Dom Elizabeth i Jonah wygląda zupełnie inaczej, niż
zazwyczaj – został udekorowany w najpiękniejszy sposób, jakim miałam okazję go
ujrzeć. Wzdłuż głównego wejścia, po sam salon ciągną się sznury jasnych,
błyszczących światełek. Fotele zostały odsunięte na bok, aby nie oddzielać tego
pomieszczenia od otwartej kuchni.
Przez wielkie okna można ujrzeć gości bawiących się na
balkonie – śmieją się, rozmawiają, miło spędzają czas przy rozgrzewającym
świetle lamp. Odnoszę wrażenie, jakbym wkroczyła w inny świat, pełen
eleganckich ludzi biznesu bawiących się na wykwintnym bankiecie. Wszyscy
mężczyźni są ubrani podobnie do Zayn’a ,a kobiety do mnie. Wzdłuż pokaźniej
wielkości stołu porozstawiano znakomicie wyglądające przekąski. Znaleźć je
również można na nieco mniejszych, okrągłych stolikach w rogach pomieszczenia.
Jestem zaskoczona ilością osób, jakie jest w stanie
pomieścić ten dom. Wiem, że nie powinnam, jest to przecież ogromny budynek, ale
jeszcze nigdy nie widziała tylu eleganckich osób w jednym miejscu, pod jednym
dachem. Jestem oszołomiona ich wyglądem, każdy w jakiś indywidualny sposób się
do siebie różni. W salonie pozostało jeszcze sporo wolnego miejsca, dlatego też
sądzę, że kolacja odbędzie się gdzieś indziej.
Nagle uświadamiam sobie, że wszyscy goście przyglądają
się mnie i Zayn’owi. Ich spojrzenia są wlepione w nas, jakbyśmy mieli co
najmniej zieloną skórę i przylecieli do środka w metalowym statku kosmicznym.
Szepczą coś pomiędzy sobą. Ciepła dłoń Zayn’a nadal znajduje się na moich
plecach, chłopak zachęca mnie, abym poszła nieco dalej.
- Rozmawiają o mnie, nie martw się – szepcze mi do ucha.
Rozumiem co ma na myśli – wszyscy są niemało zaskoczeni faktem, iż Zayn
postanowił się pojawić na tak wykwintnym wieczorze, w garniturze i dziewczyną przy
boku. Sądzę jednak, że nie powinno ich to aż tak dziwić – Zayn może robić w
większości to, na co ma ochotę.
- Zayn? – oboje zatrzymujemy się słysząc ciepłe głosy
Elizabeth i Jonah. Jego ciocia podchodzi do nas z zaskoczeniem i trwogą
wymalowaną na jej młodej twarzy. Prezentuje się nieziemsko w wąskiej,
opinającej jej ciało czarnej sukience kończącej się na wysokości kostek. Jej
ciemne włosy opadają kaskadami wzdłuż policzków w pięknych lokach. Jonah ma na
sobie koszulę z kołnierzykiem, eleganckie, garniturowe spodnie i marynarkę.
Jego jasne, sterczące włosy zostały profesjonalnie wystylizowane i idealnie
wpasowują się w charakter wieczoru.
- Elizabeth, Jonah – chłopak wita ich uroczyście, bez
najmniejszego uśmiech na ustach. Przyglądam się mu zaskoczona jego profesjonalnym
zachowaniem. Po chwili uśmiecham się zwracając się do jego krewnych.
- Dom zapiera dech w piersiach – mówię przyglądając się
światełkom oświetlającym gości, którzy wreszcie zajęli się sobą.
- Dziękuję ci Julio, cieszymy się, że jesteście tu oboje
– kobieta zachwyca się przyglądając się naszej dwójce jasnymi oczami.
- Dobrze ci w garniturze – Jonah komplementuje wygląd
Zayn’a. Chłopak jest wdzięczny za aprobatę wuja, spogląda na mnie z miłym
uśmiechem.
- Ty też nie wyglądasz najgorzej – mulat droczy się z nim.
Czuję ulgę widząc, że z Zayn’a nie umknęły wszelkie emocje.
- Bawcie się dobrze, szalejcie na patio, tańczyć możecie
właśnie tam. Częstujcie się przygotowanym jedzeniem, ah Zayn – jeszcze zanim
wyjdziesz, chcielibyśmy abyś poznał kilku znajdujących się tutaj absolwentów –
pospiesza go ciotka. Chłopak zgadza się skinieniem głowy, nie wygląda na
zadowolonego. Oboje odchodzą trzymając się za rękę, chwilę później znikają w
niekończącym się tłumie.
- To jest niesamowite – uśmiecham się ponownie rozglądając
się po domu.
- To tylko zwykły wieczór – Zayn wzrusza ramionami mając
zdystansowany stosunek do tego całego wydarzenia. Wślizguję ramię po jego
plecach , chłopak przytula mnie do siebie.
- To będzie znakomity wieczór – zapewniam go. Chłopak
znika na sekundę, po czym wraca z dwoma kieliszkami pełnymi szampana i podaje
mi jeden z nich.
- Zayn? Przyszedłeś! – nasze spojrzenia przenoszą się na
nadchodzących Liam’a i Danielle. Dziewczyna ma na sobie piękną, czerwoną suknię
bez ramiączek, która nadaje jej wrażenie modelki pozującej do katalogów
ślubnych. Liam wygląda niemalże identycznie, jak reszta zebranych tu mężczyzn,
jednak zamiast klasycznego krawatu, wokół jego szyi zawiązana została mucha.
- Julia – Danielle uśmiecha się do mnie jasno.
- Cześć – odwzajemniam gest – Cieszę się, że tu
jesteście, nikogo innego nie znam – śmieję się. Wątpię, że Zayn zechciałby mnie
przedstawić swoim znajomym z bractwa. Liam uśmiecha się do nas przyciągając
swoją dziewczynę do siebie.
- My również! Zayn pojawił się tu po raz pierwszy –
chłopak zaczepia mulata, który utrzymuje poważny wyraz twarzy nie ukazując
żadnej kłębiącej się w nim emocji.
- Ile tu jest osób? – śmieję się przytulając się mocniej
do Zayn’a. Mam nadzieję, że wkrótce ścignie tę kamienną twarz i okaże mi choć
trochę czułości.
- Takie uroczystości organizowane są raz na kilka
miesięcy, każda na inną okazję – Liam wzrusza ramionami – Aczkolwiek to
pierwszy raz, gdy została zorganizowana tutaj – wyjaśnia mi. Zayn nawet nie
zwraca uwagi na to co mówi przyjaciel.
- Oh – uśmiechem się biorąc łyka szampana. Zayn wykonuje
to samo.
- Liam wspominał coś w dużej, grupowej randce – tęczówki
Danielle rosną w nadziei na wielkie wyjście. Zayn krztusi się na słowa ‘grupowa
randka’, łapie się za klatkę piersiową starając się przełknąć niechciany płyn.
Spoglądam na dziewczynę, która wygląda na zmartwioną.
- Taa, um.. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy – wyjaśniam
jej, na co dziewczyna od razu jaśnieje. Zayn rzuca we mnie spojrzeniem rodzaju
‘Co do cholery?’, jednak ja nadal zwracam się do dwójki znajomych.
- Myśleliśmy nad wyjazdem nad jezioro, czy coś w tym
rodzaju – dziewczyna proponuje uradowana. Odwzajemniam się najszczerszym
uśmiechem na jaki mnie stać. Ramię Zayn’a otacza mnie wokół talii, jego dłoń
spoczywa na moim biodrze przyciągając mnie do siebie.
- O czym ona do cholery mówi? – szepcze mi do ucha tak
dyskretnie, aby nie mogli nas usłyszeć.
- Wyjaśnię ci to później – zapewniam go szybko.
- Aczkolwiek naszym pomysłem była również wędrówka po
górach – Liam uśmiecha się. Marszczę brwi, nie wyobrażam sobie Zayn’a
szczęśliwie wędrującego po pagórkach. Nie uważam, że sobie nie poradzi, po
prostu nie wygląda na typ podróżnika i miłośnika natury. Wyłączam się, gdy Liam
i Danielle zaczynają nas obsypywać kolejnymi świetnymi pomysłami dotyczącymi
wspólnego wyjazdu.
Moje spojrzenie ponownie wędruje na zaproszonych tutaj
gości, moje myśli powracają do przepięknych dekoracji. Nigdy wcześniej nie
spostrzegłam, że bractwo zawiera tak wielu członków – co prawda, jakaś części
gości to absolwenci, jest ich ogromna liczba. Spoglądam na drzwi i zauważam
wchodzącego do środka Charles’a. Na widok jego z dziewczyną u boku opada mi
szczęka.
- Jula? – słyszę głos Liam’a, jednak nie jestem w stanie
oderwać wzroku od Charles’a i dziewczyny wchodzących do salonu.
- Julia? – głos Zayn’a przywraca mnie do rzeczywistości.
Spotykam jego zatroskany wzrok i uśmiecham się szeroko.
- Przepraszam – śmieję się – Co powiecie na dokładkę
szampana? – pytam. Zayn zgadza się – Zaraz wracam – uśmiecham się do nich i
odchodzę znikając w tłumie. Z łatwością odnajduję drogę do Charles’a, który
wita mnie uśmiechem. Garnitur leży na nim wprost niesamowicie – jestem
zażenowana, że zauważyłam to już za pierwszym spojrzeniem.
- Julia – chłopak jak zwykle ma flirciarski wyraz twarzy
– Jak się miewasz? – pyta bawiąc się krawatem uwieszonym na szyi. Nie
rozmawialiśmy od kiedy przypadkiem się spotkaliśmy, chłopak zaprosił mnie na
lunch, podczas, którego przyłożył Derek’owi.
- Świetnie, ja.. um.. Czy ja właśnie widziałam, jak
wchodzisz tu z..
- Hej Jula – obracam się do niej. Jej jasno brązowe włosy
są upięte, a biała suknia odsłaniająca jedno z ramion prezentuje się na niej
doskonale. Staje tuż obok chłopaka z jasnym uśmiechem skierowanym na mnie.
Dzieli ich kilka centymetrów. Przyglądam się niej w zaskoczeniu, jednak
natychmiast otrząsam się z niego.
- Lindsay – witam ją nadal zdumiona tą sytuacją.
Spoglądam na chłopaka, który odchrząkuje zdając sobie sprawę z mojego
zakłopotania – Nie miałam pojęcia, że się tu dziś zjawisz – mam nadzieję, że ją
tym nie urażę.
- Charles mnie zaprosił – dziewczyna uśmiecha się do
niego – Pomyślał, że miło było by, gdybyśmy spędziły czas razem, po za
zajęciami z Literatury – wyjaśnia.
- Skąd wy się w ogóle znacie? – pytam.
- Spotkaliśmy się w Starbuck’się – śmieje się – Rozmawiał
przez telefon ze swoją kuzynką, czy kimś o tobie, a ja poskładałam sobie to
wszystko i zapytałam skąd cię zna. Potem jakoś zaczęliśmy rozmawiać – wzrusza
ramionami. Charles uśmiecha się do mnie, a więc zaprosił ją tu jako swoją parę,
czy raczej..
- To przyjacielska sprawa – odpowiada, jakby czytała mi w
myślach – Miałam nadzieję spotkać tu Harry’ego – dodaje cicho. Charles udaje,
że niczego nie słyszał, z kolei ja jestem więcej, niż pewna, że było inaczej.
Harry się tutaj pojawi, czuję się z tego powodu nieco
podekscytowana, ale też nieco zdenerwowana. Nie mogę się doczekać, aż w końcu
będziemy mogli porozmawiać, wcześniej nie miałam na to czasu, byłam zbyt
skupiona na Zayn’ie. Może teraz uda nam się normalnie porozmawiać? Znajdujemy
się w po środku ogromnego tłumu, być może nie dojdzie do nieporozumień.
- Oh tak, jestem pewna, że przyjdzie – mówię bardziej dla
siebie, mam nadzieję, że tak będzie.
- Świetnie – uśmiecha się cofając się, po czym zerka na Charles’a.
Chłopak od razu unosi spojrzenie z powrotem na nas.
- Julio, chciałbym móc zostać i pogawędzić, ale.. –
chłopak mówi mi bez przekonania w głosie.
- Julio – jego głos jest niski, ochrypły i sprawia, że
mój żołądek wykonuje fikołka w tył. Dłoń Zayn’a łapie mnie za plecy, chłopak
pojawia się tuż koło mnie. Mulat niemalże wypala spojrzeniem dziury w głowie
Charles’a, nawet nie zauważa stojącej obok Lindsay.
- Zayn, pamiętasz Lindsay, prawda? – odwracam jego uwagę
z Charles’a. Jego spojrzenie mięknie, chłopak spuszcza je na dziewczynę –
Przyszła tu, jako para Charles’a – wyraźnie akcentuję słowo ‘para’. Zayn ma
jakąś obsesję na temat tego chłopaka, ale czemu miałabym go za to winić.
Charles sam się przyznał, że uważa mnie za bardzo atrakcyjną.
- Hej – chłopak zwraca się do niej. Lindsay uśmiecha się
do niego niepewnie szarpiąc delikatnie ramię Charles’a.
- Charles, powinniśmy wyjść na zewnątrz się przewietrzyć
– uśmiecha się do niego. Spoglądam na dziewczynę, na co ona rzuca we mnie
spojrzeniem oznaczającym ‘nie ma za co’.
- Masz rację – chłopak uśmiecha się do niej – Julio, Zayn
– żegna nas. Mulat nie odzywa się więcej, więc oboje odchodzą.
- Okay, co jest z tobą nie tak? Dlaczego się tak
dziwacznie zachowujesz? – dopytuję go cicho – Rozumiem, że Charles nie jest
twoim ulubionym towarzyszem, ale odkąd tu weszliśmy zachowujesz się jakbyśmy
wstąpili do piekła, to nie jesteś ty – dodaję.
- Czy nie zauważyłaś, jak wszyscy się na ciebie gapili,
gdy tu weszliśmy? – chłopak buczy równie cicho wprost w moją małżowinę uszną.
Pozwalam mu się objąć, jego wargi ocierają się o płatek ucha wysyłając po całym
moim ciele przyjemnie dreszcze.
- Patrzyli się na nas – poprawiam go. Czy to dlatego się
tak zachowuje? Zdenerwował go fakt, że wszyscy szeptali o nas?
- Wszyscy mężczyźni się wpatrywali, nadal to robią
zupełnie ignorując soje pary – wyjaśnia cicho. Przewracam oczami.
- Nie popadaj w paranoję – oddalam się mierząc go
wzrokiem. Chłopak kręci przecząco głową wskazując na chłopaków stojących pod
oknami. Spoglądam w tamtą stronę, by się upewnić, o czym mówi Zayn. Ich
spojrzenia wlepione są w naszą dwójkę, lecz nagle odwracają swoją uwagę i
zaczynają prowadzić rozmowę. Zachowują się, jakby nigdy nic się nie stało.
Obracam się do Zayn’a łapiąc go za szyję i łączę nasze usta w agresywnym
pocałunku.
Jego wargi z początku są sztywne, chłopak jest zaskoczony
moją reakcją. Jednak po krótkiej chwili wtapia je w moje, nadaje nam żwawsze
tempo, przyciąga mnie do siebie. Wykorzystując sytuację wślizguję język do jego
ust, a on to akceptuje. To najbardziej czuła chwila, jaką dzieliliśmy przez
ostatni tydzień.
Jego dłonie spoczywają na dole moich pleców, moje palce
wplatają się w jego kruczoczarne włosy. Mimo uczucia rozkoszy uważam, aby nie
zniszczyć jego fryzury. Uśmiecham się oddalając się od niego.
- Co to było? – uśmiecha się cwaniacko, jego ramiona
nadal trzymają mnie przy torsie.
- Teraz już nie musisz się martwić tymi gapiami, już
wiedzą, że jestem twoja – odwzajemniam gest. Wkrótce jego uśmiech szerzy się
uwydatniając jego białe zęby, chłopak składa na moich ustach delikatny
pocałunek.
- Jesteś moja – jego wargi po raz ostatni ocierają się o
moje usta. Spoglądam na niego spod rzęs, chłopak patrzy na mnie z błyskiem w
oku, nutką zaborczości i opiekuńczości.
- Tylko twoja – przytakuję. Jego dłoń łapie mnie w
nadgarstku, oboje zerkamy na idealnie narysowane serce. Po chwili spoglądam na
ludzi znajdujących się na balkonie, uśmiecham się do mulata – Zatańczysz ze
mną? – wskazuję na roztańczone ciała zza okna. Chłopak nie odpowiada, ale też
nie walczy, gdy powoli zaczynam nas prowadzić na parkiet.
Powietrze na zewnątrz jest mroźne, dzięki temu mogę
śmiało wtulać się w rozgrzany tors mojego chłopaka. Wkraczamy w taneczną
strefę, większość znajdujących się tam osób wydaje się być zajęta sobą.
Zatrzymuję się niemalże na środku parkietu, przekładam dłoń Zayn’a na moją
talię. Opieram głowę o jego klatkę piersiową, oboje zaczynamy poruszać się w
rytm muzyki.
- Dużo bardziej wolę sposób w jaki tańczysz na imprezach
bractwa, niż teraz – szepcze wprost do mojego ucha. Uśmiecham się uderzając go
lekko, na co chłopak zaczyna chichotać.
Cieszę się, że jego nastrój się poprawił i dobrze się bawimy. Co jakiś czas
chłopak całuje mnie, przyciąga za każdym razem gdy owiewa nas zimny i
nieprzyjemny podmuch wiatru powodując moje ciarki.
Jego dłonie niespodziewanie pojawiają się w moich
włosach, chłopak jest ostrożny, aby nie zniszczyć misternej fryzury wykonanej
przez Sarę. Jego delikatne palce osuwają się niżej, po barkach, plecach,
wszędzie czuję iskierki, ciepło. Nie jestem pewna, jak długo tańczyliśmy. Nasz
romantyczny moment przerywa Jonah wołając Zayn’a do siebie.
- Zayn, chciałbym, abyś poznał kilku absolwentów – mówi
do niego. Zayn oddala się ode mnie, jego dłonie nadal spoczywają wokół mojej
talii – jednak już nie spoczywamy w bliskości. Stawia krok ode mnie, jednak
zatrzymuje się na chwilę.
- Kochanie? – stado motyli unosi się do góry w moim
żołądku na dźwięk tego czułego słówka.
- Idź poznać tych ważnych absolwentów, znajdę sobie jakąś
rozrywkę – zapewniam go z ciepłym uśmiechem.
- Jesteś pewna? – pyta z troską.
- Tak, znajdź mnie, jak już będziesz wolny – uśmiecham
się. Zayn przytakuje, spogląda na mnie niechętny do odejścia, jednak wkrótce
oddala się podążając za wujkiem.
Rozglądam się po balkonie, przyglądam się każdej osobie,
poszukuję znajomych mi twarzy. Mówiąc całkiem szczerze, to chyba najbardziej
cywilizowana i normalna impreza bractwa, na jakiej przyszło mi się bawić.
Wkrótce sukcesywnie odnajduję stojącego pod ścianą Louis’a. To było prostsze,
niż sądziłam.
- Lou! – uśmiecham się, na co chłopak nieco podskakuje.
Nie spodziewał się mnie, zaczyna rozglądać się za osobą, która wezwała jego
imię. Przepycham się przez tłum gości, chłopak jaśnieje zauważając mnie.
- Jula – szeroki uśmiech promienieje na jego twarzy.
- Wielmożny Panie,
czyż nie wygląda Pan zjawiskowo? – pytam go z uśmiechem używając
elokwentnego tonu, po czym ujmuję w dłoń krawędź jego marynarki. Chłopak śmieje
się dotykając materiału mojej sukni.
- Dziękuję drogiej Panience, Pani również wygląda
niesamowicie – odpowiada podobnym tonem do mnie. Wybucham śmiechem przewracając
oczami. Rozglądam się zauważając, że chłopak stał tu zupełnie sam.
- Gdzie podziewa się Eleanor? – zwracam się do niego, na
co chłopak kręci głową. Marszczę brwi zaskoczona, mam nadzieję, że nie
wydarzyło się nic poważnego.
- Ona um.. Nie chciała tutaj przychodzić – spoglądam na
niego. Dlaczego nie miała ochoty? – Sama rozumiesz.. Wreszcie zrozumiałem
dlaczego szukała wymówek za każdym razem, gdy zapraszałem ją tutaj – wzdycha.
Nagle ogarnia mnie rzeczywistość. Ojciec Zayn’a był
bratem Elizabeth, a tato Eleanor ożenił się z jego matką. Wątpię, że jego ciotka
chowa o to urazę.. Zastanawiam się, czy wie o tym, czego dopuścił się jej brat,
co Zayn musiał znosić w dzieciństwie.. Jestem pewna, że tak, nie było
możliwości ukrycia takiego faktu.
- Przykro mi – marszczę brwi – Dotrzymam ci towarzystwa –
mówię mi opierając się o balustradę. Metalowe rurki są przyjemnie chłodne.
- Nie przyszłaś tu z Zayn’em? – chłopak rozgląda się w
poszukiwaniu mulata.
- Właśnie wita się z jakimiś ważnymi absolwentami –
przewracam zabawnie oczami. Louis śmieje się przybliżając się do mnie.
- Z ogromną przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa Jula –
uśmiecha się – Wyglądasz nieziemsko w tej sukni. Zayn był grzecznym chłopcem?
Trzymał rączki przy sobie? – unosi brew z dziecięcym uśmiechem przyklejonym do
twarzy – Czy muszę sobie porozmawiać z moim drogim przyjacielem? – mruga.
Wybucham śmiechem
i trącam go łokciem kręcąc głową nieco zawstydzona. Jeżeli ‘rozmową’
nazywał kilka sierpowych, myślę, że porywa się z motyką na księżyc. Przypominam
sobie dzień, w którym Louis pomógł mi znaleźć i okiełznać Zayn’a kilka tygodni
temu. Bronił go przed tym kolesiem, uderzył go, przez to jego ręka potwornie go
bolała. Staram się jednak nie śmiać, mimo wszystko nie chcę go niczym urazić.
- Nie powinieneś się martwić o Zayn’a trzymającego ręce z
dala ode mnie – Louis unosi brwi pytająco. Jestem gotowa na żarty od strony
Louis’a.
- Powinieneś się martwić o mnie – jego wzrok wyraża
zakłopotanie – Zayn wygląda dziś bardzo gorąco – Louis wybucha niepohamowanym
śmiechem zbierając wścibskie spojrzenia gapiów. Mało się tym jednak przejmuję,
dołączam do przyjaciela.
- Cholera Jula, nie sądziłem, że z ciebie taka śmiała
dziewczyna – kręci się mrugając do mnie porozumiewawczo.
- Poczekaj, aż go zobaczysz, założę się, że ty również
nie będziesz się mógł powstrzymać – dodaję ze śmiechem, przez co chłopak
chichocze jeszcze głośniej. Uwielbiam jego śmiech, to zawsze podnosi mnie na
duchu.
- Być może zabiorę go dziś do siebie na noc – droczy się.
- Najpierw będziesz musiał pokonać mnie Tomlinson –
udaję, że mu grożę, na co po policzkach chłopaka spływają łzy śmiechu. Udaję
urażoną jego śmiechem. Chłopak łapie się pod boki.
- Czemu się tak śmiejecie? – słyszę obok nas Lindsay. Po
chwili dziewczyna pojawia się z Charles’em przy boku. Ja nie mam mu nic
przeciwko, myślę, że Zayn nie zdąży mnie zobaczyć w jego towarzystwie.
- Jula mi grozi – chłopak wydusza z siebie pomiędzy kolejnymi
napadami śmiechu. Mierzę go wzrokiem, na co chłopak jaśnieje.
- Rozmawialiśmy o tym, jak przystojnie wygląda dziś Zayn
– wyjaśniam.
- Wiecie, oboje wyglądacie niesamowicie, jak para modeli
– dziewczyna śmieje się.
Śmieję się z jej komplementu kręcąc głową – Zayn zdałby
egzamin na modela, ale ja? Dostrzegam w sobie ogrom niedoskonałości, nie byłam
tak szczupła, jak Sara, czy Lindsay. Nie miałam też kobiecych kształtów, jak
większość tutejszych dziewczyn – mam umięśnione ciało. Czasem przeszkadzał mi kształt
mojego nosa, czy wielkość ust. Dużo by tu wymieniać.
- Dzięki – zwyczajnie przyjmuje komplement – Ty również
wyglądasz uroczo – odwzajemniam się.
- Gdybym tylko wyglądała w połowie tak dobrze, jak ty –
uśmiecha się. Nie prawda, jestem pewna, że Lindsay wygląda równie świetnie, jak
ja. Wszystkie kobiety na tej sali wyglądają przepięknie.
- Gdybyś wspomniała, że zostałaś zaproszona, zaprosiłabym
cię do nas i przygotowałybyśmy się razem z Sarą – odpowiadam ze wzruszeniem
ramion, Gdybym tylko wiedziała wcześniej, nie to że jestem na nią o to zła, czy
coś, po prostu wolałabym wiedzieć.
- W zasadzie to wyjście wyskoczyło mi tak w ostatniej
chwili, a dokładniej dwie godziny przed rozpoczęciem – marszczy brwi. Jak na
niewiele ponad godzinę do przygotowania, dziewczyna wygląda wystrzałowo – Para
Charles’a w ostatniej chwili zrezygnowała – wzrusza ramionami. Zastanawiam się
co to za dziewczyna.
- Następnym razem zabieram cię do siebie i Sara nam we
wszystkim pomoże – nalegam.
- Czy ja właśnie słyszałam tutaj moje imię? – blondynka
wślizguje się pomiędzy nas, jej szmaragdowa suknia promienieje w świetle –
wygląda, jak anioł zesłany nam z niebios. Niall podąża zaraz za nią, oboje mają
uśmiechy na twarzach, ich palce u rąk złączone razem. Cieszę się, że są tu
razem, szczęśliwi i pełni życia. Miło widzieć, że Sara znów jest szczęśliwa
zważając ostatni kiepski tydzień, który
na szczęście mamy już za sobą.
- Sara! – wyskakuje radośnie. Dziewczyna podbiega do
mnie, łączymy się w ciasnym uścisku. Po chwili oddala się przyglądając się mi
uważnie – chyba ocenia swoją pracę. Po tym jak wyszłam, musiała podkręcić nieco
swój wygląd – we włosach widnieje kryształowa spinka, a na szyi błyszczy
wieńczący całość naszyjnik – Przepiękny naszyjnik – uśmiecham się lustrując
błyskotkę.
- Dziękuję – chichocze – Kupiłam go podczas ostatnich
zakupów, ale go chyba nie pamiętasz – śmieje się. Nigdy nie zwracam wielkiej
wagi do tego, co ona kupuje. Z resztą za każdym razem jest tego tak wiele, że
trudno by to zapamiętać.
- Niall! – Louis cieszy się towarzystwem przyjaciela,
rzuca się na niego, niczym małpa. Nagle słyszymy ich wysokie głosiki.
- Mój Boże Lou!
Tak dawno cię nie widziałem! Zrobiłeś coś nowego z włosami? – Niall mruga swymi
oczami prezentując wachlarz rzęs.
- Tak, masz rację Niall! Czy to nowe buty? – Louis
odpowiada damskim głosem.
- Przestańcie się z nas nabijać – Sara upomina ich z
uśmiechem na twarzy. Obaj śmieją się, ale nie kontynuują już swojej zabawy.
- Lindsay, zaskoczyłaś mnie swoim przyjściem, ale cieszę
się móc cię tu spotkać – blondynka wita ją. Przez moment lustruje ją wzrokiem.
Prawdopodobnie ocenia założoną kreację i dobór dodatków.
- Mnie również – odpowiada.
- Gdzie jest Zayn? – Sara rozgląda się po balkonie
zmartwiona.
- Musiał przywitać się z grupą absolwentów – wyjaśniam
jej szybko. Sarę oblewa ulga, że nie bawię się sama z powodu naszej kolejnej
kłótni. Przez dobrą chwilę gawędzimy w piątkę na różne tematy, Lindsay opuszcza
nas i idzie poszukać Charles’a. Ostatecznie Sara i Niall uciekają na parkiet,
zostawiając mnie i Lou znów samych.
- Lou, jest tutaj Harry? – pytam go dyskretnie.
- Sądzę, że wpadnie – mówi – Nadal z nim nie rozmawiałaś?
- Nie miałam zbyt wiele czasu – wyjaśniam – Nie wydaje mi
się, że skacze z radości na nasze
spotkanie – mówię. Chłopak wzdycha ciężko.
- Tak, ostatnio był bardzo.. zajęty sobą – dobiera
kolejne słowa bardzo ostrożnie.
- Jesteś pewien, że tu przyjdzie? – dopytuję. Zaczynam
mieć coraz większe wątpliwości, robi się coraz później.
- Tak, zazwyczaj pojawia się na takich wydarzeniach –
zapewnia mnie. Chłopak pociera pocieszająco moje plecy – Nie smuć się Jula. To
fantastyczny wieczór! Przekonałaś Zayn’a do wystrojenia się, przyjścia tutaj,
sama wyglądasz wystrzałowo! – uśmiecha się. Dzięki tym słowom smutek nieco
przemija.
- Wiesz, chyba pójdę go poszukać – wzruszam ramionami –
Zanim ty go dopadniesz – droczę się. Louis wystawia mi język, kiedy ja wracam z
powrotem do środka. Zatrzymuję się przy jednym ze stolików spoglądając na
rozstawione na nim przekąski.
Nagle wyczuwam czyjś dotyk, ktoś wypowiada moje imię. Nie
jestem w stanie zidentyfikować kim jest ta osoba, w ogóle nie poznaję tego
głosu. Obracam się ociężale spotykając przed sobą Blake’a. Chłopak uśmiecha się
do mnie. Jego włosy są postawione na żelu, jego fryzura to klasyczny faux hawk, po za tym ma na sobie to co
inni mężczyźni na tym przyjęciu – koszulę z kołnierzykiem, marynarkę i
garniturowe spodnie.
- Cześć – uśmiecham się do niego. Zdaję sobie sprawę, że
Zayn ma z nim jakiś problem, ale nie widzę powodu, dla którego nie miałabym się
z nim grzecznie przywitać. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej, przez co czuję
się bardziej zakłopotana. Nigdy wiele nie rozmawialiśmy. Obracam się do
stojącej obok niego wysokiej dziewczyny.
Ma długie, płomienisto czerwone włosy, porcelanową skórę,
niebieskie oczy i figurę w kształcie klepsydry. Ma na sobie krótką, czerwoną
sukienkę. Jest jedną z niewielu kobiet tutaj, które zdecydowały się na krótką
kreację.
- Julio, chciałbym, abyś poznało moją parę – przyglądam
się raz niemu, a raz czerwonowłosej. Przez krótki moment nikt się nie odzywa,
Blake wpatruję się w dziewczynę, która jakby wie, co ma teraz zrobić. Wyciąga
swą chudą dłoń w moją stronę z jasnym uśmiechem.
- Witaj Julio, jestem Stacy.
Kto pamięta Stacy? (Wszystko o niej w rozdziale 24) Jakieś sugestie? Jak nie to pomogę xD Wierzę w Was!! Proszę o więcej komentarzy, uwielbiam je czytać!
Dziękuje za tłumaczenie:)
OdpowiedzUsuńStacy? Chyba nie pamiętam.. :(
OdpowiedzUsuńKurcze przez tyle rozdziałów zapomniałam już kim była Stacy. A co do Julii i Zayna to bardzo mi się podobają. W ogóle świetny rozdział. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga o Justinie
http://lovemeharder-justin.blogspot.com/?m=1