środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 48

Miałam sie nie złamać i potrzymać was trochę w niepewności... Nie mogłam jednak wytrzymać i musiałam sie w koci podzielić tym rozdziałem ☺️☺️
Nie sprawdzany 😭
Enjoy!



Jestem w szoku. Wpatrywałam się w chłopaka przez około minutę nie dając żadnej odpowiedzi. Widzę panikę w jego oczach, stres. Nie jestem w stanie złożyć zdania. Boję się, że gdy otworzę usta, wyjdzie z nich tylko niezrozumiały bełkot. Wydaje mi się, że źle go zrozumiałam. Nie ma możliwości, że on właśnie wypowiedział te słowa. Czy rozbiliśmy się na tym motorze i obecnie znajduję się w śpiączce i śnię?

- Czy to oznacza tak? - Czy on w ogóle zadał mi pytanie? Nie wydaje mi się, ledwie sobie przypominam co w ogóle do mnie powiedział - Zapomnij o tym - mówi szybko.

- Nie - sięgam po jego rękę - To znaczy tak - śmieję się - Czy ty... Zapytałeś mnie o to,  o czym teraz myślę? - dopytuję się. Zayn rozgląda sie i przytakuje skinieniem głowy.

- Tak mi się wydaje - wpatruję się w niego poszukując odpowiednich słów.

- Mówisz poważnie Zayn? - pytam obserwując jego reakcję. Poszukuję oznak, które utwierdziły by mnie w przekonaniu, że to kiepski dowcip. Jego tęczówki wlepione są we mnie, ociekają czystą szczerością.

- Jestem śmiertelnie poważny - jego aksamitny głos obija się o moje uszy. Mówił poważnie. O mój Boże, on mówił bardzo poważnie! To nie może być prawda, brzmi jak jakaś abstrakcja. Uśmiecham się bezwiednie, ta rzeczywistość nadal wydawała mi się być bardzo odległa.

- Tak! Oczywiście, że się zgadzam! - śmieję się z radości. Następnie rzucam się na Zayna i łączę nasze usta w pocałunku. Cały czas jednak dręczy mnie myśl, że to tylko sen i zaraz się z niego obudzę. Oddalam się od niego i kręcę głową niedowierzająco - Ale poważnie? - pytam po raz kolejny.

Prawdziwość tej sytuacji wydawała mi się być niedorzeczna. Muszę się upewnić, potrzebuję jego zapewnienia, dowodu. Nie jestem pewna ile razy będzie mi musiał to powtarzać. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś takiego będzie miało miejsce. Jeszcze to do mnie nie dotarło. Nie wierzę, że się przełamał i porzucił dawne przekonania o tym, że się nie bawi w związki.

- Naprawdę - mówi ponownie, po czym wstaje z miejsca i zaczyna składać piknik.

- Aby mi to udowodnić zamierzasz odejść?

- Tak właściwie to nie była randka... - Nie była? W takim razie co to było?

- Okej.. więc co to było? - pytam, na co chłopak potrząsa głową.

- To tylko przykrywka, gdybyś powiedziała nie - Pomyślał, że się nie zgodzę? Szczerze mówiąc, gdybym była na jego miejscu, również oblały by mnie obawy. Nasze charaktery są zupełnie przeciwne, żadko kiedy się zgadzamy, dochodzi do częstych kłótni. Wszystko to nie daje możliwości randkowania, a co tu dopiero mówić o szczęśliwym związku.
Dlaczego założył, że się nie zgodzę? W jakim świecie bym tak postąpiła? Ale też w jakim świecie ja z Zayn'em moglibyśmy coś razem stworzyć? Chyba nikt się tego nie spodziewał.

Cała drżę z nadmiaru emocji, jeszcze nie otrząsnęłam się z tego co przed chwilą miało miejsce. Zgodziłam się być jego dziewczyną, byliśmy w związku, to nas zobowiązywało do pewnych rzeczy. Koniec z niedomowieniami.

Zayn podaje mi swoją dłoń, przez moment zastanawiam się jeszcze przypominając sobie o wydarzeniu sprzed 10 minut. Biorąc gleboki oddech, przełykam powstałą w moim gardle gulę i łapię za nią. To symbol akceptacji nowej przyszłości, która mnie czekała - nowego życia.

- Gdzie teraz idziemy? - pytam gdy wędrujemy w stronę jego samochodu. 

Jestem bardziej, niż tylko szczęśliwa, że jedziemy autem, a nie znów motorem. Po tym wszystkim chyba nie byłabym w stanie znieść kolejnej dawki adrenaliny. Moje serce juz teraz wali jak oszalałe, myślę, że już dzisiaj nie ma mowy, aby zwolniło.

Chlopak zwyczajnie zerka na mnie zza ramienia obdarowując mnie swoim czarującym uśmiechem. Tym samym daje mi do wiadomości, że to kolejna niespodzianka. Śmieję się mrużąc oczy i podążam za nim.

Po otwarciu drzwi wskakuję do środka biorąc kolejny głęboki oddech. Zayn otwiera bagażnik i wkłada do niego kosz piknikowy. Kolejny gleboki oddech. Zayn spytał mnie o chodzenie, jesteśmy parą... Oficjalnie..

Czuję się niewiarygodnie lekko, odnoszę wrażenie, że Sara może mnie obudzić w każdej chwili by zebrać się do kościoła. Lub gorzej,  ocknę się i  powrócę do starego życia w Loveland.

Przez całą podróż przez miasto milczę - na mojej twarzy widnieje szczęśliwy uśmiech. Nie mam pojęcia gdzie mnie zabiera, szczerze mówiąc wcale sie to teraz dla mnie nie liczy. Jestem w siódmym niebie i żadna siła nie jest w stanie mnie z niego zdjąć. Jesteśmy razem, to rzeczywiście właśnie się stało. Ta sytuacja cały czas powtarza się w moim umyśle, jak zlepek niewyraźnych wspomnień.

Po jakiś dziesięciu minutach chłopak ostatecznie parkuje samochód na granicy miasta. Znajdujemy się wśród wielu innych samochodów, jest ich ogromna liczba. Powoli wysiadam na zewnątrz i rozglądam się. 

Jasne światła natychmiast przykuwają moją uwagę, więc skupiam się na nich. Widzę metalowe konstrukcje, namioty, odgłosy gier, śmiechy rodzin, którzy trzymają w rękach słodkie waty cukrowe i popcorn. Uśmiecham się i wydycham powietrze z ulgą.

- Nigdy wcześniej nie byłaś na karnawale, prawda? - spoglądam na Zayn'a i kręcę przecząco głową z uśmiechem. Pamiętał. On naprawdę zapamiętał wszystko co mu o sobie powiedziałam. Przez chwilę przyglądam się mu, a potem zerkam wzrokiem na rozpościerające się przede mną wesołe miasteczko

On był idealny - nie taki, jak mówił o mnie, za każdym razem gdy się kłóciliśmy. Był idealny w tym, że nieważne co o sobie myślał, ile wad w sobie zauważał, z całej siły próbował i starał się coś w sobie zmienić. Dla mnie był świetny - i tylko to się teraz liczy.
 
- Żartujesz? - śmieję się radośnie. Od tego szerokiego uśmiechu zaczynają mnie już boleć policzki.

- Nie - uśmiecha się - Idziemy - podaje mi swą dłoń. Chwytam ją bez chwili zastanowienia, nasze palce zaplatają się razem w bardzo naturalny sposób. Oboje zmierzamy w kierunku świateł - Czym chcesz się przejechać najpierw? - pyta mnie. Spoglądam na jedną z atrakcji, która śmiga z góry na dół oświetlając nas swoimi barwnymi światełkami.

- Nie wiedziałam, że w mieście stacjonuje wesołe miasteczko - przyglądam się mijającym mnie ludziom, którzy zajadają się słodkościami i śmieją głośno. Wszystko wygląda tak jak to sobie od zawsze wyobrażałam. Widzę ludzi, którzy celują rzutkami do balonów, aby zdobyć pluszowego zwierzaka, rodziny czekające w kolejkach, po to by móc przejechać się ruchomymi wózeczkami w kształcie filiżanek, czy mini rollercoaster'ami. Moje nozdrza wypełnia zapach gotowanej kukurydzy, która jest sprzedawana przy każdej atrakcji.

- Oczywiście, że nie wiedziałaś - chłopak chichocze przyciągając mnie do siebie. Uśmiecham się na samą myśl o tym, że jesteśmy w końcu razem. 

- Czy rideseven na pewno jest bezpiecznym wyborem? - czuję, jak ciało chłopaka wibruje ze śmiechu, po czym Zayn przesuwa mnie pod swój bok - To znaczy, popatrz, jeśli w ciagu jednego dnia udaje się wznieść ją na górę, ściągnięcie tego na dół nie powinno sprawiać żadnego problemu - mamroczę skoncentrowana na kolejkach.

To były kolejki należące do parku rozrywki, niemniej jednak wydawały się być bardzo niebezpieczne, a już napewno powodowały niemały zawał serca każdemu śmiałkowi. Metalowe konstrukcje obracały  ludzi w kółko, unosiły ich w niebiosa, kilkadziesiąt metrów ponad ziemią.

- Zaufaj mi... Okej? Zabaw się trochę - szepcze mi w ucho. Zaufać mu... W tej kwesti nie daje mi zbyt wielkiego wyboru.

- No dobrze - odpowiadam cichutko.


Jestem zaskoczona tym, jak bardzo wyluzowałam się i świetnie bawiłam, zwłaszcza, że na początku tak bardzo obawiałam się o własne bezpieczeństwo. Zayn'owi udało się zabrać mnie na kilka kolejek i było super. Nigdy nie byłam zbyt chętna na przejażdżki rollercoaster'em, od zawsze byłam sceptyczna wobec takich zabaw. Ale znów, w parku rozrywki byłam tylko raz w życiu, jako dziecko - zabrała mnie wtedy tam ciocia Kate.

Wszystko wyglądało tak jak to widziałam na filmach - pełno róznokolorowych lampek, jasne światełka, balony, latające wokół bańki mydlane. Znajdowały sie też rożne gry, dzieciaki błagały swoich rodziców, aby móc w nie choć chwilę pograć. Wszystko było takie nierealistyczne, bałam się, że zaraz się obudzę i pojawię w swoim pokoju w akademiku.

- Ferris wheel? - czuję, jak Zayn chwyta mnie za rękę i obraca w swoją stronę spoglądając na kręcące się koło z przyczepionymi do niego krzesłami.

- Dlaczego nie? Byliśmy już na prawie wszystkich kolejkach - wzruszam ramionami z uśmiechem. Przez moje ciało nadal przepływa duża dawka adrenaliny. Chłopak ciągnie mnie za sobą w stronę kolejnej atrakcji. Bileter  bierze od nas czerwone karteczki, po czym oboje wchodzimy do małego, bordowego, metalowego siedzenia.

Metal jest zimny od nocnego powietrza, dlatego też czuje natychmiastową gęsią skórkę i zaczynam sie trząść.

- Um.. Proszę.. - Zayn powoli ściąga z siebie skórzaną kurtkę i podaje mi ją. Kładzie mi ją na ręce, przy czym ja z początku nie wiem jak postąpić dalej. Zayn zawsze był szarmancki, co dla mnie było zupełną nowością.

- Dziękuję - mamroczę zaskoczona, po czym owijam się ciepłym materiałem napawając się pięknym zapachem jego perfum. Chłopak spogląda w dół nieśmiało. Kiedy krzesełko zaczyna unosić się ku górze sięgam po jego dłoń chłopaka i ściskam ją z uśmiechem.

- To dla nas nieco nowe, prawda? - pytam go z lekkim chichotem. Chłopak spogląda na nasze dłonie, a potem obdarowuje mnie swoim uroczym uśmiechem. Podoba mi sie ta kolejka, jest możliwość spokoju i rozmowy zamiast krzyku ze śmiertelnego strachu.

- Trzymanie się za ręce? - kąciki jego ust uniesione są w górze.

- Bycie parą - okazywanie tego publicznie - wyliczam rozglądając sie dokoła - To takie dziwne.. Być takim otwartym.

- Jesteśmy zobowiązani wobec siebie - dodaje z czarującym uśmiechem, na co miękną mi kolana.

- Czy tego chcesz? - pytam go. Mam obawę, ze zrobił to tylko z przymusu, pod wyznacznikiem 'bo tak trzeba było' zamiast ze szczerego uczucia.

- To właśnie jest czego pragnę - przytakuje - A ty?

- Zdecydowanie - wzdycham. Zayn przyciąga mnie do siebie. Swoją dużą dłoń kładzie na mojej szyji, nasze nosy spotykają sie w jednym miejscu, a usta znajdują centymetry od siebie. Od naszych ciał bucha przyjemne ciepło, wiec zimne powietrze przestaje mi przeszkadzać. Czuję jego drugą dłoń na swoim udzie - chłopak kładzie ja wysoko i głaszcze kciukiem jego wewnętrzaną stronę. W moim brzuchu wybucha fala gorąca.

- Jesteś teraz moja... - szepcze podniecająco. Te kilka słów powoduje powstanie drobnych ciarek na całej długości mojego ciała, przyspieszenie  serca i oddechu. Zamykam oczy, gdy czuję smak jego ust na swoich. Wybucha pomiędzy nami ogień, szybko przesuwam swe obie dłonie na jego szyję i wplątuję palce w miękkie włosy chłopaka przysuwajac go bliżej siebie.

W mgnieniu oka udaje się mu otworzyć moje usta, jego język wślizguje się do środka. Oboje poruszamy nimi w tym samym rytmie, czuję rozchodzące się iskierki na całym swoim ciele. Jego dłoń zacieśnia sie na mojej szyji, po chwili chłopak ciągnie mnie do siebie. Nagle oddalam się od niego i patrzę prosto w karmelowe tęczówki tonące w czystym pożądaniu.

- Ufam ci Zayn... Nie daj mi powodu, dla którego będę musiała tego żałować.. - szepczę do niego cicho. Chłopak uśmiecha sie tylko przytakując, po czym ponownie atakuje moje usta. Uśmiecham się przejeżdżając dłońmi po klatce i wplątuję je z powrotem we włosy. Jego usta niemalże pożerają moje, czuję w tym pocałunku ogromną pasję. Nie obchodziło mnie, że znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, na kolejce w wesołym miasteczku. Liczyło sie tylko to, że byłam szczęśliwa - my byliśmy szczęśliwi. Znalazłam sie na szczycie świata - w przenośni i w rzeczywistości, a Zayn był tutaj razem ze mną.

Uwielbiam smakować jego rozegrzane wargi na swoich, są jakby stworzone dla mnie. Poruszają się z taką lekkością, idealnie się do siebie wpasowują. Chłopak doskonale wie co dalej robić - delikatnie wsuwa swój język do środka. Każdy, nawet najdrobniejszy ruch powoduje ciarki na moim ciele, przyjemne prądy. Chłopak ponownie mnie do siebie przyciąga, jego dłoń nadal spoczywa na moim udzie.

Gdy kolejka nagle się zatrzymuje, oddalamy sie od siebie. Spoglądam na lewo i dostrzegam kierownika przejażdżki z cwaniackim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Patrzę na Zayn'a, który atakuje go wściekłym spojrzeniem. Chłopak podchodzi do nas i wypuszcza spod metalowego ramienia. Zayn łapie mnie za rękę i odchodzimy od chłopaka, ktory nadal głupio się do nas cieszy.

Zostaliśmy przyłapani w takim momencie, to coś co mogło przytrafić sie tylko parze. Parze... To nadal brzmi tak obco, ale bycie z Zayn'em wydawało się być takie przyjemnie. Przy wyjściu zauważam małą budkę fotograficzną. Odwracam się do chłopaka z uśmiechem pełnym nadziei.

- Możemy..? - pytam go wskazując na budkę.

- Nie - chłopak potrząsa przecząco głową.

- Proszę? - ciągnę go za ramię, aby sie zatrzymał - To była by wspaniała pamiątka... - nalegam obserwując go. Chłopak rozgląda się.

- Dobra - wzdycha w geście poddania się. Dziwię się, że chłopak nie wzbudza kłótni, ale o nic nie pytam. Ciągnę go w stronę budki czując spory opór jaki mi stawia. On wyraźnie nie ma najmniejszej ochoty na zdjęcia.

Ja nadal upieram się przy mojej wersji - zdjęcie będzie dobrą pamiątką tego miłego wieczoru. Zachowam je na zawsze... Wślizgujemy się do środka, wrzucam drobne w odpowiednie miejsce. Następnie wybieram klasyczny, czarno-biały program. Maszyna wykona cztery zdjęcia.

Odwracam się do Zayn'a, który gapi się tylko tempo w kamerę, odliczającą czas. Jego twarz nie wyraża żadnej emocji. Przymrużam oczy z dezaprobatą i przysiadam się bliżej niego z uśmiechem. Po chwili widzę mrugnięcie i pierwsze zdjęcie zostało już zrobione. Zayn nadal nie zmienia swej pozy.

Wzdycham cieżko i mierzę go wzrokiem. Chłopak uśmiecha się, a senundkę pózniej maszyna pstryka kolejną fotkę. Uśmiecham sie do niego dumna - przynamniej na tym nie będzie wyglądał tak tępo. Nagle kolejne zdjęcie - Zayn znów szeroko się uśmiechnął. Zanim zdążyłam się spostrzec, chłopak łączy nasze usta w kolejnym pocałunku. 

Nie protestuję, mimo, że zaraz maszyna wykona kolejne, ostatnie już zdjęcie. Uwielbiam go całować, a myśl o tym, ze jest on już tylko mój buduje we mnie większa pewność. Wiem, że jest tu ze mną, jesteśmy razem. Nie muszę sie już martwić o to, ze mnie porzuci. Zayn pogłębia nasz pocałunek, kładzie dłoń na mojej szyji i przyciąga do siebie.

Jego język wślizguje sie do moich ust, walczy z moim o wyraźną dominację. Swoimi dłońmi wędruję wzdłuż jego umięśnionych ramion, następnie przenoszę je do jego twarzy. Chłopak łapie mnie w talii.

- Przepraszam? - oddalam się od Zayn'a, i zerkam na kobietę trzymająca małe dziecko na rękach, która stoi w progu budki gapiąc się na nas z szeroko otwartymi oczami. Czuję, jak moja twarz czerwienieje. Kobieta rzuca w nas małym uśmiechem. Oboje wyraźnie nie mamy dziś zbyt wielkiego szczęścia, każdy nam musi w tym przeszkodzić. Z jednej strony jestem temu wdzięczna, sama nie miałabym serca mu odmówić i przestać.

- Przepraszam.. Ja nie chciałam.. Myślałam, że już skończyliście - wskazuje wydrukowane już zdjęcia i wzdycha.

- Tak, przepraszam, już wychodźmy - uśmiecham sie wstając z miejsca. Kobieta odwdzięcza się tym samym, po czym odsuwa się ustępując nam miejsca, abyśmy mogli wydostać się z małego pomieszczenia. Szybko chwytam gotowe zdjęcia i podążam za Zayn'em w stronę jego samochodu na parking.

Przyglądam sie małym kwadracikom z wielkim uśmiechem. Pierwszy z nich przedstawia nas tak jak się tego spodziewałam - ja uśmiechnięta, a Zayn mierzy obiektyw wzrokiem. Na drugim z kolei to ja rzucam w niego złośliwym spojrzeniem, a on obdarowuje mnie przepraszającym uśmiechem. Na trzecim oboje pięknie się uśmiechamy. Czwarte zdjęcie jest moim ulubionym - całujemy się na nim, kąciki naszych ust są skrycie uniesione ku gorze, dłoń chłopaka spoczywa na mojej szyji.

Wyrywam jedno z nich zostawiając sobie, a resztę oddaję chłopakowi, który rzuca we mnie pytającym spojrzeniem. Wygląda całkiem jakbym właśnie obdarowała go jakimś  dzieckiem i kazała się nim zaopiekować.

- Te są dla ciebie, ja wybrałam swoje ulubione - wyjaśniam mu trzymając w ręku czarno-białe zdjęcie, na którym sie całujemy.

- Więc ty możesz wybrać sobie, to któro chcesz zachować? - pyta mnie ze śmiechem przyciągając mnie do siebie. 

- Ty nawet ich przecież nie chciałeś - wytykam.

- Dlaczego więc dostaję trzy spośród czterech? - pyta z uniesioną brwią.

- Bo tak - wzruszam ramionami mocniej opatulając sie jego kurtką. Cieszę się, że moge swobodnie z nim podroczyć bez zbędnych kłótni o sprzeczek, czy martwić sie, o to, ze noc spędzi z jakaś inną dziewczyną.

- Chcesz zostać na noc? - pyta mnie prowadząc nas na parking. Zatrzymuję się i zerkam na niego pytająco. Czy on oczekiwał ode mnie seksu? Byłam w stanie na publiczną 'wymianę śliny', ale nie jestem gotowa na to...

- Nie tak jak myślisz - chichocze. Jakim sposobem domyślił sie o czym pomyslałam? Zaczynam rumienić sie z zażenowania.

- Oh - śmieję się cicho starając się ukryć swój wstyd - Do ciebie? - pytam chcąc sie dowiedzieć, czy miał na myśli dom bractwa, czy jego wujka i cioci.

- W bractwie, lub domu krewnych.. Nie obchodzi mnie gdzie... Chcę mieć cię przy sobie dzisiejszej nocy - bełkocze spoglądając na nasze splecione palce. Uśmiecham się i stawiam krok bliżej niego zaplątując ręce wokół jego ciała. Jego karmelowe oczy ostrożnie mnie obserwują, po czym chłopak z uśmiechem obejmuje mnie ramieniem w talii i przyciąga bliżej swojego ciepłego ciała.

Kocham to. Pragnęłam tego od dnia, w którym go poznałam. Chciałam go tak po prostu móc objąć i mocno przytulić, pocałować - zwłaszcza w miejscu publicznym. Wszystko wydawało sie być zbyt idealne, takie nierzeczywiste. 

- Jasne - przytakuję powoli. Chłopak uśmiecha się, przyciąga do siebie jeszcze bliżej i składa słodki pocałunek na moich ustach. Tym razem jest to ostrożny pocałunek, brak w nim tego ognia i pasji.

^^^^^^^^^^^^^^^

Oboje zdecydowaliśmy się pojechać do domu jego cioci i wujka. Nie miałam ochoty ponownie przypadkiem wpaść na Blake'a w domu bractwa i zrujnować tego przyjemnego wieczoru. Leżymy sobie w jego łożku oglądając jakiś film, która sama wcześniej wybrałam.

To dziwne, że tylko jeden wieczór pozwolił na taką zmianę. Teraz czeka mnie zupełnie nowe życie, pełnie nieoczekiwanych zdarzeń i niespodzianek. Skrycie o tym zawsze marzyłam. Obawiam sie nieco tych zmian.. Ale mam teraz Zayn'a.

Jego ramiona otaczają mnie w talii, jedna z jego dłoni głaszcze mnie po głowie, a drugą kurczowo zaciska w biodrze. Gapię się na film nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Nie chcę jednak patrzeć też na chłopaka, który opuszkami palców  maluje na mojej skórze nieznane wzory.

Spoglądam na jego klatkę, widzę na niej tatuaże i jedną, jasną bliznę. Pomału zaczynam gładzić ją placem na co chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Chyba on też czuje to tak jak ja. 

- Jesteś teraz moja Julio... Nie daj mi powodu dla, którego będę tego żałować - szepcze cicho. Spoglądam mu prosto w oczy. Jego źrenice są wpatrzone we mne ze śmiertelną powagą. Podnoszę się do siadu, na co oczy Zayn'a wypełnia pożądanie. Kładę obie ręce na jego klatce nie spuszczając chłopaka z oczu.

- Nigdzie sie nie wybieram - mówię mu pewna swych słów. Chłopak wpatruje sie we mnie przez moment, po czym zatapia nasze usta w gorącym pocałunku. Wybucha pomiędzy nami fala ognia, iskier. Jego dłonie błądzą po moim ciele, po czym chłopak chwyta mnie za uda i podciąga do siebie. Następnie zacieśnia ramię obejmując mnie w talii i przesuwa, tak, że siedzę mu na kolanach górując nad jego postacią. Oddala sie moich ust i przenosi z pocałunkami na szyję.

Jego duża dłoń wkrada sie pod koszulkę, którą sam podarował mi do spania. Ręka jest zimna, czuję wyraźny kontrast w porównaniu do mojej rozgrzanej skory. Jego kciuki pieszczą mne nisko na biodrach, przez co w dole mojego brzucha rozlewa sie fala gorąca, żądzy i podniecenia.

Jego usta ponownie atakują moje, składając na nich powolne pocałunki. Palcami biegnę w dół po jego plecach - pod opuszkami wyczuwam każdy jego napięty mięsień. Uśmiecham sie na jego pocałunki, przez niego mam ochotę na wiecej i wiecej.

Byłam jego... Nie ważne jak mocno chciałam temu zaprzeczyć.. Byłam jego.


NOTKA OD AUTORKI:
Głosujecie! Tylko 500 gwiazdek i dodam kolejny! Już jutro!

Wiem wiem.. 'Jesteś moja' - brzmi trochę zbyt władczo, jakby traktował ją przedmiotowo.. Nie o to chodziło. Popatrzcie na to tak, że Zayn w końcu ją zdobył. Nie pisałam tego w sensie 'Jesteś moją własnością'. Nadal brzmi władczo, ale już znacznie mniej! To tylko moje wyobrażenia :)




Okej... CO ZA CUDOWNY ROZDZIAŁ! Omygyyyy ❤️❤️

Jak myślicie? Długo potrwa ta przeurocza sielanka? 😳

Rozdział nie sprawdzany!

4 komentarze:

  1. wow. po prostu wow

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super!!! meega się cieszę, że się zgodziła z nim być <3 a Zayn jaki kochany :-))

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic