Strony

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 57

Jak to pięknie ujęła autorka opowiadania; znienawidzicie Julię i Zayn'a po tym rozdziale...

Juliet POV
Jego słowa uderzają mnie niczym rozpędzona lokomotywa. Szczęka dosłownie opada mi na ziemię, a cała nagromadzona w ciągu tych kilku minut złość ulatnia się. Wpatrując się w jego twarz wszystkie moje pijackie myśli natychmiast trzeźwieją. Spuszczam wzrok na ziemię, by znów po chwili wrócić nim na jego postawne ciało. Chłopak nadal nie wygląda na skruszonego, chyba nie ma w zamiarze mnie przepraszać.
Atmosfera między nami gęstnieje, jeszcze nie wiem, jaka emocja ze mnie wybuchnie, nie mam pojęcia jak zareagować. Nie będę płakać nad Matt'em z powodu Zayn'a, to głupie. Jakim innym sposobem mam uwolnić się z gotującej się we mnie złości?
- To nie fair - mamroczę pod nosem. Dlaczego mi to robi? Czemu ja to robię? Dlaczego zawsze podpuszczamy siebie nawzajem, by na końcu wybuchnąć niepohamowaną złością i rozczarowaniem?
- Niby dlaczego? - cedzi przez zęby podchodząc w moją stronę. Przestaję czuć szczęście, wolność po wypitym alkoholu i dobrej zabawie ze znajomymi. Teraz jestem już prawie trzeźwa, przynajmniej moje myśli są i jestem pewna, że poradzę sobie z zapamiętaniem każdego słowo z nadchodzącej nas awantury.
- Dlaczego o nim wspominasz? - pytam go nieco głośniej. Tym razem wspomnienie o Macie boli mnie znacznie bardziej, niż wtedy, gdy Zayn wypomniał mi jego zdradę totalnie pijany na imprezie. Obecnie w moim umyśle pływa stanowczo za dużo myśli, raz - Zayn i Erica, dwa - bolesne wyznanie Harry'ego, trzy - sekrety mulata i jego powiązanie z Eleanor.
- Dlaczego mieszasz w to Ericę? To nie twoja pierdolona sprawa! - rzuca się na mnie. Nie moja sprawa? Jestem jego dziewczyną - wiem, że to nie daje mi przywileju wiedzenia wszystkiego, ale musimy być wobec siebie otwarci. Chociaż raz spróbujmy zachować się jak typowa para zakochanych.
- Wpieprzasz się w moje sprawy, wypytujesz Louis'a i Eleanor. Serio Julio? Zostaw to do cholery w spokoju! - wybucha wściekłością potrząsając głową z rozczarowaniem - jak na nieposłusznego zwierzaka. Nie mówiłbym ci co masz robić; słowa Harry'ego obijają się o moje uszy. Zayn zawsze mną steruje.
- Czy nie zauważyłeś, że gdybym zgodziła się na twój głupi, irracjonalny pomysł z przerpowadzką do wspólnego mieszkania, cały czas mieszałabym się w twoje sprawy? Byłyby to NASZE sprawy - krzyczę mu w twarz. On był naprawdę ślepy, jego próśba nie była nawet w najmniejszym stopniu przemyślana. On nigdy nie planował, realizował tyko swoje tymczasowe zachcianki.
- W takim razie, dzięki Bogu, że się nie zgodziłaś - chłopak wybucha śmiechem wymieszanym z dawką złości spacerując po pomieszczeniu - Odpowiesz mi w końcu na pytanie o tym kłamliwym, zdradzieckim przydupasie? - domaga się. Jego tęczówki zwrócone są w moją stronę z pustą złością, z każdą mijającą chwilą ta emocja wybucha w nim coraz bardziej.
- To nie twoja sprawa - odszczekuję. Nie chę być w jego apartemencie ani minuty dłużej. Chcę wrócić do domu... do Loveland.
- Dokładnie! Tak samo jak moje sprawy, nie są twoimi - warczy - Jak się z tym czujesz Julia? Powiedz mi jak to jest, gdy zostajesz obrzucona milionem pytań, na które nie masz najmniejszej ochoty odpowiadać? Nie tak kolorowo, prawda? - poucza mnie stawiając krok w moją stronę.
- Zadaję ci te pytania, bo cały czas mnie okłamujesz! Ciągle coś przede mną ukrywasz! - wyjaśniam mu szydząc.
- O czym ostatnio skłamałem? - śmieje się wpatrując się prosto w moją twarz.
- Eleanor, Erica.. Sprawa z dziećmi! - wymieniam chwiejnym głosem, znów gotuje się we mnie złość.
- Dlaczego te dzieci są takie ważne? Czemu tak cię to obchodzi? - wrzeszczy. Jego oczy toną w zmieszaniu, ale na twarzy nadal widnieje grymas gniewu.
- Jeśli okłamałeś mnie w tak błahej sprawie, to skąd mam wiedzieć, że reszta rzeczy, które mi wyznałeś tej pierwszej nocy również, nie były fałszywe? - oświadczam - Jakimi kłamstwami mnie nakarmiłeś wtedy Zayn? Co? Umówiliśmy się na otwartą, szczerą rozmowę, reguły były jasne. Ja, ty, czyli dwójka nieznajomych sobie osób. Zaufałam ci, myślałam, że już nigdy więcej się nie spotkamy i liczyłam, że też mi ufasz - deklaruję mu moje argumenty.
Taka prawda... jesli skłamał o dzieciach, lub jak kto woli, minął się z prawdą, skąd mam mieć pewność, że reszta rzeczy nie jest też podłym kłamstwem? Czy ten wieczór w ogóle wyglądał w sposób, jaki go pamiętam? Czy to możlwie, by chłopak okłamał nieznajomą dziewczynę w celu zabawienia się nią i pomieszania jej w głowie?
- Dzieki Bogu nie wyznałem ci prawdy - strzela ze śmiechem wstrząsającym całe jego ciało. Na jego ustach pojawia się złośliwy uśmieszek. Łączę brwi w zakłopotaniu.
- O czym jeszcze skłamałeś? Czy opowieść o dorastaniu w Bradford również nie była prawdą? Czy skłamałeś mówiąc, że szukasz kogoś do swojego boku? Po twoim zachowniu podejrzewam, że tak! Okłamałeś mnie?! - podchodzę w jego stronę, moje serce huczy od biegnącej w mojej krwi adrenaliny. Dystans między nami znika, nie mogę już dłużej powstrzymywać buzujących się we mnie emocji.
- Dlaczego ty mi tego nie powiesz? Wygląda na to, że poskradałaś wszystkie zmysły i wiesz lepiej - wzdycha spuszczając wzrok na podłogę, po czym znów spogląda na mnie. Oh, ja już mu powiem, zakomunikuję mu każdą, najmniejszą błahostkę pływającą w moim umyśle.
- Zapewne również nie masz też żadnych koszmarów! Nawet nie wiem, czy twój zły ojciec faktycznie istnieje, albo rodzina! Nigdy nie widziałam ich zdjęcia, nie słyszałam żadnej historii z ich udziałem, nie mam zarysu kogokolwiek z twoich najbliższych krewnych - obwieszczam zdając sobie sprawę, że igram z potężnym ogniem. Jego tęczóki płonął wściekłością i żywą nienawiścią.
- Chcesz rozmawiać o moim ojcu? Proszę bardzo! Przypomij mi o horrorze przez jaki przeszedłem ja i moja mama! O tym, jak codziennie byłem świadkiem wyżywania się na mojej rodzicielce. Bił ją do punktu wytrzymałości, ledwie łapała oddech! Potem ją przepraszał, tłumaczył, że to czyste nieporozumienie! - wrzeszczy, jego głos odbija się od każdej ściany mieszkania.
Czuję, jak pod powiekami zbierają się łzy, nalegają by móc spłynąć w dół, po mojej twarzy. Nie powinnam była wtrącać w to jego ojca. Jestem pewna, że historia z jego rodziną była całkowitą prawdą, ale... kłamstw było niestety więcej.
- Proszę, mów dalej! - cedzi przez zęby jeszcze głośniej, jeżeli to w ogóle możliwe. Biorę głęboki oddech kręcąc głową.
- Okłamałeś mnie, że nie zabawiasz się kobietami. Nękałeś mnie cały ten czas! Nie doceniałeś mnie! Wyrzucałeś wszelkie aspekty z mojej przeszłości, których w niej nie znoszę! - krzyczę.
- A ty co niby robisz? Hmm?! Na miłość boską wspominasz o moim ojcu! Mieszasz w to mojego cholernego tatę! Nie rozmawiałem o nim przez całe lata!
- To ty o nim wspomniałeś w tę pierwszą noc!
- To była cholerna pomyłka - wydycha obracając się na pięcie. Chłopak cofa się o kilka króków ode mnie. Daje nam obojgu nieco przestrzeni.
- Masz rację Ja również jestem twoją cholerną pomyłką! - chłopak nie odzywa się, nadal jest odwrócony do mnie plecami - Cały czas mnie okłamujesz! Wiesz co? Mam tego dosyć!
- Co jeszcze masz w zanadrzu? Hmmm? W jakiej sprawie mogłem cię jeszcze okłamać? - jego nagły głos powoduje, żę podskauję do góry - W zasadzie to wyrzuciłaś mi każdą rzecz, o której sam zdążyłem ci opowiedzieć od dnia, w krórym się poznaliśmy!
- A co z tym? - śmieję się, aby nie wybuchnąć potokiem łez - Powiedziałeś, że nigdy byś nie zdradził dziewczyny, takiej jak ja! - syczę z bólem w głosie - Zrobiłeś to dzisiaj!
- Tak właśnie kurwa myślisz, nie? Zawsze posądzasz mnie o najgorsze! - kręcę przecząco głową; nie jest tak jak on mówi.. Wiem tylko, że zamknął się z Ericą w swoim dawnym pokoju. Do czego innego byłaby im potrzebna prywatna sfera? 
- Powinnam była cię posłuchać, gdy zarzekałeś, że nie polubię prawdziwego ciebie! Nie jesteś dobrym chłopakiem Zayn! Jesteś dokładnym przykładem dupka z bractwa! - wrzeszczę przykuwając jego uwagę. Jego wzrok staje się lodowaty, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
- Zawsze zakładam, że jesteś dobry, że postępujesz słusznie. Zwalczam obelgi innych przekonując ich do ciebie, wmawiam im, że się mylą. Ale ty robisz na odwrót! Za każdym razem chcesz mi udowodnić moją pomyłkę! - milkniemy, moje słowa wiszą w cieżkiej atmosferze powietrza. Zaczynam się śmiać kręcąc głową;
- Harry miał rację.

Zayn POV
Ona zawsze widzi we mnie dobro, zachowuje dla mnie wszelką nadzieję.. Wiem to. Walczy z opinią innych, chce ich przekonać,  że jestem inny, że to oni się mylą... Jestem niewdzięczny, wzbudzam w niej złe emocje. Zawsze udowadniam jej winę.. - nie ma we  mnie dobra.
- Harry miał rację - słyszę jej stłumiony śmiech. W chwili cała wrogość ze mnie odpływa. Odwracam się w jej stronę, mój wzrok spoczywa na jej zasmuconej twarzy.
- No proszę, powiedz mi co ci powiedział cholerny Harry! - krzyczę. Powinna była mnie po prostu posłuchać tej pierwszej nocy; uciec, odejść zanim się jeszcze dobrze poznaliśmy. Wiedziałem, że nie polubi prawdziwego mnie... Ostrzegałem ją. Jej twarz oblewa zupełnie inna emocja - staje się uparta w swym przekonaniu.
- Co ci powiedział? - wrzeszczę podchodząc do dziewczyny, która stanowczo unosi głowę ku górze.
Oblewa mnie kolejna fala gorąca, fala wściekłości i nienawiści, jej tępe gapienie się we mnie doprowadza mnie do szału. Co on jej powiedział? Co nagadał mojej Julii? To przez niego jest teraz taka rozbita i rozdrażniona? To przez niego się teraz kłócimy?
Ta cała kłótnia jest moją winą - pozwoliłem Erice sobą zmanipulować, ale miała rację. To nie jestem ja. Ja nie trzymam przy sobie nikogo, nie zależy mi na żadnej dziewczynie, nie dbam o taką postawę. To działa na odwrót, to dziewczyny zabiegają o moje względy i błagają o coś więcej, niż tylko jedna noc.
- Powiedz mi! - wrzeszczę chwytając szklankę wody i roztrzaskuję ją na ścianie. Julia odskakuje przestaszona, stawia krok w tył, nie krzyczy, jest opanowana, jej twarz nadal widnieje w tej samej, pustej emocji.
- Powiedział mi, że wcale się nie zmieniłeś... Już zawsze będziesz tak postępował. Nie obchodzą cię szanse, które ode mnie otrzymujesz - oświadcza spokojnie.
- Wiesz co? Ma pewnie cholerną rację! Jeżeli tak o mnie myślisz, to co tu jeszcze robisz? - syczę. Zauważam, że dziewczyna na sekundę spogląda na drzwi. W jej oku widzę jakiś przebłysk, ona chce stąd wyjść, chce mnie tutaj zostawić. Znowu będę sam.
- Mam nadzieję! - orzeka odwracając się do mnie - Przynajmniej tak było. Zwykłam żyć w przekonaniu, że się zmienisz, że chcesz takiego życia, jakie masz teraz. Jeśli tak nigdy nie było, to dlaczego? Czemu udawałeś Zayn? Czemu decydujesz się ciągnąć ten teatrzyk? - dopytuję głosem pełnym desperacji.
Obserwuję ją przez chwilę. Staram się zachować w sobie buzującą we mnie adrenalinę. Boję się, że obrzucę ją najgorszymi obelgami, jakie ślina przyniesie mi na język. Wpatruję się w jej zranioną duszę. To ja ją ranię, ja rozbijam ją na malutke kawałeczki. Widzę też, jak dziewczyna ze sobą walczy - kłóci się ze swoim zdrowym rozsądkiem. Odmawia mu.
- To właśnie tego chcę. I jestem Zayn, nie żaden Matt, robię co mi się podoba, postępuję, jak chcę. Nie dbam o innych, nie obchodzi mnie nic, ani nikt - dziewczyna wybucha histerycznym śmiechem zatrzymując wypływające z jej oczu łzy.
- To nie prawda... - bąka biorąc głeboki oddech, jej wzrok wbity jest w podłogę - Jesteś Zayn; ranisz innych do kresu ich wytrzymałości - opowiada cicho - A ja obrałam pozycję kozła ofiarnego - szepcze, nasze spojrzenia spotykają się, tym razem jej oczy błyszczą się od nagromadzonych kropli łez.
Jej słowa rozbrzmiewają po całym apartamencie. To ja, Zayn... Ranię ludzi do kresu ich wytrzymałości. Julia, którą jeszcze kilka dni temu uważałem za anioła zesłanego z niebios, okazuję się być moim sposobem na odreagowanie. Jest kolejną osobą, która nieświadomie wykańczam. Jest jedyną, która mimo to stara się dzielnie znosić moje humory, złość i nienawiść do całego świata.
- Skąd możesz to wiedzieć? Wpadłaś w ramiona chłopaka, z którym wiedziałaś, że nigdy ci nie wyjdzie! - wskazuję dłonią na samego siebie - Chciałem, żebyś zapomniała o swoim idealnym życiu, żebyś zasmakowała innego, bardziej niebezpiecznego. Stać się wyzluwaną dziewczyną, zamiast żałosną! Dochodzimy do końca! - obrzucam ją wszystkimi nurtującymi mnie myślami.
- Wiesz co? - śmieje się kręcąc głową, jej piękne brąz loki potrząsane są razem z nią - Nie jesteś Matt'em. Nawet w najmniejszym stopniu go nie przypominasz - wydaje mi się, że takim akcentem chce zakończyć tę kłótnię, zawsze to robi. Njapierw zapewnia, że mnie pragnie, że chce życia, jakie jej pokazałem, zaprzecza samej sobie, że nie potrzebuje już więcej Matt'a.
- ON jest sto razy lepszą osobą od ciebie, a ty możesz tylko pomarzyć, by być taki jak on - jej słowa trafiają mnie prosto w serce. Erica miała rację - stałem się wrażliwym chłopczykiem. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie zraniła mnie zaledwie kilkoma słowami. Aż to teraz.
- Wydaje ci się, że chcę być taki jak on? Świetnie! - śmieję się złośliwie - Skoro on jest takim fantastycznym człowiekiem, marzę, by mieć jego charakter! Potem może pójdę przespać się z Ericą, co? Według twoich przypuszczeń już to dzisiaj zrobiłem. Może jak zdradzę cię, jak Matt, zacznę cię cokolwiek obchodzić - cedzę przez zęby jego imię.
Dziewczyna wpatruje się we mnie zszokowana. Ja również nie wierzę w to co właśnie powiedziałem, czym ją obrzuciłem. Jestem w stanie usłyszeć jej krótkie oddechy; stara się za wszelką cenę nie rozpłakać na moich oczach. Po chwili Julia ponownie spogląda na drzwi wyjściowe.
- Nia masz prawa wypominać mi tej zdrady! Popełniłam błąd, przeszłości nie zmienię! - wrzeszczy podchodząc do mnie.
- A ty możesz wypominać mi błąd związany z Ericą? Staram się go ukryć, bo należy do mojej chorej przeszłości! - odkrzykuję.
- Tylko dlatego, że ty nikogo nie zdradziłeś Zayn! - stawia kolejny krok
- Ty również! Czy myślisz o mnie w ten sposób? Czy jestem dla ciebie wystarczającym dowodem na to, że w końcu zmieniłaś się z nudnej, idealnej dziewczyny w to? - dopytuję.
- Zależy mi na tobie Zayn! Ale teraz, chciałabym móc coś zmienić, wolałabym zostać wtedy z Harry'm na arenie laserowej, zamiast słuchać ciebie i z tobą wyjść - jej oczy oblewa chłód.
- Co ty kurwa powiedziałaś? - szpeczę zawistnie.
- Żałuję, że tam z nim nie zostałam - powtarza powoli - Teraz jestem nieszczęśliwa!
- Jesteś kurwa nieszczęśliwa? W taki razie idź! Droga wolna! - wskazuję dłonią w stronę drzwi - Pobiegnij do cudownego Harry'ego! - wrzeszczę. Dziewczyna ponownie spogląda na nie, przymyka oczy i kręci przecząco głową.
- Zależy mi na tobie tak cholernie bardzo, że aż mnie to boli. Ranisz mnie, bo odnoszę wrażenie, że wcale tego nie zauważasz. Starasz się ukryć, że colowiek się pomiędzy nami wydarzyło! 
- Zależy mi na tobie! Nie wiem tylko co mam z tym zrobić, jak się zachować. Nie jestem w stanie po prostu odejść, zostawić cię, choć z drugiej strony pragnę tego bardziej, niż czegokolwiek w życiu, ale nie mogę.. nie potrafię. Zależy mi na tobie- - Przerywam jej szarpiąc jej drobne ciało w moją stronę.
Przerywam jej potok słów głębokim pocałunkiem; dzieczyna na poczatku stawia opór, ale po chwili wtapia się we mnie z maksymalnym uczuciem. Nadal jest rozstrzęsiona, jednak z jedym moim dotykiem jej ciało łagodnieje. Odwzajemnia pocałunek. Oboje uwalniamy się z szalejacym w nas emocji jednym zwykłym pocałunkiem.
Ustami rozchylam delikatnie jej wargi wślizgując swój język do środka. Słyszę jej cichy jęk. Przyciągam ją do siebie - wtapiam swe palce w jej sukienkę. Jej delikatnie i ciepłe dłonie błądzą po moim torsie podnosząc koszulkę, którą mam na sobie ku górze. Przerywam na sekundę przekładając materiał przez głowę w celu pozbycia się zbędnej odzieży. Po chwili przyciągam Julię z powrotem do siebie.
Podnoszę ją ku górze. Jej nogi oplatają się wokół moich bioder z niezwykłą lekkością, jej ciało idealnie do mnie pasuje - jak zawsze. Całe nasze spięcie znika wraz z wybuchajacą między nami pasją.
Jej pocałunki niczym nie przypominają tych poprzednich - nie są delikatne i ostrożne. Są rapczywe, z każdym kolejnym dziewczyna domaga się czegoś więcej. Po chwili jej pieszczoty przenoszą sie na moją szyję. Z łatwością odnajduje wrażliwe miejsce na lini szczęki, przez co wydaję z siebie pełen napięcia jęk i opuszczam nas na miękki materac łóżka.
- Kurwa Julio - mruczę przemierzając dłońmi po jej nagiej skórze po wewnętrznej stronie uda powodując jej cichy jęk. Jej nogi mocniej zacieśniają się na moicm ciele, atakuję pocałunkami jej szyję. Czuję, jak jej drobne palce bładzą po moich plecach, podczas gdy ja delikatnie ssam czułe miejsce u podstawy jej szyji.
Dziewczyna wraca do mnie, łączy nasze usta. Przyciągam ją bliżej siebie, potrzebuję ulgi, uwolnienia się z negatywnych emocji. Dziewczyna łapczywie zaciąga sie powietrzem, gdy ocieram się o nią swoimi biodrami.
Po chwili jej zacisk rozluźnia się, nasze pocałunki stają się coraz spokojniejsze. Spoglądam na nią. Jej oczy są zamknięte, oddech stał się wyrównany. Zasnęła - alkohol i kłotnia totalnie ją wykończyły. Obściskiwanie wyssało z niej ostatnie pokłady energii, przez to szybko usnęła.
Wzdycham ciężko i okrywam ją miękkimi kocami. Wpatruję się w jej spokojną twarz. Co teraz zrobimy? Co zamierzamy rano? To co się stało przed chwilą wcale nie zakończyło naszej kłótni.
Nasza sprzeczka była okropna. Matt, Erica, Eleanor, zawirowania z przeszłości. To najgorsza awantura do jakiej sam osobiście doprowadziłem. To nie była jednak tylko moja wina, przyczynił się też do tego Harry, Erica. To wina nas wszystkich...
Jeśli kiedykolwiek spotkam jeszcze Harry'ego.. niech lepiej szybko ucieka, to przez niego doszło do połowy naszych kłotni. Matt.. pieprzony Matt... Pocieram dłońmi zmęczoną twarz cicho wzdychając. Jullia widzi we mnie dobro, ma dla mnie nadzieję, a ja ją tak podle zawodzę...
Po chwili słyszę cichy grymas dziewczyny. Wzdycha, na jej czole formują się zmarszczki, skomle.
- Przyniosę ci trochę wody.. - chlapię dotykając jej twarzy, po czym podnoszę się i idę do kuchni. Przechodzę obok połamanego szkła i przyglądam się mu. To był pierwszy raz od poznania Julii kiedy, aż tak puściły mi nerwy. Odkąd ją znam, nie zniszczyłem żadnej rzeczy - jednak zanim pojwiła się w moim życiu, zachowywałem się jak, jakaś bestia. Na każdej imprezie doprowadzałem się do zupełnego stanu nietrzeźwości i niszczyłem wszystko na swojej drodze.
Chwytam miotłę i zamiatam kawałeczki szkła. Dziwnie się czułem w tym mieszkaniu. Napięta atmosfera była nadal wyczuwalna, jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Wszędzie panuje zaskakująco dosyć spokojna atmosfera, czuję się jak przed huraganem. Niby wszędzie jest pogodnie, ale wiesz, że za niedługo czeka wybuch.
Wyrzucam potłuczone kawałki do kosza i biorę do ręki szklankę. Napełniam ją wodą i odstawiam na blacie. Zaciskam dłonie na jego krawędzi wpatrując się w nienaruszoną powierzchnię cieczy.
Nie chcę być dla niej kolejnym Matt'em, ale kim mam być? Nigdy nie będę taki jak on.. Nie jestem miły, jestem pewien, że on nigdy nie posunął się do tego, co ja. Nie dokładam starań, by dziewczyna czuła się przy mnie bezpieczna i szczęśliwa, ale robię wszystko co w mojej mocy.
Co ja teraz mam począć? Nie mogę zostawić teraz Julii, nigdy nie będę w stanie o niej zapomnieć. Jaki mam więc wybór? Jeśli będziemy kontynuwać tę dziką relację, oboje się zamęczymy. Nasze kłótnie wzrosną w nienawiść, staną się bardziej bolesna i okrutne w skutkach.
Wolnym krokiem wracam do swojej sypialni. Wiem, że będzie chciała to zaraz omówić. Będzie oczekiwać ode mnie rozmowy, jak cywilizowani ludzie, ale nie wiem, czy dam sobie radę ze szczerością.
Siadam na krawędzi łóżka, zaraz obok dziewczyny; jej twarz jest zwrócona w przeciwną stronę. Stawiam szklankę, słyszę jej ciężki oddech. Palcami gładzę jej włosy, potem biegnę nimi wzdłuż pleców, delikatnie pocieram wybrane przez siebie miejsce.
- Przepraszam za tę kónię kochanie.. - szepczę do niej spokojnym głosem. Dziewczyna wzdycha, powolnie obracając się w moją stronę. Przemawia, ale jej oczy pozostają zamknięte.
- Przeczytasz mi moją ulubioną bajkę? - bączy ospale. Śmieję się z jej głosiku. Brzmi jak malutka dziewczynka prosząca swojego ojca o historyjkę na dobranoc.
- Nie wiem jaka jest twoja ulubiona bajka - chichoczę. Jest bardziej wstawiona, niż sądziłem - zaczyna majaczyć.
- Proszę - bąka ponownie.
- Julio..
- Kocham cię.. - wypowiada coś, czego nie dokońca jestem w stanie zrozumieć. Jednak dźwięk tych słów powoduje przyspieszenie mojego serca, brzmiało 'Kocham cię'.
- Julio - jestem zaniepokojony jej stanem. Ponownie delikatnie gładzę ją po plecach. Czy kieruje te słowa do mnie? Kocha mnie? Moje serce wali, jak nigdy wcześniej.
Jeszcze nigdy nikomu nie przyznałem się do tego uczucia.. Żadna dziewczyna jeszcze nigdy mi tego nie powiedziała. Spotkałem się z tym tylko z sytuacjach, gdy błagały mnie, aby mogły zostać nieco dłużej, to nigdy nie było prawdziwe. Pierwszy raz w życiu wydawałoby się niewielkie słowa w taki sposób wpłynęły na całe moje ciało. Czuję niespotkaną wcześniej gulę w gardle, mój żołądek wykonuje kilka obrotów, chcę, aby to powtórzyła.
- Proszę, przeczytaj mi... - błaga mnie skomląc.
- Julio - szepczę uspokajająco, trząsąc delikatnie jej ramię. Chcę ją rozbudzić na tyle mocno, by była w stanie powtórzyć swe wcześniejsze słowa. Dziewczyna buczy i przewraca się tyłem do mnie. Ostatecznie słowa, które bardzo chciałem usłyszeć wychodzą z jej drobnych usteczek. Uderzają mnie niczym piorun na niebie - zatrzymują akcję serca i roztrzaskują wszelką nadzieję, którą w sobie skrycie chowałem.
- Kocham cię Matt - wyszeptuje słowa, które ranią mnie bardziej, niż wszystko co doświadczyłem w swoim życiu.

 Czemu płaczę? Mimo tego jakim dupkiem jest Zayn strasznie mi go szkoda... :c Co będzie z Zuliet? :c Piszcie swoje opinie!

7 komentarzy:

  1. Przepraszam, że coooo? O nie! Omg czekam z niecierpliwością na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, za nic się tego nie spodziewałam,
    cudowny xxx
    Czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ?!
    Nie !
    Nue takiego zakonczenia sie spodziewalam, no nie ! Blagam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwsze słowa po przeczytaniu rozdziału ''o kurwa''
    szkoda mi Zayna :(

    OdpowiedzUsuń
  5. coooooooooooooo?
    Matt? naprawde przecież on ją zdradził.
    A ona takie coś.... no poprosty nie wierze

    OdpowiedzUsuń
  6. No bez jaj ! :(( myślałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a tu znowu coś ;( no nic mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie więcej radosnych chwil Julii i Zayna :)
    Pozdrawiam Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń