niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 65

Enjoy :)


Zayn przygląda mi się uważnie, kiedy ja siedzę cała skamieniała. Czy dobrze go zrozumiałam? Czy on właśnie powiedział mi, że Eleanor to jego siostra? Jak to jest w ogóle możliwe? Nigdy bym na to nie wpadła, sądziłam, że miało to związek z.. Sama nie wiem, ale na pewno w grę nie wchodziło rodzeństwo.
- Co? Jak? – poszukuję nerwowo słów – Dopiero co mi powiedziałeś, że masz dwie siostry, a teraz mówisz mi o trzeciej? Jak to w ogóle możliwe? – staram się poukładać swoje chaotyczne myśli. Wcale nie są do siebie podobni, nawet troszeczkę.
- To nie układa się w żadną całość, El nie ma podobnego do akcentu do twojego. Sam mi powiedziałeś, że jej rodzice mieszkali w Aurorze! Ostatnio, jak to sprawdzałam to ta miejscowość leży tutaj – w Colorado! – odpowiadam ze skrajną irytacją. Zayn zaciska swój uścisk upewniając się, że nie ucieknę z jego objęć.
- Jest moją przyrodnią siostrą..- wzrusza ramionami. Zaprzestaję bezsensownego krzyczenia czując się jeszcze bardziej zakłopotana. Okay, to dlatego wcale nie są do siebie podobni, ale skoro są rodzeństwem przyrodnim to.. – Jej rodzice się rozwiedli – wyjaśnia kończąc moją ostatnią myśl. Zauważam, że równie ciężko stara się mi to jakoś jasno wyjaśnić.
- Kto się ożenił.. czy wyszedł po raz drugi..? - dla dobra Zayn’a i matki Eleanor mam cichą nadzieję, że nie był to ojciec mulata. Nawet nie jestem pewna, czy chłopak utrzymuje z nim jakikolwiek kontakt, myślę, że gdyby tak było, wiedziałabym o tym. Choć znając Zayn’a, nie powiedziałby mi..
- Nie mój ojciec – odpowiada po chwili – Znikł tamtego felernego dnia i nie wrócił.. jej tata ożenił się z moją mamą, gdy miałem jakoś.. czternaście lat – Odkąd odszedł, czyli jeszcze miota się gdzieś po tym świecie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek starał się odnaleźć o wrócić do swojej rodziny.. do syna.
- Dlaczego to ukrywacie? – Nie widzę powodu, dla którego miałby się o tym z nikim nie podzielić. Eleanor nie była wstydem, wątpię, że chłopak miałby z tym jakiś problem.
- Ludzie zaczęliby ją wypytywać, zadawać niepotrzebne pytania.. Wyobraź sobie sytuację, w której jesteś świadoma tej prawdy od samego początku.. – odpowiada. Chłopak ma rację, zadawałabym nieskończoną liczbę pytań – Tak jest po prostu łatwiej – wyjaśnia gładko.
- To trzymało z dala od ciebie i twoich spraw – dodaję ze wzruszeniem ramion – Zayn zrobi wszystko, by tylko utrzymać swe sekrety w ukryciu przed innymi.
- I jej – dodaje niskim głosem, lecz w jego oczach zapalają się iskierki negatywnych emocji. Biorę głęboki oddech, nie chcę się z nim spierać. W końcu stał się otwarty, dopiero co, coś mi o sobie odpowiedział. Przełykam ślinę starając się, aby kolejne pytanie nie zabrzmiało nachalnie.
- A… mieszkała z wami? – pytam. Ciekawie byłby móc się przyglądnąć tej dorastającej dwójce. Wydaje mi się, że oboje są w zbliżonym wieku, jednak Louis wyznał mi, że Eleanor przeskoczyła jeden rok w szkole do przodu. Wyobrażam sobie, jak Zayn i ona spierają się rano o to, kto pierwszy zajmie łazienkę, ich sprzeczki o to, kto tym razem będzie prowadził w drodze do szkoły – widzę ich, jako zwykła para rodzeństwa.
- Nie.. Będąc jeszcze dziećmi, nie dogadywaliśmy się ze sobą – Tego również się spodziewałam. Eleanor wydaje się być spokojna, łatwa w nawiązywaniu kontaktów w porównaniu do skrytego w sobie Zayn’a – Pokochała jednak moje siostry – chichocze – Sama wybrała, aby zostać ze swoją mamą i przyszywanym tatą w Stanach Zjednoczonych – wyjaśnia – Jednak co roku, w każde wakacje przyjeżdżała do Bradford, by spędzić czas z nami.
- Jak.. jakim sposobem Louis jeszcze o tym nie wie? – Sądziłam, że Eleanor jest inna i nie ukrywa swych tajemnic przed bliskimi. Wydaje się, że ona i Louis są idealną parą, która się nie oszukuje i nie okłamuje.
- Ona naprawdę nie ma nic przeciwko temu, gdyby wiedziało o tym wielu ludzi.. To ja tego nie chciałem, pragnąłem dyskrecji, a ona się ze mną zgodziła. Lou... tak po prostu wyszło, niby znamy się tyle lat, ale jakoś nigdy nie nadarzyła się chwila, by porozmawiać z nim tak szczerze o mojej rodzinie – wzrusza ramionami.
- To on jeszcze nie poznał rodziny El? – Przecież spotykają się już jakieś trzy lata, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której on nie miałby poznać jej rodziców – zwłaszcza, że mieszkają niemalże na miejscu.
- Trochę pozmyślała – opowiedziała mu, że ma inną rodzinę w Anglii… ale nigdy nie wchodzili w szczegóły, a Louis nie jest z natury ciekawski – spogląda na mnie znacząco uśmiechając się. Wiem, że jestem zupełną przeciwnością wesołego bruneta.
- Jak..? – wypalam nie do końca rozumiejąc całą tą sytuację.
- Za niedługo sama mu wszystko opowie i wyjaśni – zapewnia mnie – Powiedziała, że najpierw poczeka na mnie, aż sam ci opowiem. Gdyby nie to, Louis wygadałby się tobie, a gdybyś poznała tę prawdę od niego, zamiast mnie.. nawet nie chcę myśleć,  jak byś na to zareagowała – Przytakuję mu wiedząc, że mówi prawdę. Gdybym dowiedziała się tego od Louis’a, urządziłabym Zayn’owi o to awanturę.
- Więc ty i Lou znacie się jeszcze z czasów liceum.. Tata El poślubił twoją mamę.. Następnie ona przyjechała do Boulder, gdzie oboje z Louis’em się w sobie zakochali. Potem on stał się twoim dobrym przyjacielem, zwłaszcza, że po pewnym czasie zdecydowałeś się tutaj przylecieć.. – mówię starając się poukładać sobie w głowie wszystkie te zależności.
- Nieco skomplikowane, nie? – uśmiecha się.
- Troszeczkę – śmieję się – Polubiłeś jej ojca? – pytam wyobrażając sobie jego wygląd – założę się, że muszą być do siebie podobni. Spokojny, uroczy i poukładany.
- Jest dużo lepszy od mojego. Nie bije jej – wzrusza ramionami.
 - Czy go lubisz? – Zayn spuszcza wzrok i odpowiada.
- Taa, jest w porządku – mamrocze. Zaprzestaję dalszym pytaniom, nie chcę przywrócić mu ciężkich wspomnień o ojcu. Obracam się do niego przodem z uśmiechem kładąc obie dłonie na jego ramionach.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś.. Za to, że byłeś szczery i otwarty – szepczę przybliżając się do jego torsu. Zayn zniża się do mojego poziomu całując mnie wprost w usta. Nie mogę powstrzymać cisnącego się na moją twarz uśmiechu. Uwielbiam smak jego ust – są idealne, miękkie i za każdym razem całują mnie z tą samą pasją i ostrożnością.
Chłopak przyciąga mnie bliżej siebie, siadam okrakiem na jego kolanach, jego ramię otacza mnie łącząc nasze klatki ze sobą. Następnie z łatwością uchyla moje wargi wsuwając tam swój język. Jego dłonie wślizgują się pod koszulę, którą mam na sobie – jego dotyk rozpala skórę na mojej talii, chłopak pociera kciukami wzdłuż moich żeber. Po całym moim ciele rozchodzi się fala łaskoczących mnie iskierek.
W jego pocałunku czuć znaczną różnicę, po samym tym drobnym geście jestem pewna, że od teraz wszystko się zmieni.
Oddalam się łapiąc oddech, na co jego usta atakują delikatną skórę mojej szyi. Przymykam powieki smakując palące uczucie jego warg w tamtym miejscu.
- Naprawdę przepraszam cię za przerwanie twojej piosenki.. Musiałam to wszystko między nami wyjaśnić, uspokoić się. Chcesz może ją teraz skończyć? – udaje mi się wypowiedzieć te słowa w przerwach między kolejnymi pieszczotami. Chłopak zwalnia tempo, po czym całkowicie przestaje i spogląda mi prosto w oczy.
- Co powiesz na zwykłą rzecz, którą robią normalne pary? – pyta, na co ja unoszę brew zaskoczona, niby co takiego? – Może pójdziemy na obiad, rozumiesz, zwyczajna randka, a nie kolejne przeprosiny za spapranie sprawy – uśmiecha się na co otrzymuje ode mnie pełną zgodę.
- Okay – śmieję się – Skoczę tylko do domu się przebrać.. te z wczoraj są nieco.. po prostu muszę je zmienić – twierdzę przyglądając się tym ubraniom.
- Wiesz.. gdybyś się tu bez gadania wprowadziła, wcale nie musielibyśmy za każdym razem wracać po twoje ciuchy – mówi gładko całując mnie w policzek. Uśmiecham się obdarowując go ostrzegawczym spojrzeniem.
- Gdybym się wprowadziła.. Kłócilibyśmy się jeszcze bardziej, niż dotychczas – wytykam – Skoczę do akademika i wracam – odpowiadam mu zsuwając się w kolan Zayn’a. Chłopak wzdycha przytakując.
- Przyjadę koło siódmej? – proponuje podnosząc się z miejsca. Uśmiecham się, podczas gdy chłopak otacza mnie swym ramieniem przyciągając mnie do siebie.
- Na jaką randkę dokładniej mnie zabierasz?  Skoro to ‘zwykła randka’, domyślam się, że zabraknie na niej sekretów i szerzącej się paniki – chłopak wzrusza tylko ramionami.
- Co powiesz na kino i lody?
- Brzmi, jak pomysł na pierwszą randkę – chichoczę, to całkiem słodkie i bardzo mi się podoba jego wizja, zwłaszcza, że tak naprawdę nigdy nie przeżyliśmy wspólnie swojej pierwszej randki. Powinna ona być spontaniczna, gdzie dwójka zakochanych poznaje się, śmieje z własnych dowcipów, trzyma się za ręce. Takie spotkanie w żadnym razie nie powinno kończyć się kłótnią, czy nienawiścią – Brzmi doskonale.
- Do zobaczenia o siódmej – szepcze całując mnie ostatni raz w usta.

^^^

Zaraz po tym, jak Zayn wycałował mnie na pożegnanie, w końcu udaje mi się dotrzeć do akademika. Przekręcając klucz w zamku uśmiecham się sama do siebie. Zamykam drzwi i z ogromną ulgą dokładam wszystkie swoje rzeczy na biurku.
- Gdzieś ty się do cholery podziewała? – obracam się do Sary, która właśnie wychodzi z łazienki przeszywając mnie wściekłym spojrzeniem.
- O co ci chodzi? – rozglądam się po pokoju. Gdzieś zniknęłam?
- Nie miałam z tobą kontaktu od piątku wieczorem! – wrzeszczy na mnie. O kurczę, prawda, nie kontaktowałam się z nią, aż tak długo – Nie odpowiadasz na moje wiadomości, ani telefony! Martwiłam się,  jak cholera! – Prawda… zaciskam ciasno oczy. Miałam do niej zadzwonić, ale zupełnie nie miałam do tego głowy.
- Przepraszam, znów wyskoczyły mi pewne sprawy związane z-
- Zayn’em, wiem – buczy niezadowolona. Rzucam w nią zdezorientowanym spojrzeniem, sądziłam, że Sara lubi Zayn’a.. Skąd niby wie, że chodziło o niego?
- Skąd wiesz? – pytam ja zdziwiona. Wiem, że to kłopoty z nim są do przewidzenia, ale czy ja nigdy nie miałam innych trudów w swoim życiu?
- Matt mi powiedział – syczy. Matt? Matt jej powiedział? Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale nie mam pojęcia, jak.
- Matt? – w moim głosie słychać wyraźne zaskoczenie. Od kiedy to Matt zwierza się Sarze o tym co ja robię i jakie decyzję podejmuję?
- Skąd to zaskoczenie Julio? Przecież sama powiedziałaś mi, że oboje jesteśmy takimi bliskimi przyjaciółmi – odpowiada sarkastycznie – Dlaczego, aż tak cię to dziwi, że przyznał mi się do twojej wizyty?
- Wydawało mi się to dosyć prywatną sprawą... To była prywatna sprawa – Sądziłam, że sprawy między mną, a Matt’em pozostaną tylko między nami, zwłaszcza, że naszym głównym tematem była dosyć delikatna... chodziło o Zayn’a. Wątpię jednak, że zdradził jej wszystkie szczegóły naszej rozmowy.
- Dlaczego nie przyszłaś do mnie z tym? – jej głos ocieka bólem, a jej oczy wypełnia smutek – Nie ufasz mi? – pyta.
- Oczywiście, że ci ufam... tylko, prostu ty byś ich nie zrozumiała Sara – kręcę głową. Sara nie potrafiłaby mi w tym pomóc.
- Nie zrozumiałabym? – wybucha śmiechem.
- No tak – między nami nastaje głucha cisza, na co Sara przygryza wargę zdenerwowana. Widzę, że od środka wybucha w niej złość, mimo to dziewczyna stara się zatrzymać to w sobie – Sara przepraszam cię, nie było mnie przy tobie trochę czasu.. Tak bardzo mi przykro.. Chcesz mi pomóc  przygotować się do randki? – uśmiecham się, wiem, że ona bardzo to lubi. Dziewczyna mierzy mnie wzrokiem kręcąc głową.
- Dlaczego nie spytasz o to Matt’a, co? Wygląda na to, że jego lubisz bardziej, niż mnie – wyrzuca łapiąc torebkę w rękę i zmierza w stronę drzwi.
- Sara-
- Nie Julia – naskakuje na mnie. Pociera czoło dłonią wzdychając – Nie mam pojęcia, co się do cholery z tobą dzieje, ale Julia, którą znam, nigdy nie zapomniałby do mnie zadzwonić, nie zniknęła by na prawie dwa dni, nie zadurzyłaby się w byle jakim chłopaku, nie zwróciłaby się do swego eks po pomoc.. Nie wybrała by chłopaka, zamiast swojej najlepszej przyjaciółki – odpowiada stanowczo.
Spuszczam wzrok. Po moim ciele rozchodzi się fala poczucia winy. Ona nic nie rozumie, jeśli chodzi o Zayn’a nie mam zbyt wielkiego wyboru. Dziewczyna mierzy mnie surowo wzrokiem po raz kolejny po czym wychodzi trzaskając za sobą drzwiami.
Świetnie.. po prostu idealnie, w końcu udało mi się rozwiązać problem z Zayn’em nie rozwalając przy tym żadnej ze ścian. Jednak poświęcając czas jemu, zaniedbałam Sarę, teraz ona jest na mnie zła.
Po prostu cudownie – moje życie rozpada się na dwie części; Zayn kontra Sara. Muszę koniecznie znaleźć jakiś balans, rozdzielić czas, tak, aby obojgu poświęcać go wystarczająco dużo. Inaczej wszystko co dzielnie budowałam rozpadnie się z ogromnym hukiem.

^^^

- Hey, wszystko w porządku? – spoglądam na Zayn’a, którego twarz oświetla ekran. Oboje zdecydowaliśmy się obejrzeć jakiś horror, który zdobył całkiem dobre noty widzów, Zayn bardzo chciał go obejrzeć. Spoglądam na niego, jego wzrok bada całą moją twarz. Spuszczam swój potakując szybko.
- Tak, jestem rozkojarzona – mówię mu. Czuję jego dłoń na powierzchni mojego policzka, chłopak unosi mą brodę tak, abym na niego spojrzała.
- Jesteś okropnym kłamcą – uśmiecha się – Co się dzieje? – pyta.
- Pokłóciłam się z Sarą – wyjaśniam mu.
- O? – pyta otaczając mnie swym ramieniem przyciągając mnie do boku. Kino wydaje się być zbyt przytłaczające, wszędzie wprost śmierdzi popcornem z masłem, jednak bliskość z Zayn’em, nawet w takim miejscu była przyjemnym doświadczeniem. Jego fantastyczny zapach skutecznie maskuje smród jedzenia.
- O to, że zaniedbałam naszą przyjaźń nie spędzając z nią wystarczająco dużo czasu – wzruszam ramionami nie chcąc przywracać do naszej rozmowy Matt’a. To by tylko zrujnowało spokojną i cichą atmosferę.
- Dasz sobie z tym radę? – pyta mnie zaniepokojony. Rzucam w niego ciepłym spojrzeniem dając do zrozumienia, że tak i uśmiecham się.
- Jak zawsze – opieram się o jego tors składając na jego ustach pocałunek. Oddalam się opierając głowę na jego ramieniu, akurat zaczyna się film. Mimo to, nie potrafię się na nim skupić.
Wszystko przez to, że Zayn trzyma mnie w swoich objęciach pieszcząc mnie dłonią po nodze. Przez cały czas czuję jego wzrok na sobie, dlatego też z całej siły staram się udawać, że film mi się podoba i faktycznie go oglądam.
Pragnę zapisać ten wieczór w pamięci, czuję się dobrze w towarzystwie Zayn’a, ale nadal mam wyrzuty sumienia wobec Sary. Zdaję sobie sprawę, że nie poświęcałam jej tyle uwagi i czasu ile powinnam, jednak nigdy wcześniej żaden związek nie wymagał ode mnie tyle poświęcenia. Z Matt’em było inaczej – zawsze udawało mi się znaleźć dla nich wolną chwilę.
Matt i ja nigdy nie przeżywaliśmy kryzysów, nie marnowaliśmy czasu na sprzeczki i daremne próby rozwiązania konfliktów. Sara za każdym razem towarzyszyła nam w naszych randkach – oczywiście nie przychodziła na nie sama. Kiedyś spędzałyśmy razem więcej czasu, niż teraz.
Obie mamy swoje własne związki i problemy z nimi związane. Za każdym razem, gdy spędzałam czas w pokoju akademickim, ona przesiadywała u Niall’a i na odwrót. Czuję ciepłe usta Zayn’a na linii mojej szczęki, chłopak zaznacza mokrą ścieżkę do podstawy mojej szyi powodując mój chichot.
- Co ty wyprawiasz?
- Całuję swoją dziewczynę – szepcze przytwierdzając swe wargi do mojej skóry, ociera się o moją twarz. Jego dłoń, po chwili łapie mnie za szyję, chłopak przyciąga mnie do siebie.
- Oglądamy film – śmieję się, chłopak nadal kontynuuje pocałunki.
- Proszę cię, wiem, że wcale się na nim nie skupiałaś – odszeptuje całując mnie jeszcze raz. Oczywiście, że się zorientował. Przewracam oczami, chłopak wślizguje swój język do moich ust. Automatycznie przekładam dłonie na jego tors i głowę pozwalając palcom zmierzwić jego kruczoczarne włosy.
Na niespodziewany krzyk widzów siedzących na sali, moje serce niemalże wyskakuje mi z piersi. Krzyczę z przerażenia oddalając się od Zayn’a – w tym samym czasie przyglądam się pozostałym. Spoglądam na ekran i zauważam, że morderca zakradł się zabijając przy tym nastolatkę.
Słyszę za sobą chichot Zayn’a, po czym ponownie całuje mnie w szyję. Również się śmieję.
- To jest powód, dla którego nie powinniśmy się całować podczas oglądania horroru – uśmiecham się. Chłopak kończy z pieszczotami obdarowując mnie czarującym uśmiechem.
- Moje szczere przeprosiny – uśmiecha się całując mnie.
- Wiesz – śmieję się w jego usta – Gdybyśmy występowali w horrorze, zapewne zginęlibyśmy, jako pierwsi – W każdym filmie tego typu zakochana para ginie, jako jedna z pierwszych.
- Nie prawda – nie zgadza się całując mnie jeszcze czulej  - Nigdy bym do tego nie dopuścił.

^^^

- Ile pocałunków na pożegnanie otrzymam tym razem? – Zayn pyta podwożąc mnie pod akademik. Uśmiecham się do niego, nie byłam w stanie się rozweselić, dopóki chłopak nie odwrócił mojej uwagi od Sary.
Uwielbiam tę stronę Zayn’a, jest taki opiekuńczy, emocjonalny, uczuciowy – tylko wtedy nie interesuje go opinia innych.
- Tylko jednego – droczę się  z nim składając szybkiego całusa. Zanim zdążam się od niego oddalić, chłopak łapie mnie i przyciąga pogłębiając go. Jego wargi smakują, jak lody miętowe, które jedliśmy nieco wcześniej. Jego język jest nadal zimny od lodowego deseru. Czuję, jak jego dłonie zsuwają się w dół wzdłuż mojego łokcia przenosząc mnie na swoje kolana.
- Naprawdę nie powinnam – mówię między pocałunkami.
- Czemu nie? – nalega przyciskając swe usta do moich jeszcze mocniej. Ten pocałunek w niczym nie przypomina tego z dzisiejszego poranka, tym razem pieszczota jest zacięta i ociekająca czystym pożądaniem.
- Muszę iść już do środka – Delikatnie odpycham się od jego klatki – Sara prawdopodobnie już wróciła, ja.. powinnam jej to wszystko wyjaśnić i jeszcze raz przeprosić – wyjaśniam mu.
- Zawsze wyjaśniasz i przepraszasz – Zayn uśmiecha się do mnie. Przygryzam wargę odwzajemniając gest. Jego dłoń nadal spoczywa na mojej szyi, jego kciuk ociera się o moją szczękę wysyłając przyjemne prądy. Rzucam w niego przepraszającym spojrzeniem całując powolnie i namiętnie.
- Lubię takiego ciebie – szepczę składając kolejnego całusa.
- Jakiego?
- Takiego. Otwartego, opiekuńczego, miłego – odpowiadam całując jeszcze raz. Chłopak jęczy w moje usta nie będąc w stanie odpowiedzieć. Oddalam się od niego otwierając drzwi od samochodu – To był ostatni z pożegnalnych pocałunków – na mojej twarzy pojawia się fałszywy grymas, na co chłopak kręci głową z uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Dobranoc Julio.
- Dobranoc Zayn – odpowiadam. Chłopak macha mi na pożegnanie zamykając drzwi i odjeżdża. Szybkim krokiem zmierzam w stronę drzwi. W powietrzu czuć zbliżającą się zimę – listopad przyniósł bezapelacyjną chłodną aurę.
Grzebię z niecierpliwością w torebce w poszukiwaniu kluczy. Mam tylko nadzieję, że Sara już wróciła i więcej się na mnie nie wścieka. Wiem, że nie sprawdziłam się ostatnio, jako przyjaciółka poświęcając całą swoją uwagę mulatowi. Mam nadzieję, że zrozumie mnie.
W końcu udaje mi się otworzyć drzwi, wchodzę do  środka. Dziewczyna stoi przy blacie, jej ręce są założone na klatce piersiowej, a wzrok płonie czystą wściekłością. Boję się – jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej złej wobec mnie.
Wstępuję cała do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. W pokoju wyraźnie czuć negatywną atmosferę, jednak mimo to wymuszam w sobie ciepły uśmiech. Przemieszczając się do pokoju staram się jak najdalej od siebie minąć blondynkę.
- Co tam? - pytam mając nadzieję, że rozluźnię gęstą atmosferę.
- Co tam? – śmieje się kręcąc głową – Postanowiłam tu nieco posprzątać, by przeprosić, za to, że się na ciebie zdenerwowałam, ale nie uwierzysz – znalazłam coś interesującego. To się właśnie tu kurwa dzieje Jula! – syczy na mnie. Moje oczy przypominają teraz pięciozłotówki – Sara nigdy nie przeklina. Moje serce wali jak szalone, co mogło ją, aż tak zezłościć?
Dziewczyna rzuca we mnie czymś, malutki przedmiot sunie się po podłodze powodując przy tym charakterystyczny dźwięk, aż w końcu zatrzymuje się przy moich stopach. Sara wskazuje na niego zachęcająco. Powoli spuszczam swój wzrok przyglądając się tajemniczemu przedmiotowi. Mój żołądek wykonuje koziołka.

Tuż przy moich stopach spoczywa mała srebrna bransoletka..


Ktoś wie jaka bransoletka? Podpowiem Wam, że dostała ją od Matt'a, jako prezent bożonarodzeniowy :) Więcej informacji już w następnym rozdziale.

Szkoda Wam Sary? Pogodzą się?
Czekam na komentarze! :)

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 64

Enjoy
Budząc się moje ciało oblewa nieprzyjemny chłód łóżka. Uchylam powieki dostrajając obraz otoczenia, odczuwam jednak rozczarowanie odnajdując obok siebie puste miejsce z pozwijanym prześcieradłem. Przekręcam się całym ciężarem ciała na drugą stronę łóżka i wyglądam za przeszkloną ścianę. Burza ustała – niebo przybrało przyjemną szaroniebieską barwę, pomiędzy niewielkimi chmurkami przebijają się drobne promienie słońca.

Wzdycham ciężko przecierając palcami zaspane oczy – tym sposobem staram się jakoś rozbudzić i wstać. Ociężale siadam na miękkim materacu, do sypialni docierają tłukące hałasy pochodzące z kuchni. Spuszczam rozgrzane stopy na chłodną podłogę przygotowując się na to, co mnie wkrótce czeka.

Związuję włosy w luźnego kucyka i wędruję wzdłuż korytarza. Dochodząc wolnym krokiem do serca salonu wpatruję się w stojącego do mnie tyłem Zayn’a, który aktualnie przyrządza śniadanie. Chłopak jest już ubrany, ma na sobie czarne spodnie i białą koszulkę. Równie wolnym krokiem podchodzę bliżej, wiem, że mulat nie jest świadom mojej obecności, gdyż całą swą uwagę poświęca smażeniu omleta. Zapach jest niebiański, jednakże wcale nie czuję głodu – stres zjada mnie od środka.

Nie mam pojęcia, co wydarzy się dalej, czego mam się spodziewać. Jedno jest pewne – musimy sobie wszystko na spokojnie, jeszcze raz wyjaśnić, dojść do porozumienia. Innym
sposobem nie przetrwamy, nie uda nam się tego dłużej ciągnąć. Siadam przy wysokim blacie przyglądając się mu przez dłuższy moment zanim zbieram w sobie odwagę i zaczynam rozmowę

- Zrobiłeś dla nas śniadanie? – Zayn obraca się, jego wzrok pada na mnie, przez co oblewa mnie lekki rumieniec. Chłopak wzrusza ramionami wracając do poprzedniej czynności.

- Em.. Chciałbym cię przeprosić za bycie zupełnym dupkiem, a śniadanie.. To miała być forma tych przeprosin za wszystko co się stało.. No i wesołej miesięcznicy – mówi niewyraźnie kładąc przede mną talerz pełen pyszności. Przyglądam się zgrabnie wyglądającemu omletowi, po czym spoglądam mu w oczy.

- Miesięcznicy? – pytam go dociekliwie.

- Tak… Pamiętałem – odpowiada nie patrząc na mnie – wygląda na ogromnie zawstydzonego i zażenowanego samym sobą. Kręcę głową zrezygnowana, ostatni wieczór był dla mnie piekłem i nie odkupi swoich win przygotowując mi przepyszne śniadanie.

- Ostatni miesiąc mijał mi jak wieczność Zayn… - strzelam nabijając na widelec kawałek jajecznego cudu.

- Przepraszam. Mam dla ciebie upominek.. To znaczy miałem ci coś kupić, ale nie miałem pojęcia co mogło by się nadać na tę okazję.. Nigdy nie przetrwałem w związku taki czas –
wyznaje głupkowato. Nigdy? Jak dotąd nasz związek był jego najdłuższym.. Z mojej strony odnoszę wrażenie, że to żaden związek. Nie robimy niczego z chłopaka i dziewczyny oprócz wspólnych pieszczot i pocałunków.

- Zayn, nie oczekuję żadnych prezentów – odpowiadam mu pół szeptem kręcąc głową. Nie mam zamiaru się uśmiechać i dziękować za jakiś drogi upominek, którym sam postanowił mnie obdarować.

- Po prostu.. Pozwól mi ci go dać – Powstrzymuje mnie po czym znika w pokoju i wraca z gitarą. Wzdycham w geście poddania. Zamierza mi coś zaśpiewać, jednak ja nie mam na to teraz ochoty.

- Zayn – naprawdę nie mam na to teraz nastroju. Chcę tylko porozmawiać, pozbyć się tego napięcia. Nie zniosę tego więcej.

- Proszę cię wysłuchaj mnie – błaga mnie cicho. Zgadzam się lekkim skinieniem głowy, a chłopak zaczyna szarpać palcami o struny instrumentu. Jego wzrok pada na nie i cały apartament wypełnia jego anielski głos;

„I remember what you wore on the first day. You came into my life and I
thought; "Hey, you know, this could be something…"'Cause everything you do and words you say, you know that it all takes my breath awayand now I'm left with nothing..”  

(„Pamiętam co miałaś na sobie tego pierwszego dnia. Wkroczyłaś w moje życie i pomyślałem; "Hej, wiesz, to może być coś…"Bo wszystko co robisz i słowa które wypowiadasz, wiesz, że to wszystko zapiera mi dech w piersiach, a teraz zostałem z niczym”)

Znam tę piosenkę, słyszałam ją już kilka razy, jednak te same jej słowa wychodzące z ust Zayn’a łapią mnie za serce nieco bardziej.

“'Cause maybe it's true…That I can't live without you and maybe two is
better than one. There's so much timeto figure out the rest of my lifeand you thought that it got me coming undone. And I'm thinking two is better than one”

(„Bo może to prawda…Że nie potrafię żyć bez Ciebie i może dwoje jest lepsze niż jedno. Jest tak wiele czasu, by zrozumieć resztę mojego życia, a ty myślałaś że to przynosi mi
rozwiązanie. A ja myślę, że dwoje jest lepsze niż jedno”)
Zapieram się w sobie próbując nie pozwolić słowom piosenki dotrzeć do mnie i mojego wnętrza. Za każdym razem, gdy mi coś śpiewa idealnie dobiera utwór do panującej między nami atmosfery, jednak zawsze kończy się to spięciem. Przepiękny tekst piosenki
staje się ogromnym kontrastem do krzywdzących mnie słów, przez które później wylewam potoki łez.

“I remember every look upon your face. The way you roll your eyes, the
way you tasteyou make it hard for breathing. 'Cause when I close my eyes and drift away, I think of you and everything's okayand I'm finally now believing”

(„Pamiętam każde spojrzenie na twoją twarz, sposób w jaki przewracasz oczami, to jak smakujesz i sprawiasz, że trudno mi oddychać. Bo gdy zamykam oczy i odpływam w dal, myślę o tobie i wszystko jest dobrze i teraz w końcu zaczynam wierzyć”)

Przyglądam się jego dłoniom ciągnącym za struny, następnie przenoszę wzrok na jego idealne usta, z których wydobywa się ta cudowna melodia, oczy chłopaka są ciasno przymknięte.

“'Then maybe it's true…That I can't live without you and maybe two is
better than one. There's so much timeto figure out the rest of my lifeand you’ve already got me coming undone. And I'm thinking two-”

(„Więc może to prawda…Że
nie potrafię żyć bez Ciebie i może dwoje jest lepsze niż jedno. Jest tak wiele czasu, by zrozumieć resztę mojego życia, a ty już przyniosłaś mi rozwiązanie. A ja myślę, że dwoje-”)

- Mamy do pogadania – przerywam mu głośnym tonem odkładając widelec na stole. Straciłam apetyt. Chłopak przestaje grać, przygląda się mi uważnie – jego wzrok jest pełen
strachu i zmartwienia.

- Przepraszam, że ci przerwałam, to było naprawdę piękne Zayn – dodaję po chwili, jednak nie jestem w stanie słuchać teraz piosenek miłosnych wiedząc, że między nami nie jest w
porządku, a on nie potrafi być wobec mnie szczery – Jednak ta rozmowa nas nie ominie. Musimy porozmawiać, bez krzyku, wyrzutów, okazuje się, że nawet nie znam prawdziwego ciebie – odpowiadam mu spazmatycznie.

Naprawdę boli mnie fakt, że Erica zna go dużo lepiej ode mnie, wie czym go rozweselić, jak poprawić mu humor, gdzie go znaleźć...

- Wiesz o mnie same najważniejsze rzeczy – odpowiada stanowczo, odkłada gitarę na bok i przysuwa się w moją stronę.

- Jak co? Kilka szczegółów z twojego dzieciństwa, które udało mi się z ciebie siłą wyciągnąć? – pytam go zaciekawiona, starając się nie wybuchnąć złością. Chłopak wzdycha kręcąc głową.

- No dobra, pogadajmy – zgadza się podając mi swoją dłoń. Zaskakuje mnie, że tak łatwo mi uległ – przestał się stawiać. Myślę, że ma to jakiś związek z Louis’em i ich rozmową
wczorajszej nocy. Łapię go za dłoń i oboje siadamy na kanapie w salonie. Chłopak puszcza moją dłoń i złącza je na swych kolanach. Milkniemy rozważając od czego warto zacząć.

- Dlaczego mu wybaczasz Julio? – parska. Przyglądam się mu nie mając pojęcia do czego zmierza. Przez chwilę myślę nad swoją odpowiedzią, nie chcę się z nim znów o to kłócić.

- Nie wybaczam – odpowiadam mu szczerze, nie wybaczam Matt’owi jego błędu. My tylko… Staramy się to jakoś naprawić, przemyśleć, a on jest moim dobrym przyjacielem.

- Nie prawda.. Pozwalasz wrócić mu z powrotem do swojego życia – Zayn zaciska swe dłonie w pięści. Mój wzrok skupia się na nich, po czym szybko odpowiadam.

- Ponieważ.. Dlaczego to dla ciebie takie ważne, co? On nie ma z nami żadnego związku – mówię mu spokojnie. Widzę, że z całej siły powstrzymuje się, aby czegoś nie roztrzaskać
o podłogę i wybuchnąć ogniem.

- Ma! Ma ogromny związek z nami Julio! – syczy. Nasze spojrzenia się spotykają – jego tęczówki płoną żywym ogniem – To dopiero początek… Wkrótce zostawisz mnie i wrócisz do niego..

- Nigdzie się nie wybieram – odpowiadam mu po raz enty – Nigdzie się nie wybieram i doskonale o tym wiesz.. Dlaczego w ten sposób myślisz? – Wiele razy go już zapewniałam, że go nie zostawię, zwłaszcza dla Matt’a, jednak za każdym razem kończy się tak
samo. Przecież to tylko słowa.. On również wiele razy obiecywał mi, że nie pozwoli mi od niego odejść… a tysiące razy wrzeszczał, abym się wynosiła..

- Cholernie się tego boję Julio – szepcze. Przyglądam się mu przez dłuższą chwilę, jego spojrzenie przeszywa mnie na wylot.

- Dlaczego? – obracam się bardziej w jego stronę kładąc nogi na miękkiej kanapie.

- Dlatego, że… Skoro zostawiłaś swoje idealne, spokojne życie dla kogoś takiego, jak ja.. Twoje odejście to tylko kwestia czasu, która nie potrwa długo.. – chłopak spuszcza
wzrok w podłogę. Pozwalam jego słowom rozejść się po całym mieszkaniu. Idealne życie… w żadnym stopniu takie nie było, niczego dla niego nie zostawiłam – przynajmniej nie tak, jak jemu się to wydaje.

- Nie odchodzę.. – powtarzam mu cicho.

- Co z nami będzie, gdy nadejdzie kolejna fala kłopotów, nieporozumień, a ty nie będziesz mogła sobie z tym poradzić. Gdzie znajdziesz powód do walki? – patrzy wprost na mnie
domagając się jasnej odpowiedzi.

- Ty jesteś jedynym powodem, którego potrzebuję – szemram wślizgując się na jego kolana spuszczając obie nogi po bokach. Chłopak automatycznie oplata mnie swymi ramionami, dzięki czemu od razu czuję otaczające mnie bezpieczeństwo i ciepło, jak za każdym razem,
gdy trzyma mnie w swym objęciu. Tęskniłam za tym, tęskniłam za nim.

Delikatnie przemierzam palcem wzdłuż jego twarzy, po czym kreślę ścieżkę po jego torsie. Moje dłonie spoczywają na nim – przyglądam się wystającemu spod nich czarnemu tuszowi
tatuaży.

- Nie chcę, żeby to miało taki koniec Zayn.. Mam tylko nadzieję, że ty również.

- Nie chcę – zapewnia mnie, jego kciuki zaczynają kreślić malutkie kółka na wysokości moich bioder. Po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło.

- Musimy się w końcu lepiej poznać – wyjaśniam mu, na co chłopak przytakuje – Chciałabym abyś był ze mną od początku do końca szczery… Staram się Zayn, naprawdę staram się cię zrozumieć, ale wiedz, że ta nieświadomość mnie przeraża. Przy tobie czuję się swobodnie, mogę i chcę ci opowiadać o wszystkim co mnie spotyka, jednak ty się
zamykasz.. – mówię mu wszystko co czuję.

- W porządku.. Pytaj – dociera do mnie jego cichy szmer. Zaczynam się zastanawiać nad
pierwszym pytaniem, które mu zadam.

- Kto był twoim najlepszym przyjacielem w szkole średniej? – zaczynam prostym pytaniem.

- Miał na imię Nate.. W zasadzie nie był najlepszym kumplem, ale byliśmy blisko – wzrusza ramionami.

- Co było najbardziej ekstremalną i niezapomnianą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłeś? – może zabrzmiałam na głupiutką, ale naprawdę chcę znać odpowiedź na to pytanie. Chcę poznać prawdziwego Zayn’a.

Razem z Nate’m włamaliśmy się do jakiegoś sklepu, wymalowaliśmy graffiti na ścianie i
ukradliśmy nieco drobiazgów – śmieję się z niego, bo spodziewałam się takiej odpowiedzi.

- A coś legalnego? – dopytuję. Chłopak opiera się całym ciężarem ciała o oparcie fotela ciągnąc mnie za sobą.

- Um.. Jednego razu urwaliśmy się ze szkoły i pojechaliśmy na plażę – wzrusza ramionami – Było całkiem zabawnie, możesz mi wierzyć, lub nie, ale dawniej nie opuszczałem, aż
tak często zajęć – uśmiecham się.

- Tęsknisz za mamą? – mam nadzieję, że nie zrażę go wypytując o rodzinę. Przygryzam wargę nieco zdenerwowana oczekując od niego odpowiedzi.

- Tak – szepcze. Jego dłonie opuszczają moją talię, jedną z nich kładzie na mojej nodze, a drugą pociera ramię. Uwielbiam to uczucie troski i bezpieczeństwa.

To dziwne, że humor Zayn’a może się tak szybko odmienić, a co jest ciekawsze – to samo potrafi zrobić z moimi emocjami. Obecnie czuję się spokojnie, jestem szczęśliwa, że
postanowił się przede mną choć trochę otworzyć.

- Ile lat mają twoje siostry?

- Safaa jest najmłodsza, ma dziewięć lat, a Waliyha piętnaście – Czyli ma ich, aż dwie. Wyobrażam sobie, jak mogę wyglądać. Czy były bardzo podobne do Zayn’a? Czy może, jednak zupełnie inne? Zastanawiam się czy cała trójka jest sobie bliska, i czym małe tęsknią za starszym bratem.

- Ładnie się nazywają – odpowiadam z uśmiechem zakładając za ucho kosmyk włosów, które wypadły z kucyka – Jak ma na imię twoja mama?

- Trisha – odpowiada, jego dłoń łapie mnie za moją. Chłopak zaplata nasze palce i przygląda się nim. Spoglądam w jego oczy – płomienna złość zniknęła, teraz chłopak jest raczej… spokojny.

- Jak warga? – pytam spoglądając na gojącą się już część ust. Zaskakująco na jego twarzy nie ma śladu po bójce – brak jakichkolwiek siniaków, zauważyłam jedynie kilka
niewielkich zadrapań.

- W porządku – zapewnia mnie. Spoglądam na jego dłonie – one również nie są pokaleczone – Nie powinienem był do ciebie wczoraj dzwonić.

- Nie, bardzo dobrze zrobiłeś. Gdyby nie to, być może aktualnie leżałbyś wpół przytomny w tamtej ciemnej alejce – na samą myśl o takim zakończeniu robi mi się niedobrze –
Jesteś jednak winien Louis’owi przeprosiny – wytykam.

- Jasne – wzdycha ciężko. Prędko zmieniam temat zadając mu kolejne pytanie.

- Co lubisz robić w wolnym czasie? – pytam. Chłopak zaciska usta rozmyślając nad odpowiedzią.

- Chyba rysować – odpowiada – Wydaje mi się, że to idealny sposób na pokazanie siebie bez konieczności używania słów – chichocze. Śmieję się z jego odpowiedzi –
doskonale wiem, że rozmowy nie są jego mocną stroną.

Tak bardzo chcę go spytać kim jest Caroline.. jednak powstrzymuję się. Jego otwartość powinna mi na razie wystarczyć – zmuszanie go do wyjawiania swych sekretów tylko go
zestresują. Zapytam go o nią, gdy tylko nadarzy się okazja, lub kiedy ją kiedyś osobiście spotkam

- Mogę być z tobą szczera? – pytam go cicho, na co chłopak od razy przytakuje skinieniem głowy. Biorę głęboki oddech kontynuując – Ostatnio zaglądnęłam do twojej pracowni.. –
przyglądam się naszym dłoniom – jego ręka automatycznie zaciska się na moje szczere wyznanie. Prawdopodobnie domyśla się do czego zmierzam – uważa, że zobaczyłam rysunek tajemniczej Caroline i będą go chciała o nią wypytywać.

- Znalazłam tam swój portret – spoglądam w jego oczy, w których zauważam tańczące iskierki zaskoczenia. Nie spodziewał się tego.

- Oh – to wszystko co odpowiada.

- Bardzo mi się podoba – zapewniam go, na co chłopak uśmiecha się przytulając mnie do siebie – Chcesz mnie o coś zapytać lub czegoś się o mnie dowiedzieć? – pytam, na co chłopak kręci głową.

- Nie mam zbyt wielu pytań.. Po prostu coś mi o sobie opowiedz, cokolwiek – wzrusza ramionami.

- Jeszcze nigdy, nikomu nie pokazywałam, jak tańczę – wyznaję wpatrując się w nasze zaplecione dłonie.

- Dlaczego?

- Nigdy nie uważałam, że to coś warte pokazania… To coś bardzo osobistego. Taniec nie jest pasją, którą chciałam z kimkolwiek dzielić – wyjaśniam. Taniec jest dla mnie czymś bardzo ważnym, bliskim, sposobem na wyrażanie siebie, oczyszczenie umysłu – jeśli ktoś
miałby mnie przy tym oglądać, czułabym się dziwnie, nieswojo.

Zayn milknie, jego wzrok również spoczywa na naszych dłoniach. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy chce coś jeszcze powiedzieć, czy nie. Uśmiecham się do niego nieśmiało i mówię.

- Pytaj – chłopak
spogląda na mnie zdając sobie sprawę, że wiem, że coś chodzi mu po głowie.

- Twoja ulubiona książka? – Moja ulubiona książka? Spoglądam na niego z ciekawskim uśmieszkiem – Kiedy wyznałaś mi, że… w noc, gdy byłaś pijana, prosiłaś aby poczytać ci
ulubioną książkę – wyjaśnia gładko.

- Great Gatsby – odpowiadam – Czytałeś?

- Tak, kilka lat temu.. Dlaczego akurat ta?

- Pokochałam tę historię.. to taki tragiczny romans – wzruszam ramionami – Daisy.. należała do niego, do Gatsbiego, ale… wszystko i wszyscy jakby zmuszali ją do życia bez
niego. Z kolej sama nie miała zbyt wielkiego wyboru, obawiała się nieznanego, utknęła w bardzo niewygodnym miejscu – kochała dwoje, zupełnie różnych ludzi. Jeden z nich był dla niej stworzony, jednak nie do końca lojalny i szczery.. Miłość do drugiego mężczyzny dojrzewała w niej przez bardzo długo czas, jednak on nie był dla niej tym właściwym wyborem..

- Brzmi jakoś tak znajomo – chłopak szepcze bez wyrazu na twarzy.

Opowiadając mu dlaczego akurat ta książka jest moją ulubioną, pozwoliło mi zrozumieć, w jak podobnej sytuacji się znajdujemy. Gatsby jest jak Zayn, a Matt mógłby być Tom’em. Tom zdradził Daisy z jakąś dziewuchą.. Matt zdradził mnie… Gatsby chciał być z nią,
lecz Daisy przerażał fakt życia z nim, bała się zmian, nie chciała opuszczać swego ‘idealnego’ życia. Dostrzegam w tych dwóch historiach pewną różnicę; ja nie jestem desperacko przywiązana do swojej przeszłości, do Matt’a.. Prawda?

- Taa.. Zayn, czy nadal zależy ci na Erice? – pytam.

- Ona jest dobrą przyjaciółką.. Może nie zawsze podejmuje rozsądne decyzje, ale ma ogromne serce, naprawdę – wyjaśnia – Zależy mi na niej, jak na przyjaciółce. Nigdy nie
pragnąłem od niej niczego więcej – nawet jeśli między nami było to zobowiązanie – Czuję ogromną ulgę, w końcu widzę, że jest ze mną całkowicie szczery.

- Czy na ostatniej imprezie między wami do czegoś doszło? Czy zrobiłeś coś, gdy stała tu bez koszulki?

- Nie – odpowiada krótko wzdychając – Julio, w całym swoim życiu dopuściłem się wielu świństw, nie będę przyrzekał, że jestem dobrą osobą, ale.. nigdy bym nikogo nie zdradził –
chłopak pociera moje ramię przyciągając mnie do siebie, tak, że nasze twarze znajdują się centymetry od siebie – Tobie nadal zależy na Macie – mówi twardo.

- To prawda – wyjawiam mu – Ale nie tak, jak dawniej. Naprawdę traktuję go tylko i wyłącznie, jak
brata. Innymi czasy jest chłopakiem, który dopuścił się zdrady – jest zerem.

- Zayn, wiem, że sama powiedziałam, że nie masz obowiązku wyjawiać mi wszystkiego, co cię dręczy, ale
proszę cię.. nie okłamuj mnie. Jednak nie to mam tu teraz na myśli.. Jeśli chcesz ze mną być, musisz być wobec mnie szczery, otwarty.. Nie chcę na ciebie naciskać, bo nie na tym polega związek, ale.. – wspominam ostatnio usłyszane słowa wypowiedziane przez Matt’a.

- Jeśli ci na kimś bardzo zależy.. pragniesz tak po prostu dzielić się z tą osobą wszelkimi
wiadomościami z życia.. w zamian oczekuje się tego samego od tej drugiej strony – przyglądam się, jak chłopak przytakuje mi z pełnym zrozumieniem – Nie proszę cię, abyś mi teraz wszystko opowiedział.. Mam tylko nadzieję, że zależy ci na mnie na tyle mocno, że ostatecznie w pełni mi zaufasz i wyjawisz wszelkie sekrety.

Milkniemy na dłuższą chwilę. Jego wzrok wpatrzony jest we mnie, jestem w stanie powiedzieć, że moje
słowa wnikają w niego, rozumie mnie. Widzę też, że bije się z samym sobą – zastanawia się, czy zdradzić mi jeszcze jakiś szczegół, czy lepiej pozostawić go dalej samemu sobie.

Nie byłabym na niego zła, gdyby zakończył naszą chwilę szczerości właśnie w tym momencie, mówił
prawdę i jestem mu za to ogromnie wdzięczna. Malutkie kroczki .. Tylko takim sposobem oboje dojdziemy tak gdzie my -  a raczej ja chcę nas zaprowadzić.

- Opowiem ci o Eleanor –
chłopak zaskakuje mnie tym wyznaniem, przyglądam się z myślą, że sobie ze mnie żartuje.

- Co takiego?

- Powiem ci to, co
chcesz o niej wiedzieć – wyjaśnia siadając wygodniej na kanapie.

- Mówisz poważnie? – nie
chcę aby poczuł się przeze mnie naciskany. Z drugiej strony bardzo chcę wiedzieć, pragnę poznać prawdę, zwłaszcza, że tak długo ją przede mną ukrywał.

- Nie okłamię cię… jeśli chcesz to zapytaj ją, czy powiedziałem ci prawdę – zapewnia mnie, na co
odpowiadam skinieniem głowy. Boję się, że jeśli się teraz odezwę, chłopak zrezygnuje i nie wyjawi mi tego sekretu. Wypowiadając kolejne słowa oczy chłopaka błyszczą czystą szczerością – Eleanor nie jest żadnym czarnym elementem mojej okropnej przeszłości, nie jest też byłą dziewczyną, tym bardziej złą osobą…
- Jest moją siostrą.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^
SIOSTRA?
KOMENTUJCIE! :)

Lydia Land of Grafic