Soundtrack:
* She's so High - Tal Bachman
* This Is Beautiful - Tyrone Wells
Notka od autorki: Dodaje zdjecia domu Zayn'a! Taki dom naprawde znajduje sie na Uniwersytecie Boulder
Następnego dnia w klasie, Zayn wydawał się być w lepszym nastroju. Nie wyglądał na wyczerpanego. Był gładko ogolony i doprowadzony do porządku.
Nie rozmawialiśmy w
czasie lekcji, mimo że chciałam poruszyć temat małej wycieczki do
cioci Harrego, na którą zostałam przez niego zaproszona. Nie
mogłam znaleźć w sobie na tyle odwagi żeby to zrobić, w końcu
nie chciałam znowu z nim walczyć czy się kłócić.
W zamian, wolałam się
skupić na własnej pracy, a on... na czymś, cokolwiek w tym
momencie robił w tej klasie.
W klasie od literatury
znalazłam Lindsay i od razu powiedziałam jej o naszym zaproszeniu.
Była bardzo zaskoczona i wgapiała się we mnie, z otworzonymi
ustami, przez prawie 30 sekund.
- Lindsay... - dotknęłam
jej ramienia, zmartwiona.
Z jej ust wydobył się
piskliwy wrzask podniecenia i przytuliła mnie. Nie mogłam się
powstrzymać od zaśmiania z jej reakcji. Sprawiło to, że poczułam
się jakbym sprawiła jakiś łaskawy uczynek dla kogoś w potrzebie.
- Jesteś niesamowita!
Sprawiłaś, że mój dzień stał się lepszy! - zaśmiała się,
kiedy koło niej usiadłam.
- Cieszę się, zawsze do usług.
– zażartowałam, mówiąc to jakbym była jej służbą i
skłoniłam głowę w jej stronę.
- Więc naprawdę wszyscy
wychodzimy? Do ciotki jednego z nich? - zapytała żeby się upewnić.
- Podobno to duży dom –
roześmiałam się.
Zastanawiałam się jak
duży on jest i dlaczego część rodziny Zayna mieszka tutaj –
w Boulder.. Czy to dlatego tu mieszka? Pamiętam naszą rozmowę jednej nocy, kiedy poruszyliśmy temat jego przybycia do tego miasta, a on mnie spławił jak gdyby nigdy nic.
w Boulder.. Czy to dlatego tu mieszka? Pamiętam naszą rozmowę jednej nocy, kiedy poruszyliśmy temat jego przybycia do tego miasta, a on mnie spławił jak gdyby nigdy nic.
***
Nadszedł piątek. Ten tydzień równał się z ignorancją Zayna wobec mnie – mimo że mnie to wkurzało. Raz, skończyłam lekcje i skierowałam się z Lindsay do domu, gdzie Niall i Sara już na nas czekali. Kiedy już tam dotarłyśmy - oboje smiejac sie siedzieli na kuchennym stole.
- Cześć wam –
uśmiechnęłam się, podczas gdy Lindasay wlekąc się za mną
weszła do pokoju.
- To jest Lindsay. Lindsay, to jest moja najlepsza przyjaciółka Sara i jej chłopak Niall. - przedstawiłam ich sobie.
- To jest Lindsay. Lindsay, to jest moja najlepsza przyjaciółka Sara i jej chłopak Niall. - przedstawiłam ich sobie.
Oczy Lindsay pojaśniały
i uśmiechnęła się do nich.
- Cześć... - jej głos
był cichy, ale miły.
Podeszła, by uścisnąć
dłoń Sary, ale dziewczyna zamiast tego uwięziła ją w ciepłym
uścisku. Widziałam jak ciało Lindsay się rozluźnia i czuje, że
nie musi być już nigdy nieśmiała
w towarzystwie dziewczyny.
w towarzystwie dziewczyny.
- Witaj w naszych
skromnych progach – Sara zaśmiała się nieoczekiwanie,. Niall
uścisnął nowo poznanej dziewczynie rękę, a ta poczuła się jak
gdyby spotkała gwiazdę rocka.
Postanowiliśmy wziąć
dwa samochody, w razie gdybyśmy potrzebowali wyjść wcześniej niż
reszta. Lindsay jechała ze mną, podczas gdy Sarah jechała z
Niallem.
Dom jest jakiś czas
drogi od kampusu – powiedziałabym, że około 20 minut. Znajduje
się
w ustronnym miejscu, gdzie jest duża odległość między kolejnymi domami, dlatego też jest większy niż myśleliśmy, jadąc do niego.
w ustronnym miejscu, gdzie jest duża odległość między kolejnymi domami, dlatego też jest większy niż myśleliśmy, jadąc do niego.
Dojechaliśmy pod bramę
prowadzącą do okolicy bogatej w ogrom budynków wyglądających jak zamki. Była ogromna
i zdobiona czarną kratą. Zakładam, że ogrodzenie ciągnie się wokół całego obszaru znajdujących się tu will. Na bramie znajdowały się złote litery „BC”, które jak wnioskowałam były nazwą, bądź skrótem nazwy tej okolicy.
i zdobiona czarną kratą. Zakładam, że ogrodzenie ciągnie się wokół całego obszaru znajdujących się tu will. Na bramie znajdowały się złote litery „BC”, które jak wnioskowałam były nazwą, bądź skrótem nazwy tej okolicy.
Niall otworzył swoje
okno i wstukał kilka liczb. Chwilę później, brama rozsunęła
się.
Jeździliśmy chwilę po
okolicy, robiąc jeszcze wokół niej kilka kółek, zanim
dojechaliśmy pod dom, który podejrzewałam, że był „tym złym”.
Ma dwa piętra i nie
jestem pewna czy posiada piwnicę. Jest wykonany z czarnej cegły, a
na niektórych z nich są białe naleciałości. Jest to po prostu
piękny nowoczesny dom, z wieloma oknami z czystego szkła. Podjazd,
na który wjechaliśmy, jest z szarego kamienia. To wszystko wygląda,
jakby to była letnia rezydencja jakiegoś milionera.
Uświadomiłam sobie, że
jesteśmy dalej od miasta, niż mi się wydawało, co sprawia, że
możemy podziwiać Boulder z podjazdu.
Zauważyłam na parkingu
jeep'a Harrego i względnie nowego Subaru. Zastanawiałam się do
kogo ono należało... Myślę, że może do Liama – widziałabym
go jeżdżącego takim samochodem.
Parking. Wysiadłyśmy z
Lindsay z samochodu i podążyłyśmy w stronę tego eleganckiego
domu. Tutejszy krajobraz jest przepiękny, jak i odległości między
następnymi domami – dość znaczące.
- Tu jest pięknie! -
szepnęła dziewczyna obok mnie. I nagle poczułam skrępowanie, bo
nie należę do tego typu domów.
Zaczęłam się martwić
o mój wygląd. Miałam na sobie tylko zwykłą, białą bluzkę,
ciemne jeansy i jakieś buty. Popatrzyłam na Lindsay, która wciąż
była w szkolnych ubraniach. Wyglądała cudnie. Jej strój składa
się zawsze z ciemnej spódnicy i kolorowych, pasujących topów.
- Szalone prawda? -
usłyszałam jak ktoś zadzwonił do drzwi. Uśmiecham się do
Harrego, który stanął nagle w drzwiach. - Przysiegam, jestem tu chyba z piąty raz, a i tak nadal się gubię.
Chłopak śmieje się
kiedy przechodzimy przez drzwi, witając mnie bocznym uściskiem i
uśmiechem.
- Harry, to jest Lindsay.
Lindsay, to jest Harry. - dziewczyna wyciąga w jego stronę rękę,
a on ją chwyta, uśmiechając się uroczo i pokazując swoje
dołeczki.
Na widok twarzy Lindsay,
chce mi się śmiać, jednak w porę się powstrzymuję, a ona patrzy
mu głęboko w oczy.
- Cz-cześć... - udaje
się jej wydostać z siebie głos.
Harry potrząsa jej rękę
i chichocze. Dziewczyna obdarowuje mi spojrzenie, jak gdyby chciała
mi powiedzieć, że spotkała właśnie faceta swoich marzeń. Jej
oczy się powiększają, zresztą jak i jej uśmiech.
- Cześć wam! - Harry
skinął głowę w stronę Sarah i Nialla, którzy szli w nasza
stronę, trzymając się za ręce, jak jakas złota para, którą są.
- Harry! - krzyczy Niall,
uwalniając swoją rękę z tej Sarah i podbiegł do chłopaka.
Mocno się śmieje z tego
ich słodkiego uścisku. Sarah jedynie kiwa na nich z uśmiechem, a
nawet Lindsay zaczęła się śmiać na ten „romantyczny gest”.
- Czy ja słyszałem
Nialla? - dochodzi do nas głos oświeconego Brytyjczyka.
Odwróciłam się w
stronę Louisa idącego ku nam do drzwi wejściowych.
- Julia! - chłopak
przywitał się z szerokim uśmiechem. Zauważam, że Louis ma kilka
tatuaży na przedramieniu, które było widać przez jego, białą,
podwiniętą koszulę.
- Cześć Louis! -
uśmiecham się, wchodzę do domu i daje mu szybki uścisk. - Gdzie
reszta chłopaków? Chcę, żeby poznali Lindsay. - skinęłam na
dziewczynę, która w tamtym momencie przyglądała się wysokim
sufitom i wzięłam ją do środka.
Dom miał naprawdę
wysokie sufity, balustrady, a także kamienne i tynkowane ściany.
Główne wejście otwiera się na duże, przestrzenne pomieszczenie z
wielkimi, drewnianymi schodami rozchodzącymi się na dwie strony: w
prawo i w lewo, a także prowadzącymi do szklanych drzwi,
które wychodziły na podwórko.
Nie ma tu za wiele
wewnętrznych drzwi. Mimo to, dom jest pięknie wykonany i otwarty.
Kiedy wchodzę w głąb budynku do salonu, czuję, że zapiera mi
dech w piersiach. Jest tam wiele okien, przez które można podziwiać
piękne drzewa Colorado. Nie mogę się powstrzymać od gapienia na
wszystko co mnie tutaj otacza. Widok jest zachwycający! Dodatkowo,
pomieszczenie jest oświetlone naturalnymi promieniami z zewnątrz.
Czuję, jakbym była w
jakimś domu wypoczynkowym. Gdzieś, gdzie można po prostu odpocząć
i dobrze się bawić.
Salon jest otwarty i
połączony z kuchnią, która jak reszta domu jest piękna. Ma
kuchenki wzdłuż lady, podtrzymującej przed nią krzesła. Jest
otwarta i ma śliczne, drewniane szafeczki.
Wchodzę głębiej,
podążając za resztą. Kuchnia posiada kilka umywalek, dużo szafek
i sama nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co oni niby trzymają w
każdej z nich. Przełykam ślinę, kiedy widzę cztery piecyki. Kto
potrzebuje cztery piecyki?! Zaczynałam czuć się niekomfortowo. Ten
dom to było już pomału za dużo.
Po prawej stroni linii
okien, jest piękny odcinek ściany, wykonany z szarych cegieł. Na
dole jest kominek, wyglądający najprawdopodobniej na ten benzynowy.
Natomiast nad nim, wisiał telewizor. Nie za duży, taki w sam raz.
Obok ceglanego muru, znajdują się schody prowadzące na piętro
niżej.
Swoją uwagę, zwróciłam
ponownie na okna i przeszklone drzwi. Zapatrzyłam się przez nie na
piękne miasto Boulder. To był cudny widok pełen zielonych wzgórz
i jeszcze nie zapalonych nad miastem świateł.
- Szalone co? -
powiedział Louis, stojący koło mnie z gwizdkiem.
- On tu mieszka? -
zapytałam zdezorientowana, patrząc nadal przez okno. Mam ochotę
wyjść na ganek, jednak nie mam zamiaru być jedyna w grupie, która
nie uczestniczy w tej zabawie.
Nie mogę na to poradzić,
ale wyobraziłam sobie siebie, tutaj w grudniu. Już widzę jak
dryfujący śnieg, pokrywający wszystko cienką warstwą puchu. Już
widziałam ciepłe światła znad miasta zasnute śniegiem na
odosobnieniu. Mogłam tylko marzyć o mieszkaniu w takim domu jak to.
- Cóż, to znaczy...
Kiedy się tu przeniósł, jestem prawie pewny, że to właśnie
tutaj mieszkał. No i na pierwszym roku studiów. Dopiero w tym
roku wstąpił do bractwa. - odpowiedział Louis na moje pytanie. -
Więc teraz mieszka z nami. - poczułam się dziwnie, kiedy mówi
informację, którą już znałam.
- To jest większe od
domu bractwa. - śmieję się, patrząc wokół domu, zatrzymując
wzrok na żyrandolu w salonie. Wspomniane pomieszczenie jest
urządzone w uspokajających kolorach: delikatnych brązach i
kremowych bielach. Na środku jest jasno-brązowa kanapa i stolik w
kształcie litery „U”.
- Oczywiście, że tak.
To wujek Zayna kupił dom bractwa. - zachichotał Louis jak gdyby
była to informacja całkiem oczywista i prosta do zrozumienia.
- Co?! - zwróciłam się
do chłopaka, który sprawił, że poczułam zdezorientowanie. -
Znaczy... Krewni Zayna posiadają dom bractwa? - nie spodziewałam
się, że...
- Tak i nie – Louis
kiwa głową – Widzisz... wujek Zayna był jednym z pierwszych
członków bractwa, co nie było aż tak dawno. Więc jako...
absolwent, kiedy już był bogaty, kupił dla bractwa przytulny dom.
Wcześniej, żyliśmy w jakimś małym kawałku gówna... -
przyznaje.
Chłopak wydaje się
trochę wiedzieć o Zaynie. Pamiętam jak Louis powiedział kiedyś
na imprezie Zaynowi, że muszą pogadać, a wtedy chciałam odzyskać
moja książkę od chemii i sposób w jaki chłopak go posłuchał...
Wydaję mi się, ze to
wszystko było tak dawno temu, a w rzeczywistości minęło dopiero
dwa tygodnie. Czuję dziwny komfort, wiedząc, że Louis jest w
stanie poradzić sobie z Zaynem, natomiast ten wydaje się ufać
drugiemu co do informacji o sobie.
Znalazłam przyjemność
w towarzystwie Louisa. Miał w sobie takie dziecko, prawie jak Niall.
On po prostu chciał żyć. Uważam, że pocieszające jest, że
powiedział mi o krewnych Zayna. Pewnie, to żaden sekret, ale i tak
doceniam.
- Och... - gryzę wnętrze
mojego policzka. Dowiedzenie się czegoś więcej o Zaynie było
dziwne, bo myślałam, ze wiem o nim już wszystko.
To jest właśnie to, o
czym się najmniej mówi, ale kto wie czy mogę wierzyć w każde
wypowiedziane przez niego słowo?.... Wszystko co do tej pory
wydawało się być kłamstwem, czy też jego działania, są
przeciwieństwem jego słów. Nawet jego słowa ostatecznie
zaprzeczają jego słowom!
Na naszej randce
powiedział, że mnie lubi, sam ją zaproponował. Jak on mógł
potem na mnie wybuchnąć, twierdząc, że nic takiego nie zrobił i
nigdy by czegoś takiego nie chciał. Szczególnie, ze odkryłam, że
to wszystko było zaplanowane! To jak mnie ignoruje, to jak ze sobą
walczymy, ale to co mówi.... sprawia, że go rozumiem... Co w
rzeczywistości nie jest prawdą. Sprawił, że stałam się bardziej
zdezorientowana niż w całym moim życiu.
- Witaj w moim domu. -
jego głos łamie moje myśli.
Wraz z Louisem odwracamy
się od okna i spoglądamy ku górze, gdzie stoi przy balustradzie.
Ma na sobie czarną koszulę i ciemne jeansy. Spogląda na nas z
góry.
- Ładnie tu – uśmiecha
się do niego Sara, wpatrując się wcześniej w kominek – Choć
można się tu zgubić. - śmieje się, a jej śmiech roznosi się
echem po domu. Zayn schodzi po schodach, kierując się w naszą
stronę.
- Zgubiliśmy się –
słyszę za sobą Liama, wchodzącego przez szklane drzwi z jakąś
piękną dziewczyną. Ma ona piękne, kręcone włosy sięgające jej
do ramion, ciepłe lecz jasne oczy i delikatne usta. - Julia –
chłopak uśmiecha się do mnie, obejmując.
Spojrzałam na nią,
jednak ta nie wyglądała specjalnie na zazdrosną. Wyglądała
anielsko, a jej uśmiech był nieco zbyt miły.
- Jestem Danielle –
dziewczyna wyciąga do mnie rękę. Dobra, Danielle, cheerleaderka, w
której zabujał się Liam.
- Miło cię poznać! -
uśmiecham, ściskając jej rękę. - Jestem Julia, a to moje
przyjaciółki Lindsay i Sara. - Oglądam się, jednak blondynka jest
zajęta rozmową z Harrym, a Lindsay jest dokładnie tam gdzie nas
przywitała Danielle.
- Cześć... - Lindasy
macha w jej stronę.
- Hej... - Danielle mówi
powoli - czy ja z tobą czasem nie mam lekcji? - patrzy na Lindsay,
która rumieni się i kiwa głową.
- Tak, myślałam, że
mnie nie zauważasz... - odparła nieśmiało. To prawda, Danielle
jest cheerleaderką. Jest otwarta i śmiała jak Sara. Podczas gdy
Lindasy jedt bardzo nieśmiała.
- Właśnie, że tak!
Jesteś bardzo mądra. - śmieje się – Chciałabym być tak mądra
jak ty! Albo ty Jules! Liam mi wiele o tobie opowiadał. - uśmiecha
się. Nic nie moge poradzić, że zaczynam uważać, ze Danielle nie
jest wredną istotą. Już wiem dlaczego Liam ją tak bardzo polubił.
- Więc gdzie są krewni?
- pyta Louis z rękami w kieszeniach i kołysząc się na piętach.
- Są w Aspen czy
gdzieś...- Zayn wzrusza ramionami, nie bardzo się tym przejmując.
Choć wątpię, czy tego
naprawdę nie robi. Wiem, że chłopak bardzo dba o swoją rodzinę,
oczywiście najcenniejsze są jego matka i siostry.
- Wiesz Zayn... Ten dom
jest taki duży... i myślę, że moglibyśmy zagrać w epicką
wersję zabawy „w chowanego” - rozłożył ręce i skierował
twarz w stronę sufitu.
Uśmiecham się z powodu
jego dziecinnego zachowania i pomysłu. Zayn stoi na samym dole
schodów, co sprawia, ze jego mięśnie są bardzo widoczne.
Moje oczy zaczęły
wędrówkę po jego ciele od wzorów na prawym ramieniu, po te już
prawie niezauważalne. Zastanawiam się czy to bolało. Czy płakał?
Wątpię. Zastanawiam się, czy jego rodzice wiedzieli o tym, że
miał tatuaże.
- Zróbmy to! - klasnęła
Danielle, natomiast Sarah zaczęła interesować się naszą rozmową.
- Tak! Powinniśmy to
rozwinąć! - wybił się Niall.
- Jak to? - Louis
podciąga w górę brwi i przygryza jedna część ust. To stanowi
zabawny wyraz twarzy.
Spojrzałam na Zayna, a
jego karmelowe oczy obserwowały Louisa. Zastanawiam się czy
wiedział, że tu przyjdę i przyprowadzę na dodatek Lindsay.
Zachowywał się jakby go to nie obchodziło, co było dla niego
typowym zachowaniem.
- Ktokolwiek wygra...
wygrywa... wygrywa... - Niall mocno nad czymś myślał – Obiad! -
chłopak sam sobie wiwatuje za jego genialny pomysł, a my zanosimy
się śmiechem, oprócz Zayna. On posyła jedynie półuśmiech.
- Ja będę szukał! -
krzyknął z dumą Louis, podnosząc do góry rękę.
- W porządku, brzmi
nieźli. Zayn? Masz coś przeciwko żebyśmy biegali i chowali się
po twoim domu? - zapytał widocznie rozbawiony Harry. Ciekawa jestem
o czym rozmawiał z Sarą...
- Po prostu
nie
zepsujcie niczego, albo za to płacicie – zagroził, jednak umknęło wo
przez jego lekki uśmiech.
- Znasz mnie Malik, ja
nie zostawiam rzeczy nie naruszonych – śmieje się Harry, klepiąc
go po plecach. Widać, że Zayn stara się nie uśmiechnąć, jednać
cień uśmiechu i tak wpełza na jego twarz tak czy inaczej.
- Jesteś pewien Zayn, że
nie znajdziemy w szafie jakichś trupów czy czegoś? - śmieje się
Sarah.
Coś w Zaynie
„zaskoczyło” i spojrzał na dziewczynę. Ta przestała się
śmiać i spuściła w dół swoje duże oczy.
Co to niby było? Serio
były jakieś nieboszczyki w szafie?! Serio Sarah uważa, że są w
ogóle w tym domu jacyś zmarli? Oczywiście nie mówię o tej małej
scenie, która miała przed chwila miejsce. Sarah przez cały czas
żartowała, jednak Zayn wygląda na dość złego.
- Zaczynajmy! W oparciu o
to kto kogo znajdzie, tworzymy zespoły, a ten kto znajdzie najwięcej
ludzi, ten wygrywa kolację! - oczywiście, ze nagrodą jest
jedzenie, w końcu to Niall.
Wszyscy potakują, oprócz
Zayna. On wygląda na zirytowanego, jednak nie przejmuję się tym.
- Gotowi? - Liam uśmiecha
się do wszystkich. Każdy posyła mi szybkie skinienie głową i
rozgląda się już po pokoju.
- Do startu... gotowi...
start! - krzyczy Niall. Louis odwraca się do ściany z uśmiechem,
jak nasza pozostała ósemka, któa rozbiega się po domu.
Śmiech Nialla roznosił
się echem po domu, a Louis liczy głośno. Uśmiecham się jak
głupia, biegnąc przez korytarze, w poszukiwaniu ukrycia.
Wspinam się po schodach
do części domu, o której istnieniu wcześniej nie wiedziałam. Ten
dom wydawał się być nieograniczony. Pędzę przez przestronne
korytarze i biorę oddech by zlustrować miejsca i pomieszczenia w
których się znajduję. Ten dom był ogromny i była masa miejsc
gdzie można było się ukryć.
Nadal nie mogę wyjść z
podziwu, że to dom wujka i ciotki Zayna. Chłopak mieszka w pięknej
posiadłości, jeździ świetnym samochodem, a ubiera się jakby miał
trzy koszulki na krzyż.
Zastanawiam się jak
wyglądał jego dom w Anglii. Czy był duży czy mały? Czy jego
wujostwo było powiązane z jago tatą? A może mamą? Czy jest taki
jak jego ciotka czy wuj. Kto podpiął si ępod tę rodzinę poprzez małżeństwo? Ciotka, a może
wuj? Po za tym, dlaczego zastanawiam się nad tego typu rzeczami? Co
niby jest w tym chłopaku, co sprawia, że się nim przejmuję?
- Gotowy czy nie!
Nadchodzę! - głos Louisa roznosi się po domu. Zaczynam panikować,
bo byłam tak pogrążona w myślach, że zapomniałam się ukryć.
Na korytarzu, w którym
się znajduję, słabo słychać głos Louisa, na próżno wołającego
nasze imiona w nadziei, że jednak wyjdziemy. Gdzie ja w ogóle
byłam? Ten dom jest zdecydowanie dla mnie za duży.
Kiedy zrobiłam krok w
stronę innego pomieszczenia, z moich ust wydobywa się westchnienie,
kiedy ktoś mnie nagle łapie za nadgarstek.
___________
Hej kochani!! Jest i nowyy!! :)
Co myślicie o domu krewnych Zayna ? To jakiś pałac...
Jakie zakończenie... Kto ją tak uciszył.? :3
Rozdział pewnie nie pojawił by się bez pomocy Kasi. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję:))
PONAD 20 KOMENTARZY POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM!!! DZIĘKUJĘ za te miłe i fantastyczne opinie, jesteście ogromnym wsparciem. Normalnie czytam je po kilkanaście razy :D
Do następnego!
To był na stówe Zayn. Ale ten jest genialny! Też chcę taki pałac!
OdpowiedzUsuńWspanialy umieralm z ciekawosci co bedzie dalej!!!
OdpowiedzUsuńAwww, super rozdział. Ciekawe co się dalej wydarzy
OdpowiedzUsuńWoW *-* świetne ff <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Codziennie sprawdzam czy już cos dodałaś:)
OdpowiedzUsuńStawiam na Zayna:* Swietny blog - nie moge sie doczekac kiedy przeczytam nowy rozdzial
OdpowiedzUsuńZałożę się że to Zayn :* kiedy nastepny rozdzial? Juz sie nie moge doczekav
OdpowiedzUsuńNietety dopiero w sobote :C Sa wakacje i nie siedze tak czesto przy laptopie, za 3 tyg wracam i bede starala sie dodawac tak jak na poczatku :)
UsuńJuz nie mogę sie doczekać soboty;)
UsuńBuziaki dla autorki najlepszego bloga o Zaynie:*****
OdpowiedzUsuńja tylko tlumacze ;) ale dziekuje bardzo :3
UsuńCudne uwielbiam.
OdpowiedzUsuń