piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 50

Następnego dnia, podczas gdy Sara wybrała sie na zakupy po jakieś produkty spożywcze, ja decyduję się nieco posprzątać nasze mieszkanko. Przez ostatni tydzień pozwoliłam Sarze na zamianę tego miejsca w totalne wysypisko śmieci. Najpierw posprzątam, potem wezmę oczyszczający prysznic.
Pokój idzie mi lekko, w większości zbieram ubrania Sary, które leżą wszędzie, ale nie jest najgorzej. Po skończeniu spoglądam na zdjęcie moje i Zayn'a, wtedy przypominam sobie o tej nieszczęsnej bransoletce. Niespiesznie odsuwam szufladę i wyciągam z niej świecidełko. Mój wzrok odrazu atakuje jej piękno.
Przez palce spoglądam na stojący zaraz pod biurkiem kubeł na śmieci. Zaciskając oczy odkładam ją na swoje miejsce i szybkim susem wskakuję do łazienki w celu wzięcia prysznica. Mam nadzieję, że to pozwoli mi ochłonąć i oczyścić myśli.
Dopóki woda nie zmienia sie w lodowaty wodospad, jej gorący strumien rozluźnia każdy mój mięsień. Wycieram się miękkim ręcznikiem, po czym ubieram dżinsy, koszulkę i sprawdzam telefon upewniając się, czy nie mam żadnych wiadomości od Zayn'a. Niestety, chłopak nadal sie nie odezwał.
Nie powinnam sie martwić, nie jestem jedną  z tych dziewczyn, które kontrolują swoich chłopaków i napastują go wiadomościami i połączeniami. Mimo to jest inaczej. Boję się, co prawda nie wściekł się na mnie za Matt'a. Nie wytrzymuję i po chwili wybieram jego numer.
- Cześć kochanie - uśmiecham się. Na sam jego głos, cała moje zmartwienie gdzieś niknie.
- Hej - odpowiadam - Słuchaj... Sara powiedziała mi o imprezie, którą urządza ten koleś Brian i..
- Nie idziemy tam - My? Od kiedy to on mną decyduje? Nie to, że bardzo chciałam tam iść, ale jego sprzeciw mnie przekonał.
- Dlaczego nie? - pytam go nie mając na celu rozpoczęcie żadnej kłótni. Jeśli jednak zamierza mnie kontrolować, wcale mi w tym nie pomoże.
- Ponieważ jego imprezy zawsze wymykają się spod kontroli - jak każda. Przewracam teatralnie oczami na jego kolejną, jakże sensowną wymówkę. Jeśli nie chciał tam iść, mogł po prostu powiedziec prawdę.
- Sara bardzo chce, abym jej tam towarzyszyła.. Przełączysz się? - już powiedziałam jej, że tam z nią pojadę, nie wymigam sie już z tego. Najlepiej było by gdyby ten uparciuch sie zgodził.
- Nigdzie nie idę Julio - chłopak zaczyna się irytować. Wzdycham cieżko siadając na krześle przy biurku.
- Proszę cię? - przyciągam kolana do klatki.
- Nie, ja się tam nie wybieram i ty rownież - Aby na pewno? Czy on właśnie próbuje mi udowodnić, że może wpływać na moje decyzje? Zamykam na sekundę powieki.
- Od teraz to ty o mnie decydujesz? - pytam go cicho ze złością. Nie chce sie kłócić, ale jego sposób postępowania mnie wkurza.
- Nie, po prostu stwierdzam, że nie powinnaś się tan wybierać, a ja nie idę - ton chłopaka rośnie w spięcie. Zaciskam na chwilę usta.
- Pójdę bez ciebie - mówię mając nadzieje, że to go jakoś zmobilizuje do zmiany decyzji. Jeśli będzie widział, że pójdę bez niego, nie pozwoli mi na to i tez przyjdzie.
- Dobra, idź tam sobie. Nie zamierzam sie z tobą o to sprzeczać - buczy, po czym w słuchawce rozbrzmiewa sygnał zakończonego połączenia. Przez chwile gapie sie w biurko i zaczynam sie głośno śmiać.
Cóż mogło byc gorzej. Aczkolwiek wolałabym, aby tam ze mną poszedł, czułabym sie po prostu pewniej. Chciałabym, aby wyznał mi prawdziwy powód dla którego nie chce tam iść, zawsze wydawało mi sie, ze Zayn lubił imprezy.
^^^^^^^^
- Nie wierze, że Zayn nie przyjdzie, to głupie - Sara przewraca oczami. Obie siedzimy już w samochodzie i zmierzamy do domku w górach tegoż chłopaka. Prawda jest taka ze nadal nie czuje ogromnej chęci do tej imprezy. Jednak opór Zayn'a zmobilizował mnie do tego.
- No nie? - śmieje sie.
- Niall tam będzie, więc śmiało dotrzymamy ci towarzystwa - dziewczyna spogląda na mnie ciepłym spojrzeniem - Wszystko będzie w porządku, zobaczysz - zapewnia mnie chichocząc i stukając mnie w ramie. Odpowiadam jej uśmiechem. Po chwili dojeżdżamy do lasku pełnego zaparkowanych aut. Obie decydujemy się zostawić nasz samochód nieco dalej, gdzie jest mniej tłoczno. To miejsce znajdowało sie bardzo daleko od jakiejkolwiek cywilizacji, czy choćby sąsiednich domków. Można było zauważyć za to drzewa przeróżnej maści.
Obie wysiadamy i kierujemy sie w stronę drzwi wejściowych. Z każdym krokiem pod naszymi stopami chrupocze brud, gałęzie, liście i inne odłamki kamyków. Nocne powietrze skutecznie chłodzi nasze ciała. Te listopadowe wieczory przyniosły znacznie chłodniejsza aurę, niz wcześniej.
Mimo to, Sara odważnie założyła krótką sukienkę. Na szczęście namówiłam ja na cieplejsza kurtkę. Ja za to założyłam zwykłą, biała koszule i spodnie. Nie mam sie dla kogo dzis stroić.
Dom przepełniony jest znacznie większa ilością ludzi, niż w domu bractwa. Sam budynek zapiera dech w piersiach, jest przepiękny. Składa się jakby z dwóch części. Ma drewniany szkielet, ogromne okna z przejrzystymi szybami, schody z balustradami i balkony na dwóch piętrach. Tamte miejsca są po brzegi wypełnione pijanymi już nastolatkami.
- Ten dzieciak tu mieszka? - pytam ją kiedy mijamy grupkę pijanych chłopaków biegnących w stronę lasu. Czy ktokolwiek interesował sie ich bezpieczeństwem? Co jeśli sie gdzieś tam zgubią?
- W zasadzie to wakacyjny domek jego rodziców - wzrusza ramionami, po czym wkraczamy do domu, z którego dudni głośna muzyka. Na sam smród alkoholu zaczyna kręcić mi sie w głowie.
- Jest Niall! - Sara mówi zachwycona, chyba nie przeszkadza jej ten okropni zapach. Faktycznie, blondyn tam stoi, otoczony kilkoma chłopakami, których kojarzę z bractwa. Dziewczyna podchodzi do niego, para dzieli słodki buziaczek, po czym znów odwraca sie do mnie z szerokim uśmiechem.
- Zayn nie mógł przyjść.. W zasadzie to nie chciał, wićc Jula bedzie dotrzymywać nam dziś towarzystwa - Zerkam na chłopaka z uśmiechem, który wita mnie skinieniem głowy.
- Ciesę się że przyszłaś - chłopak unosi kubeczek w moją stronę w geście toastu. Niall obejmuje Sarę ciasno swym ramieniem. Byli tak złotą para - piękne ze sobą wyglądali.
- Nie mam przecież drinka - zaznaczam. Ponownie rozglądam sie po zatłoczonym domu, muzyka gra, ale nie aż tak głośno, jak oczekiwałam. Bez problemu udaje sie na spokojnie porozmawiać z osobami towarzyszącymi.
- Powinnysmy załatwić jakieś drinki! - Sara wybucha radośnie spoglądając na swojego chłopaka. Jeśli ta dwójka, już złapie kontakt wzrokowy, wszystko inne przestaje sie liczyć. Żyją jakby we własnym świecie, takiej bańce. Miłość bucha od nich na metry, czego im ogromnie zazdroszczę. Skąd to wiem? Razem z Mattem zwykliśmy tak wyglądać...
- Ja sie tym zajmę, abyście nie musieli sie rozdzielać - żartuje sobie z pół uśmiechem. Sara wybucha śmiechem, ale nie zatrzymuje mnie. Wolnym krokiem zmierzam wiec do kuchni. Jest ona zaskakująco malutka, porównujac ja do reszty pomieszczeń. Widzę białe szafeczki i blaty mokre już od rozlanych trunków.
Skanuje pomieszczenie w poszukiwaniu czystych kubeczków, ostatecznie udaje mi sie odnaleźć butelkę wódki, cud, że cokolwiek w niej jeszcze zostało oraz poncz. Chwytam je i mieszam obie ciecze w kubkach.
- Julia - słyszę za sobą zawistny ton. Spoglądam w stronę doskonale znanej mi dziewczyny. Przynajmniej nazwała mnie po imieniu.
- Hej Erica - odpowiadam jej spokojnie. Dziewczyna wyglada jak bogini. Na jej oczach widnieje idealnie wykonane smokey-eye, ma wyprostowane włosy i czerwoną sukienkę doskonale wydatniajaca jej figurę. Po chwili zauważam stojąca koło niej dziewczynę. Ma ona truskawkowo-blond włosy i orzechowe oczy. Nie wyglada na specjalnie zainteresowaną naszą rozmowa - odnoszę wrażenie, że odgrywa role 'rzepu psiego ogona'.
- Jestz tobą Zayn? - dziewczyna udaje, ze rozgląda sie za nim z durnym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie dziś - potrząsam głowa i na pięcie prędko obracam sie w drugą stronę mając nadzieje, że się odczepi.
- Chodzi pogłoska, ze jesteś jego dziewczyną... To nie prawda, no nie? Prosze cię - dziewczyna wybucha śmiechem zakładając ręce na piersiach. Wysilam w sobie mały uśmiech i spoglądam na nią.
- Tak, to prawda. Zaskoczona, że to nie ty? - pytam. Chwytam jeden z czerwonych kubków i biorę z niego porządnego łyka, staram sie zignorować palące uczucie na dole mojego gardła i nie skrzywić, gdy trunek tylko przez niego przepływa. Nie ma mowy, abym sobie z nią poradziła na trzeźwo.
- Nie. Po prostu dziwi mnie, że przełamał swoje życiowe postanowienia. Zgaduję, że od teraz będziemy się cześciej widywać - uśmiecha sie sztucznie. Czy ona ćwiczy ten gest codziennie przed lustrem?
Cześciej widywać? My? Nie moge jej wyciąć z życia Zayn'a... Jeśli chłopak ma zaakceptować Matt'a, będę musiała zmierzyć sie z Ericą i dać spokój. Różnica jest jedna, ja nigdy nie pieprzylam się z Mattem i on nie mieszka w tym samym mieście.
- Świetnie - oblizuję usta i wypijam kolejny pokaźny łyk alkoholu. Chwytam dłonią jeszcze jeden kubek i zaczynam wychodzić z kuchni do Sary i Nialla. Mam tylko nadzieję, że Erica już skończyła swoja paplaninę.
- Wiesz, nie jestem, aż tak złą osobą, za jaką mnie uważąsz - woła za mną. Zwalniam, obracam się w jej stronę. Dziewczyna natychmiast do mnie podchodzi. Unoszę brew zdziwiona. Nie chce byc nie miła, ale zasłużyła sobie  na takie traktowanie i taką opinię, nazwała mnie suką za pierwszym razem, gdy sie spotkałyśmy.
- Naprawdę taka nie jestem - ponownie zakłada ręce i przerzuca włosy na jedno z ramion - Po prostu dbam i Zayn'a, obchodzi mnie jego los, a ty mi w tym przeszkadzasz - wyjaśnia znajdując sie centymetry ode mnie. Pomimo jej złośliwego tonu, wiem, że ma racje.
Dlaczego tak sie nim interesowała? Byli aż tak sobie bliscy? Naprawdę nie mam pojęcia, co wydarzyło sie pomiędzy nią, a Zayn'em. Jak sie spotkali? Jaka relacja ich łączy?
- A to czemu? - pytam. Skąd niby widziała, co jest dla Zayba najlepsze? Za Ericą podąża jedna z jej przeuroczych przyjaciółeczek, dziewczyna spogląda na mnie z lekkim uśmiechem. Co dziwne, nie jest to złośliwy, ani zaczepny gest, wręcz przeciwnie, jej uśmiech jest nieśmiały.
- Zerwania są nieuniknione... Tak tylko mówię - wzrusza ramionami rozglądając sie po nastolatkach wokół nas. Zaciskam szczękę, nie pozwolę jej zajść mi za skórę. Nic już mi nie pomaga trzymać nerwów na wodzy. Jak ona śmie wypowiadać się na ten temat? Nie powinno ją to obchodzić. Ona nie ma pojęcia co jest pomiędzy mną i Zayn'em.
Co prawda, ona gości w jego życiu trochę dłużej niż ja. Była dla chłopaka takim zwyczajem, czymś stałym, niezmiennym. Dlaczego nadal sie przy nim kręci? Co było dla niej, aż tak ważnego?
- Skąd ty możesz wiedzieć cokolwiek o zerwaniach, co? Nie wydaje mi sie, że kiedykolwiek byłaś w związku - naskakuje na nią. Nie pozwolę jej na mnie wpłynąć i rozdzielić mnie i Zayn'a. Louis ostrzegł mnie, że to królowa dramatów, niestety, w naszej sytuacji jej rola nie ma prawa bytu.
- Właściwe, to miałam kiedyś jednego chłopaka - twierdzi z jasnym uśmiechem - przeraża mnie ten widok. Jest taki sekretny, przebiegły. Ona wie o czymś, o czym ja nie mam pojęcia. Błagam niech mi tylko nie mówi ze to Zayn zaznał tego zaszczytu.
- Doprawdy? - pytam zaskoczona - A z kim, jeśli można widzieć? - biedny chłopak, pewnie zerwał z nią, gdy tylko sie spostrzegł jak wredna ma dziewczynę. Choć wydaje mi sie, ze ona jest tym typem dziewczyny, która wokół chłopaków udaje zupełnie inną.
- Spotykałam sie z Harrym - odpowiada dumnie przerzucając cześć włosów ze wzruszeniem ramion.
Szczeka opada mi z zaskoczenia, gapie sie na nią nie mogąc wydusić z siebie słowa. Czy ona właśnie wyznała, że Harry był jej chłopakiem? Naprawdę? Dziewczyna śmieje sie na moja reakcje. Ona musi kłamać, nie wierze jej.
- A kiedy ciebie zabraknie, ja nadal pozostanę przy Zayn'ie - uśmiecha sie szyderczo i odchodzi.
Jej wcześniejsze wyznanie nadal trzyma mnie w osłupieniu. Erica spotykała sie z Harrym? Nie ma mowy, w jakim świecie ten chłopak mógł sie na to zgodzić. Przecież on był zupełnym przeciwieństwem tej zdziry. Ona nawet nie była w jego typie.
- Zaskakujące nie? - blondynka uśmiecha sie do mnie.
Odwracam sie w jej stronę i powoli zgadzam sie z nią. Nie miałam pojęcia, że ta dwójka sie spotykała - w sumie to każdy ma prawo do szczęścia i miłości. Jeśli tylko zobaczę gdzieś tutaj Harry'ego, muszę go o to zapytać.
- Jestem Kylie... Przyjaciółka Erici - wyjaśnia wypowiadając słowo 'przyjaciółka' bardzo niepewnie.
To Erica ma przyjaciół? To dopiero szok. Nie to, że nikt jej nie lubi... Wydawała sie taka... niedostępna.
- Cześć Kylie... Dlaczego te wszystkie dziewczyny patrzą sie ba mnie w ten sposób ? - wskazuje na grupkę znajomych Erici. Mam nadzieje, że nie maja juz o mnie opinii po tym ci usłyszały od niej.
- Są częścią sorority*... - Erca należy do sorority? Nie wyglada ba taka, która dogada sie z takimi osobami, ale patrząc na nie moge rzec, że są dokładnie takie jak ona - Jesteśmy dziewczynami, które zawsze imprezują, z Harrym i nie tylko - to wiele wyjaśnia. Pewnie na jednaj z takiej imprez Erica poznała Zayn'a... - Przyszliśmy to dzis, by zobaczyć kim jest te słynna Julia Augustine...
- Słynną? - zwracam sie do niej zaskoczona. Kim jest słynna Julia Augustine? Znają mnie? Od kogo to wszystko wiedza?
- Zayn jest taką legendą... Motorola - dziewczyna wzrusza ramionami z uśmieszkiem. Pewnie dlatego, że znany jest głownie, jako kobieciarz. Szeroko wiadomo, że w jego zwyczaju jest spotykanie sie z dziewczynami tylko w celach seksualnych.
- Musiałyśmy zobaczyć kogo poprosił o chodzenie. Kto był wystarczający, aby przykuć jego uwagę, wpłynąć na zmianę jego dotychczasowego życia - mówi. Wiec to prawda, on nigdy wcześniej nie umawiał sie z nikim tak na poważnie.
- Skąd wy to wszystko wiecie? - pochwaliłam sie tylko Lindsay i Sarze, ale nie wyobrażam sobie Zayn'a wykrzykującego te nowinę na lewo i prawo. Wszystko dzieje sie stanowczo za szybko.
- Erica widziała, widocznie pogodzili sie z Zayn'em, wszystko jest po staremu mino tego spięcia na urodzinach tej laleczki - dziewczyna śmieje sie do siebie.
- Sary - poprawiam ja, na co rzuca we mnie przepraszającym uśmiechem - Co masz na myśli, ze po urodzinach?
- Zayn kazał jej wtedy spieprzać, chciał by dała mu spokój. Następnie po tygodniu przyleciał i wyznał, że zamierza spytać cie o chodzenie. Erica załapała, że koniec z ich łóżkowymi przygodami - uśmiecha sie. Zayn kazał jej odejść, zaskakujące. Miałam taka nadzieje, ale nigdy nie wierzyłam, ze faktycznie to zrobi.
- Oh.. - wypuszczam powietrze.
- Słuchaj, wydajesz sie bardzo miła osoba, moęe wpadniesz kiedyś do nas. Zdaje sobie sprawę, ze Erica to ciężko orzech do zgryzienia, ale czasem ma dobre intencje.. - Kylie śmieje sie dotykając moje ramie. Ta dziewczyna jest fajna, przynajmniej tak myślę i z pewnością na przyjemniejszy charakter od Erici. Nie zamierzam jednak ich odwiedzać, przede wszystkim z powodu Erici.
- Jasne - dziewczyna klaszcze podekscytowana.
- Świetnie, wiec do zobaczenia wkrótce. A tak w ogóle to gratuluje tobie i Zayn'owi - mówi po czym odchodzi do reszty swoich koleżanek. Zaczynam kierować sie z powrotem do Sary.
- Czemu tak długo? - dziewczyna rzuca sie po swój napój. Zabieram od niej swój i podaje jej drugi przygotowany specjalnie dla niej - Od kiedy pijesz? - pyta zaskoczona.
- Erica tu jest - odpowiadam cicho. Dziewczyna przewraca oczami ze śmiechem.
- Nie mów mi, że ta dziwka zdążyła juz zajść ci pod skore - dziewczyna buczy ze śmiechem. Spogląda uśmiechającego sie do niej Nialla, oboje zachowują sie, jakby nie zauważali nic poza sobą nawzajem.
- Sara! - naskakuje na nią. To prawda nie byłam wielka zwolenniczką rozmów z Erica, ale wyzywanie jej od dziwek nie jest koniecznością. Blondynka rzuca we mnie spojrzeniem typu 'no co ty?'.
- Jula, coś ty, ona przecież pieprzyła sie z Zayn'em, uprawiała seks prawdopodobnie z każdym obecnym tu facetem. Daj spokój - Niall śmieje sie głośno. Spoglądam na niego, na co chłopak unosi brew.
- Znam to spojrzenie.
- Jakie spojrzenie? - pytam nie wierząc co ma na myśli. Chłopak skanuje mnie swymi niebieskimi tęczówkami z uśmiechem.
- Dowiedziałaś sie o niej i Harrym.
- Harry i Erica? - Sara dopytuje sie zaskoczona.
- Tak sie składa, że ta dwójka była kiedyś razem - mówię jej.
- Nie! - krzyczy - Nie możliwe! - uśmiecha sie na nowa informacje.
- Widzieliście Harry'ego? Chciałabym z nim pogadać - nie o Erice, chce go przeprosić za Zayn'a.
- Taa... On sie... Chowa - Niall wskazuje gdzieś za mną. Obracam się I natychmiast spotykam jego tęczówki. Chłopak stoi w odległym kacie, z dała on nas. W momencie odrywa je ode mnie i spogląda w inne miejsce, po czym widzę już tylko jego kręcona czuprynę. Chłopak próbuje wydostać się z budynku, zmierza w przeciwna stronę do nas.
- Przepraszam was na moment - podaje Sarze swój pusty kubek i zabieram jej. Dziewczyna śmieje się ze mnie, po chwili znajduje się już przy wyjściu.
Przepycham się przez pęczki ludzi, ostatecznie moje ciało uderza fala zimnego powietrza, co bardzo mnie odpręża. Czyste powietrze jest czymś przyjemnym, w porównaniu do smrodu potu i alkoholu unoszącego się w środku.
- Harry! - wołam za nim, który nadal nie odpuszcza i chce odejść jak najdalej ode mnie. Chłopak zatrzymuje się w końcu i rzuca sztucznym uśmiechem - Nawet nie próbuj udawać, że wcale mnie nie unikałeś - ostrzegam go, gdy nareszcie udaje mi się go dogonić.
- Przepraszam.. jest Zayn? - chłopak rozgląda się nerwowo.
- Nie.. nie chciał tu przychodzić - bełkoczę. Harry przytakuje jakby z ulgą - Na prawdę strasznie cię przepraszam za tę akcję w sobotę.. Mówiłam to już Lou-
- Ta, przekazał mi - chłopak przerywa mi nagle. Zaskakuje mnie tym nie miłym zachowaniem, ale nie mam prawa go winić, a co dopiero oceniać. Został w końcu uderzony i to z mojej winy - Wy we dwoje? Oficjalnie razem? - pyta mnie ostro.
- Spotykałeś się z Ericą? - nie odpowiadam na jego pytanie, tylko natychmiast zmieniam temat. Jego oczy szerzą się w zaskoczeniu, pewnie nie spodziewał się, że się kiedykolwiek o tym dowiem.
- To było zupełnie przelotne. Poznaliśmy się rok temu, oboje byliśmy nowi, dopiero zaczynaliśmy um.. zgraliśmy się, ale to było jeszcze zanim poznała Zayn'a - wyjaśnia szybko unikając ze mną kontaktu wzrokowego.
- Zostawiła się dla niego, czy... - chciałam dowiedzieć się nieco więcej o ich związku. Czułam, że było coś więcej, coś o czym nie powiedział mi nikt z osób trzecich.
- Nie, po prostu zerwaliśmy.. Ta cała sytuacja przestała być dla nas dobra - chłopak kręci głową nadal nie patrząc mi w oczy.
- To nie ma dla mnie sensu.. Ty i Erica? - śmieję się. Nie potrafię sobie wyobrazić tej dwójki razem, w żadnym świecie i za żadne skarby. Harry i Erica na randce, publiczne całowanie... Nie widzę tego.
- Czy to nie ty mi o tym powiedziałaś? Pamiętasz? - pyta mnie. Wpatruję się w niego przez dłuższy moment. O czym mu mówiłam? Nie mam pojęcia, co ma teraz na myśli. Czy wypaplałam mu coś o Zayn'ie?
- Co masz na myśli? - przez moją głowę biegnie miliony możliwości/
Ponieważ coś nie ma sensu, wcale nie oznacza, że jest czymś złym - przypominam już sobie - Może ja i Erica, nasz związek nie miał sensu, był abstrakcją dla wielu osób wokół nas, racja, ale nie był najgorszy. Ja dbałem o nią, a ona o mnie.
- A potem uciekła do Zayn'a - dodaję.
- Skoro tego nie zauważasz Jula, powiem ci coś... Ona i on są identyczni, mają te same charaktery, czasem odnoszę wrażenie, że to jedna osoba w dwóch, różnych ciałach - nie wierzę, że to powiedział. Erica była skupiona tylko na sobie, królową dramatu, zawsze wywołuje spustoszenie, nienawiść, a Zayn... był tajemniczy, ale w niczym nie przypominał mi jej.
- Erica ma naprawdę dobre serce. Czasem po prostu uchodzi za zupełną zołzę - .chłopak śmieje się.
- Wow, mam wiele do zarzucenia.
- Wiesz, myślę, że nię muszę ci się tłumaczyć z mojego związku, skoro umawiasz się z Zayn'em - jego ostry ton powraca. Spuszczam wzrok i skinieniem głowy przyznaję mu rację. Zdaję sobię sprawę, jak bardzo do skrzywdziłam, niedawno otwarcie mi wyznał, że o mnie dba, zależy mu, a ja? Nic z tym nie zrobiłam, a nawet doprowadziłam do tego, że został pobity przez Zayn'a.
- Przepraszam... musiałam się upewnić, czy nie kłamała.
- Dlaczego miałaby skłamać a takiej sprawie? - Przez Louis'a. To on powiedział mi o niej wszystko co aktualnie wiem, a po obserwacji jej zachowania większość się sprawdziła. Ta dziewczyna zawsze musi mieć wokół siebie szum. Przygryzam język, aby mu tego nie powiedzieć. Nie chcę dolewać oliwy do ognia.
- Liam i Danielle nie przyjechali? - zmieniam temat. Mam nadzieję, że pominiemy te mniej przyjemne tematy, wystarcz mi, że Erice udało się już wyprowadzić mnie z równowagi.
- Oni nie cierpią imprez Brian'a, za każdym razem wymykają się spod kontroli. Ludzie wpadają do pobliskich lasów, gubią się tam nawet na kilka dni - wzrusza ramionami.
- Poważnie? - śmieję się nerwowo. Muszę pilnować Sarę, koniecznie. Nie chciałabym, aby już na zawsze zginęła w lesie.
- Tak - chłopak przytakuje. Stoimy w niezręczniej ciszy, po czym przerywają nam chichotu pary stojącej nieopodal nas. Oboje odwracamy się i zerkamy na całującą się dwójkę. Co ciekawe, oboje są na wpół nadzy.
- Jak widać nie przejmują się pozostałymi osobami wokół - mówię - Mała pijacka zabawa - śmieję się zwracając się do Harry'ego.
- To na pewno nie tylko zabawa - zapewnia mnie - To zdecydowanie prawdziwa miłość - spoglądam na niego myśląc, że sobie teraz żartuje. Chłopak jednak poważnie wpatruje się w tamtą dwójkę, na jego twarzy nie ma ani śladu humoru.
- Co sprawia, że tak uważasz? - Prawdziwa miłość? Oboje niemalże zjadają się na środku, gdzie każdy może ich zobaczyć.
- Widzę w nich pasję - odpowiada krótko patrząc mi w oczy. Pasję? Co to ma do prawdziwej miłości, uczucia?
- Ponieważ bucha od nich pasja, wcale nie oznacza, że są w sobie zakochani - wydycham gapiąc się na nich.
- Nie można kochać bez pasji - chłopak zostaje przy swoim.
- Wiesz... - nie mogę mu zaprzeczyć - Masz rację - wzdycham zrezygnowana. Zakładam kosmyk włosów za ucho, pozwalajac by chłodne powietrze owiało moją twarz. To mnie uspokaja, nie czuję już buzującego we mnie alkoholu, złości. Atmosfera pomiędzy nami ponownie staje się niezręczna. Widzę,że chłopak też to czuję, bo niespokojnie zstępuje z nogi na nogę i bawi się swoimi włosami.
- Jula, a może na dziś po prostu zapomnimy o tym co ci powiedziałem, że mi na tobie zależy. Bawmy się, udawajmy, że podwójna randka nie miała miejsca, nie chcę wyczuwać pomiędzy nami tej niezręczności - chłopak proponuje. Uśmiecham się do niego, na co mogę znów ujrzeć dołeczki w jego policzkach. Brzmi świetnie, chcę ponownie mieć przy sobie starego Harry'ego, wyzbyć się poczucia winy, zacząć jakby od nowa.
- Brzmi doskonale - uśmiecham się.
- Chodźmy się czegoś napić - chłopak odwzajemnia gest wskazując na dom przepełnimy pijanymi nastolatkami.
^^^^^^^^
Wszyscy znajdujemy się na balkonie, na samej górze budynku. El i Lou dołączyli do nas, obecnie wszyscy stoimy w kółku i rozmawiamy. Impreza chyba rozkręciła się, aż zanadto. W ciągu zaledwie pół godziny ktoś zbił już jedno okno, kilka lamp i zmiażdżył telewizor w salonie.
- Mówię ci Elenour, powinnaś urządzić imprezę w swoim domku w górach - Lou śmieje się upijając napój ze swojego kubka. Po dwóch dawkach alkoholu uznałam, że mi wystarczy. Już po tak stosunkowo niewielkiej ilości kręciło mi się w głowie i czułam się  nabuzowana. Nie chciałam przesadzić.
- Masz domek w górach? - pytam ją.
- Tak, ale to nic wielkiego - dziewczyna potrząsa głową z uśmiechem.
- Szczęściara - śmieję się. Chciałabym mieć domek w górach.
- Och Jula mówisz, jakbyś sama nie miała pieniędzy - Sara śmieje się potrząsając głową.
- Sara - rzucam w nią srogim spojrzeniem, aby przestała już gadać. Nie to, że chciałam to przed nimi ukryć, po prostu nie uważałam za konieczność chwalenie się tym, że moja rodzina ma pieniądze.
W zasadzie to nie była kasa mojej rodziny. Została przepisana moim rodzicom, a oni jej nie wzięli, więc nie mogę rozpowiadać się, że jestem jakoś specjalnie bogata.
- Co? I tak prędzej, czy później wszyscy by się dowiedzieli - dziewczyna tłumaczy się speszona. Wszyscy milkną i gapią się na nas.
- Jesteś bogata? - Lou pyta mnie z uśmieszkiem.
- Wiele razy błagałam ją, aby zabrała mnie do Nowego Jorku - Sara odpowiada za mnie przewracając oczami - Ale ktoś to nawet nie utrzymuje kontaktu ze swoimi krewnymi - nie wierzę, że właśnie o tym palnęła swoje trzy grosze.
Nie jest tak, że nie utrzymuję z nimi kontaktu - tylko moja mama ich nie lubi. Kate była okropnie lekkomyślna, a Steven to kobieciarz, dodatkowo wkurzyli moją mamę przyjmując cały majątek po dziadkach. Nie widziałam ich już prawie dwa lata.
- Nowy Jork? - Harry pyta z uniesioną brwią. Spoglądam na Sarę, wyczekując, aż znów odpowie zamiast mnie.
- Jej ciotka i wuj są właścicielami przepięknej posiadłości, wiecie, ogromny dwór w Hamptons - rzucam w blondynkę złośliwym spojrzeniem. Jak może tak otwarcie mówić im o mojej rodzinie? Nie mam nic przeciwko, że prawda wyszła na jaw, ale mogła by chociaż odpuścić sobie te złośliwości.
- To pieniądze moich dziadków. Po tym, jak zmarli całość swojego majątku przepisali w spadku na swoje dzieci, czyli mojego tatę, jego brata i siostrę... mój ojciec nie przyjął jednak tego daru, więc Kate i Steven podzielili go pomiędzy siebie - wyjaśniam. Cieszę się. że to zrobił i nigdy nie miałam mu tego za złe. Na wszystko musiał zawsze sam ciężko zapracować, co nauczyło go szanować pieniądz i dobra materialne. Teraz wiem, że tylko ciężką pracą uda mi się cokolwiek osiągnąć, nic nie przyjdzie do mnie ot tak.
Zawsze jednak zastanawiałam się, jak inaczej wyglądało by moje życie, gdyby tato wziął jednak te pieniądze. Czy nadal byłabym w tym miejscu, co dziś? Byłabym tak pracowita, jak jestem? Byłabym miła, czy zołzowata? Sara byłaby moją przyjaciółką? Umawiałabym się z Matt'em? Zdradziłby mnie? Spotkałabym Zayn'a na swej drodze?
Myślenie o tym powoduje ból głowy. Myśląc o innych realiach, o świecie, który wygląda inaczej od tego, który znam powoduje we mnie zawroty głowy.
- Ja nadal czekam, aby zobaczyć ten wielki dom - Sara uśmiecha się do mnie. Odkąd pamiętam błagała mnie, abym ją tam zabrała.
- W zasadzie to właścicielką całego dworu jest tylko ciocia - poprawiam ją. Sara śmieje się tylko.
- Twoja ciotka kupiła posiadłość wartą ponad milion dolarów w Hamptons? Zawsze myślałam, że wielka z niej dziennikarka-podróżniczka.
- Bo jest... - Kate od zawsze dużo podróżowała, myślę, że w ten sposób udało jej się trzymając z dala od naszej rodziny. Wolałabym by częściej nas odwiedzała. Kate była dla mnie jak starsza siostra, której nigdy nie przyszło mi mieć, pamiętam jak zawsze do nas przychodziła, zabawiała, zabierała mnie na zakupy. Ostatni raz gdy ją widziałam kończyłam 15 lat, były to moje urodziny. Obdarowała mnie wtedy biletem lotniczym do Hamptons, ale oczywiście moja mama musiała jej go zwrócić i odmówić przyjęcia tłumacząc, że powinnam się skupić na szkole i dobrych studiach, abym mogła zdobyc wysokie stypendium.
Niewiele pamiętam z tego dnia. Jedyne co głęboko zapisało się mojej pamięci, to kłótnia pomiędzy moją mamą i Kate, która rozegrała się na zewnatrz naszego domu. Nie bardzo rozumiałam co krzyczały, ale jedno jest pewne, że moja mama nie cierpiała jej za wrodzoną lekkomyślność. Nie chciała, aby odbiło się to na mnie.
Nadal nie potrafię zrozumieć logiki mojej mamy. Chciała, abym imprezowała, stała się bardziej Sarą, a z drugiej strony wypierała we mnie ideał córki, doskonale uczącej się, pilnej i odpowiedzialnej.
Jeżeli chodzi o Steven'a... tego kobieciarza, właściciela ogromnej firmy CEO w Nowym Jorku. Jego również nie widziałam przez ostatnie dwa lata - odkąd Jeremy skończył dokładnie rok. Moja mama pożarła się z nim o prezent, którym chciał obdarować małego. Z moją mamą zawsze chodziło o pieniądze, nie mogła znieść pomocy, ofiarności od innych, nie chciała jej. Myślę, że z tego powodu mnie również trudno przyjmować upominki od Sary.
- Moja ciotka jest bardzo rozrzutna, nie przejmuje się pieniędzmi, mój wujek z kolei mieszka w mieście biznesu - wyjaśniam wszystkim. Każdy z nich ze skupieniem wpatruje się we mnie, chłonie wszystkie wypowiadane przeze mnie słowa. Zastanawiam się, czy rzeczywiście ich to tak interesuje, czy działa na nich wypity alkohol - O właśnie! Muszę do niego zadzwonić w sprawie Louis'a - wskazuje na niego.
- Tak! Nie spiesz się z tym kochana! - chłopak śmieje się przyciągając do siebie Elenour. Ten gest sprawia, że zaczynam tęsknić za Zayn'em. Chciałabym, aby tu teraz ze mną był.
Wszyscy milkniemy, pijamy zawartość kubków. Od ilości wypitych przeróżnych miksów alkoholu, chyba stała się odporna, ponieważ kolejne przełykane dawki nie drażnią mojego gardła, tak jak na początku. Całe szczęście nie spotkałam już więcej na swojej drodze Erici.
- Kochani! Chcecie zagrać w pijanego ping-ponga? - pyta nas Harry.
- Oczywiście, że chcemy! - wykrzykuje Lou.
^^^^^^^
Po przegraniu trzech rund z rzędu z Lou i El decyduję wyjść się przewietrzyć. Ta dwójka była nie do pokonania. Wypity przeze mnie alkohol już wystarczająco mnie rozgrzał, potrzebuję świeżego powietrza. Szkoda mi tego Brian'a, jego dom śmierdzi teraz alkoholem, nie chciałabym musieć tego sprzątać.
Gapię się przez balkon na znajdujący się pode mną żwir. Oddycham głęboko, irytują mnie jednak ludzi znajdujący się na balkonie wyżej. Myślę o Zayn'ie, chciałabym, aby dotrzymywał mi teraz towarzystwa. Może powinnam do niego zadzwonić i powiedzieć, jak bardzo tęsknię.
- Hej, jesteś Julia, tak? - odwracam się do chłopaka z ciemnymi włosami. Jest mojego wzrostu, ma szerokie ramiona, ogólnie jest bardzo dobrze zbudowany. Ma kwadratową szczękę, ciemne oczy i płaską twarz. Przytakuję mu z małym uśmiechem - Znam Zayn'a - wyjaśnia.
- A tak.. cześć - uśmiecham się przerzucając część włosów na ramię, po czym odwracam się i spoglądam w las. Zauważyłam wąską ścieżkę prowadzącą do jego ciemnego wnętrza. Podążają nią grupy nastolatków, krok za krokiem.
- Więc jesteś tą Julią, która pokłóciła się z Zayn'em na imprezie urodzinowej tej laleczki? - przygryzam wargę i przytakuję mi nie chcą za bardzo odpowiadać  na to pytanie - Słyszałem o tej akcji - śmieje się opierając się o balustradę balkonu - Wszystko pomiędzy wami już okej? - pyta szczerze.
- Tak, jesteśmy już parą - mówię cicho. Nie jestem pewna, czy powinnam  o tym mówić nowo poznanym osobom, ale to nic, aż tak intymnego.
- Parą? - chłopak śmieje się potrząsając głową - Nigdy nie wyonrażałem sobie Malika w związku - chichocze - A tak w ogóle to jestem Derek - podaje mi rękę m uśmiechem.
- Julia - chwytam jego dłoń i potrząsam lekko, po czym ponownie odwracam się we wcześniejszym kierunku.
- Czemu stoisz tu sama? Gdzie Malik? - rozgląda się w poszukiwaniu mulata - na szczęście nie w tak perfidny sposób, jak wcześniej zrobiła to Erica.
- Nie chciał tu przychodzić - mówię mi spoglądając na swoje dłonie. Wolałabym by było inaczej.
- Oh, to niedobrze... - Derek spogląda na mnie przez chwilę - Chcesz coś do picia? - naprawdę nie powinnam pić już więcej alkoholu, ale kogo to obchodzi? Nie miałam nic lepszego do robienia. Wiedziałam, że Sara nie będzie chciała stąd iść przez co najmniej najbliższą godzinę, razem z Niall'em spędzali miło czas we dwoje. Byli szczęśliwi.
- Pewnie - odpowiadam wzdychając. Derek uśmiecha się i znika wkraczając do domu. Rozglądam się po balkonie i przygryzam wargę. Zastanawiam się, gdzie podziała się Erica. Nadal jestem zaskoczona, że Zayn odmówił jej pieprzenia się.
- Proszę bardzo - Derek wraca i podaje mi czerwony kubek z mieszanką trunków - Wiesz.. jesteś  bardzo ładna - uśmiecha się do mnie.
- Mam chłopaka - mówię głośniej, niż chciałam, przez co zyskuję kilka ciekawskich spojrzeń innych osób.
- Tak, już to mówiłaś, chciałem być tylko miły - chłopak śmieje się.
- Tak... masz rację, przepraszam - mówię w nieśmiałym uśmiechem. To, że jestem  Zayn'em wcale nie oznacza, że każdy chłopak, który ze mną rozmawia od razu chce dobrać mi się do majtek. Zaczynam wariować. Ale jak mogę inaczej? Chodził ze mną Zayn, nieziemsko przystojny chłopak. Przy nim czułam się, jak szara myszka.
- Dlaczego go tu nie ma? Czemu nie chciał przyjść? - wzrok Derek'a jest we mnie wbity, wyraźnie oczekuje mojej odpowiedzi.
- Kto? - pytam go. Nie do końca pamiętam, czy rozmawialiśmy o kimś jeszcze - alkohol wpłynął już na moje zdolności zapamiętywania.
- Twn twój chłoptaś, Malik - podpowiada mi. Śmieję się, oczywiście, że miał na myśli jego.
- Uważa, że impreza wyjdzie spod kontroli, zasugerował mi nawet, abym została w domu - razem z Derek'iem odwracamy się na dźwięk tłuczonego szkła - Poza zbijanymi lampami, nie jest tak źle - wzruszam ramionami
- Mówi ci co masz robić? - pyta mnie zaskoczony. Nie nie może.
- Oczywiście, że nie - wzdycham odwracając wzrok na las. Szkoda, że go nie posłuchałam, może robilibyśmy teraz coś wspólnie. Zamiast tego stoję tu teraz kompletnie zalana.
- Chcesz się przejść? - chłopak pyta, jego oczy wpatrzone są we mnie z nadzieją - Niczego nie będę próbował - zapewnia mnie.
Spoglądam na Sarę i Niall'a zajmujących się tylko sobą. El i Lou pokonują kolejnych przeciwników w pijanym ping-pongu, a Harry gawędzi z jakimiś dziewczynami.
Nie ma powodu, dla którego miałabym się nie zgodzić na nieszkodliwą rozmowę z jakimś chłopakiem, czy też pójście z nim na spacer. Co prawda razem z Harry'm zgodziliśmy sie zapomnieć o tym, co się między nami wydarzyło nadal w jego towarzystwie odczuwałam niezręczną atmosferę, Wzdycham.
- Pewnie... - bełkoczę. Chcę ponownie mu przypomnieć, że mam chłopaka, ale nie chcę zabrzmieć dziwnie. Nie mogę myśleć, że jest mną zainteresowany. Zaczynamy kierować się w stronę drzew, powoli kroczymy po żwirowej ścieżce, oddalamy się od innych ludzi. Zauważam kilkoro nieco dalej, piją alkohol i całują się.
- Popatrz, wyglądają na szczęśliwych - Derek żartuje sobie z mijanej przez nas pary. Zastanawiam się czy to ta sama para, którą widziałam wcześniej z Harry'm. Wątpię, w tej dwójce nie zauważam 'pasji', o której tylko mówił mi Harry.
- Oczywiście, że tak - uśmiecham się na jego złośliwy komentarz. Idziemy jeszcze dalej, oddalamy się od imprezy. Nie słychać nic poza szelestem liści pod naszymi stopami.
- Jaki masz plany na przyszłość? - Derek pyta mnie.
- Nie jestem pewna... Nie miałam czasu się nad tym zastanowić - Odkąd poznałam Zayn'a przestałam myśleć o przyszłości, staram się żyć chwilą, tym co mam tu i teraz - A ty?
- Też nie wiem - wzrusza ramionami - Ty i Zayn naprawdę jesteście razem? - chichocze upijając alkohol z kubka.
- Tak, Jesteśmy - przytakuję. To nadal brzmi bardzo obco, dla moich uszu było czymś dziwnym, ale z drugiej strony przyjemnym. Muszę się przyzwyczaić.
Chłopak śmieje się - Jesteś naprawdę piękna - zaglądam mu prosto w oczy. Chłopak patrzy na mnie w taki sposób, że czuję się niekomfortowo. Spuszczam wzrok i uśmiecham się lekko. Zatrzymuję się i spoglądam za siebie, na moje nieszczęście nikt inny nie kręcił się tak głęboko w lesie.
- Wiesz, myślę, że powinniśmy już wracać- jego palce delikatni łapią mnie za twarz - Mam chłopaka - stawiam duży krok w tył.
- Nie przeszkadza mi to - uśmiecha się i boleśnie łapie mnie za nadgarstek. Syczę z bólu.
- Poważni, przestań - mówię spokojnie oddalając się jeszcze bardziej. Chłopak rzuca we mnie wściekłym spojrzeniem, a ja zaczynam odchodzić w stronę, z której tu przyszliśmy. Oczywiście, że chciał się do mnie dobrać. Przymykam powieki stawiając kolejne kroki.
- Nie waż się ode mnie odchodzić - słyszę, jak krzyczy, po czym ponowienie łapie mnie za nadgarstek. Odwracam się i drugą dłonią uderzam go w policzek, jego głowa automatycznie zostaję odrzucona na bok. Gapię się na niego z szeroko otwartymi oczami - nie wierzę, że to zrobiłam. Chłopak łapie się za policzek, moje dłoń piecze od zadanego uderzenia. Potrząsam głową niedowierzając, niewiarygodne...Odwracam się i kieruję sie w stronę powrotną.
- Ty dziwko! - buczy łapiąc mnie boleśnie za ramię. Wydaję z siebie syk, po czym zostaję popchnięta plecami na drzewo. Mruczę z bólu, w mojej głowie zaczyna huczeć, wzrok skupiam na przyklejonej od mnie postaci. Jego usta znaczą moją szyję. Patrzę na Derek'a, który zaprzestaje swych ruchów i mierzy mnie wzrokiem.
To nie dzieje się naprawdę. Jestem pijana. To tylko moja wyobraźnia. Musi tak być. Zemdlałam gdzieś i teraz śnię. Kręci mi się w głowę od uderzenia w drzewo, a ścisk na nadgarstku wydaje się być zbyt rzeczywisty.
- Co ty wyprawiasz? - wykręcam się. Chłopak nie odpowiada, tylko zacieśnia uścisk i przeciąga moje dłonie w dół.
- Zamknij się - nakazuje. Rośnie we mnie panika, wiercę się, próbuję wydostać w tego okropnego uścisku, uderzam go w klatkę, krzyczę.
Chłopak łapie moją głowę, przytrzymuje w wygodnej dla niego pozycji, po czym zaczyna łapczywie całować moją szyję. Walczę z nim. Czuję jego dłoń na swoim udzie, ściska mnie mocni, brutalnie, chcę mi się płakać z bólu. Chłopak pcha mnie na drzew o jeszcze mocniej, niemalże miażdżąc wszystkie kości.
- Nie, przestań! - krzyczę, kiedy on nadal kontynuuje to co zaczął, łapie mnie jeszcze mocniej - Stop! Derek, to boli! - wrzeszczę, jego zacisk był śmiertelnie mocny, bałam się, że zmiażdży mnie na tym konarze.
- To boli! Zostaw mnie! - krzyczę napierając na jego ciało. Czuję spływające po moich policzkach łzy, boję się, boję się, jak cholera, że nikt mi nie pomoże - Krzywdzisz mnie!
To nie dawało żadnego skutku. Jeszcze nigdy nie byłam, tak przerażona tym co wydarzy się dalej. Mój płacz, krzyki wrzaski nic nie dają. Znajdujemy się głęboko w lesie, gdzie nikt mnie nie usłyszy, a pijani ludzie i tak nie zwrócą uwagi na moje błagania. Oddycham głęboko, łzy cieknął po całuje mojej twarzy.
- Puść mnie! Derek, przestań! - krzyczę najgłośniej, jak potrafię mając nadzieje, że ktoś jednak mnie usłyszy.
- Bo co? - chłopak oddala się wpatrując się wprost w moje przerażone tęczówki i śmieje mi się w twarz - Nikogo tu nie ma, nikt nie zwraca uwagi na twoje krzyki, nikt cię już nie usłyszy i nikt ci teraz nie pomoże! - jego ciemny wzrok ocieka chłodem, mój żołądek wiąże się w jeden, wielki supeł. Umyśl staje się nagi.
Nikogo tu nie ma. Nikt nie zwraca uwagi. Nikt mnie nie usłyszy. Nikt mi nie pomoże.

*to bractwo dla dziewczyn, nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa, ale jak macie coś to piszcie :)

Nie sprawdzany! Przepraszam! Literówki moim życiem... sorki :)
DEREK! BOŻE! GDZIE JEST ZAYN DO CHOLERY?!! KTO JEJ POMOŻE.
Och ubóswiam, gdy rozdział kończy się w TAKIM momencie :D Czujecie ten dreszczyk? Kocham was trzymać w napięciu.
PONAD 70 K WYŚWIETLEŃ! DZIĘKUJĘ! 
Do następnego!!!

6 komentarzy:

  1. niee tyko nie w takim momencie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera zayn gdzie jestes ??

    OdpowiedzUsuń
  3. :o pewnie w ostatnim momencie pojawi się Zayn albo może Harry i ją uratuje. :D nie mogę doczekać się next! :)
    Zapraszam również na mojego bloga stalked-tlumaczeniepl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic