sobota, 21 marca 2015

Rozdział 58

Enjoy :)

Juliet POV
Otwierając oczy czuję, że pulsuje mi głowa. Mimowolnie z moich ust wydostaje się jęk przepełniony bólem. Mocno zaciskam powieki mając nadzieję, że tym sposobem wyzbędę się tego ścisku w  głowie. Głęboko wzdychając otwieram oczy i staram się rozpoznać nieznane mi otoczenie. Sądziłam, że leżę w łóżku w akademiku, ale orientuję się, że to apartament Zayn'a.
Co wydarzyło się zeszłej nocy? Podnoszę się ociężale, kurczowo trzymając pulsującą część ciała. Łóżko koło mnie jest puste, w mieszkaniu panuje głucha cisza. Pamiętam Zayn'a i siebie... Pamiętam rozmowę z Louis'em, potem Zayn i Erica zniknęli w pokoju... Przypominam sobie, że piłam, dużo wypiłam... Harry.
Harry.. O mój Boże, to nie miało miejsca, prawda? Podnoszę się przytrzymując się płaskiej powierzchni ściany, moim nogom zajmuje chwila zanim zaczynają ponownie pełnić swoją funkcję. Przechadzam się po zupełnie opuszczonym mieszkaniu.
Dochodząc go głównego pomieszczenia, zatrzymuję się. Przyglądam się mu z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Rozpościera się przede mną zupełna ruina, wszędzie porozrzucane są odłamki szkła, krzesła mają odłamane nogi. Spoglądam na drzwi wejściowe, są zatrzaśnięte. To nie było włamanie, to był Zayn.
Co do cholery tu się stało? Rozglądam się po mieszkaniu poszukując odpowiedzi. Nie mogę jej jednak odnaleźć. Gdzie podział się Zayn? Kuśtykam z powrotem do sypialni w celu rozglądnięcia się za śladami po chłopaku. Nie ma ich.
Siadam na materacu chowając głowę w dłonie. Zaciskam powieki, mam nadzieję, że pozbędę się bólu i przypomnę sobie wydarzenia ostatniej nocy. Był krzyk, tyle jestem pewna. Całowaliśmy się - w zasadzie to on całował mnie, ja się poddałam.. zasnęłam.
Szybko podnoszę swój telefon i wybieram numer do mulata. Urządzenie od razu kieruje mnie na pocztę głosową. Okej.. czyli mamy za sobą potężną awanturę.... Wybieram numer do Sary rozglądając się niespokojnie po chłodnym pokoju.
- Jula? Gdzie ty do cholery jesteś? - dziewczyna jest bardzo zdenerwowana.
- Jestem w mieszkaniu Zayn'a.. Mogłabyś po mnie przyjechać? - pytam ją cicho.
- Co się stało? Wszystko w porządku? - martwi się o mnie.
- Nie mam pojęcia... - wydycham -  Nie bardzo cokolwiek pamiętam - bąkam. Głowa mi pęka na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru.
- Przyjadę tak szybko, jak mi się uda. Wyślij mi adres.
^^^
- Mieszkanie było całe zniszczone? - dziewczyna pyta mnie łapiąc ubrania, w które zaraz ma zamiar się przebrać.
- Tak - odpowiadam cicho.
- A jego nie było, gdy się obudziłaś? - pyta mnie śledząc uważnie każdy mój ruch. Przytakuję jej - Co tu się do cholery wydarzyło? Wiesz, on wyglądał na nieźle wkurzonego, ale... Czy on cię skrzywdził? - dopytuje się opiekuńczo. Dziewczyna próbuje jakoś poskładać do kupy wszystkie elementy tej układanki.
- Nie - śmieję się do siebie, przynamniej nie fizycznie.
- Jesteś pewna, że to miejsce nie zostało obrabowane, czy coś? - jej tęczówki wypełniają się jeszcze większym zmartwieniem. Śmieję się z niej łapiąc się za głowę.
- Po prostu... wszystko było zniszczone, żaden z cenniejszych przedmiotów nie został skradziony... Już nigdy więcej nie piję Sara - deklaruję jej szczerze.
- Czemu nie? Przecież dobrze się bawiłaś! - śmieje się radośnie.
- Niby tak, ale skończyło się na kłótni z Zayn'em, po czym obudziłam się w zdemolowanym apartamencie - obwieszczam jej pełna powagi.
- Racja... - bąka przygryzając wargę - Gdybyś imprezowała ze mną w liceum, byłabyś bardziej doświadczona i wiedziałabyś, jak kontrolować swój umysł po alkoholu - mówi mi ze śmiechem. Przewracam oczami na jej idiotyczny pomysł - Powiesz mi o się stało? O  co się znowu pokłóciliście? - pocieram miejsce między oczyma. Skąd mam to niby wiedzieć, wydarzenia z wczoraj widzę tylko jak przez mgłę. Wzdycham kręcąc głową.
- Nie pamiętam... Wiem tylko, że się pokłóciliśmy, dosyć mocno. W mojej głowie pływa mnóstwo, zupełnie pomieszanych ze sobą wspomnień - wyjaśniam jej - Sara pozwól, że wezmę prysznic, okay? Potem muszę się przewietrzyć, przemyśleć parę spraw.
- Mam do ciebie dołączyć? - pyta mnie pełna nadziei.
- Wybacz, ale potrzebuję czasu, by dokładnie przetworzyć sobie wczorajszą noc - przynajmniej części, które pamiętam - informuję ją przepraszająco. Dziewczyna marszczy brwi, ale przytakuje mi pełna zrozumienia.
- No dobrze - bąka wzdychając. Jednym ruchem wślizguję się do łazienki i przyglądam się swemu odbiciu w lustrze. Wyglądam, jak wrak, moje włosy są rozczochrane, pod oczami widnieją sine worki, makijaż spływa smugami po mojej twarzy. Obracam się i wskakuję pod prysznic pozwalając sobie na chwilę odetchnienia. Jak wyzbyć się tego okropnego bólu głowy?
Biorę bardzo długi prysznic, gorąca woda skutecznie rozluźnia napięte mięśnie i poprawia nastrój i koi walkę z potwornym kacem. Myję włosy, po czym wychodzę spod strumienia cieplutkiej wody owijając się w miękki ręcznik. Przebieram się w spodnie, zwykły t-shirt , a na wierzch zarzucam czarny płaszcz. Wychodząc z pokoju, Sara zajmuje się własnymi sprawami i słucha muzyki.
Macham jej na pożegnanie i wychodzę na zewnątrz. Powietrze jest dziś niezwykle mroźne, na niebie widać zasnute chmury, nie ma szans, by przedarły się przez nie promienie słoneczne. Nadszedł listopad, można, więc oficjalnie uznać to za początek zimy.
Jadę do centrum, gdzie wzdłuż uliczek ciągną się liczne, przytulne kawiarenki, restauracje i sklepiki. Parkuję samochód i wysiadam zaciągając się lodowatym powietrzem - wypełnia ono całe moje płuca i przynosi natychmiastową ulgę. Zaczynam iść wzdłuż chodnika zaglądając w okna mijanych wystaw.
Myślę o wczorajszej nocy, biegnę myślami po tamtych wydarzeniach, dopóki pozwala mi na to mój umysł. Przypominam sobie poszczególne fragmenty, urwane kawałki rozmów. Pokłóciłam się z Zayn'em, obrzuciłam go okropnymi słowami, ale on nie był lepszy - ranił mnie pełnymi jadu obelgami. Pamiętam, że się całowaliśmy, a potem... pustka. Nie mam pojęcia co go zmotywowało do zrujnowania własnego mieszkania i ucieczki.
Aby oczyścić nieco umysł i oderwać się od dręczących mnie myśli, wstępuję do kilku sklepików. Wybieram szaliki, łańcuszki i drobiazgi, które przykuwają moją uwagę. Robienie tych niewielkich zakupów uświadamia mi, dlaczego Sara się tak często na nie kusi. Kupowanie przynosi szczęście, lepszy nastrój - przynajmniej na moment.
- Julia - odwracam się w stronę, z której znany mi głos wypowiada moje imię. To Charles. Chłopak uśmiecha się do mnie ciepło i podchodzi w moją stronę. Rozglądam się wzdychając i odwzajemniam mu tym samym.
- Cześć Charles - uśmiecham się przekładając kosmyk włosów za ucho.
- Co tutaj robisz? - chłopak rozgląda się po ulicy ze wzruszeniem ramion.
- Tylko... wybrałam się na zakupy - spuszczam wzrok na reklamówki, które trzymam w dłoniach - Sara miała rację, zakupy potrafią uszczęśliwić człowieka - śmieję się.
- Jak z Zayn'em? Dogadujecie się? - chłopak pyta mnie - Wyszliście z imprezy bez pożegnania.
- Racja... tak, wszystko z nim w porządku.. - potakuję mu, mam nadzieję, że ma się dobrze... Nawet nie wiem, gdzie się obecnie znajduje - Tak jakby się pokłóciliśmy.. - obwieszczam cicho.
- O co? - chłopak śmieje się.
- Nie bardzo pamiętam, chyba... chyba o wszystko - wzruszam ramionami, na co chłopak odpowiada pełnym zrozumienia skinieniem głowy. Mijam go wzrokiem, moją uwagę przykuwa jedna znajoma twarz. Miałam nadzieję już więcej jej nie zobaczyć. Przyglądam się jej jeszcze raz, tak dla upewnienia. To on....  Derek. Idzie chodnikiem w dwoma przyjaciółmi po obu stronach. Śmieje się, nie obchodzi go reszta świata.
- Dobrze się czujesz? - pyta mnie Charles łapiąc mnie lekko za ramię, na co odskakuję do tyłu. Zwracam się do niego kręcąc przecząco głową.
- Muszę iść. Muszę się stąd wydostać - oddycham cofając się w tył. Moje ciało oblewa uczucie zagrożenia i paniki.
- Jula, co się dzieje? - chłopak podchodzi łapiąc mnie za ramię, zatrzymując mnie tym samym przez odejściem. Zauważa mój niepokój i stara się mnie uspokoić.
- Charles proszę, pozwól mi stąd iść - gapię się na niego starając się uwolnić z jego uścisku. Desperacko potrzebuję się stąd wydostać, uciec. Chłopak spogląda w to samo miejsce, jego ciało natychmiast się napina.
- O cholera.. to on, prawda?
- Ja nie- - przeczę jego domysłom, ale przerywa mi.
- Poczekaj tu - zatrzymuje mnie i idzie w stronę Derek'a.
- Charles, nie.. - wołam go. Nie mam ochoty za nim iść.
- Hej kolego - słyszę, jak wita się w tym potworem. Derek i dwóch jego kumpli odwracają się w jego stronę z uśmiechami na twarzach.
- Charles - Derek wita go z uśmieszkiem.
- Słyszałem o tobie co nie co - Charles spogląda na mnie przelotnie, po czym zwraca się ponownie do Derek'a. Chłopak wyłapuje moją obecność, patrzy na mnie. Czuję, że robi mi się nie dobrze, moje ciało trzęsie się z przerażenia.
- Posłuchaj, cokolwiek ci powiedziała, było to kompletnym kłamstwem. Przyrzekam ci, że niczego - Charles przerywa mu, gdy jego pięść spotyka się ze szczęką chłopaka. Zakrywam usta zaskoczona jego ruchem.
- Słuchaj ty mały sukinsynu. Jestem pewien, że Zayn załatwił już sprawę i skopał twój marny tyłek - ale tak w razie czego, pozwól na przypominajkę.. Jeśli choćby jeszcze raz ja, bądź ktokolwiek z bractwa ujrzy cię w jej pobliżu, dostaniesz taki wpierdol, że będziesz żałował, że się w ogóle urodziłeś. Zrozumiałeś? - Charles oświadcza mu twardo.
Chłopak dotyka swojej pulsującej twarzy przyglądając się raz mnie, raz Charles'owi. Widać, że zastanawia się, czy mu oddać, czy przybiec do mnie i znów mnie zaatakować. Zimno w jego tęczówkach rośnie, gdy nasze spojrzenia spotykają się. Odpowiadam mu morderczym spojrzeniem ignorując budującą się we mnie obawę i strach. Nie pozwolę mu się zastraszyć.
- Zrozumiałem - mamrocze. Jego koledzy nawet nie próbują się stawiać, pomóc Derek'owi. Wystarczyło jedno spojrzenie Charles'a.
- A teraz wypierdalaj stąd - nakazuje im odchodząc w moją stronę.
- Charles - chłopak naciska na moje plecy zmuszając mnie do wędrówki w przeciwną stronę. Zerkam za ramię i spoglądam na Derek'a, który jest wspomagany przez swoich kumpli. Wszyscy trzej mierzą nas spojrzeniami, żaden z nich się nie porusza.
- Chodźmy na lunch - Charles uśmiecha się zachowując się, jakby nic nie miało przed chwilą miejsca.
^^^
Oboje siedzimy w przytulnej restauracji po przeciwnych stronach stolika. Kelner odbiera nasze zamówienia i znika za ladą baru. W środku jest cicho, w tle słychać jedynie cichą muzykę orkiestry symfonicznej. 
- Na pewno dobrze się czujesz? - pyta mnie dyskretnie.
- Tak, na pewno - odpowiadam mu nieśmiało. Otaczam dłońmi szklankę wypełnioną lodowatą wodą stojącą przede mną na stoliku. Stukam palcami po jej kruchej powierzchni uważnie przyglądając się sześciennym kosteczkom lodu.
- To był on, prawda? Ten chłopak, który zaatakował cię na imprezie Brian'a? - nie patrzę na niego. Wiem, że inni się już o tym dowiedzieli... sądziłam, jednak, że odpuszczą i szybka zapomną.
- Tak - przytakuję powoli.
- Słyszałem, że Zayn ma go na celowniku - chłopak śmieje się pocierając miejsce między oczami. Przygryzam wargę, to było dziwne. Czuję się nie komfortowo przebywając tu z Charles'em. Wydaje mi się, że miał około tyle samo lat, co Louis, być może rok starszy. Przyjaźnili się z Zayn'em, ale mulat obraził się na niego, gdy ten nie szczędził sobie komplementów kierowanych w moją stronę.
- Tak - śmieję się cicho - Ja.. przepraszam, że tak wcześniej spanikowałam, po prostu.. Zayn zarzekał się, że Derek wyjechał z miasta, a dziś go zobaczyłam i-  wyjaśniam mu gubiąc się we własnych myślach. Zayn powiedział mi, że go nie ma, okłamał mnie, czy naprawdę myślał, że go tutaj już nie ma?
- Nie musisz mi się tłumaczyć Julio - zapewnia mnie po chwili - Gdzie w takim razie podziewa się Zayn? Co wydarzyło sie pomiędzy wami ostatniej nocy? - Uwierz Charles, też chciałabym to wiedzieć. Przypominam sobie jedynie niewielkie kawałeczki, prowadzę nieustającą walkę z samą sobą, by pamiętać znacznie więcej.
- Nie mam pojęcia - kręcę głową biorąc łyk wody. Mam nadzieję pozbyć się męczącego mnie bólu głowy.
- Byłaś, aż tak pijana? - chłopak śmieje się pokazując mi swój jasny uśmiech. Przypomina mi wtedy o Harry'm. Harry... dobry Boże tutaj też coś zdążyłam popsuć.
- Głowa mi pęka - żalę się - Na prawdę nie wiem… wydarzenia z wczoraj są jakimś zlanym filmem, nie jestem w stanie tego jakoś poskładać, ale...
- Ale co? - pyta mnie biorąc łyk swojego napoju. Wpatruję się we mnie swymi zielonymi oczami z wielką uwagą. Marszczę nos śmiejąc się lekko.
- Miałam taki dziwny sen.. - Rzadko kiedy cokolwiek mi się śni, jednak gdy dzieje się coś takiego, nigdy te sny nie są, aż tak realistyczne, jak ten wczorajszy.
- Powiedz, no chyba, że był to erotyczny sen. Jeśli nie, musisz mi powiedzieć - chłopak śmieje się powodując mój uśmiech na twarzy. Wiem, że tylko żartuje, ale tym samym sprawia, że czuję się nieco niezręcznie.
- Nie.. brał w nim udział mój eks chłopak - Charles unosi brew zaskoczony zachęcając mnie do kontynuowania - Byliśmy w mojej sypialni.. ten sen był jednym z tych, które wydają się być wspomnieniem z przeszłości, gdyż są naprawdę realistyczne... - mówię mu.
- Tak, też takie miewam - zgadza się ze mną - Co miało miejsce dalej?
- Wiesz... za każdym razem, gdy byłam zła, smutna, lub zagubiona.. on zawsze czytał mi moją ulubioną książkę. Robił to tak długo, aż smutki i negatywne emocje odchodziły - uśmiecham się na samo wspomnienie tych chwil. Matt zrobiłby wszystko, by tylko mnie rozweselić - nawet jeśli miał czytać mi jakąś nudną książkę, strona po stronie, dopóki nie zasnęłam.
Nasz związek należał do udanych, nie przechodziłam żadnych emocjonalnych huśtawek, jak to dzieje się przy Zayn'ie. Był stabilny, przewidywalny, stały.
- W moim śnie, byłam czymś strasznie zasmucona.. płakałam. Wtedy on wszedł do mojej sypialni. Leżałam na miękkim materacu łóżka, a on podszedł do mnie i przysiadł na krawędzi - opowiadam mu pamiętając każdy szczegół. Kiedy w końcu usiadł, sama podniosłam się przenosząc swój ciężar w górę - Wtedy zaczął uspokajająco głaskać mnie po plecach, wołał moje imię.. - jego dotyk był taki realistyczny, odnoszę wrażenie, że to działo się w rzeczywistości - Co dziwne, nazwał mnie Julią.
- Czy to nie twoje imię? - chłopak chichocze zakładając ręce na torsie.
- Nie.. to znaczy tak, ale on zwykł mnie nazywać Juleczką - marszczę brwi - Dlatego też uważam ten sen za wyjątkowo dziwaczny. Dokładnie pamiętam, że słyszałam 'Julia' - wyjaśniam mu.
- Co wydarzyło się potem?
- Zapytałam go, czy nie przeczytałby mi tej książki. Wtedy zaśmiał się i wyznał, iż nie ma pojęcia, jaka jest moja ulubiona historia - Pamiętam, że to również słyszałam. Każde słowo było takie rzeczywiste, śmiał się. To nie było prawdziwe.... prawda?
- Prosiłam go dalej.. i wyznałam mu miłość - zerkam na sufit ponad nami - Wtedy on poprosił, abym powtórzyła swoje słowa, więc tak też zrobiłam. Powiedziałam 'Kocham Cię', a potem... potem nie było już nic... - kończę swą krótką historię wzdycham ze wzruszeniem ramion.
- Sen stał się dziwny, wymieszał się z nieposkładanymi wspomnieniami.. Ktoś do mnie jakby strzelał? Słyszałam odgłos tłuczonego szkła... - chlapię. Tłuczonego szkła. Zayn niszczył je, kiedy ja już spałam i jakimś sposobem te odgłosy trafiły do mojego snu. To miało miejsce - przemienił apartament w ruinę podczas mojego snu, a to miało wpływ na mnie.
- Wow... więc... To dziwne, sen o swoim eks? A potem nagle strzelanina? - chłopak droczy się lekko.
- Dorastałam z nim. Traktuję go prawię, jak najbliższą rodzinę - wzruszam ramionami. Nigdy nie wydawało mi się być to dziwaczne, ale sen o Macie był czymś niespotykanym. Nigdy o nim nie śnię.
- Racja... - Charles uśmiecha się z potrząśnięciem głowy. Przygryzam wargę, siedzimy w zupełnej ciszy. Znowu czuję się niezręcznie. Ten sen był jakimś znakiem. Nigdy nie śnię o Macie.. nigdy.
- Czuję, że muszę coś pilnie zrobić - bąkam nagle. Charles szerzy oczy ze zdziwienia na moje nagłe wyznanie, a moje policzki oblewa krwisty rumieniec.
- Ja również - chłopak odpowiada stanowczo potakując głową. Rozglądam się po restauracji, która właśnie zaczęła wypełniać się kolejnymi przybyłymi klientami. Całość jest udekorowana dosyć fikuśnymi, ale niezwykle zdobnymi elementami. Pomiędzy oknami wiszą piękne malowane obrazy, ściany mają idealnie dopasowany kolor do całego wystroju. Na całej podłodze porozkładane są czerwone dywany, zauważyłam również zasłony w oknach - dodają temu miejscu przyjemnej atmosfery.
- Kiedy ja nie mogę - kręcę głową przecząco wpatrując się w stojące przede mną szkło. Nie mogę zrobić tego co czuję, nie powinnam.
- Dlaczego? - Charles pyta mnie śpiewnym głosem wystukując na swojej szklance tajemniczy rytm.
- Ponieważ... - strzelam nieumyślnie. Zayn nie pochwaliłby tego czynu.
- Bo Zayn'owi by się to nie spodobało? - Charles czyta mi to z myśli. Zerkam w jego stronę, nasze spojrzenia spotykają się, potrząsam głową. Nie chcę, aby myślał, że moje decyzje i postępowanie jest uzależnione od Zayn'a.
- J-ja..
- Jula.. - przerywa mi unosząc dłoń w górę wskazując mi tym samym, abym przestała się tłumaczyć - Pomimo tego co uważa Zayn, i ty... Jestem jak najbardziej za waszym związkiem, chcę, abyście byli razem. Po prostu... nie możesz, aż tak uzależniać swojego życia od niego, podejmuj śmiałe kroki, nawet jeśli unieszczęśliwisz tym Zayn'a - wyjaśnia na spokojnie, jego usta składają się w cienką linię.
- Kibicujesz mnie i Zayn'owi? - śmieję się z tego. Zawsze mi się wydawało, że jego komplementy mają jakiś głębszy cel, z pewnością nie zwykle przyjacielski. Zayn z resztą również to zauważył - on jest aż nadwrażliwy na takie rzeczy.
- Okay, uważam, że jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną, ale Zayn to mój przyjaciel.. Sama rozumiesz, faceci trzymają się razem i żadna dziewczyna tego nie zmieni - śmieje się posyłając mi przepraszające spojrzenie.
- Jasne, nic nie wskóram - kręcę głową z uśmieszkiem. Rozumiem go - w jakimś stopniu, Rozumiem, że się nawzajem szanują.. przez większość czasu - Myślisz, że powinnam zrobić to co czuję? - pytam wzruszając ramionami.
- Tak myślę - przytakuje. Biorę głęboki oddech, w tym samym czasie do stolika podchodzi kelner przynosząc nasze zamówione posiłki. Spoglądam na swój, podczas gdy Charles rzucił się na swój talerz i zajada się ze smakiem. Ja z kolei nie mam apetytu, spowodowane to jest moimi zamazanymi myślami i spotkaniem Derek'a.
- Ey, czemu Erica nazywa cię Charlie? - pytam podnosząc widelec i zaczynam kręcić nim w jedzeniu.
- Oh, nazywa mnie tak od małego - wzrusza ramionami, jakby to było nic wielkiego. Od małego? To trochę obrzydliwe zważając fakt, że ze sobą sypiali.. przynajmniej wydaje mi się, że tak było.
- Znacie się z dzieciństwa? - śmieję się - W takim razie, nie uważasz, że sypanie ze sobą nie jest nieco dziwaczne?
- Oh to ohydne Jula, nigdy jej nie pocałowałem - chłopak śmieje się histerycznie wypuszczając z dłoni swój widelec.
- O co chodzi...? - pytam go zbita z tropu. Charles nie przestaje się śmiać.
- Erica to moja kuzynka - szczęka mi opada na tę wiadomość, a oczy mało nie wyskoczą ze swojego miejsca. Jego kuzynką? Są ze sobą spokrewnieni? Nie.. nie ma opcji. To nie może być prawda, przecież bym o tym wiedziała. Gdyby to była prawda, ktoś by mi przecież o tym wspomniał, prawda?
- Co? - śmieję się - Żartujesz, prawda?
- Nie.. jest córką mojego wuja - wyjaśnia biorąc kolejny kęs.
- Co? Jak?
- Wiesz, wydaje mi się, że mój wujek i jego żona musieli uprawiać seks i wyszła z tego Erica? - Charles uśmiecha się dwuznacznie, na co przewracam oczami.
- Nie to miała na myśli - śmieje się - Nigdy nie zauważyłam pomiędzy wami więzi rodzinnych... - obwieszczam mu - W taki sposób poznali się z Zayn'em? - W zasadzie to  Zayn nigdy nie powiedział mi w jakich okolicznościach poznał się z Ericą, ani o ich relacjach. Zastanawiam się czy najpierw się przyjaźnili, czy od razu weszli w układ; przyjaciele z korzyściami.
- Za moim pośrednictwem? Nie.. w taki sposób poznała Harry'ego.. - chłopak gestykuluje dłonią.
- Ale Zayn jej zaufał ze względu na ciebie... czyż nie? - pytam go to co myślę. Nie rozumiem czemu Zayn ufa jej, a mi nie potrafi... Wygląda na to, że Erica wie o nim o wiele więcej, niż ja. W końcu zna go dłużej, niż ja.
- Nigdy więcej, Zayn przestał mi ufać - śmieje się.
- Myślałam, że ty i Louis to jedni z jego bliższych przyjaciół - mamroczę biorąc kęsa jedzenia.
- Tak było... odkąd pojawiłaś się ty, troszkę się między nami pozmieniało - spuszczam wzrok pełna poczucia winy - Zayn zmienił się na lepsze, nie martw się tak - spoglądam na niego zaskoczona. Na lepsze? - Z natury jest po prostu nadopiekuńczy.. a moje flirciarskie komentarze do twojej osoby naprawdę go wkurzają.
- Jasne... - wzdycham prostując głowę - Charles, wielkie dzięki za lunch i nastraszenie Derek’a - śmieję się - Teraz na prawdę muszę iść i załatwić... załatwić to coś..
- To coś, co wkurzy Zayn'a? - unosi brew z rozbawieniem na twarzy.
- Tak.. - bąkam.
- Cieszy mnie to Julio. Jeśli oboje zamierzacie być kiedyś razem... Musicie koniecznie nauczyć się podejmować swoje własne decyzje, nie zważając na opinie drugiej osoby, musicie się nawzajem akceptować - orzeka mi jak terapeuta.
- Masz rację, dziękuję Charles - odpowiadam mu z małym uśmiechem podnosząc się z miejsca, Wychodzę z restauracji żegnając się z chłopakiem. Wsiadam do samochodu, odpalam silnik i wpatruję się przez moment w kierownicę .
Nie powinnam tego robić... ale muszę. Muszę, po ostatniej nocy jestem zmuszona to wyjaśnić. Moja pamięć wcale nie zamierza do mnie wrócić, więc nie dowiem się co miało miejsce wczoraj - wiem tylko, że było ostro. Jeśli Zayn gdzieś zniknął, pozostawiając po sobie zniszczony apartament, kłótnia musiała być prawdziwą burzą.
Dlaczego więc mam nie wykonać tego kroku? Jestem pewna, że to pomoże naszemu związkowi. Naprawdę. Matt... mój sen... awantura.. Czuję, jak kawałeczki wspomnień wracają do mnie, układają się.
Przypominam sobie... wtrąciłam w to jego ojca... Jego ojca! Dlaczego to zrobiłam? On z kolei bronił się Matt'em.. Wyrzuciłam mu fakt, że mi nie ufa, że okłamał mnie pierwszej nocy... Co jeszcze z jego opowiadań było kłamstwem? Kręcę głową, nie chcę już więcej sobie niczego przypominać, ale jak na złość teraz wszystko do mnie wraca.
Wszystkie bolesne słowa, obelgi, widok samej siebie próbującej powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Starałam się trzymać, utrzymać w sobie wszelkie emocje, ukryłam nawet przerażenie, gdy na moich oczach roztrzaskał o podłogę tę szklankę. Nie wiem tylko czym wzbudziłam go do zrujnowania mieszkania i ucieczki. Pamiętam, że się obściskiwaliśmy i potem zasnęłam... Nic się nie wydarzyło, niczym nie wyprowadziłam go z równowagi - to on całował mnie.
Walczyliśmy ze sobą. Doprowadziliśmy do napięcia seksualnego, pragnęliśmy siebie nawzajem, krzywdziliśmy, cierpieliśmy... Nie da się niczego rozwiązać walcząc, niczego pomiędzy sobą nie naprawiliśmy. Noc jednak zakończyła się namiętnym pocałunkiem - dlaczego rozwalił te wszystkie przedmioty? Dlaczego wyłączył telefon?
To oznacza, że miedzy nami nie jest w porządku, nie jest za dobrze, nic już nie będzie z nami dobrze.. dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy - co myślę, nigdy nie nastąpi. Rozwiązywanie wątpliwości wiąże się ze szczerością - Zayn nie jest w stanie tego dla mnie zrobić. Jak zamierzamy posprzątać ten cały bałagan?
Prowadzę samochód przy podgłoszonej muzyce. Co prawda taka głośność rani moje uczy, nie wyłączam jej, nie ściszam. Dzięki temu nie myślę o tym wszystkim, jestem wolna. Słucham muzyki i podążam wzdłuż autostrady nie myśląc o niczym. Jadę dopóki nie znajdę swojego przeznaczenia, swej drogi. Przyglądam się nieznanym budynkom, dziwnemu miasteczku, do którego wjechałam.
Wyglądało całkiem przytulnie, Wszędzie pełno drzewek, małe restauracje, kawiarenki, spacerujący studenci - nie przejmowali się zimną, listopadową aurą. Spoglądam w niebo - tutaj chmury nie były nawet taki ciemno szare jak w Boulder. Było mi przyjemnie w nowym miejscu, Wdycham i wydycham głęboko powietrze chwytając w dłoń swój telefon i wybieram numer.
- Julka? - po drugiej stronie słyszę, jego zmieszany  ton, moje serce zaczyna huczeć z bólu, a w oczach stają mi łzy. Wszystkie przetrzymywane przeze mnie emocje z wczorajszego wieczora dają się we znaki. Obecna sytuacja buduje we mnie ich przyszły wybuch. Muszę to jednak zrobić.
- Musimy porozmawiać - bąkam do słuchawki.
- Julka? Wszystko okay? - jego ton przypomina mi spanikowaną Sarę z dzisiejszego poranka. Przygryzam wargę walcząc z narastającymi we mnie emocjami, bólem. Są już na krawędzi. W momencie, gdy otwieram usta, by odpowiedzieć, daję im upust. Wszystko ze mnie uchodzi, pękam.
- Nie... Nic nie jest w porządku Matt - wydaję z siebie cichy szloch, spływające po moich policzkach łzy skutecznie niszczą barierę emocjonalną, którą udało mi się wczoraj dzielnie wybudować.

Zayn?! Gdzie jesteś?! Chyba naprawdę poczuł się zraniony.. :c
Tutaj jeszcze o tym nie pisałam, ale nadal poszukuję osoby do prowadzenia konta tłumaczenia na TT, chętnych proszę o kontakt; borntobereall@gmail.com Szczegóły na priv :)

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 57

Jak to pięknie ujęła autorka opowiadania; znienawidzicie Julię i Zayn'a po tym rozdziale...

Juliet POV
Jego słowa uderzają mnie niczym rozpędzona lokomotywa. Szczęka dosłownie opada mi na ziemię, a cała nagromadzona w ciągu tych kilku minut złość ulatnia się. Wpatrując się w jego twarz wszystkie moje pijackie myśli natychmiast trzeźwieją. Spuszczam wzrok na ziemię, by znów po chwili wrócić nim na jego postawne ciało. Chłopak nadal nie wygląda na skruszonego, chyba nie ma w zamiarze mnie przepraszać.
Atmosfera między nami gęstnieje, jeszcze nie wiem, jaka emocja ze mnie wybuchnie, nie mam pojęcia jak zareagować. Nie będę płakać nad Matt'em z powodu Zayn'a, to głupie. Jakim innym sposobem mam uwolnić się z gotującej się we mnie złości?
- To nie fair - mamroczę pod nosem. Dlaczego mi to robi? Czemu ja to robię? Dlaczego zawsze podpuszczamy siebie nawzajem, by na końcu wybuchnąć niepohamowaną złością i rozczarowaniem?
- Niby dlaczego? - cedzi przez zęby podchodząc w moją stronę. Przestaję czuć szczęście, wolność po wypitym alkoholu i dobrej zabawie ze znajomymi. Teraz jestem już prawie trzeźwa, przynajmniej moje myśli są i jestem pewna, że poradzę sobie z zapamiętaniem każdego słowo z nadchodzącej nas awantury.
- Dlaczego o nim wspominasz? - pytam go nieco głośniej. Tym razem wspomnienie o Macie boli mnie znacznie bardziej, niż wtedy, gdy Zayn wypomniał mi jego zdradę totalnie pijany na imprezie. Obecnie w moim umyśle pływa stanowczo za dużo myśli, raz - Zayn i Erica, dwa - bolesne wyznanie Harry'ego, trzy - sekrety mulata i jego powiązanie z Eleanor.
- Dlaczego mieszasz w to Ericę? To nie twoja pierdolona sprawa! - rzuca się na mnie. Nie moja sprawa? Jestem jego dziewczyną - wiem, że to nie daje mi przywileju wiedzenia wszystkiego, ale musimy być wobec siebie otwarci. Chociaż raz spróbujmy zachować się jak typowa para zakochanych.
- Wpieprzasz się w moje sprawy, wypytujesz Louis'a i Eleanor. Serio Julio? Zostaw to do cholery w spokoju! - wybucha wściekłością potrząsając głową z rozczarowaniem - jak na nieposłusznego zwierzaka. Nie mówiłbym ci co masz robić; słowa Harry'ego obijają się o moje uszy. Zayn zawsze mną steruje.
- Czy nie zauważyłeś, że gdybym zgodziła się na twój głupi, irracjonalny pomysł z przerpowadzką do wspólnego mieszkania, cały czas mieszałabym się w twoje sprawy? Byłyby to NASZE sprawy - krzyczę mu w twarz. On był naprawdę ślepy, jego próśba nie była nawet w najmniejszym stopniu przemyślana. On nigdy nie planował, realizował tyko swoje tymczasowe zachcianki.
- W takim razie, dzięki Bogu, że się nie zgodziłaś - chłopak wybucha śmiechem wymieszanym z dawką złości spacerując po pomieszczeniu - Odpowiesz mi w końcu na pytanie o tym kłamliwym, zdradzieckim przydupasie? - domaga się. Jego tęczówki zwrócone są w moją stronę z pustą złością, z każdą mijającą chwilą ta emocja wybucha w nim coraz bardziej.
- To nie twoja sprawa - odszczekuję. Nie chę być w jego apartemencie ani minuty dłużej. Chcę wrócić do domu... do Loveland.
- Dokładnie! Tak samo jak moje sprawy, nie są twoimi - warczy - Jak się z tym czujesz Julia? Powiedz mi jak to jest, gdy zostajesz obrzucona milionem pytań, na które nie masz najmniejszej ochoty odpowiadać? Nie tak kolorowo, prawda? - poucza mnie stawiając krok w moją stronę.
- Zadaję ci te pytania, bo cały czas mnie okłamujesz! Ciągle coś przede mną ukrywasz! - wyjaśniam mu szydząc.
- O czym ostatnio skłamałem? - śmieje się wpatrując się prosto w moją twarz.
- Eleanor, Erica.. Sprawa z dziećmi! - wymieniam chwiejnym głosem, znów gotuje się we mnie złość.
- Dlaczego te dzieci są takie ważne? Czemu tak cię to obchodzi? - wrzeszczy. Jego oczy toną w zmieszaniu, ale na twarzy nadal widnieje grymas gniewu.
- Jeśli okłamałeś mnie w tak błahej sprawie, to skąd mam wiedzieć, że reszta rzeczy, które mi wyznałeś tej pierwszej nocy również, nie były fałszywe? - oświadczam - Jakimi kłamstwami mnie nakarmiłeś wtedy Zayn? Co? Umówiliśmy się na otwartą, szczerą rozmowę, reguły były jasne. Ja, ty, czyli dwójka nieznajomych sobie osób. Zaufałam ci, myślałam, że już nigdy więcej się nie spotkamy i liczyłam, że też mi ufasz - deklaruję mu moje argumenty.
Taka prawda... jesli skłamał o dzieciach, lub jak kto woli, minął się z prawdą, skąd mam mieć pewność, że reszta rzeczy nie jest też podłym kłamstwem? Czy ten wieczór w ogóle wyglądał w sposób, jaki go pamiętam? Czy to możlwie, by chłopak okłamał nieznajomą dziewczynę w celu zabawienia się nią i pomieszania jej w głowie?
- Dzieki Bogu nie wyznałem ci prawdy - strzela ze śmiechem wstrząsającym całe jego ciało. Na jego ustach pojawia się złośliwy uśmieszek. Łączę brwi w zakłopotaniu.
- O czym jeszcze skłamałeś? Czy opowieść o dorastaniu w Bradford również nie była prawdą? Czy skłamałeś mówiąc, że szukasz kogoś do swojego boku? Po twoim zachowniu podejrzewam, że tak! Okłamałeś mnie?! - podchodzę w jego stronę, moje serce huczy od biegnącej w mojej krwi adrenaliny. Dystans między nami znika, nie mogę już dłużej powstrzymywać buzujących się we mnie emocji.
- Dlaczego ty mi tego nie powiesz? Wygląda na to, że poskradałaś wszystkie zmysły i wiesz lepiej - wzdycha spuszczając wzrok na podłogę, po czym znów spogląda na mnie. Oh, ja już mu powiem, zakomunikuję mu każdą, najmniejszą błahostkę pływającą w moim umyśle.
- Zapewne również nie masz też żadnych koszmarów! Nawet nie wiem, czy twój zły ojciec faktycznie istnieje, albo rodzina! Nigdy nie widziałam ich zdjęcia, nie słyszałam żadnej historii z ich udziałem, nie mam zarysu kogokolwiek z twoich najbliższych krewnych - obwieszczam zdając sobie sprawę, że igram z potężnym ogniem. Jego tęczóki płonął wściekłością i żywą nienawiścią.
- Chcesz rozmawiać o moim ojcu? Proszę bardzo! Przypomij mi o horrorze przez jaki przeszedłem ja i moja mama! O tym, jak codziennie byłem świadkiem wyżywania się na mojej rodzicielce. Bił ją do punktu wytrzymałości, ledwie łapała oddech! Potem ją przepraszał, tłumaczył, że to czyste nieporozumienie! - wrzeszczy, jego głos odbija się od każdej ściany mieszkania.
Czuję, jak pod powiekami zbierają się łzy, nalegają by móc spłynąć w dół, po mojej twarzy. Nie powinnam była wtrącać w to jego ojca. Jestem pewna, że historia z jego rodziną była całkowitą prawdą, ale... kłamstw było niestety więcej.
- Proszę, mów dalej! - cedzi przez zęby jeszcze głośniej, jeżeli to w ogóle możliwe. Biorę głęboki oddech kręcąc głową.
- Okłamałeś mnie, że nie zabawiasz się kobietami. Nękałeś mnie cały ten czas! Nie doceniałeś mnie! Wyrzucałeś wszelkie aspekty z mojej przeszłości, których w niej nie znoszę! - krzyczę.
- A ty co niby robisz? Hmm?! Na miłość boską wspominasz o moim ojcu! Mieszasz w to mojego cholernego tatę! Nie rozmawiałem o nim przez całe lata!
- To ty o nim wspomniałeś w tę pierwszą noc!
- To była cholerna pomyłka - wydycha obracając się na pięcie. Chłopak cofa się o kilka króków ode mnie. Daje nam obojgu nieco przestrzeni.
- Masz rację Ja również jestem twoją cholerną pomyłką! - chłopak nie odzywa się, nadal jest odwrócony do mnie plecami - Cały czas mnie okłamujesz! Wiesz co? Mam tego dosyć!
- Co jeszcze masz w zanadrzu? Hmmm? W jakiej sprawie mogłem cię jeszcze okłamać? - jego nagły głos powoduje, żę podskauję do góry - W zasadzie to wyrzuciłaś mi każdą rzecz, o której sam zdążyłem ci opowiedzieć od dnia, w krórym się poznaliśmy!
- A co z tym? - śmieję się, aby nie wybuchnąć potokiem łez - Powiedziałeś, że nigdy byś nie zdradził dziewczyny, takiej jak ja! - syczę z bólem w głosie - Zrobiłeś to dzisiaj!
- Tak właśnie kurwa myślisz, nie? Zawsze posądzasz mnie o najgorsze! - kręcę przecząco głową; nie jest tak jak on mówi.. Wiem tylko, że zamknął się z Ericą w swoim dawnym pokoju. Do czego innego byłaby im potrzebna prywatna sfera? 
- Powinnam była cię posłuchać, gdy zarzekałeś, że nie polubię prawdziwego ciebie! Nie jesteś dobrym chłopakiem Zayn! Jesteś dokładnym przykładem dupka z bractwa! - wrzeszczę przykuwając jego uwagę. Jego wzrok staje się lodowaty, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
- Zawsze zakładam, że jesteś dobry, że postępujesz słusznie. Zwalczam obelgi innych przekonując ich do ciebie, wmawiam im, że się mylą. Ale ty robisz na odwrót! Za każdym razem chcesz mi udowodnić moją pomyłkę! - milkniemy, moje słowa wiszą w cieżkiej atmosferze powietrza. Zaczynam się śmiać kręcąc głową;
- Harry miał rację.

Zayn POV
Ona zawsze widzi we mnie dobro, zachowuje dla mnie wszelką nadzieję.. Wiem to. Walczy z opinią innych, chce ich przekonać,  że jestem inny, że to oni się mylą... Jestem niewdzięczny, wzbudzam w niej złe emocje. Zawsze udowadniam jej winę.. - nie ma we  mnie dobra.
- Harry miał rację - słyszę jej stłumiony śmiech. W chwili cała wrogość ze mnie odpływa. Odwracam się w jej stronę, mój wzrok spoczywa na jej zasmuconej twarzy.
- No proszę, powiedz mi co ci powiedział cholerny Harry! - krzyczę. Powinna była mnie po prostu posłuchać tej pierwszej nocy; uciec, odejść zanim się jeszcze dobrze poznaliśmy. Wiedziałem, że nie polubi prawdziwego mnie... Ostrzegałem ją. Jej twarz oblewa zupełnie inna emocja - staje się uparta w swym przekonaniu.
- Co ci powiedział? - wrzeszczę podchodząc do dziewczyny, która stanowczo unosi głowę ku górze.
Oblewa mnie kolejna fala gorąca, fala wściekłości i nienawiści, jej tępe gapienie się we mnie doprowadza mnie do szału. Co on jej powiedział? Co nagadał mojej Julii? To przez niego jest teraz taka rozbita i rozdrażniona? To przez niego się teraz kłócimy?
Ta cała kłótnia jest moją winą - pozwoliłem Erice sobą zmanipulować, ale miała rację. To nie jestem ja. Ja nie trzymam przy sobie nikogo, nie zależy mi na żadnej dziewczynie, nie dbam o taką postawę. To działa na odwrót, to dziewczyny zabiegają o moje względy i błagają o coś więcej, niż tylko jedna noc.
- Powiedz mi! - wrzeszczę chwytając szklankę wody i roztrzaskuję ją na ścianie. Julia odskakuje przestaszona, stawia krok w tył, nie krzyczy, jest opanowana, jej twarz nadal widnieje w tej samej, pustej emocji.
- Powiedział mi, że wcale się nie zmieniłeś... Już zawsze będziesz tak postępował. Nie obchodzą cię szanse, które ode mnie otrzymujesz - oświadcza spokojnie.
- Wiesz co? Ma pewnie cholerną rację! Jeżeli tak o mnie myślisz, to co tu jeszcze robisz? - syczę. Zauważam, że dziewczyna na sekundę spogląda na drzwi. W jej oku widzę jakiś przebłysk, ona chce stąd wyjść, chce mnie tutaj zostawić. Znowu będę sam.
- Mam nadzieję! - orzeka odwracając się do mnie - Przynajmniej tak było. Zwykłam żyć w przekonaniu, że się zmienisz, że chcesz takiego życia, jakie masz teraz. Jeśli tak nigdy nie było, to dlaczego? Czemu udawałeś Zayn? Czemu decydujesz się ciągnąć ten teatrzyk? - dopytuję głosem pełnym desperacji.
Obserwuję ją przez chwilę. Staram się zachować w sobie buzującą we mnie adrenalinę. Boję się, że obrzucę ją najgorszymi obelgami, jakie ślina przyniesie mi na język. Wpatruję się w jej zranioną duszę. To ja ją ranię, ja rozbijam ją na malutke kawałeczki. Widzę też, jak dziewczyna ze sobą walczy - kłóci się ze swoim zdrowym rozsądkiem. Odmawia mu.
- To właśnie tego chcę. I jestem Zayn, nie żaden Matt, robię co mi się podoba, postępuję, jak chcę. Nie dbam o innych, nie obchodzi mnie nic, ani nikt - dziewczyna wybucha histerycznym śmiechem zatrzymując wypływające z jej oczu łzy.
- To nie prawda... - bąka biorąc głeboki oddech, jej wzrok wbity jest w podłogę - Jesteś Zayn; ranisz innych do kresu ich wytrzymałości - opowiada cicho - A ja obrałam pozycję kozła ofiarnego - szepcze, nasze spojrzenia spotykają się, tym razem jej oczy błyszczą się od nagromadzonych kropli łez.
Jej słowa rozbrzmiewają po całym apartamencie. To ja, Zayn... Ranię ludzi do kresu ich wytrzymałości. Julia, którą jeszcze kilka dni temu uważałem za anioła zesłanego z niebios, okazuję się być moim sposobem na odreagowanie. Jest kolejną osobą, która nieświadomie wykańczam. Jest jedyną, która mimo to stara się dzielnie znosić moje humory, złość i nienawiść do całego świata.
- Skąd możesz to wiedzieć? Wpadłaś w ramiona chłopaka, z którym wiedziałaś, że nigdy ci nie wyjdzie! - wskazuję dłonią na samego siebie - Chciałem, żebyś zapomniała o swoim idealnym życiu, żebyś zasmakowała innego, bardziej niebezpiecznego. Stać się wyzluwaną dziewczyną, zamiast żałosną! Dochodzimy do końca! - obrzucam ją wszystkimi nurtującymi mnie myślami.
- Wiesz co? - śmieje się kręcąc głową, jej piękne brąz loki potrząsane są razem z nią - Nie jesteś Matt'em. Nawet w najmniejszym stopniu go nie przypominasz - wydaje mi się, że takim akcentem chce zakończyć tę kłótnię, zawsze to robi. Njapierw zapewnia, że mnie pragnie, że chce życia, jakie jej pokazałem, zaprzecza samej sobie, że nie potrzebuje już więcej Matt'a.
- ON jest sto razy lepszą osobą od ciebie, a ty możesz tylko pomarzyć, by być taki jak on - jej słowa trafiają mnie prosto w serce. Erica miała rację - stałem się wrażliwym chłopczykiem. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie zraniła mnie zaledwie kilkoma słowami. Aż to teraz.
- Wydaje ci się, że chcę być taki jak on? Świetnie! - śmieję się złośliwie - Skoro on jest takim fantastycznym człowiekiem, marzę, by mieć jego charakter! Potem może pójdę przespać się z Ericą, co? Według twoich przypuszczeń już to dzisiaj zrobiłem. Może jak zdradzę cię, jak Matt, zacznę cię cokolwiek obchodzić - cedzę przez zęby jego imię.
Dziewczyna wpatruje się we mnie zszokowana. Ja również nie wierzę w to co właśnie powiedziałem, czym ją obrzuciłem. Jestem w stanie usłyszeć jej krótkie oddechy; stara się za wszelką cenę nie rozpłakać na moich oczach. Po chwili Julia ponownie spogląda na drzwi wyjściowe.
- Nia masz prawa wypominać mi tej zdrady! Popełniłam błąd, przeszłości nie zmienię! - wrzeszczy podchodząc do mnie.
- A ty możesz wypominać mi błąd związany z Ericą? Staram się go ukryć, bo należy do mojej chorej przeszłości! - odkrzykuję.
- Tylko dlatego, że ty nikogo nie zdradziłeś Zayn! - stawia kolejny krok
- Ty również! Czy myślisz o mnie w ten sposób? Czy jestem dla ciebie wystarczającym dowodem na to, że w końcu zmieniłaś się z nudnej, idealnej dziewczyny w to? - dopytuję.
- Zależy mi na tobie Zayn! Ale teraz, chciałabym móc coś zmienić, wolałabym zostać wtedy z Harry'm na arenie laserowej, zamiast słuchać ciebie i z tobą wyjść - jej oczy oblewa chłód.
- Co ty kurwa powiedziałaś? - szpeczę zawistnie.
- Żałuję, że tam z nim nie zostałam - powtarza powoli - Teraz jestem nieszczęśliwa!
- Jesteś kurwa nieszczęśliwa? W taki razie idź! Droga wolna! - wskazuję dłonią w stronę drzwi - Pobiegnij do cudownego Harry'ego! - wrzeszczę. Dziewczyna ponownie spogląda na nie, przymyka oczy i kręci przecząco głową.
- Zależy mi na tobie tak cholernie bardzo, że aż mnie to boli. Ranisz mnie, bo odnoszę wrażenie, że wcale tego nie zauważasz. Starasz się ukryć, że colowiek się pomiędzy nami wydarzyło! 
- Zależy mi na tobie! Nie wiem tylko co mam z tym zrobić, jak się zachować. Nie jestem w stanie po prostu odejść, zostawić cię, choć z drugiej strony pragnę tego bardziej, niż czegokolwiek w życiu, ale nie mogę.. nie potrafię. Zależy mi na tobie- - Przerywam jej szarpiąc jej drobne ciało w moją stronę.
Przerywam jej potok słów głębokim pocałunkiem; dzieczyna na poczatku stawia opór, ale po chwili wtapia się we mnie z maksymalnym uczuciem. Nadal jest rozstrzęsiona, jednak z jedym moim dotykiem jej ciało łagodnieje. Odwzajemnia pocałunek. Oboje uwalniamy się z szalejacym w nas emocji jednym zwykłym pocałunkiem.
Ustami rozchylam delikatnie jej wargi wślizgując swój język do środka. Słyszę jej cichy jęk. Przyciągam ją do siebie - wtapiam swe palce w jej sukienkę. Jej delikatnie i ciepłe dłonie błądzą po moim torsie podnosząc koszulkę, którą mam na sobie ku górze. Przerywam na sekundę przekładając materiał przez głowę w celu pozbycia się zbędnej odzieży. Po chwili przyciągam Julię z powrotem do siebie.
Podnoszę ją ku górze. Jej nogi oplatają się wokół moich bioder z niezwykłą lekkością, jej ciało idealnie do mnie pasuje - jak zawsze. Całe nasze spięcie znika wraz z wybuchajacą między nami pasją.
Jej pocałunki niczym nie przypominają tych poprzednich - nie są delikatne i ostrożne. Są rapczywe, z każdym kolejnym dziewczyna domaga się czegoś więcej. Po chwili jej pieszczoty przenoszą sie na moją szyję. Z łatwością odnajduje wrażliwe miejsce na lini szczęki, przez co wydaję z siebie pełen napięcia jęk i opuszczam nas na miękki materac łóżka.
- Kurwa Julio - mruczę przemierzając dłońmi po jej nagiej skórze po wewnętrznej stronie uda powodując jej cichy jęk. Jej nogi mocniej zacieśniają się na moicm ciele, atakuję pocałunkami jej szyję. Czuję, jak jej drobne palce bładzą po moich plecach, podczas gdy ja delikatnie ssam czułe miejsce u podstawy jej szyji.
Dziewczyna wraca do mnie, łączy nasze usta. Przyciągam ją bliżej siebie, potrzebuję ulgi, uwolnienia się z negatywnych emocji. Dziewczyna łapczywie zaciąga sie powietrzem, gdy ocieram się o nią swoimi biodrami.
Po chwili jej zacisk rozluźnia się, nasze pocałunki stają się coraz spokojniejsze. Spoglądam na nią. Jej oczy są zamknięte, oddech stał się wyrównany. Zasnęła - alkohol i kłotnia totalnie ją wykończyły. Obściskiwanie wyssało z niej ostatnie pokłady energii, przez to szybko usnęła.
Wzdycham ciężko i okrywam ją miękkimi kocami. Wpatruję się w jej spokojną twarz. Co teraz zrobimy? Co zamierzamy rano? To co się stało przed chwilą wcale nie zakończyło naszej kłótni.
Nasza sprzeczka była okropna. Matt, Erica, Eleanor, zawirowania z przeszłości. To najgorsza awantura do jakiej sam osobiście doprowadziłem. To nie była jednak tylko moja wina, przyczynił się też do tego Harry, Erica. To wina nas wszystkich...
Jeśli kiedykolwiek spotkam jeszcze Harry'ego.. niech lepiej szybko ucieka, to przez niego doszło do połowy naszych kłotni. Matt.. pieprzony Matt... Pocieram dłońmi zmęczoną twarz cicho wzdychając. Jullia widzi we mnie dobro, ma dla mnie nadzieję, a ja ją tak podle zawodzę...
Po chwili słyszę cichy grymas dziewczyny. Wzdycha, na jej czole formują się zmarszczki, skomle.
- Przyniosę ci trochę wody.. - chlapię dotykając jej twarzy, po czym podnoszę się i idę do kuchni. Przechodzę obok połamanego szkła i przyglądam się mu. To był pierwszy raz od poznania Julii kiedy, aż tak puściły mi nerwy. Odkąd ją znam, nie zniszczyłem żadnej rzeczy - jednak zanim pojwiła się w moim życiu, zachowywałem się jak, jakaś bestia. Na każdej imprezie doprowadzałem się do zupełnego stanu nietrzeźwości i niszczyłem wszystko na swojej drodze.
Chwytam miotłę i zamiatam kawałeczki szkła. Dziwnie się czułem w tym mieszkaniu. Napięta atmosfera była nadal wyczuwalna, jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Wszędzie panuje zaskakująco dosyć spokojna atmosfera, czuję się jak przed huraganem. Niby wszędzie jest pogodnie, ale wiesz, że za niedługo czeka wybuch.
Wyrzucam potłuczone kawałki do kosza i biorę do ręki szklankę. Napełniam ją wodą i odstawiam na blacie. Zaciskam dłonie na jego krawędzi wpatrując się w nienaruszoną powierzchnię cieczy.
Nie chcę być dla niej kolejnym Matt'em, ale kim mam być? Nigdy nie będę taki jak on.. Nie jestem miły, jestem pewien, że on nigdy nie posunął się do tego, co ja. Nie dokładam starań, by dziewczyna czuła się przy mnie bezpieczna i szczęśliwa, ale robię wszystko co w mojej mocy.
Co ja teraz mam począć? Nie mogę zostawić teraz Julii, nigdy nie będę w stanie o niej zapomnieć. Jaki mam więc wybór? Jeśli będziemy kontynuwać tę dziką relację, oboje się zamęczymy. Nasze kłótnie wzrosną w nienawiść, staną się bardziej bolesna i okrutne w skutkach.
Wolnym krokiem wracam do swojej sypialni. Wiem, że będzie chciała to zaraz omówić. Będzie oczekiwać ode mnie rozmowy, jak cywilizowani ludzie, ale nie wiem, czy dam sobie radę ze szczerością.
Siadam na krawędzi łóżka, zaraz obok dziewczyny; jej twarz jest zwrócona w przeciwną stronę. Stawiam szklankę, słyszę jej ciężki oddech. Palcami gładzę jej włosy, potem biegnę nimi wzdłuż pleców, delikatnie pocieram wybrane przez siebie miejsce.
- Przepraszam za tę kónię kochanie.. - szepczę do niej spokojnym głosem. Dziewczyna wzdycha, powolnie obracając się w moją stronę. Przemawia, ale jej oczy pozostają zamknięte.
- Przeczytasz mi moją ulubioną bajkę? - bączy ospale. Śmieję się z jej głosiku. Brzmi jak malutka dziewczynka prosząca swojego ojca o historyjkę na dobranoc.
- Nie wiem jaka jest twoja ulubiona bajka - chichoczę. Jest bardziej wstawiona, niż sądziłem - zaczyna majaczyć.
- Proszę - bąka ponownie.
- Julio..
- Kocham cię.. - wypowiada coś, czego nie dokońca jestem w stanie zrozumieć. Jednak dźwięk tych słów powoduje przyspieszenie mojego serca, brzmiało 'Kocham cię'.
- Julio - jestem zaniepokojony jej stanem. Ponownie delikatnie gładzę ją po plecach. Czy kieruje te słowa do mnie? Kocha mnie? Moje serce wali, jak nigdy wcześniej.
Jeszcze nigdy nikomu nie przyznałem się do tego uczucia.. Żadna dziewczyna jeszcze nigdy mi tego nie powiedziała. Spotkałem się z tym tylko z sytuacjach, gdy błagały mnie, aby mogły zostać nieco dłużej, to nigdy nie było prawdziwe. Pierwszy raz w życiu wydawałoby się niewielkie słowa w taki sposób wpłynęły na całe moje ciało. Czuję niespotkaną wcześniej gulę w gardle, mój żołądek wykonuje kilka obrotów, chcę, aby to powtórzyła.
- Proszę, przeczytaj mi... - błaga mnie skomląc.
- Julio - szepczę uspokajająco, trząsąc delikatnie jej ramię. Chcę ją rozbudzić na tyle mocno, by była w stanie powtórzyć swe wcześniejsze słowa. Dziewczyna buczy i przewraca się tyłem do mnie. Ostatecznie słowa, które bardzo chciałem usłyszeć wychodzą z jej drobnych usteczek. Uderzają mnie niczym piorun na niebie - zatrzymują akcję serca i roztrzaskują wszelką nadzieję, którą w sobie skrycie chowałem.
- Kocham cię Matt - wyszeptuje słowa, które ranią mnie bardziej, niż wszystko co doświadczyłem w swoim życiu.

 Czemu płaczę? Mimo tego jakim dupkiem jest Zayn strasznie mi go szkoda... :c Co będzie z Zuliet? :c Piszcie swoje opinie!

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 56

Soundtrack:

Razem z Louis'em dzielimy kilka kolejnych szotów, nie mam pojęcia ile ich wypiłam, zatrzymaliśmy się w momencie śmiania się do rozpuku zupełnie bez powodu. Chcę tylko zapomnieć o Zayn'ie spędzającym czas z Ericą.
- Gdzie podziała się Eleanor? - bełkoczę niedbale rozglądając się w poszukiwaniu brązwłosej dziewczyny.
- Oh, wiesz, nie mam pojęcia - Lou śmieje się pocierając się w czoło.
- Wygląda na to, że zostaliśmy tylko ty i ja - buczę ze śmiechem na twarzy - Eleanor gdzieś zniknęła, a Zayn zabawia się z Ericą - Zastanawia mnie gdzie zniknęła El... Nie mam pojęcia gdzie aktualnie znajduje się mulat. Jestem więcej, niż pewna, że woli nadal sprzeczać się z Ericą, niż spędzać czas ze mną. Oznacza to tylko jedno - sekretów ciąg dalszy.
- Damy sobie radę, przecież oboje świetnie się bawimy - Louis chichocze nalewając kolejną rundkę szotów - Czekaj, myślałem, że Sara zakazała ci już więcej pić - chłopak odsuwa ode mnie kieliszki pełne piekącej cieczy.
- Tak było - słyszę za sobą dźwięczny głos Sary, która zabiera mu je i wylewa z szerokim uśmiechem - Myślałam, że jesteś już wystarczająco dorosła, aby zostawić cię samą, jednak widząc, jak duszkiem wypijasz kieliszki wódki, stwierdzam, że byłam w błędzie - śmieje się otaczając mnie ramionami. Odwzajemniam tym samym i dołączam swoim śmiechem.
- Co? Zabawisz się w moją mamę? - śmieję się przyglądając się jej z uwagą.
- Oczywiście, że nie - dziewczyna wypija szota.
- Impreza przenosi się tutaj? - słyszymy za nami Niall'a. Sara niemalże natychmiast się ode mnie oddala i rzuca się na swojego wesołego chłopaka obdarowując go całusem. Nie widzieli się kilka chwil, a zachowują się, jakby minęły lata.
- Gdzie podziali się Liam i Danielle? - pytam, moja twarz płonie od wypitego alkoholu.
- Myślę, że wyszli spędzić troszkę czasu sam na sam... Sama rozumiesz, Liam jest strasznie zajęty ciągłą nauką, Danielle pochłonięta treningami.. korzystają z wolnego czasu - Sara mruga do mnie.
- Ewww okropne Sar - śmieję się, choć wiem, że ma rację.
- Zagrajmy w jakąś pijacką grę - Charles uśmiecha się dołączając do naszego stolika wypełnionego po brzegi różnymi trunkami. 
- Skopię ci tyłek - Louis wypina się dumnie w stronę Charles'a. Każda gra była dla niego wyzwaniem, z którego musiał wyjść zwycięsko. Nie istniała żadna inna opcja.
- Czyli ja pokonam ciebie Lou? Pamiętasz może grę na lasery? - droczę się z nim.
- Zwolnij Augustine, zwolnij - Louis przykłada dłoń do klatki obrazując poczucie urażonego moim komentarzem. Oboje po chwili wybuchamy niepohamowanym śmiechem.
- Harry, kolego, dołącz do nas! - Charles woła bruneta zachęcajac go do wspólnej zabawy. Spoglądam na niego, chłopak łapie za mną kontakt wzrokowy, po czym szybko spuszcza wzrok w dół. Zachowuje się jak wcześniej, czyli stara się ze mną nie konfrontować.
- Nie dzięki, w zasadzie to już wychodziłem - bełkocze.
- Harry.. - Charles stara się do przekonać, złapać, ale on ignoruje jego prośbę i szybkim krokiem zmierza w stronę wyjścia.
- Zaraz wrócę - rzucam do wszystkich, po czym opuszczam grupę podążając za Harry'm - znowu. Zauważam go niemalże biegnącego do drzwi wyjściowych. Przepychając się przez tłumy pijanych nastolatków staram się dojrzeć gdzieś Zayn'a. Nigdzie go nie widzę.
- Harry! - wołam za nim. Chłopak zatrzymuje się po środku głównego holu przy schodach odwracając się w moją stronę. Jego zielone tęczówki są nagie, nie wyrażają żadnej przyjaznej intencji.
- Hej Jula, szukasz Zayn'a... - rozgląda się dokoła.
- Po prostu dawno nie rozmawialiśmy, nie uważasz? - pytam go - Cały wieczór mnie unikasz - chłopak spuszcza głowę całkowicie milknąc.
- Pieprz się Zayn! - słyszę za sobą przeraźliwy krzyk. Obracam się na pięcie w stronę schodów, gdzie zauważam Zayn'a wciągającego Ericę do swego starego pokoju. Gapię się w ciężko zatrzaśnięte drzwi, mój żołądek wykonuje przewrót w tył. To nic takiego... do niczego pomiędzy nimi nie dojdzie. Jestem tego pewna... Dlaczego, więc czuję ten kujący ból w sercu na samą myśl o tej dwójce spędzającej czas w jednym pokoju? Wydycham lekko powietrze zmuszając się do odwrócenia wzroku w inną stronę.
Po chwili słyszę kolejne trzaśnięcie drzwiami, po czym owiewa mnie podmuch zimnego powietrza. Odwracam się w stronę Harry'ego, lecz chłopaka już tam nie ma. Mój wzrok rejestruje tylko garstkę zlanych ludzi - sama jestem już nieźle napita, ale nie do stopnia, by tupać bezsensownie stopami i zbijać wszystkie przedmioty na swojej drodze. Buczę niezadowolona zastanawiając się, czy powinnam zaglądać do pokoju Zayn'a, czy biec za Harry'm.
Powiedziałam Zayn'owi, że nie wymagam od niego wylewności, że nie musi mi mówić wszystkiego - co zawierało wszelkie informacje o Erice.. prawda? Chłopak najzwyczajniej w świecie zaciągnął ją do pokoju i zatrzasnął drzwi. Zrobił to w celu rozmowy, tak, po prostu wyjaśniają swój konflikt, a ja nie powinnam się w to mieszać. Przymykam powieki starając się uspokoić szalejące w głowie nieprzyjemne myśli. Zaczynam wierzyć we własne przekonanie i szybkim krokiem wybiegam na zewnątrz.
Zimne powietrze natychmiast uderza moja rozgrzane ciało, przez co na moim ciele pojawiają się niechciane ciarki. Przemierzam przez trawnik, gdzie zauważam Harry'ego idącego chodnikiem wzdłuż ulicy.
- Harry! - wołam go donośnie, przez co chłopak zatrzymuje się w miejscu. Wygląda, jakby bił się z myślami; zatrzymać się, czy iść dalej? Po chwili ociężale obraca się w moją stronę z przykrym wyrazem twarzy.
- Dlaczego mnie unikasz Harry? Myślałam, że między nami wszystko w porządku... - chłopak spogląda na mnie pustym wzrokiem, po czym spuszcza go w dół zupełnie zrezygnowany.
- Nigdy nie będzie między nami okay - niemalże szepcze - Nie możemy się już więcej przyjaźnić - mówi oschle, jego zielone tęczówki są zimne.
- Co..? - pytam łapiąc się za głowę. Chyba się przesłyszałam; jestem bardziej pijana, niż mi się wydaje.
- Koniec z naszą przyjaźnią - powtarza powoli, znacznie głośniej.
- Dlaczego? - pytam go zagubiona stawiając niewielki krok w jego stronę. Przyglądam się przez moment przechodzącym obok nas chłopakom.
- Bo tak - odpowiada obracając się. Odchodzi.
- Nie Harry. Nie odchodź! Wytłumacz mi to! - krzyczę za nim desperacko stawiając kolejny krok w jego stronę. Chłopak ponownie się zatrzymuje kręcąc głową - Dlaczego nie możemy być przyjaciółmi? - nalegam.
- Ponieważ zależy mi na tobie! - krzyczy obracając się w moją stronę. Szczęka mi opada na dźwięk tych słów, moje serce przyspiesza. Nie czuję się w ten sam sposób, gdy wypowiada je Zayn, słowa Harry'ego brzmią inaczej - okropnie, desperacko, czuję przez to wyrzuty sumienia i rozpierające mnie szczęście na raz.
- Zależy mi na tobie.. tak cholernie bardzo.. to mnie zabija! To mnie całkowicie zabija Jula - gdy cię z nim widzę. Boli mnie fakt, że to nie ja byłem tym, który ocalił cię z rąk tego sukinsyna Derek'a - wypluwa podchodząc w moją stronę z każdym kolejnym słowem - Zabija mnie wiedza, że Zayn przyjechał na tą pieprzoną imprezę tylko po to, by cię uratować, gdy jak byłem na miejscu i mogłem to zrobić za niego.
Gapię się w niego, chłopak cały czas zmniejsza między nami dystans. Nigdy nie sądziłam, że zależy mu na mnie, aż do tekiego stopnia. Złość i emocje wytryskujące z jego tęczówek, alkohol płynący w moich żyłach - wystarczy, abym zapomniała o panującym na dworze zimnie.
- Zabija mnie to, że go kochasz Julio.
- Nie kocham go - potrząsam głową - to jedyne co przychodzi mi obecnie na myśl. Nikomu nie przyznałam się wcześniej do miłości, odkąd sprawy z Matt'em potoczyły się w taki sposób... Tylko i wyłącznie rodzinie i czasem Sarze, ale to co innego.
- Bzdura Jula! - wrzeszczy wściekły podchodząc jeszcze bliżej - Zabija mnie widok waszej dwójki - sposób, w jaki on cię traktuje, ciągle powodując twój płacz. Gdy tylko usłyszysz słowa przeprosin w mgnieniu oka promieniejesz, uśmiechasz się... Boli mnie, że tak mocno go kochasz, ile wiary w nim widzisz, mimo tego całego gówna z Ericą przez, które on cię prowadzi! - wymachuje dłońmi w stronę domu zamykając przestrzeń między nami. Tym razem znajduję się centymetry od niego, jego klatka ciężko unosi się w górę i dół.
- Zawsze mu wybaczasz, nieważne co zrobi! Tym razem również mu wybaczysz, za zostawienie cię tutaj samej. Za zamykanie się w pokoju ze swoją byłą laską do pieprzenia. Jestem pewien, że właśnie dostaje od niej, to, czego nie może dostać od ciebie - buczy.
Spoglądam w stronę domu mrużąc oczy. Jest w pokoju z Ericą... Tylko rozmawiają.. Zayn by mi tego nigdy nie zrobił.. Zayn, którym ostatnio był na pewno by mi tego nie zrobił. Ale dawny Zayn - jego zwykły charakter byłby do tego skłonny... Ociężale obracam się w stronę Harry'ego. Chcę mu powiedzieć, że się myli, że nie rozumie naszego związku, ale on ma rację.
Nie kocham Zayn'a.. niestety. Jednak mi na nim zależy, i w tym ma znowu rację. Zależy mi na tym popieprzonym chłopaku i chowam ogromną nadzieję, że zawsze mu wybaczę, wszystko. Tak już po prostu jest...
- Zabija mnie wasz wspólny widok, razem. Boli mnie, jak ogromny wpływ ma na ciebie... najpierw mówi, że mu na tobie zależy, a potem zostawia cię dla niej... - Harry cichnie - Gdybym to ja był na jego miejscu.. Gdybyś została ze mną.. wtedy na arenie laserowej... Zapomniałbym o Erice, nigdy bym cię nie opuścił, nie rozkazywałbym ci mówiąc co masz robić, nie kupiłbym gównianego mieszkania i robił wyrzuty sumienia, że nie chcesz się do niego ze mną wprowadzić.
- Nie robi mi o to wyrzutów, po prostu się nie zgodziłam - odpowiadam cicho. Każde wypowiadane przez niego słowo mnie rani, czuję fizyczny ból. Boli mnie, że czuje się w ten sposób i to przeze mnie. Ja wykreowałam w nim ból, cierpienie w jego tęczówkach i głosie.
- Przekona cię do przeprowadzki Julia, bo go kurwa kochasz - krzyczy - Zabija mnie świadomość, że go kochasz..
- Ja go nie kocham! - wrzeszczę na niego, w moich oczach pojawiają się łzy.
Sama myśl o kochaniu jakiegokolwiek chłopaka łamie mi serce, jedyne o kim mogę wtedy myśleć to Matt i to w jaki sposób okazywaliśmy wobec siebie to piękne uczucie. Wyznawaliśmy sobie pseudo miłość, to nigdy między nami nie istniało. Były to tylko puste, nic nie znaczące słowa.
- Dobra - syczy - W takim razie zabija mnie wiedza, że ci na nim zależy.. On na to wcale nie zasługuje. Dajesz mu te możliwość, a on to wykorzystuje, i nie bierze na poważnie. Nadal żyje swoim dawnym stylem - gównianego, nic nie wartego kobieciarza.. Gdybyś dała mi szansę, wykorzystałbym ją jak należy, zapracowałbym na to, nigdy nie pozwoliłbym byś żałowała swojej decyzji - chłopak oddycha głęboko, do jego zielonych tęczówek napływają łzy.
Pojedyncze kropelki słonej cieczy płynął w dół mojej twarzy. Wzdycham lekko, Harry podchodzi jeszcze bliżej mnie.
Jego place ocierają się o skórę na mojej twarzy wędrując wzdłuż kosmyka włosów - w noc  naszego pierwszego spotkania zrobił dokładnie to samo. Odnoszę wrażenie, że od tamtego czasu minęło wiele czasu... poznałam wtedy też Zayn'a - od tamtej pory moje życie zmieniło się w ciągłą walkę z emocjami. Potrząsam głową i stawiam krok z dala od niego.
- Myślę, że masz rację Harry... Chyba nie możemy się już przyjaźnić - szepczę. Nie chcę stracić Harry'ego, ale dalsza przyjaźń wszystko zepsuje, skrzywdzimy się jeszcze bardziej.
- Tak cholernie mi na tobie zależy, to boli... On na ciebie nie zasługuje.. Gdybyś tylko była moja, mówiłbym ci tylko to, co chcesz usłyszeć, nie ukrywałbym przed tobą niczego. Gdybyś tylko należała do mnie.. - przymykam oczy kręcąc głową.
- Wiesz.. nie należę do ciebie Harry - przerywam mu. Powoli otwieram powieki, by na swojej drodze ujrzeć załamanego chłopaka wpatrzonego we mnie. W jego tęczówkach nie ma już złości, czy cierpienia - tylko litość, desperację.
- Nie dzwoń do mnie, jak on złamie złamie ci serce - buczy kręcąc głową i odchodzi. Wydycham chwiejnie patrząc, jak chłopak wsiada do samochodu i odjeżdża w dół ulicy. 

Zayn POV
 - Erica... Nie opuszczę Julii, musimy raz na zawsze skończyć z tym gównem między nami - buczę zatrzaskując za sobą drzwi od mojego starego pokoju. Całe szczęście pomieszczenie jest całkiem puste. Jestem wdzięczny, że nie oddali mojej komnaty jakiemuś rozwydrzonemu, pijanemu chłopakowi z bractwa, który doprowadziłby go do ruiny.
- Robisz się taki wrażliwy na uczucia! - uderza mnie w ramię z wściekłym wyrazem twarzy.
- Nie prawda - buczę na nią. Dziewczyna śmieje się obracając się na pięcie z wyzywającym wyrazem twarzy.
- Do prawdy? O co chodzi z tym całym publicznym obściskiwaniem się? - wymachuje dramatycznie rękoma.
- Już wiele razy robiłem to na imprezach, publicznie - przypominam jej szorstko.
- Tak, to ja byłam twoją laską do seksu, a nie jakąś czepliwą dziewczyną - warczy zakładając ręce na piersiach
- Jeśli sądzisz, że Julia to jakaś zwykła, czepliwa- - zaczynam, Jula wcale się do mnie nie kleiła... Chciała po prostu znać każdą cholerną cząstkę mojego życia.
- Ja nie uważam, ja to wiem na Boga! - wydycha ciężko ze śmiechem - Czy nie zauważasz jak miękki się stajesz? To całe twoje dziwaczne zachowanie, zawsze chodzi o nią, nie chcesz jej zranić, ani tym bardziej, żebym to ja ją zniszczyła - drwi niskim tonem - Od kiedy jakakolwiek dziewczyna obdarowuje cię jakimikolwiek uczuciami? Zawsze liczą na szybki numerek i zmierzają do końca.
- Erica-
- I ten pieprzony apartament Zayn? Co się stanie gdy w końcu Julia zdecyduje się do ciebie wprowadzić? Wiele gówna może spotkać człowieka. Z całej siły chronisz ją przed poznaniem prawdy o samym sobie, bo doskonale sobie zdajesz sprawę, że taka dziewczyna, jak ona zostawi cię gdy tylko odkryje prawdę. Kogo poprosisz o pomoc, gdy rozpęta się burza? - domaga się jasnej odpowiedzi. Rzucam w nią złośliwym spojrzeniem, gdy spaceruje po całym pomieszczeniu wyolbrzymiając całą tą sytuację.
Miała rację.. Za każdym razem, gdy decyduję się na jakąkolwiek bliższą relację, wszystko prędzej, czy później się sypie. Erica zwykła sprzątać po mnie, próbować to jakoś załagodzić - ja tym czasem pochłaniałem się w poszukiwaniach kolejnej zdobyczy.
- To nie kolejna Stacy, prawda? Chyba nie chcesz kolejny raz zrobić z Harry'ego, bądź Charles'a kołka? Zabawić się z ich egiem i dumą? - wrzeszczy. Jakim prawem pozwoliła sobie na porównanie Julii do Stacy?!
- Czy wyglądam, jakbym się nią zabawiał? - pytam ją rozwścieczony.
- Nie mam pojęcia, ale wolałabym, aby tak było! Mógłbyś to wtedy wkrótce zakończyć! - odkrzykuje - Zdajesz sobie sprawę, że Blake jest gotowy opowiedzieć Julii całą historię o Stacy, prawda? Dowie się w jaki sposób schrzaniłeś ich związek - wzdycha.
- Nie rozwaliłem ich związku, nie miałem z tym nic wspólnego. Stacy jest po prostu durna i naiwna - kręcę głową. Naprawdę była idiotką.
- Skoro jesteś, aż tak szczęśliwy w swoim kolorowym związku, to dlaczego spędziłeś połowę wieczoru ze mną, kłócąc się, zamiast obściskiwać się z Juleczką? - pyta unosząc brew zaintrygowana - Co? Zmęczony publicznym okazywaniem uczuć? Robisz to tylko dlatego, że ona tego chce. Widzę to. Robisz wszystko na jej skinięcie, to nie jesteś już prawdziwy ty - oznajmia podchodząc do mnie.
 - Skąd niby to wiesz? - pytam ją ostro, na co dziewczyna obdarowuje mnie głupim uśmieszkiem. Powinienem był zostawić ten temat w spokoju. Mogłem nie zaczynać z nią w kuchni, odpuścić sobie.
- Próbujesz być dla niej Matt'em, wiesz, jak bardzo ona go kocha - stawiam krok w jej stronę, na sam dźwięk tego imienia zaczyna się we mnie gotować.
- Co Zayn? - podpuszcza mnie - Powiedz, że to nie prawda, zaprzecz moim słowom. Przyznaj się, że odstawiasz tę całą szopkę kochającego chłoptasia, bo sam tego chcesz - mówi patrząc mi prosto w oczy.
 Nie wiem dlaczego to robię, chyba dlatego, że mi na niej zależy, tak zależy mi na Julii. Wiem też, że przywykła do takich rzeczy. Ja... Wcale nie chodzi tu o Matt'a. Ona go już nie kocha.
- Idę jej poszukać - przechodzę obok niej.
- Robisz się taki miękki Malik... Co będzie dalej? Pozbędziesz się tatuaży i ciemnego stylu? Wymienisz te ubrania na koszulki polo, spodnie khaki i tuzin podręczników pod pachą? - droczy się ze mną. Obracam się w celu nawrzeszczenia na nią, jednak w tym samym momencie słyszymy ciche pukanie do drzwi. Nie. Mam tylko nadzieję, że to nie Julia.
Otwieram drzwi, w progu zastaję Elenaor, która mierzy wzrokiem najpierw mnie, a potem Ericę - jest zawiedziona. Nie mam pojęcia czego chce, ale wygląda na więcej, niż tylko niezadowoloną.
- Czego chcesz? - pyta ją Erica.
- Szukałam cię... Musimy skończyć naszą rozmowę, ale widzę, że jesteś teraz zajęty - szepcze, by Erica jej nie usłyszała.
- Elenaor to nie jest to, na co wygląda- staram się jej to jakoś rzeczowo wyjaśnić.
- Nawet się nie fatyguj Zayn... Jedynej osobie, której jesteś winien jakiekolwiek wyjaśnienia to Julia, która z resztą nieźle się już upiła - szepcze. Spoglądam na zniecierpliwioną Ericę.
- Porozmawiamy jutro - przechodzę obok brunetki i podążam w dół schodów. Zaczynam kierować się w stronę balkonu, gdzie z pewnością odnajdę Julię z całą resztą. Mam ogromną nadzieję, że nie zacznie wypytywać mnie o Ericę, czy El. Nie mam ochoty jej tego teraz wyjaśniać. Nie zrobię tego.
- Czy właśnie wygrałam? - słyszę jej niewyraźny głos dochodzący z salonu. Zatrzymuję się i idę tam. Julia stoi w towarzystwie Sary, obie grają w ping-ponga.
- Wydaje mi się, że obie przegrałyśmy - Sara śmieje się przytrzymując się Julii. Fantastycznie, obie są nieźle wstawione. Wchodzę do pokoju - Oh, popatrz kto się tu zjawił - Sara chichocze na mój widok.
- Zamknij się - naskakuję na nią nieprzyjemnym tonem, na co dziewczyna wystawia język. Następnie wybucha śmiechem próbując utrzymać równowagę podtrzymując się o ramię Julii - Gdzie do cholery jest Niall? - pytam ją rozglądając się po grupie osób.
- Czas na damski wieczór. Wystawiłeś Julię dla tej dziwki... Nie miałam serca zostawić mojej dziewczynki zupełnie samej - Sara śmieje się całując Julię w policzek. Dziewczyna zaczyna się śmiać. Łapię ją za rękę i przyciągam do siebie.
- Ile wypiłaś? - dopytuję ją pomagając jej stać na równych nogach.
- Jakby to było ważne. Ja zatrzymam swój mały sekrecik, ty też możesz - bełkocze niewyraźnie. W jej oddechu czuć woń alkoholu. Piorunuję Sarę spojrzeniem, która bawi się piłeczkami od ping-ponga wrzucając je do kubeczków po drugiej stronie stołu.
- Julia, kurwa, serio? Teraz się w to bawimy? - spoglądam na nią.
- Dlaczego cię to obchodzi? - syczy ze złością - Całą noc zajmowałeś się Ericą - buczy przechodząc obok mnie. Szybkim ruchem łapię ją za ramię - Zostaw mnie! - krzyczy.
- Zabieram cię do domu - przyciągam ją do siebie.
- Świetnie się tutaj bawię - protestuje starając się uwolnić z mojego uścisku.
- Zabieram cię do domu - powtarzam.
- Nie chcę iść! - wrzeszczy. Ignoruję jej prośby i wyprowadzam ją w spokojniejszą okolicę - Ja poprowadzę - mówi mi zataczając się przede mną na boki.
- Nie ma mowy - śmieję się z niej podchodząc do samochodu.
- Wypiłeś dokładnie tyle, ile ja - rzuca we mnie. Wypiłem ledwie jednego drinka, nie mam pojęcia ile zdążyła pochłonąć Julia ze swoją uroczą, równie pijaną przyjaciółeczką przy boku.
- Za nic w świecie nie pozwolę ci teraz prowadzić - otwieram drzwi pasażera i niemalże wpycham ją do środka. Jej ciało bezwiednie opada na fotel, dziewczyna przewraca oczami, ale nie odzywa się.
Czuję budującą się we mnie złość, wszystkie kłótnie, które ostatnio udało nam się szczęśliwie ominąć powoli gromadzą się i za niedługo wybuchną... 
^^^^^
- To nie jest dom - dziewczyna bełkocze, gdy niosę ją do mojego mieszkania. Na jej nieszczęście ilość alkoholu zaburzyła jej równowagę i zdolność do samodzielnego poruszania się.
- Wiem - wzdycham odkładając ja na jedna z kanap. Dziewczyna podnosi się i rozgląda zdezorientowana.
- Kurwa, naprawdę nie powinienem był zostawiać cię tam samej, jesteś totalnie pijana - mówię podchodząc do kuchni w celu nalania jej szklanki zwykłej wody.
- Czy pomiędzy tobą, a Elenaor do czegoś doszło? Gdy spytałam Louis'a, on- - bełkocze do mnie z salonu.
- Pytałaś Louisa? - krzyczę na nią wracając do pokoju. Dziewczyna wstaje asekurując się o ścianę. Spytała cholernego Louisa? Elenaor urwie mi głowę, gdy on tylko zacznie ja o to wypytywać. Oczy dziewczyny napełniają się w złość od moich krzyków.
- Tak i wiesz co? On nie ma o niczym pojęcia! Powiedz mi dlaczego spędziłeś całą noc z Ericą! - domaga się wyjaśnień ze zranieniem w głosie - Wiem, że zabrałeś ją do pokoju! I co? Przeleciałeś ją, bo ja ci nie daje? - jej głos ocieka złością i jadem.
- Myślisz, ze to zrobiłem? - syczę zezłoszczony, w moim sercu czuję nagły i nieprzyjemny ból. Uważa ze przeleciałem Ericę, bo ona się nie dała? Zaciskam dłonie w pieści.
- Zayn przecież tak właśnie było! Taki jesteś! Zwykły kobieciarz z bractwa! - wytyka mi.
Nie odpowiadam na jej zarzuty. Dziewczyna stara się przezwyciężyć ciężar ciała i podtrzymać rozmowę, nie ma pojęcia co wygaduje - staram się uspokoić. Ona jednak mi w tym wcale nie pomaga, mówi dalej.
- Dlaczego okłamałeś mnie w sprawie z dziećmi? Czemu nadal przyjaźnisz się z Ericą? - pyta dalej.
Zaciskam szczękę, staram się utrzymać w sobie całą napędzoną przez jej niewyparzoną buźkę złość. Wiem, że prędzej, czy później palnę coś, czego będę później cholernie żałować. Słowa Erici ciągle przebiegają po mojej głowie;
Próbujesz być dla niej Matt'em, wiesz, jak mocno go kocha. Nie jestem żadnym, pierdolonym Matt'em. Nie zamierzam się z nią dłużej zabawiać. Nie chcę się z tym chrzanić. Jestem Zayn, nie umawiam się, nigdy się nie zobowiązuje. Od nikogo niczego nie oczekuje, nie obchodzi mnie, co myślą sobie o mnie inni i jakie mają zdanie o moim postępowaniu.
- Wiesz co? Dlaczego nie powiesz mi najpierw, dlaczego przyjaźnisz się z tym pieprzonym dupkiem, który cię zdradził? - szczęka dziewczyny opada, z jej tęczówek upływa cała złość .
Moje pytanie miesza się z gęstą atmosferą wściekłości, wszystko zepsułem, dolałem tylko oliwy do ognia...



Wracam do starych ustaleń; rozdział piątek/sobota. eh... jak myślicie, rozstaną się? :C
Lydia Land of Grafic