Strony

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 20

Soundtrack:
* Gloriana - (Kissed You) Good Night


Prawie wyskakuję z siebie i jestem bliska ataku serca. Predko podnoszę się z miejsca i rozglądam. Mój żołądek wywraca się na druga strone, kiedy w muzeum pojawiaja sie promienie latarek, a z nimi dwóch mężczyzn w niebieskich uniformach. Czuję jak ktoś łapie mnie za ramię i ciągnie mocno za soba pociaga.

- Hey wy tam! Stop! - słyszę ich krzyk, i nie mogę się ruszyć. Poruszam stopami, ale reszta ciala utknęła w poprzedniej chwili. Trafię do więzienia, nakrzyczą na mnie, ukarają, moje stypendium...

Mój Boże, moje stypendium.. w końcu wracam do rzeczywistości i zimne powietrze uderza mnie w twarz. Zayn ciągnie mnie po ulicy. Wybiegamy z budynku ciężko oddychajac. Staram sie poukładac swoje myśli.

Moje serce huczy. Chyba to właśnie jest adrenalina, ktora czuje przez igranie z prawem. To było pierwsze nieodpowiednie zachowanie z mojej strony. Wczesniej zdarzalo mi sie   pic alkohol, ale to tylko na wakacjach lub weselach.

Adrenalina przemierza nasze ciała, kiedy szybko podążamy ulicą prosto do restauracji. Włącza mi się zdrowy rozsądek, o tym, jaką głupotę zrobiliśmy włamując się i wchodząc tam.

- Zayn.. właśnie dlatego tak się nie robi – karcę go kiedy w końcu udaje mi się złapać oddech.

- Przepraszam, że próbowałem cie odciagnac od nudnej rzeczywitosci – mówi ostro, czuję bijącą od niego złość. Nie wiem, czy to przeze mnie, czy przez tą ucieczkę, ale na pewno jest zły na mnie.

- Gdyby nas złapano, nie wiem co zrobili by mi rodzice! Mogłam stracić swoje stypendium! - jestem wściekła.

- Chciałem cię dziś rozerwać – wścieka się. Zwężam wzrok i potrząsam głową. Zabawa, czy nie, moim ryzykiem była utrata stypendium, oraz całego życia.

- Jesteś niepoważny, spędzaliśmy miło czas i nie musiałeś robić nic takiego, jak włamywanie się do muzeum, doceniam to, ale.. nie musiałeś mi imponiwać w ten sposób – zapewniam go. Użyłam jednak złych słów.

- Nie zrobiłem tego dla ciebie – buczy złością – To tylko głupi wyczyn. Nie planowałem tego i nie będę ci niczym imponował – rzuca ostro odchodząc – Nie to, że w ogóle chciałem przyjść na tą randkę – mówi niewyraźnie. Prosze, są i sprzeczności.

Mówił, że sam się zgłosił, a teraz twierdzi, że nie chciał tu być. Zamykam usta, podczas wieczoru byl Zayn'em, ktorego lubiłam.. takim, jakim go chciałam.

- Zabierz mnie proszę do akademika – bardziej rozkazuję, niż proszę. Nie odpowiada, kiedy podchodzi do samochodu i wsiada do środka. Podróż do akademika jest bardziej, niż niezręczna. Kiedy zatrzymuje się przy budynku, zastanawiam się czy coś zrobić. Decyduję się na najbezpieczniejszą drogę - bede mila.

- Dzięki za wieczór.. - szepczę - Było miło. - czekam w samochodzie, nie odzywa się. Jego dłoń ciasno trzyma kierownicę, i wiem, że nie zamierza nic mówić. Wzdycham i wysiadam z samochodu.

Jak tylko wchodzę do środka zdejmuję buty i relaksuję się. Sara odwraca się od monitora, ma ana sobie pidżamkę. Dziwne... Myślałam, że razem z Niall'em będą na swojej przejażdżce karetą.

- Jesteś wcześnie  - jestem wyraźnie zdziwiona.
- Taa.. - mruczy – Jak twoje randka? - uśmiecha się, kiedy wchodzę do pokoju. Odwzajemniam gest i potrząsam przecząco głową.

- Było nieźle – wydycham, przebierając się szybko w pidżamę.

- Nieźle? - jej oczy szerzą się – Kurcze, ciężko ci zaimponować – śmieje się do siebie. Wślizguję się w swoją za dużą koszulkę i mierzę podejrzliwie wzrokiem.

- Co masz na myśli? - złączam brwi, kiedu wczołguję się na łóżko.

- To, że ta cała randka była zaplanowana dla ciebie – wyznaje – Ale nie mów, ani Niall'owi, ani Zayn'owi, że się wygadałam! - wypluwa szybko.

- Jak to dla mnie? - ignoruję jej prośbę, gdybym się z nimi spotkała, powiedziała bym.

- No, bo... - zakrywa sobie usta i wiem, że żałuje, że mi to wyznała – Zayn zaplanował tą podwójną randkę. Poprosił Niall'a, żeby sprawił, abyś się zgodziła, więc oczywiście włączyli mnie do tego. Zapytał co lubisz i zaproponowałam muzeum, zawsze byłaś zafascynowana tymi głupimi wystawami.

Świetnie, Sara była powodem dla którego Zayn włamał się do muzeum, oraz naszej kłótni. Stąd wiedział, że lubię ciasto czekoladowe. Dlaczego powiedział, że się zgłosił? Oczywiście, chciał ukryć swoje starania... Ale po co przyznał się, że chętnie przyszedł?

- Co się stało? - pyta zmartwiona – Obiad był niezręczny, ale.. mam nadzieję, że reszta była miła. Myślałam, że wszystko poszło dobrze – wydycha, wiem, że jest sobą zawiedziona, ale musi wiedzieć, że to nie jej wina.

- Tak było... dopóki się nie pokłóciliśmy – wzdycham – My po prostu... chyba się nie dogadujemy – wyznaję, było lepiej, gdy byliśmy nieznajomymi, teraz już jest za późno. Zwijam się na łóżku i gapię się na ścianę. Zaplanował całą rankę dla mnie.

Zainicjował Sarę, żaby mnie przyciągnęła ze sobą, miał w planach karetę, muzeum, wszystko. Mam ochotę uderzyć się w twarz, to ja wybuchłam złością, kiedy zauważnono nas w tym muzeum.

Zauważyłam jaki był z siebie dumny, nigdy nie przyznał by się, że włożył w tę randkę jakiś wysiłek i że w ogóle jej chciał. Ale jednak zrobił to na początku, wyrzucił z siebie co czuje i to jak bardzo chciał się ze mną spotkać.

Ale ja to ja, byłam zbyt skupiona na różnicach między nami, aby dostrzec jego starania. Myślę, ze przez Matt'a, który złamał mi serce, trudno mi uwierzyć w słowa i motywy facetów, zrzuciłam to na drugi plan.

Jedak Zayn wcale mi w tym nie pomaga, z każdym kolejnym słowem, które mówił, czułam się jeszcze badziej zakłopotana.

- Myślę, że oboje pasujecie do siebie. On wyciąga z ciebie całkiem inną stronę, taką, której jeszcze nie widziałam, i podoba mi się to – Sara wyznaje.

- Jaka to strona? - pytam.

- On sprawia, że jesteś silniejsza, dzięki niemu stajesz we własnej obronie, walczysz o siebie. Sprawia, że próbujesz nowych rzeczy, on cię testuje i wyzywa. Całe twoje życie było proste Jula, ty, twoja rodzina, nigdy nie wyłamywałaś się z rutyny, chyba, że spędzałaś czas ze mną – jej słowa ociekają prawdę, Zayn wyciągał ze mnie to, co pokochałam i znienawidziłam za razem.

- Ja.. chyba się do tego nie nadaję – mówię cicho.

- Co się stało? - naciska na mnie, podnosząc się z własnego łóżka i siadam na jej – Było beznadziejnie? - pyta skupiona.

- Nie – przeczę potrząsając głową – Szczerze mówiąc, to była najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek byłam... ja tylko... nie zostałam stworzona do takiego życia.

- Jakiego życia?

- Do takiego, w którym mam ciebie za przyjaciółkę, kiedy wszyscy chłopcy mnie lubą i naprawdę atrakcyjny facet walczy o moje względy.. to nie jest zwyczajne – Matt był przystojny, ale nie tak jak Zayn.

W liceum byłam popularna, tylko nie tak znana wśród chłopaków. Byłam zwykłą dziewczyną, o ciemnych włosach i brązowych oczach. Nie byłam konkurencją dla innych dziewczyn i nawiązywałam dobre kontakty z każdym.

- Julia, żyjesz w świecie do którego całkowicie pasujesz – i znowu, dlaczego każdy uważał, że powinnam być kimś innym? - Chłopcy nigdy o ciebie nie zabiegali, przez Matt'a! Miałaś chłopaka i szanowali go, dlatego nie wnikali w twoje życie – wyjaśnia – Zawsze byłam o ciebie zazdrosna – bełkocze.

Odwracam się do niej, nie wierzę w to co mówi. Chyba śnię, gdzieś odpłynęłam. Jednak to prawda, jestem tu w realnym świecie.

- Zazdrosna o mnie? - powtarzam cicho. Siada na łóżku, czuję to, będziemy teraz bardzo ze sobą szczere. Sara i ja rzadko tak robiłyśmy, mówiąc szczerze nasza przyjaźń była całkiem płytka. Widziałyśmy o sobie różne sekrety, ale nigdy nie dzieliłyśmy się głębokimi uczuciami, nie tymi przykrymi. Moje zerwanie przybliżyło nas, ale nie czułam tego tak bardzo jak teraz.

- Ty tego nie zauważasz – jej głos jest niski, podnosi kocyk i siada na nim. Jej oczy są w niego wpatrzone kiedy pociera materiał między swoimi palcami – Nie widzisz – śmieje się cicho potrząsając głową.

- Nie widzę czego? - podnoszę się, żeby było mi wygodniej.

- Chłopcy zauważają cię bardziej, niż mnie. Uważasz, że dlaczego byłam taka gadatliwa w szkole? Że wszędzie było mnie pełno? Musiałam znaleźć sposób na zauważenie  – patrzy na mnie. Chyba sobie żartuje. Faceci gapili się na nią gdziekolwiek weszła, blond włosy, niebieskie oczy, piękny uśmiech, świetny wygląd.

- O czym ty mówisz? - śmieję się.

- Dzieczyny UWLELBIAŁY cię Jula, bo doskonale wiedziały, że jeśli będą blisko ciebie, chłopcy zechcą być blisko nich, żeby się do ciebie dostać. Uważasz, że to ja byłam tą 'gwiazdą' w szkole, ale byłaś nią ty... ja tylko mocno walczyłam, aby zabłysnąć jaśniej, niż ty. Przez chwilę było to nawet łatwe – wzrusza ramionami
.
- Sara chyba nie widzisz jak wszyscy na ciebie patrzą. Jesteś piękna, przyjacielska, jesteś idealną dzieczyną z liceum.

- TY jesteś idealną dzieczyną w sąsiedztwa, co jest bardziej atrakcyjna ode mnie – unoszę pytajaco brew – Jesteś szczera, niewinna, jesteś... jesteś wszystkim czego pragną faceci, i oni mają dosyć uganiania się za laskami, takimi, jak ja – wyznaje nieśmiało – Nie pamiętasz jak się poznałyśmy? - Sara uśmiecha się do mnie.

Uśmiecham się przypominając to sobie – To była pierwsza lekcja baletu... byłyśmy tam razem, stałaś koło mnie. Miałaś blond warkoczyki i zachowywałaś się, jakbyś była posiadaczką tamtego studia... pociągnęłaś mnie za kucyka i zaczęłam płakać. Twoja mama kazała ci mnie przeprosić, więc przyprowadziła cię do nas, to wydarzenie rozpoczęło naszą szaloną przyjaźń – śmieję się na samo wspomnienie
.
- Widzisz, nawet wtedy byłam już o ciebie zazdrosna! - dołącza się.

- O moje oczy.. - przypominam sobie – Moje nudne, brązowe oczy – zaciskam usta.

- Nie są nudne, tylko fantastyczne! Czasem dostają zielono-złoty odcień, a przecież nie są piwne! A twoje włosy! Twoje piękne mahoniowe włosy! - śmieje się.

- Mówisz tyle o moich, jakby były piękne, a przecież to ty masz złote loki, Złotowłosa dziewczyno – parskam śmiechem. Nie nazywałam jej Złotowłosą od czasów śrdniej szkoły, fajnie jest się znów z nią podręczyć. Nasz śmiech powoli cichnie, kiedy Sara znów się odzywa.

- Jesteś idealna, moi rodzice nawet raz powiedzieli mi, że chcieliby, abym była taka, jak ty.

- Zabawne, moja mama powiedziała mi to samo o tobie. Życzyła sobie, abym była bardziej aktywna w szkolnych przedsięwzięciach. Tata, zaś chciał, żebym częściej wychodziła z domu – Mój tata był tym bardziej luźnym rodzicem.

- Wszyscy chcieli być tobą w liceum, piękna, mądra, przyjacielska, niewinna, miła, spotykała się ze swoim chłopakiem z dzieciństwa.. - wymienia patrząc mi w oczy – Lubię Niall'a, bardzo... ale zrobiłabym wszystko, żeby być tobą, żeby jakiś facet tak się o mnie starał, planował randkę.. takiego, którego wzrok jest we mnie wlepiony, kiedy ja tego nie widzę, facet, który za wszelką cenę chce ukryć swoje oczywiste uczucia do mnie, chłopka, który wyzywa mnie i sprawia, że staję się lepsza.

Jej słowa mnie przytłaczają. Sara była o mnie zazdrosna. To jakiś nonsens, chciałabym zamienić się z nią miejscem; mieć jej proste życie pełne pieniędzy, chłopaka, który nie bałby się być przy mnie, tym kim chce.

- Sara brzmisz niedorzecznie! Niall robi dla ciebie tak dużo. Jeśli ktoś ma być zazdrosny, to tylko ja. Razem z nim tworzycie taką idealną parę, pasujecie do siebie. Dopełniacie się, cały czas jesteście szczęśliwi.. Moje życie stało się totalną koleką górską od tamtej nocy.

- Jakiej nocy? - szybko zerkam na Sarę, dlaczego pozwoliłam tym słowom tak wypłynąć.. Nie mogłam jej powiedzieć. Nie ważne, jak bardzo chciałam podzielić się z nią wszystkimi sekretami, wygadać o uczuciach o WSZYSTKIM, nie mogłam.. Nie to, że jej nie ufam, tylko... zatrzymam tę chwilę pełnej szczerości pomiędzy mną, a Zayn'em dla siebie, mówiąc o tym komuś było by dziwnie.

- Moja randka była szalona – zaciskam usta zmieniając temat. Sara przytakuje widząc, że nie chce o tym rozmawiać, albo, że nie wiem co powiedzieć.

- Co tam się wydarzyło? - przytula się do podciągniętych kolan i zaczynam opowiadać jej detale z randki. Mówię o przejażdżce powozem, wyciecze do muzeum, deserze i pikniku i o wielkim finale, policji... pomijam jednak nasze szczere i romantyczne momenty, nie ma prawa mnie o nie wypytywać.

- To brzmi jak.. najbardziej niezwykła randka, którą warto zapamiętać – tryska radością. Uśmiecham się, wiem, że to prawda. Miała złe zakończenie, ale mimo wszystko.. nigdy o niej nie zapomnę. Nie mogę zapomnieć słów, które mi dziś powiedział, ani tego co robił.

- Idę do łóżka.. - bełkoczę, zdaję sobie sprawę, jak bardzo jestem zmęczona od emocjonalnej huśtawki. Sara ściska mnie ciasno, zanim kładzie się w pościeli.
- Jula, ty naprawdę tego nie widzisz – mamrocze zanim zasypia. Wspinam się na swoje łóżko i leżę, myślę o tym wieczorze... o wszystkim co spotkało mnie w życiu, i o tym, jak wszystko spłynęło do miejsca, w którym obecnie stoję. Obok niego.




Notka od autorki: Komu spodobała się szczerość dziewczyn? Mi tak! Podoba mi się, jak ich postacie dorastają, stają się sobie bliższe. Zanim ich relacja, jak to nazwałam była 'zobowiązująca', spotkały się jako dzieci, dorastały razem. Teraz w końcu poznają się i zagłębiają się w przyjaźń!!




CZYTASZ = KOMENTUJESZ





____________________________________________


Hej kochani!! Jak rozdzial ? O przyjazni.. moze torche nuda, ale nie panikujcie, Zayn jeszcze nas mocno zaskoczy.. 

Mam wazna informacje.. bardzo za to przepraszamm, ale rozdzialy bd teraz tylko RAZ w tygodniu, pewnie w soboty, jak dzis. 

Nie martwcie sie, po wakacjach wszystko wroci do normy :)


Chyba jednak nie bd swietowania 10.000...chyba ze chcecie to piszcie.


Do soboty!! xx







piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 19


Naszą kochaną parkę autorka nazwała ZULIET :)


Soundtrack:

* Poison&Wine - The Civil Wars
* Stay -  Rihanna
* In My Veins -  Andrew Belle

- Nie zostałem zaproszony na tę randkę, ja się zgłosiłem – bełkocze gapiąc się na przesuwającą się drogę. Unoszę brew i czuję, jak serce próbuje wyskoczyć mu z piersi. Nie mogę wydusić z siebie słowa na myśl, że ZGŁOSIŁ się.

- Zgłosiłeś? - słyszę nadzieję w swoim tonie i wiem, że on też.

- Byłaś pierwszą dziewczyną, która tak wkradła się do mojego wnętrza po spędzeniu zaledwie jeden nocy razem – twierdzi. Dlatego się zgłosił?

- Przecież nic takiego nie robiliśmy – sprzeciwiam się zakładając ręce. Jeśli o to chodziło, to byłam zupełnie zagubiona.

- Nie uważasz tego za dziwne, że po dwóch tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego nagle trafiam na twoje zajęcia psychologii? - spogląda na mnie, opuszczam ręce i podciągam się wyżej. Byłam wtedy zbyt zszokowana, żeby domyślać się, jakim sposobem się tam znalazł.

- Zapisałeś się, żeby być dla mnie złośliwym? - pytam zakłopotana.

- Nie Julio – odkaszluje – Możemy szczerze porozmawiać... - pyta spokojnie.

- Nie jesteśmy nieznajomymi i nie jestem pewna, czy zadziała, tak jak wcześniej – przypominam mu starając się zachować dobrą atmosferę. Rzuca we mnie ostrzegawczym spojrzeniem, chyba nie to chciał usłyszeć. Wzdycham i opieram się o wóz – Pewnie, szczera rozmowa, nikomu nie powiem – zapewniam.

- Nie, chcę pogadać. Bez zasad, nic poza szczerością – moje oczy rozszerzają się szerzej niż rzeczywiście mogą. Co on ode mnie chce? Co możliwie mógłby chcieć? Jestem szczera, nie mam nic do ukrycia.. oprócz tego, że cały czas zajmuje moje myśli.

- Okej – zgadzam się. On oblizuje swoje usta i bierze głęboki oddech. Nie patrzy na mnie, tylko przed siebie.

- Ja.. nie byłem w stanie wyrzucić cię z moich myśli od tamtej nocy.. od nocy, podczas której, tyle mi o sobie opowiedziałaś, otworzyłaś się, i z jakiegoś powodu zaufałem ci. Nie mogłem zapomnieć i niczym co mi opowiedziałaś – moje historie nie były nawet interesujące...

- Wszystko wryło się w mój mózg i nienawidziłem tego. Pomyślałem, że to dlatego, że nie uprawialiśmy razem seksu, ale nie ważne z iloma dziewczynami spędzałem później czas.. stale o tobie myślałem, o tym jedynym pocałunku – wzdycha.

Czuję jak moje serce przyspiesza i nie mogę oddychać – Zapamiętałem, że rozważałaś psychologię, więc zapisałem się na zajęcia do każdej możliwej klasy, aż w końcu trafiłem do twojej – Do wszystkich? Tylko po to, żeby mnie znaleźć? Nie wierzę w to, ale jego oczy, sposób w jaki to mówi... Wiem, że nie kłamie.

- Ale kiedy cię ujrzałem, zamarzłem. Byłaś tam, znalazłem się.. w końcu cię znalazłem i nie miałem pojęcia co zrobić, więc mój naturalny instynkt przebił się i zgadałem do najbliższej dziewczyny – wyznaje.

Gapię się zszokowana, nie wiem co zrobić. Czuję ciepło w sercu na słowa, które wypowiedział, chyba to do mnie w końcu dotarło, ale jestem zmieszana, jak nigdy.

Sądziłam, że był dla mnie okrutny, że miesza mi w głowie, bo wie, że trzymam zasady. Myślałam, że chciał zniszczyć mi życie, zmienić je w coś innego, kiedy w rzeczywistości sam nie mógł wyrzucić mnie ze swoich myśli.. tak jak on utknął w moich.

- Dlaczego więc jesteś dla mnie taki złośliwy? - pytam zmieszana.

- Bo.. cholera – klnie cicho zaciskając dłonie w pięści – Ponieważ nie wiem jak mam traktować dziewczynę, którą lubię – wydycha zawstydzony.

- Dlaczego mi to mówisz? - naprawdę jestem zdziwiona, co on chce? W zasadzie mnie nie lubi, przynajmniej nie wydaje mi się – Mam na myśli.. Zayn nie jestem typem dziewczyny, którą byłbyś zainteresowany, nie rozumiem do czego zmierzasz – mówię z frustracją.

- Ty.. - buczy przeczesując dłonią swoje włosy. Odwraca się do mnie – Julio, po prostu chciałem zabrać cię na tę randkę, żeby.. być w stanie porozmawiać chociaż raz. Bez kłótni. Jedynym razem, kiedy tak było, to tej nocy, której się poznaliśmy i nawet się wtedy nie znaliśmy.

- Jeśli chciałeś z kimś pogadać, mogłeś tak od razu – śmieję się. Tego chciał? Znaleźć dziewczynę, która dochowa jego sekretów?

- Nie to miałem na myśli – przestaję się śmiać i gapię się na niego – Ja.. chcę, żebyś wiedziała, że … cię lubię – mówi cicho. Te słowa zatrzymują mój świat. On mnie lubił? Zayn mnie lubił? To musi być jego gra.. on musi... ale te karmelowe oczy, które się tak na mnie gapią, skanują moja duszę.

- Lubisz mnie? Dziewczynę, która miała tylko jednego chłopaka? Tą, która nic nie robiła w swoim życiu?

- Wiesz o mnie więcej, niż ktokolwiek...  i jeszcze nie jesteś obrzydzona lub przestraszona moją osobą – wyjaśnia – Nie wiem dlaczego, ale utknęłaś w mojej głowie.. i chciałem zabrać cię na tę randkę – mamrocze. Uśmiecham się na tę próbę wytłumaczenia.

- Okej – zgadzam się, jeśli chciał tego, żeby się mnie pozbyć ze swojej głowy, nie ma sprawy – Jakim cudem udaje ci się zdawać psychologię, jeśli nawet nie jesteś nią zainteresowany?

- Nie jestem głupim chłopakiem z bractwa. Jeśli czegoś chcę, to na to pracuję – odpowiada. Odnoszę wrażenie, że wcale nie ma ma myśli zajęć..

- Czego ode mnie oczekujesz? - pytam – Mam udawać, że to zwykła randka, żeby pomóc ci ruszyć dalej? Przez pierwszą część byłeś cały czas cicho! - wytykam.

- Julio, kurwa, dopiero powiedziałem ci, że to nie tak – mówi ostro. Zaciskam szczękę i patrzę na niego – Próbowałem ruszyć dalej... ale nie potrafię. Wkurzasz mnie, kłócisz się, nie słuchasz, zaszłaś mi pod skórę – Zabawne, on też.. - Pomyślałem, że spędzimy tę randkę razem, damy szansę.

- Szansę? - powtarzam bez śmiechu – Nigdy wcześniej nie byłeś na randce, prawda? - moja ciekawość jest trafna i on o tym wie. Odwraca wzrok zawstydzony i bełkocze.

- Nie.. - wyczuwam nutkę szczęścia wiedząc, że jestem dla niego tą pierwszą. Pierwszą, która miała z nim szczerą rozmowę całą noc, pierwszą, która zaszła mu pod skórę, pierwszą, którą zabrał na randkę. To nie była gra.. moje pytania, wątpliwości zostały rozwiązane i ustąpiły.
Sięgam po jego dłoń, on patrzy na mnie zaskoczony. Też się dziwię na swoje zachowanie, ale nie cofam się.

Uśmiecha się i zaplątuje nasze palce razem. Czuję się, jakbym znów była w szkole średniej. Chłopak wyznaje ci, że cię lubi i nagle nie jest w stanie funkcjonować, nie może znaleźć słów. Czuję rozniecające się we mnie ciepło, kiedy kciukiem gładzi moją dłoń.

- Co Sara i Niall mogą teraz robić? - pytam cicho skupiając się na gwiazdach.
- Coś głupiego – odpowiada z humorem. Odwracam się do niego, co wymusza w nim to samo. Czuję zawroty głowy na fakt, że trzyma moją dłoń.

- Nigdy nie zrobiłam nic głupiego – śmieję się do siebie. Zayn szybko mówi do woźnicy;

- Zatrzymaj się – powóz powoli się staje i znów jestem zakłopotana. Chłopak wyskakuje z niego i zaczyna iść. Szybko rozglądam się, zostawiał mnie? Powinnam za nim iść? Szybko wydostaję się spod kocyka i podążam za nim wzdłuż ulicy.

- Zayn? - pytam zaniepokojona. A szło już tak dobrze... przynajmniej dotychczasowa część, pierwsza połowa była niezręczna. Spogląda na mnie, a jego wzrok jest spokojny.

- Nigdy nie zrobiłaś nic głupiego, więc chodź – zachęca mnie, abym za nim szła. Nie poruszam się, na co wzdycha ciężko – Julio, chcesz więcej od życia.. Nie musisz tego przede mną ukrywać, możesz być sobą i kim powinnaś być ze mną – Powinnam być? Byłam, kim byłam, nikogo nie udawałam, byłam sobą... prawda?

- Zrób coś nieoczekiwanego – nakłania mnie. Chcę się z nim kłócić, ale ma racje.. Chcę więcej, chcę się zabawić. Mam co do tego złe przeczucie, ale moje ciało pcha mnie w jego stronę.

- Gdzie idziemy? - chichoczę radośnie przechodząc na tyły budynku. Nagle nistąd ni zowąt Zayn wyciąga łom i otwiera drzwi. Spoglądam na miejsce, w którym się znajdujemy i wytrzeszczam oczy. Jesteśmy w muzeum, a on właśnie wyważył drzwi.

- Chodź – śmieje się podając mi dłoń – Powiedziałaś, że nigdy nie zrobiłaś niczego niebezpiecznego, więc chodź – wskazuje muzeum.

- Zayn, powiedziałam, że nie zrobiłam nic głupiego – wytykam ze złością – Jak kradzież paczki gum, a nie..

- Zaszalej troszkę – mówi z czarującym uśmieszkiem, wzdycham i chwytam jego rękę. Ciągnie mnie za sobą. W środku jest ciemno i wędrujemy tak, dopóki nie znalazł włącznika. 

Uśmiecham się, kiedy widzę wystawę i spoglądam na Zayn'a.

- Zdajesz sobie sprawę, że mogłeś trafić za to do więzienia. Może to naruszyć moją czystą kartotekę – wytykam mu to co jest oczywiste, mogę stracić stypendium..

- To dobrze, będziesz miała co opowiadać swoim dzieciom – uśmiecha się do mnie, co sprawia, że robię to samo. Przyciąga mnie bliżej i nie walczę, gdy idziemy głębiej.
Przyglądam się wystawom, kiedy wędrujemy dokoła. Wkraczamy do głównej sali, gdzie wystawiono prezentacje natury. Zatrzymuję oddech kiedy zauważam rozłożony koc na podłodze.

- Co to? - pytam.

- To nasz deser – uśmiecha się ciągnąc za sobą. Saida na kocu, powoli robię to samo i spoczywam tuż koło niego. Otwiera kosz piknikowy wyciągając ze środka butelkę szampana i kawałki ciasta. Podaje mi jeden, jest to placek czekoladowy z czekoladową polewą.

- Skąd wiedziałeś, że lubię ciasto czekoladowe?

- Każdy je lubi – odpowiada nie spotykając mojego wzroku, kiedy otwiera butelkę szampana. Wlewa musującą ciecz do dwóch szklanek i podaje mi jedną.

- Dzięki – podaje mi też widelec, bierze ciasto i zaczyna je jeść. Robię to samo i biorę pierwszy kęs, delektując się bogatym smakiem czekolady – To jest naprawdę pyszne.

- Jeden z moich przyjaciół jest piekarzem – wzrusza ramionami, jakby to było nic.
- Jeden z twoich przyjaciół jest piekarzem? - śmieję się na jego odpowiedź nie wierząc mu. 

Uśmiecha się głupkowato biorąc kolejny kęs. Spożywamy w ciszy, dopóki ciasto znika i pozostaje nam szampan. Biorę szybki łyk napoju, nie jest taki zły, ale niczym nie przypomina drinków z imprez.

- Wiesz, że sprawiasz, że jestem cholernie zakłopotana? - mówię – Zazwyczaj mogę bez problemu odczytywać ludzi – przyznaję. Zayn unosi brew popijając szampana.

- Zabawne, że to mówisz, czuję tak samo.

- Myślałam, że byłam dla ciebie tylko grą... gonienie mnie, ignorowanie, bycie złośliwym, pomoc w nauce...

- Myślałaś, że się tobą zabawiam? - Zayn sumuje moje zarzuty. Przytakuję powoli, jego oczy wyglądają na zranione. Sięga po moją dłoń, pociera kciukiem jej wierzch – Nie jesteś żadną grą Julio... nigdy nie byłaś – szepcze. Czuję jak pociąga mnie do siebie. Nie odmawiam, odkładam szklankę i znajduję się tuż koło niego.

Gapię się na jego aspekty, wydaje mi się, że minęły wieki odkąd widziałam go z tak bliska, kiedy w rzeczywistości minął ledwie miesiąc. Unoszę dłoń i palcem pozostawiam niewielką smugę na jego twarzy, moje ręce drżą na gładkość jego skóry. Moje palce zsuwają się na jego usta, delikatnie ocierają się o krawędzie jego warg.

Czuję, jak jego duża dłoń przejeżdża po mojej szyi, i kładzie ją na moim karku. Jego dotyk jest twardy i rozsyła ciepło po moim ciele.

Przenika mnie swoim wzrokiem, oboje próbujemy kontrolować nasze ciężkie oddechy, kiedy namiętnie patrzy na moje usta. Widzę, jak jego język wbija się i zwilża jego wargi i wiem... ja wiem, że pocałunek nadchodzi.

Pocałunek, o którym marzyłam, nie mogłam o nim zapomnieć. Jego idealne usta są tak blisko.
Kładę dłonie na jego torsie i zamykam oczy. Jego wargi ocierają się o moje, kuszą i nakłaniają do pocałunku. Zamierzam już ulec, pocałować go, poczuć to niesamowite uczucie.. kiedy nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi i włącza się alarm przeciwwłamaniowy.



Notka od autorki: O mój boże! Kto pokochał wyznanie Zayn'a? Kto myśli, jak długo to potrwa? Czy powróci do starego siebie i znów zamknie swoje uczucia?


______________________________________________

dsxfjekxnj :3 Osobiście uwielbiam ten rozdział i bardzo przyjemnie się go tłumaczyło :)
Cieszycie się na DOUBLE UPDATE? Mam nadzieję, że tak :D

Rozdział 18


Soundtrack:

* Drop in the Ocean – Ron Pope
* Feel Again – One Republic
* Nothing – The Script


W sobotę wstaję ze stadem motyli w brzuchu. Minęło sporo czasu, kiedy ostatnio byłam na randce. Sara śpi na swoim łóżku, wczoraj razem z Niall'em wybrali się na jakąś imprezę. Oboje za niedługo staną się elitą szkoły.

Nie budząc jej chwytam torbę i wyślizguję się z akademika. Dochodzi już 9 rano, promienie słoneczne przyjemnie ogrzewają moją skórę, kiedy idę do samochodu.
Wsiadam i jadę do Akademii Tańca. To jedyne miejsce, gdzie mogę poukładać swoje myśli, a nawet się ich wyzbyć. Wchodzę do swojej stałej salki, włączam muzykę i zaczynam tańczyć.
Nie jestem pewna, jak długo to robię, ale czuję, że moje ciało jest bardzo zmęczone. Jednak umysł nadal wypełniają setki myśli, a mój żołądek nadal skręca się na myśl o randce. Słyszę, jak kolejny raz dzwoni mój telefon i decyduję się go w końcu odebrać.

Przeglądam ostatnie połączenia, Sara próbowała się do mnie dodzwonić przez ostatnie dwie godziny. Oddzwaniam.

- Gdzie ty jesteś?! - odbiera po pierwszym sygnale.

- Tańczyłam.

- Przez pięć godzin?

- Sześć – poprawiam ją i słyszę, jak wzdycha z frustracją, przygryzam wargę powstrzymując się od śmiechu. Ona rzadko tak reagowała, zwłaszcza jeżeli chodziło o mnie, no chyba, że o naukę.

- Nasza randka jest już o 6, więc zabierz stamtąd swój tyłek i wracaj!

- Sara, mamy jeszcze.. - chcę powiedzieć, że jeszcze bardzo dużo czasu, dwie i pół godziny? Wiem, że jeśli to powiem, to Sara oszaleje. To moja pierwsza randka, pasuje mi się wystroić – Już dobrze, wracam – zapewniam ją.

Rozłączam się, pakuję swoje rzeczy i kupuję przekąskę z automatu.

Kiedy stawiam krok przez próg do naszego akademika, Sara patrzy na mnie ze złością. Stuka nogą z niecierpliwością i pali mnie wzrokiem. Zauważam, że przygotowała już stroje dla nas, wyciągnęła wszystkie akcesoria do makijażu.

- Wow – unoszę brew patrząc na to wszystko
.
- Idź wziąć prysznic, teraz. Wystroję cię! - uśmiecha się. Cieszę się, że już nie jest zła, przynajmniej przestała już udawać, że była.

- Oczywiscie madam – salutuję i wpadam do łazienki, biorę szybki przysznic, żeby nie zasmucić Sary. Wracam z ręcznikiem zawiązanym wokół mojego ciała, ona podaje mi bieliznę i sukienkę.

- Załóż to, a ja cię uczeszę – mówi stanowczo, zwykle pewnie bym się teraz z nią kłóciła, ale nie dziś. Spoglądam na lokówkę, przytakuję jej i wracam do łazienki, żeby się przebrać.

Moje włosy zwykle były naturalnie pofalowane, jednak wyglądały pięknie, gdy były dodatkowo pokręcone, zwłaszcza, gdy robiła to Sara.

Wkładam na siebie białą, szyfonową sukienkę, która idealnie pasuje do mojej figury. Kończy się zaraz przed moimi kolanami, jej materiał jest miękki. Sara usadza mnie i suszy mi włosy.
Następnie bez żadnego problemu, szybko je kręci. Loki lekko opadają po obu stronach mojej twarzy, aż na ramiona. Ona zawsze miała talent do układania fryzur. Podaje mi kilka bransoletek i sama zaczyna się przebierać.

Suszenie i kręcenie moich włosów zajęło więcej czasu, niż się spodziewałam, jest już prawie 17.30. Sara zaczyna się denerwować. Widzę to po pojawiających się na jej czole zmarszczkach, kiedy maluje swoją twarz. Obraca się w moją stronę i maluje mnie. Zważając, że ja nigdy nie noszę żadnego make-up'u, wykonuje całkiem naturalny look.

Wkładam srebrną bransoletkę, którą mi dała. Rozpylam na siebie trochę perfum, kiedy Sara biega po pokoju zbierając się.

Gapię się na nią, wygląda powalająco. Ma na sobie, śliczną, różową, szyfonową sukienkę kończącą się tuż przy kolanach. Do tego na stopy wsunęła białe szpilki, jej włosy są idealnie pofalowane, a oczy przyjemnie niebieskie.

- Dobrze wyglądam? - pyta zmartwiona wzruszając ramionami. Uśmiecham się i przytakuję.

- Wyglądasz niesamowicie – zapewniam ją. Dziewczyna uśmiecha się i patrzy w lustro poprawiając włosy – Czy wyglądam.. jakbym została zmuszona do podwójnej randki? - śmieję się.

- Wyglądasz świetnie. Gdybyśmy miały trochę więcej czasu, mogłabyś zostać modelką dla Juicy'iego.

- Status modelki pozostawię tobie – żartuję, na co Sara wybucha śmiechem – Nie waż się przeczyć, że to ty kupiłaś mi tę sukienkę – rumieni się unikając mojego spojrzenia.

Ma szczęście, ktoś puka do drzwi. Sara uśmiecha się i wydaje cichy pisk radości. Złączam brwi razem i zdaję sobie sprawę, że przeoczyłam, to co mnie najbardziej powinno zainteresować.

- Kto jest moją randką? - pytam podejrzliwie. Jej uśmiech nagle znika i wlepia wzrok w podłogę. Zwężam wzrok na tę ciszę – Sara? - mój ton jest nalegajcy. Ignoruje mnie i podchodzi do drzwi. Zaczynam panikować.

- Jakiś koleś – wzrusza ramionami – Jeden z kumpli Niall'a, który zechciał przyjść - Świetnie, randka z litości. Sara rzuca mi mały uśmiech, kiedy otwiera drzwi. Ku moim oczom pojawia się Niall i chłopak ,którego miałam widywać tylko na tych okropnych zajęciach.

Prawię zapadam się pod ziemię, kiedy go widzę. Ma na sobie czarną koszulę zapinaną na guziki i eleganckie spodnie.  Wygląda przystojnie, pociągająco i zniewalająco, całkiem jakby zszedł z okładki jakiegoś magazynu.

Otrząsam umysł z tych myśli, jego wzrok spotyka mój. Dlaczego to nie mógł być Harry? Z nim się przynajmniej dogadywałam.

- Wow, Sara wyglądasz pięknie – Niall komplementuje ją. Sara chichocze z radości dziękując mu. Zayn wślizguje się do środka i podchodzi do mnie.

- Jesteś tu? - pytam i używam całej siły, żeby się na niego tak nie gapić.

- Tak – przytakuje, w jego głosie nie ma żadnej urazy. Jest przyjazny, pewnie daltego, że byli tu Niall i Sara.

- Świetnie – bełkoczę odwracając się do nich. Czekają na mnie i Zayn'a ramię w ramię.

- Gotowi? - Niall uśmiecha się, przymrużam oczy i chwytam portmonetkę.

- Pewnie, że tak – Zayn uśmiecha się głupkowato do blondyna. 

Podążamy za nimi wychodząc z pomieszczenia. Zayn prowadzi mnie do swojego BMW, otwiera przede mną drzwi pasażera.

Spoglądam na niego i zauważam, że omiata mnie swoim wzrokiem przygryzając lekko wargi.
To na mnie działa, moja kolana stają się słabe, szybko wsiadam do samochodu, zanim upadnę.

Spsób w jaki skanował wzrokiem moje ciało sprawił, że poczułam ciepło, a moje serce przyspieszyło. Zapada cisza, a napięcie między nami gęstnieje.

Chcę zapytać go, dlaczego tu jest i czemu nie było go na zajęciach. Chcę wiedzieć, czy obraziłam go tak bardzo, że nie chciał się pojawić dziś na lekcji. Nie mogę wydusić pojedynczego słowa, oprócz;

- Przepraszam – co wychodzi z moich usta bardziej jak jakiś bełkot. Bawię się dłońmi wyczekując odpowiedzi, która długo nie nadchodzi. Jego wzrok jest martwo skupiony na drodze przed nami – Zayn, naprawdę bardzo mi przykro.. nie powinnam była nigdy tego powiedzieć – wydycham patrząc na niego z nadzieją, że coś w końcu powie. Będzie na mnie krzyczał, wybaczy, wyjaśni, cokolwiek. Nic – Zayn.. wiem, to było złe, proszę, ja..

- Jest okej – naskakuje na mnie. Jest nieco poirytowany, ale jestem mu wdzięczna, że odpowiedział.

- Wcale nie – sprzeciwiam się. Nie było okej, nie powinnam była mu tego wygarniać. Wiedziałam, że stosunek jego ojca do rodziny był okropny, wiedziałam, jaki o n był, ale nawet to mnie nie powstrzymało.

- Właśnie, że jest – mówi cicho – To ja powinienem cię teraz przeprosić za maltretowanie.. za to, że pozwoliłem ci iść samej wieczorem do domu, nawet jeśli znalazłaś podwózkę – bełkocze. Jego oczy nadal na mnie nie patrzą – Za zmuszanie cię do nauki w domu bractwa, że nie dałem ci wyboru.

- Nie szkodzi – do końca podróży nastaje długa cisza. Nie gra muzyka, nikt się nie odzywa. Parkujemy przy miłej włoskiej restauracji.

Budynek jest wykonany z kamienia, jest osobliwy, oryginalny i ma dużo okien. Niall i Sara wysiadają z samochodu i podchodzą do nas. Zayn jest cichy; nie chcę myśleć, jak niezręcznie będzie podczas obiadu.

Niall zarezerwował stolik, a kelnerka jest bardzo szczęśliwa, kiedy jej wzrok spotyka Zayn'a. Wpatruje się w niego, kiedy do nas podchodzi.

Kiedy podaje nam menu wydaje mi się, że korzysta z okazji, aby dotknąć jego dłoni. Ciszę się, że w końcu sobie idzie, nie dlatego, że jestem zazdrosna, tylko.. ponieważ... ponieważ.. to nie ważne, po prostu jestem szczęśliwa, że poszła.

Przeglądając kartę zwracam uwagę na zwyczajne dania, zamawiam spaghetti, to bezpieczne i pyszne. Nie ryzykuję, że nie będzie mi smakować.

- Myślę, że zamówię spaghetti – zanim Sara zdąża mi coś odpowiedzieć, Zayn siedzący obok wkłada swoje trzy grosze.

- Oczywiście, że tak – odwracam się do niego, kiedy nawet on nawet na mnie nie patrzy, jego wzrok przegląda manu.

- Co masz na myśli? - odwraca się do mnie, pokazuje swój czarujący uśmieszek, który staram się ignorować.

- Oczywiście, że zamówisz coś nudnego i prostego, coś co dostaniesz dosłownie wszędzie – wyjaśnia swój komentarz.

- To nie jest nudne, tylko bezpieczne – poprawiam go broniąc się.

- To zdecydowanie nudne, i więcej niż bezpieczne, spaghetti podają dosłownie wszędzie – wytyka. Zgrzytam zębami, kiedy Sara mówi wesoło.

- Brzmi świetnie Jula! - ma w sobie za dużo energii. Spoglądam w menu, to była randka, on zamierzał płacić, nie chciał, żebym zamówiła spaghetti?

Dobrze. Patrzę na najdroższe dania w całej karcie, widzę tam owoce morza i mnóstwo przeróżnych składników. Uśmiecham się na swój pomysł, zaskoczę go. Wyobraźcie to sobie ja zaskakuję jego.

Podchodzi do nas kelner, podaje chleb, napoje i zapamiętuje nasze zamówienie. Krąży wokół stolika, aż znajduje się koło mnie. Najlepsze na końcu . Unosząc podbródek ku górze zamawiam swój posiłek.

- Poproszę talerz owoców morza – oddaję mu menu i  kątem spoglądam na Zayn'a.
W wyrazie jego twarzy nie widzę szoku, zero złości, że zamawiam tak drogą potrawę, tylko... rozbawienie. Wtedy rzeczywistość uderza mnie w twarz, chciał, żebym zamówiła coś innego, coś, czego nigdy bym nie wzięła.

Czuję się głupio, kiedy kelner zabiera kartę z moich rąk, Sara uniosła brwi zaskoczona i patrzy wprost na mnie. Szybko potrząsam do niej głową, nawet nie chcąc się z tego tłumaczyć. Niall podtrzymuje rozmowę, razem z Sarą śmieją się i rozjaśniają humor.

Dosyć dziwny obiad nie jest krępujący, jest nawet miło, kiedy Zayn okazjonalnie coś komentuje, ale nic złośliwego. W większości stara je zachować dla siebie. Moje danie zostaje podane i jestem nim trochę zaskoczona.

Było w nim tyle smaków, sos na wierzchu wywołał pobudzenie moich ślinianek, delektowałam się każdym kolejnym kęsem. Ciężko przyznać, ale próbowanie czegoś nowego było całkiem mądrym pomysłem. Jedzenie było pyszne. Gdy skończyliśmy, kelner zabiera puste naczynia, a my rozmawiamy.

- Pamiętasz jak rok temu zeskoczyłem z dachu domu bractwa do basenu? - Niall pyta Zayn'a. Chłopak uśmiecha się, na pewno właśnie sobie przypomniał.

- Z dachu? - pyta Sara.

- Bardziej z balkonu – poprawia Zayn – Jak dobrze pamiętam, to wylądowałeś na brzuchu i skończyło się na tym, że był on przez cały tydzień czerwony – Zayn powstrzymuje swój śmiech, który i tak w końcu wychodzi.

- Ale Zayn zawsze o mnie dba – spoglądam na mulata, który mierzy wzrokiem kumpla. Myślę, że jest zażenowany, że wydało się, że jednak ma uczucia.

- Pamiętam jak raz na imprezie byłam bardzo pijana i zadzwoniłam do Juli, żeby po mnie przyjechała. Ona jest najlepsza, zawsze się mną przejmuje – uśmiecha się – Byłam w totalnej rozsypce, potem powiedziała mi, że znalazła mnie w toalecie – Sara krzywi się na obrzydliwe wspomnienie. Rumienię się, powiedziałam Zayn'owi, że opiekowałam się nią.

- Oh, wtedy na imprezie na zakończenie szkoły? - Zayn śmieje się, ale zaraz przestaje, kiedy dziewczyna łączy brwi w zaskoczeniu.

- Czekaj.. Skąd wiesz o tej imprezie? - była to ostatnia, na której Sara tak odleciała.

Była chyba najbardziej pijana w całym swoim życiu, jeszcze nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam. Powiedziałam jej wtedy, że to ostatni raz, kiedy pomagam jej w takim stanie i więcej ma do tego nie dopuścić.

Mój żołądek wywraca się. Zayn nie powinien znać tej historii. Nie powinien wiedzieć niczego. Spoglądam na niego, desperacko chcę mu pomóc, ale nie wiem co powiedzieć. Odpowiedź przychodzi nagle.

- Zgaduję – mówi spokojnie – Sam nieźle się upiłem na swojej – zapewnia – Wszyscy chyba tak robią – mówi wzruszając ramionami, jakby to było całe nic. Wszyscy, tylko nie ja.

- Powinniśmy zjeść deser! - Sara uśmiecha się zmieniając temat. Cieszę się, że mu uwierzyła.

- My odpuścimy go sobie – Zayn patrzy na nich ze wzruszeniem ramion. My? Gapię się na niego z zakłopotaniem, kiedy wychodzi z restauracji.

Przymrużam oczy, oczywiście, Niall i Sara mają najlepszą randkę w ich życiu, a jak siedzę tu zakłopotana, jak nigdy. Dlaczego Zayn tu przyszedł?

Przecież on się nie umawia, nie bawi się w związki, nie jestem w jego typie, on nie jest w moim.. idę za nim i wychodzę z budynku. Czeka przy ulicy zaraz obok powozu. Podchodzę bliżej.

- Co to?

- Przejażdżka karetą – mówi ostro, kiedy wsiada do wozu. Nie byłam pewna, czy mówił poważnie..

- Przejażdżka karetą.. - powtarzam, spoglądam na siedzącego tyłem mężczyznę. W ręku trzyma bat, a przed nim stoją dwa konie. Przyglądam się czerwonemu wozowi wyłożonego w środku kocem. Ciężko wzdycham.

Po prostu daj mu to, czego chce i odpuści, gra się skończy. Wsiadam do karety i opadam na miejscu obok Zayn'a, który się do mnie uśmiecha. To pierwszy szczery uśmiech dzisiejszego wieczoru.

Siedzimy rozkoszując się ciszą. Spoglądam na niego, gapi się na mnie, nie ukrywa tego, uśmiecha się, a ja się rumienię.

Czuję jak przesuwa się bliżej i otacza mnie swoim ramieniem. Jestem zbyt zaskoczona, żeby go odepchnąć. Po chwili opieram się o niego, dając mu do zrozumienia, że to miłe.
Co ja wyprawiam? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, on był niemiły, był dupkiem, nie radził sobie z emocjami, wkurzał mnie. Jednak tam byłam, z nim w karecie, otaczał mnie ramieniem.
Mówiąc szczerze to zachowywał się dziś znacznie inaczej, niż zwykle. Zwykł spotykać się z dziewczynami takimi, jak Sara. Przywykł uprawiać seks każdego wieczoru z dziewczynami, które same się na niego rzucały. Patrzę na swoje dłonie.

- Przykro mi, że musiałeś przyjść na tą randkę – mamroczę. Zayn nie odpowiada, kiedy jedziemy dalej – Nie musisz tego robić.. wiem, że pewnie wolałbyś być teraz z kimś innym – mówię cicho.

- Julio poważnie? - zaskakuje mnie ostrym tonem. Odwracam się do niego z szeroko otwartymi oczami – Ty, kurwa żartujesz ze mnie? - śmieje się niedowierzająco. Gapię się zakłopotana, co on wygaduje?

Oddala się ode mnie, a mi już brakuje jego dotyku – Nie rozumiesz, prawda? - śmieje się – Nie zostałem zaproszony na tę randkę, ja się zgłosiłem.


*Przeczytałeś/aś to zostaw komentarz*


______________________________________

AAAAAAAAAAAAAA ZGŁOSIŁ SIĘ! Wy za dużo wiecie, większość zgadła, że chodzi o Zayn'a... :D No dobrze, można się było domyśleć? Czyżby koniec złośliwości ? 

DZIŚ BĘDZIE DOUBLE UPDATE, czyli spodziewajcie się 19 jakoś później, jak skończę i poprawię 
:)

To pewnie ostatnie rozdziały z Polski, bo w niedzielę lecę, mam jeszcze baaardzo dużo pakowania :c 

Dziękuję za te fantastyczne komentarze pod 17, jesteście niesamowite
:)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 17

Hej, zacznę dziś obszerniejszą notką, przepraszam, ale proszę przeczytajcie. 

Może trochę narzekam, ale 4 komentarze pod 16 rozdziałem.. TYLKO ( ale jestem za nie bardzo wdzięczna, te osoby często komentują i jesteście ogromnym wsparciem i kocham :)) No proszę was kochani, możecie się choć troszkę wysilić... Inaczej nie widzę sensu moich starań i będziemy musieli się pożegnać.... (choć bardzo bym tego jednak nie chciała, bo tłumaczenie sprawia mi ogromną przyjemność). Często dodaję kolejne rozdziały... Dlatego BŁAGAM WAS, jeśli już czytacie to skomentujcie, choćby jedno słowo, nie mówię już o tym, żeby mi słodzić, bo to nie o to chodzi. Chcę wiedzieć ile osób w ogóle to czyta i czy podoba mu się to. TYLE, proszę o tak niewiele, a sprawi mi to radość :)

AA i jeszcze jedno, za niedługo będzie 10.000 wyświetleń ( wiem, jeszcze 4.000, ale jestem optymistką), myślę nad jakąś niespodzianką, chcę nagrodzić was za to wsparcie :) Szczegóły podam w następnych rozdziałach (jak na coś wpadnę :D)

Teraz już kolejny rozdział.


____________________________________________________


Soundtrack
* You and Me - Lifehouse



Następnego dnia razem z Zayn'em wracamy do rutynowego koła; chłopak nie patrzy na mnie, nie odzywa się, tylko gapi się przed siebie ignorując wszystko i wszystkich dokoła. Zaczynam robić to samo, jeśli nie zamierza mnie przepraszać, za to, że wczoraj nie miał ochoty mnie odwieźć do domu, nie mam mu nic do powiedzenia.

Zawsze wmawiałam sobie: traktuj innych tak, jak chcesz być traktowana i mocno w to wierzyłam. Jeśli on chciał udawać, że jestem niewidzialna, będę robić dokładnie tak samo. Nie musiał ze mną pogrywać, naprawdę. Nie zamierzałam siedzieć bezczynnie, podczas gdy wszystkie moje emocje buzowały we mnie, a życie stawało się jednym wielkim bałaganem.
Nie jestem uparta, tylko zachowuje się fair. Musiał w końcu zrozumieć, że nie może być dla mnie chamski. Nie pozwolę, aby przełączał pstryczki w pilocie swojej gry udając, że jestem  dla niego nieżywa.

Czuję bałagan w swojej głowie, a moje studia powoli się nim stają. Rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, a on jest pierwszym, który opuszcza salę. Przez chwilę się zastanawiam, ale szybko podejmuję decyzję.

Iść za nim? Upomnieć go o jego durne zachowanie z wczoraj? Czy jednak powinnam zostawić to w spokoju.. to.. cokolwiek to jest, niech odejdzie. Wątpię, że kiedyś mnie opuści, ten chłopak miesza mi w głowie i w moim życiu. Idź za nim.

Nie mógł uciec po tym, jak wczoraj praktycznie pozwolił mi samej, po ciemku wracać do akademika. Zabieram swoje rzeczy i wychodzę za nim na zewnątrz. Widzę go, kroczy po parkingu i wygląda, jakby go zupełnie nic nie obchodziło. Krzyczę do niego.

- Zayn! - jestem zła, chłopak zatrzymuje się i odwraca w moją stronę. Jego oczy błyszczą czystym zaskoczeniem, nie spodziewał się mnie  – Nie możesz mnie tak po prostu unikać – zaciskam usta.

- Julio, dlaczego miałbym cię unikać? - spogląda na drzewa kiedy do niego podchodzę. Idę własnym tempem, więc spotykamy się pod wielkim klonem. Wieje lekki wietrzyk i sprawia, że liście przyjemnie szeleszczą do rytmu moich kolejnych kroków.

- Może dlatego, że zdałeś sobie sprawę, jakim kretynem byłeś zmuszając mnie do nauki, a potem nie odwiozłeś nawet do domu – zatrzymuję się przed nim oddychając ciężko. Kontroluję buzującą we mnie irytację. Zgrywał niewiniątko, widziałam to w jego tęczówkach i słyszałam w głosie.

- Jestem kretynem? - szydzi – Pomogłem ci się nauczyć czegoś, o czym wcześniej nie miałaś pojęcia! - prostuje rękę opierając się o ścianę budynku. Przez moment zerkam na nią potrząsając głową.

- Mam pojęcie o czym rozmawiamy na lekcjach! Dostałam -4, to ciężko zaliczyć do ocen, przez które się nie zdaje! - brzmię snobistycznie, ale nie obchodziło mnie to.

Nie pozwolę mu się ze mnie nabijać, z tego powodu, że dostałam najniższą ocenę w klasie. Nie będzie to dla niego wymówką, żeby zachowywać się jak kretyn.

- Wiesz, wydaje mi się, że Pan Collins myśli, iż jednak potrzebujesz mojej pomocy. Musisz zaakceptować, że ty też możesz jej czasem potrzebować – poucza mnie zawieszając swój wściekły wzrok na mnie. Czuję rosnący chłód na kręgosłupie, chciałabym, żeby powodował go ten wiatr, ale tak nie było. To przez niego.

- O to właśnie chodzi! Nie potrzebuję twojej pomocy. Wiesz, że wyszedłeś na dupka zaciągając mnie do domu bractwa po czym nawet nie zaoferowałeś mi później podwózki! - domagam się jakiejś reakcji. Jestem zraniona tym, że nie okazał krzty dobroci tej nocy.
Nie to, że oczekiwałam od niego rycerskości, jaką mogłam otrzymać od Matt'a, czy innego chłopaka – Zayn nie był taki jak inni – ale myślałam, że zachował jakieś podstawy wychowania.

- A więc o to ci chodzi? Że nie podwiozłem cię z powrotem do akademika? - przeczesuje palcami swe włosy śmiejąc się. Jego kpiący śmiech w niczym nie pomaga, zwłaszcza w okiełznaniu budującej się we mnie złości.

- Miałeś zamiar pozwolić mi iść pieszo na kampus o północy! - To nie był dla mnie żaden problem, no nie był by gdyby chodziło o kogoś innego.

Gdyby tylko mnie przeprosił i przyznał się do błędu. Po tej jednej nocy miałam nadzieję, że chciał się zmienić, że chociaż spróbuje być dobrym facetem. Myślę, że żyłam w błędzie.

- Sama tego chciałaś – jego śmiech ustępuje. Biorę głęboki wdech, do moich płuc wlewa się zimne jesienne powietrze. Staram się, aby nie powiedzieć tego zbyt głośno. Nie chciałam brać udziału w  kłótni na środku kampusu, to nie było by idealne
.
- Nigdy nie powiedziałam, że tego chciałam! To była moja jedyna opcja! - wytykam mu, czuję jak moje ciało gotuje się.

Rozwścieczył mnie, bo nie był w stanie zrozumieć swojego błędu – Zabrałeś mnie z ogniska, od moich przyjaciół, zaciągnąłeś do domu bractwa, uczyłeś się ze mną, a potem w zasadzie wyrzuciłeś wprost na ulicę późno w nocy! - nie mogę nić poradzić, że mój głos nagle podnosi się. Powtarzając dokładnie to co zrobił doprowadza mnie do furii.

- Udało ci się znaleźć podwózkę – mówi zarozumiałym tonem. Przyglądam się ludziom dookoła nas, gapią się na całe zajście z dziwnymi wyrazami twarzy. Zastanawiam się, jak dla nich wyglądamy? Elegancko wyglądająca dziewczyna rozmawia z chłopakiem z tatuażami ubranego w ciemne ubrania.

Prawdopodobnie dziwnie, ponieważ  on wygląda jak pieprzony model, a ja byłam zwykłą brunetką z brązowymi oczami. Zastanawiam się czy tak właśnie inni o nas myśleli, gdy nas widzieli -  Niegrzeczny chłopak z wyglądem super modela i Jane Doe*. Zwracam się znów do niego i nie jestem w stanie kontrolować co powiem.

- Czy nie wychowali się poprawnie? Czy twój ojciec nigdy nie nauczył cię, jak powinieneś traktować kobiety? - naskakuję na niego. 

Natychmiast żałuję tych słów, one po prostu bezwiednie wypłynęły, nie zdawałam sobie sprawy, że to mówię... Kiedy ocknęłam się i zorientowałam co przed chwilą palnęłam, zatrzymuję oddech i odruchowo zatykam sobie usta obiema dłońmi. Nie powinnam była tego przywoływać.
On sprawia, że się tak cholernie szybko denerwuję, to był szczyt naszej kłótni i nie miałam tego na myśli. Nie miałam pojęcia o czym mówię... musi to wiedzieć. Jest już jednak za późno, jego ciało sztywnieje. Cała złość wypływa ze mnie i zostaje zastąpiona żalem i winą. Jego nadgarstki zaciskają się w pięści, unosi ramiona w złości i bierze krok w moją stronę.

Cofam się niewiele w tył, nie dlatego, że się go boję, tylko czułam się tak bardzo winna. Opuszczam wzrok w ziemię. Pojawiają się w nich łzy, ale powstrzymuję je przed wypłynięciem, wstydzę się siebie. Chciałabym cofnąć czas, wrócić z powrotem do klasy i nie gonić za nim.

- Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie, nieważne jak bardzo byś to ukrywała – ryczy niskim głosem, co sprawia, że czuję się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Jego ton jest obronny, zraniony, zły i zdradzony.

- Tak strasznie cię przepraszam – szepczę, palce nadal przykrywają usta, tak na wypadek, gdybym miała czelność palnąć jeszcze coś. Podnoszę wzrok i spotykam jego. Jest zły, zimny i pełen nienawiści.

- Wiesz co Julio! - unosi głos, jego klatka szybko unosi się i opada we wściekłości – Ty tego nie zauważasz! Będziesz chcieć więcej i więcej i oboje wiemy, że jest tylko jedna osoba, która jest w stanie ci to dać – Nie, nie wiemy. On nie miał pojęcia, kto może dać mi nieoczekiwane.

- Chcesz więcej od życia, ale nie potrafisz zaakceptować niczego, co nie jest idealne! - ryczy obracając się na pięcie i szybko odchodzi. Nie śmiem iść za nim, nie mam mu nic do powiedzenia.

Gdybym nawet poszłam, to co mogłabym dodać? Przywróciłam do pamięci jego ojca w najgorszy możliwy sposób. Wiem, że gdybym była na jego miejscu, a on na moim, właśnie teraz płakałabym i dostałby w twarz. Jak mogłam być tak okrutna? Jak mogłam pozwolić tym słowom wyjść na wierzch? Myśli dosłownie zżerają mnie. Ta złość w jego oczach, która nagle w drugim momencie zmieniła na zranienie.

Stoję pod drzewem, jedyne co słyszę, to świeże rozmowy innych uczniów i ruszające się na wietrze liście. Nadal mam zakryte usta, mój wzrok wlepiony w korzeń drzewa, gdzie wyrosła trawa.

Wstydzę się, zawiodłam się na sobie. To jest to, jak mnie odmienił, wyciągnął ze mnie najgorsze. Był w stanie zajść mi tak głęboko za skórę, tylko jednym spojrzeniem. Tylko on mógł wypowiedzieć słowa, które gdzieś głęboko mocno mnie poruszały, ale nigdy bym mu tego nie przyznała...
Przez resztę dnia jestem obecna, ale tylko fizycznie. Moje myśli są puste, pulsują, jestem przerażona, że mu to powiedziałam. Chcę pojechać do domu bractwa, by przeprosić. Nie mogę, nie mogę po prostu tam wejść i przeprosić...Mogłam?



Piątek jest bardzo nerwowy. Nie chcę go spotkać, nie chcę pamiętać tych okropnych słów. Dla mojej ulgi i rozpaczy, nie ma go na zajęciach. Chcę go znów przeprosić. Zdaję sobie sprawę, że brakuje mi tego, jak się gapił, jego złośliwych uśmieszków i ukrytych oraz niegrzecznych komentarzy.

Kiedy kończę ostatnie zajęcia wracam do pokoju. Sara czeka na mnie z uśmiechem. Patrzę na klamkę, na której nadal trzymam dłoń, szczerze rozważam czy powinnam spróbować wejść, czy jednak wyjść, zanim wpakuję się w coś czego nie zniosę.  Zaczynam obracać się z powrotem do drzwi, ale jej ostry głos zatrzymuje mnie.

- Wysłuchaj mnie! - błaga. Buczę zamykając drzwi i odwracam się do niej. Przechodzę koło niej, odkładam książki i torbę na biurku. Dziewczyna gapi się na mnie, siadam na łóżku. Czekam, aż spyta mnie o to, o co chciała. Nie robi tego.

- Co? Co chcesz? - staram się brzmieć przyjaźnie, chociaż mam ochotę wyjść w pokoju.

- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką, tak?

- Oczywiście – przytakuję. Podchodzi do mnie i siada tuż obok z jasnym uśmiechem.

- I zrobisz dla mnie wszystko?

- Tak sądzę... - przytakuję powoli, zrobiłabym, ale w niektórych przypadkach powiem nie i ucieknę daleko za wzgórza. Jej uśmiech szerzy się, przygotowuje się by coś powiedzieć.
Boję się jej, nie mogę patrzeć na nią z czystą niezręcznością, jej uśmiech przestrzega mnie przed tym co zaraz powie. Przez chwilę rozglądam się po pokoju. Jej łóżko jest w bałaganie, kołdry porozkładane dookoła, telefon leży gdzieś tam wśród materiału.

Moja strona jest w większej mierze czysta. Na moim biurku leży kilka pogniecionych kartek, ale to nic w porównaniu do porozrzucanych po całej podłodze ciuchów, które należały do blodwłosej.

- Proszę choć ze mną i Niall'em na podwójną randkę w sobotni wieczór – wyrzuca błagalnym tonem ściskając mnie za dłoń. Nie spodziewałam się tego, nie wiem czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego.

- Co? - śmieję się wstając na równe nogi. Musiała żartować, wiem, że tak, ona nigdy nie zapraszała mnie na podwójne randki.

Sara jest takim typem, że jeśli już idzie na podwójną randkę to z inną parą, która jest w tym samym stadium relacji, jak jej, żeby nie czuła się niekomfortowo. Nadzieja ulatnia się, w wyrazie jej twarzy nie widać niczego zabawnego. Mówiła śmiertelnie poważnie, chciała zabrać mnie na podwójną randkę.

- Julia proszę Cię, to znaczy... bardzo chcę, żebyś poszła! To trwa już wieczność! - wyolbrzymia dodając 'wieczność', by zabrzmiało bardziej dramatycznie. Nie wiem, czy mówiąc to ma na myśli siebie, czy tego, że ja od tak dawna nie byłam na żadnej randce.

- Nie jestem na to gotowa – kwestionuję, odwracam się, ale ona nadal mnie trzyma w ciasnym uścisku. Ciasnym, jak na Sarę.

- Jula, no co ty! - przyciąga mnie do siebie – Proszę! Bardzo denerwuję się tą randką, mając tam ciebie na pewno poczuję się lepiej! - błaga. Sara zdenerwowana? Teraz wiem, że albo kłamie, albo coś przede mną ukrywa.

- Dlaczego? Razem z Nill'em byliście już na kilku – uwalniam się a jej uścisku i opieram dłonie na biodrach. Rzucam w nią podejrzliwym wzrokiem i zaciskam usta. Dziewczyna oblizuje się i potrząsa głową.

- Byliśmy tylko na trzech, nie wliczając ogniska. Proszę... naprawdę go lubię, kiedy jesteś ze mną jestem po prostu zabawną sobą! - wykrzykuje. Wcale nie jest zabawniejsza w moim towarzystwie, zawsze ją kontroluję, lub chociaż próbuję. Nie poddam się jej tak łatwo, ona coś chce, nigdy się tak zachowuje.

- Czego mi nie mówisz? Czy Matt ma już dziewczynę? - pytam. Nie mam pojęcia, dlaczego zapytałam akurat o niego. Wydało mi się to najlepszym powodem zmuszania mnie do pójścia na randkę.

Z jakiegoś powodu obraz Matt'a z inną laską wcale mnie nie zasmuca, ani rani. Czułam wręcz ulgę. Jednak, mam nadzieję, że nigdy by jej nie zdradził, nikt nie powinien przez to przechodzić.
To załamanie, ciężko jest się spotykać z takim chłopakiem, jak Matt i pozwolić na coś takiego. On jest typem faceta, któremu można ufać, ma morale i nigdy nikogo do niczego nie namawia. To dlatego, kiedy mnie zdradził odczułam to tak mocno, jeśli nie mogłam ufać komuś takiemu, jak on, to jakiemu facetowi mogłam?

- Co? Nie! Nie rozmawiam już z Matt'em! - śmieje się – Niegdy bym ci tego nie zrobiła – jej głos staje się niższy i poważny.

- Nie musisz przestać się z nim zadawać, dlatego, że to się stało – zapewniam ją mając nadzieję, że nie zniszczyłam ich przyjaźni. Oni co prawda nigdy nie byli blisko, ale lubili przebywać za sobą.

- Wiem – mówi – Julia, proszę cię! Byłaś taka nieobecna od wczorajszego poranka! - czyli od naszej sprzeczki – Po prostu chodź na tą randkę! - randka byłaby dobrym zatraceniem, przymrużam oczy – dziewczyna dąsa się i daje mi najpiękniejszy wyraz słodkiego pieska, jaki potrafi. Śmieję się i popycham ją delikatnie.

- Czy w piątkowy wieczór nie ma przypadkiem imprezy w bractwie? - pytam ją szorstko. Razem z Niall'em uwielbiali chodzić tam, byli bardzo towarzyscy, spotykali mnóstwo przyjaciół, ale nadal bardzo się lubili. Sara patrzy na mnie dramatycznie.

- Jest, ale nie mamy ochoty tam iść! - jest pewna i nie mogę się z nią już o to kłócić. Sara była tą, z którą zawsze trzeba było się zgadzać. Jeśli nie, to i tak znajdzie sposób, by dopiąć swego.
Nie była złośliwa, tylko przekonująca, potrafiła szybko zmienić twoją decyzję, niezła z niej manipulantka. Nie mam powodów do dalszej kłótni, jak długo będę tam razem z nią i Niall'em na pewno będę się świetnie bawić.

- Dobra – wzdycham i szybko zakrywam uszy, kiedy zaczyna krzyczeć – nie poprawka – przeszywa całe pomieszczenie wrzaskiem ekscytacji. Zaczyna skakać w górę i w dół. Jej radość sprawia, że chcę do niej dołączyć, ale się powstrzymuję.

Iść na podwójną randkę nie było niczym, z czego mogę być dumna. To oznacza, że Niall musi znaleźć jakąś biedną duszkę, która pójdzie z nudną mną. Nie byłam złą parą, ale na pewno nie tą jedyną na zawsze. Nie flitowałam z żadnym facetem od czasów Matt'a, który był studentem pierwszego roku, ale nadal potrafiłam poprowadzić rozmowę pod presją.

Nie będzie tak źle, na szczęście będzie to Harry. Nadal nie byłam pewna, czy jestem nim zainteresowana, i czy ja rzeczywiście się jemu podobam. Uwielbiałam z nim gawędzić, sprawiał, że wszystko stawało się takie lekkie i komfortowe, odniosłam wrażenie, że znam go od bardzo długiego czasu.

- Musze zadzwonić do Niall'a!! - w końcu przestaje krzyczeć i wypuszcza moje ramie, które jest całe czerwone od ścisku. Zostawia mnie w pokoju, ledwie słyszę jej piski ekscytacji, kiedy rozmawia przez telefon. Zasiadam przy biurku i zaczynam się modlić. Mam nadzieję, że nie popełniłam najgorszego błędu w całym moim życiu.

Ta decyzja nie jest wyborem, którego będę żałować... ona zmieni moje życie.  Zakotwiczyłam siebie i swoją przyszłość zgadzając się na coś, na co nigdy nie byłabym w pełni gotowa. Na nowe życie.

Notka od autorki: O mój boże!! Co sądzicie o kłótni? Kto jest podekscytowany na podwójną randkę? Kto przyjdzie do Juli?! Tyle pytań!!





* Jane Doe - tak jak u nas Kowalski, czy Nowak, mam na myśli, że jak nie zna się czyjejś tożsamości to najczęściej używamy akurat tych nazwisk  :) (chyba to o to chodzi :D, przepraszam trochę to zagmatwane)


*Przeczytałeś/aś to zostaw komentarz*


____________________________________

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, MATKO OSTATNIO IDZIE MI CHYBA CORAZ GORZEJ...

Ojojooj, Julcia nam dziś wybuchła, czy przesadziła? Czy może jednak należało mu się?

Z KIM ONA IDZIE NA RANDKĘ? PISZCIE W KOMENTARZACH SWOJE PODEJRZENIA!!

Do następnego xx