Strony

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 62

Enjoy: :)

Przemierzamy puste ulice Boulder w śmiertelnej ciszy. Opady deszczu stały się bardziej intensywne, ciężkie krople deszczu z hałasem obijają się o szyby samochodu.

- Wszystko z nim będzie w porządku Jula - Louis uspokaja mnie dźwięcznym głosem. Obracam się w stronę Brytyjczyka, który uważnie prowadzi auto. Nie odpowiadam mu, nie wiem co mam o tym myśleć. Jestem wściekła na Zayn'a, ale z drugiej strony cholernie się o niego martwię. Serce mi się kraja na myśl, że ktoś mógł go skrzywdzić.

Samochód zwalnia, aż w końcu zatrzymuje się w miejscu. Wyglądam przez szybę na pewien nieznany mi budynek. Na jego froncie widnieje podświetlony banner z napisem 'Bar Jo'. Parking pęka od zaparkowanych w nim samochodów, dokoła dostrzegam tłum pijanych ludzi - śmieją się i dobrze bawią nie zważając na spadające z nieba lodowate krople cieczy.

- To tutaj? - pytam go przyglądając się barowi. Chodnik wykonany został z ciemnej brukowej kostki, a sam budynek nie jest zbyt wielki. Louis parkuje auto na uboczu drogi wjazdowej i wyłącza silnik. W tej samej chwili wnętrze wypełnia głośny stukot kropel deszczu obijających się o blachy maszyny - Czy on tu w ogóle pije legalnie? - pytam go cicho wyobrażając sobie co może dziać się tam w środku.

Bez wątpienia Zayn spił się do nieprzytomności, co więcej jestem pewna, że wdał się w więcej, niż tylko jedną niewinną bójkę. Gdyby nie to, nie zadzwoniłby do mnie. Co tam się dzieje?
- Czy to istotne? - Louis śmieje się rozbawiony - Odmówiłabyś takiemu Zayn'owi na miejscu jakiejkolwiek barmanki? - odwracam się do uśmiechającego się bruneta. Jak zwykle stara się utrzymać w miarę luźną atmosferę nie zważając na zaistniałą sytuację.

Po moim telefonie, brunet zjawił się w mieszkaniu Zayn'a w 10 minut. Streściłam mu krótko całą rozmowę z mulatem, powiedziałam co dokładnie się stało. Lou od razu wiedział, gdzie go znaleźć. Dzięki Bogu, że znał go na tyle dobrze i mi pomógł.

- Jesteś pewien, że on tutaj jest? - pytam ze zmartwieniem. Co jeśli całkiem przypadkiem Zayn akurat dziś zdecydował się pójść do innego baru? A jeśli po zerwanym połączeniu wdał się w bójkę i zdążył się już stąd ulotnić?

- Bardziej, niż myślisz. Zostań w samochodzie - nakazuje mi otwierając drzwi od auta.

- Nie - kręcę głową wykonujące tę samą czynność co on.

- Jula- chłopak zaczyna protestować przeciw moim zamiarom, ale uparcie staję przy swoim i wysiadam z samochodu pozwalając lodowatym kroplom deszczu zwilżyć moje włosy i ubrania - Wsiadaj do środka, wcale nie chcesz iść do tego baru - Louis przekrzykuje dźwięk deszczu podchodząc do mnie.

- Idę tam z tobą - odpowiadam poważnie - Na pewno nie jest tam dużo gorzej, niż na imprezach - wzruszam ramionami zrezygnowana - W środku są sami dorośli ludzie. Chcę po prostu jak najszybciej znaleźć Zayn'a - wyjaśniam mu. Louis spogląda w stronę huczącego budynku, po czym kieruje swe spojrzenie na mnie przytakując w geście poddania.

- No dobra, trzymaj się mnie blisko - odpowiada krótko. Zgadzam się skinieniem głowy i podążam za nim w stronę wejścia. Kiedy zatrzaskują się za nami drzwi oblewa mnie zaskoczenie. Gdybym nie widziała tego na własne oczy, nigdy bym nie powiedziała, że na zewnątrz okropnie leje deszcz.

Muzyka dudni po całym pomieszczeniu, klubowe dźwięki mieszają się ze śmiechem i rozmowami przebywających w nim osób. Wszędzie czuć mocny alkohol, papierosy, dym. Wzrokiem dostrzegam mętne światełko, okrągłe stoliki rozstawione po całej salce, stoły bilardowe, bar okrążony mnóstwem ludzi. Dwóch baristów prężnie realizuje kolejne zamówienia rozgoryczonych klientów, pracują niczym dobrze naoliwione maszyny.

- Widzisz go? - Louis krzyczy wprost w moje ucho, choć mimo to ledwie rozumiem o co mnie pyta.

- Nie - potrząsam głową. Chłopak zaciska usta wskazując przed siebie, abym za nim podążała. Słucham jego sugestii rozglądając się dokoła, po czym oboje prześlizgujemy się przez tłum spoconych i pijanych ludzi. Brunet zbliża się w stronę jednego z barów przykuwając uwagę jednego z pracowników. Dziewczyna jest brunetką o krótkich brąz włosach i jasnych, zielonych oczach.

- Co podać przystojniaku? - pyta z okropnym teksańskim akcentem.

- Szukam przyjaciela! - krzyczy do niej w odpowiedzi. Dziewczyna przygląda się najpierw jemu, po czym mnie.

- Doprawdy? Jak wygląda? - mlaska głośno żując gumę balonową. Koszulka, którą ma na sobie ledwie zakrywa jej ciało. Odwracam głowę, by nie musieć oglądać jej prawie nagiego ciała.

- Uh.. ciemne włosy, tatuaże, wygląd niegrzecznego chłopca, brytyjski akcent prawdopodobnie pił szkocką, lub inny mocny trunek - opowiada jej donośnym głosem. Dziewczyna znów spogląda na mnie ze śmiechem.

- O racja, pijany Brytyjczyk - zwraca się do Louis'a - Ostatnio, jak go widziałam to dzwonił do kogoś - Dzwonił do mnie, chyba, że postanowił się skontaktować nie tylko ze mną. Być może dzwonił do Erici.

- Louis musimy już iść - pcham do w ramię przykuwając jego uwagę - Nie wydaje mi się, że nadal tu jest - kręcę głową rozglądając się ponownie po sali. Chłopak przytakuje mi zwracając się ostatni raz do barmanki.

- Dzięki za pomoc - podaje jej banknot pięciodolarowy, na co dziewczyna promienieje jasnym uśmiechem wkładając papier do stanika i odchodzi - Jesteś pewna, że chcesz stąd wyjść? - pyta mnie skanując moją twarz w poszukiwaniu cienia wątpliwości.

- Tak.

- Okay, w taki razie ja rozglądnę się tu jeszcze raz, a ty wracaj do samochodu - chłopak popycha mnie lekko w stronę drzwi wyjściowych. Zgadzam się z nim oddalając się od baru cuchnącego alkoholem i dymem. Pragnę znów poczuć woń świeżego powietrza.

Wzdycham zatrzymując się na sekundę na zewnątrz. Gdzie do choroby znajduje się Zayn, skoro już go tutaj nie ma? Przymykam powieki zmuszając swoje myśli do uspokojenia się.

- To wszystko co masz koleżko? - otwieram oczy zaskoczona zwracając głowę na bok. Słyszę mroczne chrząknięcie po czym prędkim krokiem zmierzam wzdłuż bocznej ściany budynku. Skręcam za rogiem i dostrzegam przyciśniętego do ściany Zayn'a przez gburowatego faceta.

- Zayn? - wołam go. Podchodzę do niego ścieżką, chłopak automatycznie na mnie spogląda. Jego oczy oblewa wyraźne zaskoczenie mojej obecności. Mężczyzna wykorzystuje chwilę nieuwagi i jego pięść spotyka się z twarzą mulata powalając go na ziemię - Zayn! - wrzeszczę spanikowana. Stawiam krok w jego stronę przyglądając się jego walce o powrót na równe nogi.

- Co jest z tobą do cholery?! - wrzeszczę do tego faceta. Ma on długie blond włosy przyklejone do twarzy od padającego deszczu, jego ciemne oczy wbijają się we mnie niczym ostrza. Jego ciało góruje nade mną, facet wcale nie jest jakoś mocno umięśniony, po prostu wyższy. Ma na sobie czarny top bez rękawów.

- Witaj laseczko - uśmiecha się głupkowato do mnie. Zayn'owi udaje się podnieść do pionu, łapie mięśniaka za ramię, obraca i oddaje mocy cios. Zanim jednak do czegokolwiek dochodzi, Zayn chwiejnym krokiem opada w tył. W tym samym czasie facet wykorzystuje tę chwilę na uskok w bok.

Nie jestem w stanie rozróżnić kto uderza kogo, jedyne co słyszę to dźwięki kolejnych ciosów. Rozglądam się w panicznym poszukiwaniu pomocy, kogoś kto rozdzieli tę dwójkę.

- Jula? - słyszę krzyk Louis'a. Rozglądam się po ścieżce dostrzegając bruneta ostrożnie podążającego w naszą stronę.

- Louis! - krzyczę w jego stronę - Pomóż mi! - chłopak automatycznie przyspiesza swój krok do biegu. Dobiegając do końca alei dokładnie przygląda się całej naszej trójce, po czym skacze w stronę chłopaków i rozdziela jednym ciosem tajemniczego mięśniaka od sponiewieranego Zayn'a.

- Cholera! - facet wyje z bólu łapiąc dłonią zakrwawione miejsce. Reakcja Louis'a i fakt, że sam zdecydował się komuś przyłożyć nieco mnie przeraża. Z jego nosa leje się pokaźna stróżka krwi, jego wzrok przeszywa mnie niemal na wylot - Idź! - facet nie przestaje piorunować nas spojrzeniem, zapada cisza, a jedynym dźwiękiem wypełniającym głuchą atmosferę jest deszcz.

- Stary naprawdę chcesz zadrzeć z naszą dwójką? Przecież cię zabijemy! - Louis ostrzega nieznajomego. Przyglądam się przyjacielowi z szeroko otwartymi oczami, nie miałam pojęcia, że w tak wydawałoby się wątłym ciele drzemie taka moc i postawność. Mięśniak spogląda na nas po raz ostatni, przytakuje i odchodzi. Przyglądam się zarysowi jego pleców, aż ostatecznie znika z zasięgu mego wzroku.

Do tej pory całe moje ubranie zdążyło całkowicie zamoknąć, moje włosy przykleiły się do twarzy i skóry. Louis wygląda całkiem podobnie, jednak oboje niczym nie przypominamy Zayn'a. Mulat ostatkiem sił przytrzymuje się ściany, ma rozciętą wargę, uszkodzony nos, z których sączy się metaliczna krew. Jego oddech jest ciężki, wydaje się, że za wszelką cenę stara się koncentrować na zaistniałej sytuacji.

- Dobrze się czujesz? - Louis dopytuje się mnie z troską w głosie. Spoglądam w jego stronę przytakując mu powoli. Do tej pory cały wieczór jest dla mnie zlepkiem zamazanych wydarzeń.

- Tak, po prostu... po prostu mu pomóżmy - wzdycham ciężko łapiąc Zayn'a pod ramię i pociągam go w górę. Chłopak ściąga brwi w zaskoczeniu i zakłopotaniu przyglądając się raz mi, a raz Louis'owi.

- Zawieźmy cię do domu - brunet buczy przystając na moją propozycję. Z trudem odmykam tylne drzwi samochodu, kiedy Lou pomaga mu wsiąść do środka.

- Usiądę z nim z tyłu.

- Okay, upewnij się, aby nigdzie nie zwymiotował - buczy niezadowolony, jego dobry humor dawno się już rozpłynął. Jednym ruchem wślizguję się do środka siadając obok Zayn'a, który wpatruje się we mnie wzrokiem pełnym upojenia.

- Julio? - bełkocze nieskładnie. Po jego nieobecnym wyrazie twarzy jestem pewna, że zastanawia się czy to co widzi jest prawdą, czy pięknym wyobrażeniem.

- Louis, masz może jakieś ręczniki lub serwetki? - ignoruję pytanie Zayn'a.

- Brak ręczników, ale masz to - podaje mi paczkę chusteczek, po czym odpala silnik i wyjeżdża spod baru. Obracam się twarzą w stronę Zayn'a i ostrożnymi ruchami wycieram zeschniętą krew z jego wargi i nosa.

Nie spoglądam wprost w jego oczy, jednak mimo tego wiem, że mnie nimi obserwuje. Wydycham powietrze, na moje nieszczęście krew z wargi ciągle się sączy. Kontynuuję wycieranie bordowej cieczy skupiając się w pełni na wykonywanym zadaniu plamiąc przy tym chusteczkę. Zaciągam łapczywie powietrze, kiedy dłoń chłopaka łapie mnie za nadgarstek powstrzymując mnie od oczyszczania jego twarzy.

Za wszelką cenę staram się nie patrzeć mu w oczy, skupiam się na jego ustach. Chłopak bierze krótkie, ale pełne napięcia oddechy. Wydychane przez niego powietrze przesiąknięte jest mocnym alkoholem, jednak mimo to nadal jestem w stanie wyczuć niesamowitą woń jego perfum.

- Spójrz na mnie Julio - szepcze do mnie przyciszonym głosem. Nie chcę tego robić, nie jestem jego potulnym zwierzakiem, nie ma prawa mi zawsze rozkazywać. Uścisk na moim nadgarstku rozluźnia się, jego dłoń wędruje na mój podbródek. Po chwili chłopak unosi go w górę zmuszając mnie do spojrzenia wprost w jego oczy.

Ciemno karmelowe tęczówki przeszywają mnie, nie jestem w stanie oderwać od nich swojego wzroku. Chłopak kręci delikatnie głową;

- Co ty tu do cholery robisz? - pyta mnie cicho. Ściągam jego ciepłą dłoń ze swojej twarzy, która opada na moje uda.

- Zadzwoniłeś do mnie Zayn - przypominam mu ostrożnym tonem przyglądając się jego dużej dłoni spoczywającej na moich kolanach.

- Nadal ci na mnie zależy? - bąka głosem przepełnionym bólem. Wątpię, że rano będzie pamiętał cokolwiek z tego co się wydarzyło. Nie chcę odpowiadać na to pytanie, nie będę mu niczego obiecywać, nadal jestem na niego zła za Ericę.

- Oczywiście, że tak - wzdycham w geście poddania utrzymując swój głos cicho. Fakt, że jestem na niego wściekła nie oznacza, że przestało mi na nim zależeć.

- Gdzie jedziemy? - pyta chrapliwie wyglądając za okno, za którym i tak niewiele było widać. Zegary już dawno wskazują czas grubo po północy.

- Z powrotem do twojego mieszkania - odpowiadam szeptem. Jego mieszkania, nie naszego... 

Zaciskam powieki wyobrażając sobie co by było gdybym zgodziła się do niego wprowadzić. Prawdopodobnie kłócilibyśmy się jeszcze bardziej, żylibyśmy w jeszcze większym bałaganie, niż dotychczas - Dlaczego biłeś się z tym gościem?

- Potrzebowałem odskoku... Musiałem oderwać swoje myśli od tego wszystkiego - odpowiada zamykając oczy, po czym opiera głowę o zagłówek fotela. Jego dłoń zaczyna kreślić niewielkie kółeczka po udzie przykuwając tym samym moją uwagę.

- Wszystko tam u was w porządku? - Louis pyta spoglądając na nas w lusterku.

- Tak - odpowiadam - Zasnął - opieram się wygodniej o fotel. Spoglądam na Zayn'a, którego klatka unosi się w umiarkowanym tempie. Pozwalam jego dłoni złapać moją, nasze palce zaplatają się ze sobą, gdy chłopak powolnie zasypia.

- To dobrze... Jula.. cholera, przepraszam, że byłaś świadkiem tego wszystkiego - mówi spokojnym tonem.

- Świadkiem chwili, w której kogoś pobiłeś? - śmieję się - Tak to faktycznie był najbardziej emocjonujący i bolesny dla mnie moment - droczę się z nim.

- Hey, bicie innych jest bolesnym doświadczeniem, nawet bardzo - chłopak śmieje się prowadząc samochód wzdłuż mokrej ulicy. Wyglądam za przednią szybę obserwując, jak wycieraczka pozbywa się z niej zbędnych kropel deszczu - Nie.. przepraszam, że widziałaś Zayn'a w takim stanie - wyjaśnia.

- Pijanego? Już go nie raz takiego widziałam - przypominam mu.

- Jula, Zayn to ogromny idiota, przepraszam, że cię w to wszystko tym razem wciągnął - przeprasza mnie. Pragnę go zapytać co ma na myśli mówiąc 'tym razem', jednak chłopak kontynuuje - Zazwyczaj nie dzwoni... To znaczy zawsze do mnie telefonuje, gdy upija się do takiego stanu - mówi. Spoglądam na śpiącego koło mnie Zayn'a.

- Za każdym razem wdaje się w bójki - zawsze to robi, gdy męczą go myśli - wzdycha przeczesując dłonią swe mokre włosy - Przykro mi, że cię w to wciągnął.

- Jest okay - zapewniam go. W tej samej chwili dostrzegam, że dojechaliśmy na miejsce. Louis wysiada z samochodu, obchodzi go dokoła, otwiera drzwi pasażera i pomaga mulatowi wysiąść na zewnątrz.

Otwieram drzwi do mieszkania umożliwiając Louis'owi wprowadzenie go do środka. Zayn rozgląda się dokoła i wygląda na to, że zaczyna pomału trzeźwieć.

- Wynoście się stąd do cholery - buczy do naszej dwójki.

- Kolego-

- Nie do ciebie kurwa dzwoniłem - naskakuje na niego.

- Taa, ale zadzwoniłeś do Julii, uważasz, że sama poradziłaby sobie lepiej, niż gdybym jej z tobą pomógł? - pyta go zdenerwowany. Chłopak pociera rękoma swoją zmęczoną twarz, po czym wychodzi z salonu w stronę sypialni zatrzaskując za sobą drzwi.

Spoglądam na Lou, który wzdycha kręcąc głową. Nastaje między nami chwila ciszy, po czym również opuszcza salon znikając w tym samym korytarzu. Stoję zdezorientowana, ale nie na długo. Brunet wraca z ręcznikiem, czarną koszulką i białymi bokserkami w ręku.

- Proszę, weź teraz prysznic, posprzątaj, a ja okiełznam pijanego Zayn'a a humorkami - uśmiecha się.

- Czy on nie zawsze ma humorki? - uśmiecham się do niego, na co wybucha śmiechem.

- Tak.. Poradzę sobie z nim, zrelaksuj się, wypij herbatę, nie martw się - ściska mnie pocieszająco za ramię po czym znów znika w ciemnym korytarzu. Idę za nim, zatrzymuję się cicho przed drzwiami łazienki wyraźnie słysząc rozmowę chłopaków.

- Zayn, co ty sobie myślałeś dzwoniąc do Juli? Jesteś kupą bałaganu! Czy ona naprawdę musi ciebie oglądać w takim stanie? Co? Przecież wiedziałeś, że pojedzie cię szukać! - ostry ton Louis'a oskarża go.

- Wiesz, już sam zdążyłem wszystko spieprzyć, więc po co zawracasz sobie mną głowę? - Zayn odszczekuje mu. Spuszczam wzrok wchodząc do łazienki. Zatrzaskuję za sobą drzwi zsuwając się po ścianie.

Wszystko wywróciło się do góry nogami... Jedynym rozwiązaniem, aby zapobiec całkowitemu zniszczeniu naszego związku jest fakt, że muszę mu zaufać. Oboje musimy znaleźć w sobie odwagę na otworzenie się przed sobą nawzajem.

Zostanę z nim, będę jego, pozostanę przy nim, dopóki nie odnajdzie drogi prowadzącej do mnie, sposobu na zaufanie mi. Jeśli uda mu się przełamać i wyznać mi swoje sekrety - nieodwracalnie wpuści mnie pod osłonę ciemności.


Rozdział słabo sprawdzany, bo przeze mnie haha. Kinga (moja beta) właśnie zaczyna maraton maturalny, więc wszyscy trzymamy za nią kciuki! :) Myślę, że kolejny pojawi się pod koniec tygodnia, aczkolwiek niczego nie obiecuję, gdyż czeka mnie tydzień pełen nauki + bierzmowanie :(
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :)

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Zayn to czasem straszny palant, ale mam nadzieję że wkrótce Jula dowie się o jego przeszłości i w tym samym momencie nie ucieknie od niego z krzykiem.
    Powodzenia na maturach i innej nauce. Życzę weny. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Nie wiem co napisac..ciesze sie ze w koncu go znalezli i nie jest z nim tak zle. Julia to naprawde dobra osoba jesli wciaz od niego nie uciekla, mysle ze zaczyna czuc do niego cos wiecej.. :D
    Trzymam kciuki!!!!!!!
    POWODZENIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny ! <3

    OdpowiedzUsuń