Siedzę na łóżku i wypuszczam ciężki oddech.
- Sara, nie chcę iść dziś wieczorem – potrząsam głową
spoglądając na nią.
Jej niebieskie oczy odrywają się od robienia makijażu i
odwracają wprost na mnie ze złością i smutkiem.
- Julia obiecałaś, że się nie wycofasz! Powiedziałaś, że
spróbujesz się trochę zabawić chociaż na studiach! Zwłaszcza od czasu zerwania!
– błaga mnie.
- Wiem, ja po prostu..
- Nie, my idziemy! I kropka! Jeśli naprawdę OKROPNIE tego
znienawidzisz i nie poznasz choćby
JEDNEJ nowej osoby to więcej nie będę cię zmuszać na wychodzenie tam – nadal
trzyma paluszka w górze.
Zgadzam się i daję jej malutką obietnicę. Przytakuję i
plączę oba nasze paluszki w obietnicy. Nie warto się z nią kłócić.
- Jeśli będę nieszczęśliwa dziś, już nigdy nie wyjdę –
ostrzegam ją z uśmiechem.
- Zaryzykuję – Razem z Sarą byłyśmy przyjaciółkami. Obie
byłyśmy całkiem popularne w liceum, ale ona była bardziej jak gwiazda –
popularniejsza ode mnie.
Jeśli mam być szczera to byłam przyzwoicie popularna –
znałam wiele osób kiedy Sara była prawdziwą duszą towarzystwa – zawsze
poznawała wielu znajomych przy każdej okazji. Uwielbiała, gdy cała uwaga
zwracana była na nią, kochała imprezować, chłopców i robić cokolwiek chciała.
Byłam jej jedyną przyjaciółką, którą jej rodzice w jakimś
stopniu akceptowali, co było jednym z główniejszych powodów tego, że jesteśmy
na Uniwersytecie Colorado razem.
Przejeżdżam ręką wzdłuż moich włosów i zbieram ubrania do
wyjścia. Wciągam na siebie czarną bluzkę i spodnie. Do tego dopasowuję czarne
botki do kolan, przekładam swoje brązowe włosy na jedno ramię i nakładam
delikatną warstwę makijażu.
Słyszę jak Sara chrząka za mną, odwracam się do niej. Ma
na sobie ciemno fioletowy top i krótką czarną spódniczkę, co sprawia, że
wytrzeszczam na nią wzrok. (co ? nie wiem jak to przetłumaczyć, haha J,ale wiecie SZOK)
- Sara, nie możesz tak wyjść!
- Dlaczego nie? – uśmiecha się, obraca wokół i podziwia w
lustrze. Jej złote loki opadają na plecy.
- Wyglądasz pięknie, ale.. Myślę, że nie powinnaś
zakładać tej spódniczki na TĘ imprezę, odbywa się w bractwie – przypominam jej.
- A ja chcę umówić się z chłopakiem z bractwa – podkreśla
obracając się w moją stronę i kładzie dłonie na biodrach. Przymrużam oczy a ona
chwyta kluczyki do samochodu – Chodźmy! I Nie dąsaj się całą noc, to nie jest
zabawne! – wytyka mi. Śmieję się w odpowiedzi i podążam do jej samochodu.
Sara prowadzi jej nowy srebrny kabriolet - prezent za
ukończenie szkoły od rodziców. Słuchamy muzyki jadąc do domu bractwa. Spoglądam
kątem oka na nią. Zawsze jest ładniejsza ode mnie, ja byłam bardziej zwykła,
ale nie przejmowałam się tym - mniej kłótni.
Moje oczy rozszerzają się ze zdumienia, kiedy dojeżdżamy
na miejsce. To potężny dwór. Był tam plac w kształcie ronda, gdzie stało wiele
zaparkowanych samochodów, na środku znajdowała się fontanna ze schodkami.
Wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę domu. Były
dwa skrzydła, ogromna ilość okien. Budynek wyglądał na otwarty – każdy mógł
wejść. Krajobraz dookoła był nieziemsko urządzony - wszędzie piękne drzewa, kwiaty i rośliny.
Sara dołącza do mnie i schodzimy w dół chodnika do
głównego wejścia. Otwieramy bramę, wkraczamy na dziedziniec gdzie stoją już
inni ludzie.
Otwieramy ogromne drzwi frontowe. Ukazuje się środek –
nazwałabym to lobby, były wysokie sufity, piękna, ogromna klatka schodowa.
Był też salon po lewej stronie, a po prawej inny pokój.
Większość drzwi było otwarte. Stąpałyśmy po drewnianej podłodze w idealnym
kolorze.
- Cholera, bractwo tu mieszka? – pyta mnie z szokiem
wypisanym na twarzy – Z pewnością umówię się z którymś z tych chłopaków! – śmieje
się i ciągnie mnie do kuchni. Pomieszczenie wypełnione jest napojami. Sara
uśmiecha się i chwyta dwa czerwone kubeczki.
Spoglądam dokoła wielkiej kuchni pełnej śmiejących się i
już pijanych ludzi. Wręczając mi jeden kubek ciągnie mnie na balkon, gdzie jest
znacznie spokojniej.
Z tamtego miejsca doskonale widać było basen, w którym
siedziały i całowały się pary. Skupiam wzrok z powrotem na Sarze, która
wpatruje się w budynek.
- Więc, co teraz? – pytam ją patrząc na ludzi
znajdujących się wokół. Nigdy wcześniej nie widziałam tych dzieciaków.
Rozważając, że byłyśmy tu dopiero od dwóch tygodni,
czułam się dobrze. Zwłaszcza, że przez cały ten czas siedziałam w nosem w
książkach.
- Czekamy, aż chłopcy do nas podejdą – uśmiecha się,
upijając łyka z kubeczka.
- Nie – śmieje się. Nie byłam taka chętna na randki, po
prostu w tym czasie nie bardzo lubiłam to robić.
- Jula! Musisz się z kimś od czasu do czasu umówić! Zapomnij o Matt (Macie? – jakkolwiek, nie chcę
tłumaczyć tego imienia, bo jakoś mi nie pasuje..), nieważne, że był twoim
bliskim przyjacielem z dzieciństwa! – krzyczy zanim zdążyłam zaprotestować.
To prawda, jedynym chłopakiem jakiego kiedykolwiek
miałam, był Matt i to od dziecka. Był powodem dla którego tu byłam oraz dlatego
czemu nie zmieniłam swojego życia odkąd byłam na studiach.
Był moją prawdziwą miłością, tak przynajmniej myślałam.
Podkochiwałam się w nim jeszcze jako mała dziewczynka, ale staliśmy się parą
dopiero w liceum.
W czasie kiedy mieliśmy już ukończyć szkołę, dowiedziałam
się że mnie zdradzał. Nie jestem pewna z kim, ale pokłóciliśmy się o to i
zerwaliśmy. To mnie zabiło, roztrzaskało zupełnie moje życie.
- Sara.. – Ona zawsze była dobrą przyjaciółką, taką
jakiej potrzebowałam. Nie była wścibska – Wiesz, że nie jestem gotowa.. –
przypominam jej, a ona odpowiada małym uśmiechem.
- Jula miałaś całe wakacje, proszę cię – błaga mnie –
Chociaż nie bądź złośliwa dla chłopaków.
- Nigdy nie jestem złośliwa – podkreślam. Nie byłam
bardzo złośliwa, mogłam być, gdy kogoś nie lubiłam, ale odpuszczałam. Sara śmieje
się, bo wie, że mam rację. W jej oku pojawia się błysk.
- Tu są nasi chłopcy – uśmiecha się. Odwracam się i
spoglądam tam gdzie ona, dwóch chłopaków zmierza w naszą stronę.
Jeden z nich ma krótkie, blond włosy oraz jasne
niebieskie oczy. Ma zniewalający uśmiech i świetnie się prezentuje. Drugi, zaraz
za nim miał kręcone, brązowe loki i oczy w kolorze głębokiej zieleni. Sara piszczy
z ekscytacji jak do nas podchodzą.
Wpatruję się w nich oceniając wygląd. Oboje mają kilka
tatuaży, nic wielkiego. Wydaje się, że chłopak z kręconymi włosami ma ich nieco
więcej.
- Cześć dziewczyny – blondyn odzywa się z akcentem.
- Irlandczyk? – mówię nie zdając sobie sprawy, że robię
to głośno. Spogląda na mnie i przytakuje.
- Tak, pochodzę z Irlandii – odpowiada z dumą – Jestem
Niall – podaje mi dłoń.
Łapię ją w uścisku i spoglądam na Sarę, która się do
niego słodko uśmiecha. On spogląda na nią i wita się. Przymrużam oczy, a ona
odpowiada.
- Jestem Sara – delikatnie się uśmiecha.
- Harry – odzywa się chłopak z kręconymi włosami podając
dłoń.
- Brytyjczyk? – pytam – Czy to impreza dla chłopaków z
całego świata? – śmieję się.
- Wiesz, ja i kilku moich znajomych przeprowadziliśmy się
tu w tamtym roku – wyjaśnia, a ja przytakuję.
- Więc to dom pełen chłopców z całego świata – śmieje
się. Jestem zaskoczona, że tak komfortowo rozmawia mi się z Harrym.
Uśmiecha się, kiedy Niall i Sara zaczynają własną rozmowę.
Widzę uśmiech i wzrok Sary wobec niego. Niall opowiada kawał i oboje chichoczą.
- To było szybkie – Harry spogląda na nich.
- Tak.. Niall jest członkiem bractwa?
- Wszyscy jesteśmy – przytakuje.
- To dobrze – śmieje się.
- Dobrze ? – przenosi swój wzrok na mnie. Patrzę na swój
kubek i kręcę głową.
- Mam na myśli to, że.. Sara chciała spotkać chłopaka z
bractwa i wygląda na to, że lubi Nial’a, a on..
- Lubi ją – dokańcza spoglądając na boje śmiejących się.
Ten śmiech był zaraźliwy.
- Każdy chłopak lubi Sarę – śmieję się. To prawda, za
każdym razem, kiedy wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia, każdy się na nią gapi.
Oczy każdego są w nią wpatrzone, kiedy ja zmierzam zaraz obok niezauważona.
- Blondynki nie są w moim typie – Harry skupia uwagę na
mnie – Wolę bardziej brunetki – uśmiecha się dotykając mojego loka.
Śmieję się z jego komplementu, i biorę łyk napoju. Szybko
wypluwam go z powrotem i kaszlę. Harry jest przerażony moją reakcją.
Czuję jak alkohol wypala moje gardło - ilość która nim
spłynęła drażni je. Harry wpatruje się we mnie gotowy pomóc.
- Wszystko w porządku? – pyta skupiony, a ja śmieję się kręcąc głową.
- Nigdy dużo nie piłam – on uśmiecha się i zabiera ode
mnie napój.
- Pozwól więc mi – uśmiecha się i wypija zawartość kubka
- Więc nie imprezujesz? – widać rozbawienie w jego oczach, a w policzkach
pojawiają się urocze dołeczki.
- Nie do końca, to moja pierwsza impreza – wyznaję –
Byłam bardziej dobrą dziewczynką – opieram dłonie na nogach opierając się o
balkon – Sara zupełnie przeciwnie – patrzymy na nią, jej ręka spoczywa na
ramieniu Niall’a a kubek jest pusty – Ma większe doświadczenie w tych sprawach.
- Jesteś jak jej anioł stróż? – Harry uśmiecha się
ukazując znów dołeczki, a ja odwzajemniam gest.
- Myślę, że można tak to nazwać – opiekowałam się Sarą
niezliczoną ilość razy, kiedy była wstawiona;
Trzymając jej włosy kiedy wymiotowała, odbierając ją z
imprez, pozwalając jej zostawać w moim domu, gdy dochodziła do siebie.
- Harry chodź szybko! Liam mówi, że sam wiesz kto ma zamiar bić się z jakimś facetem! – przerywa nam
nagle Niall.
- Będzie niezły pokaz – Harry się śmieje. Spoglądam na
rękę Niall’a, która otacza dłoń Sary. Patrzę na nią, a ona daje mi
porozumiewawczy wzrok i unosi brew. Powstrzymuję śmiech, kiedy Niall wchodzi do
domu – Chcesz iść? – pyta Harry spoglądając we właściwy kierunek.
- Nie, zostanę – zapewniam go – Zatrzymam się tutaj – nie
lubiłam przemocy. Harry przytakuje i zmierza do środka. Obracam się w stronę
barierki i oglądam znów basen.
- Nadal nie wiem jak ci na imię – mówi głośno. Obracam
się do niego i uśmiecham,
- Julia – odpowiadam – Jednak mów mi Jula. Harry powtarza
moje imię z uśmiechem i podąża za Niall’em. Obracając się dokoła napajam się
ciszą. Jego obecność była miła, ale nie byłam zbyt towarzyską osobą, zwłaszcza
na imprezach.
Uwielbiałam poznawać nowych znajomych, ale imprezy to nie
moja rzecz. Spoglądam na całującą się parę, która stała tuż obok mnie. Obracam
się i wchodzę do domu.
Słyszę hałas dochodzący z salonu, gdzie domyśliłam się
miała miejsce walka. Szybko wspinam się po schodach i wchodzę do pustego
pokoju.
Jestem zaskoczona, że nie było tam wielu ludzi, lecz
prawdopodobnie woleli zejść do piwnicy, gdzie jest ciemniej i bardziej
intymnie.
Rozglądam się po pokoju. Na biurku pod ścianą leżą obrazki
i szkice.
W pokoju stoi duże łóżko przykryte zwykłą czarną
pościelą. Zmierzam w stronę biblioteczki wypełnionej klasycznymi powieściami.
Uśmiecham się przejeżdżając po oprawach książek,
podchodzę do biurka i chwytam kilka szkiców.
Detale naszkicowanej dziewczyny są zniewalające, jestem
pod wrażeniem grafiki i dokładnie się mu przyglądam. Ciężko oddycham, kiedy
ktoś wpada do pokoju.
- Cholera! – przeklina, upuszczam kartki i odwracam się
do chłopaka, który zatrzaskuje i zamyka drzwi. Wyraźnie nie jest świadomy mojej
obecności przez swoje zachowanie i to jak bardzo jest skupiony na drzwiach.
Odwraca się i dostrzega mnie. Jego ciemne, karmelowe oczy
obserwują mnie z zakłopotaniem i nutką gniewu.
Ma na sobie białą koszulkę wyciętą w serek, na jego
klacie widać wystający spod materiału tatuaż. Moje oczy zjeżdżają na
przedramiona, ich prawą stronę pokrywa kilka tatuaży więcej.
Gapię się na niego nie będąc w stanie się ruszyć, kiedy
on rozgląda się dokoła. Jest wysoki, na pewno dużo wyższy ode mnie.
- Co robisz w moim pokoju?
*Przeczytałeś/aś to zostaw komentarz*
______________
Jest tak szybciutko kolejny. Z góry przepraszam za błędy! :)
Jula co ty robisz? Jak myślicie w czyim pokoju jest? aww Sara i Niall pasują do sb!
Komentujcie, proszę!!
Do następnego
borntobereall xx