czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 69

Enjoy :)

Juliet POV
Droga powrotna do domu zajmuje mi dłużej, niż zazwyczaj. Wykorzystuję chwilę wolnego czasu, by ochłonąć i oczyścić umysł przed kolejną poważną rozmową z Sarą. Nie jestem zła na Zayn’a.. Przynajmniej, nie tak bardzo, jak jemu się wydaje, po prostu mnie zdenerwował, i szczerze mówiąc, nieco przeraził.
Z jakiegoś nieznanego mi powodu otrzymał ten zakaz sądowy. Dlaczego go przede mną ukrywał, skoro to nic czym mogłabym się zamartwiać? Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Jestem pewna, że chłopak nie jest niebezpieczny – przynajmniej nie wobec mojej osoby, Jego stosunki z innymi ludźmi to już inna bajka.
Przypominam sobie Zayn’a w akcji, w tę felerną noc ataku Derek’a na mnie.. Nieźle mu wtedy przyłożył na tej imprezie. Nie bardzo mi to jednak przeszkadzało, dupek zasłużył na porządne lanie. Może Zayn faktycznie poważnie uszkodził jakiegoś chłopaka, wtedy w Bradford i z tego właśnie powodu jego rodzina założyła mu sprawę w sądzie.
Mimo wszystko taka wersja wydarzeń jest dla mnie nie do przyjęcia, chłopcy często przemawiają sobie do rozumu poprzez przemoc, jednak najczęściej sobie wybaczają. Innymi razem się biją i rozchodzą w dwie przeciwne strony. Nie biegną z płaczem do swoich rodziców. Pocieram placami dłoni swoje zmęczone oczy zbliżając się do kampusu.
Uroczysty obiad został zaplanowany na ten piątek, nie chcę, aby Zayn zrezygnował z wyjścia, nie chcę, aby to nam przepadło. W takim razie, moim jedynym wyjściem jest akceptacja… Mój żołądek wykonuje fikołka na samą myśl o takiej decyzji. Nie jestem taka – zawsze dociekam prawdy, jestem uparta i nie odpuszczam, ale… Ciężko wzdychając wjeżdżam na parking collegu wyłączając silnik.
Nie wiem, co mam począć. Chłopak posiada sądowy zakaz zbliżania się do kogoś, wygląda na to, że sprawa jest na tyle beznadziejna, że mnie okłamał. Powinnam dalej dociekać prawdy, czy trzymać ręce z dala od jego spraw?
Powietrze jest mroźne, robi się już późno. Szybkim krokiem niemalże wbiegam do budynku, mam już dość tej niskiej temperatury. Ciepłe powietrze przyjemnie opatula moja zmarznięte ciało. Dochodzę do właściwych drzwi, biorę głęboki oddech i otwieram je błagając o obecność i spokój Sary. Wreszcie będziemy mogły sobie wszystko wyjaśnić.
Wchodząc do środka zauważam, że nasz pokój akademicki jest zupełnie pusty. Zgaduję, że Sara nadal przebywa ze swoimi znajomymi. Nawet nie zauważyłam, jak bardzo zmęczona byłam, dopóki nie kładę się na miękkim materacu i od razu zasypiam.

^^^
Następnego ranka budzę się we wciąż pustym pokoju. Czuję niepokój. Mam ogromną nadzieję, że z Sarą wszystko w porządku, jestem pewna, że jest z Niall’em, lub jakąś swoją bliższą znajomą. To mimo wszystko nie uspokaja moich nerwów. Zamiast przejmować się dręczącymi mnie myślami, chwytam torbę i udaję się do studia tańca. Może Sara wróciła do domu wczoraj w nocy, ale zdecydowała się pójść do kościoła. Ostatnio mam mocny sen.
Pocieram dłonią głowę spoglądając na zegarek. Elektroniczne urządzenie wskazuje 8:43. Okazało się, że spałam całe dwanaście godzin, albo nawet i więcej. Moje ciało jest nadal zaspane.
Ciężko to nazwać snem, to było bardziej, jak hibernacja. Dzięki temu udało mi się trzymać myśli z dala od tajemniczego papieru Zayn’a. Czego takiego się dopuścił, że ktoś musiał załatwiać sobie sądowy zakaz zbliżania? Czy, aż tak zabawiał się z jakąś dziewczyną, że miała go w końcu dosyć?
Dojeżdżając pod studio taneczne, chowam swoją naturalną ciekawość w dal i skupiam się nad nadchodzącym treningu. Z recepcji odbieram kluczyk do swojej salki i wpadam w trans taneczny. Podczas obrotów, wyskoków wyzwalam się ze zbędnych emocji, odpycham od siebie ogromną ciekawość, która mną kieruje.
Potrzebuję Sary, brakuje mi mojej najlepszej przyjaciółki, mam potrzebę głębokiej rozmowy z kimś, kto mnie zna. Nie mogę zwrócić się z tym do Matt’a – nie kiedy wszystko się w końcu zaczęło układać.

^^^
Wracając z powrotem do akademika natykam się na siedzącą nad monitorem komputera Sarę. Dziewczyna nie zawraca sobie nawet mną głowy, nie patrzy na mnie. Odkładam swoje rzeczy wzdychając. Rozglądam się po pokoju, który nadal lśni czystością.
- Jak minęła ci noc? – pytam ją zwyczajnie. Spoglądam za swoje ramię sprawdzając, czy może tym razem zwróci na mnie uwagę. Wyciągam z torby ubrania – okazało się, że tańczyłam zaledwie 20 minut. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, tylko o Sarze, martwiłam się. Może powinnam była do niej po prostu zadzwonić, jednak nie miałam pewności, czy raczy ode mnie odebrać.
- W porządku – odpowiada ze wzruszeniem ramion nadal na mnie nie patrząc. Jej wzrok jest wlepiony w ekran laptopa, cichnę. Czekam, aż dziewczyna rozwinie swoją wypowiedź, Sara nigdy nie odpowiada pół słówkiem, za każdym razem ma więcej i więcej do powiedzenia.
Po kilku minutach spędzonych w ciszy, kiedy ja nie odzywałam się, ani słowem, ona również nic nie dodaje. Brak szczegółów z poprzedniej nocy, nawet ciężkich wdechów. Odnoszę wrażenie, że stoję w tym pokoju całkiem sama.
- Sara… Możemy się w końcu pogodzić? – pytam ją niemalże szeptem z wolna podchodząc w jej stronę – Rozumiem, dlaczego jesteś zawiedziona, smutna.. Nie powinnam była trzymać tej felernej bransoletki, wiem. Nie potrafię ci wyjaśnić, w jakim celu ją skrycie przy sobie miałam.. Po prostu.. Ta mała rzecz dawała mi poczucie ustabilizowania – staram się to jakoś wyjaśnić.
Słyszę, jak dziewczyna wzdycha, a jej ramiona opadają. Obraca krzesło w moją stronę, jej wzrok spuszczony jest w ziemię. Czekam na jej odpowiedź, ale dziewczyna tylko kręci głową.
- Przepraszam za to, że się tak na ciebie zdenerwowałam.. jednak wygląda to bardzo jednoznacznie. Trzymając tę bransoletkę dajesz innym znak, że nadal nie odcięłaś przeszłości, ani Matt’a. Przecież masz Zayn’a i… Wydaje mi się, że bojowe nastroje z was przeszły na mnie i Niall’a – wzdycha ciężko.
- O co się pokłóciliście? – nie potrafię sobie tego wyobrazić. Może spierali się o jakieś wspólne wyjście i nie mogli jednogłośnie zdecydować gdzie się wybrać? O to kto ma bardziej blond włosy? Kto ma więcej znajomych? Kto jest bardziej znany wśród studentów? Wydaje mi się, że pokłócili się o drobnostkę, wątpię, że chodziło o coś poważnego.
- Taką pewną sprawę… - wzrusza ramionami – Słodkie czasy sielanki dobiegły końca – dodaje po chwili. Ta nazwana przez nią ‘sielanka’ trwała dobre dwa miesiące – Teraz już między nami okay, jednak mamy za sobą bardzo ciężką noc – zapewnia mnie.
- Chcesz o tym pogadać, czy.. – strzelam bez wcześniejszego przemyślenia. Spoglądam na nią opierając się całym ciężarem ciała. Dziewczyna przebiera palcami po materiale spodenek, które ma na sobie wzruszając ramionami.
- Nie mam wiele do powiedzenia, wciągnęliśmy się. Byliśmy tacy na siebie źli, adrenalina szalała w naszych żyłach, szczerze mówiąc, po pewnym czasie to nawet już nie pamiętałam, o co nam poszło – chichocze spoglądając na mnie – Czułam się całkiem, jak ty i Zayn – kłóciliśmy się o nic.
- Zayn i ja nie kłócimy się bez powodu – bronię nas upewniając się przedtem, by nie zabrzmieć zbyt ostro. Myślę, że mówienie jej o tym papierze, który dzisiaj znalazłam nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia. Sara straci tylko do niego zaufanie, potem powie o wszystkim Niall’owi, następnie dowie się o tym całe bractwo.. Wszystko zamieni się bałagan pełen krzywdzących plotek. Tego wolę uniknąć.
- Sara.. Tak mi przykro, przepraszam, ze mnie przy tobie nie było.. To było nieodpowiednie z mojej strony. Ja taka nie jestem, tak nie postępuję.. Wiem, że się ciągle zmieniam, nie jestem w stanie zatrzymać tego procesu – wzruszam ramionami przesuwając swoje krzesło bliżej niej. Jej niebieskie tęczówki lustrują mnie, dziewczyna kręci głową.
- W porządku Jula.. po prostu.. Odnoszę wrażenie, że zaczynam cię tracić – jej policzki płonął z zawstydzenia. Uśmiecham się otaczając jej drobne ciało ramionami. Byłam  jedną z niewielu stabilnych rzeczy w jej życiu.
- Nigdy, przenigdy mnie nie stracisz Sara. Słyszysz? Jesteś dla mnie, jak siostra – zapewniam ją. Dziewczyna uśmiecha się wybuchając śmiechem. Gdybym kiedykolwiek miała mieć siostrę, wyobrażam ją sobie ją taką, jaka właśnie jest Sara – prawdopodobnie nie tak nudną, jaka jestem ja.
- Boże, byłam taka zła, taka wściekła, nie mam pojęcia co mnie do tego skłoniło – marszczy brwi – Wydaje mi się, że jak zobaczyłam tę bransoletkę, jak odkryłam, że ty nadal ją masz poczułam się odepchnięta? Pomyślałam, że nadal trzymasz się Matt’a.. że pragniesz wrócić do swojego starego życia. Dotarła do mnie złudna myśl, że nie lubisz tego, kim się teraz stajesz.. wiesz życia ze mną i w ogóle – wzrusza ramionami.
- Przecież stanowiłaś sporą części mojego dawnego życia – śmieję się – Nawet gdybym je zatrzymała, ty nadal byś przy mnie była – zaznaczam. Dziewczyna przytakuje podnosząc się na sekundę, po czym wzrusza ramionami.
- Byłam po prostu niemądra – wyznaje – bardziej do siebie. Wzdycham czują ogromną ulgę. Koniec z naszą sprzeczką.
- Co ty na to, że obie przyznamy się do bycia niemądrymi i wrobimy coś zabawnego? – proponuję.
- Co na przykład? – dziewczyna podskakuje z radości przyglądając mi się z szeroko otwartymi, błyszczącymi oczami.
- Um.. Mogłybyśmy pójść potańczyć? – sugeruję, coś, na co akurat zawsze mam ochotę. Tym bardziej, że teraz mogę tańczyć dłużej, czerpać z tego dużo więcej radości wiedząc, że Sara nie jest już na mnie obrażona. Jednakże sądząc po jej minie i lekkim podejrzliwym uśmiechu jestem w stanie stwierdzić, że dziewczyna ma inny pomysł. Mimo wszystko mam złe przeczucie co do tego.
Podnosi się z miejsca, podchodzi do komody biorąc do ręki ramkę z zdjęciem, po czym obraca się do mnie. Przyglądam się temu zdjęciu. Przedstawia ono nas, jako małe dziewczynki podczas lekcji tańca, podarowałam to jej na urodziny. Nie mam pojęcia, co to ma do rzeczy. Czy w ten sposób wyraża swą chęć do tańca?
- Nadal trzymam ten prezent urodzinowy – wykrzykuje śpiewnym głosem. Spoglądam na nią zakłopotana, kiedy dziewczyna wyciąga zza ramki kawałek papieru – Jeden dzień pełen zakupów i bez marudzenia.
- Narzekanie to połowa całej zabawy – odpowiadam z uśmiechem, teraz już się z tego nie wymigam. Zakupy nie brzmią najgorzej, jednego razu, gdy Charles zabrał mnie na lunch, udałam się na jedne. W jakiś sposób pomogły mi odwrócić swoje myśli.
- Ty, Panno Augustine nadal jesteś mi winna zakupową randkę – unosi brodę podając mi swą dłoń. Śmieję się kręcąc głową.
- W porządku – wzdycham. Dziewczyna podciąga mnie, obie kończymy na ciasnym uścisku.
- Tak bardzo cię przepraszam Jula – wzdycha.
- Ja również cię przepraszam – obu nam puściły nerwy, zachowywałyśmy się irracjonalnie, nie chowam wobec niej urazy, a Sara… ona często ją chowała, jednak często wybacza innym.
^^^
Sara w mgnieniu oka zawozi nas do centrum handlowego. Te zakupy okazały się być bardziej zabawne, niż zazwyczaj. Przechadzamy się po każdym sklepie, śmiejemy się z dziwacznych ubrań, których nikt nie chce zakupić.
Po kilku godzinach morderczej wędrówki, Sara ciągnie mnie do kolejnego sklepu obiecując, że to ostatni – chyba już dziesiąty raz odwiedzamy ‘ten ostatni’. Mimowolnie uśmiecham się, gdy obie wchodzimy do sklepiku po brzegi wypełnionego rozmaitymi sukienkami. Sara od razu rzuca się na wiszące wkoło kreacje, już nawet zdążyła kilka wybrać i trzyma ja w ramionach.
- Dlaczego kupujemy akurat sukienki? – śmieję się, gdy przechadzamy się  i oglądamy wszystkie półki wypatrując niezwykłych zdobyczy. Do tej pory kupiłam już legginsy, spodnie, kilka sweterków, kilka par butów – pomału przygotowuję się do zimowej aury. Dziewczyna nie odpowiada wpychając mnie pomiędzy regały. Lustruje wszystkie sukienki wzrokiem, uśmiecha się.
- Ubierz tą – dziewczyna podaje mi miękki materiał. Spoglądam na nią zaskoczona, po czym wybucham śmiechem.
- Sara, wcale nie potrzebuję długiej, eleganckiej sukni – kręcę przecząco głową – W dodatku, jestem pewna, że kosztuje majątek i-
- Uroczysty obiad jest już w ten piątek.. Będzie to bardzo formalny wieczór – zaznacza wciskając mi suknię do rąk. Przewracam oczami rozglądając się po butiku.
- Dobra – wzdycham zabierając od niej sukienkę. Sara uśmiecha się zwycięsko. Zaskakuje mnie jednak fakt, że wręczyła mi tylko tę jedną. Nawet nie spoglądam na nią, tylko szybkim krokiem udaję się do przymierzalni. Jedyne co zdążyłam zauważyć to cenę – wszystkie te sukienki kosztują znacznie więcej, niż zwykłam wydawać.
- Chodźmy je przymierzyć! – uśmiecha się. Jeden z pracowników z przyjemnością wskazuję nam drogę do przymierzalni na tyle sklepu. Sara wchodzi za zasłonkę zaraz koło mnie. Prędko zrzucam z siebie ubrania i zakładam wskazaną mi sukienkę.
- Podoba ci się? – pyta mnie.
- Już się w swoją przebrałaś? – śmieję się. Ja ledwie zaczęłam zapinać zamek z tyłu kreacji.
- Jestem w tym najlepsza – śmieje się – Pospiesz się! Chcę cię zobaczyć! – jej niecierpliwy ton rozchodzi się po całym sklepie. Przewracam oczami wychodząc zza zasłonki.
- Nie mogę się zapiąć – wzdycham, na co dziewczyna pokazuje mi palcem, abym odwróciła się do niej tyłem. Wykonuję polecenie i zamek zostaje szybko zapięty.
- Taka bezradna – śmieje się obracając mnie w swoją stronę – Przyzwyczaisz się – odpowiada stanowczo. Spoglądam na to co sama dla siebie wybrała. Dziewczyna ma na sobie przepiękną szmaragdową sukienkę bez ramiączek uszytą z gładkiego satynowego materiału. Z tyłu sukni pozostawiono nieco więcej jaśniejszego materiału, który tworzy delikatny tren. Z kolei z jednej strony materiał został nieco uniesiony, dzięki czemu noga dziewczyny jest wspaniale wyeksponowana.
- Sara, nie mam na tyle pieniędzy..
- Czy ty w ogóle spojrzałaś na metkę? – dziewczyna pyta mnie chwytając za niewielki kartonik zwisający z boku. Słyszę ciche pstryknięcie, po czym obracam się z szeroko otwartymi oczami widząc, że metka już dłużej nie jest przytwierdzona do sukni. Teraz blondynka trzyma ją w ręku.
- Sara! – wydycham zaskoczona  łapiąc się za miejsce, w którym wcześniej zwisał kartonik – Nie możesz tego zrobić! – dziewczyna ogląda papierek, po czym spogląda na mnie.
- Jula, wyglądasz przepięknie – uśmiecha się – Zaraz wracam – obraca się na pięcie i opuszcza przymierzalnię. Gapię się w miejsce, w którym przed chwilą stała. Dlaczego właśnie oderwała metkę? Czy planuje ją na mnie jakoś wynieść? Bez płacenia? Nie wyobrażałam sobie, że dziewczyna może być zdolna do takich czynów.
Wzdychając obracam się do lustra wiszącego za mną. Pierwszy raz faktycznie przyglądam się sobie. Sukienka całkiem nieźle na mnie leży. Cała ma klasyczny wygląd z domieszką anielskości – ma taki uroczy dekolt. Na wysokości biustu występuje plisowany materiał oraz półprzezroczysta koronka wycięta na boku. Srebrny frez doskonale komponuje się z całością przycinając dekolt i ciągnie się do biustu. Sukienka jest długa, wykonana z delikatnego materiału przypominającego jedwab. Jej kolor jest bardzo jasny – to kremowy koral.
Przykładam dłonie do boków swobodnie opadających ku dołowi. Materiał przyjemnie pieści opuszki moich palców. Wyobrażam sobie co założy Zayn – przynajmniej mam nadzieję, że będzie miał na sobie coś podobnego, jak będziemy razem wyglądać. Przygryzam wargę, zawsze przecież mogę zadzwonić do Kate, bądź Steven’a i poprosić o pożyczkę…
- Okay, wychodzimy. Przebieraj się – Sara uśmiecha się przechodząc koło mnie, po czym znika w swojej przymierzalni. Nie odzywam się, ani słowem tylko wracam i ubieram z powrotem swoje ciuchy. Ostatecznie niezdarnym krokiem wychodzę z przymierzalni z sukienką w ręku. Sara stuka stopą o podłogę czekając na mnie.
- W końcu! – wykrzykuje stawiając krok przed siebie. Podążam za nią wychodząc ponownie na otwarty sklep.
- Chyba zadzwonię do Kate lub Steven’a, by pożyczyli mi trochę pieniędzy i-
- Nie trzeba – uśmiecha się zabierając ode mnie materiał, po czym wrzuca go do reklamówki, której wcześniej wcale nie zauważyłam. Przyglądam się całej tej akcji – nie słyszę żadnego alarmu, nikt nie zawraca sobie tym głowy. Zaciskam usta spoglądając na dziewczynę, która chyba jest świadoma swoich czynów. Ciekawe czy wie co właśnie chodzi mi po głowie…
- Sara.. – wypowiadam zaciekawiona. Czy ona właśnie kradnie sukienkę?
- Nie odnoś się do mnie tym tonem – śmieje się ciągnąc mnie na zewnątrz. Przyglądam się jej zszokowana.
- Sara, właśnie wyszłyśmy ze sklepu z ubraniami, za które nie zapłaciłyśmy! Z sukienką, z której oderwałaś metkę! Tę, która bez wątpienia kosztowała ponad 200 dolarów! – krzyczę.
- Shhh Jula – śmieje się zatrzymując nas – Zapłaciłam za ciebie – pokazuje mi paragon ukazując, jak wiele wydała na ten zakup.
- Sara – kręcę głową.
- Jula, to ja zrobiłam z siebie kompletną idiotkę.. Przynajmniej mogę ci się odwdzięczyć strojąc cię na ten piątek – uśmiecha się do mnie.
- Sara nie podoba mi się to, że płaciłaś za moją sukienkę oraz swoją. Mogę ci za nią zwrócić, zadzwonię tylko do Kate-
- Jula, nie spieraj się ze mną! W taki sposób godzę się z tobą i szczerze mówiąc, w dokładnie taki sam sposób funkcjonuje przyjaźń – śmieje się. Dziewczyna ma zupełną rację, za każdym razem, gdy się pokłócimy, ona potem kupuje mi prezenty. Wzdycham kręcąc głowę, nie znajdę sposobu, by jej oddać te pieniądze – Jestem głodna – narzeka blondynka.
- Ja zapłacę! – proponuję szybko, na co dziewczyna wybucha śmiechem. Nie ma jednak nic przeciwko. Wychodzimy z centrum handlowego i jedziemy do Panera Bread (świetne miejsce, jeśli będziecie kiedyś w USA to koniecznie wpadajcie!) Wybieramy miejsc na tyłach czekając na zamówione już jedzenie.
- Między tobą, a Niall’em już w porządku?
- Tak – uśmiecha się – Zaprosił mnie na piątkowe wyjście, więc… myślę, że już okay. Ty i Zayn? – pyta. Jej niebieskie tęczówki wpatrują się we mnie wyczekując odpowiedzi. Pocieram miejsce między oczami wzdychając ciężko – O nie, co tym razem?
- Nic takiego – wymuszam na sobie uśmiech – Między nami właściwie jest idealnie – tak rzeczywiście było, pomijając nasze ostatnie chwile. Dziewczyna przyjmuje to do wiadomości, jednak na jej twarzy maluje się niezadowolenie. Po chwili rozmowy na zupełnie odległe tematy, postanawiam zadać jej pewne pytanie. Mam nadzieję, że nie skojarzy tego ze mną i Zayn’em…
- Sara.. Co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się o Niall’u czegoś, czego wcale nie powinnaś była poznać, a on skłamał by na ten temat? – staram się jak najbardziej uogólnić całą tą nieprzyjemną sprawę. Gdybym pisnęła coś o tym zakazie przy niej, nie miałabym już spokoju. Plotka rozeszła by się po świecie, niczym błyskawica.
Dziewczyna oblizuje usta zastanawiając się nad odpowiedzią. Zakłada ręce na piersi spoglądając na sekundę na sufit. Rozluźniając się pochyla się do przodu, po czym wzrusza ramionami.
- Myślę, że.. Gdyby to dotyczyło nas, miało na nasz związek bezpośredni wpływ, na nasze szczęście, zapytałabym go o to. Starała się zrozumieć dlaczego. Jednak, gdyby było na odwrót, gdyby to nie miało z nami żadnego powiązania, zostawiłabym tę sprawę w spokoju. Wiem, że on ma własne tajemnice, każdy facet takie ma.. Jednak gdy skłamał w takiej sprawie, jak na przykład utajenie faktu o zdradzie, że przespał się z inną dziewczyną.. wtedy możesz śmiało wziąć sprawę w swoje ręce – uśmiecha się.
Odwzajemniam gest. To co powiedziała było bezapelacyjnie bardzo rozsądne, skoro sprawa nie umniejszała naszemu szczęściu – mojemu i Zayn’a, to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Ten cały dokument nie wpływał na nas – może trochę mnie przeraził, jednak większym powodem mojego strachu było jego kolejne kłamstwo. Oszukał mnie, za co otrzymał, aż tak poważny papier.
- Co jeśli to coś złego? Złego, jak.. – nie wiem jak mam to opisać, żeby nie mówić wprost – Co jeśli dowiedziałabyś się, że Niall um.. zrobił coś złego, co więcej, nie miałabyś pojęcia co to było, a on jeszcze o tym skłamał?
- Złego jak..
- Nielegalnego – odpowiadam cicho. Sara wzdycha ponownie przygryzając wargę. Stuka palcami o blat stołu wzruszając ramionami.
- Moja odpowiedź brzmi identycznie.. Dopóki kogoś nie zamordował, albo nie handlował narkotykami, nie sądzę, że to robi jakąkolwiek różnicę. Gdyby to było faktycznie coś złego, prawdopodobnie siedziałby w więzieniu, lub co najmniej otrzymał nadzór policyjny – prawda. Zayn nie siedzi aktualnie w więzieniu, ten cały dokument nie może dotyczyć czegoś bardzo poważnego.
- Masz rację – mówię.
- Rację? W czym? – pyta spoglądając na blat, na którym akurat postawiono nasze zamówienie.
- Niczym – śmieję się zdając sobie sprawę, że ona nie ma pojęcia o co mi chodziło. Podnosi się z miejsca w celu przyniesienia naszych posiłków.
- To za przyjaźń – uśmiecha się unosząc ku górze szklankę wody.
- Za przyjaźń.
- Oraz kupno sukienek, w których wyglądamy nieziemsko – dodaje, podczas gdy nasze szklanki stukają się ze sobą. Spoglądam na swój nadgarstek, czarne serduszko widnieje na nim w nienaruszonym stanie. Zaprzestanę grzebania w sprawach Zayn’a – nadszedł w końcu czas na czerpanie radości z naszego związku. Pora skończyć z ciekawością.
Pora by przestać obawiać się nieznanego.

Co tak spokojnie? :D 
Miłych wakacji!


2 komentarze:

  1. Suuuper... Świetny rozdział. Sara i Jula jako bff są mega. Sara w ogóle jest super, a Jula czasem bez niej wydaje się strasznie zagubiona. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny jak zawsze, ciesze sie że się pogodziły.Kocham tego blogaa xoxo :*

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic