, że przed głównym
budynkiem - odpowiadam wyglądając przez okno za którym widać ogromny, biały
budynek. Okrywa go ciemny dach, a wzdłuż ścian widnieją pokaźne okna.
- Dobrze, widzisz balkon po
środku nad kwiatami i dziedziniec? - pyta, a ja słyszę trzask drzwi w tle.
Spoglądam za siebie, rzeczywiście jest tam ciemnozielony balkon po środku oraz
piękny dziedziniec.
- Tak.
- Spotkajmy się tam. Będę za
kilka minut.
Ciche stukanie kropel deszczu o
parapet wypełnia całe mieszkanie. Siedzę po ciemnej stronie apartamentu, z dala
od światła kuchennego i wyglądam przez zacienione okno wychodzące na przepiękny
widok na Boulder. Widzę rzędy drzew, milczące ulice, puszyste chmury oraz
drobne krople cieczy spływającej leniwie po krystalicznych szybach okien.
Zamarłam w tej pozycji siedząc na
kanapie przez kilka godzin. Wielka ognista gwiazda schowała się za horyzontem
już jakiś czas temu pozostawiając po sobie ciemność. Głucha cisza, która
wypełnia mieszkanie jest oszałamiająca.
Nie mam pojęcia co począć.
Utknęłam w bałaganie, który sama narobiłam. Nic o sobie nie wiemy, nie znamy
się, a próbujemy coś razem stworzyć. To brzmi niedorzecznie, ale niestety taka
jest prawda. Znamy własne przeszłości, ale nawet nie wiemy nic o swoich
ulubionych daniach, kolorach. Nie mam pojęcia, czym zajmuje się w wolnym czasie
- wątpię jednak, że zechce mi to powiedzieć.
Szczerze mówiąc to jesteśmy jak
nieznajomi i to jest naszym głównym problemem. Powinno się to stać priorytetem
do zmian. Przez to, że się nie znamy ciągle wplątujemy się w sprzeczki, które z
czasem tylko się ostrzą. Za każdym razem odpychamy się coraz bardziej.
Obracam się w drugą stronę nie
mogąc już znieść otaczającej mnie ciemności. Spoglądam tempo na porozrzucane po
podłodze szkło pochodzące z lampy stłuczonej przez Zayn'a.
Moje ciało oblewa chłodny podmuch
wiatru, przekonuję się, że promienie słoneczne są tu cieplejsze, niż w Boulder.
Kwiaty powoli zaczynają już więdnąć - zginą, jak tylko spadną pierwsze płatki
śniegu. Przyglądam się jednemu z nich - różowemu, jego płatki samotnie opadają
ku ziemi.
- Julka? - obracam się do
biegnącego do mnie Matt'a. Chłopak ma na sobie jasnoniebieską bluzę i spodnie.
Nie przywykłam do kolorowych zestawów. Jego jasne, blond włosy o kolorze piasku
są w zupełnym nieładzie. Zamyka między nami dystans zatrzymując się mniej, niż
metr ode mnie. Jego tęczówki bacznie obserwują mnie ze zmartwieniem.
- Nie jestem tu, by ci wybaczyć..
- mówię mu spokojnie kręcąc głową. Nie chcę, aby źle mnie zrozumiał, zwyczajnie
nie byłam gotowa na taki krok. Nie jestem w stanie zapomnieć mu bólu, przez
który przeszłam - Nie zamierzam też próbować niczego między nami naprawić -
przynajmniej nie tu i nie teraz.
- Więc w jakim celu przyjechałaś?
- dopytuje się zakłopotany, jego tęczówki padają wokoło w poszukiwaniu
odpowiedzi. Spuszczam swój wzrok w dół wydychając wstrzymywane powietrze.
- Ostatnio, gdy się spotkaliśmy,
by porozmawiać powiedziałeś, że zawsze będziesz do mojej dyspozycji, prawda? -
spoglądam na niego.
- Tak - odpowiada bez
zastanowienia. Powolnie wznoszę tęczówki spotykając jego wzrok. Przyglądam się
chłopakowi, który złamał mi serce, przez niego trudno mi komukolwiek zaufać,
ale mimo wszystko próbował to wszystko naprawić. Jednak właśnie o to tu
chodzi... Czy ktokolwiek może w pełni naprawić, coś co już raz zostało
zniszczone?
- Potrzebuję pomocy.. Rozmowy z
kimś, kto mnie wysłucha i znajdzie rozwiązanie - mówię cicho. Chłopak
przytakuje i zasiada na kamiennej ławce przytwierdzonej do ziemi zaraz pod
balkonem. Wskazuje obok siebie, abym usiadła, co po chwili wykonuję.
- Dlaczego nie jesteś ze swoim
chłopakiem?
- Co? - spoglądam w jego stronę,
na co chłopak potrząsa przecząco głową.
- To znaczy... Sara mi
powiedziała, że się z kimś widujesz, pomyślałem więc, że... - chłopak wykrzywia
się w zakłopotaniu i wstydzie - jego policzki oblewa lekki rumieniec. Jeszcze
nigdy nie widziałam Zayn'a w takim stanie - to chłopak o niemalże kamiennej
twarzy.
- No tak... Mam chłopaka -
przytakuję - Ale teraz nie przebywam z nim, ponieważ nawet nie wiem gdzie mogę
go aktualnie znaleźć.. Jego telefon jest wyłączony. Nie mam pojęcia gdzie
najczęściej spędza czas; nie wiem co robi, ledwie znam jego znajomych.. W sumie
to wcale go nie znam - szepczę tę ostatnią część pod nosem.
Naprawdę nie znałam. Ja i Zayn
wskoczyliśmy w ten związek bez żadnego przygotowania, nie poznaliśmy własnych
historii. Przegapiliśmy chwilę na poznanie, nie przeznaczyliśmy zbyt wiele
czasu na tę część.
- Co się stało? - pyta mnie
kładąc dłoń na moich plecach, na co automatycznie oddalam się nie pozwalając mu
się dotknąć. Chłopak rezygnuje, po czym wzdycha ciężko rzucając mi
przepraszające spojrzenie - Przepraszam - szepcze zawstydzony.
- Wszystko się sypie Matt -
odpowiadam mu cicho nie spoglądając mu w oczy. Mój wzrok od dłuższego czasu
skupiony jest na obumierających kwiatach - Stoję po środku bałaganu i nie wiem
co zrobić..
Wzdycham ciężko podnosząc się z
miejsca. Podchodzę do kuchni, by napić się nieco czystej wody. Z szafki
wyciągam przezroczystą szklankę i wlewam do niej zimnej cieczy. Wpatruję się w
jeden punkt, nie targają mną żadne emocje. W mieszkaniu jest za cicho,
większość dekoracji zdobiących wcześniej te pomieszczenia zniknęły, zostały
zniszczone, tak jak i ja.
W kuchni panuje chłodna
atmosfera, nie mam pojęcia gdzie znajduje się tu termostat, i szczerze mówiąc
mało mnie to teraz interesuje. Przestałam się przejmować lodowatym powietrzem -
idealnie pasuje do mojego nastroju i szaroburej aury za oknem. To mieszkanie od
początku takie było - zimne i puste.
Pokój wypełnia mętne światło
pochodzące z kuchni. Nie mam pojęcia która jest godzina, jednak coś mi
podpowiada, że jest już późno. Oczekiwałam, że Zayn wróci tu - o znacznie
wcześniejszej porze, tak jak mi to z resztą obiecał. Czekałam na jego powrót,
liczyłam, że będzie spokojny i gotowy na normalną rozmowę - jednak nigdy się
nie zjawił.
Wiem, że sama przyznałam się, do
tego, że potrzebuję nieco czasu na ochłonięcie i przemyślenie tego wszystkiego,
ale nie spodziewałam się, że zmusi mnie do pozostania w jego mieszkaniu.
Powinnam po prostu wrócić do akademika, nic tu po mnie. Ponownie spoglądam na
malutkie kawałeczki potłuczonej lampy.
- Dlaczego tu jesteś? W jakim
celu przyjechałaś? - dopytuje mnie równie cicho.
- Tylko z tobą otrzymuję
odpowiedzi.. Z Zayn'em są tylko pytania.. brak rozwiązań.. - wyjaśniam
szepcząc.
- Co jest nie tak z tym gościem -
Zayn'em i tobą? - dziwnie jest mi słyszeć imię Zayn'a z ust Matt'a. Nigdy na
myśl nie przyszedł mi taki scenariusz.
- Ukrywa przede mną wszystko,
jest tajemniczy.. Okłamuje mnie. Robi i mówi rzeczy, które mnie cholernie ranią
- moje oczy zaczynają piec na samą myśl o Zayn'ie i Erice razem.
- Dlaczego jest taki skryty w
stosunku do Ciebie ? - chłopak pyta mnie zakładając ręce na piersi.
- Chyba dlatego, że oboje nigdy
nie będziemy stanowić całości, nasz związek - to nie ma najmniejszego sensu. W
prawie każdej sprawie jesteśmy zupełnymi przeciwnościami - wzdycham obracając
się w stronę Matt'a. Jego wzrok jest również wbity w pobliskie rośliny.
- Dlaczego wasz związek nie ma
sensu?
- W jego przeszłości istnieje wiele
ciemnych tajemnic, których nie chce mi zdradzić. Z charakteru jest cwaniakiem,
graczem, jest nieprzewidywalny, uwielbia robić niedozwolone rzeczy, czuć wiatr
we włosach i płynącą w żyłach adrenalinę. Jest wszystkim tym, czym ja nigdy nie
byłam, ani nie będę - przygryzam wargę rozważając w głowie właśnie
wypowiedziane przez siebie słowa.
- Dlaczego więc nadal z nim
jesteś? - pyta. Otwieram usta, by mu odpowiedzieć, jednak nie potrafię znaleźć
odpowiednich słów, nie wiem co powiedzieć. Chłopak wzdycha prostując się na
ławce i spogląda wprost na mnie - Julka, myślę, że musisz mieć jakiś poważny
powód, dla którego dajesz wam szansę, nie poddajesz się. Z dokładnie tego
samego powodu na początku bez wahania zgodziłaś się z nim być. Między waszą
dwójką istnieje coś, jakaś więź, która nigdy nie pozwoli wam na rozłąkę - mówi
spokojnie.
- Uważasz, że powinnam odejść? -
pytam go. Rozłąka nie była żadnym rozwiązaniem.
- Ja tylko.. Julka znam cię, i
wiem, że jesteś taką dziewczyną, której jeśli nie udaje się na samym początku
nie zawraca sobie głowy kolejnymi próbami. Nie postępujesz według metody prób i
błędów, nie walczysz - śmieje się. Sama nie dołączam do niego, co od razu
zauważa. Chłopak uspokaja się, po czym kontynuuje.
- Mogę poradzić ci jako dobry
przyjaciel, a nie jako zazdrosny eks chłopak? - pyta mnie spuszczając wzrok.
Zazdrosny eks chłopak? On nigdy taki nie był.
- Jasne.
- Nie próbujesz, nie starasz się.
Dajesz sobie spokój już po pierwszej porażce, łatwo cię sparzyć... Skoro ten
chłopak cały czas popełnia błędy, a ty nadal się go trzymasz.. Wydaje mi się,
że to coś oznacza. Moim zdaniem myślisz, że w końcu znalazłaś osobę wartą
twoich prób - tłumaczy mi. Przyglądam się mu myśląc nad jego radą. Wiem, że z
pewnością mówi prawdę.
- Myślę, że zdajesz sobie sprawę
z tego co pragniesz, wcale nie musisz mnie słuchać. Musisz posłuchać samej
siebie.
Opuszczam kuchnię i kieruję się
wzdłuż korytarza. Mój wzrok spoczywa na przestrzeni pomiędzy sypialnią Zayn'a,
a pracownią. Wolnym krokiem zbliżam się do tego drugiego pomieszczenia. Drzwi
są otwarte, więc wślizguję się do środka - do sanktuarium ciszy i spokoju
Zayn'a.
Uważnie skanuję wzrokiem szkice
porozrzucane po całym biurku. Równie powoli podchodzę do niego i siadam na
krześle. Ogarniam wzrokiem każdy rysunek z osobna. Większość z nich przestawia
naturę, Rocky Mountains, drzewa, kwiaty. Na niektórych widnieją zwierzęta -
przepiękne ptaki i zapierającymi dech w piersiach szczegółami. Nigdy wcześniej,
nie zauważyłam, że Zayn potrafi tak pięknie rysować.
Przeglądam kolejne kartki, aż w
końcu mój wzrok zatrzymuje się na jednej z nich - jest to portret pewnej,
ślicznej dziewczyny. Już nie raz widziałam podobny szkic jego autorstwa. Za
każdym razem, gdy przeglądałam jego rysunki napotykałam twarz tej dziewczyny.
Jednak tym razem szkic posiada
dużo więcej szczegółów, mimo to nadal nie jest to rysunek w kolorze. Zarys
delikatnej twarzy jest dużo lepiej ukazany, łuk brwiowy, linia włosów, wydatne
kości policzkowe i urocze okrągłe oczy. Palcem przejeżdżam po gładkiej powierzchni
kartki, aż do rogu, gdzie wzrokiem odnajduję napis;
Caroline
Pierwszy raz spotykam to imię.
Caroline, czyli kolejny element tajemniczej układanki Zayn'a. Choć z drugiej
strony może to być jego siostra lub była dziewczyna. Nawet jeśli to ta druga osoba,
nie byłabym za to na niego zła. Uznałabym to tylko za nieco dziwaczne, ale
widać, że ma jakiś powód, dla którego ciągle ją rysuje - wolałabym jednak, aby
był ze mną we wszystkim szczery.
Matt milknie. Powiedziałam mu już
wszystko na temat Zayn'a. Dla siebie pozostawiłam tylko nasze intymne chwile,
poruszające rozmowy, niektóre kłótnie.
- To przeze mnie, tak? - mój głos
łamie się. W końcu dotarła do mnie prawda, której okropnie się bałam.
- Co?
- To z mojej winy mnie
zdradziłeś... Przeze mnie Zayn nie potrafi mi ufać.. Ja jestem powodem, dla
którego wszystko na czym mi zależy rozpada się, znika - twierdzę pełna obawy i
strachu.
Odpycham od siebie Zayn'a
zmuszając go do wyjawienia mi swoich tajemnic. Za każdym razem go czymś
wkurzam, nie chcę czuć się w ten sposób, ale prawda bywa okrutna.
- Julka, chyba oszalałaś mówiąc
takie rzeczy, wszystko co cię spotyka.. te wszystkie przyjaźnie, związki trwają
tylko dzięki tobie. To ty je trzymasz w ryzach, jesteś spoiwem. Ten Zayn.. jest
skończonym idiotą nie ufając ci, okłamując cię.. Jesteś najgodniejszą osobą do
zaufaną, jaką przyszło mi znać.. - zapewnia mnie. Po chwili ciszy pyta mnie
łamiącym się tonem - Tak właśnie o sobie myślisz? Że to wszystko twoja wina?
- To ty pozwoliłeś mi tak o sobie
myśleć - odpowiadam mu ostro. Chłopak spuszcza wzrok kręcąc głową - Nigdy taki
nie byłeś, nigdy nie dałeś mi powodu, dla którego pomyślałaby, że jesteś zdolny
do zdrady, ale myliłam się.. To ja cię takim sprawiłam - szepczę zdruzgotana.
- Moje błędne wybory nie wynikają
z ciebie.. byłaś wymarzoną, idealną..
- Nie mów tak - zatrzymuję go -
Nie używaj tego słowa - błagam go cicho. Już wystarczająco wiele razy słyszałam
je z ust Zayn'a, naprawdę mam już dość.
- Byłaś świetna.. Zawsze wszystko
robiłaś okay, nie podejmowałaś złych decyzji. To ja jestem tym, który spieprzył
i to po całej linii. To nie ty mnie do tego zmusiłaś, nie mogłaś być lepszą
dziewczyną. Nigdy bym sobie nie wyobrażałem lepszej, i mówię prawdę - zapewnia
mnie niskim głosem.
- Dlaczego więc czuję się w ten sposób?
Nie powinnam była na niego naciskać, wywierałam na nim za dużą presję. Nie
powinnam była grzebać w jego przeszłości, domagać się prawdy, skoro wcale mnie
w niej nie chce - tłumaczę sama sobie.
- Julka, skoro zależy ci na nim,
tak mocno, jak mi o nim opowiadasz.. Masz pełne prawo do poznania jego
zawiłości z przeszłości. Jeśli o kogoś dbasz... kiedy, kogoś kochasz...
- Nie kocham go Matt - przerywam
mu w połowie zdania. To samo powiedział mi Harry. Chłopak milknie.
- Okay.. Jeśli ci na kimś
okropnie zależy.. Pragniesz poświęcić siebie całą dla tej drugiej osoby.
Odkrywasz przed nią każdy szczegół siebie i oczekujesz tego samego od niej. To
jest właśnie to co robisz, wpuszczasz go do swojego życia, a to cię przeraża.
To wszystko przez.. przeze mnie. Jego bliskość cię przeraża, boisz się,
ogarniają cię wątpliwości.
- Powinnam więc go trzymać na
dystans?
- Nie... Julka, jeśli zależy ci
na tym związku.. jeśli pragniesz od niego znacznie więcej, musicie się na
spokojnie porozumieć. Pasuje, abyście się lepiej poznali, jak dobrzy
przyjaciele, on musi cię w końcu obdarzyć zaufaniem.. Postarajcie się być wobec
siebie otwarci - wzdycha ciężko - Przestańcie się odpychać..
Siedzimy w kompletnej ciszy,
napięta i niekomfortowa atmosfera przemija.
- Chcesz, abym przyłożył temu
gościowi? - proponuje z lekkim uśmiechem, na co zaczynam się śmiać kręcąc
głową.
- On by cię zamordował - Jestem
prawie pewna, że gdyby oboje spotkali się w jednym pomieszczeniu, Zayn rzuciłby
się na niego z pięściami, a widząc jego wcześniejsze wyczyny, nie odpuściłby.
- Oh proszę cię, dałbym sobie z
nim radę - Matt wstaje podskakując w górę udając, że z kimś walczy.
- Porwałby cię na strzępy Matt -
śmieję się - Zwłaszcza, że ty nigdy wcześniej się nie biłeś - Zayn ma w tym
nieco większe doświadczenie, ale myślę, że to żaden powód do dumy.
- To nie prawda.
- Doprawdy? - śmieję się unosząc
brew.
- Tak, uderzyłem Caleb'a w tamtym
roku - wypina dumnie pierś ze swojego osiągnięcia. Kręcę głową widząc po jego
twarzy, że kłamie.
- Oczywiście, że tak - śmieję
się.
- Nigdy nie byłem za dobrym
kłamcą - chłopak chichocze siadając koło mnie na ławce.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś -
szepczę z wdzięcznością.
- Powiedziałem ci tylko to co
sama chciałaś usłyszeć, tego oczekiwałaś - Miał całkowitą rację, powiedział
wszystko co chodziło mi po głowie i nie dawało spokoju.
- Dlaczego pomagasz mi rozwiązać
problemy z Zayn'em? - pytam zaciekawiona. Nie oczekiwałam od niego pomocy w tej
sprawie, nie spodziewałam się, że zechce mi doradzić. Bałam się, że mnie
wyśmieje, powie, że pomoc mi nie leży w jego interesie.
- Poprosiłaś o pomoc, a ja jestem
ci to winien.. Ponieważ, jest mi tak okropnie przykro.. Przepraszam, że to
przeze mnie zaczęłaś o sobie myśleć w taki podły sposób. Przepraszam, że
zmieniłem cię w dziewczynę z wątpliwościami, która obwinia się na każdym kroku
swego życia, która boi się ufać, bo ja nawaliłem.. Żadne słowa nie mogą opisać
tego, jak bardzo jest mi przykro.. Nic nie jest w stanie naprawić tego co sam
zepsułem.. Pomyślałem, że w taki sposób coś między nami zdziałam, gdy pomogę ci
w poszukiwaniu utraconego szczęścia.
Gapię się na niego, chłopak
wpatruje się we własne dłonie, nie ma odwagi na mnie spojrzeć. W chwili, kiedy
jeszcze się wypowiadał nie zauważam w nim chłopaka, który złamał mi serce.
Pierwszy raz od dłuższego czasu siedzi koło mnie chłopiec, którego poznałam,
jeszcze jako małe dziecko. Jest przy mnie, zależy mu na mnie, chłopak pełen
uroczej niewinności, miłości, widzę chłopaka, który mimo wszystko jest dla
mnie, jak rodzina.
Moje palce dotykają napisu w rogu
szkicu. Gapiłam się na jej portret przez ostatnie pół godziny. Nie jestem do
końca pewna, na co dokładnie patrzyłam, co mnie przyciągnęło. Być może uznałam
to jako jakiś znak? Wzdycham i przewracam kartkę na drugą stronę biurka. Spoglądam
na kolejny znakomity portret i moje serce zatrzymuje się w miejscu. To jedyny
kolorowy rysunek... Co więcej przedstawia doskonale znaną mi dziewczynę.
Jest to dziewczyna z brązowymi
włosami, oczami o kształcie migdałów, każdy detal jej twarzy jest mi znajomy -
jej smukły nos, lekko spiczasty podbródek, kształtne i pulchne usta.
To byłam ja... Zaczynam w końcu
oddychać, a serce wypełnia przyjemne ciepło. Dziewczyna przestawiona na rysunku
jest dużo ładniejsza, niż ja, ale.. taką właśnie widzi mnie Zayn. Spuszczam
wzrok w róg kartki odczytując napis;
Dziewczyna, która dostrzega
piękno i nadzieję we wszystkim, nawet jeśli ich tam nie ma. Moja Julia.
Czuję, jak moje oczy wypełniają
się w łzy, a serce delikatnie pobolewa. Uważniej przyglądam się słowom, które
Zayn sam naskrobał - Dziewczyna, która dostrzega piękno i nadzieję we
wszystkim, nawet jeśli ich tam nie ma. Dostrzegam w nim nadzieję, ale
on w sobie nie...Moja Julia. Należę do niego, ma nade mną siłę,
jest moją przystanią, zawładnął nad moimi emocjami, ciałem i myślami.
Podskakuję na dźwięk dzwonka od
telefonu. Wzdychając ostatni raz rzucam okiem na szkic Caroline i mnie. Mój
telefon rozbrzmiewa echem przez całe mieszkanie, wzdycham ciężko odkładając oba
rysunki na biurku, po czym wolnym krokiem zmierzam w stronę salonu. Grzebię w
torebce w poszukiwaniu urządzenia.
- Słucham?
- Julio potrzebuję... ja..
Cholera.. - chłopak bełkocze wprost do słuchawki. Moje serce automatycznie
przyspiesza. Na sam dźwięk jego głosu wiem, że jest zupełnie nietrzeźwy.
- Zayn? Gdzie jesteś? - pytam go
mając nadzieję, że jest na tyle świadomy, by w miarę zrozumiale określić swoje
położenie.
- Nadal ci na mnie zależy? -
wzdycha zadręczony.
- Gdzie jesteś? - pytam po raz
kolejny.
- Musisz wiedzieć, że...
Zasługujesz poznać każdy popieprzony element mnie.. - bełkocze - Jednak wiem,
że cię tym zniszczę.. - dodaje po chwili. Zniszczy mnie swoją przeszłością? Czy
to naprawdę jest, aż tak złe i podłe? Wydawało mi się, że już poznałam jej
najczarniejszą cześć - historię o ojcu. Nie wyobrażam sobie niczego gorszego i
bardziej bolesnego.
- Dobry Boże, ale ty jesteś
pijany.. Gdzie jesteś? - dopytuję nieco ostrzej grzebiąc w kieszeniach torebki
w poszukiwaniu kluczy do samochodu. Czy w taki sposób chciał mi dać trochę
przestrzeni? Upić się do nieprzytomności, aby zdobyć odwagę na zadzwonienie do
mnie? Powinien był tu ze mną zostać.
- J-ja... nie zasługuję... nie
zasługuję na ciebie - bełkocze.
- Zayn gdzie jesteś? Już po ciebie
jadę - unoszę się zdenerwowana mając nadzieje, że w końcu mi odpowie.
- Hej - w słuchawce rozbrzmiewa
gburowaty głos, Zayn chrząka, po czym połączenie zostaje zakończone. Wstaję
oczekując, że jeszcze go usłyszę, ale nic takiego się nie dzieje.
- Zayn? - pytam, szybkim ruchem
wybieram jego numer, jednak po drugiej stronie odzywa się tylko automatyczna
sekretarka. Wzdycham ciężko, mocno zdenerwowana. Przeglądam listę kontaktów w
poszukiwaniu jednego numeru, wybieram go i z niecierpliwością czekam, aż odbierze.
- Julia? - jego brytyjski akcent
rozbrzmiewa w słuchawce. Wydycham powietrze pełne ulgi.
- Louis potrzebuję twojej pomocy.
Przepraszam za taką nieobecność,
mam tylko nadzieję, że nie odpuściłyście i dalej będziecie czytać :c
Następny będzie niedługo, biorę
się w garść i nie będzie już takich przerw!!
Z tego wszystkiego zapomniałam o
urodzinach bloga, które były 24 kwietnia :c
Moze teraz sie wszystko ulozy :) <3
OdpowiedzUsuńNareszcie sie doczekalam!!! Yay! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńXxxx
OdpowiedzUsuńMega rozdział. Strasznie mi się podobają te retrospekcje. Zachowanie Matta było moim zdaniem w porządku, chyba sam zrozumiał że Julia nie wybaczy mu tak łatwo. Po co Zayn się tak upił? I o co chodzi z Caroline? Czekam niecierpliwie na nexta. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńKurcze mam taki dylemat. Zayn jest takim dupkiem, ale mu zalezy na Julii, ake z drugiej strony jest Matt ktory coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. TeamZayn czy teamMatt? :/
OdpowiedzUsuń